CLIV (154) odc. DZIĘKUJĘ BOGU ZA CHOROBĘ.

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.

W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Jestem mocny, bo się modlę.
2. Pielęgnuj odwagę.
3. Popłakał się, bo przegrał z Mamedem Khalidovem.

Odcinek CLIV (154)
1. TEMAT: Dziękuję Bogu za chorobę.
2. TEMAT: Zaległości.
3. TEMAT: Rada od mistrza olimpijskiego.
4. TEMAT: Dziękuję i proszę.

***

1. TEMAT: DZIĘKUJĘ BOGU ZA CHOROBĘ.
Pomimo wielu przeciwności losu ciągle jest uśmiechnięty, zadowolony, pogodny. Podśpiewuje sobie. Ma duże poczucie humoru. Jest przeciwieństwem starszych osób, które bywają sfrustrowane, zmierzłe, złośliwe.

 SFILMOWANA KARIERA

   Jego kariera sportowa była tak pełna nieprawdopodobnych i dramatycznych spięć, zarówno w ringu jak i poza nim, iż posłużyła za kanwę scenariusza fabularnego filmu Juliana  Dziedziny pt. „Bokser”, w którym rolę pięściarza z Bielska zagrał Daniel Olbrychski, a jego rywala… Leszek Drogosz. On i Jerzy Kulej skutecznie blokowali dostęp bielszczanina do najwyższych sportowych zaszczytów w kraju. Toteż nie zdobył on nigdy tytułu mistrza Polski, łatwiej mu było wywalczyć medale na mistrzostwach Europy i igrzyskach olimpijskich. Stało się to dzięki polityce Feliksa Stamma, który potrafił skutecznie „gospodarować siłami” znakomitej grupy polskich pięściarzy lat sześćdziesiątych, desygnując ich do olimpijskich zadań w wagach: lekkiej, lekkopółśredniej i półśredniej. Robił to z ogromnym wyczuciem i znakomitymi wynikami.

 Na pomysł zrobienia filmu o mnie wpadł Bohdan Tomaszewski, kiedy razem wracaliśmy statkiem z Japonii. Mówiłem jednak, żeby był tylko taki w porządku. W filmie jest jednak, że z kastetem rzuciłem się na klienta. To były jaja, że tak zrobili.

  Nie był jednak taki najgorszy, ale można go było zrobić lepiej – mówi Kasprzyk, który jest jednym z nielicznych polskich sportowców, jacy doczekali się filmu o swoich losach.

  KSIĄŻKI

Na kanwie jego życiorysu powstała książka pt. „Olimpijczyk” (Edward Kurowski) oraz „Spowiedź mistrza”.

ODZNACZENIA

  Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim (2004) i Komandorskim (2021) Orderu Odrodzenia Polski

   Otrzymał honorowe obywatelstwo gminy Ziębice.

   To wszystko bierze się z wiary w Boga?

   Tak. Pan Marian opowiada w książce, że radość z życia bierze się u niego z tego, że bardzo uwierzył w Boga i dużo się modli. Wcześniej było zupełnie inaczej. Nie był zbytnio zadowolony z życia. Nie potrafił doceniać tego, co ma. A po tym, jak okazało się, że cierpi na nowotwór, stał się bardzo religijny. Dostał drugie życie. To bardzo mu pomaga.

   Jak odnosili się do niego znajomi, którzy znali Mariana Kasprzyka z innej strony?

   Mówili mu, że przesadza z tą modlitwą, ale on zawsze odpowiadał, że właśnie to daje mu siłę do życia. To powoduje, że na wszystko patrzy pozytywnie. Cieszy się najmniejszymi drobnostkami. To też ta książka pokazuje — że można czerpać radość ze wszystkiego, a nie tylko narzekać.

   Co jest też bardzo istotne, pan Marian nie narzuca nikomu swoich poglądów. Nie mówi rzeczy w stylu: „Ty musisz wierzyć w Boga tak jak ja, bo ja wierzę i jest mi z tym dobrze”. To mi się bardzo podoba, że nie ma u niego takiego fanatyzmu religijnego. Nie nawraca nikogo na siłę.

   Pan Marian zdobył się na refleksję, jak wyglądałoby jego życie, gdyby nie nawrócenie się na wiarę w Boga?

