CXIV (114) odc. TRIK PRZECIW ODKŁADANIU NA POTEM
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Mentalność zwycięzcy.
2. Porno i ukryta moc.
3. Wujek Rysiek i taborety.
Odcinek CXIV (114)
1. TEMAT: Mężczyzna z marzeniami…
2. TEMAT: Najpopularniejsza książka na świecie.
3. TEMAT: Trik przeciw odkładaniu na potem.
4. TEMAT: PODZIĘKOWANIE.
***
1. TEMAT: MĘŻCZYZNA Z MARZENIAMI…
Conor część III nadeszła z lekkim opóźnieniem 😀
Zajrzyjmy do pierwszego w historii UFC mistrz dwóch kategorii wagowych jednocześnie. Jego mental jest imponujący. Zobaczmy czego może jeszcze Ciebie i mnie nauczyć:
Przy bilansie walk 4-1 zapowiadał, że zobaczymy go w niedługim czasie w UFC! I najprawdopodobniej (tak przynajmniej zapisałem w notatkach) również wtedy zapowiadał, że zdobędzie pas wagi lekkie UFC. Przypominam: miał wtedy 20 lat, utrzymywała go dziewczyna-kelnerka i zasiłek dla bezrobotnych. A do tego nikt z Europejczyków-mężczyzn nie zdobył pasa UFC. On był pierwszym oprócz Asi Jędrzejczyk.
Bardzo malo ludzi wierzyło, że osiagnie taki sukces, a on wierzył. Z tego co wyczytałem to dziewczyna i mama wierzyły. Dla mnie imponujące jest to jak bardzo Conor wierzył w sukces. Tu nie chodzi o jakieś tylko wmawianie sobie w które tak naprawdę nie wierzysz. WIARA, KTÓRA PROWADZI DO CZYNÓW. „Wiara bez uczynków jest martwa”. Jk 2, 13
BIEDA JAKO MOTYWATOR
Do takich sukcesów pociągnęła go również BIEDA. Wielokrotnie o tym wspominał. Żył w strachu, że jego rodzice wylądują na ulicy. Wiele mieszkańców Irlandii boryka się z kłopotami finansowymi, mieszkaniowymi. Dużo rodzin wyeksmitowanych. To był dla niego spory stres jako dzieciaka. Conor tak bardzo chciał mieć dużo pieniędzy, aby rodzice mogli żyć spokojnie oraz jego rodzina Deen i dzieci. Aby miały spokojną przyszłość pod względem pieniędzy. Aby ich stać było na wszystko.
BIEDA TO NIESAMOWITY MOTYWATOR DO ZMIANY DLA MĘŻCZYZN. Niewielu z tego korzysta. A jak już korzysta to efekty są imponujące jak w przypadku Conora.
On ciąglę wyobrażał sobie sukces wierząc w niego. Jakiekolwiek zwątpienia przychodziły. Odrzucał je. NIEZMĄCONY UMYSŁ. Skupiał się tylko i wyłącznie na sukcesie. Masz taką laserową koncentracje na czymkolwiek dobrym? Potrafisz szybko odrzucać zwątpienia?
Rywalizuje sam ze sobą. Nawet w sztukach walki. Nie z kimś.
Wcześniej zdobył 2 pasy jednocześnie w Cage Warriors, a potem to samo w UFC. PRZYGOTOWANIE. PROGRESJA. Rozpoczęcie od niższej poprzeczki. Zacznij najpierw w małej rzeczy być dobrym, udoskonalaj i idź po swoje, jeśli Ci to pisane w czymś większym.
ŚMIECH INNYCH
Mówił, że śmiali się z niego, że zdobędzie 1 pas. Potem śmiali się, że zdobędzie 2 pasy. Ich śmiech i zwątpienie motywowały go. A Ty jak reagujesz na śmiech i zwątpienie dotyczące Twojej osoby otoczenia wokół?
Conor NIE CZUJE PRESJI. Mówił, że kiedy wchodzi do oktagonu czuje się wolny. Jakby zrzucono z niego kajdany. Zero presji. Jeśli chcesz radzić sobie z presją. Pozbądź się jej, zmieniając myślenie jak Conor. On nie musiał radzić sobie z presją w oktagonie, bo jej nie miał.
Kocha ten sport+chce zapewnić przyszłość rodzinie. I dziwić się, że osiągnął taki sukces? Kochasz to, co robisz? Nie będziesz wybitny albo chociaż ponadprzeciętny nie kochając tego.
„Wiem, że jestem inny.” Był świadomy swojej inności i gorąco wierzył, że cokolwiek się wydarzy i tak dostanie się do UFC, i tak zdobędzie pas. Wiara+koncentracja na celu+odrzucenie innych myśli.
Woli się izolować od ludzi. Bo wie, że z kim przystajesz… IZOLACJA+WIZUALIZACJA NA CELU+MOTYWACJA+POŚWIĘCENIE.
OBSESJA
Miał OBESJĘ na punkcie procesu. Miał OBSESJĘ na punkcie CIĘŻKIEJ PRACY. Inni dziwnie patrzyli na jego obsesję. Na to, że poświęcił wszystko, aby osiągnąć sukces. On o tym wiedział, że dziwnie się patrzą jak na szalonego. Ale jeśli chcesz robić szalone wyniki musisz być szalony. PROSTE.
„Straciłem rozum.” Tak trzeba stracić rozum w pozytywnym sensie, aby oddać się procesowi, który zaprowadzi na szczyt.
„Nie wierzę w talent, wierzę w ciezką pracę. Nie mam talentu, mam obsesje.” Cała koncentracja, czas, siły na konkretny cel.
PODSTAWOWE RUCHY
Niektórzy szukali sekretu u Conora. I tak naprawdę nie ma sekretu, magicznej sztuczki. Conora cechowało to, że trenował 10xCIĘŻEJ niż inni+PODSTAWOWE RUCHY.
Coraz mniej się ludziom chce wkładać wysiłek, dlatego coraz mniej będzie ludzi wybitnych. Zastanów się czy w nauce, modlitwie, sporcie, diecie robisz przede wszystkim FUNDAMENTY?
Można robić megafikuśne ćwiczenie na lewą łydkę. Fajno. Ale czy robisz ciężkie przysiady, martwe ciągi, drążek, OHP? FUNDAMENTY. Conor robił PODSTAWY.
„Wiesz, wolałbym strzelić i spudłować niż nie strzelić w ogóle…” PRÓBUJ, SPRAWDZAJ, DOŚWIADCZAJ, KOMBINUJ.
Aby być najlepszym zawodnikiem, musi robić coś inaczej niż reszta. Oprócz wspomnianych rzeczy wyżej, zaczął trenować z Ido Portal. Wszechstronnny trening „movement” dający Conorowi gibkość, świetne kontrolowanie swoje ciała. I to widać w czasie walk, zwłaszcza w walce o tytuł mistrza wagi piórkowej z Aldo.
„I właśnie dlatego jestem gotów zlikwidować każdą jedną osobę, która stanie mi na drodze do zdobycia tego pasa, by bronić przyszłości mojej rodziny. Dla przyszłości mojej rodziny…” DETERMINACJA. Masz ten ogień?
DOTRZYMYWANIE SŁOWA
„Za każdym razem, jak mówię, że coś zrobię IDĘ I TO ROBIĘ!” Kiedy prześledzisz to, co mówi Conor od wielu lat. Okazuje się, że jest słowny. Dotrzymywanie danego słowa, dodaje siły. ZObacz jaką siłę zbudował, dzięki DOTRZYMYWANIU SŁOWA Conor!
Mówił, że będzie w UFC. I był. Mówił, że zdobędzie pasy i zdobył. Mówił, że bedzie milionerem do 25 roku życia i nim został.
