LV odc. Co wyróżnia LUDZI SUKCESU?

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater eius 🙂 

W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Ty bambusie! Komplement czy obelga?
2. Złota rybka gigant.
3. Masz pożyczkę w Vivusie?!

Odcinek LV

1. TEMAT: Masz w sobie BESTIE.
2. TEMAT: Co wyróżnia ludzi sukcesu?
3. TEMAT: Co mam robić, gdy się stresuję i czuję presję?
                                                                                             ***

1. TEMAT: MASZ W SOBIE BESTIE.
     Michael „Mike” Gerald Tyson urodził się 30 czerwca 1966 roku na Nowojorskim Brooklynie. Wychowywał się na jednej z najniebezpieczniejszych dzielnic – Brownsville. Matka-prostytutka. Ojca biologicznego nigdy nie poznał. Był alfonsem. W sumie nie miał ojca.

    Gdy miał siedem lat, razem z matką i starszym rodzeństwem zostali wyrzuceni na bruk. Trafili do murzyńskiego getta, do Brownsville. – Wszędzie gliny, karetki pogotowia i strzały – wspominał później Mike. Przyszło mu dorastać w miejscu, w którym krew i przemoc były na porządku dziennym. Biegać ze strzelbą w rękach zaczął, żeby dodać sobie powagi podczas ulicznych wojen. Miał wtedy 10 lat.

     W szkole był małym, otyłym chłopcem. Miał spore problemy z płucami, które sprawiały, że miał charakterystyczny świszczący oddech. Przez starszych, silniejszych uczniów był nękany i poniżany, nazywano go małym grubasem, kradli mu pieniądze, jedzenie. Chłopiec odnajdywał spokój wśród swojej pasji jaką była hodowla gołębi. Pewnego dnia prześladowcy złapali jednego z jego ptaków i w brutalny sposób urwali mu głowę wycierając o niego całą krew.

     W domu się nie przelewało, za to lała się wódka. Były narkotyki i szemrane towarzystwo. To matka organizowała biesiady, na które wpadały jej koleżanki oraz miejscowi gangsterzy. Gdy kolejny raz ich eksmitowano, spali w opuszczonych budynkach, często we czwórkę w jednym łóżku – bo tak było cieplej. Był świadkiem niezdrowych relacji matki z konkubentem Eddiem. Raz się bili, później kochali i znów bili. I tak bez przerwy.

     Kiedyś na własne oczy widział, jak matka w złości wylała na głowę kochanka garnek z wrzątkiem. Oczywiście szybko się pogodzili, czy raczej pogodziła ich wódka. Po latach doszedł do smutnego wniosku: – Myślę, że może dlatego moje relacje z kobietami były później takie dziwne.

    W domu nie było miłości. – Nigdy nie widziałem, że mama była ze mnie zadowolona czy dumna. Ona tylko widziała we mnie szalonego gówniarza latającego po ulicach, wracającego do domu w nowych ciuchach, na które nie było mnie stać. To niszczyło mnie emocjonalnie – przyznał.

    Włamywał się do mieszkań, był kieszonkowcem. Miał notoryczne problemy z prawem. Tylko do 13. roku życia w ręce policji wpadał 38(!) razy. Poprawczak był kwestią czasu. I tak też się stało.

     Młody Mike wtedy odsiadywał 18-miesięczny wyrok w zakładzie poprawczym w Tryon School for Boys. Pewnego dnia ośrodek wychowawczy wizytował niejaki Cassius Clay!!!, znany szerszej publiczności jako Muhammad Ali, czyli ikona nie tyle boksu, co w ogóle sportu. To spotkanie wywarło na młodziutkim Tysonie piorunujące wrażenie. Zapragnął podążać ścieżką, którą wytyczył mu Ali.