   Przyznaje, że wcześniej przestałby pić. Alkoholikiem nie był, ale wódka pojawiała się po jakimś turnieju, medalu czy przy innej okazji. Pan Marian wie, że jego życie mogło potoczyć się jeszcze lepiej. Ale i tak jest z niego zadowolony. Do tej pory stara się czerpać z niego jak najwięcej. Ciągle pojawia się na turniejach bokserskich. Analizuje walki, doradza pięściarzom, co muszą poprawić. 

   Skoro tak cieszy się z życia, to pewnie żadnego niedosytu nie ma.

   Jest jeden: mistrzostwo Polski. W kraju tytułu nigdy nie zdobył. Po latach dostał honorowe mistrzostwo Polski, ale wiadomo, że to nie to samo. Raz powinien zostać mistrzem, ale sędziowie go przekręcili. To do dzisiaj go boli. A jeśli chodzi o kwestie życiowe, to żałuje, że nie ma dzieci.

   Pan Marian nie czuje się mimo wszystko niedoceniany?

   Wręcz odwrotnie. To, jak troszczą się o niego w Bielsku-Białej, to jest wzór. Ma wokół siebie wspaniałych ludzi. Jest hołubiony, jest też bardzo popularny. Podczas 100-lecia Polskiego Związku Bokserskiego cały czas był zaczepiany. To był taki show, jakby co najmniej przyleciał Gołota. O panie Marianie nie zapominają też władze PZB: prezes Grzegorz Nowaczek i wiceprezes Maciej Demel. To dzięki ich staraniom doszło do wydania książki.

   U pana Mariana nie ma też takiego rozgoryczenia, że żył w innych czasach, gdy dużych pieniędzy w sporcie nie było. A przecież mógłby narzekać, bo gdyby nie żelazna kurtyna, to zrobiłby dużą karierę w boksie zawodowym. Wielu cenionych ekspertów bokserskich wypowiadało się w tym tonie, m.in. nieżyjący już Nat Fleischer, założyciel magazynu „The Ring”. Ofensywny styl walki, dużo ciosów, nokauty, szeroki wachlarz uderzeń — do zawodowego boksu był stworzony.

Patronka Szwecji, krawców, ociemniałych, rolników, orędowniczka w chorobach oczu to:
Patronka od chorób uszu, głowy, oczu, okulistów to:
Gdyby nie poszedł w pielgrzymce do tego sanktuarium, nie zostałby uzdrowiony i nie zostałby papieżem bł. Pius IX:

https://www.swiatlowmroku.pl/category/swieci_12-24/

  Kusili go, by dał nogę na Zachód?

  Były dwie propozycje z Niemiec, ale z nich nie skorzystał. Nie wyobrażał sobie, że mógłby zostawić żonę czy walczyć pod obcą flagą. Jest patriotą, nie było więc możliwości, żeby zmienił obywatelstwo. A teraz w ogóle tego nie roztrząsa na zasadzie: „O, mogłem się na to zdecydować. Byłbym teraz bogaty, miałbym dom, samochód, co miesiąc jeździłbym na wakacje”.

  Pan Marian na boksie się nie dorobił, a te materialne sprawy nie mają dla niego znaczenia. Ciągle mieszka w dwupokojowym mieszkaniu, które dostał lata temu. Samochodu nie ma, nigdy nie zrobił zresztą prawa jazdy. Dla niego liczy się po prostu każdy kolejny dzień, jedność z Bogiem czy to, że może przejść się do kawiarni czy na zawody sportowe. To mu wystarczy do szczęścia.

   Dopóki nie zacząłem się modlić, nie miałem pojęcia, że tak wspaniale można żyć – mówił przed laty Marian Kasprzyk w rozmowie z dziennikarzem Onet Sport Tomaszem Kalembą.

  Miałem guza na sześć centymetrów. Wycięli mi przełyk, żołądek i śledzionę. Operacja trwała dziewięć godzin. Jestem w środku pusty, ale za to pełny duchowo. Z tego najbardziej się cieszę i za każdym razem dziękuję Bogu za chorobę. Przed operacją wyspowiadałem się i wróciłem do Boga.

TRENERSKA KARIERA

 Po powrocie do kraju Kasprzyk nie zdecydował się jeszcze na zakończenie kariery sportowej. Wciąż boksował w lidze, wydatnie przyczyniając się do awansu Górnika Pszów z III do I ligi. Z zespołem tym wywalczył nawet brązowy medal drużynowych mistrzostw Polski. Na swoje czwarte igrzyska olimpijskie jednak już nie pojechał.