„W ciągu dwóch walk będę ponownie mistrzem dwóch kategorii wagowych. Ale tym razem w UFC.”
„Nie rzucam tylko słów na wiatr, ja wprowadzam je w czyn.” Kiedy rzucał słowa na konferencji, że znokautuje w pierwszje rundzie. On w to gorąco wierzył+pytał potem trenera co mam zrobić, jak trenować, żeby to się stało. Narzucał sobie presję i potem ciężko trenował, żeby się tak stało.
„Czuję, że to praktycznie pewne – nokaut na Jose Aldo i potem na kimkolwiek, kto ma pas kategorii lekkiej.”
NIE DOPUSZCZA WĄTPLIWOŚCI
Reporter: CO JAK PRZEGRASZ Z ALDO? NIE DOPUSZCZAM TAKIEJ MYŚLI, NAWET PRZEZ SEKUNDĘ. To wynika z tego, co widzę, co czuję, co wiem.
I tak się dzieje! Nokautuje w 13 sek. Aldo w walce o pas wagi piórkowej. Nokautuje Alvareza w walce o pas wagi lekkiej!
Co ciekawe Conor nawet pokazywał jak znokautuje Aldo!! I tak się stało!
Aldo od 18 walk był niepokonany! A przecież to nie jest walka o paczkę cukierków! Mental ma niesamowity. I dlatego odmienił obliczę UFC. Była olbrzymia oglądalność jego walk. UMIEJĘTNOŚCI+MENTAL.
„Precision beats power, timing beats speed.” Precyzja pokonuje siłę. Wyczucie czasu pokonuje szybkość. Słowa Conora po pokonaniu Aldo.
Kiedy stanął do walki z Alvarezem o pas wagi lekkiej ma szanse mieć 2 pasy jednocześnie jako pierwszy człowiek w historii UFC. I jak się zachowuje? Ciśnienie powinno być przecież olbrzymie. A on co robi? Wchodzi do klatki i porusza się ze specyficznym luzem i stylem chodzenia, który był znakiem rozpoznawalnym. A w czasie walki zakładał ręce na plecy! Prowokując Alvareza. MASAKRA.
Do walki z Alvarezem miał imponujący bilans walk 18-2. W tym 17 nokautów. W tym 13 w pierwszej rundzie.
W jednym z wywiadów podkreślił, że: jest wdzięczny za to co osiągnął. Jest wdzięczny za małe rzeczy. Zawsze celebrowal-świętował małe rzeczy.
NIE JESTEŚ OSOBĄ PEWNĄ SIEBIE?
Conor: „Zyskuję pewność siebie dzięki mojej pracy.” A Ty co potrafisz? Ile serca wkładasz w swoją pracę? Czego nowego się nauczyłeś w poprzednim tygodniu?
„Rób to co możesz, aby iść do przodu.” To powiedział po złamaniu nogi w walce z Poutierem. ZAWSZE MOŻESZ COŚ ZROBIĆ, ABY POSUNĄĆ SIĘ DO PRZODU. ALE CZY TAK NAPRAWDĘ TEGO CHCESZ?
DLACZEGO JEST TAK DOBRYM ZAWODNIKIEM?
Inny wywiad:
– Dlaczego jesteś tak dobrym zawodnikiem?
– Jestem ciekawy i zafascynowany.
Wszystko co robię jest z tym powiązane (z MMA). Nie mogę przestać o tym mysleć.
– Czy to nie jest niezdrowe?
– Nie wiem. Czy ja wyglądam niezdrowo? Mam fenomenalną formę ciała i umysłu.
Mam wystarczajaco duzo talentu, wystarczająco dużo poświęcenia, wystarczająco dużo miłości do sportu.
Musisz byc szalony w swoim fachu. Niewiele osób to potrafi.
MASZ W SOBIE TĄ DZIECIĘCĄ CIEKAWOŚĆ I FASCYNACJE jak Conor?
***
2. TEMAT: NAJPOPULARNIEJSZA KSIĄŻKA NA ŚWIECIE.
Jak może się domyślasz chodzi o Biblię. Szacuje się, że wydano już ponad 5 miliardów egzemplarzy.
Każdego roku rozprowadza się ok. 60 milionów egzemplarzy całego Pisma Świętego lub jego fragmentów.
Jest też najczęściej tłumaczoną książką w dziejach ludzkości. Całość lub fragmenty przełożono na przeszło 2100 języków i dialektów.
Ponad 90 procent ludzi może czytać w swoim języku przynajmniej część Biblii. Księga ta nie zna granic państwowych ani barier rasowych i etnicznych.
Wszystko fajnie, pięknie. Ale pojawia się problem.
I to spory. Kiedy prześledzi się w megatelegraficznym skrócie podejście Kościoła do Biblii.
Kościół Katolicki od ZAWSZE, aż do niedawna do lat 70, co głosił w zwiążku z Biblią:
1) Pismo św. NIE jest pierwotnym źródłem Objawienia, lecz Tradycja Apostolska. (Objawienie Boże to: Tradycja i Biblia.)
2) Pismo św. powstało w zamierzchłych wiekach i jest we wielu miejscach niejasne. Nawet najwybitniejsi teologowie i egzegeci nie są w stanie jednomyślnie wyjaśnić treści niektórych fragmentów. Tym bardziej niejasne są one dla czytelników bez odpowiedniej wiedzy teologicznej.
3) Znajomość Pisma św. nie jest konieczna do zbawienia. Konieczna jest znajomość prawd wiary z Bożego Objawienia.
4) Zarówno doświadczenie codzienne jak też historia Kościoła pokazują, że samowolne i pozbawione odpowiedniego podejścia czytanie i używanie Pisma św. nie tylko nie przynosi pożytku, lecz często prowadzi do błędów teologicznych czy nawet herezji. Właściwie wszyscy herezjarchowie powoływali się na Pismo św. i to interpretowane wbrew Tradycji i wierze Kościoła.
5) Dekrety papieży i soborów regularnie wskazywały na zakaz posiadania, czytania i posługiwania się Pismem św. przez byle kogo.
6) Czytanie Pisma św. nie jest dla wszystkich.
PODSUMOWUJĄC:
Nigdy w Kościele nie było ani generalnego zakazu czytania Pisma św., ani generalnego nakazu czy zalecania. Z teologicznego punktu widzenia nie może być ani jednego ani drugiego.
Czym innym jest protestancki postulat dania każdemu Pisma św. w tłumaczeniu na język potoczny, a czym innym zalecanie czytania Pisma św. wraz z podaniem reguł właściwego czytania. To ostatnie można właściwie zrozumieć wyłącznie w kontekście całego nauczania Kościoła poprzednich wieków. Wynika to z prostej zasady: Kościół nie zaczął się wraz z Paweł VI czy Franciszkiem, ani nie mógł błądzić w tak zasadniczej sprawie aż do Soboru Watykańskiego II (1962-1965).
Jest jedno Pismo Święte, ale mamy już ponad! 55 000 odłamów protenstantyzmu. Są też zielonoświądkowcy, świadkowie Jehowy itd.
Każdy tłumaczy po swojemu.
Za tydzień odpowiedź na pytanie czy czytać prywatnie Pismo Święte jak to od niedawna prawie wszyscy zachęcają czy też nie.
Odpowiemy sobie również na pytanie co w związku ze słynnym zdaniem św. Hieronima, który przetłumaczył całe Pismo Świętego na łacinę i powiedział: „Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa.”
Będzie KONKRET, BEZ LANIA WODY.
