LXXIII (73) odc. Dziś do Ziemi dotrze sygnał, że brakuje ludzi odważnych

„Odwagi! Ja jestem, nie bójcie się!” Mt 14, 27 

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater eius 🙂
GLORIA PATRI ET FILIO, ET SPIRITUI SANCTO

W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Czego Pani sobie ode mnie życzy?
2. Ból odrzucenia.
3. Jak sobie poradzić z rozproszeniem na Mszy Św. (modlitwie)?

Odcinek LXXIII (73)

1. TEMAT: Pukał po nocach do moich drzwi.
2. TEMAT: Czemu twoja modlitwa nie jest spełniona?
3. TEMAT: „Leż z psami, wstaniesz z pchłami.”

***
DŁUUUUGIE, ALE NAPRAWDĘ WARTO 😉

1. TEMAT: PUKAŁ PO NOCACH DO MOICH DRZWI.
    NIEZWYCIĘŻONY ATLETA CHRYSTUSA Invicti athletae Christi. Tak nazwał św. Andrzeja, papież Pius XII, który napisał o nim encyklikę, co bardzo rzadko zdarzało się w historii Kościoła, aby takiej rangi dokument poświęcić jakiemuś świętymu. W tym dokumencie papież napisał, że męczeńska śmierć św. jezuity była jedną z najbardziej bestialskich w historii Kościoła Katolickiego. 

    16 MAJA wspominaliśmy św. Andrzeja Bobolę, jezuitę i męczennika, drugorządnego patrona Polski. Chciałbym, abyś tą osobą bardziej się zainteresował, zaprzyjaźnił z Nim i modlił się do Niego. Mam nadzieję, że przez ten krótki tekst to się uda 😀 WARTO 😉 Tylko przeczytaj ten tekst i niech Twoje oczy będą jak 5 zł z wrażenia na temat tego nieznanego zbyt mocno świętego Polaka.

     Andrzej urodził się 30 listopada 1591 r. w Strachocinie koło Sanoka. Kiedyś był taki zwyczaj, że nadawano imię dziecku jakiego danego dnia było wspomnienie. 30 listopada jest św. Andrzeja Apostoła. Ja miałbym na imię Izydor 🙂 A, że tak nie otrzymałem to zacząłem się do tego świętego modlić 🙂 aby tą stratę wyrównać 😀 A TY JAKIE IMIĘ MIAŁBYŚ, GDY RODZICE DALI CI IMIĘ ŚWIĘTEGO, KTÓREGO WSPOMINAMY W DNIU TWOICH URODZIN?

Z relacji mu współczesnych wynika, że Andrzej był skłonny do gniewu i zapalczywości, do uporu we własnym zdaniu, niecierpliwy. Jednak zostawione na piśmie świadectwa przełożonych podkreślają, że o. Andrzej pracował nad sobą, że miał wybitne zdolności, był dobrym kaznodzieją, miał dar obcowania z ludźmi.
Budują mnie takie opisy. Pokazują prawdę, że nie urodził się świętym, ale nim się stawał. Ja też mogę być lepszym mężem, ojcem, księdzem, synem. Tylko trzeba mieć konkretny plan, regularnie go realizować, mieć mega dużo pokory i cierpliwości i każdego dnia coraz bardziej kochać Boga.

    Wytrwałą pracą nad sobą o. Andrzej doszedł do takiego stopnia doskonałości chrześcijańskiej i zakonnej, że pod koniec życia powszechnie nazywano go świętym. Dzięki Bożej łasce potrafił wznieść przeciętność na wyżyny heroizmu. A Ciebie za życie będą nazywać świętym? 🙂 Tylko święci idą do Nieba. 😉

    Andrzej wyróżniał się żarliwością o zbawienie dusz. Dlatego był niezmordowany w głoszeniu kazań i w spowiadaniu. Mieszkańcy Polesia żyli w wielkim zaniedbaniu religijnym. Szerzyła się ciemnota, zabobony, pijaństwo. Andrzej chodził po wioskach od domu do domu i nauczał. Nazwano go apostołem Pińszczyzny i Polesia. Pod wpływem jego kazań wielu prawosławnych przeszło na katolicyzm. Jego gorliwość, którą określa nadany mu przydomek „łowca dusz – duszochwat”. Tak, trzeba nawracać wyznawców fałszywych religii. Brakuje mi w XXI w. ludzi z powołania. Jakaś tam garstka jest. Reszta goni za świętym spokojem, przyjemnościami, pieniędzmi itd. Którzy robiąc to co, robią wkładają całe serce. Tyczy to się zarówno księży jak lekarzy, nauczycieli, budowlańców, ojców, mężów itd. Czy jest w Tobie jeszcze jakiś żar? Czy może wypaliłeś się? Proś Ducha Świętego, aby ten ogień na nowo zapłonął, zwłaszcza w najbliższą niedzielę Zesłania Ducha Świętego.

    Czas na opis męczeńskiej śmierci:
    Kiedy dojeżdżał do wsi Mogilno, napotkał oddział żołnierzy kozackich. Z Andrzeja zdarto suknię kapłańską, na pół obnażonego zaprowadzono pod płot, przywiązano go do słupa i zaczęto bić nahajami. Kiedy ani namowy, ani krwawe bicie nie złamało kapłana, aby się wyrzekł wiary, oprawcy ucięli świeże gałęzie wierzbowe, upletli z niej koronę na wzór Chrystusowej i włożyli ją na jego głowę tak, aby jednak nie pękła czaszka. Zaczęto go policzkować, aż wybito mu zęby, wyrywano mu paznokcie i zdarto skórę z górnej części ręki. Odwiązali go wreszcie oprawcy i okręcili sznurem, a dwa jego końce przymocowali do siodeł. Andrzej musiał biec za końmi, popędzany kłuciem lanc. 

    W Janowie przyprowadzono go przed dowódcę. Ten zapytał: „Jesteś ty ksiądz?”. „Jestem katolickim kapłanem. W tej wierze się urodziłem i w niej też chcę umrzeć. Wiara moja jest prawdziwa i do zbawienia prowadzi. Wy powinniście żałować i pokutę czynić, bo bez tego w waszych błędach zbawienia nie dostąpicie. Przyjmując moją wiarę, poznacie prawdziwego Boga i wybawicie dusze swoje.” Na te słowa dowódca zamierzył się szablą i byłby zabił Andrzeja, gdyby ten nie zasłonił się ręką, która została zraniona.

    Kapłana zawleczono więc do rzeźni miejskiej, rozłożono go na stole i zaczęto przypalać ogniem. Na miejscu tonsury wycięto mu ciało do kości na głowie, na plecach wycięto mu skórę w formie ornatu, rany posypywano sieczką, odcięto mu nos, wargi, wykłuto mu jedno oko. Kiedy z bólu i jęku wzywał stale imienia Jezus, w karku zrobiono otwór i wyrwano mu język u nasady. Potem powieszono go twarzą do dołu. Uderzeniem szabli w głowę dowódca zakończył nieludzkie męczarnie Andrzeja Boboli dnia 16 maja 1657 roku. Kiedyś kapłani nosili suknie kapłańską (sutannę). Obecnie łatwiej spotkać czarnoskórego człowieka niż księdza w sutannie poza kościołem lub miejscem, gdzie pełni czynności kapłańskie. Do 1972 obowiązywała osoby duchowne tonsura- włosy okalające wygolone miejsce miały przypominać koronę cierniową. Nawet jak kapłan szedłby bez stroju duchownego to ludzie wiedzieliby, że to ksiądz, chyba że miałby czapkę. Możesz domyślać się, czemu już tonsury nie ma 😉 Smutne… Św. Andrzej miał zaszczyt cierpieć podobnie jak Pan Jezus. Po ludzku nie do zrozumienia. Apostołowie i inni święci męczennicy bardzo się cieszyli, że mogli cierpieć z miłości dla Pana Jezusa. 

      Dlaczego po śmierci się objawiał?

     Tych objawień znaczących dla historii Polski jest trzy. W Pińsku w 1702 roku, Wilnie w 1819 roku i Strachocinie 1987 roku. Każde z nich dotyczy Ojczyzny.

