CX (110) odc. Jak robić to, czego nie chcę się robić?
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Dystans do siebie.
2. Twoje życie jest wynikiem…
3. Wywieranie wpływu na innych.
Odcinek CX (110)
1. TEMAT: Przerób kupę w nawóz.
2. TEMAT: Zasada przyjemności.
3. TEMAT: Do szpitala! Szybko!
4. TEMAT: PODZIĘKOWANIE.
***
1. TEMAT: PRZERÓB KUPĘ W NAWÓZ.
Laos jest najbardziej zbombardowanym krajem w historii ludzkości. Podczas wojny wietnamskiej Amerykanie zrzucili tam ponad dwa miliony ton bomb. To więcej, niż zostało zuŻyte podczas całej II Wojny Swiatowej.
Przez Laos przebiegaŁa bowiem znaczna część Szlaku Ho Chi Minha – sieci ścieżek wydeptanych w dżungli, którymi dostarczano zaopatrzenie dla Vietcongu. Do dzisiaj na polach i w dżunglach Laosu zalegaja tony niewybuchów. Mieszkańcy jednej z wiosek postanowili coś z tym zrobić i zaczęli przetapiać amerykański wojskowy złom na… łyżki!
Coś, co miało zabijać ludzi teraz karmi ludzi.
A co jest Twoją życiową kupą, która czeka na przerobienie na coś dobrego, czyli NAWÓZ?
Jak to, co Cię zabija przerobisz na coś co Cię wzmocni?
(zdj. oryginalnych amerykańsko-laoskich łyżek)
***
2. TEMAT: ZASADA PRZYJEMNOŚCI.
Pokaż mi kogoś kto czegoś nie cierpi a ja znajdę Ci kogoś, kto to samo uwielbia. |
Zasada Przyjemności działa na zasadzie skojarzeń. Co już wiesz z poprzedniego odcinka. To Ty wybierasz, co będzie Ci kojarzyło się z przyjemnością a co z bólem. Póki co, większość jak nie wszystkie skojarzenia utworzyły się w sposób nie do końca przez Ciebie uświadomiony. Bez Twojej w 100% decyzji. Zmieńmy to.
Twoje przeznaczenie = Twoje czyny. Za to Twoje czyny = Twoje decyzje.
Twoje Decyzje > Twoje Działania > Twoje Przeznaczenie
DLACZEGO JA? Spójrz na swoje decyzje i się dowiesz, dlaczego Ty.
Co wpływa na Twoje decyzje? Wpływa na nie sposób w jaki myślisz. Wpływa na nie to co kojarzysz z bólem i to co kojarzysz z przyjemnością. Jednego bardziej boli nie pójść na trening niż pójść, a drugiego bardziej boli nie obejrzenie kolejnego filmika na youtube.
To z czym łączysz ból a z czym przyjemność to Twój system wartościowania. Działa to w prosty sposób:
Idziesz w stronę przyjemności i uciekasz od bólu. |
Tak więc niektórych rzeczy unikasz (ból) a do innych dążysz (przyjemność). Problem pojawia się wtedy, gdy w mniej więcej równych proporcjach kojarzysz coś z bólem i przyjemnością. Zaczyna się wtedy wewnętrzny konflikt, mózg „świruje”.
Twój System Wartościowania > Twoje Decyzje > Twoje Działania > Twoje Przeznaczenie
TWOJE ŻYCIE JEST WYNIKIEM TEGO CO KOJARZYSZ Z BÓLEM A CO Z PRZYJEMNOŚCIĄ.
Wszystkie (chyba) czynności, rzeczy mają już etykietę z napisem BÓL lub PRZYJEMNOŚĆ. AUTOMATYCZNIE W UŁAMKU sekundy nawykowo odpalają się etykiety i znaczenie im nadane.
KONFLIKT pojawia się wtedy, gdy etykieta jest z napisem ból, a chcesz to robić, bo używasz rozumu. Albo gdy jest napis PRZYJEMNOŚĆ, a tego nie chcesz robić.
JAK ZMIENIĆ ETYKIETĘ? Są na to różne sposoby. Dziś jeden opiszę. W następnym odcinku kolejny sposób JAK ZMIENIĆ ZNACZENIE ETYKIETY.
AUTORYTET/IDOL. + PRAGNIENIE. Część ludzi ich nie ma. Bo pasuje im życie przeciętne. Inni, bo chcą mieć otwarty umysł na wiedzę, prawdę itd.
Ja mam wiele różnych osób, które mnie fascynują w jakimś aspekcie ich życia. Są to święci, sportowcy, czasem biznesmani.
W Polsce są 4 pory roku (podobno :D). Staram się w każdej jakieś plusy znaleźć.
ZIMA. Od najmłodszych lat do dziś czułem respekt i lęk przed tą porą roku. CZEMU? Bo szybko i łatwo łapały mnie choroby. A to ozacza przerwy w treningach, potem powrót, opóźnienia w różnych innych planach.
Nie chcę przyśpieszać czasu, ale grudzień-roraty, styczeń-kolęda, potem ferie zazwyczaj i coraz bliżej wiosny. To pomagalo jakoś przetrwać 😀
Cieplejsze zimy od lat trochę ułatwiały „przetrwanie”. 😀 Ale lęk i nieprzyjemne skojarzenia z zimą dalej trwały.
Aż do niedawna :D. Do poznania Aleksandra Karelina https://www.
Szukając materiałów na Jego temat natrafiłem na nagranie jak biegnie po śniegu.
Moim PRAGNIENIEM jest być SILNYM. 💪💪💪Między innymi fizycznie. Bieganie po śniegu na logikę zwiększa wytrzymałość, czyli siłĘ, sprawność fizyczną.
A do tego robi to ktoś, kto wygrał prawie 900 walk! CZYLI AUTORYTET.
Tak o to prostym sposobem na poziomie emocjonalnym, podświadomym zmieniło się moje postrzeganie zimy.
Jesteśmy istotami emocjonalnymi. My dużo wiemy, ale rozum najczęściej przegrywa z emocjami itd. Patrz nałogi.
Oglądanie AUTORYTETU, który pokazuje jak mogę swoją potrzebę, PRAGNIENIE zaspokoić spowodowało, że dziś, a dokłdnie kilka tygodni temu, kiedy było znacznie chłodniej i śnieg, znacznie chętniej ćwiczyło mi się na nieogrzewanej siłowni. Również już nie miałem takiego lęku, że może zachoruje, kiedy jest tak zimno.
Później umocnił to nowe skojarzenie jeszcze Mariusz Pudzianowski, który w krótkim rękawu o 5:30 biegał przy -16 C.
A jakie Ty masz pragnienia? I jakiego Ty masz idola? Jak nie masz to znajdź. Twoje nałogi zaspokojają Twoje pragnienia. Zmieńmy to. WIĘCEJ w następnym odcinku jak ból robienia czegoś dobrego uczynić przyjemnością
Patronka dentystów oraz wzywana w chorobach zębów. |
***
3. TEMAT: DO SZPITALA! SZYBKO!
Mimo ogromu łask, tytanicznej pracy i siły woli, nie było mu łatwo. Urzędnicy piętrzyli trudności, właściciele domów i możnowładcy nie patrzyli na hałaśliwą i zaniedbaną młodzież zbyt ufnie… Do tego dochodziły pułapki ze strony księży. Znany jest przypadek, gdy dwaj księża uznali ks. Jana za osobę chorą psychicznie.
Zawiązali więc intrygę, której celem było umieszczenie ks. Bosco w domu dla obłąkanych. Umówili się z pracownikami szpitala psychiatrycznego, że wsadzą do powozu i każą go zawieźć na „ostry dyżur”. Tam już miał zostać przez dłuższy czas. Odwiedzili więc ks. Jana i zaproponowali mu przejażdżkę. Nie wiedzieli jednak jednego – święty czytał w sumieniach i myślach bliźnich. Kiedy więc podeszli do powozu, Don Bosco usilnie wymawiał się od zajęcia miejsca w powozie przed nimi. Przewrotni kapłani wsiedli do powozu jako pierwsi, a kiedy tylko znaleźli się w środku, zamknął za nimi drzwi i krzyknął do woźnicy: Do szpitala psychiatrycznego – szybko! Trochę czasu zajęło wyjaśnianie „żartu”, ale efekt był taki, że ci dwaj księża już nigdy nie starali się przechytrzyć Don Bosco.
Wielcy ludzie, także święci często nazywani byli szaleńcami, obłąkanymi oraz chorymi psychicznie.
Garść cytatów św. Jana Bosko:
„Żadne kazanie nie jest tak budujące jak dobry przykład.” Aby to co mówi ksiądz lub rodzic miała większy wpływ na sluchacza, musi być poparte szczerym i autentycznym przykładem.
„Jeżeli modlicie się, z dwóch ziaren, które siejecie, zrodzą się cztery kłosy.” Uwierz na nowo w moc modlitwy.
„Miejscie wiarę, a zobaczycie czym są cuda.” Dlaczego tak mało cudów w Twoim życiu? Bo brakuje Ci wiary.
„Nie wystarczy znać dobro. Trzeba je jeszcze praktykować.” Ile z tego, co czytasz, słuchasz wprowadzasz w życie?
„Nie lękam się tego, co mogą zrobić mi ludzie, kiedy mówię prawdę. Boję się tego, co zrobiłby mi Bóg, gdybym skłamał.” Co jest ważniejsze? Co o Tobie myślą inni czy to co myśli Bóg? To Bóg będzie Cię sądził.
„Odpoczniemy w niebie.” i ” Będę odpoczywał, kiedy diabeł przestanie szkodzić.” Do pracy rodacy! Czas jest krótki.
„Najlepszym przyjacielem jest ten, kto nie pytając o powód twego smutku, potrafi sprawić, że znów wraca radość.” 🙂
„Potęga ludzi złych żywi się tchórzostwem dobrych.” Głowa w piasek. To nie moja sprawa. Święty spokój…
„Zaufajcie [Maryi] Wspomożycielce, a dopiero poznacie co to są cuda.” Św. Jan Bosco był wielkim czcicielem Maryi Królowej. Złap się Jej ręki tak jak św. Jan 😉
„Rób to co możesz, a Pan Bóg uczyni resztę. On cię nie oszuka, jeśli pracujesz dla Niego.„ Dla kogo pracujesz?
„Podwójny zysk otrzymujemy z modlitwy, którą odmawiamy za dusze czyśćcowe. Po pierwsze skracamy tym biedakom mękę, a po drugie wielka jest zasługa, za którą Pan zamierza nam odpłacić, kiedy do Niego pójdziemy.” Módl się i wykonuj swoje codzienne obowiązki w intencji dusz w czyśćcu cierpiących.
ĆWICZENIE DOBREJ ŚMIERCI ZALECANE PRZEZ ŚW. JANA BOSCO RAZ W MIESIĄCU:
„Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd” (Hbr 9,27)
Przygotowywanie się do jakiegoś wydarzenia zazwyczaj oznacza, że podejmujemy różne ćwiczenia. Przed udziałem w maratonie – biegamy. Przed egzaminem – uczymy się. A przed publicznym wystąpieniem – układamy sobie naszą wypowiedź. Ale jak przygotować się do śmierci? Czy można ją ćwiczyć? Owszem. Praktykują to salezjanie. Jednak nie ubierają się odświętnie i nie kładą się do trumny.