Młode mężatki i młody chłopiec patronami bezpłodnych kobiet to? |
***
3. TEMAT: TRIK PRZECIW ODKŁADANIU NA POTEM.
Lubimy drogę na skróty 😀 Podobnie z trikami, które mają dać wielki efekt za mały wysiłek. Może takim GAME CHANGEREM będzie coś o czym nigdy nie czytałem, kiedy zagłębiałem się w temat ODKŁADANIA NA POTEM.
Kiedy odkładasz to co masz do zrobienia, zazwyczaj jej miejsce zajmuje jakaś niskiej jakości rozrywka. Coś nieangażującego. Wystarczająco się już przecież zmęczyłeś próbując uniknąć pracy.
Wjeżdża więc YouTube, memy, Netflix, media społecznościowe. Coś tam popatrzysz, poscrollujesz, polajkujesz i moooże wrócisz do pracy. A po pracy kiedy jest czas na odprężenie, odprężyć się nie potrafisz, bo przecież nie popracowałeś tyle ile byś chciał wcześniej… bo prokrastynowałeś na Instagramie. I mamy kolejne błędne koło.
Tworzy się przekonanie, że praca kradnie Twój czas na rozrywkę. Ale z drugiej strony przyjemność ze spędzania wolnego czasu też ulatuje, bo każda chwila spędzona na zabawie wydaje się być unikaniem tego co powinieneś robić.
Jak jesteś w pracy to się na pracy nie potrafisz skupić, więc przeglądasz bzdury w internecie, a po pracy nie potrafisz porządnie odpocząć, bo masz wyrzuty sumienia, że nie popracowałeś porządnie kiedy był na to czas.
Twój mózg chce nagrody już teraz… i to najlepiej za darmo. No i bieda. Co z tym zrobić?
Zaplanowanie czasu na rozrywkę w ciągu dnia i tygodnia. Neil Fiore nazywa to odwrotnym harmonogramem. Zazwyczaj w pierwszej kolejności planujemy pracę i bardzo często na rozrywkę tego czasu brakuje. I wtedy próbujemy uszczknąć choć trochę w czasie pracy. Odwrotny harmonogram to po prostu zaplanowanie czasu na rozrywkę zanim zaplanujesz pracę.
ZAPLANUJ SOBIE CZAS WOLNY O KONKRETNEJ GODZINIE. Może to być tylko 15 min. Tak, wiem. Masz więcej pracy niż czasu. NIe ma czasu na odpoczynek.
Ale spróbuj. NAJPIERW zaplanuj czas wolny, a potem obowiązki. W czasie wolnym rób co, chcesz. Nawet możesz pracować :D. Ty decydujesz. Ale ma to być CZAS WOLNY. Po co? Po to, aby Twój mózg wiedział, że będzie czas na odpoczynek zapewniony i nie będzie musiał kraść tego czasu w czasie pracy rozciągając ją w czasie lub też odkładając pracę na potem.
Spróbuj przez 7 dni i zobaczysz róźnicę 😉
4. TEMAT: PODZIĘKOWANIE
Dziękuję za KAŻDĄ ZŁOTÓWKĘ WYSŁANĄ OD SERCA 🙂 Ktoś zawsze coś podeśle po każdym newsletterze. Może nie jest to dużo osób, ale dziękuję każdemu.
Jeśli chciałbyś podarować mi jakikolwiek grosz, aby wesprzeć moją działalność duszpasterską jako Newslleter, byłbym zaszczycony i wdzięczny. Każdy odczuwa inflację i nietylko. Obecnie ja również mam trochę kłopotów nie tylko finansowych, ale również tych dotyczących pieniędzy.
Za każdego dobrodzieja modlę się. Bo każdy grosz jest dla mnie bardzo cenny.
Krzysztof Faron |
Dlatego, jeśli chcesz, wyślij dziś, jutro lub w inny dzień na moje konto lub blikiem jakąkolwiek wpłatę jaką uznasz za słuszną. Czy to ze względu, że korzystasz z darmowych treści, czy może dlatego, że któreś bardzo Ci pomogły, czy dlatego, że mnie lubisz 😀 czy z jakiegokolwiek innego powodu, DZIĘKUJĘ!
Oczywiście jak ktoś nie chce, nie ma problemu. 🙂 I tak dalej będę raz w tygodniu do KAŻDEGO wysyłał kolejny odcinek newslettera.
***
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEŃ: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)
DUŻO TYCH ŚWIĘTYCH… MOŻNA NA KILKA DNI ROZBIĆ. WYbrałem dla Ciebie najważniejsze rzeczy z ich życia. Nigdy nie wiesz jakie jedno zdanie z ich życia może być Twoim Game Changerem.
Polecam szczególnie do czytania:
a) 4 marca, poniedziałek: św. Kazimierz, królewicz. I czasem namiestnik Korony Polskiej może zostać świętym.
b) 7 marca, czwartek: śś. Perpetuy i Felicyty, męczennicy. Niesamowite poświęcenie własnej młodości pomimo posiadania niemowlaków i bycia mężatkami.
c) 8 marca, piątek: św. Jan Boży. BÓG MA PLAN! NIESAMOWITA HISTORIA. BARDZO, BARDZO POLECAM. NIE POŻAŁUJESZ!
d) 9 marca, sobota: św. Dominik Savio. Niesamowity młody człowiek i kilka mądrych cytatów.
***
CESARZOWA STAJE SIĘ SIOSTRĄ ZAKONNĄ
3 MARCA NIEDZIELA: ŚW. KUNEGUNDA LUKSEMBURSKA, CESARZOWA-BENEDYKTYNKA, 978-1033. Była córką Zygfryda, hrabiego Luksemburga. W wieku ok. 20 lat została poślubiona Henrykowi II, księciu Bawarii, który po śmierci Ottona III w 1002 r. został wybrany najpierw królem, a od 1014 r. – cesarzem Niemiec. Oboje żyli jako dziewicze małżeństwo. Św. Henryk otaczał ją taką czcią, że chciał, by z nim dostąpiła zaszczytu koronacji na królową. Dokonał jej w Padeborn ówczesny arcybiskup Moguncji, św. Willigis.
Choć cesarska para żyła w czystości, Kunegundy nie ominęło oskarżenie o cudzołóstwo. By się od niego uwolnić, poddała się „sądowi Bożemu” – przeszła po rozżarzonych lemieszach. Kunegunda fundowała liczne klasztory i opactwa, przyczyniła się do budowy katedry w Bamberdze. Po śmierci męża wstąpiła do ufundowanego przez siebie klasztoru benedyktynek w Kaufungen.
Podczas uroczystości poświęcenia tego klasztoru, po liturgii Słowa, cesarzowa zdjęła cesarskie szaty, ostrzygła włosy i odziała się w zgrzebny habit. Swój majątek przeznaczyła na fundacje kościelne i dobroczynne. Zrobiło to wielkie wrażenie na uczestnikach ceremonii. Opisuje to wydarzenie ks. Piotr Skarga w „Żywotach Świętych”. Jako zakonnica służyła z oddaniem ludziom, zwłaszcza ubogim. Nie wyróżniała się niczym w ubóstwie i posłuszeństwie, nie wymawiała się od żadnych prac, nawet służebnych.
W bulli papieskiej przytoczona jest legenda o tym, jak cesarzowa Kunegunda znakiem krzyża wstrzymała żywioł ognia w czasie nocnego pożaru sypialni, w której przebywała ze swoją dwórką. Jest patronką Luksemburga, diecezji Bamberg i Niemiec.
PANNA DREXEL WSTĘPUJE DO KLASZTORU KATOLICKIEGO ODRZUCAJĄC 7 MILIONÓW!
