CLIII (153) odc. POPŁAKAŁ SIĘ, BO…
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Wycięty żołądek, śledziona i przełyk.
2. Świętokradzka i nieważna spowiedź św.
3. Nie mam czasu.
Odcinek CLIII (153)
1. TEMAT: Jestem mocny, bo się modlę.
2. TEMAT: Pielęgnuj odwagę.
3. TEMAT: Popłakał się, bo przegrał z Mamedem Khalidovem.
4. TEMAT: Dziękuję i proszę.
***
1. TEMAT: JESTEM MOCNY, BO SIĘ MODLĘ.
Swego czasu miałem problem alkoholowy. Wszyłem sobie esperal, później drugi raz, ale nie potrafiłem uwolnić się od alkoholu. Nagle zacząłem się modlić. „Boże kochany, Matko Przenajświętsza, dajcie mi siłę, odrzućcie de mnie gorzałkę, nie chcę już tego robić”. Raz poprosiłem i jak ręką odjął, po prostu z dnia na dzień przestałem pić, niedługo stuknie trzydzieści lat, odkąd jestem czysty.
Jest pan mistrzem olimpijskim z Tokio. Wraca pan czasem jeszcze do czasów kariery?
Nie, to już zamknięty rozdział, nie ma co rozpamiętywać tego, co było. Medal olimpijski oddałem na Jasną Górę. Jak znajomy proboszcz usłyszał o moim pomyśle, uznał od razu, że chcę, by medal trafił do klasztoru po śmierci. Pojechaliśmy do Częstochowy dwa tygodnie później jego samochodem. Wyjaśnił zakonnikom, o co chodzi, a ja pocałowałem medal, podziękowałem Matce Bożej za opiekę i pożegnałem się z pamiątką. „Mateczko Boska, spraw, żeby proszę, żeby w moim życiu wszystko grało”. Gdy dziś przyjeżdżam do klasztoru, czuję się, jakbym był u siebie w domu. Bóg daje mi znaki.
Jakie na przykład?
Proszę sobie wyobrazić, że operację miałem 8 grudnia. Poza tym przeżyłem w swoim życiu zawał i też nastąpiło to 8 grudnia. Po czterech latach zerknąłem w kalendarz. Patrzę, a to dzień Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Pomyślałem: „O Jezu! Matka Boska dwa razy mi darowała życie”. Zrobiłem się jeszcze mocniejszy i szczęśliwszy. Nieraz przychodzą jakieś trudniejsze chwile, ale mówię wtedy: „Panie Boże, pomóż mi, bo nie mogę sobie chwilowo dać rady”. Od razu się robi lżej na sercu. Po moim nawróceniu znajomi się dziwili. Mówili między sobą: „Marianowi chyba szajba odbiła, cały czas się modli”. Namawiałem ich, by sami spróbowali. Na ścianie mam bardzo dużo świętych obrazów, między innymi Matkę Boską z dzieciątkiem. Prócz tego klęcznik.
Żona odeszła już kilkanaście lat temu, nie czuje się pan samotny?
Nie, przyzwyczaiłem się. Nawet lubię być sam, dzień spędzam głównie na modlitwie. Przed wybuchem epidemii budziłem się o piątej, odmawiałem cztery razy różaniec, szedłem na Mszę, później przychodziłem i koło 11:00 jadłem śniadanie. Po nim jakaś kawka na mieście z kolegami. I tak mijał dzień za dniem.
JAKA BYŁA NAJLEPSZA WALKA?
Niektórzy pytają: jaką miałeś najlepszą walkę? To ja odpowiadam: najlepszą walką była ta o powrót do Pana Boga
Rok 1992. Kasprzyk był już na rencie. Miał kłopoty z kręgosłupem.
Przed operacją wyspowiadałem się i wróciłem do Boga. Za pokutę dostałem, by odmówić dziesiątkę różańca. Od tego czasu non stop odmawiam różaniec. Modlitwy zaczynam o piątej rano. Codziennie odmawiam wszystkie tajemnice różańca i do tego litanię – opowiada jak odnalazł Boga na nowo. Jak sam podkreśla, zawsze był wierzący, ale na Boga zawsze brakowało czasu.