„Całe życie człowieka powinno być ciągłym przygotowaniem się do śmierci. Kto dzisiaj nie jest przygotowany, by dobrze umrzeć, ciężko ryzykuje, że umrze źle” – mawiał św. Jan Bosco. Uczył tego i praktykował ćwiczenie dobrej śmierci młodzież oraz salezjan.
„Panie Boże, zgadzam się na moją śmierć, na każdy rodzaj śmierci, który mnie spotka”.
Warto zrobić rachunek z tych spraw, które są priorytetowe, ale ich nie wykonuje…Jeszcze mam czas… Na pewno?
A także pomodlić się o przyjęcie śmierci oraz powierzyć się św. Józefowi, patronowi dobrej śmierci.
4. TEMAT: PODZIĘKOWANIE
Dziękuję za KAŻDĄ ZŁOTÓWKĘ WYSŁANĄ OD SESRCA 🙂
Jeśli chciałbyś podarować mi jakikolwiek grosz, aby wesprzeć moją działalność duszpasterską jako Newslleter, byłbym zaszczycony i wdzięczny. Każdy odczuwa inflację i nietylko. Obecnie ja również mam trochę kłopotów nie tylko finansowych, ale również tych dotyczących pieniędzy.
Krzysztof Faron |
Dlatego, jeśli chcesz, wyślij dziś, jutro lub w inny dzień na moje konto lub blikiem jakąkolwiek wpłatę jaką uznasz za słuszną. Czy to ze względu, że korzystasz z darmowych treści, czy może dlatego, że któreś bardzo Ci pomogły, czy dlatego, że mnie lubisz 😀 czy z jakiegokolwiek innego powodu, DZIĘKUJĘ!
Oczywiście jak ktoś nie chce, nie ma problemu. 🙂 I tak dalej będę raz w tygodniu do KAŻDEGO wysyłał kolejny odcinek newslettera.
***
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEŃ: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)
DUŻO TYCH ŚWIĘTYCH… MOŻNA NA KILKA DNI ROZBIĆ. WYbrałem dla Ciebie najważniejsze rzeczy z ich życia. Nigdy nie wiesz jakie jedno zdanie z ich życia może być Twoim Game Changerem.
Polecam szczególnie do przeczytania:
a) 4 luty, niedziela: św. Weronika i jej cudowna chusta.
b) 6 luty, wtorek: św. Paweł Miki i Towarzysze. Pierwsi męczennicy DALEKIGO WSCHODU.
c) 7 luty, środa: bł Piux IX. Nieoficjalnie najdłużej będącym papieżem w historii.
d) 7 luty środa: św. Teodor, męczennik, dowódca wojskowy.
e) 8 luty, czwartek: św. Józefina Bakhita. Była 12 lat niewolnicą. Bardzo się nacierpiała i pomimo tego zachowała dobre serce.
***
4 LUTY NIEDZIELA: ŚW. WERONIKA. Towarzysząc Jezusowi niosącemu krzyż na Górę Kalwarię, wytarła Mu chustą twarz. Jak przekazuje tradycja, otrzymała w zamian odbity na płótnie obraz Jego oblicza. Z tego powodu jest patronką m.in. fotografów.
Postać ta ani razu nie jest wspominana w Ewangeliach. Pojawia się dopiero w pismach apokryficznych ok. IV wieku. Jej imię pochodzi prawdopodobnie od grecko-rzymskiego określenia vera eikon („prawdziwy wizerunek”). W wiekach średnich, kiedy w Jerozolimie powstawało nabożeństwo Drogi Krzyżowej, w jednej ze stacji upamiętniono otarcie twarzy Jezusa.
Pewnego dnia rzymski cesarz Tyberiusz ciężko zachorował. Wiedział, że w dalekiej Palestynie żyje słynny uzdrowiciel o imieniu Jezus. Posłał niejakiego Woluzjana, aby Go sprowadził z Jerozolimy. Kiedy Woluzjan dotarł do Palestyny, było za późno. Jezus został ukrzyżowany.
Woluzjan nie chciał wracać do Rzymu z pustymi rękoma. Obawiał się gniewu cesarza. Postanowił odszukać uczniów Jezusa. Miał nadzieję, że zdobędzie przynajmniej relikwię Nauczyciela. I tak spotkał kobietę o imieniu Weronika. Ta przyznała, że poznała Jezusa i opowiedziała mu o cudownym zdarzeniu.
Woluzjan poprosił Weronikę o chustę, ale ta zgodziła się zawieźć ją do Rzymu osobiście. Na widok świętej chusty Tyberiusz od razu odzyskał zdrowie. Odtąd słynna relikwia przechowywana jest w Rzymie.
Zgodnie z tradycją, chusta musiała trafić do Rzymu za panowania cesarza Tyberiusza. To zdaje się potwierdzać inskrypcja na szczątkach drewnianej skrzyni znajdujących się w Panteonie. Czytamy na niej: In ista capsa fuit portatum Sudarium Passionis Domini Nostri Jesu Christi Hierosolymis Tiberio Augusto („W tej skrzyni przywieziono z Jerozolimy dla Tyberiusza Augusta całun Naszego Pana Jezusa Chrystusa”).
Po wybudowaniu nowej bazyliki św. Piotra, papież Urban VIII kazał umieścić chustę Weroniki w jednej z czterech kaplic, w filarach podtrzymujących kopułę. Przechowywane są w nich najcenniejsze relikwie.
Na filarze znajduje się figura Weroniki oraz napis: „Urban VIII, Najwyższy Kapłan, dodał figurę z marmuru i ołtarz, wzniósł i ozdobił kaplicę, by miejsce to w swoim majestacie godne było przechowywać wizerunek Zbawiciela odciśnięty na chuście Weroniki”.
Nie przedłużając już długiej historii, obecnie relikwie chusty św. Weroniki znajdują się w katedrze w Jean, Hiszpania. Chusta z Manopello to chusta, która przykrywała twarz Pana Jezusa po śmierci i była na twarzy Pana Jezusa w czasie zmartwychwstania.
Święty Jan de Brito, jezuita i męczennik, 1647-1693, Portugalia-Indie. Kiedy jako dziecko ciężko zachorował, jego matka, spokrewniona z lizbońskim dworem, wezwała orędownictwa św. Franciszka Ksawerego, oddając swego syna pod jego opiekę. Jan wyzdrowiał. Stał się ulubionym towarzyszem Don Pedro, który został później królem Portugalii. Janowi jednak nie wystarczyło noszenie habitu misjonarza i podążanie śladami św. Franciszka Ksawerego.
Mając 15 lat wstąpił do Towarzystwa Jezusowego mimo sprzeciwu rodziny i przyjaciół. W czasie studiów wykazał się dużą bystrością i zdolnościami, dlatego po święceniach starano się go zatrzymać w Portugalii. Jan jednak bardzo chciał nieść Ewangelię na Daleki Wschód. W 1673 r. wyruszył w podróż do Goa (południowe Indie) z 16 innymi jezuitami.
Pieszo przemierzał cały region. Jego współpracownicy w listach dali świadectwo wielkiej odwagi, zaangażowania i skuteczności w głoszeniu Chrystusa, którą odznaczał się Jan. Przystosował się możliwie jak najbardziej do zwyczajów, ubioru i tradycji ludzi, wśród których żył i którym posługiwał. Został nawet członkiem kasty brahmińskiej, aby uzyskać godność i szacunek.
Sukces jego misji stał się ostatecznie przyczyną jego śmierci. Wielokrotnie sam Jan oraz jego hinduscy katechiści stawali się celem brutalnych napadów. W 1686 r., po głoszeniu Ewangelii w Marawie, Jan oraz jego towarzysze zostali uwięzieni. Kiedy odmówili oddania hołdu hinduskiemu bogu Siwie, poddano ich makabrycznym torturom przez kilka kolejnych dni.
Uwolnienie i wyzdrowienie Jana było uznawane za cud. Wkrótce potem został odwołany do Lizbony. Jego dawny przyjaciel, wtedy już król Portugalii oraz nuncjusz papieski czynili wysiłki, by zatrzymać go w Europie. Jan jednak wyprosił, by pozwolono mu wrócić na misje.
Wśród nawróconych na katolicyzm był poligamista z Marawy. Przyjąwszy chrzest, oddalił swoje żony. Jedna z nich poskarżyła się na takie traktowanie swemu wujowi, radży Raghunatha, obarczając winą o. Jana de Brito. Radża rozpoczął prześladowanie katolików. Uprowadził Jana, torturował i nakazał opuszczenie kraju. Jan odmówił.
Został ścięty 4 lutego 1693 r. w Oriurze. Jego kat wahał się, nie chcąc wykonywać wyroku. Jan powiedział mu wtedy: „Mój przyjacielu, modliłem się do Boga. Z mojej strony zrobiłem wszystko, co do mnie należy. Teraz ty czyń swoją powinność”. Kiedy wieść o śmierci Jana dotarła do Lizbony, król nakazał odprawić uroczyste nabożeństwo dziękczynne. Przybyła na nie także matka Jana, jednak nie w stroju żałobnym, ale w ozdobnej, świątecznej sukni, aby celebrować nowe życie rozpoczęte przez misjonarza.
Razem ze św. Janem jezuici wspominają dzisiaj także innych misjonarzy ze swojego zgromadzenia, którzy ponieśli śmierć męczeńską. Są wśród nich bł. Rudolf Aquaviva i czterej towarzysze, umęczeni w Indiach (+ 1583), bł. Franciszek Pacheco (+ 1626), bł. Karol Spinola (+ 1622) i trzydziestu jeden ich Towarzyszy, umęczonych w Japonii (+ 1617-1632) oraz bł. Jakub Berthieu, umęczony na Madagaskarze (+ 1896).
Indie są jedynym krajem na świecie, w którym nie było nigdy odgórnego, powszechnego prześladowania wyznawców Chrystusa. Jeśli zaś takowe były, to obejmowały one pewne tylko rejony. Najczęściej prześladowania chrześcijan były wywoływane oddolnie, przez miejscową ludność lub maharadżów.
Rudolf Acquaviva, 1550-1583, Italia, jezuita i męczennik wspominany tego dnia z innymi jezuitami męczennikami. Musiał przejść prawdziwą walkę z rodziną, która nie mogła pojąć, jak tak możny pan może zostawić wszystkie ponęty świata i iść za Chrystusem jako biedny zakonnik. Nowicjat odbywał razem ze św. Stanisławem Kostką w Rzymie w 1568 roku. W roku 1578 otrzymał święcenia kapłańskie. Miał zaledwie 28 lat, gdy tego samego roku przełożeni postawili go na czele misji do Indii. Podróż trwała bardzo długo, aż wreszcie w 1580 roku znalazł się na dworze wielkiego Mongoła, Akbara. Swoim taktem Rudolf pozyskał go sobie zupełnie.
Mnożyły się nawrócenia. Niestety, przełożeni odwołali Rudolfa, mianując go przełożonym na wysepce Salsette. Wysepka leży zaledwie kilka kilometrów na południe od Goa, ale miejscowi bramini uważali ją za wyspę świętą. Kiedy więc misjonarze rozpoczęli tu pracę, natrafili nie tylko na opór, ale i na wrogość. Dnia 13 lipca 1583 roku rozjuszony tłum rzucił się na misjonarzy i wymordował wszystkich, zawieszając ich na przygotowanych do egzekucji krzyżach. Ekspedycja portugalska spacyfikowała wyspę, ale życia misjonarzom już nie przywrócono. Ciała męczenników sprowadzono uroczyście do Goa, gdzie złożono je w kościele jezuitów.