Święta Maria Katarzyna Drexel, siostra Zgromadzeniu Najświętszego Sakramentu od Indian i Ludności Kolorowej, 1858-1955, USA. Należała do protestanckiej wspólnoty kwakrów. Dwa miesiące później zmarła jej matka. Jej tata po upływie dwóch lat ożenił się z Emmą M. Bouvier, katoliczką, która otoczyła pasierbicę macierzyńską miłością.
Ojciec był bankierem, współwłaścicielem międzynarodowego imperium bankowego, ale i filantropem. Rodzice uczyli córki, na czym polega prawdziwa wartość bogactwa, i wpajali im przekonanie, że należy je dzielić z innymi ludźmi. Nad jej wykształceniem czuwali najlepsi nauczyciele. Każdego dnia cała rodzina uczestniczyła w Mszy świętej. Gdy Katarzyna ukończyła 11 lat, przystąpiła do Pierwszej Komunii świętej. Za namową mamy poprowadziła wraz siostrą niedzielną szkółkę dla dzieci osób zatrudnionych na farmie.
Wielkim wydarzeniem w jej życiu była choroba i śmierć ukochanej macochy w 1882 roku. Katarzyna uświadomiła sobie wówczas, że nawet cały rodzinny majątek nie mógł ulżyć mamie, ani tym bardziej uchronić jej przed śmiercią. Coraz częściej zaczęła się zastanawiać nad sensem życia. Wahała się jeszcze co do swojej przyszłości. Każdego roku składała ślub czystości i wciąż modliła się o dar odczytania swego powołania.
Tymczasem minęły dwa lata od śmierci matki, gdy Pan Bóg wezwał ojca Katarzyny. W testamencie jedną dziesiątą swego majątku przeznaczył on na natychmiastowe rozdanie ubogim, a resztę podzielił między swoje trzy córki. Gdyby one zmarły nie pozostawiwszy potomstwa, reszta majątku miała być przekazana na cele charytatywne.
Po kilku latach, w 1886 roku, ze względu na chorobę i za radą lekarzy, Katarzyna udała się do Europy. Po odzyskaniu sił z całego serca werbowała, wraz z siostrami, europejskich kapłanów i zakonnice do pracy wśród Indian. Udała się także do Rzymu i podczas audiencji poprosiła papieża Leona XIII o przysłanie misjonarzy do jednej z placówek, którą wspierała materialnie. W odpowiedzi papież zasugerował jej, by sama została misjonarką. Po rozważeniu tej rady razem ze swoim kierownikiem duchowym, biskupem Jamesem O’Connorem, postanowiła poświęcić się służbie Bogu i założyć zgromadzenie zakonne.
Pod koniec 1887 roku siostra Drexel, na zaproszenie misjonarza ojca Stephena, udała się w podróż na zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych. Zetknęła się wtedy po raz pierwszy z Indianami. Ogromne wrażenie wywarło na niej ich ubóstwo oraz uwłaczające ludzkiej godności warunki, w jakich zmuszeni byli żyć. Zapragnęła wówczas zrobić coś więcej, by zmienić ich sytuację. Od tej chwili poświęcała wszystkie swoje siły i majątek na wspieranie misji i misjonarzy w ojczyźnie.
W ciągu trzynastu lat wybudowała szkoły misyjne w obu Dakotach, Montanie, Wyoming, Kalifornii, Oregonie i Nowym Meksyku. W 1889 roku ostatecznie postanowiła oddać się na służbę Bogu. Rozpoczęła nowicjat u szarytek w Pittsburgu. Gazety amerykańskie zareagowały w przewidywany sposób, nagłówki donosiły: „Panna Drexel wstępuje do klasztoru katolickiego odrzucając siedem milionów!”
Dwa lata później, dnia 12 lutego 1891 roku, złożyła śluby zakonne jako pierwsza siostra Zgromadzeniu Najświętszego Sakramentu od Indian i Ludności Kolorowej, które poświęciło się głoszeniu Ewangelii Indianom i Afroamerykanom. Potem ufundowała pierwszy klasztor w Cornwells Heights koło Filadelfii. Następnie założyła szkołę dla ubogich dzieci. Kolejnym dziełem była szkoła dla Indian pod wezwaniem św. Katarzyny w Santa Fe (Nowy Meksyk). Jej dwie siostry, które wyszły za mąż, pomagały Katarzynie w tych działaniach. Otwierała szkoły i internaty dla dzieci. Gdy spotykała na swej drodze ludzi uprzedzonych rasowo, potrafiła pokornie znosić wszelkie upokorzenia i niesprawiedliwe osądy. Jej dzieło rozwijało się coraz bardziej.
Katarzyna była kobietą modlitwy. Z niej i z Eucharystii czerpała inspirację do działania na rzecz ubogich i pokrzywdzonych. Walczyła z uprzedzeniami społecznymi i rozpowszechnioną wówczas w Ameryce dyskryminacją rasową. Troszczyła się także o formację nauczycieli. Jej wielkim osiągnięciem było powstanie w 1925 roku Xavier University w Luizjanie, pierwszej w Stanach Zjednoczonych wyższej uczelni przeznaczonej głównie dla katolików należących do mniejszości rasowych.
Ciężka choroba tyfusu, jakiego się nabawiła podczas wizytacji misji w Nowym Meksyku, spowodowała, że przez ostatnie 18 lat swego życia pozostała przykuta do łóżka (w 1937 roku z powodu choroby zrezygnowała z urzędu przełożonej generalnej). Lata te poświęciła modlitwie i kontemplacji.
***
4 MARCA PONIEDZIAŁEK: ŚW. KAZIMIERZ, KRÓLEWICZ, 1458-1484. Był drugim z kolei spośród sześciu synów Kazimierza Jagiellończyka. Jego matką była Elżbieta, córka cesarza Niemiec. W 1467 r. król powołał na pierwszego wychowawcę i nauczyciela swoich synów księdza Jana Długosza, kanonika krakowskiego, który aż do XIX w. był najwybitniejszym historykiem Polski. „Był młodzieńcem szlachetnym, rzadkich zdolności i godnego pamięci rozumu” – zapisał Długosz o Kazimierzu. W 1475 r. do grona nauczycieli synów królewskich dołączył znany humanista, Kallimach (Filip Buonacorsi). Król bowiem chciał, by jego synowie otrzymali wszechstronne wykształcenie. Ochmistrz królewski zaprawiał ich również w sztuce wojennej.
W 1471 r. brat Kazimierza, Władysław, został koronowany na króla czeskiego. W tym samym czasie na Węgrzech wybuchł bunt przeciwko tamtejszemu królowi Marcinowi Korwinowi. Na tron zaproszono Kazimierza. Jego ojciec chętnie przystał na tę propozycję. Kazimierz wyruszył razem z 12 tysiącami wojska, by poprzeć zbuntowanych magnatów. Ci jednak ostatecznie wycofali swe poparcie i Kazimierz wrócił do Polski bez korony węgierskiej. Ten zawód dał mu wiele do myślenia.
Po powrocie do kraju królewicz nie przestał interesować się sprawami publicznymi, wręcz przeciwnie, został prawą ręką ojca, który upatrywał w nim swego następcę i wciągał go powoli do współrządzenia. Podczas dwuletniego pobytu ojca na Litwie Kazimierz jako namiestnik rządził w Koronie. Obowiązki państwowe umiał pogodzić z bogatym życiem duchowym. Wezwany przez ojca w 1483 r. do Wilna, umarł w drodze z powodu trapiącej go gruźlicy.
Wśród ludu wileńskiego zdobył miłość przez obronę ubogich i hojne jałmużny. Odznaczał się żarliwą pobożnością. Do tego też odnoszą się podania o modlitwach królewicza przed świtem, klęczącym przed zamkniętymi drzwiami kościoła wileńskiego, co mieli widywać strażnicy zamkowi.