    W Pińsku, gdzie było Kolegium Ojców Jezuitów. Miastu groziło niebezpieczeństwo ze strony protestanckich Szwedów. Rektor Kolegium, o. Marcin Godebski, na modlitwie szuka pomocy. I wtedy w jego celi pojawia się zakonnik, który mówi: Jestem wasz współbrat Andrzej Bobola, męczennik. Jak odnajdziecie moją trumnę i oddzielicie od innych, ja was uratuję przed Szwedami. Trumnę odnaleźli w podziemiach kościoła z zachowanym od rozkładu ciałem. Uczynili to, co powiedział, a Szwedzi nie weszli do miasta. To objawienie było inspiracją do wyniesienia o. Andrzeja na ołtarze.

     W Wilnie objawia się o. Alojzemu Korzeniewskiemu, dominikaninowi, który nie pogodził się z utratą niepodległości przez Polskę. Głosząc kazania budził ducha patriotycznego w narodzie. Gdy dowiedzieli się o tym Rosjanie, zagrozili zamknięciem klasztoru i wyrzuceniem zakonników z miasta. O. Alojzy poruszał się po klasztorze, nie wolno mu było kontaktować się z ludźmi. Z tego powodu bardzo cierpiał. I jemu objawia się w celi zakonnej, kapłan: Jestem Andrzej Bobola, jezuita, męczennik. Przekazuje mu trzy proroctwa dotyczące Ojczyzny:

  • powiedz Polakom, że gdy skończy się wielka wojna znowu będą na mapach świata
  • nadejdą czasy, że będą patronem Polski
  • gdy będą jej głównym patronem, Polska będzie pełna rozkwitu.

     Dwa proroctwa się spełniły, trzecie jeszcze nie, a ono dotyczy jego głównego patronatu nad Ojczyzną. Pierwsze proroctwo dotyczyło czasów po I wojnie światowej, drugie spełniło się dopiero w 2002 r.

     W lipcu 1920 roku na Konferencji Episkopatu w Częstochowie biskupi podjęli uchwałę: bł. Andrzeju, jeśli uratujesz Polskę przed bolszewikami w podzięce podejmiemy starania, abyś został ogłoszony Świętym. Kard. Aleksandra Kakowskiego, ordynariusz warszawski, po tej uchwale wydał dekret, aby odprawić nowennę w kościołach Warszawy do bł. Andrzeja Boboli i bł. Władysława, o uratowanie miasta przed bolszewikami, w dniach od 6-15 sierpnia. W ostatnim dniu nowenny dokonał się cud nad Wisłą. Na pewno był to cud Maryi, Łaskawej Pani, ukazującej się bolszewickim żołnierzom. Jej cudu, nikt nie może podważać.

    Ale, działania Episkopatu po cudzie świadczą, że w zwycięstwie miał udział bł. Andrzej. Piszą list do Benedykta XV z prośbą, aby był kanonizowany. Józef Piłsudski, marszałek Polski, dołącza prośbę, aby został ogłoszony patronem Polski. Bolszewicy zaś, gdy dowiedzieli się, że Polacy zwycięstwo nad nimi przypisują bł. Andrzejowi, wysyłają wojsko, aby odnaleźli trumnę z jego ciałem.

    Przez Moskwę i Rzym do Warszawy

   23 czerwca 1922 roku kościół otoczyło wojsko. Bolszewicy chcieli udowodnić, że nie jest prawdą, iż zwłoki się nie rozłożyły. Bolszewiccy urzędnicy w asyście żołnierzy otworzyli trumnę i rzucili ciałem bł. Andrzeja o ziemię. Ku zdziwieniu zebranych świętokradców nie rozsypały się, a jeden z nich powiedział nawet „Dziwnem jest, jak dobrze się zachowały”. Tymczasem wobec takiej profanacji w kościele urządzono nabożeństwa ekspiacyjne, a ks. abp Cieplak interweniował u najwyższych władz bolszewickich. Nie odniosło to skutku i 20 lipca 1922 roku do kościoła wkroczyli bolszewicy bijąc i mordując stawiających opór parafian oraz wywożąc relikwie do Moskwy, gdzie wystawiono je w budynku Higienicznej Wystawy Ludowego Komisariatu Zdrowia.

    O ich zwrot rozpoczął bezskuteczne starania polski rząd, a wcześniej marszałek Józef Piłsudski planował nawet szarżę na Połock, by odebrać bezbożnikom trumnę z ciałem Błogosławionego.

    Szansa na ich odzyskanie pojawiła się jednak jesienią 1922 roku, gdy po pięciu latach bolszewickich rządów Związek Sowiecki ogarnął głód. Umierającym Rosjanom z pomocą pospieszyła m.in. Stolica Apostolska z Piusem XI. W takiej sytuacji Sowieci – wobec zasług Papieskiej Komisji Ratowniczej – przychylnie odpowiedzieli na prośbę Ojca Świętego Piusa XI o wydanie relikwii. 

    Kanonizacji bł. Andrzeja dokonał Pius XI, który był Nuncjuszem Apostolskim w Polsce, i widział, jak warszawiacy w procesjach z jego relikwiami w trumience chodzili ulicami miasta. On też zdecydował, by jego relikwie powróciły do Ojczyzny. W czerwcu 1938 roku, gdy przewożono trumnę z relikwiami z Rzymu do Polski, na całej trasie przejazdu z Rzymu, św. Andrzejowi zgotowano królewskie przyjęcie. Wszędzie tłumy ludzi wiwatowały na cześć bohatera narodu i Patrona Polski.

     Miał w niej zostać przez trzy tygodnie, a posługuje już… 40 lat.

     Przez pół wieku mieszkańcy wiedzieli, że na plebanii w Strachocinie pojawia się duch, i nikomu nie przychodziło do głowy, by go zapytać, kim jest. Poprzedni dwaj proboszczowie, nie chcieli tam wracać. Ostatni z tego wszystkiego się rozchorował.

    Ks. Józef Niżnik przyjechał tu w 1983 r., jak sądził, na trzy tygodnie, by zastąpić chorego proboszcza. Potem miał jechać na studia na KUL. Ledwie zadomowił się na plebanii, w nocy został obudzony szarpnięciem za rękę, a w szybie zobaczył odbicie szczupłego mężczyzny z brodą, w czarnej sutannie. Kiedy wstał, postać zniknęła.

      Następnego dnia dowiedział się, że od lat księża pracujący w Strachocinie doświadczają podobnych zdarzeń, a ostatni proboszcz przypłacił te ekstrawagancje zdrowiem. Ks. Niżnik nie bał wyzwań, więc zdecydował, że zrezygnuje ze studiów i zostanie, by zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w tym miejscu. – Wybrałem niepewność jutra, cierpienie i strachy – mówi. Modlił się o rozeznanie, kim jest zjawa i dlaczego do tego miejsca przychodzi.

     To było w nocy z 10 na 11 września 1983 roku. Przyszedł do mnie tajemniczy ksiądz. Z początku myślałem, że to napad. Przestraszyłem się. Rano podzieliłem się przeżyciami z siostrą pracującą w zakrystii. Powiedziałem: „Jak tak dalej będzie, to ja tutaj nie wytrzymam”. Siostra dopytywała, dlaczego tak mówię. Wytłumaczyła, że do wielu księży ktoś tu zawsze przychodził…

     Musiałem dać sobie trochę czasu na przemyślenia. W kolejne noce spałem u kolegów, w innej parafii. Czułem jednak wewnętrzne przynaglenie, by jakoś rozwikłać tę zagadkę, która od tylu lat nękała Strachocinę. Wróciłem na miejsce, ale na noc nie gasiłem światła. Bałem się, że wizyty zjawy-kapłana mogą się powtórzyć.

     Ona nie przychodziła systematycznie. Nie można było przewidzieć, której nocy się pojawi. Jednak z każdym przybyciem przypominała o swoim istnieniu i niedokończonej sprawie, którą tu rozpoczęto. Nocny przybysz zjawiał się zawsze o godz. 2.10. Pukał do drzwi. Nieraz przychodził dwa razy w tygodniu, ale bywało, że i dwa miesiące go nie widywałem. Nic nie mówił, tylko milczał.

     W noc 16 maja 1987 PO 4 LATACH odważyłem się wreszcie zapytać tajemniczą postać: Kim jesteś i czego chcesz?”. Usłyszałem odpowiedź: „Jestem św. Andrzej Bobola, zacznijcie mnie czcić w Strachocinie”. To przecież w liturgii dzień, w którym wspomina się tego męczennika. W mojej parafii nie oddawano mu czci. Ta niezwykła nocna rozmowa sprawiła, że związałem swoje kolejne lata z osobą św. Andrzeja Boboli. Stałem się głosicielem jego kultu.
 

     Wiedział ksiądz, że święty tam się właśnie urodził?