Święty Gilbert z Sempringham, generał nowego zakony gilbertynów, 1083-1189, Anglia. Jeszcze nie będąc wyświęconym na kapłana, odziedziczył majątek po swym ojcu, rycerzu normańskim. Gilbert unikał jednak łatwego życia, które mógłby w tych warunkach prowadzić. Wiódł proste życie w parafii, dzieląc się czym tylko mógł z ubogimi.
Podjął się opieki nad grupą siedmiu młodych kobiet, żyjących za klauzurą. Tak w 1131 r. powstał pierwszy klasztor – żeński. Wkrótce zaczęli gromadzić się wokół niego także mężczyźni pragnący życia monastycznego. Gilbert postanowił, że ta wspólnota powinna zostać włączona w istniejący już zakon. W 1148 r. udał się do Citeaux, prosząc cystersów o objęcie tych osób ich jurysdykcją. Cystersi jednak odmówili. Gilbert, za zgodą papieża Eugeniusza III, założył nowy zakon, stając na jego czele, a jako ojców duchownych zapraszając kanoników regularnych. W ten sposób powstali gilbertyni, jedyny angielski zakon założony w średniowieczu. Gilbertyni prowadzili szpitale i przytułki dla ubogich. Z czasem zakon rozszerzył się i liczył 26 klasztorów. Istniały one aż do czasów Henryka VIII, który zlikwidował klasztory w Anglii.
Gilbert nadał zakonowi bardzo surową regułę. Sam słynął z wielkiej surowości i prostoty życia oraz troski o ubogich. W 1165 r. został aresztowany pod fałszywym zarzutem pomagania wygnanemu Tomaszowi z Canterbury. Ostatecznie jednak oczyszczono go od tego zarzutu. Kiedy miał już 90 lat, część braci z jego zakonu zaczęła się buntować. Papież Aleksander III utrzymał jednak Gilberta na urzędzie generała zakonu. Gilbert zrezygnował ze swej funkcji bardzo późno, kiedy ślepota odebrała mu możliwość pracy.
Święty Józef z Leonissy, kapucyn, 1556-1612, Italia. Już w młodym wieku był bardzo pobożny. Miał zwyczaj wznosić niewielkie ołtarze i modlić się przed nimi, zachęcając do tego samego swoich kolegów. Jego rodzice zmarli, kiedy Eufrazjusz miał 12 lat, a wychowaniem i wykształceniem chłopca zajął się jego stryj, nauczyciel z Viterbo. Planował on dla swego wychowanka ślub z zamożną kobietą, ale Eufrazjusz poczuł powołanie do życia zakonnego. Niepokój w związku z odkrywanym powołaniem i troska, by nie urazić stryja, sprawiły, że chłopak zachorował. Wrócił do Leonissy, by tam się kurować. Spotkał tam grupę kapucynów, którzy wywarli na nim wielkie wrażenie. Zwierzył się więc stryjowi ze swego zamiaru przyłączenia się do nich. Ten jednak nalegał na ukończenie studiów. Eufrazjusz zgodził się i udał się do Spoleto, utrzymując jednak ciągły kontakt z zakonnikami.
W wieku 18 lat, 8 stycznia 1573 r., Eufrazjusz wstąpił do kapucynów. Podejmował liczne trzydniowe posty, spał na gołych deskach. Głosił Ewangelię w Umbrii, Lazio i Abruzji. Pewnego razu nawrócił grupę 50 bandytów, którzy potem wspólnie przychodzili słuchać jego wielkopostnych kazań.
Zzostał w 1587 r. wysłany do Konstantynopola, by tam służyć czterem tysiącom katolikom uprowadzonych do niewoli na galerach. Zamieszkał wraz z towarzyszami w opuszczonym klasztorze benedyktyńskim. Ubóstwo, w jakim żyli bracia, przyciągało wielu Turków, którzy chcieli poznać nowych misjonarzy.
Józef codziennie wychodził do miasta, by głosić Ewangelię. Wielokrotnie chciał zająć miejsce któregoś z niewolników, zamęczanego pracą na śmierć, ale władze nigdy nie wyraziły na to zgody. Jego obecność przeszkadzała w spokojnym życiu. Wtrącono go więc na miesiąc do więzienia. Uwolnienie zawdzięczał wstawiennictwu pewnego dostojnika. W swoim zapale zapragnął dostać się do pałacu, by zanieść Ewangelię także sułtanowi. Chciał go prosić o dekret gwarantujący wolność religijną. Został jednak aresztowany i skazany na śmierć za wkroczenie na teren własności królewskiej. Przez trzy dni wisiał nad duszącym ogniem, utrzymywany przez dwa haki wbite w jego prawą rękę i stopę. Został jednak cudownie uwolniony przez anioła.
Jesienią 1589 r. postanowił powrócić do Rzymu. Zabrał ze sobą greckiego arcybiskupa, który odłączył się od Kościoła, a po przybyciu do Rzymu podjął decyzję o powrocie do jedności z Kościołem. Józef podjął dzieło misji w swojej ojczyźnie, głosząc kazania czasem po sześć razy dziennie. Zakładał szpitale, schroniska dla bezdomnych i banki żywności. W 1599 r., na rok przed wielkim jubileuszem, podjął całoroczny post jako przygotowanie do uzyskania odpustu. W 1600 r. głosił wielkopostne kazania w Otricoli, przez które przechodziły rzesze pielgrzymów zmierzających do Rzymu. Wielu z nich było bardzo ubogich. Józef dzielił się z nimi pożywieniem, prał ich ubrania i obcinał im włosy. W Todi uprawiał samodzielnie ogród, którego owoce służyły biednym.
Współcześni mu zapisali, że wiele nocnych godzin spędzał na adoracji Najświętszego Sakramentu. Zmarł w klasztorze w Amatrice w Umbrii 4 lutego 1612 r. z powodu raka i problemów, które wystąpiły po próbie operacji. 18 października 1639 r., w czasie trzęsienia ziemi w Umbrii, mieszkańcy Leonissy wykradli jego ciało. Odtąd relikwie odbierają cześć w sanktuarium jego imienia w rodzinnym mieście. Patron misji w Turcji.
ZAŁOŻYCIELKA SIÓSTR ADORATOREK KRWI CHRYSTUSA
Święta Maria de Mattias, siostra zakonna, 1805-1866, Italia. Jej dzieciństwo było szczęśliwe, pełne radości i beztroskie. Zgodnie ze zwyczajem epoki, nie chodziła do żadnej szkoły. Podczas częstych i długich rozmów ojciec zaszczepiał w niej miłość do Boga i podziw dla dzieła stworzenia. Niezatarte wspomnienia pozostawił w niej tragiczny okres walk bratobójczych, które w latach 1810-1825 toczyły się w okolicach jej rodzinnej miejscowości.
Głębsze zainteresowanie religią i życiem duchowym zrodziło się w niej w 1822 r. pod wpływem misji ludowych głoszonych przez św. Kaspra Del Bufalo, wielkiego krzewiciela kultu Najświętszej Krwi Jezusa. Maria stała się poniekąd spadkobierczynią jego przesłania i kontynuatorką jego dzieła. Mając zaledwie 29 lat, za radą swego kierownika duchowego ks. Giovanniego Merliniego założyła w Acuto, niedaleko Rzymu, Zgromadzenie Sióstr Adoratorek Krwi Chrystusa.
Maria, która sama nauczyła się czytać i pisać, nie ograniczała się do pracy w szkole, ale po lekcjach zbierała dziewczęta i kobiety, by uczyć je miłości do Jezusa i zasad życia chrześcijańskiego. Jej katechezy przyciągały wielu ludzi, a mężczyźni – głównie pasterze, którym ówczesna obyczajowość nie pozwalała uczestniczyć w organizowanych przez nią spotkaniach – słuchali jej w ukryciu. Niestrudzenie szerzyła kult Najświętszej Krwi, głosiła miłosierdzie i zabiegała o pokój i jedność między ludźmi. Nowe zgromadzenie rozwijało się bardzo szybko. Dzięki swej charyzmatycznej osobowości Maria założyła niemal 70 placówek we Włoszech, w Anglii i Niemczech.
Święta Katarzyna Ricci, dominikanka, 1522-1590, Italia. W wieku 25 lat została przełożoną klasztoru. Okazała się być sprawną administratorką i organizatorką życia klasztornego. Z jej rad korzystali książęta, biskupi i kardynałowie. Korespondowała z trzema przyszłymi papieżami: Marcelim II, Klemensem VIII i Leonem XI, a także ze św. Filipem Nereuszem, św. Karolem Boromeuszem i św. Marią Magdaleną de Pazzi. Swoich rad udzielała zarówno osobiście, jak i korespondencyjnie. Niemal od początku życia zakonnego zmagała się z poważnymi chorobami, które przygotowały ją na kolejne doświadczenia.
Od lutego 1542 r. przez kolejnych 12 lat Katarzyna przeżywała co tydzień ból z powodu stygmatów, trwający zazwyczaj od czwartkowego popołudnia do popołudnia w piątek. W trakcie głębokiej modlitwy i kontemplacji tajemnic męki Pańskiej na jej palcu pojawiała się również obrączka, symbolizująca zaślubiny z Chrystusem. Wieść o nich ściągała do Prato tłumy pielgrzymów i dostojników. Papież Paweł III wysłał komisję kardynalską, która uznała nadprzyrodzony charakter zjawisk.
Mistyczne przeżycia Katarzyny były źle odbierane przez współsiostry, które próbowały ją poniżać i szydziły z niej. Jednak świętość i pobożność Katarzyny ostatecznie przekonały siostry do prawdziwości jej przeżyć. Doświadczenia stygmatów ustały na prośbę samej Katarzyny i po usilnych modlitwach całego konwentu, gdyż sława mistyczki uniemożliwiała normalne życie zakonne.
Katarzyna zostawiła po sobie pisma ascetyczne, utwory poetyckie i korespondencję. Najsłynniejszym utworem jest „Kantyk o Męce Pańskiej”, niemal w całości składający się z cytatów biblijnych. Do dziś jest on śpiewany w klasztorach dominikańskich, szczególnie w okresie Wielkiego Postu.
Patronką wytwórców fajek, handlarzy wyrobów tytoniowych i osób chorych.
Święta Joanna de Valois, 1464-1505, Francja. Córka Ludwika XI, króla Francji, i Szarlotty Sabaudzkiej. Urodziła się jako dziecko ułomne. Ojciec spodziewał się syna, a nie córki. Niezadowolony król posunął się do tego, że 26-dniowe niemowlę odesłał do krewnych. Nielubiana, a nawet pogardzana kaleka od lat dziecięcych znosiła swoją udrękę z heroiczną cierpliwością. Wyróżniała się szczególnym nabożeństwem do Matki Bożej, którą obrała sobie za Opiekunkę i Matkę.
Jako 12-letnią dziewczynkę wydano ją za mąż za Ludwika, księcia Orleanu. Decyzja ta była podyktowana względami dynastycznymi i politycznymi. Joanna żyła z mężem 22 lata, znosząc jego kaprysy i jawną niechęć. Pogardzana, za złe traktowanie odpłacała mężowi niezwykłą dobrocią. Kiedy Ludwik w 1498 r. otrzymał koronę francuską, zamiast okazać swej małżonce wdzięczność za umożliwienie objęcia tronu, przeprowadził kanoniczne unieważnienie małżeństwa pod pretekstem rzekomego przymusu, pod którym zgodził się na to małżeństwo.