ZŁOTY MEDAL W CZĘSTOCHOWIE
Duży blok na osiedlu Beskidzkim w Bielsku-Białej. Stamtąd rozciąga się wspaniały widok na Beskid Śląski. Mieszkania Mariana Kasprzyka nie sposób nie znaleźć. Jest jednym z niewielu lokatorów, których nazwisko widnieje w spisie. Drzwi wejściowe zaś zdobione są kołami olimpijskimi. Tak, by nikt nie miał wątpliwości, że tutaj mieszka były reprezentant Polski, a do tego uczestnik igrzysk. Choć Kasprzyk od wielu lat mieszka sam, bo żona, która chorowała na stwardnienie rozsiane, zmarła w 2001 roku, to jednak mieszkanie jest zadbane.
– Zostałem sam, ale sobie radzę – śmieje się były znakomity pięściarz, który od razu proponuję kawę. I choć sam wypił już jedną z księdzem w parafii w Kamienicy, to jednak też robi sobie małą czarną do towarzystwa.
W tym czasie podziwiam ścianę chwały. Bo chyba tak można nazwać zbiór kilkuset nagród w postaci medali, pucharów, odznaczeń. To wszystko zdobycze Mariana Kasprzyka. Wnikliwie szukam medali olimpijskich, ale mam z tym problem.
– Brązowy z Rzymu jest tutaj – pokazuje mi gospodarz, który akurat wrócił z kawą. – A gdzie złoty? – pytam. – Złoty medal jest w Częstochowie, oddałem go jako wotum. Znajduje się gdzieś w skarbcu na Jasnej Górze. Jeszcze żona wtedy żyła. Nie mówiła już. Dałem jej go pocałować i razem z proboszczem z Kamienicy księdzem Władysławem Droździkiem pojechaliśmy do Częstochowy. Kiedy na początku powiedziałem mu o tym, to myślał, że żartuję – wspomina.
W domu ma replikę „złota”. Dostał od nieżyjącego już Jerzego Kuleja. Miał nawet dwie sztuki, ale jedną podarował znajomym.
– Medal nie jest najważniejszy. Najważniejsze jest to, że ludzie pamiętają o mnie – śmieje się Kasprzyk.
OLIMPIJSKIE RÓŻAŃCE
W pokoju, w którym siedzimy w oczy rzuca się jeszcze różaniec wiszący na ścianie nad stolikiem. Paciorki są w kolorze kół olimpijskich.
– To od pewnego czasu moja nowa pasja. Składam różańce. Dzięki temu czas szybciej leci. A co z nimi potem robię? Rozdaję kolegom i sportowcom – mówi Kasprzyk, który znajduje się w znakomitej formie. Pewnie teraz gdyby poszedł na salę treningową, to zlałby jeszcze niejednego młokosa. A do tego ta wielka radość z życia u niego, którą widać na każdym kroku.
– Jestem mocny, bo się modlę. Jakbym się nie modlił, byłbym cienki. To tak samo jak z treningiem. Jak ćwiczysz jesteś mocny, jak nie, to jesteś słabiak – porównuje.
Lubi wracać do tego, co wydarzyło się po jego operacji. Do tego, jak wrócił do Boga.
Kiedy jednak pytam, czy nie jest traktowany jak dziwak, odpowiada: – Nie jestem wariatem, jeżeli chodzi o wiarę. Mogę z każdym porozmawiać. Jestem pozytywnie nastawiony do ludzi. Nie wstydzę się swoich modlitw. Może na początku uznawali mnie za dziwaka, ale mi to nie przeszkadzało. Oni robili swoje, a ja swoje. Niektórzy myśleli, że jestem nawiedzony. Ale jaki nawiedzony? To, że do kościoła pójdę, to jestem nawiedzony, że klęczę, że się modlę? Przecież, jak wierzę, to wierzę. Niektórzy mówią, że są wierzący, ale nie praktykujący. Ale jak tak? Albo tak, albo tak?
W pokoju, w którym śpi, ma mnóstwo figurek i znaczków ze świętymi. Jest też klęcznik. To tam codziennie oddaje się rozmowie z Panem Bogiem. Codziennie też chodzi do kościoła.
– Dzięki temu czuję radość i spokój. Nic mnie nie interesuje. Jestem dzięki temu szczęśliwy i wyciszony. Ciężko to wyrazić słowami, jakie to uczucie. Nieraz chętnie krzyczałbym z radości, ale wtedy pewnie stwierdziliby, że oszalałem. Dlatego swoją wiarę muszę okazywać tak, żeby nie śmiali się ze mnie – mówi.
Patron złotników i artystów tworzących w metal i patron od koni to: |
***
2. TEMAT: PIELĘGNUJ ODWAGĘ.
Bez odwagi będziesz tylko przeciętny.