      Wtedy, w latach 80. XX w., nie mówiło się o tym powszechnie. W archiwach parafii brakowało dokumentów, ponieważ 33 lata po narodzinach św. Andrzeja napadli na nią Tatarzy. Spalili wówczas żywcem księdza na plebanii i wszystko zrabowali. Jedyne, co pozostało w kościele z tamtych czasów, to chrzcielnica.

     Po tym, jak, Jezuici przekazali do Strachociny relikwie św. Andrzeja, szybko rozwinął się tam jego kult. Jak mówi ks. Józef: Wystarczyło 19 lat, aby św. Andrzej przekonał do siebie Kościół. W krótkim czasie tylu ludzi sobie wyprosiło tutaj łaski, że ks. abp Józef Michalik podniósł strachociński kościół do rangi sanktuarium.

    Ks. Niżnik wyjaśnia, że słowa Zacznijcie mnie czcić św. Andrzej wypowiedział w Strachocinie, ale były skierowane do wszystkich Polaków. Mówi, że dopiero z perspektywy lat można zrozumieć pewne fakty – jak wszystko było prowadzone rękę Świętego.

    Liczne świadectwa o uzdrowieniach, wyproszonych łaskach stały się argumentami nie do zbicia. Św. Andrzej Bobola jest skutecznym orędownikiem. Wyprasza u Boga zdrowie, dar potomstwa, nawrócenie.

    JEŻELI DOTARŁEŚ DO KOŃCA TO GRATULUJĘ. MYŚLĘ, ŻE BYŁO WARTO 😉 ZACZNIJ I TY CZCIĆ ŚW. ANDRZEJA BOBOLĘ I DOŚWIADCZ DZIAŁENIE BOGA PRZEZ WSTAWIENNICTWO TEGO NIEZWYKŁEGO ŚWIĘTEGO 🙂

   Polecane linki: https://youtu.be/rNgytxmXt7Q https://youtu.be/axdLzGQtktY

***

2. TEMAT: CZEMU TWOJA MODLITWA NIE JEST SPEŁNIONA?
     Może być oczywiście wiele tego powodów 🙂 Przyjrzyj się podpowiedzi sługi Bożego arcybiskupa Fultona Sheena, który jakiś czas temu miał być ogłoszony błogosławionym. Dobrego, świętego kapłana przyblokowano. Dla chcącego powód zawsze się znajdzie 😉 Modlę się, aby z tego Pan Bóg większe dobro wyciągnął. 

    W Polsce jest swoisty boom na twórczość arcybiskupa Sheena. Polecam się zainteresować: 
https://abpsheen.pl/     https://debogora.com/pol_m_AUTORZY_Abp-SHEEN-Fulton-310.html oraz są nagrania na yt. 

    Pan słucha nas o wiele uważniej, niż nam się wydaje. To my powinniśmy pilniej Go słuchać. Ludzie często się skarżą, że Bóg nie wysłuchuje ich modlitw, a pewnie nie poczekali na Jego odpowiedź – uważa abp Fulton Sheen. Nie szukaj winy w Bogu, tylko przypatrz się sobie. Co ja mogę poprawić.

Kto jest patronką od spraw trudnych i beznadziejnych?
Jak nazywa się święty czeski kapłan, którego podobiznę przynajmniej raz w życiu widziałeś?
Odp. jak zawsze podkreślona w kalendarzu świętych.

WSŁUCHAJ SIĘ W PRAGNIENIA BOGA

     Po pierwsze, musimy pamiętać, że istotą modlitwy nie jest próba skłonienia Boga, aby coś nam dał – tak jak nie jest to podstawą uczciwych ludzkich przyjaźni”. Jeśli Twoje modlitwy polegają tylko na proszeniu, to jest w tym sporo egoizmu i interesowności. Które małżeństwo lub przyjaźń przetrwałoby, gdyby jedna ze stron ciągle tylko o coś prosiła i nic więcej?

     „Istotą modlitwy jest autentyczna prośba. Są dwa rodzaje Bożych darów: po pierwsze takie, które Bóg zsyła nam bez względu na to, czy o nie prosiliśmy; po drugie – udzielane pod warunkiem, że się modlimy. 

     Pierwszy rodzaj darów bardzo przypomina dobra, które dzieci otrzymują w rodzinie – jedzenie, ubranie, schronienie, opiekę i uwagę. Te dary otrzymuje każde dziecko bez względu na to, czy o nie prosi, czy nie.

„Istnieją również inne dary, których otrzymanie jest uwarunkowane pragnieniem dziecka. Ojciec może pragnąć, aby syn poszedł na studia, ale jeśli ten nie będzie chciał się uczyć albo zostanie przestępcą, dar zaplanowany przez ojca nigdy nie będzie ofiarowany. Nie dlatego, że ojciec zabrał dar, lecz raczej dlatego, że syn uniemożliwił ofiarowanie go.” Bóg ze swojej ojcowskiej miłości chce nam wiele dawać, ale nie może. Przeszkadzamy w tym i to uniemożliwiamy. 

    „Zatem modlitwa nie jest informowaniem Boga o naszych potrzebach – ponieważ On już je zna. „Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie” (Mt 6, 32). Celem modlitwy jest raczej danie Bogu okazji do ofiarowania nam darów wtedy, kiedy będziemy gotowi je przyjąć.” Czy jesteś gotowy na prezenty, które ma przygotowane Bóg? Ile jest we mnie pokory? Wdzięczności za poprzednie dary? „Bóg pysznym się sprzeciwia, a pokornym daje łaskę.” List św. Jakuba 4,6 Prezent dany za szybko zniszczy Ciebie, dlatego Bóg czeka na ODPOWIEDNIE MOMENT. 

    „To nie oko tworzy światło słońca, które nas oświetla; to nie płuco tworzy powietrze, które nas otacza. Słońce wciąż świeci dla nas, jeśli tylko nie zamkniemy oczu na jego blask, a powietrze wypełnia nam płuca, o ile nie wstrzymamy oddechu. Otrzymamy Boże błogosławieństwa, o ile nie zbuntujemy się przeciwko woli Boga, który chce nam je dawać.” Wobec jakich zdań z Biblii buntujesz się? W czym mówisz Bogu: NIE! Ja wiem lepiej i zrobię po swojemu?

     ***

3. TEMAT: „LEŻ Z PSAMI, WSTANIESZ Z PCHŁAMI.”
     Po raz kolejny w życiu przyjrzyj się z kim się zadajesz. Z kim najczęściej rozmawiasz? O czym rozmawiasz? Spotykasz człowieka na yt, netflixie, tv, radiu, w książce.

     Gdy grałeś za dzieciaki w ping ponga lub szachy to wiedziałeś, że jeśli chcesz być lepszy to musisz grać z lepszymi od siebie. 

     Zadawaj się z mądrzejszymi od siebie. Zadawaj się z pobożniejszymi od siebie. Zadawaj się z bardziej wysportowanymi od siebie. Oczywiście nie po to, aby pompować swojego ego. Ale, aby się od nich uczyć. ONI BĘDĄ PCHAĆ CIĘ DO PRZODU. Nie należy zapominać, że samo przebywanie to nie wszystko. Potrzebny jest jeszcze mój wysiłek i zaangażowanie.

    Szczególnie cenna jest adoracja Najświętszego Sakramentu, czytanie Biblii, życiorysów i dzieł świętych oraz różaniec. Wiesz już co robić. Więc na co czekasz? 🙂

***

DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA NIEAMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEN: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)

PRZYNAJMNIEJ RAZ W ŻYCIU GO SPOTKAŁEŚ 😉

21 maja NIEDZIELA: Św. Jan Nepomucen, kapłan i męczennik, 1348-1393, Czechy. Jego rodzice długo nie mogli mieć dzieci. Dzięki wytrwałej modlitwie do Naszym Mamy, Maryi modlitwy zostały wysłuchane, kiedy rodzice Jana byli już  w podeszłym wieku. Kiedy został kapłanem po ok. 10 latach arcybiskup Pragi powołał Jana na swojego wikariusza generalnego. Był to wielki zaszczyt, bowiem urząd ten dawał Janowi pierwsze miejsce po metropolicie w diecezji.

Św. Jan zginął śmiercią męczeńską z dwóch powodów: 1) król Wacław IV Luksemburczyk pragnął osadzić w jednym z opactw „swojego człowieka”, który będzie go słuchał, a nie będzie wypełniał woli Bożej i nie będzie z Bożego powołania. Św. Jan na takie zakusy króla wyraził głośny sprzeciw, ponieważ był wikariuszem generalnym i poparł właściwego kolejnego opata. Chciał być sprawiedliwy i uczciwy.  

