CLXXV (175) odc. TO TYLKO EKSPERYMENT.

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.

W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Amerykański sen, który zamienił się w koszmar.
2. Jak Pepsi ograła Coca-Colę.
3. Gdy gadają wszyscy, a zarabia tylko jeden.

PRZEPRASZAM ZA OPÓŹNIENIE ;/ ZEPSUŁ MI SIĘ LAPTOP. NIE WIEM CZY JUŻ NIE BĘDZIE DO UŻYTKU CZY MOŻE BĘDĘ MUSIAŁ KUPIĆ NOWY. PÓKI CO POŻYCZYŁEM OD KOGOŚ, ABY NADRABIAĆ ZALEGŁOŚCI.

Odcinek CLXXV (175)
1. TEMAT: Jeśli człowiek podchodzi do czegoś bez wiary to na pewno się to nie uda.
2. TEMAT: To tylko eksperyment.
3. TEMAT: To tylko myśl.
4. TEMAT: Dziękuję.
5. Kalendarz świętych. Ciekawsi święci podkreśleni i streszczenie o nich możesz przeczytać na jednym z wysłanych zdjęć. A jak chcesz więcej wejdź na link, który jest obok danego świętego w kalendarzu.

***

1. TEMAT: JEŚLI CZŁOWIEK PODCHODZI DO CZEGOŚ BEZ WIARY, TO NA PEWNO SIĘ TO NIE UDA.
  „Presję czułem zawsze. Tak musi być. Jak zależy ci na realizacji marzenia, boisz się o ostateczny jego kształt, występuje stres. Ktoś powiedział „Nie ma sukcesu bez stresu”. W moim odczuciu to prawda. Jak sobie z tym radzić? Nie wolno stracić z pola widzenia marzeń, jakie ci towarzyszą. Nie można zdradzić idei, dumy, godności. Nie wolno zatracić siebie. Trzeba zdać sobie sprawę z tego co ważne dla ciebie. Jeśli w odpowiedzi na nie odczujesz że jesteś we właściwym miejscu – TRWAJ.” PRESJA TO PRZYWILEJ.

   „Próbuję żyć normalnie. Walczę o swoje zdrowie. To mój, być może, najważniejszy bój. Szkoliłem młodzież. Ze względu na stan zdrowia, musiałem wstrzymać to. Walczę o to, by wrócić na salę. Chcę robić to, co kocham.” Życie to nieustanna walka. Bez walki nie rozwijasz się.

    Gdybyś dostał taką szansę, czy zmieniłbyś coś w przebiegu swojej kariery?
   „Zmieniłbym wiele mając tą wiedzę, jaką mam dziś. Wtedy? Raczkowałem, uczyłem się życia. Miałem mało osób wokół siebie, jakie mogłyby mi pomóc. Czy nie popełniłbym innych błędów? Tego niestety nie można wykluczyć. Takie jest życie. Nieprzewidywalne, zaskakujące, ale piękne… jednak.” Życie jest piękne, ale i trudne. Ciągła nauka.

    WOJOWNIK MARYI

   „Dla mnie tarczą były wartości, które wyznaję. Jestem chrześcijaninem. To bardzo ważne dla mnie, choć nie ustrzegło mnie przed błędami. Ale jest to też wynik, że nie zawsze postępowałem zgodnie z tą etyką. Tu przytoczę taką scenkę z życia: po przyjeździe opowiedziałem mamie swoją historię, na to ona: „Mareczku, jak to dobrze, że się nie rozpiłeś, albo nie wpadłeś w narkotyki”. Odpowiedziałem: „Mamo, ja nie miałem pieniędzy…”. Marek Piotrowski należy do Wojowników Maryi, katolickiego stowarzyszenia mężczyzn założonego przez ks. Dominika Chmielewskiego.