Joanna pozbawiona tytułu królewskiego otrzymała niewielkie księstwo Berry. Administrowała nim sprawiedliwie i mądrze. Teraz mogła bardziej oddać się uczynkom miłosierdzia i życiu wewnętrznemu. Otaczała wielką troską chorych, upośledzonych i opuszczonych. Była człowiekiem modlitwy i wyrzeczenia. W 1502 r. razem ze swoim spowiednikiem, franciszkaninem o. Gilbertem Nicolasem (późniejszym bł. Gabrielem Marią) założyła w Bourges zakon klauzurowy anuncjatek (Sióstr od Zwiastowania), których celem było naśladowanie cnót Najświętszej Maryi Panny.
Założone przez nią zgromadzenie przetrwało blisko trzy stulecia, zniszczone prawie doszczętnie przez rewolucję francuską. Dziś odrodzony zakon liczy blisko 100 sióstr, które mają 7 klasztorów we Francji, Belgii i na Kostaryce. Najnowsza fundacja powstaje w Polsce – od marca 2009 r. mniszki anuncjatki są obecne w lesie grąblińskim w pobliżu sanktuarium w Licheniu.
***
5 LUTY PONIEDZIAŁEK: ŚW. AGATA, DZIEWICA I MĘCZENNICA, 235-251. Agata (etymologicznie: „dobra”) zwana Sycylijską jest jedną z najbardziej czczonych w chrześcijaństwie świętych. Po przyjęciu chrztu postanowiła poświęcić się Chrystusowi i żyć w dziewictwie. Jej wyjątkowa uroda zwróciła uwagę Kwincjana, namiestnika Sycylii. Zaproponował jej małżeństwo. Odmówiła, wzbudzając w odrzuconym senatorze nienawiść i pragnienie zemsty. Trwały wówczas prześladowania chrześcijan, zarządzone przez cesarza Decjusza. Kwincjan aresztował Agatę.
Próbował ją zniesławić przez pozbawienie jej dziewiczej niewinności, dlatego oddał ją pod opiekę pewnej rozpustnej kobiety, imieniem Afrodyssa. Kiedy te zabiegi spełzły na niczym, namiestnik skazał Agatę na tortury, podczas których odcięto jej piersi. W tym czasie miasto nawiedziło trzęsienie ziemi, w którym zginęło wielu pogan. Przerażony namiestnik nakazał zaprzestać mąk, gdyż dostrzegł w tym karę Bożą. Ostatecznie Agata poniosła śmierć, rzucona na rozżarzone węgle, 5 lutego 251 r.
Papież Symmachus (+ 514) wystawił ku jej czci w Rzymie przy Via Aurelia okazałą bazylikę. Kolejną świątynię w Rzymie poświęcił jej św. Grzegorz Wielki w roku 593. Wreszcie papież Grzegorz II (+ 731) przy bazylice św. Chryzogona na Zatybrzu wystawił ku jej czci trzeci rzymski kościół. Dowodzi to wielkiej czci, jaką otaczano ją w owych czasach. Obecnie ciało Agaty znajduje się w katedrze w Katanii. Wielkiej czci doznają jej relikwie, m.in. welon, dzięki któremu, jak niesie podanie, Katania niejeden raz miała doznać ocalenia.
W dzień św. Agaty w niektórych okolicach poświęca się pieczywo, sól i wodę, które mają chronić ludność od pożarów i piorunów. Poświęcone kawałki chleba wrzucano do ognia, by wiatr odwrócił pożar w kierunku przeciwnym. W dniu jej pamięci karmiono bydło poświęconą solą i chlebem, by je uchronić od zarazy. Św. Agata jest patronką Sycylii, miasta Katanii oraz ludwisarzy. Wzywana przez kobiety karmiące oraz w chorobach piersi.
Jej imię wymienia się w Kanonie Rzymskim.
***
PIERWSI MĘCZENNICY DALEKIEGO WSCHODU
6 LUTY WTOREK: ŚŚ. MĘCZENNICY PAWEŁ MIKI-KLERYK I TOWARZYSZE. Na początku XVI wieku chrześcijaństwo w Japonii rozwijało się bardzo dynamicznie. Pierwszym misjonarzem w tym kraju był św. Franciszek Ksawery w latach 1549-1551. Po dwudziestu latach do roku 1570 około 30 tysięcy Japończyków przyjęło chrzest. Niestety, pięknie zapowiadające się dzieło zostało prędko zatrzymane przez fanatyzm władców. Wybuchło nagłe, bardzo krwawe prześladowanie. Na te właśnie czasy przypada bohaterska śmierć św. Pawła Miki i jego 25 Towarzyszy. Wśród tych męczenników było 3 jezuitów, 6 franciszkanów i 17 tercjarzy franciszkańskich.
Paweł Miki ur. 1565 kształcił się u jezuitów, do których w wieku 22 lat wstąpił. Będąc klerykiem, pomagał misjonarzom jako katechista. Po nowicjacie i studiach przemierzył niemal całą Japonię, głosząc naukę Chrystusa. Z czasem stał się najlepszym kaznodzieją w kraju. Przygotował również na piśmie pouczenie o wierze w języku japońskim.
Kiedy miał już otrzymać święcenia kapłańskie, w 1597 r. wybuchło prześladowanie. Aresztowano go i poddano torturom, aby wyrzekł się wiary. Każdemu odcięto górną część lewego ucha. W więzieniu spotkał się z 23 Towarzyszami. Po torturach obwożono ich po mieście z wypisanym wyrokiem śmierci. Paweł wykorzystał okazję, by zebranym tłumom głosić Chrystusa. Więźniów umieszczono w więzieniu w pobliżu miasta Nagasaki. Dołączono do nich jeszcze dwóch chrześcijan, których aresztowano za to, że usiłowali nieść pomoc więźniom. Na naleganie prowincjała władze zgodziły się dopuścić do skazanych kapłana z sakramentami. Tę okazję wykorzystali dwaj nowicjusze, by na jego ręce złożyć śluby zakonne.
W wyniku decyzji władcy Todoyoshiego, japoński jezuita Paweł Miki i jego 25 towarzyszy zostało skazanych na śmierć.
Na to miejsce egzekucji przybył cały orszak 5 lutego 1597 roku, o godzinie 10.30. Maszerowali z Kioto pośród ostrej zimy, boso, ze związanymi rękami, pozostawiając na drodze ślady krwi. Krzyże zostały starannie przycięte, dopasowane na miarę każdego. Miały po dwa ramiona horyzontalne, a między nimi siedzenie. Po przybyciu każdy musiał poszukać swego krzyża i objąć go ramionami.
Gdy dotarł ostatni, żołnierze stanowiący eskortę otoczyli skazańców szczelnie kordonem, aby nie dopuścić gromadzącego się tłumu. Egzekucja przypominała bowiem wielką Mszę, podczas której sprawujący ją prowadzili rozmowy z ludem i razem z nim śpiewali. Kaci nie przybili ich do krzyża gwoźdźmi, lecz przymocowali do niego żelaznymi pierścieniami ich ręce, stopy i szyje… Gdy wszyscy byli już przygotowani, niemal jednocześnie podniesiono dwadzieścia sześć krzyży.
Jeden krzyż stał obok drugiego w odległości trzech lub czterech metrów, a wszystkie zwrócone były ku Nagasaki, miastu leżącemu u stóp. Katolicy, zgrupowani na stokach niczym na stopniach amfiteatru, krzyczeli, modlili się i płakali, nie odwracając ani na chwilę oczu od długiego rzędu krzyży. Ukrzyżowani i lud śpiewali wspólnie psalmy, których nauczyli się podczas katechez: „Chwalcie o dziatki Najwyższego Pana…”
Paweł Miki zobaczył przed sobą edykt, na mocy którego został skazany. Nadal był spokojnym człowiekiem, panem samego siebie i zaistniałej sytuacji… Patrzył z wysokości krzyża na zebrany tłum i zaczął podniosłym tonem:
– Wszyscy, którzy jesteście tu obecni, posłuchajcie mnie.
Na wzgórzu zaległa cisza. Słychać było tylko jego głos.
– Nie przybyłem z Filipin. Jestem z urodzenia Japończykiem i bratem zakonnym Towarzystwa Jezusowego. Nie poczuwam się do żadnej winy. Umieram tylko dlatego, że głosiłem prawo naszego Pana Jezusa Chrystusa. Raduję się, że umieram z tego powodu. To wielka łaska, której Bóg mi użyczył. Ponieważ jest to chwila, kiedy nie mogę kłamać, zapewniam was, że nie ma innej drogi zbawienia. Ponieważ ona uczy mnie wybaczyć wrogom oraz wszystkim, co mnie skrzywdzili, dlatego z serca przebaczam królowi, a także wszystkim, którzy zadali mi śmierć, i proszę ich, aby zechcieli przyjąć chrzest.” Następnie zwrócił się do wiszących wokół niego na krzyżach towarzyszy, rozmawiając z nimi i zachęcając do odwagi w tej najważniejszej chwili.
Ta chwila nadeszła, gdy czterech katów odpowiedzialnych za egzekucję zaczęło przebijać włóczniami piersi dwudziestu sześciu męczenników, poczynając od ostatnich po obu stronach szeregu krzyży. W miarę jak zbliżali się do środka, zamierały głosy śpiewających pieśni męczenników, natomiast wzmagały się krzyki dochodzące z tłumu.
Wystarczyło kilka minut, aby oprawcy skończyli swoją robotę. Wtedy tłum przerwał kordon straży i ruszył w kierunku krzyży, aby nasączyć chusteczki krwią męczenników i odciąć kawałki ich szat. Żołnierze z całej siły starali się odepchnąć ludzi, ale ci trzymali się mocno krzyży…
Wbrew temu, czego oczekiwał [władca] Hideyoshi, męczeństwo to skłoniło tylko katolików do jeszcze większej gorliwości… Posadzili drzewa w dołach po usuniętych krzyżach. Gromadzili się tam w każdy piątek, modląc się i śpiewając psalmy, wieszając światła na gałęziach drzew… Na tym samym wzgórzu poniosło jeszcze śmierć ponad sześciuset pięćdziesięciu męczenników”.
W katedrze w Świdnicy znajduje się obraz św. Pawła Miki, św. Jana de Goto oraz św. Jakuba Kisai-trzech jezuickich męczenników.
Święta Dorota, dziewica i męczennica, 276-311, obecnie Turcja. Teofil (adwokat, kat?) miał skazaną zapytać z ironią, czemu jej tak spieszno do śmierci. Ta miała odpowiedzieć: „Bowiem idę do niebieskich ogrodów”. Wówczas ten młody przeciwnik chrześcijan powiedział kpiąco: „Gdybyś mi z twoich ogrodów niebieskich podarowała owoce i kwiaty, to uwierzyłbym”. Nagle, mimo że była to zima, zjawiło się pacholę z koszykiem pełnym dorodnych jabłek i pięknych róż. Według podania fakt ten stał się przyczyną nawrócenia Teofila. Dorota miała ponieść śmierć męczeńską za panowania cesarza Dioklecjana (284-305).