2) Król posądzał swoją żonę Zofię, że go zdradza. Czy go zdradzała, tego nie wiemy. Wiemy natomiast, że to król nieustannie zdradzał królową. Św. Jan był spowiednikiem królowej. Król zażądał zdradę tajemnicy spowiedzi św. Św. Jan odmówił. Za to był torturowany: palono go żywcem, kłuto jego ciało, bito, kopano, a w końcu kleszczami wyrwano jego język. Następnie ciało z przyczepionymi do szyi kamieniami zrzucono z mostu Karola do rzeki Wełtawy. Podania głoszą, że król nie tylko zlecił tortury, ale również sam własnoręcznie je dokonywał.

Dokonana współcześnie obdukcja (1973) wykazała, że wypalone dziury sięgały aż do jamy brzusznej, a ponadto że specjalistycznymi przyrządami zmiażdżono Janowi palce u rąk i nóg oraz zgnieciono pięty. Uderzenia w głowę spowodowały złamanie części twarzowej czaszki, całkowite odłamanie górnej szczęki oraz złamanie lewego łuku licowego. Kaci piłą potraktowali biodro Jana. Śmierć nastąpiła na skutek wylewu krwi do czaszki.

Uważany jest za pierwszego męczennika tajemnicy spowiedzi św. Ciało Męczennika znaleziono dopiero po pewnym czasie (17 kwietnia) i pochowano w kościele Świętego Krzyża, położonym blisko rzeki. Z czasem przeniesiono je do grobowca pod katedrą z napisem: Johannes de Pomuk. Podobnie jak język św. Antoniego w Padwie, tak też język św. Jana Nepomucena jest zachowany cało w artystycznym, osobnym relikwiarzu katedry praskiej.

Święty Jan jest patronem zakonu jezuitów, Pragi, spowiedników, szczerej spowiedzi, dobrej sławy i tonących oraz orędownikiem podczas powodzi. Jest także patronem mostów. Śladami niegdyś bardzo żywego kultu św. Jana Nepomucena są liczne figury stawiane zazwyczaj na rozstajach dróg i w okolicy przepraw rzecznych. Wiele takich figur można spotkać w całej Polsce. Jest także popularnym patronem kościołów i parafii. Ok. 12 000 figur i podobizn znajduje się z wizerunkiem św. Jana Nepomucena, w tym połowa ok 6000 w Polsce. Łatwo tego św. rozpoznasz. Jest przedstawiany z biretem na głowie, w sutannie (bo  kiedyś księża chodzili w sutannie i ogólnie w stroju duchownym), w białej komży i trzymając krzyż i wpatrując się w niego.

DLA LUBIĄCYCH WĘDRÓWKI: jaktrafic.org – regulamin odznaki „Szlakami św. Jana Nepomucena”
Polecam zdobycie odznak św. Jana Nepomucena 😉 Może też się na to kiedyś skuszę. Robiłem już sobie z Jego figurą trochę zdjęć w różnych miejscach. Z datą nie problem, gorzej z miejscem, gdzie to było. Myślałem, aby zdobyć odznakę, aby wśród innych promować Jego kult. Bo żaden ksiądz tego nie ma. Tylko dla św. Jana Nepomucena to zrobić. Nie dla siebie. Ale się póki co waham, bo chcę żyć w ukryciu. 

Święci Krzysztof Magallanes, kapłan, i Towarzysze, męczennicy, Meksyk, XX wKrzysztof (Cristóbal)  Przygotowywał okolicznych rolników do podjęcia współpracy z mieszkańcami miast. Dla indian Huichol założył misję w Azqueltán. Słynął z nabożeństwa do Matki Bożej. Kiedy antychrześcijański rząd Meksyku nakazał likwidację wszystkich seminariów duchownych, Krzysztof zebrał alumnów i otworzył własne seminarium. Zostało ono jednak wkrótce wykryte i zamknięte. Magallanes nie zniechęcił się – otwierał kolejne seminaria. Gdy ta metoda okazała się nieskuteczna, zorganizował prywatne zajęcia dla kandydatów do kapłaństwa.

Fałszywie oskarżony o sprzyjanie siłom rewolucyjnym rebelii Cristero, został aresztowany 21 maja 1927 roku podczas podróży do jednego z gospodarstw, gdzie miał odprawić Msze św. Rozdał swój ostatni majątek wykonawcom wydanego na niego wyroku, udzielił im rozgrzeszenia, a następnie, bez żadnego procesu, został zastrzelony 25 maja 1927 r. w Colotitlan (Meksyk). Do ostatniej chwili umacniał rozstrzelanego razem z nim wikariusza, o. Augustyna Caloca.

Początek XX w. to czas prześladowania Kościoła w Meksyku. Kapłani, którzy decydowali się na pracę na tych terenach, świadomi byli nieuchronnej śmierci. Mimo to nie brakło misjonarzy. W latach dwudziestych XX w. na terenie Meksyku zginęło 25 wspominanych dzisiaj świętych – kapłanów i osób świeckichŻaden z nich nie miał wytoczonego procesu, żaden nie mógł się bronić. Łączyła ich szczególne umiłowanie Mszy św., nabożeństwo do Maryi oraz posługa biednym. W 2012 roku na ekrany wybranych kin wszedł film „Cristiada”, opowiadający historię chrześcijan w Meksyku w tamtym czasie.

Święty Eugeniusz de Mazenod, arcybiskup, Francja, 1782-1861. Kiedy Eugeniusz miał 9 lat, wybuchła rewolucja francuska. Ojciec nie chciał narażać życia swojego i rodziny, dlatego potajemnie opuścił Francję (1791) i udał się najpierw do Nicei, potem do Turynu.  Eugeniusz powrócił do Francji w 1802 r.

Syn przeżył jednak drugą, o wiele boleśniejszą tragedię: rozwód rodziców. Pozostał sam, gdy miał 20 lat. Postanowił wejść w związek małżeński, ale nie mógł zdecydować się na wybór odpowiedniej dla siebie osoby. Przeżywał też kryzys duchowy: opadły go wątpliwości religijne. Czytał dzieła wytrawnych teologów katolickich i to one wyprowadziły go z ciemności do wiary. Modlił się w tym czasie bardzo wiele. W Wielki Piątek 1807 r. przeżył swoje nawrócenie; postanowił zostać kapłanem. Nie chciał jednak przyjąć święceń z rąk kardynała Maury, który rządził diecezją paryską bez kanonicznej instalacji jako zwolennik Napoleona. Eugeniusz udał się więc do biskupa Amiens i z jego rąk otrzymał święcenia prezbiteratu 21 grudnia 1811 r. Miał wtedy 29 lat. Biskup poznał się na niezwykłych zaletach nowego kapłana i chciał go zatrzymać, a nawet proponował mu urząd wikariusza generalnego. Otwierała się więc przed młodym kapłanem kariera kościelna. Eugeniusz jednak podziękował biskupowi za zaufanie i oddał się pracy wśród najuboższych miast i wsi: głosił z zapałem misje i rekolekcje. Były one jak najbardziej na czasie, gdyż od XVIII w. lud francuski, przeżarty propagandą popadł w zupełną obojętność i ignorancję religijną.

Do misji, które prowadził, wniósł o. Eugeniusz dwie nowości: przed misją obchodzono poszczególne domy z zachętą do odprawienia misji. Ponadto wprowadził zwyczaj, że w czasie misji była do dyspozycji sala, w której zbierano ochotników i dyskutowano na interesujące ich tematy. Nowe zgromadzenie przyjęło nazwę „Zgromadzenie Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej” (OMI).

W roku 1823 o. Eugeniusz został mianowany wikariuszem generalnym w Marsylii. Świątobliwy kapłan zgodził się w nadziei, że będzie mógł się w ten sposób przysłużyć nie tylko diecezji, ale również młodemu zgromadzeniu. Spotkał go jednak właśnie dlatego bolesny zawód. W szeregach zgromadzenia znaleźli się malkontenci, którzy zaczęli zarzucać Założycielowi, że dla godności i dla zaspokojenia ambicji władzy zaniedbał własne zgromadzenie, narzucając członkom regułę, której sam nie zachowuje. Wtedy Eugeniusz zdecydował się na stanowczy krok: usunął niezadowolonych. Kiedy jednak ferment pozostał i nadal się szerzył, o. Eugeniusz zwołał całe zgromadzenie, wygłosił osobiście rekolekcje, po nich nakazał zgaszenie świateł, rozebrał się do pasa i „wśród powszechnego płaczu i łkania obecnych biczował się do krwi”. Gdy wszyscy wychodzili z sali, położył się na progu, „nakazując wszystkim w imię posłuszeństwa, żeby po nim deptali nogami”. Było to w roku 1824. Nauka poskutkowała, zakon przetrwał.