  – Mogłem jechać na igrzyska, ale w tej wadze wówczas lepszy był Janek Szczepański. Jeździłem wprawdzie na obozy kadry, ale byłem głównie sparingpartnerem. Nie brano mnie pod uwagę przy wyjeździe – mówi Kasprzyk, który w 1974 roku zawiesił rękawice na kołku i zajął się pracą trenerską.

  – W tym zawodzie pracowałem chyba przez 15 lat. Nawet to nieźle szło, ale mistrza się nie dochowałem. Trzeba trafić na materiał, a poza tym wiele zależy od chłopaka. Jeżeli ktoś chce, to może wiele osiągnąć. Nad nikim jednak z batem nie stałem – opowiada.

 Wielu zapamięta jego dowody dzielności, kiedy to pomagał swojemu wielkiemu przyjacielowi, Zdzisławowi Hryniewieckiemu – skoczkowi narciarskiemu, który w wyniku upadku został sparaliżowany.

 – Z „Dzidkiem” zapoznałem się zaraz jak tylko przyjechałem do Bielska. On też był w BBTS. Jechałem akurat na turniej chyba do Poznania w 1960 roku. „Dzidek” wyjeżdżał właśnie na igrzyska. Tuż przed tym rozbił się na skoczni. Jeszcze chciał coś poprawiać w swoich skokach i poprawił. Na początku nie pił, bo liczył, że wyzdrowieje, ale potem się załamał. To był fajny kumpel – wspomina swojego przyjaciela, który zmarł w 1981 roku.

 GOŚĆ NA IMPREZACH

 Kasprzyk od czasu do czasu zapraszany jest na różne imprezy sportowe. Jest stałym bywalcem lekkoatletycznych mistrzostw Polski w Bielsku-Białej. Niedawno gościł też na zawodach Letniej Grand Prix w skokach narciarskich w Wiśle-Malince. Zdarza mu sie także bywać na galach bokserskich, choć coraz rzadziej.

 – Jeździłem na gale, ale głównie po to, żeby spotkać się z chłopakami. U nas na galach oprawa jest lepsza od poziomu sportowego – śmieje się.

 Cieszy się z faktu, że otrzymuje emeryturę olimpijską. Dzięki temu może prowadzić normalne życie.

 – Ta emerytura olimpijska to wspaniała sprawa. Dzięki niej mogę spokojnie iść na kawę i zaprosić jeszcze kolegę – cieszy się.

 Kasprzyk nie zapomina także o aktywności. Zdarzy mu się jeszcze uderzyć w worek na sali treningowej.

 – Co to dla mnie. To mam wrodzone. Takie rzeczy już zostają – mówi.

 Od pewnego czasu w Bielsku-Białej funkcjonuje szkółka pięściarska pod patronatem Mariana Kasprzyka. Na zajęcia uczęszcza tam wiele dzieciaków.

 – Czasami pokażę coś, czasami coś wytłumaczę. Ale ci, co prowadzą zajęcia, mają na to papiery – wyjaśnia.

Na koniec naszego spotkania znowu wracamy do modlitwy i życia duchowego.

– Jestem przygotowany na wszystko, nawet na śmierć. Na każdego przecież przyjdzie czas. Śmierci się nie przekupi. Nie wszyscy jednak to łapią. Nie boję się śmierci. Dopóki nie zacząłem się modlić, nie miałem pojęcia, że tak wspaniale można żyć – kończy Kasprzyk.

***

2. TEMAT: ZALEGŁOŚCI.
Podjąłem się ponownie wyzwania jakim jest 
zrzucenie ponad 10 kg. 

Wykorzystuje do tego m. in. wioślarz, a ściślej używany ergometr, który kilka lat temu zakupiłem jak miałem więcej pieniędzy.

Na siłowni nikt prawie nie korzystał. Woleli sztangi itp. Ja zabrałem do pokoju i praktycznie codziennie go używam w celu spalenia kcal.

Mam ustalone ile minut dziennie chcę korzystać. I postanowiłem, że póki co jeśli w danym czasie zrobię np. 300 pociągnięć łańcuchem z rączką w tym wioślarzu to wtedy ma być, że przepłynąłem 600m wg danych na monitorze.

Jak pewnie wiesz. Nie zawsze jest dużo energii danego dnia. Wtedy trochę leniwiej, wolniej ciągnę ten łańcuch, a wtedy mniej metrów nalicza mi.