Św. Dorota była niegdyś bardzo popularna i powszechnie czczona w całej Europie.Jest patronką m.in. młodych małżeństw, ogrodników, botaników i górników. Ze średniowiecza pochodzi pieśń hagiograficzna „Doroto, cna dziewko czysta” (znana też jako „Pieśń o św. Dorocie”). Ciekawostką jest, że utwór jest w języku polsko-czeskim. Spisany został prawdopodobnie ok. roku 1420.
***
NIEOFICJALNIE NAJDŁUŻEJ BĘDĄCY PAPIEŻEM W HISTORII 31 LAT, 7 MIESIĘCY, 21 DNI (11 559 DNI)
7 LUTY ŚRODA: BŁ. PIUS IX (JAN MARIA MASTAI FERRETTI) , PAPIEŻ, TERCJARZ FRANCISZKAŃSKI, 1792-1878. Rodzina głęboko przeżyła śmierć papieża Piusa VI, który umarł na wygnaniu w Walencji. Katolicy obawiali się o przyszłość Kościoła. Kościoły zamykano, mordowano biskupów, księży i świeckich wiernych Chrystusowi. Ale Opatrzność Boża czuwała nad Kościołem.
Według historyków, młody hrabia Giovanni Maria Mastai-Ferretti już od wczesnego dzieciństwa poświęcony był Dziewicy Maryi. Jego rodzice wraz z dziećmi każdego roku jeździli do Loreto. Początkowo ich syn miał być żołnierzem broniącym Stolicy Apostolskiej. Zachorował jednak na epilepsję. Lekarze przepowiadali bliski koniec. Jednak za namową papieża Piusa VIII postanowił poświęcić się całkowicie służbie Bożej. Odbył pielgrzymkę do Loreto, aby błagać o uzdrowienie. Ślubował tam, że jeśli otrzyma tę łaskę, wstąpi w stan kapłański.
Mając 35 lat, został biskupem Spoleto, a po pięciu latach – Imoli. Jako ordynariusz wyróżniał się wielką troską o dobro wiernych, otaczał opieką duchowieństwo i seminarzystów, popierał przedsięwzięcia wychowawcze i oświatowe. Przy tak wielu obowiązkach potrafił prowadzić głębokie życie duchowe. Wiele czasu poświęcał na modlitwę i kontemplację, ożywiany żarliwą pobożnością maryjną i kultem Najświętszego Serca Pana Jezusa.
Uznawany za liberalnego kardynała. Mówiono nawet, że w domu Mastai Ferretti nawet koty są liberałami. Całe szczeście, że jako papież był konserwatywy, a dokładnie ujmuąc trzymał się nauki katolickiej.
Przyjął w 1846 r. imię Piusa IX – z wdzięczności dla Piusa VII, który wiele lat wcześniej zezwolił na udzielenie mu święceń. Osobom ze swego otoczenia powtarzał: „W ludzkich sprawach trzeba robić tyle, ile można, i tym się zadowolić, a resztę zawierzyć Opatrzności, która uleczy wady i niedostatki człowieka”. W 1864 roku ogłosił encyklikę Quanta cum, w której potępił między innymi racjonalizm, socjalizm, wolność prasy, równość kultów wobec prawa i nieskrępowaną wolność sumienia. Do encykliki dołączono Syllabus – wykaz 80 błędów nauk epoki, wśród których znalazły się socjalizm i komunizm, wolnomularstwo, nowoczesny liberalizm i odrzucanie władzy papieskiej.
Szczerze oddany Chrystusowi, uważał, że dla dobra Kościoła musi działać nawet wbrew swoim naturalnym cechom. Był bowiem człowiekiem o niezwykłym uroku osobistym, pełnym prostoty i zarazem wewnętrznej godności. Każdy, kto znał go bliżej, stawał się jego przyjacielem. Pod wrażeniem jego osobowości byli nawet niekatolicy. Kiedy jednak w grę wchodziły sprawy wiary, stawał się nieustępliwy.
Papież odnowił hierarchię kościelną w Anglii i Holandii, popierał rozwój katolicyzmu w Ameryce Północnej, zawarł konkordaty z kilkunastoma krajami, czynnie występował w obronie praw Kościoła w Niemczech w okresie Kulturkampfu. Miało to szczególne znaczenie na terenach zaboru pruskiego, w Polsce, gdzie walka władz niemieckich z Kościołem katolickim zmierzała do osłabienia tożsamości religijno-narodowej polskiego narodu. Występował w obronie unitów na Podlasiu, siłą zmuszanych przez carat do przejścia na prawosławie. Beatyfikował Andrzeja Bobolę i kanonizował Jozafata Kuncewicza. Przeciwstawiał się rusyfikacji nabożeństw na ziemiach polskich. W czasie powstania styczniowego apelował do Austrii i Francji, by pospieszyły Polsce z pomocą, a cara wzywał do zaprzestania represji.
Ogłosił św. Józefa patronem Kościoła Katolickiego. Jego wizerunek znajduje się w kościele pw. św. Józefa w Wierzchosławicach koło Bolkowa.
ŚW. TEODOR, LEGIONISTA I MĘCZENNIK, ZM. 306. Przebywał ze swoim garnizonem wojskowym w Amazei, w Poncie. Trwało ostatnie, najdłuższe i najkrwawsze prześladowanie chrześcijan. Wśród dekretów ukazał się także i taki, który nakazywał żołnierzom rzymskim wyznawanie jedynie tradycyjnej, narodowej religii – kultu bóstw rzymskich. Każdy żołnierz miał potwierdzić swą wiarę przez złożenie na ołtarzach pogańskich bóstw ofiary z kadzidła.
Teodor, jako chrześcijanin, stanowczo odmówił. Trybun rzymski dał mu czas do namysłu. Teodor wykorzystał tę okazję i dla podkreślenia, że potępia bałwochwalstwo, podpalił słynną świątynię „matki bogów” Cybeli w Amazei. Został za to natychmiast aresztowany i jako świętokradca poddany najbardziej wyszukanym mękom. Dręczono go głodem, rozciągano na koźle, wreszcie spalono go żywcem w 306 r.
Na miejscu męczeństwa Teodora w latach 491-518 cesarz Anastazy wystawił wspaniałą bazylikę, która rychło stała się celem licznych pielgrzymek z Małej Azji. Równie piękną świątynię wystawiono mu w Konstantynopolu, potem także w Licji, Izarii, Galacji, Lidii, Edessie, Nisibis, Damaszku, Aleksandrii i na Krecie. Jego kult znany był także na Zachodzie – w Rzymie, w Palermo, Messynie i Vercelli. Ku jego czci wygłaszali mowy pochwalne św. Grzegorz z Nyssy i Chryzyp z Jerozolimy.
Obecnie relikwie św. Teodora znajdują się w katedrze w Brindisi (we włoskiej Apulii). Przeniesiono je tam z Amazei w VIII w. w czasie prześladowań w cesarstwie wschodnio-rzymskim. Cząstka relikwii znajduje się w Polsce. 9 listopada 1663 r. została uroczyście wprowadzona do kościoła p.w. św. Teodora męczennika w Kociszewie (archidiecezja łódzka).
Święty Ryszard, król, Brytania. Był niegdyś dość popularnym świętym, choć o jego życiu niewiele wiemy. Troje dzieci Ryszarda i Wunny (Willibald, Winebald i Walburga) dostąpiło chwały ołtarzy.
Prawdopodobnie Ryszard owdowiał i wtedy postanowił wybrać się z pielgrzymką pokutną do Rzymu i Ziemi Świętej (jedna z legend podaje, że w tym celu zrzekł się korony). Sam z dwoma nastoletnimi synami: Willibaldem i Winebaldem wyruszył do Italii. Ok. 720 r. wypłynął z Hamble-Haven dotarł morzem do frankijskiej Neustrii (północna część Francji), następnie ruszył lądem do Rouen, gdzie zatrzymał się na dłużej. Stamtąd wyruszyli w kierunku Italii, nawiedzając po drodze święte miejsca: sanktuaria, kościoły i groby Świętych. W drodze wydarzył się cud – w czasie postoju w gospodzie Ryszard miał uzdrowić napotkanego pielgrzyma.
Wkrótce jednak trudy podróży okazały się zbyt wielkie dla niego samego. Kiedy dotarli do Lukki w Toskanii, Ryszard zachorował i zmarł tam w dniu 7 lutego 722 r. Pochowany został w kościele św. Frediana (San Frediano). Jego grób szybko zasłynął cudami. W 1152 r. przeniesiono relikwie do wybudowanego specjalnie ołtarza św. Ryszarda. Część szczątków została przeniesiona do katedry w bawarskim Eichstätt (i złożona razem z relikwiami św. Walburgi i św. Willibalda), a inna część do Canterbury. Mniejsze cząstki przekazano do Bolonii i Volaterrae. Ryszard jest patronem Lukki.
Interesujące są dalsze losy dzieci Ryszarda. Po śmierci ojca synowie kontynuowali pielgrzymkę jeszcze przez 5 lat. Mieli dotrzeć do grobu św. Jana Ewangelisty w Efezie, zwiedzić Egipt i Sycylię, na Cyprze nawiedzić kościół w Antadoros (Tartus), w którym przechowywano głowę św. Jana Chrzciciela. Później dotarli do Ziemi Świętej. W drodze powrotnej zatrzymali się na dwa lata w Konstantynopolu. Po powrocie wstąpili do opactwa benedyktynów na Monte Cassino. Już jako mnisi zostali wezwani przez swojego wuja, Bonifacego-Winfryda, do pomocy w misjach na terenie dzisiejszej Bawarii. Willibald został biskupem Eichstätt, natomiast Winebald pełnił funkcję opata w Heidenheim. Bracia wezwali do pomocy w pracy misyjnej swą siostrę Walburgę, która przez 26 lat przebywała w klasztorze w Wimborne. Przybyła ona z grupą 30 współsióstr, by zakładać żeńskie klasztory i nauczać dziewczęta.
Święty Gwaryn, kardynał-kanonik regularny, 1080-1158, Italia. Przed opuszczeniem rodzinnego miasta cały majątek przeznaczył dla szpitala. W życiu zakonnym odznaczał się wielką surowością, posłuszeństwem i życzliwością zarówno dla współbraci, jak i dla wiernych. W wieku 59 lat został mianowany biskupem Pawii. Czuł się jednak niegodny objęcia tej funkcji i odmówił. Jego skargi nie pomagały; musiał więc uciekać i ukrywać się do czasu, gdy nie został mianowany prałatem. W Adwencie roku 1144 nadeszła nowa decyzja papieża Lucjusza II- Gwaryn został biskupem Palestryny. Tym razem nie miał wyboru, musiał zgodzić się na tę nominację. Wkrótce został także kardynałem. Jednak przez kolejnych 13 lat wiódł nadal życie mnisze, surowe i ciche, a dochody rozdawał ubogim. Brał udział w trzech konklawe.
Święty Jan z Triory, franciszkanin-obserwant i męczennik, 1760-1816, Italia. Po kilku latach pięknej pracy na różnych placówkach poprosił przełożonych, by go wysłali na misje do Chin. W roku 1798 otrzymał zezwolenie i udał się do portugalskiej kolonii Makau, gdzie pozostał przez dwa i pół roku. Swoją dobrocią zdołał pozyskać dla Chrystusa sporo tamtejszych Chińczyków.