Oblaci pracowali gorliwie niemal we wszystkich częściach Kanady, a zwłaszcza na jej terenach północnych, dotąd najbardziej zaniedbanych. Także w Południowej Afryce i na Cejlonie (Sri Lanka). Do Polski oblaci przybyli w roku 1920. 

Błogosławiony Jacek Cormier, generał dominikanów, Francja, 1832-1916. W 1899 r. papież Leon XIII chciał nominować ojca Cormier na kardynała, ale nie udało się, bo rząd francuski nie patrzył na to przychylnie. Jako generał doprowadził do odnowienia prowincji dominikańskich w Czechach, na Sycylii, w Kolumbii i w Aragonii oraz do powstania nowych – w Kanadzie i w Kalifornii. Wydał wiele pism, w tym przede wszystkim listy dotyczące formacji duchowej i zakonnej oraz dzieła ascetyczne, pedagogiczne i żywoty świętych. Był cenionym powiernikiem papieża św. Piusa X. Jego święto jest obchodzone w rocznicę wyboru na generała Zakonu Dominikanów.

Święty Iwo z Chartres, biskup, Francja, 1040-1116. Studiował w słynnym opactwie benedyktynów w Le Bec, w Normandii, gdzie za mistrza miał słynnego uczonego, bł. Lanfrancka (+ 1089), a za współucznia św. Anzelma (+ 1109), późniejszych prymasów Anglii w Canterbury.

Na początku roku 1092 król francuski Filip wszedł w nieprawy związek małżeński z Bertrandą di Montfort (oboje byli zaślubieni innym osobom). Iwo przeciwko temu stanowczo zaprotestował i obłożył oboje klątwą kościelną. Król nakazał aresztować odważnego biskupa i więził go przez szereg miesięcy. Dopiero w 1104 roku król przyrzekł rozejść się z nielegalną małżonką. Na skutek tej obietnicy Iwo zwolnił króla i jego nałożnicę z ekskomuniki. Król wszakże pod naciskiem opinii musiał uwolnić Iwona z więzienia wcześniej. 

Iwo pozostawił ważną spuścizną literacką. Szczególnie istotne są jego listy, które pozwalają wejść w sytuację polityczną i religijną, jaka panowała za jego czasów. Dają nam one poznać również osobowość biskupa. Ujawnia się w nich jego niezłomny charakter oraz gorliwość o chwałę Bożą i dobro Kościoła Chrystusowego. Iwo wydał szereg cennych prac także z dziedziny prawa; prace te zjednały mu sławę największego prawnika w Kościele do czasów Dekretów Gracjana (1140). Dlatego Bossuet nazwał św. Iwona największym i najświętszym biskupem swoich czasów.

***
PAMIĘTAJ O TEJ ŚWIĘTEJ 😉

22 maja PONIEDZIAŁEK : Święta Rita z Cascii, augustianka, 1380-1457, Italia. Należy do najbardziej popularnych świętych na świecie. Była jedynaczką. Według podania miała być dzieckiem wymodlonym przez pobożnych rodziców. Na chrzcie otrzymała imię Małgorzata (Rita jest jego zdrobnieniem)-Margarita. Na życzenie rodziców wyszła za mąż. Związek ten był jednak bardzo nieudany. Porywczy, brutalny mąż był powodem wielu jej dramatów. Rita znosiła swój los z anielską cierpliwością. Mąż Rity zginął zabity w porachunkach zwaśnionych rodów.

Rita była matką dwóch synów, z którymi miała kłopoty wychowawcze. Bojąc się, by nie kontynuowali odwetu, prosiła Boga, aby raczej zabrał ich ze świata niż mieliby stać się zabójcami. Bóg wysłuchał tej prośby. Obaj młodzieńcy, którzy planowali pomścić ojca, zmarli podczas epidemii. Rita jako trzydziestokilkuletnia wdowa wstąpiła do zakonu augustianek, które miały swój klasztor w Cascii. Ponieważ była analfabetką, została przyjęta do sióstr „konwersek”, które były przeznaczone do codziennej posługi w klasztorze. Z całą radością, z miłości dla Pana Jezusa, spełniała najniższe posługi w klasztorze. Często w ciągu dnia i nocy całowała z miłością obrączkę zakonną, która symbolizowała jej mistyczne zaślubiny z Jezusem.

Miała szczególne nabożeństwo do Bożej męki. Widziano ją nieraz, jak leżała krzyżem, zalana łzami. Kiedy pewnego dnia kaznodzieja miał kazanie o męce Pańskiej, prosiła gorąco Jezusa, by dał jej zakosztować męki chociaż jednego ciernia, który ranił Jego Przenajświętszą Głowę. Została wysłuchana. W czasie modlitwy poczuła nagle w głowie silne ukłucie. Na tym miejscu wytworzyła się bolesna rana, która zadawała jej nieznośne cierpienia przez 15 lat, aż do śmierci. Aby jednak uniknąć sensacji, Rita prosiła Chrystusa, by rana była ukryta, nadal jednak sprawiając cierpienia. Tak się też stało. Rita odznaczała się posłuszeństwem, duchem modlitwy i cierpliwości

Stąd też jest nabożeństwo 15 czwartków ze św. Ritą. SERDECZNIE POLECAM. https://youtu.be/9vbuRXBNbGk
tu 1/15 czwartków jako propozycja, kliknij pod filmikiem pokaż więcej.

Zmarła na gruźlicę 22 maja 1457 r. w Cascii. Tam jej nienaruszone ciało spoczywa do dziś. Sanktuarium Świętej.  Przy grobie Rity działy się nadzwyczajne rzeczy, które napełniły sławą tamtejszy klasztor. Kiedy po kilku latach wybuchł w kościele gwałtowny pożar, mimo że spalił się cały kościół, cyprysowa trumna z ciałem Rity pozostała nietknięta. 

Św. Rita jest patronką w sprawach trudnych i beznadziejnych. Szczególnym jego miejscem jest klasztor sióstr augustianek w Krakowie, gdzie w kościele św. Katarzyny przechowywane są relikwie św. Rity. Także w Głębinowie koło Otmuchowa od 23 maja 2022 r. jest ustanowione sanktuarium. 

Święta Joachima de Vedruna, zakonnica, Hiszpania, 1783-1854. Od najwcześniejszych lat marzyła o życiu zakonnym, także o zamknięciu się w barcelońskim Karmelu. Poddała się jednak życzeniom rodziców: 24 marca 1799 r. poślubiła Teodora de Mas. Małżeństwo okazało się bardzo dobre. Joachima powiła dziewięcioro dzieci. Po przejściach wojennych mąż zmarł. Joachima miała wówczas trzydzieści trzy lata. Nie załamała się. Znów zapragnęła wstąpić do zgromadzenia kontemplacyjnego, ale posłuchała spowiednika, o. Szczepana di Olot, kapucyna, i poświęciła się wychowaniu dzieci. Troskę o własne dzieci połączyła z troską o dzieci potrzebujące pomocy i biedne.

Potem usunęła się do Manso Escorial pod Vich i tam wraz z innymi założyła Zgromadzenie Karmelitanek Miłości. Początki nie były łatwe. W czasie wojny siedmioletniej została nawet uwięziona, potem musiała uchodzić do Francji. 

***

23 MAJA WTOREK: Święty Leoncjusz z Rostowa, biskup i męczennik, 1016-1071 Kijów. Był pierwszym mnichem Monasteru Kijowsko-Pieczerskiego, który otrzymał tę godność. Wkrótce poganie wygnali go z katedry rostowskiej, podobnie jak jego dwóch poprzedników, biskupów Teodora i Hilariona.

Zamieszkał więc pod miastem i wzniósł tam cerkiew św. Michała Archanioła. Ewangelizację zaczął od pogańskich dzieci, które karmił, nauczał zasad wiary chrześcijańskiej i chrzcił. Wkrótce wrócił do miasta i zaczął chrzcić także dorosłych. Jego gorliwość spotykała się z dużym sprzeciwem ze strony mieszkających tam pogan, którzy nastawali na jego życie. Hierarcha tym razem nie ustąpił, ale wyszedł do napastników w błyszczących biskupich szatach. Ci zaś nie tylko nie zrobili mu krzywdy, ale padli do jego nóg. To wydarzenie uważane jest za początek chrystianizacji ziemi rostowskiej. Po 20 latach pracy w diecezji, około roku 1071 (lub 1073) zginął śmiercią męczeńską podczas kolejnych zamieszek na tle religijnym.