Chcąc utrzymać tempo takie samo co trening, muszę potem nadgonić dodając więcej szybkości i siły, aby przy jednym pociągnięciu naliczyło mi więcej niż 1 metr, aby nadrobić.

Naprawdę dużo to kosztuje wysiłku, żeby zdąrzyć przed upływem ustalonego czasu.

 NEWSLETTER

Kto czyta w miarę regularnie to zauważył, że przez czas letni trochę rzadziej wysyłałem niż umówione raz w tygodniu w sobotę wieczorem o 21.37.

Miałem potem dwa wyjścia:
  1) powiedzieć: „TRUDNO” i juz pisać co sobotę, ale nie nadrabiać zaległych odcinków,
  2) nadrobić.

  Jak zauważyłeś, wybrałem drugą opcję. 

  Pisanie newslettera jest dosyć czaso- i energochłonne. 

 Znaleźć coś ciekawego dla CIEBIE. Czasem kilka godzin stracę i to co wydawało się ciekawe takim nie jest. 

A jak znajdę to potem to obrobić itd.

nie spodziewałem się, że aż tak ciężko będzie nadrobić zaległości.

PO CO TE DWA PRZYKŁADY?

Mogłoby być ich więcej. Ty również mógłbyś ze swojego życia takowe wymienić.

JAK WAŻNE JEST UTRZYMYWAĆ ODPOWIEDNIE TEMPO I RYTM w danej dziedzinie życia.

Kiedy lokomotywa jedzie to jedzie. Gdy się wykolei. Ciężko ją postawić znowu na tory i potem dać sporo węgla, żeby ponownie ruszyła i podgoniła.

W KTÓREJ DZIEDZINIE ŻYCIA CHCIAŁBYŚ PONOWNIE SPRÓBOWAĆ POSTAWIĆ LOKOMOTYWĘ NA TORY I UTRZYMAĆ JEJ TEMPO DŁUŻEJ NIŻ 1-3 MIESIĄCE?
                                                                                                        ***

3. TEMAT: RADA OD MISTRZA OLIMPIJSKIEGO.
 Rok 2000.Atlanta 1996 - Niezapomniane igrzyska olimpijskie dla Polski - 7 - WP SportoweFakty
    Mateusz Kusznierewicz, mistrz olimpijski z Atlanty 1996 w żeglarstwie oraz mistrz świata z 2000 r. i Europy z 2000 r. jest murowanym faworytetem do zdobycia w Sydney drugiego złotego medalu olimpijskiego.   Zajmuje jednak dopiero 4 miejsce.

   Dlaczego?

   Jak dzisiaj patrzy na przyczynę dopiero 4 miejsca?

   Bardzo bolało. 1 pkt zabrakł do III miejsca, a 2 pkt do II miejsca.

   Jakie wnioski?

    PRZETRENOWAŁ SIĘ. 

    Kilka miesięcy przed olimpiadą wpadł w panikę. Do tej pory realizuje swój plan, a teraz myśli, że jego przeciwnicy przycisną i zaczną więcej trenować. Nie tylko dogonią, ale i przegonią go. 

    Wpadł na fantastyczny pomysł- jak opowiada. Jeśli oni będą trenować więcej to on tez będzie trenował więcej. 

    Zamiast robić swoje, czyli te 8-9 h na wodzie, siłowni itp. To dołożył jeszcze kolejne 3-4 h. 

    I się przemęczył. Inni bali się zwrócić uwagę mistrzowi świata. Wspomina, że popełnił błąd, że nie wziął trenera z zagranicy, który już tego doświadczył, dlatego sam podejmował decyzje. 

   Dziś tyle ile czasu pracuje, tyle czasu poświęca na odpoczynek.

   Można inspirować się, podglądać inne, wybitne osoby. Sam tak robię, zwłaszcza przez I temat. 

   Kiedy nie było Internetu albo kiedy dopiero raczkował brało się plany zawodowych kulturystów w nadziei, że będzie się tak jak oni wyglądać albo choć trochę podobnie.

   A przecież ich trening wynikał z wieloletniego doświadczenia treningowego, superdiety, braku innej pracy i tony sterydów.

   KAŻDY MA SWOJĄ DROGĘ.

   Musisz pod siebie dopasować.

 ***

4. TEMAT: DZIĘKUJĘ I PROSZĘ.

  Z dniem 1 lipca zakończyłem posługę w Świebodzicach i zostałem oddelegowany do Domu Księży Emerytów w Świdnicy. Jednocześnie zostałem mianowany kapelanem osób bezdomnych, którzy zamieszkują Dom Św. Brata Alberta w Świdnicy w formie wolontariatu.