   „Wydaje mi się, iż poznałem go bliżej niż inni. Było coś fascynującego w działaniu tego człowieka. Rodzaj determinacji graniczącej może z religijnym nawiedzeniem, energia jakiej nie spotkałem u nikogo przed nimEmanował siłą, która kazała wierzyć, że masz do czynienia z mistrzem urodzonym, by zwyciężać. W jego treningu było coś więcej niż praca wiecznie niezadowolonego z siebie perfekcjonisty. Jeśli w takiej chwili byłeś razem z nim na sali, każde głośno wypowiedziane słowo zdawało się być niemal świętokradztwem. I nie ma w tym dziennikarskiej przesady. „Trening jest świętą rzeczą” – powiedział kiedyś w wywiadzie dla „Sportowca” i trudno było nie uwierzyć. (…)
I na koniec jedno zdanie zamiast motta do tej opowieści. „Po co to, naprawdę nie rozumiem, po co? Czy nie można uwierzyć, że prawdą jest bardziej romantyczna, wystarczy tylko spróbować się do niej zbliżyć…” – Marek Piotrowski, po przeczytaniu artykułu, którego autor rozdmuchał sztucznie balon mający wyznaczać rangę jednego z sukcesów.”
 Wstęp do „Kickboxera”, Aleksander Bilik. Co ludzie czują będąc w Twoim otoczeniu? Czy kiedy spotkałbyś swojego klona chciałbyś z nim przebywać?

„Kiedyś cała Ameryka leżała u jego stóp, z najwyższym szacunkiem wypowiadali się o nim najlepsi zawodnicy tej dyscypliny sportu. Na jego walki przyjeżdżały tłumy, a hollywoodzkie gwiazdy zabiegały o jego przyjaźń. Dwukrotnie, w latach 1989 i 1994 został uznany przez fachowców zza Oceanu kickbokserem roku. Amerykańska prasa wybrała go także jednym z dwóch najlepszych fighterów lat dziewięćdziesiątych. Zakosztował luksusu i dobrobytu tego świata, a potem los strącił go niemal na samo dno piekła. Wszyscy wiedzieli, że Piotrowski nigdy się nie poddaje. I za to go kochali. Na ringu. Dzisiaj właściwie o nim zapomniano. Następujące po sobie sportowe i rodzinne dramaty doprowadziły do ciężkiej choroby, która w pewnym momencie uniemożliwiła mu nawet poruszanie się i mowę. Wtedy zmuszony był stoczyć jeszcze jedną, zapewne najważniejszą walkę – bój o przetrwanie, o prawo do normalnego życia. Jego dzieje to odpowiedź na pytanie, gdzie leży granica, której nie można przekroczyć, i jaką cenę płaci się za jej naruszenie. Gdzie kończy się pasja, a zaczyna zatracenie”. Fragm. biografii Przemysława Salety „Łowca adrenaliny”. Granica jest cienka…

    O PIERWSZYM SPOTKANIU MARKA Z PRZEMKIEM SALETĄ

   „Był pierwszy poniedziałek czerwca 1987 roku, kiedy Przemek Saleta zjawił się na sali, na której trenowała grupa zaawansowanych. Już pierwszy trening uświadomił mu, że nie będzie łatwo.
– Trener poprosił mnie o włożenie rękawic i zaprezentowanie swych umiejętności w walce sparingowej – opowiada. – Naprzeciwko mnie, po drugiej stronie maty stanął jakiś o głowę niższy, szczupły, rzec można niepozorny chłopak. Nie ma problemu – pomyślałem sobie. – Facet grzecznie się przywitał, mile się uśmiechał, nie wyglądał na groźnego. Ale kiedy tylko rozległa się komenda: walcz, to w chłopaka jakby diabeł wstąpił. Ruszył na mnie, strzelając straszliwymi ciosami, z nienawiścią w sercu i mordem w oczach. Te ciosy nie miały może siły końskich kopnięć, ale huraganowa częstotliwość serii bitych we wszystkich płaszczyznach z rąk i nóg wywoływała spustoszenie. Nic nie było w stanie chłopaka powstrzymać, ani garda, ani zwody, ani moje ulubione prawe kontry w głowę. Był szybki jak błyskawica. I jeszcze ta kocia miękkość oraz koordynacja ruchów, ten ustawiczny balans ciała podczas walki, co czyniło go tak trudnym do trafienia… Nawet nie pamiętam po ilu sekundach zbierałem się z maty. Upadłem, co prawda, nie w wyniku ciosu, tylko z powodu potknięcia się o worek, ale moja sytuacja wyglądała nie najlepiej.
– Nic się nie martw, młody, masz jeszcze czas – dobiegła mnie czyjaś kąśliwa uwaga.
– Daj spokój, Marek, zniechęcisz faceta, przecież on dzisiaj pierwszy raz… – powiedział ktoś inny.
Moja ambicja została mocno podrażniona. Ani kroku w tył – postanowiłem. – Ale postanowić było łatwo, spełnić postanowienie nieco trudniej. Zasłaniając się szczelnie i próbując od czasu do czasu się odgryzać, zdołałem jakoś przetrwać do końca sparingu.
– Co jest, do diabła? Przecież to miał być tylko trening – wysapałem, zdejmując rękawice. – Co się stało temu gościowi? Pszczoła go ugryzła w tyłek, czy ktoś inny nadepnął na odcisk?
– Ależ nic podobnego – wyjaśnił usłużnie jeden z pomocników trenera. – On tak zawsze.
 Co zawsze? Zawsze bije jakby chciał zabić?
– No. On po prostu nie umie walczyć nie na serio.