      Pierwszy talent Tysona odkrył Bobby Stewart – instruktor boksu pracujący w zakładzie-były pięściarz, lecz to Mike swoją upartością doprowadził do spotkania z trenerem. Po ciężkich treningach Stewart postanowił pokazać młodego chłopaka Cus’owi, załatwiając przepustkę pojechali do Catskill. A Cus D’amato wytrenował mistrza olimpijskiego i mistrza wagi ciężkiej oraz mistrza wagi półciężkiej!

      Po przyjeździe na miejsce w obskurnej sali treningowej czekał już starszy Pan Cus D’Amato oraz Teddy Atlas – asystent Cusa. Mike Tyson wszedł na ring i walczył 3 rundy z Bobbym. Pierwsze słowa jakie o młodym chłopaku wypowiedział D’Amato zwaliły z nóg Stewarta, a Mike w drodze powrotnej do zakładu poprawczego, gdy o tym się dowiedział płakał jak bóbr:

     „Bobby, jeśli tylko zewnętrzne okoliczności nie pokrzyżują mu szyków to patrzymy na mistrza świata w wadze ciężkiej, a może nawet mistrza wszechświata” – powiedział Cus.

      Młody Mike Tyson zaczął regularne treningi z Cusem, ale ten miał pewne wątpliwości ponieważ twierdził, że Mike jest za wielki, za szybki, za silny i zbyt dobrze skoordynowany i musi mieć więcej lat niż 13! Mike miał wtedy 167 cm wzrostu i ważył 89 kilogramów.

      Stewart następnym razem przyjechał z dokumentami stanowymi, które potwierdzały, że Mike ma 13 lat – Cus gdy to zobaczył dostał prawie zawału i wziął Mike’a na stronę:

      „Posłuchaj, zostaniesz mistrzem kraju. Zostaniesz mistrzem olimpijskim. To jest ci pisane. Chcesz tego?” zdezorientowany chłopiec powiedział – Pewnie! 

       Praca z Cusem zaczęła się na dobre. Pewnego dnia Cus po kolejnych treningach wymownie wpatrzony w Tysona zadał z pełną powagą pytanie, które odmieniło wszystko:

       „Czy chciałbyś odmienić swoje życie? Z tego co widzę, jeśli nic nie będzie odwracać twojej uwagi i jeśli nie pozwolisz innym ludziom namieszać sobie w głowie, zostaniesz najmłodszym mistrzem świata wagi ciężkiej w historii”– Mike Tyson tak odpowiedział:

        „Miałem 13 lat a on już wierzył, że jestem niepokonany! Oczywiście odparłem, że chce zostać mistrzem świata, a jemu ta odpowiedź wystarczyła”.

        To tylko kawałek fascynującej historii mistrza olimpijskiego i najmłodszego mistrza świata w wadze ciężkiej.

WNIOSKI:
1) Czy po tej historii wierzysz jeszcze w przypadki? Spotkanie Muhammeda Ali; byłego pięściarza w poprawczaku, który dojrzał jego talent, spotkanie Cusa trenera mistrzów świata…
2) Mike miał wybór, bo ZAWSZE MASZ WYBÓR. Ten cały gniew, strach, niskie poczucie wartości albo by go zabiło albo doprowadziło na szczyt. Wykorzystał to jako paliwo i został najmłodszym mistrzem świata.
3) Każdy z nas ma w sobie BESTIE. Albo będziesz siebie i innych niszczył albo będziesz WIELKI na CHWAŁĘ BOGA. Najpierw Mike niszczyła Bestia, potem wykorzystał BESTIE i został mistrzem. Potem niestety znowu BESTIA wzięła górę i się stoczył. Dopóki żyjesz, BESTIA będzie żyła razem z Tobą. 

                                                                                           ***
2. TEMAT: CO WYRÓŻNIA LUDZI SUKCESU?
     Nie wiem czym dla Ciebie jest SUKCES. Czy SUKCESEM dla Ciebie jest pójście do nieba? Czy SUKCESEM jest bycie wiernym żonie? Czy SUKCESEM jest wyjście z nałogu? Czy SUKCESEM jest niemarnowanie czasu?