W centrum Chin trwało wówczas prześladowanie Kościoła. Misjonarze zostali wypędzeni lub wymordowani. Garstka pozostałych chrześcijan była zupełnie pozbawiona opieki duchowej i musiała się ze swoimi przekonaniami religijnymi ukrywać. Dowiedział się o nich o. Jan i postanowił do nich dotrzeć. Przedarł się potajemnie przez granicę i udał się do Kiang-si, gdzie było kilka tysięcy katolików. Przyjęli go z radością. Pracował wśród nich w ukryciu osiem lat (1804-1812). Niestety, wydał go pewien katechista. Jan jednak zdołał szczęśliwie ujść z ręki przybyłych oprawców. W prowincji Hunan nadal w ukryciu prowadził swoją misyjną akcję. Po trzech latach został zdradzony i wydany władzom. Wtrącono go do więzienia i tam po długich i najbardziej wyszukanych mękach pozbawiono go życia przez uduszenie.
Błogosławiona Klara Ludwika Szczęsna, dziewica, 1863-1916. W dzieciństwie nie otrzymała żadnego wykształcenia. Jako dwunastolatka straciła matkę, której zawdzięczała wychowanie religijne oraz przygotowanie do życia. To doświadczenie zbliżyło ją do Boga, przyspieszając proces jej duchowego dojrzewania. Przez kolejnych 5 lat mieszkała z ojcem i rodzeństwem oraz drugą żoną ojca. Ojciec usilnie namawiał ją do wyjścia za mąż, dlatego w 1880 r. Ludwika zdecydowała się na ucieczkę z rodzinnego domu, pragnąc swoje życie poświęcić Panu Bogu. Wyjechała do Mławy, gdzie przez pięć lat utrzymywała się z krawiectwa.
Trafiła pod duchową opieką bł. o. Honorata Koźmińskiego. Dzięki jego prowadzeniu w 1885 r. wstąpiła do ukrytego Zgromadzenia Sług Jezusa, w którym m.in. apostołowała wśród służących. W Lublinie prowadziła pracownię krawiecką i pełniła funkcję przełożonej wspólnoty sióstr. Na prośbę św. Józefa Sebastiana Pelczara, Zgromadzenie Sług Jezusa wysłało s. Ludwikę do Krakowa, gdzie prowadziła przytulisko dla służących. Rok później s. Ludwika podjęła trudną decyzję opuszczenia zgromadzenia i – po głębokim rozeznaniu – w dniu 15 kwietnia 1894 r. wraz ze św. Józefem Pelczarem założyła nowe zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego (sercanek).
Siostry posługiwały wśród chorych i wśród dziewcząt, dla których utworzone zostały przytuliska i szkoły praktyczne na terenie Galicji i Alzacji.
Cechowała ją miłość do Serca Bożego oraz szczególne nabożeństwo do Matki Bożej i św. Józefa. Dla sióstr była kochającą i wymagającą matką, uczyła umiłowania Serca Jezusowego nade wszystko i ofiarnej miłości bliźniego. Na drodze duchowego rozwoju miała w swoim życiu wspaniałych przewodników, m.in.: św. Józefa Sebastiana Pelczara, bł. Honorata Koźmińskiego oraz ks. Antoniego Nojszewskiego (rektora seminarium w Lublinie). Dewizą życia Klary Szczęsnej były słowa: „Wszystko dla Serca Jezusowego!”
Święta (Nicolette Boylet) Koleta z Corbie, pustelnica, 1381-1447, Francja. Była długo wyczekiwanym (jej rodzice mieli w momencie jej narodzin około 60 lat) i jedynym dzieckiem Roberta i Małgorzaty Boylet. Rodzice – przypisując narodziny córki wstawiennictwu św. Mikołaja – nadali jej imię owego orędownika. Odrzuciła kilka ofert matrymonialnych i wstąpiła do klasztoru beginek, potem przeniosła się do benedyktynek, a w końcu trafiła do klarysek. Ostatecznie zdecydowała się jednak na żywot pustelnicy i za zezwoleniem opata 17 września 1402 r., w wieku 21 lat, została zamurowana w celi jako rekluza.
Był to dla niej czas intensywnych przeżyć mistycznych. Miała wizję św. Franciszka z Asyżu, który wzywał ją do przywrócenia pierwotnej surowości regule św. Klary. Kiedy Koleta się wahała, na trzy dni została pozbawiona wzroku, a na trzy kolejne – mowy. Po czterech latach odosobnienia opuściła więc celę i w 1406 r. została zwolniona ze ślubowanego odosobnienia. Wsparcia w reformowaniu klarysek udzielił jej specjalną bullą Benedykt XIII, a pomagali jej franciszkanie. Przez kolejne lata reformowała istniejące klasztory i tworzyła nowe. Spotykała się jednak z buntem i oszczerstwami. Oskarżono ją nawet o czarnoksięstwo. Jej reforma objęła Burgundię, Francję, Flandrię i Hiszpanię. Jedna z gałęzi klarysek jest do dziś nazywana koletankami. Znana była z głębokiej czci dla Męki Chrystusowej.
Dużo czasu spędzała w podróżach pomiędzy Francją, Włochami a Niemcami, spotykając się m.in. ze św. Janem Kapistranem i św. Wincentym Ferreriuszem. Być może w 1429 r. widziała się w Moulins także ze św. Joanną d’Arc.
***
BYŁA NIEWOLNICĄ 12 LAT
8 LUTY CZWARTEK: ŚW. JÓZEFINA BAKHITA, SIOSTRA ZAKONNA, 1868-1947, SUDAN. W 1877 roku, gdy miała 8-9 lat, została porwana przez arabskich handlarzy niewolnikami, którzy dwa lata wcześniej porwali jej starszą siostrę. Zmuszona była przejść boso około 960 kilometrów do El-Obeid i została dwukrotnie sprzedana, zanim tam dotarła. W ciągu dwunastu lat (1877–1889) była jeszcze trzy razy sprzedawana, a następnie w końcu otrzymała wolność.
Przymuszono ją także do konwersji na islam. W El-Obeid Bakhita została kupiona przez bogatego Araba, który wykorzystywał ją jako służącą dla swoich dwóch córek. Traktował ją stosunkowo dobrze, aż do momentu, gdy ta obraziła jednego z synów właściciela. Syn tak ją zbeształ i kopnął, że przez ponad miesiąc nie mogła ruszyć się z łóżka ze słomy. Jej czwartym właścicielem był turecki generał, a Bakhita musiała obsługiwać jego teściową i żonę, które były okrutne wobec swoich niewolników. Bakhita wspominała później: Przez wszystkie lata, które spędziłam w tym domu, nie pamiętam dnia, który by minął bez jakiegoś uszczerbku. Kiedy rana po biciu zaczynała się goić, spadały na mnie kolejne uderzenia.
Wspominała, że najbardziej przerażającym spośród wszystkich wspomnień z tamtego miejsca było to, kiedy została oznaczona (razem z innymi niewolnikami) poprzez proces przypominający zarówno rytualne nacinanie skóry, jak i tatuaż, co było tradycyjną praktyką w całym Sudanie. Jej pani, trzymając w ręku bicz, stała na straży, gdy służąca przyniosła miskę mąki, miskę soli i żyletkę. Użyła mąki, by narysować wzory na jej skórze, po czym głęboko nacinała wzdłuż linii, a następnie napełniała rany solą, by zapewnić trwałe blizny. Łącznie wyryto 114 złożonych wzorów na jej piersiach, brzuchu i na prawym ramieniu.
W 1883 roku Bakhita została kupiona w Chartumie przez włoskiego wicekonsula Callisto Legnaniego, który nie stosował wobec niej przemocy. Dwa lata później, gdy Legnani musiał wrócić do Włoch, Bakhita błagała, żeby mogła mu towarzyszyć. Pod koniec 1884 roku uciekli z oblężonego Chartumu w towarzystwie przyjaciela, Augusto Michieliego. Przebyli ryzykowną podróż o długości 650 km na grzbiecie wielbłąda do Sawakin, które było największym portem Sudanu. Na końcu dotarli do Wloch.
Po kilku miesiącach przygotowań Bakhita przyjęła chrzest i bierzmowanie. Otrzymała wówczas imię Józefina – jako znak nowego życia. Kilka lat później wstąpiła do zgromadzenia Córek Miłosierdzia w Wenecji. Przez następnych 50 lat służyła Bogu i współsiostrom, podejmując najprostsze prace: gotowanie, sprzątanie, szycie. Jej przyjemny wygląd i ciepły głos pomagał wielu biednym i opuszczonym, którzy przychodzili do klasztoru, w którym mieszkała. Po długotrwałej chorobie zmarła.
Benedykt XVI w encyklice Spe salvi przytoczył jej życiorys jako przykład nierozerwalnej i determinującej relacji wiary i nadziei w życiu katolików.
Święty Hieronim Emiliani, 1486-1537, Italia. W czasie wojny Hieronim był dowódcą jednej z twierdz Wenecji. Po przegranej wojnie republiki weneckiej z królem francuskim Ludwikiem XII został w 1511 r. uwięziony w Castel Nuovo. W odosobnieniu podjął decyzję o przemianie swego życia. Złożył ślub, że jeśli zostanie uwolniony, rozpocznie nowe życie, oddane służbie Panu Bogu i bliźnim. Udało mu się uciec w sposób cudowny. Udał się do Treviso i tam przed cudownym obrazem Matki Bożej postanowił resztę życia poświęcić chorym, ubogim i opuszczonym dzieciom.
Około roku 1530 Hieronim, korzystając z majątku rodziny, założył w Wenecji pierwszy w historii sierociniec. W następnych latach założył kolejne, m.in. w Weronie, Brescii, Bergamo, Mediolanie i Padwie. Wychowanie sierot połączono tam z nauką zawodu, by w życiu mogli być samowystarczalni. Budował także szpitale. Zorganizował również dom dla pokutujących prostytutek. Z myślą o prowadzeniu podjętego dzieła założył Towarzystwo Sług Ubogich. Istnieje także zgromadzenie sióstr z Somaska, które zajmują się sierotami i upadłymi dziewczętami.
Hieronim zmarł jako ofiara epidemii, w czasie której pielęgnował chorych. Patronem sierot i opuszczonej młodzieży. Jest także patronem miast Treviso i Wenecji.
Święty Idzi Maria od św. Józefa, franciszkanin, 1729-1812, Italia. Zajmował się wyrobem lin. Czując wezwanie do życia zakonnego, wstąpił do franciszkanów w Neapolu w 1754 r., przyjmując zakonne imię Idzi Maria (Idzi to spolszczenie imienia Egidiusz). Pragnął zostać kapłanem, ale z powodu braków w wykształceniu pozostał bratem zakonnym.
Służył jako furtian. Codziennie spotykał się z ludźmi w potrzebie. Szczególnie gorliwie służył chorym i trędowatym, do których podróżował poza miasto (trędowatym nie wolno było mieszkać razem z innymi obywatelami). Już za życia uważano go za świętego i orędownika w chorobach. Kiedy Idziemu powierzono opiekę nad wydzielaniem żywności i datków dla biednych, sam św. Józef miał się troszczyć o to, żeby Idziemu nigdy nie zabrakło potrzebnych środków. Na jego pogrzeb przybyły olbrzymie tłumy.