Święty Jan Chrzciciel de Rossi, kapłan, 1698-1764, ITALIA. W trosce o swoje uświęcenie oddał się tak intensywnie modlitwie i praktykom pokutnym, że zapadł poważnie na zdrowiu i musiał przerwać studia. W tym okresie wystąpiły u niego pierwsze objawy epilepsji, które miały go już nigdy nie opuścić. Ta choroba stanie się też bezpośrednią przyczyną jego śmierci. Wolny czas poświęcał młodym studentom, którzy gromadzili się przy poszczególnych kościołach w tak zwanych „oratoriach” dla swojego religijnego dokształcenia i postępu w cnotach.

Pierwszą Mszę świętą odprawił w kościele jezuitów św. Ignacego przy ołtarzu św. Alojzego, którego obrał sobie za szczególnego patrona. Pokrzepiał się widokiem tysięcy pielgrzymów, nawiedzających miejsca święte w Rzymie. Ze smutkiem jednak patrzył, jak pielgrzymi ci byli zdani na własny los i jak nikt nie troszczył się o opiekę duchową nad nimi. Postanowił oddać się bez reszty posłudze wobec nich. Służył im dobrą radą, często pomocą także materialną, a najwięcej – pomocą duchową w konfesjonale. Pan Bóg nagrodził gorliwego kapłana, bo do jego konfesjonału garnęli się grzesznicy, by pojednać się z Bogiem. 

Z powodu choroby oczu został zwolniony z obowiązku wspólnego czytania brewiarza, dzięki temu mógł dłużej spowiadać. Zmęczony, robił wypady na pobliskie place, zbierał dzieci i ludzi przygodnych, by pouczać ich o prawdach wiary. W wolnych chwilach, jeśli się zdarzyły, odwiedzał ubogich i chorych w przytułkach, pocieszał ich, pouczał i zaopatrywał darami sakramentalnymi. Żył tak bardzo ubogo, że nie posiadał nawet najniezbędniejszych rzeczy, dzieląc się nimi z uboższymi od siebie.

Tak wyczerpująca praca nie tylko wyniszczała jego siły i zdrowie, ale przyczyniła się do różnych dolegliwości głowy i żołądka, które znosił z heroiczną cierpliwością. Pomimo to dożył 66 lat. 

CIĄGLE W DRODZE

Święta Joanna-Antyda Thouret, szarytka, Francja, 1765-1826. Do szkoły uczęszczała zaledwie przez parę miesięcy. W 1781 r. objęła po zmarłej matce rolę gospodyni. Tęskniła jednak za życiem zakonnym. Po przezwyciężeniu oporów, jakie stawiała rodzina, w 1787 r. rozpoczęła je u szarytek w Paryżu.

W 1792 r. odmówiła złożenia przysięgi konstytucyjnej; została z tego powodu brutalnie pobita. W rok później, ciężko chora, przyjęła już ostatnie sakramenty, ale nagle ozdrowiała. Gdy władze zniosły jej zgromadzenie, udała się do Doubs. Na jesieni 1794 r. objęła zadanie pielęgniarki i nauczycielki w Sancey. W rok później schroniła się na terenie Szwajcarii, potem przebywała krótko w Bawarii i Austrii. Pod koniec 1797 r. na nowo otworzyła szkołę w Sancey.

Potem znowu musiała się ukrywać. W kwietniu 1799 r. otworzyła szkołę w Besançon. Z czasem dołączyły tu do niej pierwsze towarzyszki dzieła. Razem z nimi angażowała się w posługę wobec dzieci, chorych i ubogich. W 1802 r. usunęła się do Dôle (w Jurze), aby zredagować dla powstającego zgromadzenia regułę zakonną.

W 1810 r. udała się do Neapolu. W dziesięć lat później otrzymała dla swego instytutu aprobatę papieską. Arcybiskup Besançon nie uznał jednak tej decyzji, wobec czego znów musiała udać się do Neapolu.

***

24 MAJA ŚRODA: Najświętsza Maryja Panna Wspomożycielka Wiernych. Tytuł Wspomożycielki Wiernych zawiera w sobie wszystkie wezwania, w których Kościół wyrażał Najświętszej Maryi Pannie potrzeby i troski swoich dzieci.
Pierwszym, który w historii Kościoła użył słowa „Wspomożycielka”, jest św. Efrem, diakon i największy poeta syryjski, doktor Kościoła (+ 373). Pisze on wprost, że „Maryja jest orędowniczką i wspomożycielką dla grzeszników i nieszczęśliwych”. W tym samym czasie Wspomożycielką rodzaju ludzkiego nazywa Maryję św. Grzegorz z Nazjanzu, patriarcha Konstantynopola, doktor Kościoła (+ ok. 390), kiedy pisze, że jest Ona „nieustanną i potężną Wspomożycielką”.

Z treści pism doktorów Kościoła wynika, że przez słowo „Wspomożycielka” rozumieli oni wszelkie formy pomocy, jakich Matka Boża nam udziela i udzielić może. Miejscem najżywiej rozwiniętego kiedyś kultu Wspomożycielki była Bawaria. Pierwszy kościół pod wezwaniem Wspomożycielki w Bawarii stanął w Pasawie w roku 1624. Zasłynęła w nim rychło figura Matki Bożej, kopia obrazu Cranacha – pątnicy witają Ją okrzykiem: Maria hilf! (Maryjo, wspomagaj).

7 października 1571 r. oręż chrześcijański odniósł decydujące zwycięstwo nad flotą turecką, która zagrażała bezpośrednio desantem Italii. Na pamiątkę tego zwycięstwa papież św. Pius V włączył do Litanii Loretańskiej nowe wezwanie „Wspomożenie wiernych, módl się za nami”.

12 września 1683 r. król Jan III Sobieski rozgromił pod Wiedniem Turków. Jako podziękowanie Matce Bożej za to zwycięstwo papież bł. Innocenty XI w roku 1684 zatwierdził w Monachium, przy kościele św. Piotra, bractwo Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych, rychło podniesione do rangi arcybractwa.

W roku 1816 tytuł Matki Bożej Wspomożenia Wiernych wszedł do liturgii Kościoła, gdy papież Pius VII ustanowił święto Matki Bożej pod tym wezwaniem na dzień 24 maja jako podziękowanie Matce Bożej za to, że właśnie tego dnia, uwolniony z niewoli Napoleona, mógł szczęśliwie powrócić na osieroconą przez szereg lat stolicę rzymską.

Wielu świętych miało szczególne nabożeństwo do Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych. Jej słynny wizerunek w Turynie został namalowany na zamówienie św. Jana Bosko, który oprócz salezjanów założył także zgromadzenie sióstr Córek Matki Bożej Wspomożenia Wiernych.

Wielkim czcicielem Matki Bożej Wspomożycielki był salezjanin, prymas Polski, kardynał August Hlond. Nie mniej żarliwym apostołem Maryi Wspomożycielki był jego następca, kardynał Stefan Wyszyński. 5 września 1958 roku dzięki jego staraniom Episkopat Polski wniósł do Stolicy Apostolskiej prośbę o wprowadzenie święta Maryi Wspomożycielki Wiernych w liturgicznym kalendarzu polskim. Episkopat Polski chciał w ten sposób podkreślić, że naród polski nie tylko wyróżniał się wśród innych narodów wielkim nabożeństwem do Najświętszej Maryi Panny, ale że może wymienić wiele dat, kiedy doznał Jej szczególniejszej opieki. Polskie sanktuarium Matki Bożej Wspomożenia Wiernych zostało ustanowione w 2013 r. w salezjańskiej parafii w Rumii na Kaszubach.

Święci Donacjan i Rogacjan, męczennicy, III w. Nantes. Byli braćmi pochodzącymi z rodziny pogańskiej. Zginęli w młodym wieku. Powodem skazania braci na męczeństwo była odmowa złożenia ofiary pogańskim bóstwom Jowiszowi i Apollinowi.