Pochowano go w katedrze wileńskiej, w kaplicy Najświętszej Maryi Panny, która od tej pory stała się miejscem pielgrzymek.
Kiedy w 1602 r. z okazji kanonizacji otwarto grób Kazimierza, jego ciało znaleziono nienaruszone mimo bardzo dużej wilgotności grobowca. Przy głowie Kazimierza zachował się tekst hymnu ku czci Maryi Omni die dic Mariæ (Dnia każdego sław Maryję), którego autorstwo przypisuje się św. Bernardowi (+ 1153). Wydaje się prawdopodobne, że Kazimierz złożył ślub dozgonnej czystości. Miał też odrzucić proponowane mu zaszczytne małżeństwo z córką cesarza niemieckiego, Fryderyka III.
Główny patron Litwy. W diecezji wileńskiej do dziś zachował się zwyczaj, że w dniu św. Kazimierza sprzedaje się obwarzanki, pierniki i palmy. Niegdyś sprzedawano także lecznicze zioła (odpustowy jarmark zwany Kaziukami). W 1960 r. Kawalerowie Maltańscy obrali św. Kazimierza za swojego głównego patrona; otrzymali wówczas część relikwii Świętego.
Święty Jan Antoni Farina, biskup, 1803-1886, Italia. Jego rodziców wyróżniała głęboka wiara. Po przedwczesnej śmierci ojca Jan zamieszkał wraz z matką i rodzeństwem u wuja-księdza, który zadbał o jego formację duchową.
Spośród innych kleryków wyróżniał się dobrocią duszy i szczególnymi zdolnościami. Przez 18 lat był wykładowcą w seminarium, przez 10 lat – wikariuszem w parafii św. Piotra w Vicenzy, członkiem instytucji kulturalnych, kościelnych i charytatywnych oraz dyrektorem publicznej szkoły podstawowej i średniej. W 1831 r. dał początek pierwszej żeńskiej szkole ludowej w mieście, a pięć lat później założył zgromadzenie Sióstr Nauczycielek św. Doroty Córek Najświętszych Serc. Chciał, by jego siostry poświęciły się pracy dla dziewcząt z dobrych rodzin, głuchoniemych i niewidomych. Skierował je do opieki nad chorymi, starszymi, w szpitalach i przytułkach.
Nazwany był Biskupem Ubogich. Troszczył się o odnowę moralną wiernych, zajmował się formacją intelektualną i duchową duchowieństwa i wiernych, nauką i katechizacją młodzieży. W dniu 18 czerwca 1860 r. Jan Antoni został przeniesiony do Vincenzy, gdzie wprowadził w życie rozległy program odnowy i rozwinął imponującą działalność duszpasterską, katechizację dzieci, reformę nauki i dyscypliny w seminarium.
Zwołał synod diecezjalny, który nie obradował w tej diecezji od 1689 r. Podczas wizyty duszpasterskiej docierał, niekiedy wiele kilometrów pieszo lub na mule, do małych miejscowości położonych w górach, które nigdy nie gościły biskupa. Założył liczne grupy kapłańskie, aby pomagać starszym i ubogim księżom, a także w celu głoszenia rekolekcji dla świeckich. Uczestniczył też – między grudniem 1869 r. a czerwcem 1870 r. – w obradach Soboru Watykańskiego I. Należał do nurtu popierającego inicjatywę ogłoszenia dogmatu o nieomylności papieża. Zmarł po ciężkiej chorobie. Był troskliwym pasterzem, opiekunem ubogich, wrażliwym nauczycielem i wychowawcą.
***
5 MARCA WTOREK: ŚW. WIRGILIUSZ, ARCYBISKUP, 550-618, FRANCJA. Jego rodzina należała do arystokracji Akwitanii (południowa Francja). Nie myślał jednak o karierze kościelnej czy świeckiej, ale zamknął się w słynnym klasztorze w Lerins, na wyspie w pobliżu Nicei. Ze szczególną pilnością oddawał się studiom patrystycznym pierwszych wieków chrześcijaństwa. Duchem ofiary i łagodnością charakteru pozyskał sobie tak dalece współbraci, że wybrali go na swojego opata.
Nie wiemy, dlaczego opuścił jednak opactwo w Lerins i udał się do Francji. Wstąpił do klasztoru w Autun. Mnisi również i tutaj wybrali go na swojego opata. Tu właśnie odwiedził go św. Augustyn Cantenbury, kiedy udawał się ze swymi towarzyszami do Anglii, by podjąć misję pozyskania tego kraju dla Chrystusa.
Wirgiliusz wystawił szereg kościołów i klasztorów. Był w przyjaźni z papieżem św. Grzegorzem I Wielkim, który powołał go na swego wikariusza na całą Galię. Zachowały się listy Grzegorza do Wirgiliusza, w których papież zaleca biskupowi w stosunku do innowierców kierować się raczej duchem miłości niż surowości. W innym liście papież daje instrukcje, dotyczące kształcenia i wychowania kleru. Wreszcie w jeszcze innym liście poleca św. Grzegorz, by powracającemu z Anglii do Rzymu św. Augustynowi udzielił sakry biskupiej. To świadczy niezbicie, jak wielkiej powagi zażywał Wirgiliusz u papieża.
Nie mniejszą powagą cieszył się Wirgiliusz w episkopacie galijskim. Kiedy zaistniał spór między biskupem Narbony a jego sąsiadami, na rozjemcę zaproszono Wirgiliusza. Biskup miał szczególne nabożeństwo do św. Trofima, swojego poprzednika na stolicy w Arles (wiek III). Szerzył też gorliwie jego kult. Prowadząc życie niezmiernie czynne, nie zapomniał także o własnej duszy. Wolny czas poświęcał na modlitwę i uczynki miłosierdzia. Przy pogrzebie znaleziono na jego ciele włosiennicę.
Święty Jan Józef od Krzyża, franciszkanin-alkantarzysta, 1654-1734, Italia. Mając 15 lat, wstąpił do zakonu franciszkańskiego o najsurowszej regule (alkantarzyści – franciszkanie bosi zreformowani przez św. Piotra z Alkantary). Prowadził szalenie ascetyczny tryb życia: nieustannie pościł, nie pił wina, spał trzy godziny na dobę. Już w okresie formacji był wysoko oceniany przez przełożonych.
Chociaż pragnął pozostać skromnym bratem zakonnym, w duchu posłuszeństwa 18 września 1677 r. przyjął święcenia kapłańskie.
Na polecenie władz zakonnych zajął się zakładaniem nowych fundacji. Przyczynił się do powstania klasztorów w Hiszpanii i we Włoszech. Był reformatorem zakonu, mistrzem nowicjatu, a następnie prowincjałem. Człowiek wielkiej pokory, umartwienia i roztropności. Był kierownikiem duchowym i spowiednikiem wielu znanych ludzi, także świętych. Z jego rad korzystali kardynałowie, biskupi i osoby świeckie, często zajmujące wysokie stanowiska.
Jest patronem wyspy Ischia. Doroczne obchody ku jego czci odbywają się na początku września i trwają przez 4 dni. Jedną z celebracji jest uroczysta procesja z relikwiami św. Jana Józefa od Krzyża wzdłuż portowych nabrzeży.
***
SWYMI WYSTĄPIENIAMI WZBUDZIŁA GNIEW MIESZKAŃCÓW MIASTA
6 MARCA ŚRODA: ŚW. RÓŻA Z VITERBO, III ZAKON ŚW. FRANCISZKA, 1233-1252, ITALIA. Jej rodzice zajmowali się rolnictwem. Legenda głosi, że dlatego nadano dziecku takie imię, gdyż było tak piękne, iż miało twarz podobną do róży. Mając 12 lat Róża wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka. Już wtedy musiała być bardzo dojrzała w wierze.