Często sposób, w jaki wychowuje się dzieci, nieświadomie może tłumić ich naturalną odwagę. Komunikaty takie jak „nie pobrudź się”, „uważaj, bo się przewrócisz” czy „nie zgub się” skupiają się na unikaniu ryzyka, zamiast na eksplorowaniu świata i uczeniu się przez doświadczenie. Takie podejście może w dzieciach zaszczepić nadmierny lęk przed porażką lub nieznanym.
Przesadne „zabezpieczanie” dzieci przed światem może sprawić, że w dorosłym życiu będą miały trudności z podejmowaniem decyzji i radzeniem sobie z wyzwaniami.
Odwaga rozwija się w działaniu, a nie w bezruchu.
Bądź przygotowany na porażki.
Otaczaj się odważnymi ludźmi.
Módl się o jeden z darów Ducha Świętego jakim jest MĘSTWO.
„A sam PAN pójdzie przed tobą, on będzie z tobą, nie porzuci cię ani cię nie opuści. Nie bój się ani się nie lękaj.” Pwt 31, 8 „Et Dominus qui ductor est vester, ipse erit tecum : non dimittet, nec derelinquet te : noli timere, nec paveas.”
„Odwaga to robienie czegoś pomimo strachu. Nie może być mowy o odwadze, jeżeli się nie boisz”. Edward Rickenbacker
„Potrzebujesz odwagi, aby zrobić coś, czego nikt wokół Ciebie nie robi”. Amber Heard
„Dla mnie odwaga polega na obronie tego, w co wierzysz”. (Sophie Turner)
„Odważny jest nie ten, kto się nie boi, lecz ten, kto wie, że są rzeczy ważniejsze niż strach.”
***
Adrian Bartosiński (15-0) ur. 1995, aktualny mistrz KSW w wadze półśredniej walczył w walce wieczoru KSW 100 z ikoną MMA w Polsce, Mamedem Khalidovem ur. 1980 (38 wygranych, 8 porażek, 2 remisy).Walka nie była o pas, bo Adrian walczył w wadze wyższej niż zazwyczaj. I rundę wygrał Adrian kontrolując walkę. Przeważał siłowo o czym później mówił Mamed.Wg Adriana Mamed miał coraz mniej sił. II runda-Mamed zakłada balachę, czyli dźwignię na staw łokciowy. Adrian odklepuje i przegrywa pierwszy raz w MMA. Dlaczego tak łatwo dał sobie ją założyć? Dlaczego popełnił najprostszy błąd, którego uczą się początkujący adepci sztuk walk?
Sam był zdziwiony i o tym mówił, że taki prosty błąd popełnił.
Plus za to, że zgodził się na kilka wywiadów po przegranej.
Plus za to, że udostępnił nagrania z całego dnia walki, również to co się wydarzyło w szatni po walce.
Dzięki tym kilku nagraniom, które obejrzałem dowiedziałem się dlaczego przegrał-wg opinii własnej, czyli Adriana Bartosińskiego.
1) ZLEKCEWAŻYŁ Mameda: Gdy widział, że ma olbrzymią przewagę siłową nad przeciwnikiem oraz Mamed słabnie, że wygrał I rundę. Myślał, że siłowo wydostanie się z balachy.
2) BRAK 100% KONCENTRACJI na walce: szczypanie ludzi, zajęcie się sponsorami, marketing. Uwaga była dookoła a nie na samej walce. Kiedy wchodził do klatki był skoncentrowany, ale twierdzi, że to co było przed mogło zabrać trochę koncentracji. Powinien z tydzień przed walką tylko na niej się skupić.
3) DUŻO ZMIAN: Pomimo tego, że był najlepiej przygotowany do walki niż kiedykolwiek to nie wystarczyło. W wywiadzie powiedział, że wprowadził i wprowadzi dużo zmian np. dietetyk, koncentracja, ale nie tylko. Nie chciał mówić o szczegółach.
POKORA, CZUJNOŚĆ I 100% KONCENTRACJI. Gdy czegoś z tego zabraknie można popełnić dziecinne błędy nawet na takim poziomie jakim jest Adrian.
Czy i Ty dasz się okraść ze ZWYCIĘSTWA na własne życzenie?