Rocznica przeniesienia relikwii św. DominikaZgodnie ze swoją wolą, Dominik Guzman został pochowany „pod stopami braci” w kościele św. Mikołaja w Bolonii. Mimo że wielu chorych zaświadczało, iż doznawali uzdrowień przy jego grobie, bracia nie chcieli ich uznawać, a nawet niszczyli dziękczynne wota. W końcu 24 maja 1233 roku papież Grzegorz IX pozwolił na przeniesienie ciała Dominika do marmurowego grobowca, w obecności legata papieskiego, arcybiskupa Rawenny, Teodoryka i bł. Jordana z Saksonii (następcy Dominika) oraz wielu braci uczestniczących w kapitule generalnej dominikanów w Bolonii. Wtedy to „cudowny zapach unosił się ze świętego ciała, dając wszystkim dobitne świadectwo, że ten człowiek był dobrą wonią Chrystusa.

***
POSZEDŁ NA WOJNĘ ZE WSZYSTKIMI

25 MAJA CZWARTEK: Święty Grzegorz VII, papież, 1020-1085, ITALIA. W roku 1046 towarzyszył dobrowolnie na wygnaniu w Kolonii, w Niemczech, papieżowi Grzegorzowi VI. Po jego śmierci wrócił do Rzymu (1047) i był prawą ręką papieża św. Leona IX i współautorem jego wielkich planów reformistycznych. Papież mianował go kardynałem i skarbnikiem. Być może przedtem był mnichem u benedyktynów w Cluny. Był wysyłany przez papieży (Grzegorza VI, Leona IX, Mikołaja II) z misjami do różnych krajów (Francji, Niemiec).  Aleksander II mianował go kardynałem-archidiakonem, czyli pierwszym godnością duchownym (po papieżu). Po śmierci tego papieża Hildebrand został wybrany na stolicę Piotrową 22 kwietnia 1073 r. Przyjął wtedy święcenia kapłańskie i biskupie.

Podjął głęboką reformę Kościoła, pragnąc uniezależnić go od władzy świeckiej. Wypowiedział walkę symonii (kupowaniu urzędów kościelnych), inwestyturze (wybieraniu przez panujących na stanowiska kościelne m.in. biskupów i opatów) oraz niezachowywaniu celibatu przez duchownych. Wprowadził prawo, kto przyjął urząd kościelny za pieniądze, tym samym zostaje automatycznie tego urzędu pozbawiony. Kapłanom żonatym zabroniono sprawować funkcje święte. Gdyby zaś chcieli stawiać opór, sam lud miał im odmówić posłuszeństwa i składania jakichkolwiek danin.

Po tym synodzie papież rozesłał swoich legatów po wszystkich krajach Europy, by ogłosili powyższe uchwały i by przypilnowali ich stosowania. Zaczęto rzucać na papieża oszczerstwa, że sprzyja manicheizmowi oraz potępia małżeństwo. Zaczęły się nawet pojawiać karykatury papieskie. Jedynie król angielski, Wilhelm Zdobywca, poparł papieża. Otrzymał za to przydomek „perły monarchów”.

postanowieniem walki z inwestyturą Grzegorz VII naraził się władcom świeckimNa czele opozycji stanął cesarz niemiecki, Henryk IV. Doszło do tego, że zaczął on publicznie lżyć „mnicha Hildebranda”, nadal też szafował godnościami i urzędami kościelnymi według swej woli. Po jego stronie stanęli nie tylko panowie świeccy, ale także wyżsi duchowni, którzy otrzymali od nich urzędy. Cesarz posunął się nawet do tego, że do Rzymu posłał spiskowców, którzy w samo Boże Narodzenie w czasie odprawiania Mszy świętej rzucili się na papieża, uprowadzili go z kościoła, poranili go i chcieli zamordować. Papieża ocalił lud, który rzucił się na oprawców i zmusił ich do ucieczki. Cesarz zwołał kontrsynod do Niemiec i zmusił biskupów, by wypowiedzieli posłuszeństwo papieżowi. Cesarz wysłał także do papieża bardzo obelżywy list.

Papież ekskomunikował Henryka IV. To poskutkowało. Wielu dygnitarzy kościelnych złożyło akt uległości wobec papieża i prośbę o zdjęcie z nich kar kościelnych. Henryk IV, widząc, że sprawę przegrał, zareagował pokorą.

Cesarz w szatach pokutnika zjawił się na zamku księżnej Matyldy. Papież, znając obłudę Henryka, nie chciał się z nim widzieć. Cesarz uparcie stał u bram zamku przez trzy dni. Dopiero na usilne prośby Matyldy, teściowej Henryka, i opata Cluny, Hugona, który był ojcem chrzestnym Henryka, Grzegorz ustąpił i zdjął karę z cesarza.

Konflikt jednak nie ustał. W 1084 r. Henryk IV postanowił zemścić się na papieżu, zdobył Rzym i osadził w nim antypapieża Klemensa III. Grzegorza uwolniono. Wezwani przez niego sprzymierzeńcy zachowali się jednak jak wrogowie – rabując, niszcząc i paląc. To wywołało wśród ludności taki gniew, że Normanowie musieli Rzym opuścić, ale z nimi także musiał odejść papież, gdyż ludność była oburzona, że sprowadził na Rzym takich „obrońców”.

Grzegorz VII udał się najpierw na Monte Cassino, następnie do Benewentu, wreszcie owacyjnie został powitany w Salerno. Pod koniec roku 1084 zwołał do Salerno synod, na którym powtórnie rzucił klątwę na cesarza i na narzuconego przez cesarza antypapieża, Wilberta.

Złamany wreszcie trudami i wiekiem papież zmarł w Salerno 25 maja 1085 r. Na łożu śmierci wypowiedział słowa, które umieszczono w katedrze przy ołtarzu, gdzie spoczywa: „Umiłowałem sprawiedliwość, a znienawidziłem nieprawość, dlatego umieram na wygnaniu”

Św. Jan Paweł II, który przybył do Salerno 25 maja 1985 r. w 900-lecie śmierci swego poprzednika, powiedział o nim: „Święty Grzegorz VII nieskończenie miłował Kościół, Oblubienicę Chrystusa, którą pragnął widzieć czystą, niewinną, świętą i wolną. Dla Kościoła tak bardzo wiele wycierpiał”.

To, co zrobił za życia wydało owoce po śmierci poprzez desakralizację władzy świeckiej. Oddzielił władzę święcką od władzy duchownej. Dlatego u prawosławnych do dziś nie doszło do pełnego rozdziału władzy duchownej od władzy doczesnej-cezaropapizm.  Papież umierając, myślał, że przegrał.

Święty Beda Czcigodny, prezbiter i doktor Kościoła, 673-735, Anglia. Swoje życie dzielił między modlitwę i studia. Znał język łaciński, grecki i hebrajski, co ułatwiało mu studia nad Pismem świętym i dziełami ojców Kościoła. Słusznie nazwano go najbardziej uczonym wśród świętych i najświętszym wśród uczonych Kościoła w Anglii, co kiedyś powtórzą o św. Tomaszu z Akwinu w skali całego Kościoła.

Zdumiewają wszechstronne zainteresowania Bedy. Pisał bowiem również o poezji, o gramatyce, ortografii, o naturze rzeczy, o czasie itp. Swoje dzieła i rozprawy ilustrował często odpowiednimi rysunkami. Był także uzdolnionym poetą. Zostawił hymny i pieśni poetyckie. Komentarze do ksiąg Starego i Nowego Testamentu czynią św. Bedę największym egzegetą średniowiecza. Ciekawe są jego homilie, których ocalało 50, i bardzo obfita korespondencja, która rzuca światło nie tylko na osobisty charakter Świętego, ale także na stosunki polityczne i religijne, jakie za jego czasów panowały w Anglii.

„Zachód mądrością swoją oświecił” – powiedział o nim św. Robert Bellarmin. U współczesnych i potomnych Beda zażywał takiej sławy, że porównywano go do świętych Ambrożego, Augustyna, Hieronima i Izydora z Sewilii. Synod w Akwizgranie (836) nadał mu przydomek Venerabilis – Czcigodny

Jest patronem lektorów, angielskich pisarzy i historyków oraz miasta Jarrow. Warto wiedzieć, że papież Franciszek po wyborze zachował swoje biskupie zawołanie Miserando atque eligendo, które zaczerpnął z 21. Homilii św. Bedy Czcigodnego o powołaniu celnika Mateusza.