Datą przełomową w jej życiu był rok 1250. Zachorowała wtedy śmiertelnie. Spokojna o swoje losy, modliła się żarliwie o powodzenie wyprawy krzyżowej w obronie Ziemi Świętej, na której czele stał św. Ludwik IX, król francuski (również tercjarz franciszkański). Kiedy cudownie wyzdrowiała, postanowiła całkowicie poświęcić się nawracaniu dusz do Boga.
Przywdziała habit zakonny, zaczęła oddawać się surowym praktykom pokutnym w intencji nawrócenia grzeszników, a potem z krzyżem w ręku przebiegała ulice miasta, nawołując do pokuty. Swymi wystąpieniami wzbudziła gniew mieszkających w Viterbo patarynów i katarów (ruchy religijne, których idee w znacznej części zostały uznane za heretyckie), którzy zmusili ją i jej rodzinę do opuszczenia miasta.
Pod koniec życia Święta prosiła, by przyjęto ją do klasztoru klarysek w Viterbo. Odmówiono jej ze względu na stan zdrowia. Za radą spowiednika zamieniła swoje mieszkanie na osobisty „klasztor”, gdzie wraz z kilkorgiem przyjaciół poświęcała się modlitwie o uświęcenie ludzkich dusz. Wyczerpana pokutą i apostolstwem, zmarła w wieku niespełna 20 lat, 6 marca 1252 roku. Jej śmierć napełniła bólem mieszkańców całego miasta.
Pan Bóg wsławił Różę za życia i po śmierci tak licznymi cudami, że jej grób stał się miejscem masowych pielgrzymek. Już w roku 1257 w obecności papieża Aleksandra IV odbyło się uroczyste przeniesienie relikwii Świętej do kościoła klarysek, gdzie do dzisiaj przechowywane są w szklanej trumnie. Mimo upływu czasu pozostały one w nienaruszonym stanie. Na wiadomość o cudownym uzdrowieniu jednego z kardynałów papież Kalikst III (+ 1458) przysłał na grób Świętej złotą różę.
Do dziś zachował się zwyczaj, że co roku w nocy z 3 na 4 września, w rocznicę przeniesienia jej szczątków (zachowanych w stanie nienaruszonym) z cmentarza do kościoła, przychodzi do jej grobu całe miasto i turyści, by wziąć udział w procesji z relikwiami, niesionymi w wysokiej wieży-relikwiarzu (tzw. macchina di Santa Rosa, niesiona przez 100 mężczyzn nazywanych facchini di Santa Rosa). Kiedyś starano się, by „wieża św. Róży” była jak najwyższa i jak najpiękniejsza. Dziś można oglądać wystawę tych wież-relikwiarzy
Patronuje Viterbo, andaluzyjskiej Alcolei, kolumbijskiemu Santa Rosa de Viterbo, tercjarkom i emigrantom.
Święty Olegariusz, biskup Barcelony i Tarragony-opat, 1060-1137, Hiszpania. Był gorliwym reformatorem. Angażował się także we wprowadzanie w życie augustyniańskiej reformy klasztorów w Katalonii. Po 1124 r. udał się z pielgrzymką do Ziemi Świętej.
***
MŁODE MĘŻATKI MAJĄCE NIEMOWLAKI
ODDAJĄ ŻYCIE
7 MARCA CZWARTEK: ŚŚ. PERPETUA I FELICYTA, MĘCZENNICE, ZM. 202 (203), OBECNA TUNEZJA. Perpetua w tajemnicy przed ojcem poganinem przyjęła wiarę chrześcijańską i zaczęła do niej przekonywać swych bliskich: brata Saturusa oraz niewolników – Felicytę, Rewokatusa, Sekundulusa i Saturninusa. Obie z Felicytą były młodymi mężatkami. Mąż Felicyty prawdopodobnie zginął razem z nią. Natomiast o mężu Perpetuy informacje są sprzeczne: raz czytamy, że był chrześcijaninem, w innych źródłach, że tak jak jej ojciec – poganinem.
Oskarżone o bycie chrześcijankami, zostały pojmane i sprowadzone do Kartaginy. Perpetua miała malutkiego synka, w wieku niemowlęcym, którego przynoszono jej do karmienia. W tym samym czasie, będąca w ósmym miesiącu ciąży Felicyta, po ciężkim porodzie, przy wtórze grubiańskich uwag więziennego strażnika, powiła dziewczynkę, którą zaadoptował jeden z chrześcijan. Zgodnie bowiem z prawem rzymskim, matka, mająca w swoim łonie dziecię, nie mogła być stracona przed jego urodzeniem. Zachowały się autentyczne dokumenty, opisujące powyższe wydarzenia – pamiętnik pisany w więzieniu przez św. Perpetuę oraz relacja naocznego świadka. Mimo próśb ojca, który odwiedzał Perpetuę w więzieniu, kobieta nie wyrzekła się swojej wiary.
Po krótkim procesie wszystkich więźniów skazano na rozszarpanie przez zwierzęta. Chwili triumfalnego wejścia na arenę nie dożył jedynie Sekundulus, który zmarł w więzieniu. Tuż przed męczeństwem Perpetua i Felicyta otrzymały chrzest, bowiem w czasie aresztowania były jeszcze katechumenkami. Męczennicy wymienili między sobą pocałunek pokoju. Na arenie wypuszczono na nie dzikie zwierzęta, które nie okazały się zbyt drapieżne. Jedynie dotkliwie poraniły kobiety. Gladiatorzy dobili je więc mieczami.
Męczeństwo to stało się sławne w całym Kościele. Do dzisiaj liturgia przypomina imiona świętych „bohaterek wiary” Perpetuy i Felicyty w Kanonie Rzymskim (pierwszej Modlitwie Eucharystycznej), który jako jedyny był stosowany w każdej Mszy św. aż do 1969 r. (obecnie jest niestety kilka modlitw eucharystycznych do wyboru). Imiona obu męczennic wymieniane są także w Litanii do Wszystkich Świętych.
Perpetua i Felicyta są patronkami bezpłodnych kobiet.
***
NIESAMOWITA HISTORIA!
ZAŁOŻYCIEL BONIFRATRÓW
8 MARCA PIĄTEK: ŚW. JAN BOŻY, 1495-1550, PORTUGALIA.
Gdy Jan miał 8 lat, zjawił się w jego domu jakiś pielgrzym wędrujący do Hiszpanii, prosząc o nocleg. Przy wieczerzy gość opowiadał o krajach, które zwiedził. Kiedy następnego dnia opuścił dom, zauważył przy sobie chłopca, który postanowił towarzyszyć kapłanowi w drodze. Uczynił to potajemnie przed rodzicami. Ci, pełni smutku, daremnie poszukiwali go po całej okolicy. Matka niebawem zmarła ze smutku, a ojciec wstąpił do franciszkanów. Nie wiemy, dlaczego kapłan nie odesłał chłopca do domu. Może myślał, że jest mu w domu bardzo źle, a może chłopiec nie chciał wrócić. Po 20 dniach forsownej drogi chłopiec nie mógł już iść dalej. Kapłan więc zostawił chłopca w mieście Oropesa u niejakiego Franciszka Mayorala, zarządcy owczarni pewnego hrabiego. Ten przyjął Jana jak syna i nazwał małego chłopca „Janem otrzymanym od Boga – a Deo„-Janem Bożym.