Mój przeciwnik tymczasem również zdjął rękawice, a jego twarz ponownie przybrała sympatyczny i dobroduszny wygląd dzieciaka, który nawet muchy by nie skrzywdził. Chyba zrobiło mu się nawet głupio, że tak potraktował nowicjusza, bo podszedł do mnie i wyciągnął rękę.
– Poniosło mnie – usprawiedliwił się. – Chyba trochę przesadziłem, nie gniewaj się.
– Nie ma sprawy, wszystko w porządku – odparłem. – Może jeszcze ktoś da się nabrać na tę minkę niewiniątka – pomyślałem jednak. – Ale z pewnością nie ja.
– Bałem się, że więcej nie przyjdziesz – powitał Saletę Andrzej Palacz, kiedy zjawił się na następnym treningu.
– A dlaczegóż miałbym nie przyjść?
– Po takim laniu mogłeś się zniechęcić.
– Zniechęcić? Wręcz przeciwnie. Myślę, że to zdopinguje mnie do jeszcze większej pracy. Muszę się przecież tyle jeszcze nauczyć. Następnym razem temu facetowi już nie pójdzie ze mną tak łatwo.
– No to przebieraj się szybko – uśmiechnął się trener. – Teraz wiem, że będzie z ciebie prawdziwy fighter.
Dopiero wtedy Przemek dowiedział się, że chłopak, z którym skrzyżował rękawice, nazywa się Marek Piotrowski.

Patron strażaków, hutników, piekarzy i kominiarzy to:

Wraz z siostrami zajmowała się wyszukiwaniem porzuconych na śmietnikach miast noworodków.

Uratowały one w ten sposób życie ponad 1570 niemowlętom.
https://www.swiatlowmroku.pl/category/swieci_05/

      „Jeśli człowiek podchodzi do czegoś bez wiary to na pewno się to nie uda. Trzeba mieć wiarę i chęci, i wszelkie wysiłki poświęcić w kierunku sukcesu, bo jest to niezbędne nastawienie.” Wierzysz w to co mówisz? Wierzysz w to co robisz? 

      „Nigdy nie poddawaj się, nigdy nie rezygnuj, wbrew temu co dzieje się wokół ciebie. Musisz zawsze iść drogą, którą wybrałeś i zawsze wierzyć, że kiedyś i dla ciebie zaświeci słońce.” Nie zatrzymuj się. Możesz zwolnić. Ale nie zatrzymuj się.

CO MIAŁ, CO POZWOLIŁO MU OSIĄGNĄĆ SUKCES?

 „- Co miał Pan takiego w sobie, co pozwoliło osiągnąć Panu tak oszałamiający sukces, a czego zabrakło być może innym?     – Miłość. Pasję. Oddanie. Determinację. Wolę. I chęć”.       

    „(…) Jak się człowiek trudzi, to go często boli. Jak go boli, to jest właśnie symboliczne doświadczenie tego cierpienia. I jak ktoś powiedział, że za drzwiami piekła jest brama do nieba. To znaczy, że musisz doświadczyć niekiedy ciężkich rzeczy po to, żeby móc czegoś dokonać. Rzeczy łatwe są mało warte. Rzeczy trudne są wartościowe i mają swoją cenę (…)”. Sukces ma swoją cenę. Zapłacisz?