Święta Maria Magdalena de Pazzi, dziewica, 1566-1607, ITALIA. Pełniła obowiązki kolejno zakrystianki, furtianki, mistrzyni nowicjatu i przełożonej domu. Wiodła życie pełne umartwień i przeniknięte modlitwą. Wyróżniała się wiernością w zachowaniu reguły, bardzo przecież surowej. Doświadczała wielu cierpień. Od niebieskiego Oblubieńca otrzymała koronę cierniową, która powodowała bardzo silne bóle głowy. 25 marca 1585 roku otrzymała dar stygmatów, czyli odbicia na swoim ciele ran Pana Jezusa; stygmaty te były na zewnątrz niewidoczne.

Chrystus doświadczył Marię Magdalenę także falą długotrwałych i uporczywych oschłości oraz duchowego opuszczenia. Objaśnił jej, że ta męka była konieczna dla dobra Kościoła, a także dla odnowienia ducha zakonnego w klasztorach.

W ostatnich latach życia s. Maria Magdalena przechodziła wielkie cierpienia fizyczne i duchowe. Do tego dołączyły się prześladowania z zewnątrz od postronnych osób, do których wysyłała w imieniu Chrystusa listy z napomnieniami. Odpowiedzią z ich strony były szykany, a nawet groźby. Patronka Florencji i Neapolu.

Święta Magdalena Zofia Barat, dziewica, 1779-1865, Francja. W roku 1795 udała się wraz ze swym bratem do Paryża, gdzie jako kapłanowi pomagała mu w ukryciu przy sprawowaniu sakramentów i w posłudze duszpasterskiej. Kapłan bowiem, który nie złożył przysięgi na wierność rewolucji i jej haseł, był ścigany przez władze i w każdej chwili groziła mu śmierć. Magdalena ponadto potajemnie uczyła dzieci prawd wiary.

W roku 1800 przybyli do Paryża księża ze zgromadzenia Serca Pana Jezusa z Tournely, zwani paccanarystami. Brat Zofii, Alojzy, wstąpił natychmiast do nich. Stało się to dla Zofii natchnieniem, by założyć podobne dzieło żeńskie, które pod opieką Serca Jezusowego zajęłoby się chrześcijańską nauką i wychowaniem dziewcząt

Kiedy Magdalena żegnała ziemię dla nieba, jej zgromadzenie liczyło 89 placówek i 3500 sióstr. Siostry Sacre Coeur św. Magdaleny Zofii Barat są obecne także w Polsce. Pozostawiła po sobie sporo pism, które wydano drukiem w czterech opasłych tomach. Wśród nich najwięcej miejsca zajmują zarządzenia, okólniki, konferencje i listy, których zebrano wprost rekordowo dużo, bo ok. 14 tysięcy! Jest to prawdziwy skarbiec duchowy, jaki dobra matka zostawiła w spuściźnie swoim duchowym córkom.

***

26 MAJA PIĄTEK: Święty Filip Nereusz, prezbiter, 1515-1595, ITALIA. Był bardzo pociągający w swojej zewnętrznej postaci, jak też w obejściu. Wyróżniał się poczuciem humoru i talentem jednania sobie ludzi. Przyjął za swoją dewizę benedyktynów: Nihil amori Christi praeponere (Nic nie przedkładać ponad miłość do Chrystusa).

Prowadził życie modlitwy i umartwienia. Widział, jak te wielkie rzesze pątników potrzebowały pomocy duchowej, a często i materialnej.  Przez tę posługę zyskał sobie miano „Apostoła Rzymu„. Dlatego jest patronem Rzymu.

Momentem przełomowym w życiu Filipa był rok 1551, kiedy to za namową spowiednika przyjął święcenia kapłańskie. Miał już wtedy 36 lat. Dojrzało wielkie dzieło jego apostolskiego serca, Oratorium. Zrodziło się ono z troski Filipa o poziom wiedzy religijnej spowiadających się, który w owych czasach był bardzo niski. Początkowo w ciasnej izbie swojego pokoju, potem w kaplicy konwiktu, Filip zaczął gromadzić kapłanów, zakonników, mieszczan, kupców, artystów. Wspólna modlitwa, spotkania i rozmowy osobiste, spowiedź, czytanie duchowe, konferencje i dyskusje na aktualne tematy, rekolekcje – to program tych spotkań.

Oratorium było otwarte dla wszystkich ludzi dobrej woli. Filip organizował także koncerty muzyczne oraz nabożeństwa, w czasie których śpiewane były pieśni pochwalne w formie dialogów. Ta forma muzyczna (wokalno-instrumentalna) przyjęła nazwę od miejsca pierwszych wykonań i do dziś znana jest jako oratorium (szczególnym rodzajem oratorium jest pasja).

Święty Filip NereuszZ czasem zebrała się pewna liczba uczniów, którzy chcieli być bliżej Chrystusa. Filip zaprawiał ich więc do zjednoczenia z Bogiem, do cnót chrześcijańskich i do uczynków miłosierdzia. Na placach bawił się z dziećmi, by je potem gromadami prowadzić do kościoła. Był to dotąd zupełnie nieznany styl apostołowania i prowadzenia duszpasterstwa. Do Oratorium spieszyła cała elita duchowa Rzymu. Tu właśnie rodziły się plany reform. Do grona przyjaciół Filipa należeli m.in.: św. Kamil de Lellis, św. Feliks z Cantalice, św. Jan Leonardi, św. Franciszek Salezy, św. Ignacy Loyola i wielu innych.

W roku 1564 florentczycy oddali Filipowi w zarząd swój kościół pw. św. Jana. Tu właśnie pozostali przy nim jego duchowi synowie, zwani potem oratorianami czy też filipinami. Prowadzili życie wspólne, nie związani wszakże żadnymi ślubami. Ta swoboda pozostała do dzisiaj cechą charakterystyczną oratorianów.

Filip umiał swych duchowych synów zainteresować nie tylko sprawami religijnymi i duchowymi, ale także nauką i kulturą. W jego domu odbywały się więc koncerty muzyczne, prelekcje o sztuce, archeologii i historii. 

Wkrótce pojawili się przeciwnicy poczynań Filipa. Oskarżyli oni go o to, że sprzyja „nowinkom” niebezpiecznym dla wiary. Doszło do tego, że surowy papież Paweł IV (+ 1559) zakazał mu na czas pewien działalności. Kuria Rzymska odebrała mu nawet prawo do spowiadania, co równało się z karą kościelnej suspensy. Kolejni papieże obdarzyli go jednak ponownie zrozumieniem i odwołali ten zakaz.

Filip Neri był doradcą papieży i kierownikiem duchowym wielu dostojników. Był jednym z najbardziej wesołych świętych. Zmarł wyczerpany pracą.

***

27 MAJA SOBOTA: Święty Augustyn z Canterbury, arcybiskup i prymas Anglii, VI-VII w. Nazywany apostołem Anglii, żył w VI w. Będąc opatem benedyktyńskiego klasztoru św. Andrzeja w Rzymie, został wysłany przez Grzegorza Wielkiego wraz z 40 mnichami do Brytanii. 

Wraz z królem i jego dworem chrzest przyjęło w Anglii około 10 tys. Sasów. Praca ewangelizacyjna postępowała tak szybko, że już w roku 601 papież przysłał na pomoc nową grupę zakonników. Na miejscu, gdzie św. Augustyn miał, wraz ze swoimi towarzyszami, po raz pierwszy stanąć na ziemi angielskiej w Ebbsfleet, wystawiono na pamiątkę oryginalny, do dziś stojący obelisk-krzyż. Canterbury było stolicą katolickich prymasów przez prawie 1000 lat – do czasu, kiedy król Henryk VIII wprowadził anglikanizm. Odtąd katedra w Canterbury jest stolicą tego właśnie Kościoła (od roku 1534), a katedra prymasów katolickich przeniosła się do Londynu (w wieku XIX).

Święty Fryderyk, biskup, XI-XII w. Belgia. Dał przykład swojej pobożności w czasie uciążliwej i bardzo w owych czasach niebezpiecznej podróży do Ziemi Świętej. Okazał także niezwykłe męstwo i stanowczość w czasie przeprowadzania w swojej diecezji reform, nakazanych przez papieża św. Grzegorza VII. 

Rządy nad diecezją sprawował zaledwie przez 2 lata. Zmarł niebawem, 27 maja 1121 roku. Autor jego żywotu, jeden z jego kanoników, zaznacza, że w tak krótkim czasie Święty wyróżnił się nie tylko mądrością i roztropnością, gorliwością i troską duszpasterską, ale również wielką dobrocią serca, pokorą i łagodnością.

***

Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.       

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.