***
9 LUTY PIĄTEK: ŚW. APOLONIA, DZIEWICA. Pogrom chrześcijan miał miejsce w Aleksandrii pod koniec 248 lub na początku 249 r. Rzucono się na domy chrześcijan, wyznawców Chrystusa wywlekano siłą z ich mieszkań, zabijano, a ich dobytek grabiono. W tych właśnie okolicznościach zginęła św. Apolonia. „Apolonia była już podeszła wiekiem. A jednak poganie, nie patrząc na to, rzucili się na nią, zmiażdżyli jej szczęki i powybijali wszystkie zęby. Następnie tłum rozszalały żądzą krwi rozpalił stos przed miastem i zagroził Świętej, że spali ją żywcem, jeśli nie będzie złorzeczyć Chrystusowi. Na to Święta poprosiła o chwilę do namysłu, a potem gotowa na ofiarę, sama rzuciła się w ogień i spłonęła”.
Apolonia zdobyła się na ten heroiczny akt z obawy przed tym, by poganie nowymi katuszami i powolną śmiercią na stosie nie złamali jej woli. Nie była to więc śmierć samobójcza, ale bohaterskie oddanie życia za najwyższą wartość, jaką jest wieczne zbawienie. Żar jej miłości do Chrystusa był tak potężny, że stłumił w niej obawę przed męką ognia doczesnego. Równocześnie Apolonia dała poganom piękny przykład, że nie tylko nie lęka się pogróżek, ale sama jest gotowa oddać życie dla sprawy Bożej. Jej heroiczny czyn był także zachętą dla chrześcijan, by dla Chrystusa byli gotowi na wszelkie ofiary.
Kult św. Apolonii rozszerzył się rychło w całym chrześcijaństwie. W Rzymie przy bazylice NMP w Zatybrzu wystawiono jej bazylikę. Ikonografia przedstawia Świętą z obcęgami dla przypomnienia, że zmiażdżono jej usta i wybito zęby. Święta uchodzi jeszcze dotąd za patronkę wzywaną w chorobach zębów i dziąseł, dentystów. Oskar Kolberg przekazał, że w niektórych regionach Polski w wigilię św. Apolonii poszczono, żeby patronka od bólu zębów raczyła je zachować w zdrowiu.
Jej wizerunek w formie obrazu znajduje się m. in. w Wambierzycach.
13 LAT NIE WSTAWAŁA Z ŁÓŻKA
Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich, dziewica, 1774-1824, Niemcy. Pochodziła z ubogiej wiejskiej rodziny. Jako dziecko razem z rodzeństwem (było ich dziewięcioro) wiele pracowała w domu i na gospodarstwie. Do szkoły chodziła tylko przez 4 miesiące. Nauczyła się jednak szyć i zarabiała na utrzymanie jako krawcowa. W dzieciństwie wyróżniała ją wielka i szczera pobożność. Już wtedy miała pierwsze wizje. Nie uważała ich za coś nadzwyczajnego. Była przekonana, że podobne wizje mają również inne dzieci. Wielokrotnie chciała wstąpić do klasztoru, ale było to trudne, bo nie miała posagu. Była zbyt uboga.
Klaryski z Münster obiecały, że przyjmą ją, jeśli nauczy się grać na organach. W tym celu Anna Katarzyna zamieszkała u organisty Söntgena w Coesfeld. Nie znalazła jednak czasu na naukę, ponieważ opiekowała się jego liczną i biedną rodziną. Pomagała im we wszystkim, a w końcu oddała im nawet swoje oszczędności.
Gdy miała 24 lata, ujrzała Chrystusa niosącego jej dwa wieńce – jeden z kwiatów, drugi cierniowy. Wtedy na jej głowie pojawiły się bolesne, krwawe rany. Od tego dnia, niczego nie wyjaśniając, zaczęła nosić na głowie opaskę. Potem, po wielu trudach, w 1802 roku, przyjęły ją augustianki w Agnetenbergu. Rok później złożyła śluby zakonne.
Wszystkie swoje obowiązki wypełniała z wielką gorliwością. Dobrowolnie podejmowała się najcięższych i upokarzających zajęć. Jej gorliwość w przestrzeganiu reguły budziła podejrzliwość innych sióstr, które posądzały ją o hipokryzję. W klasztorze bardzo wiele wycierpiała, zarówno ze względu na otaczającą ją wrogość, jak i z powodu słabego zdrowia.
W okresie wojen napoleońskich, w 1811 roku, klasztor został zamknięty. Przeprowadzano wtedy przymusową laicyzację. Anna Katarzyna znalazła schronienie w Dülmen, w domu francuskiego kapłana J.M. Lamberta, który uciekł z Francji w czasach rewolucyjnych prześladowań Kościoła. Wkrótce po opuszczeniu klasztoru bardzo poważnie zachorowała i do końca życia nie podniosła się już z łóżka. W tym czasie otrzymała stygmaty.
Od tej pory zaczęło ją odwiedzać wielu ludzi i zyskała szczerych przyjaciół, takich jak jej lekarz doktor Franz Wesener czy Klemens Brentano, niemiecki poeta i prozaik, który przez 5 lat, począwszy od 1818 roku, codziennie spisywał jej mistyczne wizje, dotyczące szczegółów z życia Jezusa i Maryi. Zostały one opublikowane już po jej śmierci, w 1833 roku.
Anna Katarzyna swoje cierpienia ofiarowywała za nawrócenie grzeszników i za dusze w czyśćcu cierpiące, które często prosiły ją o modlitwę. Była przy tym kobietą całkiem naturalną, nawet wesołą, ale mającą w sobie coś nieokreślonego. „Ona jakby widziała człowieka od środka” – mówili ci, którzy z nią rozmawiali. Przez lata nie przyjmowała żadnych pokarmów, z wyjątkiem Komunii świętej.
Od 2005 roku możemy w Polsce oglądać film „Pasja”, wybitnego reżysera i aktora Mela Gibsona. Obrazy tam przedstawione wiernie oddają wizje Błogosławionej.
Podczas beatyfikacji Anny Katarzyny Emmerich, w dniu 3 października 2004 roku, św. Jan Paweł II powiedział: „Kontemplowała bolesną Mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa i doświadczała jej w swoim ciele. Dziełem Bożej łaski jest to, że córka ubogich rolników, żarliwie szukająca bliskości Boga, stała się znaną mistyczką z landu Münster. Jej ubóstwo materialne stanowi kontrast z bogactwem życia wewnętrznego. Zdumiewa nas cierpliwość, z jaką znosiła dolegliwości fizyczne, a także wywiera na nas wrażenie siła charakteru nowej błogosławionej oraz jej wytrwałość w wierze. Siłę czerpała z Najświętszej Eucharystii. Jej przykład sprawił, że serca ubogich i bogatych, ludzi prostych i wykształconych otwierały się i z całą miłością oddawały Jezusowi Chrystusowi. Do dziś głosi wszystkim zbawcze orędzie: dzięki Chrystusowym ranom zostaliśmy uzdrowieni”.
Błogosławiony Leopold z Alpandeire, brat-kapucyn, 1864-1956, Hiszpania. Urodził się w rodzinie prostych rolników. Ci, którzy go znali, mówili, że był człowiekiem „z sercem na dłoni”. Bóg przygotowywał go stopniowo do swojej służby. W 1894 r., słuchając kazania pewnego kapucyna z okazji beatyfikacji Dydaka z Kadyksu, młody Franciszek Tomasz – takie były jego imiona z chrztu – postanowił wstąpić do zakonu. Dopiero w 1899 r. został przyjęty do kapucynów w Sewilli. Otrzymał habit i imię zakonne Leopold z Alpandeire.
Większość swego życia spędził w Granadzie. Jako ogrodnik, zakrystian i kwestarz, zawsze wierny Bogu, był jednocześnie bliski ludziom. Wstąpił do zakonu, aby uciec od „hałasu świata”, ale posłuszeństwo zaprowadziło go na gwarne ulice miasta i do ludzi. Br. Leopold, podobnie jak pozostali święci kapucyni charakteryzujący się umiłowaniem kontemplacji, żył w nieustannym kontakcie z ludźmi, co nie tylko go nie rozpraszało, ale pomagało oderwać się od siebie samego, brać na siebie troski innych, służyć im i kochać. Był on, jak powiedział jeden z jego gorliwych czcicieli, „oderwany od świata, ale nie oddalony”. Przez pół wieku br. Leopold przemierzał ulice Granady, rozdzielając jałmużnę, pocieszając smutnych, prowadząc ludzi do Boga, ukazując godność codziennej pracy.
Podczas swoich codziennych wędrówek po kweście br. Leopold często był wyszydzany. Pochwały natomiast zawstydzały go, cieszył się z upokorzeń i był świadomy swoich ograniczeń i grzechów. Często powtarzał: „Jestem wielkim grzesznikiem”.
Błogosławiony Marian Szkot, opat, zm. ok 1088, Irlandia. W roku 1067 opuścił rodzinną wyspę i wraz z dwoma towarzyszami, Janem i Kandydem, udał się z pielgrzymką do Rzymu. Zatrzymali się w drodze na pewien czas w Bamberdze i zamieszkali przez rok w klasztorze na Górze św. Michała. Kiedy ruszyli w dalszą drogę i przybyli do Ratyzbony (Regensburga), pewien mnich irlandzki, imieniem Muirchertach, skłonił ich, by pozostali w jego klasztorze na stałe.
Szczególne zasługi położył na polu kultury średniowiecznej, zakładając w swoim klasztorze skryptorium do przepisywania książek. Sam też zasłynął na tym polu, zostawiając bezcenne odpisy żywotów Ojców Kościoła i teksty Pisma Świętego.
Błogosławiona Euzebia Palomina Yenes, salezjanka, 1899-1935, Hiszpania. Wzrastała w ubogiej, głęboko wierzącej rodzinie. Miała czworo rodzeństwa. Dwoje z nich umarło w dzieciństwie. Jej ojciec pracował jako robotnik sezonowy w okolicznych posiadłościach ziemskich. Nieraz, gdy przychodziła zima i kończyły się zapasy żywności, musiała żebrać z ojcem o jedzenie dla rodziny. „Było bardzo zimno, ale ja czułam jeszcze ciepło uścisku mojej mamy i słyszałam jej słowa: Wracajcie szybko, bo bardzo się o was niepokoję!” – wspominała po latach. Wracając do domu, często przechodzili przez las. Tam dziewczynka zbierała gałęzie, a ojciec rozpalał ognisko i w garnuszku, który zawsze nosił ze sobą, gotował zupę.
Żyli bardzo skromnie w małej chatce przykrytej słomą i pobielanej wapnem. W domu panowała miłość i bieda. Dziewczynka bardzo głęboko przeżyła swoją Pierwszą Komunię świętą. Choć miała zaledwie 8 lat, całym swym dziecięcym sercem oddała się Panu Jezusowi. Pokochała Go tak, jak tylko dziecko potrafi: bezgranicznie i z pełnym oddaniem. Dwa lata później rodzice wysłali ją do bogatych sąsiadów, by służyła im za opiekunkę do dziecka. Do szkoły uczęszczała jedynie przez rok. Ponad wszystko lubiła przyrodę. Biegając po polach, była naprawdę szczęśliwa. Słuchała śpiewu ptaków, wąchała kwiaty, wpatrywała się w chmury.
Gdy miała około 12 lat, udała się ze starszą siostrą Dolores do Salamanki, gdzie zaczęła pracować u zamożnej rodziny jako pomoc domowa. W niedzielne popołudnia uczęszczała do oratorium prowadzonego przez salezjanki. Gdy siostry poznały ją lepiej, zaproponowały jej pracę w domu zakonnym. Euzebia chętnie wykonywała wszystkie powierzone jej obowiązki. Siostry same były bardzo ubogie. W ich otoczeniu poznawała coraz lepiej swoje powołanie.