Chłopiec przeżył w domu opiekuna kilkanaście lat. Przybrani rodzice tak pokochali młodzieńca, że chcieli go uczynić spadkobiercą swojego majątku i zamierzali mu oddać za żonę swoją jedyną córkę. Mając dwadzieścia kilka lat Jan opuścił dom opiekunów. Zaciągnął się do wojska. Zaczęło się typowe życie najemnego żołnierza: włóczęga, zawadiactwo, kieliszek, dziewczęta. Jan był zbyt uczciwy i religijny, by pozwalać sobie na wszystkie wybryki. Niemniej życie jego było w tym okresie bardzo dalekie od doskonałości chrześcijańskiej.
Pewnego dnia Jan został posłany przez oficera z misją zaopatrzenia oddziału w konieczne jedzenie. Pobliski dwór zajmowali jednak Francuzi. Jan postanowił zaskoczyć ich brawurową szarżą. Koń zrzucił go jednak z siodła, tak iż cudem tylko uszedł niechybnej śmierci. Był to pierwszy głos napomnienia z nieba. Innym razem dowódca powierzył Janowi kasę oddziału. Niestety, w nocy Jana ktoś okradł. Podejrzenie padło na Jana. Został skazany na rozstrzelanie. Już zabierano się do egzekucji, kiedy nadjechał dowódca pułku i po zapoznaniu się z całą sprawą nakazał Jana uwolnić, ale wydalił go z wojska. Do końca życia Jan nie mógł sobie wytłumaczyć, jak się to stało, że tak cudownie został uwolniony, dosłownie w ostatnim momencie. W planach Opatrzności miał jeszcze żyć.
Po wielu latach wrócił do rodzinnych stron i dowiedział się o losie swoich rodziców. Uczyniło to na nim ogromne wrażenie. Z wielką skruchą odbył spowiedź z całego życia i udał się z pielgrzymką do Compostelli, do grobu św. Jakuba Apostoła. Pchany żarliwością o zbawienie duszy i chęcią poniesienia męczeńskiej śmierci udał się do Afryki, gdzie naprzeciw Gibraltaru była portugalska twierdza Ceuta. Przez kilka lat pracował tu ciężko przy fortyfikacji Ceuty, wspierając równocześnie pewnego szlachcica, skazanego przez króla na banicję w te strony wraz z rodziną (1533-1535). Okazji jednak do męczeństwa nie było. Arabowie nie byli też skłonni do przyjęcia wiary Chrystusa. Jan wrócił więc do Hiszpanii i przez krótki czas pracował w Gibraltarze. Za zaoszczędzone pieniądze kupił pobożne książki i założył małą księgarnię, by w ten sposób propagować dobrą prasę (1535-1536). Stąd udał się do Grenady. Założył tu księgarnię książek i obrazów religijnych (1538).
Pewnego dnia Jan spotkał na drodze biednego, bosonogiego chłopca z pokrwawionymi stopami. Wziął go na ramiona, by zabrać do miasta. Początkowo jego ciężar wydawał się lekki, ale stopniowo chłopiec zaczął mu ciążyć coraz bardziej. Musiał odpocząć. Wtedy okazało się, że niósł Dziecinę Bożą, która pokazując mu połówkę granatu i krzyż powiedziała: Janie Boży, Granada będzie dla ciebie krzyżem!. Po tych słowach dziecko zniknęło. Jan, poruszony wewnętrznym impulsem, udał się do Granady.
20 stycznia 1538 r. odbywał się w Grenadzie odpust ku czci św. Sebastiana. Przybyło mnóstwo ludzi. Kazanie głosił słynny kaznodzieja, św. Jan z Avili. Kazanie wywarło na Janie wrażenie piorunujące. Ogarnął go ból za stracone dla wieczności lata. Jan bowiem po wysłuchaniu nauki mistyka, udał się pospieszenie do swojego sklepu, zniszczył wszystkie świeckie książki, a księgi religijne i pieniądze rozdał. Wydał głośny jęk, rzucił się na ziemię, zaczął targać włosy i ubranie na sobie. Drapał sobie twarz, wołając: „Boże! Miłosierdzia!”. W takim też stanie wybiegł na ulicę. Otoczenie myślało, że postradał zmysły.
Kilkunastu ludzi pobiegło za nim i rzuciło się na niego jako na szaleńca; związano go, wychłostano dotkliwie i zamknięto w domu dla obłąkanych. Dla Jana zaczęły się dni straszliwej katorgi fizycznej i duchowej. Metoda ówczesnego leczenia tego rodzaju zaburzeń psychicznych polegała bowiem na zamknięciu pacjenta w wilgotnym i zimnym lochu. Przykutego do ściany łańcuchem, bito do utraty przytomności i sił. Tak obchodzono się z Janem przez 40 dni. Jednak ku zdumieniu oprawców Jan nie tylko się nie bronił, ale zachęcał ich jeszcze: „Bijcie, bijcie to przeniewiercze ciało! Niech ponosi karę za swoje winy!” Stawał jednocześnie bardzo stanowczo w obronie swoich towarzyszy. Kiedy więc wypuszczono go na wolność, zaczął usługiwać nieszczęśliwym, by chociaż w części złagodzić ich dolę.
Szybko Jan przekonał się, że sam niewiele zdziała. Za użebrane pieniądze zakupił własny dom, w którym mógł postawić 47 łóżek. W miarę napływu ofiar powiększał szpital i lepiej go zaopatrywał, by chorzy mieli jak największe wygody. Szczególną troską otaczał psychicznie chorych, których traktował z wielką łagodnością i dla których przeznaczył wydzieloną część szpitala. Sam każdego dnia odwiedzał swoich podopiecznych, chorych i ubogich, przewiązywał ich rany, pocieszał, leczył. Nie mniejszą troskliwość okazywał o potrzeby duchowe swoich podopiecznych, zapraszając kapłanów w każdą niedzielę ze Mszą świętą i kazaniem, a nawet z codzienną Komunią świętą. W ciągu dnia przewidział czas na wspólne modlitwy – poranne i wieczorne.
Troska o leki, bieliznę, bandaże, łóżka, opłata służby i wyżywienie całej załogi wymagało od Świętego heroicznego poświęcenia. Codziennie udawał się na miasto i na umówionym placu zbierał żywność i ofiary pieniężne. Najczęściej one nie wystarczały. Wtedy udawał się do domów możnych, błagając o pomoc tymi znamiennymi słowy: „Pomóżcie sobie, wspomagając ubogich i chorych, bowiem błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”. Kiedy wyczerpał już wszystkie środki i zadłużył się, udał się do miasta Valladolid, gdzie był wtedy dwór królewski. Nie zawiódł się, dostał szczodry zasiłek od najprzedniejszych pań i panów dworu.
W swojej żarliwości apostolskiej nie zapomniał o kobietach. Zajął się losem kobiet upadłych. Nawiedzał je osobiście i błagał o zmianę życia. Starał się o uczciwe zabezpieczenie ich losu, by nie musiały utrzymywać się z nierządu. Staruszki i samotne wdowy polecał poszczególnym rodzinom pod opiekę. Niemniej czuły był na los sierot, których wówczas nie brakowało, powierzając je rodzinom, które zapewniały im bezpieczny los. Wszyscy, którzy pomagali Janowi, zarówno kapłani, jak i świeccy (także lekarze), za swoją posługę nie żądali zapłaty.
Jan wiedział jednak, że ciężaru, który na siebie nałożył, sam nie udźwignie. Nadto trapiła go troska o przyszłość dzieła. Zebrał więc koło siebie gromadkę podobnych szaleńców Bożych i tak założył nową rodzinę zakonną dla obsługi chorych i opuszczonych. Tak powstał zakon Braci Miłosierdzia, zwany u nas bonifratrami. Założycielowi zaś nadał miejscowy arcybiskup przydomek „Jana Bożego” i takim go znamy.