   „Liczba mistrzowskich pasów nic nie znaczy, liczy się to, z kim się walczyło, jak się walczyło i z kim się wygrało.” Co się dla Ciebie liczy?

   Jakie w ogóle cechy psychiczne zafundowała Panu matka natura, które okazały się niezbędne  do uprawiania sportów walki?
 ” Pracowitość, wytrwałość i konsekwencja. Są to podstawowe cechy, dzięki którym w każdej dziedzinie życia można zrobić postępy. Za to kiedy wejdzie się do ringu, trzeba zademonstrować waleczność i nieustępliwość. Przeciwnik musi czuć, że takim się jest naprawdę.”
    A Ty jakie cechy musisz mieć, aby być tam gdzie chcesz być?

    TELEDYSK O MARKU PIOTROWSKIM
***

2. TEMAT: TO TYLKO EKSPERYMENT. 
     Na początek historia może niektórym znana.

     Thomas Edison odkrył żarówkę po ponad 11 000 nieudanych prób, EKSPERYMENTOWAŁ..

      Dziennikarz zadał pytanie Edisonowi: „Dlaczego marnuje Pan czas na tyle prób, jeśli oczywistym jest, że światło świecy jest dla człowieka najlepsze? Dlaczego wciąż Pan próbuje pomimo ponad 5000 nieudanych prób?”.

      Odpowiedź Edisona zmieniła życie wielu ludzi.

      Wynalazca miał mu odpowiedzieć: „Młody człowieku, nieprawdą jest, że wykonałem 5000 nieudanych prób, ale faktem jest, że do tej pory odkryłem 5000 sposobów, według których to nie działa! Co sprawia że jestem o 5000 sposobów bliżej rozwiązania”. Z czasem żarówka powstała i zmieniła cały świat.

     „TO TYLKO EKSPERYMENT” — zdanie, które może zmienić Twoje życie

     To zdanie zdejmie z ciebie presję bycia perfekcyjnym, bezbłędnym, idealnym. A właśnie ta presja najbardziej niszczy mężczyzn. Eksperyment oznacza, że masz prawo nie wiedzieć, że możesz się pomylić, że masz pełne prawo spróbować i sprawdzić.

Bez wstydu. Bez porażki.

Z ciekawością zamiast lęku.

Zacznij traktować życie jak serię eksperymentów:

nowy nawyk — eksperyment,

nowy trening — eksperyment,

nowa relacja — eksperyment,

nowy sposób pracy, odżywiania, życia — eksperyment.

Każdy krok daje ci dane, z których możesz wyciągnąć wnioski.
A nie ciężar, że znowu „ci się nie udało”.

Nie musisz od razu wygrywać. Wystarczy, że ruszysz.
I pamiętaj:
To tylko eksperyment. Ale może odmienić całe twoje życie.

LĘK PRZED PORAŻKĄ

Zbyt często nie działasz, bo boisz się porażki. Odrzucenia. Upokorzenia. A co, gdybyś spojrzał na wszystko jak na eksperyment?

Nie podoba Ci się Twoje ciało? Przez 30 dni traktuj trening i dietę jak test. Zobacz, co się stanie.
Nie masz pewności, jak odezwać się do niej? Spróbuj. Może się uda, może nie — to eksperyment społeczny.
Nie wiesz, czy ta praca to to? Zostań tam 3 miesiące, daj z siebie wszystko i obserwuj dane.

Kiedy przestajesz podchodzić do życia jak do testu na ocenę, a zaczynasz je traktować jak pole do eksperymentów, przestajesz się bać.

Nie musisz być idealny. Masz być ciekawy.

Ludzie sukcesu to ci, którzy zrobili więcej testów niż reszta.

Nie bądź tym, który całe życie czeka, aż będzie „gotowy”.

Po prostu zacznij. To tylko eksperyment.