W dniu 5 sierpnia 1923 roku rozpoczęła nowicjat u salezjanek. „Była prosta, szlachetna i niewinna” – wspominały jej siostry. W początkach tego okresu siostra mistrzyni Serravelle zaproponowała Euzebii jedną z książek do rozmyślania. Euzebia odpowiedziała zaskoczona: „To do rozmyślania potrzeba książki?” „A ty jak rozmyślasz?” – dziwiła się siostra. „O, mnie wystarczy spojrzeć na oliwkę lub inne drzewo, aby rozmyślać o Bogu”. Po dwóch latach formacji, modlitwy i poznawania codziennego życia sióstr, Euzebia złożyła śluby zakonne. Ofiarowała swe młode życie Panu Bogu i Maryi.
Ukochała szczególnie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Lubiła rozważać pisma św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, wielkiego mistyka i czciciela Matki Bożej. Nigdy nie była nauczycielką, ale jej świadectwo i miłość do Boga zaczęła promieniować na otoczenie. Przychodziło do niej wiele osób, by nauczyć się prawdziwego życia. Nieustannie się modliła. Była przepełniona Modlitwą Spotkania, bez względu na to, czym w danej chwili się zajmowała.
Aby ratować ojczyznę od komunizmu i wolność religijną, złożyła Bogu w ofierze swoje życie. Rozpoczął się dla niej okres wielkich cierpień cielesnych i zmagań duchowych. Pewnego razu idąc w pośpiechu do jadalni, przewróciła się, roztrzaskując trzymane w ręku butelki. Upadła na duże kawałki szkła, które poprzecinały jej żyły. Zapadła na zdrowiu. Lekarze byli bezradni. Nikt nie potrafił rozpoznać choroby, która wyniszczała jej organizm. Odpowiedziała wówczas: „Spełniam wolę Bożą”.
Któregoś dnia robotnik kopał u sióstr studnię, do usunięcia został jeden kamień, gdy nagle strumień wody gwałtownie wytrysnął i go zalał. Mężczyzna zaczął tonąć. Zdążył jedynie zawołać: „Ratunku!” Siostra Euzebia, będąc w pobliżu, szybko przybiegła. Nie mając nic innego pod ręką, podała mu krzyż z szyi. Woda przestała wzbierać, a robotnik szczęśliwie wydostał się na powierzchnię. Historie o cudach za jej wstawiennictwem wędrowały po okolicach. Seminarzyści, siostry zakonne, księża, dziewczęta – kto tylko mógł, szukał u niej rady i wsparcia. „Ona słuchała, radziła i odpowiadała na trudne pytania, rozwieszając bieliznę w ogrodzie, obierając ziemniaki w kuchni. (…) Kiedy pytano ją, skąd to wszystko wie, odpowiadała jak kiedyś św. ksiądz Bosko: Śniło mi się”. Ukochała Boga, ukochała wszystko, co jej zsyłał, zwłaszcza cierpienie. Codziennie rozważała tajemnice Męki Pana Jezusa, modliła się na różańcu. W tajemnicy bólu i miłości, powoli żegnała się z ziemskim życiem.
***
10 LUTY SOBOTA: BŁ. ALOJZY WIKTOR STEPINIAC, KARDYNAŁ, 1898-1960, CHORWACJA. W lipcu 1918 roku jako żołnierz dostał się do niewoli we Włoszech, gdzie przebywał do grudnia. Potem jako ochotnik wstąpił do Legionu Jugosłowiańskiego, który wysłano do Salonik. Po demobilizacji, wiosną 1919 roku, powrócił do ojczyzny i rozpoczął studia na wydziale agronomii uniwersytetu w Zagrzebiu. Po pierwszym semestrze powrócił do rodzinnego miasta. Przez sześć lat pracował w gospodarstwie ojca i działał w młodzieżowej sekcji Akcji Katolickiej. Początkowo, idąc za radami ojca, myślał o małżeństwie, ale wkrótce zdecydował się na stan duchowny.
W dniu 26 października 1930 roku przyjął święcenia kapłańskie. W dniu 28 maja 1934 roku został mianowany przez Piusa XI arcybiskupem koadiutorem archidiecezji i w dniu 24 czerwca otrzymał sakrę biskupią. Był wówczas najmłodszym biskupem na świecie. Miał zaledwie 36 lat.
Wkrótce potem objął stanowisko przewodniczącego Konferencji Episkopatu. Zajął się formacją kapłanów i kleryków. Kontynuował współpracę z Akcją Katolicką i rozwijał apostolstwo prasy. Roztaczał opiekę duszpasterską nad żołnierzami, robotnikami, mieszkańcami wsi i studiującą młodzieżą.
Był człowiekiem niezwykłej odwagi, niezłomnej konsekwencji i niezachwianej wiary. Odrzucał nazizm i komunizm, z nieufnością odnosił się do zachodnich demokracji, był przeciwnikiem masonerii. Występował w obronie ofiar wojny i wszystkich osób znajdujących się w niebezpieczeństwie, czy to Żydów, Serbów, Cyganów, Polaków, Chorwatów, czy nawet komunistów. Szczególną opieką otaczał głodujące dzieci, zaopatrywał je w ubrania i żywność oraz szukał dla nich schronienia. Pomagał księżom wypędzonym ze Słowenii.
Skutecznie zabiegał o ułaskawienie wielu Chorwatów skazanych na karę śmierci z powodów politycznych. Ukrył w majątkach kościelnych 60 pensjonariuszy żydowskiego domu starców, którzy dzięki temu przeżyli wojnę. Z jego polecenia Caritas zapewniła schronienie około tysiącu serbskim dzieciom, osieroconym w wyniku ustaszowskich czystek.
Pod koniec wojny władzę w państwie przejęli komuniści. W dniu 17 maja 1945 roku abp Stepinac został uwięziony, ale odzyskał wolność. Nieugięty jak zawsze, po uwolnieniu nie zmienił postępowania. Zorganizował wielką pielgrzymkę do narodowego sanktuarium Chorwatów, Marijnej Bistricy, a w liście do księży polecał ich uwadze zwłaszcza młodzież, ostrzegając przed wyrzuceniem religii ze szkół i przymusową ateizacją. W piśmie do Bakarica, komunistycznego przewodniczącego rządu, stanowczo zaprotestował przeciwko represjom skierowanym wobec Kościoła i wiernych. Arcybiskup odrzucił również wszelkie sugestie dotyczące rozluźnienia więzi z Watykanem.
Wraz z biskupami wyraźnie stwierdzał, że podobnego prześladowania Kościoła nie było od 400 lat, czyli od czasów tureckich. Na centralnym placu Zagrzebia bojówkarze obrzucili arcybiskupa Stepinaca kamieniami i zgniłymi jajami. Publiczne bicie księży i wiernych było wtedy na porządku dziennym. Wkrótce aresztowano trzech księży z bezpośredniego otoczenia biskupa, a w czasie przeprowadzonej w pałacu biskupim rewizji „znaleziono” tomy mów Poglavnika Pavelicia, flagi niezależnego państwa chorwackiego i leki, przeznaczone jakoby dla antykomunistycznej partyzantki.
Ci, których kiedyś bronił, teraz zamienili się w bezlitosnych prześladowców. Ich odpowiedzią były liczne inicjatywy skierowane przeciw Kościołowi. Próbowano też, podobnie jak to czyniono we wszystkich krajach rządzonych przez komunistów, nakłonić arcybiskupa Stepinaca do utworzenia katolickiego Kościoła narodowego, niezależnego od Stolicy Apostolskiej. W dniu 18 września 1946 roku doszło do ponownego aresztowania. Wytoczono mu pokazowy proces polityczny i skazano go na 16 lat przymusowych robót oraz 5 lat pozbawienia wszelkich praw. Oskarżono go o kolaborację z okupantem niemieckim i rządem Niepodległego Państwa Chorwackiego, przymusowe nawracanie obywateli Jugosławii na wiarę katolicką, współpracę z dysydentami oraz obrazę rządu ludowego. W czasie procesu (w dniu 11 października 1946 r.) Stepinac powiedział w przemówieniu przed sądem: „Oskarżony arcybiskup zagrzebski potrafi za swoje przekonania nie tylko cierpieć, ale i umrzeć”.
Został skazany na 16 lat ciężkich robót. Osadzony w dniu 19 października w więzieniu w Lepoglayie, oświadczył: „Odebraliście mi wszystko, ale mogę jeszcze jak Mojżesz wznosić ręce ku niebu”.
Zabroniono mu wykonywania wszelkich czynności związanych z posługą kapłańską i biskupią. W okresie, gdy przebywał w areszcie domowym, w dniu 12 stycznia 1953 roku, papież Pius XII mianował go kardynałem. Tito trzykrotnie proponował arcybiskupowi napisanie prośby o ułaskawienie, dzięki czemu mógłby wyjechać z kraju. Więzień jednak kategorycznie odmawiał. W 1953 roku usiłowano go otruć. Wtedy ciężko zachorował. W końcu surowe warunki, w jakich był przetrzymywany, złagodzono. Znalazł sie w areszcie domowym, ale już do końca życia nie wyszedł na wolność.
Przed śmiercią wybaczył swoim oprawcom. Jego ostatnie słowa brzmiały: Fiat voluntas tua! (Bądź wola Twoja).
Św. Scholastyka, 480-547, Italia. Siostra bliźniaczka św. Benedykta z Nursji. Na miejscu ich urodzenia stoi skromny kościół pw. św. Benedykta. W podziemiach kościoła pokazują część muru, który stanowił dom rodzinny Scholastyki i Benedykta.
Scholastyka była niewątpliwie od dziecka pod urokiem św. Benedykta. Towarzyszyła też mu w jego podróżach i naśladowała jego tryb życia, poświęcony Panu Bogu. Kiedy Benedykt założył pierwszy klasztor w Subiaco, ona założyła podobny klasztor dla niewiast. Do dnia dzisiejszego istnieją tam dwa klasztory na pobliskich wzgórzach: w Subiaco męski klasztor św. Benedykta, a w Plombariola – żeński klasztor św. Scholastyki. Można także oglądać grotę, gdzie się spotykali na świętych rozmowach. Podobnie działo się na Monte Cassino.
Kiedy spotkali się po raz ostatni na tej ziemi, ich rozmowa przedłużyła się do nocy. Benedykt chciał już odejść wraz ze swymi towarzyszami, ale siostra błagała go, by jeszcze pozostał. Kiedy ten jednak stanowczo się temu oparł i już zamierzał odejść, na prośbę Scholastyki zaczął padać tak silny deszcz, że zmusił go do pozostania całą noc. Święty brat uczynił swojej siostrze łagodną wymówkę: „Coś uczyniła, siostro moja? Nie mogę wrócić do braci, którzy dziwić się będą, że tak długo nie wracam”. Na to Święta: „Prosiłam cię, a ty mnie nie chciałeś wysłuchać. Zwróciłam się przeto do Boga i zostałam wysłuchana”. A potem ze słodką przekorą dodała: „Jeśli ci tak spieszno, to idź teraz”. Wypowiadała te słowa w czasie, kiedy ulewa szalała na zewnątrz.
Scholastyka umarła trzy dni później. Uważana jest za matkę duchową rodzin wszystkich benedyktynek.
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.
A.M.D.G.
„Idźcie do śś. Maryi i Józefa”