   W praktyce oznacza to, że mam gdzie spać, dach nad głową i co jeść. Ale nic poza tym. 

   Już od pobytu w Świebodzicach miałem coraz mniejsze wynagrodzenie pieniężne. Stąd też poprosiłem, jeżeli ktoś chętny wysłać jakiś grosz to będę wdzięczny,

   Na ten apel odpowiedziało niewiele osób. Ale za każdy grosz tych osób bardzo dziękuję. I w sposób szczególny modlę się za moich konkretnych dobrodziejów.

   Nigdy nie byłem materialistą. Żyję skromnie. Nie mam żadnych oszczędności. Mam auto z 2001 r. Stary komputer. Telefon OPPO. Sutanny, książki i używany sprzęt na siłowni, który przez lata dokupywałem i którym dzielę się z innymi w Ząbkowicach Śląskich. I koniec. Może to nawet zdziwi niektórych. Ale tak jest i Bóg zna prawdę.

   Studiuję na PWT we Wrocławiu teologię duchowości. Muszę te studia opłacać. Otworzenie przewodu doktorskiego to kilkanaście tys. złotych. Co miesiąc muszę opłacać ZUS itd. Każdy wie jak życie wygląda, ile kosztuje, co jest potrzebne itd. To nie muszę opowiadać dalej.

    DLATEGO PONAWIAM PROŚBĘ O DATKI z jakiegokolwiek powodu. Bo mnie lubisz :D, doceniasz newsletter :D, szkodo Ci mnie 😀 albo tak poprostu.

    A jeżeli nie chcesz mnie wesprzeć w taki sposób to:

   MOŻESZ U MNIE OFIAROWAĆ („zamówić”) MSZE ŚW.: jedną, kilka, gregoriankę itp. z okazji urodzin, imienin, rocznic, za swoją rodzinę, w ważnej sprawie, za zmarłych.

   Wyślesz na moje konto datę, kiedy mam Msze św. odprawić, jaka to intencja. Ja Ci wyślę potwierdzenie, że tego dnia odprawię. I później jeszcze po odprawieniu odpiszę, że odprawiłem. 

   Raczej tego dnia, kiedy sobie wybierzesz to odprawię, bo mam sporo wolnych intencji. Chyba, że coś się wydarzy i nie będę mógł to zapytam czy mogę np. dzień wcześniej odprawić.

  PRZEMYŚL SPRAWĘ I POLECAM SIĘ. TERAZ, ZA TYDZIEŃ, ZA MIESIĄC, ZA KILKA MIESIĘCY.

  JUŻ TERAZ DZIĘKUJĘ I POLECAM SIĘ 🙂

  Tym, którzy już coś przesłali. Bardzo dziękuję i pamiętam w modlitwie 🙂

Krzysztof Faron
nr konta 75 1090 2372 0000 0001 4310 3556
Blik nr tel 796542558
Może być tytuł: Newsletter
ALBO INTENCJE MSZY ŚW.

 ***

  KALENDARZ ŚWIĘTYCH:
 Po więcej informacji: https://www.swiatlowmroku.pl/category/swieci_12-24/

 NIEDZIELA 8 GRUDNIA: 
– UROCZYSTOŚĆ NIEPOKALANEGO POCZĘCIA NMP,
– Św. Romaryk.
 
PONIEDZIAŁEK 9 GRUDNIA:
– ŚW. JUAN DIEGO,
– Św. Leokadia,
– Św. Piotr Fourier.

WTOREK 10 GRUDNIA: 
– NMP Loretańska,
– Św. Grzegorz III.

ŚRODA 11 GRUDNIA:
– Św. Wicelin,
– Św. Damazy I,
– Bł. Dawid,
– Bł. Maria Maravillas od Jezusa.

CZWARTEK 12 GRUDNIA:
– NMP Z GUADALUPE,
– Św. Finian,
– Bł. Hartmann. 

PIĄTEK 13 GRUDNIA: 
– Św. Łucja,
– Św. Otylia.

SOBOTA 14 GRUDNIA:
– Św. Jan od Krzyża,
– Św. Wenancjusz Fortunat.

Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:        

 BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN. 

                                                           A.M.D.G.
„Idźcie do śś. Maryi i Józefa”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.