***
4. TEMAT: DZIĘKUJĘ I PROSZĘ.
Z dniem 1 lipca zakończyłem posługę w Świebodzicach i zostałem oddelegowany do Domu Księży Emerytów w Świdnicy. Jednocześnie zostałem mianowany kapelanem osób bezdomnych, którzy zamieszkują Dom Św. Brata Alberta w Świdnicy w formie wolontariatu.
W praktyce oznacza to, że mam gdzie spać, dach nad głową i co jeść. Ale nic poza tym.
Już od pobytu w Świebodzicach miałem coraz mniejsze wynagrodzenie pieniężne. Stąd też poprosiłem, jeżeli ktoś chętny wysłać jakiś grosz to będę wdzięczny,
Na ten apel odpowiedziało niewiele osób. Ale za każdy grosz tych osób bardzo dziękuję. I w sposób szczególny modlę się za moich konkretnych dobrodziejów.
Nigdy nie byłem materialistą. Żyję skromnie. Nie mam żadnych oszczędności. Mam auto z 2001 r. Stary komputer. Telefon OPPO. Sutanny, książki i używany sprzęt na siłowni, który przez lata dokupywałem i którym dzielę się z innymi w Ząbkowicach Śląskich. I koniec. Może to nawet zdziwi niektórych. Ale tak jest i Bóg zna prawdę.
Studiuję na PWT we Wrocławiu teologię duchowości. Muszę te studia opłacać. Otworzenie przewodu doktorskiego to kilkanaście tys. złotych. Co miesiąc muszę opłacać ZUS itd. Każdy wie jak życie wygląda, ile kosztuje, co jest potrzebne itd. To nie muszę opowiadać dalej.
DLATEGO PONAWIAM PROŚBĘ O DATKI z jakiegokolwiek powodu. Bo mnie lubisz :D, doceniasz newsletter :D, szkodo Ci mnie 😀 albo tak poprostu.
A jeżeli nie chcesz mnie wesprzeć w taki sposób to:
MOŻESZ U MNIE OFIAROWAĆ („zamówić”) MSZE ŚW.: jedną, kilka, gregoriankę itp. z okazji urodzin, imienin, rocznic, za swoją rodzinę, w ważnej sprawie, za zmarłych.
Wyślesz na moje konto datę, kiedy mam Msze św. odprawić, jaka to intencja. Ja Ci wyślę potwierdzenie, że tego dnia odprawię. I później jeszcze po odprawieniu odpiszę, że odprawiłem.
Raczej tego dnia, kiedy sobie wybierzesz to odprawię, bo mam sporo wolnych intencji. Chyba, że coś się wydarzy i nie będę mógł to zapytam czy mogę np. dzień wcześniej odprawić.
PRZEMYŚL SPRAWĘ I POLECAM SIĘ. TERAZ, ZA TYDZIEŃ, ZA MIESIĄC, ZA KILKA MIESIĘCY.
JUŻ TERAZ DZIĘKUJĘ I POLECAM SIĘ 🙂
Tym, którzy już coś przesłali. Bardzo dziękuję i pamiętam w modlitwie 🙂
Krzysztof Faron |
***
KALENDARZ ŚWIĘTYCH:
Po więcej informacji: https://www.swiatlowmroku.pl/category/swieci_12-24/
NIEDZIELA 1 GRUDNIA:
– ŚW. NATALIA Z NIKOMEDII,
– Św. Męczennicy jezuiccy Edward Campion i Towarzysze,
– Św. Karol de Foucauld,
– Św. Eligiusz.
PONIEDZIAŁEK 2 GRUDNIA:
– Bł. Rafał Chyliński,
– Św. Blanka Kastylijska,
– Bł. Jan Rusbroch,
– Bł. Maria Aniela Astorch.
WTOREK 3 GRUDNIA:
– ŚW. FRANCISZEK KSAWERY-KONIECZNIE!!!
ŚRODA 4 GRUDNIA:
– Św. Barbara,
– Św. Jan Damasceński,
– Bł. Archanioł Canetoli,
– Bł. Adolf Kolping,
– Bł. Piotr ze Sieny,
– Św. Jan Calabria.
CZWARTEK 5 GRUDNIA:
– Bł. Filip Rinaldi,
– Bł. Narcyz Putz,
– Św. Saba Jerozolimski.
PIĄTEK 6 GRUDNIA:
– ŚW. MIKOŁAJ- O TYM PRAWDZIWYM!
SOBOTA 7 GRUDNIA:
– Św. Ambroży,
– Św. Maria Józefa Rossello.
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.
A.M.D.G.
„Idźcie do śś. Maryi i Józefa”