                                                                                              ***

3. TEMAT: TO TYLKO MYŚL.
     Ile razy nie poszedłeś na trening, bo miałeś zły dzień?

     Ile razy rzuciłeś wszystko w cholerę, bo „na pewno się nie uda”?

     Ile razy nie odezwałeś się, nie podjąłeś ryzyka, nie zrobiłeś kroku naprzód, bo coś w środku mówiło ci: „nie dasz rady”?

     Zatrzymaj się.

     TO, CO WŁAŚNIE MASZ W GŁOWIE TO NIE RZECZYWISTOŚĆ. 
     
     TO TYLKO MYŚL.

      I statystyki są brutalne:

🔹 85% rzeczy, którymi się martwisz, nigdy się nie wydarzy.
🔹 W eksperymencie z 2005 roku 85% negatywnych myśli ludzi nie sprawdziło się.
🔹 A z tych, które jednak się wydarzyły (czyli z tych 15%) – 71% osób przyznało, że i tak poradzili sobie lepiej niż myśleli.

     To nie życie cię niszczy.

 To sposób, w jaki o nim myślisz.

      Seneka powiedział:

     „Często bardziej cierpimy w umyśle niż w rzeczywistości.”

      Leżysz wieczorem w łóżku. Myśli jak dzikie psy ciągną cię w ciemne miejsca. A przecież… nic jeszcze się nie wydarzyło.

      Twój stres to reakcja na wyobrażenie, nie na fakt.

      Ile godzin snu, ile energii, ile dni życia oddałeś lękowi, który istniał tylko w twojej głowie?

      Masz dość?

      To nie znaczy: „nie czuj”.
      To znaczy: zacznij kwestionować swoje myśli.

      Nie jesteś swoim lękiem.
      Nie jesteś swoją obawą.
      Nie jesteś swoją słabością.

      To tylko eksperyment. Tak na to patrz.
      Ten dzień, ten problem, ten moment – potraktuj to jak pole treningowe. Nie oceniaj siebie po tym, co czujesz. Tylko po tym, czy ruszyłeś naprzód mimo tego.

     Zacznij od małej rzeczy.
    Od prostego „mimo wszystko”.
    I zobacz, jaką masz w sobie siłę.

    Masz więcej, niż myślisz. Tylko głowa musi ci przestać przeszkadzać.

***

4. TEMAT: DZIĘKUJĘ.
Polecam jak zawsze ofiarowanie „zamówienie” Mszy św. jeden, kilku czy gregorianki za żywych czy zmarłych.

Modlę się także za moich dobrodziejów.

Proszę o wsparcie, a na pewno WAS nie zawiodę.

Krzysztof Faron
nr konta 75 1090 2372 0000 0001 4310 3556
Blik nr tel 731017871
Może być tytuł: Newsletter
ALBO INTENCJE MSZY ŚW.

 ***

KALENDARZ ŚWIĘTYCH: 

4 MAJA: 
– Św. Florian, KONIECZNIE!
– Św. Józef Maria Rubio Peralta.
 
5 MAJA: 
– Bł. Sulprycjusz Nuncjusz,
– Św. Stanisław Kazimierczyk,
– Św. Anioł-kapłan,
– Bł. Maria Katarzyna Troiani.

6 MAJA: 
– ŚW. Filip i Jakub Młodszy, apostołowie.

7 MAJA: wg starego kalendarza: UROCZYSTOŚĆ OPIEKI ŚW. JÓZEFA
–  NMP Matki Łaski Bożej,
– Bł. Gizela.

8 MAJA:
– Św. Stanisław, biskup, GŁÓWNY PATRON POLSKI
– Św. Magdalena z Canossy,
– Św. Bonifacy IV,
– Św. Benedykt II.

9 MAJA: 
– Św. Jerzy Preca,
– Bł. Jeremiasz z Wołoszczyzny,
– Św. Pachomiusz Starszy,
– Bł. Alojzy Rabata,
– Św. Katarzyna Mammolini.

10 MAJA: 
– Bł. Iwan Merz,
– Św. Jan z Avili,
– Św. Antonin z Florencji,
– Bł. Beatrycze d’Este

Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:        

 BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN. 

                                                           A.M.D.G.
„Idźcie do śś. Maryi i Józefa”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.