     Na pewno chciałbyś w życiu osiągnąć SUKCES. Jakkolwiek go nazwiesz. Nie chcesz być przegranymNie chcesz przegrać życia

     Chcesz być bogaty? Podpatruj bogatych. Chcesz być święty, czyli pójść do nieba?  Podpatruj świętych. 
Chcesz osiągnąć SUKCES? Naśladuj ludzi SUKCESU.

     Jak proszę Księdza? 

     RÓŻNICA między ludźmi, którzy osiągnęli w życiu SUKCES, a tymi, którzy go nie osiągnęli jest taka:

     Ci, którzy osiągnęli SUKCES skupiają się na tym, co chcą OSIĄGNĄĆ.

     Ci, którzy NIE osiągnęli SUKCESU skupiają się na tym, czego chcą UNIKNĄĆ.

     SNAJPERZE, NA CZYM SIĘ SKUPIASZ KAŻDEGO DNIA?

                                                                                             ***
3. TEMAT: CO MAM ROBIĆ, GDY SIĘ STRESUJĘ I CZUJĘ PRESJĘ?
    To jest OK, że czujesz to, co czujesz. Albo tracisz energię na walkę ze stresem i presją. Albo robisz to, co masz zrobić pomimo stresu. Jeśli będziesz wypierał, udawał, że stresu nie ma lub presji. To tym bardziej będzie się nasilał. ZAAKCEPTUJ TO, CO CZUJESZ. 

     Nie koncentruj się na tym co czujesz, tylko koncetruj się na tym, co masz zrobić. Tym bardziej, że facet potrafi  zazwyczaj koncetrować się na jednej rzeczy.

     KIEDY SIĘ STRESUJESZ? KIEDY CZUJESZ PRESJĘ? Oznacza to, że co robisz jest dla Ciebie WAŻNE.

     Gdyby to nie było dla Ciebie WAŻNE, nie czułbyś PRESJI. Zazwyczaj czujemy stres, kiedy zależy nam na wyniku i robimy coś WAŻNEGO, czyli jesteśmy ambitni 🙂 To podpowiedź czy robimy to, co mamy robić. 
                                                                                              ***
     
DODATEK:
KARTKA Z KALENDARZA:📆

15 stycznia niedziela: Św. Paweł z Teb, pustelnik. Tak dalece zasmakował w ciszy pustyni, że postanowił tam pozostać na zawsze. Jako pustelnik spędził samotnie 90 lat! Zakon paulinów czci św. Pawła jako swego patrona; czcią darzą go także piekarze i tkający dywany.

Święci Maur i Placyd, pierwsi uczniowie św. Benedykta z Nursji. Św. Maur wzywany jest w czasie przeziębienia.

Święty Arnold Janssen, kapłan. Po 12 latach bycia kapłanem postanowił bardziej włączyć się w życie Kościoła Katolickiego. Zaczął wydawać biuletyn, w którym wskazywał, co Niemcy mogą uczynić dla sprawy rozwoju misji. Biuletyn ten stał się szybko popularnym miesięcznikiem katolickim. Arnold wiedział, że w tym czasie nie było w Niemczech żadnego zakonu, który przygotowywał i wysyłał misjonarzy. Zapragnął zmienić tę sytuację. O swoich planach rozmawiał z biskupem Roermondu, Paredisem. Biskup po spotkaniu miał powiedzieć: „Ten człowiek chce zbudować dom dla misjonarzy, a nie ma ani grosza. Jest głupcem – albo świętym”.

Założył werbistówPoczątki były trudne – pierwsi kandydaci rozmyślali się i odchodzili. Z czasem jednak zaczęło się zgłaszać coraz więcej nowych osób. Wkrótce Arnold wysłał dwóch pierwszych braci na misje do Chin Między 1889 a 1909 r. dzieło Arnolda rozszerzyło się na Argentynę, Togo, Brazylię, Nową Gwineę, Chile, USA, Japonię, Paragwaj i Filipiny.

Święci Franciszek de Capillas, dominikanin i Towarzysze, męczennicy chińscy. Został wysłany na Filipiny, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie. W tym mieście został przez następnych 9 lat. Miejscowy klimat, choroby i orientalny gwar prawdopodobnie przygotowywały go do jeszcze bardziej wymagającej misji.

Na własną prośbę został wysłany na misję w Chinach wraz z Franciszkiem Diazem. Prześladowania tak zdziesiątkowały miejscowych kapłanów, że jedynym księdzem, który ich tam przywitał, był Jan Garcia.  Od razu rozpoczął posługę i w latach 1644-1646 udało mu się rozwinąć misję i ustanowić świeckich dominikanów w Chinach. Jeden ze świadków jego działalności tak wspominał tamte dni: „Kiedy o. Capillas był w drodze, było w nim tak gorące pragnienie pomagania duszom, że wspinaczka po stromych górach była mu niby przechadzka po poziomej drodze”.

13 listopada 1647 r. w czasie inwazji Tatarów został posłany z sakramentami do umierającego chrześcijanina. W drodze schwytali go żołnierze i uznali za szpiega, a następnie aresztowali. Do aresztu prowadzono go za linę uwiązaną wokół jego szyi. Osadzono go w więzieniu o najgorszej reputacji. Był wielokrotnie torturowany w czasie przesłuchań. W zamian za wyrzeczenie się wiary obiecywano mu wolność. On jednak pozostał wierny i nawet w więzieniu głosił współtowarzyszom Ewangelię. Przebywał tam 2 miesiące. Potem go ścięto. 

Był pierwszym świętym, który wylał krew za Chiny.

Błogosławiony Alojzy Variara, salezjanin. Zapragnął udać się na misje. Został wybrany przez księdza Unię jako jedyny spośród 188 kandydatów. Do Kolumbii wyjechał jeszcze jako kleryk w 1894 roku. Salezjanie prowadzili szpital w Agua de Dios. Żyło tam 620 trędowatych i mniej więcej tyle samo zdrowych członków ich rodzin.

Bardzo szybko spostrzegł, że w leprozoriach nie ma dobrowolnych mieszkańców. Wszystkich sprowadzono tam siłą. Przybywali tam jak na zesłanie. Wcześniej pijaństwo i samobójstwa były rzeczą powszechną. Salezjanie wprowadzili porządek i przede wszystkim podchodzili do tych ludzi z miłością chrześcijańską. Aby ulżyć ich ciężkiej doli, Alojzy zorganizował najpierw grupę grajków, a potem założył dla nich szkołę muzyczną, teatr i stowarzyszenia religijne.

Wszyscy byli zdumieni, że wciąż był zdrowy. Trędowaci tak o nim mówili: „Jest wzorem cnoty, aniołem, człowiekiem niezwykłym, godnym podziwu i szacunku u wszystkich”. Założył także Zgromadzenie Córek Najświętszych Serc Jezusa i Maryi, które miało na celu opiekę nad młodzieżą. Reguła zgromadzenia przewidywała przyjmowanie do nowicjatu także dziewcząt trędowatych. Alojzy zachęcał siostry, „by uczynić ze swojej choroby rodzaj apostolstwa, oddać własne życie Bogu do dyspozycji”. Jednak nad nowym zgromadzeniem zebrały się ciemne chmury. Działalność ks. Alojzego spotkała się z niezrozumieniem i oporami ze strony miejscowych przełożonych.

Cechował go nadzwyczajny zapał apostolski i heroizm w posłudze trędowatym. Odznaczał się wielką pokorą i posłuszeństwem wobec przełożonych. Poświęcił się Bogu jako ofiara miłości i wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Jezusa. Pierwszy salezjanin wyświęcony na kapłana w Kolumbii.

16 stycznia poniedziałek: św. Marceli I papież i męczennik. Oskarżono niesłuszni papieża  o wywołanie publicznych niepokojów. Obito go rózgami, a następnie zesłano na wygnanie. Zmuszono go, by został pasterzem bydła. Po wielu udrękach zakończył swoje życie w nędzy. Jest patronem Raciborza oraz stajennych.

Święci Berard i Towarzysze, pierwsi męczennicy franciszkańscy. Najpierw ewangelizowali w muzułmańskiej Sewilii. Następnie w Maroko. W ich pogrzebie brał udział pewien pobożny kapłan, znany dziś powszechnie jako św. Antoni z Padwy.

Święty Honorat, biskup. Czytając żywoty świętych, zapalił się do ich naśladowania. 

17 stycznia wtorek: św. Antoni, opat. Urodził się w Egipcie w III wieku. Udał się na pustynię w pobliżu rodzinnego miasta. Tam oddał się pracy fizycznej, modlitwie i uczynkom pokutnym. Podjął życie pełne umartwienia i milczenia. 

Zaczęli ściągać uczniowie, pragnący poddać się jego duchowemu kierownictwu. Po wielu sprzeciwach zdecydował się ich przyjąć i odtąd oaza Faium na pustyni zaczęła zapełniać się rozrzuconymi wokół celami eremitów (miało ich być około 6000).

Cieszył się wielkim poważaniem. Korespondował m.in. z cesarzem Konstantynem Wielkim i jego synami. Zachowane listy Antoniego do mnichów zawierają głównie nauki moralne – szczególny nacisk kładzie w nich na poszukiwanie indywidualnej drogi do doskonałości, wsparte lekturą Pisma świętego.

Patron dzwonników, chorych, hodowców trzody chlewnej (według legendy uzdrowił niewidome prosię), koszykarzy, rzeźników, szczotkarzy i ubogich. Orędownik w czasie pożarów. W ciągu wieków wzywano go podczas epidemii oraz chorób skórnych.

18 stycznia środa: Św. Małgorzata Węgierska, dziewica. Jej rodzonymi siostrami były: św. Kinga (+ 1292) i bł. Jolanta (+ 1298), a ciotkami – św. Elżbieta z Turyngii (+ 1231) i bł. Salomea (+ 1268). Jej dziadek był cesarzem bizantyjskim.

W obecności prymasa Węgier i innych dostojników państwa uroczyście potwierdziła stanowczą wolę pozostania w zakonie, korony ziemskie oddając za koronę niebieską. Nie wstydziła się prac fizycznych, służebnych. Budowała wszystkich umiłowaniem ubóstwa, rezygnując chętnie nawet z rzeczy najpotrzebniejszych, czyniąc to z miłości do Chrystusa.

Zmarła w wieku 28 lat.

Bł. Regina Protmann, dziewica. Wyróżniała się urodą, bystrością umysłu, mądrością, roztropnością. Była wrażliwa na potrzeby i cierpienia bliźnich. Założyła katarzynki. Zajmowały się głównie posługą chorym, zarówno w domach prywatnych, jak i w przytułkach, oraz wychowaniem dzieci i młodzieży. Starała się żyć heroicznie, wierna dewizie: „Jak Bóg chce”, a Jego wolę uczyniła swoim codziennym chlebem.

19 stycznia czwartek: Święty Józef Sebastian Pelczar, biskup. Jeszcze przed urodzeniem został ofiarowany Najświętszej Maryi Pannie przez swoją pobożną matkę. W latach 1877-1899 był profesorem i rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. 

Znakomity kaznodzieja. Odznaczał się gorliwością i szczególnym nabożeństwem do Najświętszego Sakramentu, do Serca Bożego i Najświętszej Maryi Panny, czemu dawał wyraz w swej bogatej pracy pisarskiej i kaznodziejskiej. Wstąpił do III Zakonu św. Franciszka, a profesję zakonną złożył w Asyżu, przy grobie Biedaczyny.

Założył sercanki. Był mężem modlitwy, z której czerpał natchnienie i moc do pracy apostolskiej. Jako jedyny biskup w tamtych czasach, pomimo zaborów, odważył się w 1902 roku zwołać synod diecezjalny po 179 latach przerwy.

Święty Henryk z Uppsali, biskup i męczennik. Pochodził prawdopodobnie z Anglii. Ewangelizował Szwecję i Finlandię. Zginął w Finlandii, której jest patronem. 
 

Św. Mariusz, męczennik. Z kapłanem Janem miał pochować 260 męczenników przy Via Salaria. Zostali schwytani i torturowani (mieli być rozciągani, przypalani ogniem i szarpani żelaznymi hakami, a w końcu poobcinano im kończyny).

Wszyscy czworo dali świadectwa wiary i nie oddali hołdu pogańskim bożkom. Zginęli śmiercią męczeńską: Mariusz z synami zostali ścięci przy via Cornelia pod Rzymem, a żonę Martę utopiono w studni lub stawie w Ninfa (dziś Santa Ninfa), niedaleko Rzymu.

Błogosławieni Jakub Sales, Wilhelm Saltemouche i inni, męczennicy jezuiccy.  W celu wygłoszenia rekolekcji adwentowych w miejscowości Aubenas, został posłany Jakub Sales wraz z Wilhelmem Saltemouche. Ich misja przebiegała na tyle pomyślnie, że gubernator poprosił o przedłużenie ich pobytu aż do Wielkanocy. Niestety, wieczorem 5 lutego 1593 r. do domu, w którym przebywali, wdarli się hugenoci.

Jezuici zostali postawieni przed sądem, składającym się wyłącznie z kalwinów. Na jego czele stał Piotr Labat, który poniósł kilka tygodni wcześniej porażkę w dyspucie z Jakubem Salesem. Przez cały dzień, aż do poranka 7 lutego, trwała dyskusja na temat obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie.

Rankiem 7 lutego obaj jezuici zostali wyprowadzeni na plac; Jakubowi złamano ramię, a następnie ugodzono go sztyletem. Wilhelm, któremu zaoferowano możliwość ucieczki, postanowił pozostać ze swym towarzyszem; zginął od osiemnastu ran zadanych sztyletami. Ciała męczenników przeciągnięto po ulicach miasta, a następnie wyrzucono poza jego mury z zabudowań zniszczonego kościoła. Pochowano je w ogrodzie, ale kalwini nadal je bezcześcili. 

Św. Makary Wielki, opat. W młodości był pasterzem. Już wtedy pragnął zostać mnichem, ale rodzice zmusili go do zawarcia małżeństwa z kobietą, która zmarła kilka dni po ślubie. Niedługo potem rozstali się z tym światem jego rodzice. Makary miał wtedy około 30 lat. Poszedł za radą pustelnika, zamieszkał w pustelni.

Ludzie z bardzo daleka przybywali do niego po radę. Uważany jest za szczególnego orędownika wyganiającego złe moce.

20 stycznia piątek: Święty Fabian, papież i męczennik. Euzebiusz z Cezarei twierdzi, że został wybrany papieżem za szczególną interwencją Bożą. Kiedy bowiem nie wiedziano, kogo wybrać, Duch Święty w postaci gołębicy miał spocząć nad głową Fabiana. Działo się to 10 stycznia 236 r. Pontyfikat Fabiana trwał 14 lat – do roku 250. Patron garncarzy.

Miał wprowadzić stopnie święceń niższych, kleryckich. Od czasów jego pontyfikatu zaczęto odnotowywać dokładne daty wyboru kolejnych papieży.

Św. Sebastian, męczennik. Był dowódcą przybocznej straży samego cesarza Dioklecjana. Za to, że mu wypomniał okrucieństwo wobec niewinnych chrześcijan, miał zostać przeszyty strzałami. „Dioklecjan kazał żołnierzom przywiązać go na środku pola do drzewa i zabić strzałami z łuków. Tyle strzał tedy utkwiło w nim, że podobny był do jeża, a żołnierze przypuszczając, że już nie żyje, odeszli”.

Na pół umarłego odnalazła go pewna niewiasta, Irena, i swoją opieką przywróciła mu zdrowie. Sebastian, gdy tylko powrócił do sił, miał ponownie udać się do cesarza i zwrócić mu uwagę na krzywdę, jaką wyrządzał niewinnym wyznawcom Chrystusa. Wtedy Dioklecjan kazał go zatłuc pałkami, a jego ciało wrzucić do Cloaca Maxima. Wydobyła je stamtąd i pochowała ze czcią w rzymskich katakumbach niewiasta Lucyna.

Zaliczano do grona Czternastu Wspomożycieli. W bazylice św. Piotra w Watykanie znajduje się kaplica św. Sebastiana, która obecnie jest miejscem spoczynku św. Jana Pawła II.

Sebastian jest patronem Niemiec, inwalidów wojennych, chorych na choroby zakaźne, kamieniarzy, łuczników, myśliwych, ogrodników, rusznikarzy, strażników, strzelców, rannych i żołnierzy. 

Bł. Euzebiusz z Ostrzyhomia, kapłan. Już w dzieciństwie i wczesnej młodości stronił od pustych zabaw, dowcipów i ucztowania, pamiętając o słowach proroka Jeremiasza: „Dobrze jest dla męża, gdy dźwiga jarzmo w swojej młodości” (Lm 3, 27).

Założyciel paulinów

Błogosławiony Angelo Paoli, kapłan. Zaprzyjaźnił się z papieżem Klemensem XI, który dał mu środki na niektóre dzieła miłosierdzia. Z wdzięczności ustawił w Koloseum pierwsze w historii trzy krzyże, przed którymi jeszcze dzisiaj odprawiana jest Droga Krzyżowa. W ten sposób Anioł wyraził wielkie umiłowanie krzyża jako największego znaku miłości Bożej. Zmarł w 1720 r.

21 stycznia sobota: Św. Agnieszka, dziewica i męczennica. .Była w starożytności jedną z najbardziej popularnych świętych.

Tuż obok, nad grobem męczennicy, wzniesiono bazylikę pod jej wezwaniem, w której 21 stycznia – zgodnie ze starym zwyczajem – poświęca się dwa białe baranki. Z ich wełny zakonnice wyrabiają paliusze, które papież nakłada co roku 29 czerwca (w uroczystość świętych Apostołów Piotra i Pawła) świeżo mianowanym metropolitom Kościoła katolickiego.

Według przekazów o rękę Agnieszki, która złożyć miała wcześniej ślub czystości, rywalizowało wielu zalotników, a wśród nich pewien młody rzymski szlachcic oczarowany jej urodą. Ona jednak odrzuciła wszystkich, mówiąc, że wybrała Małżonka, którego nie potrafią zobaczyć oczy śmiertelnika. Zalotnicy, chcąc złamać jej upór, oskarżyli ją, że jest chrześcijanką. Doprowadzona przed sędziego nie uległa ani łagodnym namowom, ani groźbom. Rozniecono ogień, przyniesiono narzędzia tortur, ale ona przyglądała się temu z niewzruszonym spokojem.

Wobec tego odesłano ją do domu publicznego, ale jej postać budziła taki szacunek, że żaden z grzesznych młodzieńców odwiedzających to miejsce nie śmiał się zbliżyć do niej. Jeden, odważniejszy niż inni, został nagle porażony ślepotą i upadł w konwulsjach. Młoda Agnieszka wyszła z domu rozpusty niepokalana i nadal była czystą małżonką Chrystusa. Na koniec ściętą jej głowę. 

Jest patronką dzieci, panien i ogrodników. Według legendy św. Agnieszka, całkowicie obnażona na stadionie, została rzucona na pastwę spojrzeń tłumu. Za sprawą cudu okryła się płaszczem włosów. Imię Agnieszki jest wymieniane w Kanonie rzymskim.

                                                                                            ***
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                  A.M.D.G.     „Idźcie do św. Maryi i Józefa”

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.