Zmarł na klęczkach 8 marca 1550 r.
Patron szpitali, chorych, pielęgniarzy i służby zdrowia, a także księgarzy i Grenady.
Posługują m.in. w Ząbkowicach Śląskich.
Święty Stefan z Obazine, opat, ok. 1085-1154, Francja. Wcześnie stracił ojca i musiał opiekować się matką i braćmi. Obowiązki zdołał pogodzić z nauką i przygotowaniami do kapłaństwa. Kiedy ten cel zrealizował, rozdał swój majątek ubogim i razem z przyjacielem Piotrem podjął życie pustelnicze pod kierunkiem Bertranda.
Po niecałym roku obaj kapłani przenieśli się do samodzielnej pustelni w lasach niedaleko Obazine we Francji. Sława ich świętości sprawiła, że zgromadziło się wokół nich wielu naśladowców. Około 1134 r., za zgodą biskupa Tulle, utworzyli opactwo, składające się z wielu niewielkich szałasów rozrzuconych w lesie. Mnisi znani byli z wielkiej surowości obyczajów; większość czasu spędzali na modlitwie i rozmyślaniu. Niedaleko Coyroux założyli klasztor dla około 150 sióstr, żyjących w podobny sposób.
Kandydatów na mnichów przybywało tak wielu, że konieczne były nowe klasztory. Jest patronem katedry w rodzinnym Limoges (fr. Cathédrale Saint-Étienne).
Święta Beata, dziewica i męczennica. Pochodziła z Afryki i z grupą Towarzyszy poniosła tam śmierć męczeńską. Nie znamy ani dnia, ani roku ich śmierci, gdyż prześladowań było wiele, a nie zachowały się ich akta męczeńskie – podobnie jak wielu pomordowanych za wiarę. Martyrologium Rzymskie dzień ich śmierci umieszcza dzisiaj. Oprócz św. Beaty są tam wymienieni: biskup Cyryl oraz Rogat, Feliks, drugi Rogat, Urban, Sylwan, Mamillus, Herenia i Felicyta.
***
9 MARCA SOBOTA: ŚW. DOMINIK SAVIO, 1842-1857 , ITALIA. Już jako pięcioletni chłopiec służył do Mszy św., co wymagało od niego dużego samozaparcia, bo Msze św. sprawowano wówczas tylko rano. Podobno, nie mając zegarka, wiele razy przychodził za wcześnie i modlił się klęcząc przed zamkniętymi drzwiami kościoła. Po Mszy uczył się w szkole prowadzonej przez proboszcza. Gdy zakończył w niej edukację, przeniósł się do kolejnej szkoły, do której musiał codziennie chodzić 8 km pieszo. Mawiał, że w drodze towarzyszą mu Jezus, Maryja i Anioł Stróż.
Mając 7 lat przyjął I Komunię św., co na tamte czasy było niespotykane. Takie oto postanowienie wypisał sobie z tej okazji:
1) będę często spowiadał się i komunikował, ilekroć mi na to zezwoli mój spowiednik,
2) będę święcił dzień święty,
3) moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja,
4) raczej umrę aniżeli zgrzeszę.
Mając 12 lat, Dominik spotkał św. Jana Bosko. Po jednym z kazań św. Jana Bosko, kiedy mówił o świętości. Chłopiec po kazaniu powiedział: „Czuję potrzebę i pragnienie, aby zostać świętym. Nie myślałem nigdy, że jest to takie łatwe. Muszę zostać świętym. Niech mi ksiądz w tym dopomoże”.
Późną jesienią roku 1856 r. Dominik zaczął odczuwać wysoką gorączkę, gnębił go silny, uporczywy kaszel. Jan Bosko wezwał lekarza. Ten orzekł chorobę płuc, bardzo już zaawansowaną, i polecił, by chłopca natychmiast odesłać do rodzinnych stron. Kiedy Dominik żegnał św. Jana Bosko i kolegów, ze łzami w oczach powiedział: „Ja już tu nie wrócę”.
Dominik zmarł 9 marca 1857 roku, w wieku niespełna 15 lat. Mimo bardzo młodego wieku, pośród zwyczajnych obowiązków codzienności, przebywając między rówieśnikami, Dominik Savio osiągnął świętość. Jej rozumienie zawarł w liście do przyjaciela: „Tu, na ziemi, świętość polega na tym, aby stale być radosnym i wiernie wypełniać nasze obowiązki”.
Patron młodzieży i ministrantów, kobiet spodziewających się dziecka oraz małżeństw, które starają się o potomstwo. Po dzieciach z Fatimy najmłodszy ogłoszony święty, który nie jest męczennikiem.
Cytaty:
„Nie jestem w stanie zrobić czegoś wielkiego, ale chcę robić wszystko – nawet te najmniejsze rzeczy – na większą chwałę Boga.”
„Nie potrzebuję niczego z tego świata, aby być szczęśliwym. Potrzebuję jedynie widzieć Jezusa w niebie, którego widzę i adoruję na ołtarzu oczami mojej wiary.”
„Poproś Jezusa, aby uczynił cię świętym. W końcu tylko On może to zrobić.”
Święta Franciszka Rzymianka, 1384-1440. W bardzo młodym wieku wydano ją za Wawrzyńca di Ponziani. Z domu rodzicielskiego przeniosła się więc Franciszka do domu męża, na Zatybrze, w pobliże bazyliki św. Cecylii. Pan Bóg dał małżonkom troje dzieci, których wychowaniem zajęła się Franciszka osobiście, nie wyręczając się kobietami obcymi, jak to było wówczas zwyczajem w rodzinach magnackich. Dbała o dom i o służbę, zabiegając nie tylko o ich potrzeby doczesne, ale także wieczne. Troskliwa i zapobiegliwa żona i matka miała jeszcze czas, aby pomyśleć o ubogich w mieście. Zasłynęła z dobroczynności. Zaopatrywała także sąsiednie kościoły w szaty i naczynia liturgiczne. Zadziwiała również dobrocią, życzliwością i pomocą sąsiedzką. Zagoniona w ciągu całego dnia, umiała niejedną godzinę nocy poświęcić na słodką rozmowę z Bogiem.
Z trojga dzieci Franciszki syn, Ewangelista, odszedł z tej ziemi w siódmym roku życia; jej jedyna córka, Agnieszka, zmarła w szóstym roku życia. Podczas wojny króla Neapolu z papieżem pałac Franciszki zrabowano, ponieważ wspomagała papieża, przez co straciła środki do życia i pozostała sama – męża i syna skazano na wygnanie. W czasie epidemii, jaka nawiedziła Rzym w latach 1413-1414, z narażeniem własnego życia usługiwała zarażonym.
Po powrocie męża i syna z wygnania zachęciła Wawrzyńca do złożenia ślubu czystości. Odtąd Franciszka oddała się jeszcze gorliwiej modlitwie i posłudze ubogim. Rychło znalazły się szlachetne panie, które zapragnęły wieść podobny tryb życia. W taki sposób powstało stowarzyszenie Oblatek Benedyktynek z Góry Oliwnej, które wzięło sobie za cel uświęcenie członkiń przez modlitwę, uczynki pokutne i miłosierdzie.
Po śmierci ostatniego syna, a następnie męża, Franciszka przyjęła habit. Największym jednak przywilejem, jakim miała się cieszyć Franciszka, w hagiografii nader rzadkim, to częste oglądanie przy sobie Anioła Stróża.
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.
A.M.D.G.
„Idźcie do śś. Maryi i Józefa”
2 komentarze
Pingback:
Pingback: