CXXII (122) ODC. DLACZEGO WRACASZ DO STARYCH NAWYKÓW?

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Skutecznośc na poziomie prawie 95%!
2. Król i jego dwóch synów.
3. Jak został w niezwykły sposób promotorem Elvisa Presleya.Odcinek CXXII (122)
1. TEMAT: Niepokonany pieściarz.
2. TEMAT: Dlaczego wracasz do starych nawyków?
3. TEMAT: Ognisty konflikt.
4. TEMAT: Podziękowanie 🙂

***

1. TEMAT: NIEPOKONANY PIEŚCIARZ.
    Floyd Joy Mayweather Jr. Urodzony w roku 1977. Wzrost: 173 cm. Waga:?????
   
    Ponieważ startował i osiągał sukcesu (mistrz świata różych federacji) w kilku kategoriach wagowych:
– do 59 kg,
– do 61 kg,
– do 63,5 kg,
– do 67 kg,
– do 70 kg.
 (kat. wagowe były w funtach. Przeliczyłem i w zaokrągleniu tyle wyszło)

   Kiedy walczył o pas mistrzowski lub go bronił: Pokonał 24 zawodników o tytuł mistrza świata.

   BILANS WALK AMATORSKICH:
 – zwycięstwa: 84
 – porażki: 6

   Olimpiada Atlanta 1996: 🥉
   Trzykrotnie wygrywał amerykański turniej bokserski Golden Gloves (w 1993, 1994 i 1996). 

   I TERAZ UWAGA!!!

   BILANS WALK ZAWODOWYCH:
 – zwycięstwa: 50
 – porażki: 0
   w tym: KO – 27.

   Najbliżej zdobycia rekordu 50-0 był Rocky Marciano (49-0, w tym KO-43). (Stąd film „Rocky” 😉

   Gdybyśmy zabawili się w gdybanie to wg mnie Mike Tyson mógłby zdobyć wynik 50-0, gdy Cus-jego trener żył dalej, a nie umarł przed zdobyciem mistrzostwa. Poza tym kilka ostatnich walk przegrał, bo potrzebował pieniędzy tonąc w długach, a był bez formy. Oczywiście nie patrzę do końca obiektywnie, bo jestem zafascynowany Mike i Cusem. Jednak patrząc jak demolował rywali, ile miał KO itd….

    Był posiadaczem pasów mistrzowskich w 2 kategoriach wagowych jednocześnie (półśrednia, junior średnia).

   WIDOWISKOWE WALKI:

   5 maja 2007 roku doszło do długo oczekiwanej walki Mayweathera Jr. z mistrzem olimpijskim z Barcelony i wielokrotnym zawodowym mistrzem świata w sześciu różnych kategoriach wagowych, Oscarem de la Hoyą. Pojedynek był bardzo wyrównany i zakończył się niejednogłośnym zwycięstwem Mayweathera Jra na punkty, choć tylko jeden sędzia ocenił ostatnią rundę na jego korzyść. Gdyby orzekł inaczej, walka zakończyłaby się remisem.

  2 maja 2015 w MGM Grand w Las Vegas doszło do walki z Mannym Pacquiao (57-5-2, 38 KO), promowanej w mediach, jako pojedynek stulecia w boksie. Mayweather swoją defensywną taktyką opartą na świetnej pracy nóg zdominował Filipińczyka, odnosząc swoje 48 zwycięstwo z rzędu bez porażki. Po dwunastu rundach sędziowie punktowali 110:118 i dwukrotnie 112:116 dla Amerykanina.

   26 sierpnia 2017 w hali T-Mobile Arena w Las Vegas w pojedynku z gwiazdą mieszanych sztuk walki mistrzem UFC Irlandczykiem Conorem McGregorem, odniósł swoje pięćdziesiąte zwycięstwo (TKO). W dziesiątej rundzie sędzia Robert Byrd przerwał pojedynek. Do momentu przerwania, wszyscy trzej sędziowie punktowali na korzyść Amerykanina.

   Po walce z Conorem McGregorem Floyd Mayweather ogłosił zakończenie kariery bokserskiej.

   JEŚLI JESTEŚ CIEKAWY SEKRETÓW MISTRZOSTWA FLOYDA
ZAPRASZAM ZA TYDZIEŃ DO LEKTURY 😉

Patron piekarzy, kominiarzy i nie tylko to?
Patronka Europu, pielęgniarek, strażników to?
Od którego papieża, następni papieże zaczęli nosić białą sutannę?
Odpowiedzi jak zawsze podkreślone w życiorysach świętych.

 ***

2. TEMAT: DLACZEGO WRACASZ DO STARYCH NAWYKÓW?     Większość ludzi, planując zmianę i pracę nad nawykami, zaczyna od niewłaściwej strony – od koncentracji na rezultatach. Chcą schudnąć 10 kilogramów, zarabiać 20 tys. na miesiąc, rzucić palenie, nie oglądać yt i tak dalej. Choć cele te brzmią dobrze i są ambitne, często nie są zgodne z aktualną tożsamością danej osoby.

    Twoje działania odzwierciedlają to za kogo TAK NAPRAWDĘ siebie uważasz. To nie przyszło znikąd. Twoja tożsamość kształtowała się przez lata poprzez zakorzenione nawyki i zachowania, które są integralną częścią Ciebie.

TOŻSAMOŚĆ, CZYLI TO W CO WIERZYSZ, ZA KOGO SIĘ UWAŻASZ.

     Kiedy nagle zaczynamy wykonywać działania, które nie pasują do naszej obecnej tożsamości, pojawia się konflikt. Odczuwamy dysonans i dyskomfort, czując, że to, co robimy, nie pasuje do naszych przekonań o sobie. Nowe nawyki lub zachowania, które są w sprzeczności z tym, kim uważamy się za być, często nie przetrwają. „To nie dla mnie.” „To do mnie nie pasuje.”

    I TEGO DOŚWIADCZASZ! ZNOWU NIE WYSZŁO!

    Możesz mieć różne pragnienia – chcesz schudnąć, podnieść 300 kg w martwym ciągu czy rzucić palenie. Jednakże, chęć posiadania czegoś a faktyczna transformacja to dwie różne rzeczy. Nie jesteś jeszcze osobą, której pragniesz być – bogatym, mięśniakiem bez nałogów. To jeszcze nie jest Twoja tożsamość.

    Co zrobić, aby to zmienić? Coś musisz zmienić, bo inaczej nic się nie zmieni. Jednak wszyscy wiemy, choć nie każdy chce to przyznać, że próba czegoś nowego budzi strach. Strach przed porażką, przeszkodami, niepewnością. „Czy się nie ośmieszę? Czy mam wystarczającą siłę woli? A co jeśli nie?”

   Mimo tych lęków ludzie często decydują się na wprowadzanie nawyków, które są zdecydowanie za trudne dla nich. Nawyków, które są tak odrealnione od ich obecnego życia, że nie mogą przetrwać.

   To, co większość ludzi nie rozumie o nawykach, to że nie chodzi o osiągnięcie czegoś konkretnego. Nie chodzi o to, żeby schudnąć 10 kilogramów i zakończyć temat, idąc dalej. Chodzi o to, żeby poprzez automatyzację pewnych zachowań stać się osobą, która zdrowo się odżywia – bez wysiłku, nie tylko do chwili zgubienia wagi, ale na całe życie.

ZMIANA ZACZYNA SIĘ OD PYTANIA:
KIM CHCESZ BYĆ DZIĘKI SWOIM NOWYM NAWYKOM?

   Więcej o łatwiejszym wdrażaniu nowych nawyków i ich utrzymaniu z pomocą tożsamości w następnym odcinku.

***

3. TEMAT: OGNISTY KONFLIKT.
    Dla tych którzy nie czytali powtórzę, a dla tych, którzy czytali tydzień temu- w ramach utrwalenia- historię o św. Jerzym i smoku.

    Na źródle, którego woda zaopatrywała miasto Silene (prawdopodobnie późniejsza Cyrena w Libii), smok zrobił swoje gniazdo. Na czas nabierania wody mieszkańcy musieli wypędzać smoka. Aby potwór ruszył się, musiał dostać każdego dnia owcę. Kiedy owiec zabrakło, mieszkańcy musieli oddawać codziennie jedną z dziewcząt. Ofiara była wybierana przez losowanie. Pewnego razu losowanie wskazało księżniczkę. Monarcha żebrał o jej życie, jednak bez skutku. Miała już zostać ofiarowana smokowi, gdy na jego drodze pojawił się święty Jerzy. Stanął twarzą w twarz ze smokiem, przeżegnał się znakiem krzyża, pokonał smoka i uratował księżniczkę. Wdzięczne miasto porzuciło pogaństwo i przeszło na chrześcijaństwo.

   Broń, którą św. Jerzy pokonał smoka, nazwano Ascalon. Na miejscu, gdzie padł smok, król zbudował kościół pod wezwaniem NMP i św. Jerzego.

   Będę szczery. Ja wierzę, że naprawdę św. Jerzy zabił SMOKA. Ogólnie zawsze z ostrożnością i dystansem czytać życiorysy świętych i nie tylko. W tym jednak przypadku naprawdę wierzę, że zabił smoka. A jak było naprawdę dowiemy się po śmierci 😀

   Historia o smoku bardzo przeniknęla średniowiecze. Wiele różnych opowiadań miało swoje źródło w tej historii np. o szewczyku Dratewce albo gra Mario w którą grałeś 😀

   Jednak ta historia oprócz sensu dosłownego wg mnie ma też ukryty przekaz, który pokrywa się z rzeczywistością.

   KAŻDY MĘŻCZYZNA MA DO ZABICIA SMOKA W OBRONIE KOBIETY. 

   Dzisiejszy świat trochę to zdefastował, bo wielu mężczyzn (i niestety mają rację) zauważa, że ich „księżniczka” ma wielkie roszczenia, coraz większe, facet się zażyna, a praca syzyfowa trwa w najlepsze. I mężczyźni zaczynają się buntować.

   Jeżeli nawet Twoja „księżniczka” okazała się Babą Jagą to oprócz wyrazów współczucia mogę coś podpowiedzieć.

   Czasem jest się w takiej sytuacji, że bardzo ciężko taką Babę Jagę opuścić. Bo dzieci itd. A Ty się męczysz…

   ZAPROŚ DO SWOJEGO ŻYCIA PRAWDZIWĄ KSIĘŻNICZKĘ, A WRĘCZ KRÓLOWĄ, NIE TYLKO POLSKI, ALE I TWOJĄ:

  MARYJĘ, MATKĘ BOŻĄ.

   Dla Niej zacznij walczyć. Zauważ, że ksiądz rzymsko-katolicki nie ma żony. Czyli nie ma kobiety dla której miałby zabijać smoki?

   Oczywiście, że ma. Jest to właśnie MARYJA. Gdyby zabrakło w życiu kapłana Maryi, jakaś inna się pojawi. Tak to działa.

 SMOKIEM W TWOIM ŻYCIU MOŻE BYĆ: PORNOGRAFIA, MASTURBACJA,
KŁAMANIE INNYCH I SAMEGO SIEBIE, KIEROWANIE SIĘ OPINIĄ LUDZKĄ W STRACHU,
TO CO CIĄGLE ODKŁADASZ NA PÓŹNIEJ ITD.

    Może dlatego uciekasz przed smokiem. Ciągle przegrywasz, bo właśnie oprócz różnych metod, wskazówek o których piszę w newsletterze a których nie używasz, tylko czytasz, BRAKUJE MARYI DLA KTÓREJ ZABIJAŁBYŚ SMOKI?

   W JAK NIEZWYKŁY SPOSÓB ZAPROSIĆ KRÓLOWA MARYJĘ DO SWOJEGO ŻYCIA,
ABY STAŁA SIĘ „KSIĘŻNICZKĄ” W WALCE ZE SMOKAMI I POMOGŁO CI TE SMOKI ZABIJAĆ

ZAPRASZAM ZA TYDZIEŃ 😉

ORAZ ZA TYDZIEŃ DRUGI WĄTEK ZWIĄZANY Z HISTORIĄ ŚW. JERZEGO, CZYLI KONFLIKT INTERESÓW.

 ***

4. TEMAT: PODZIĘKOWANIE.
   Dziękuję jak zawsze za KAŻDĄ ZŁOTÓWKĘ WYSŁANĄ OD SERCA 🙂 

      Jeśli chciałbyś podarować mi jakikolwiek grosz, aby wesprzeć moją działalność duszpasterską jako Newsletter, byłbym zaszczycony i wdzięczny. 
      Za każdego dobrodzieja modlę się. Bardzo doceniam za każdy wysłany od serca grosz. Nawet nie wiesz jak Ci jestem wdzięczny.

     Dlatego, jeśli chcesz, wyślij dziś, jutro lub w inny dzień na moje konto lub blikiem jakąkolwiek wpłatę jaką uznasz za słuszną. Czy to ze względu, że korzystasz z darmowych treści, czy może dlatego, że któreś bardzo Ci pomogły, czy dlatego, że mnie lubisz 😀 czy z jakiegokolwiek innego powodu, DZIĘKUJĘ!

    Oczywiście jak ktoś nie chce, nie ma problemu. 🙂 I tak dalej będę raz w tygodniu do KAŻDEGO wysyłał kolejny odcinek newslettera.

Krzysztof Faron
nr konta 75 1090 2372 0000 0001 4310 3556
Blik nr tel 796542558
Może być tytuł: Newsletter

 ***

DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:

DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEŃ: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)

Duuuużo o tych świętych w tym tygodniu. Mam jednak nadzieję, że któryś wpadnie Ci w oko, i w serce 😉 Dłuuugi weekend majowy może w tym pomóc.

Warto szczególnie przeczytać:
a) 29 kwietnia, niedziela: św. Joanna Beretta Molla. Lekarz, mama, która oddała życie za córkę.
b) 4 maja, sobota: św. Floriana, dowódcy rzymskiego. Piękna historia.

PAMIĘTAJ:
a) 1 maja, św. Józefa.
b) 3 maja, Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. 

NAPISAŁ TRAKTAT O DOSKONAŁYM NABOŻEŃSTWIE DO MATKI BOŻEJ

28 KWIETNIA NIEDZIELA: ŚW. LUDWIK MARIA GRIGNION DE MONFORT, TERCJARZ DOMINIKAŃSKI, 1673-1716, FRANCJA. Rodzina była bardzo pobożna. Jego dwóch braci zostało kapłanami, jeden dominikaninem, a dwie siostry wstąpiły do klasztoru. W liście do swojego przełożonego nakreślił taki program swojego działania: „Odczuwam wielkie pragnienie umiłowania Pana naszego i Jego świętej Matki. Chciałbym jako prosty i ubogi kapłan uczyć biednych wieśniaków i zachęcać grzeszników do nabożeństwa do Świętej Dziewicy”.
Święty Ludwik Grignon de Montfort
Pracował jako kapelan szpitala w Poitiers (1701-1703). W listopadzie 1700 r. wstąpił do tercjarzy dominikańskich, prosząc o zgodę nie tylko na naukę odmawiania różańca, ale i na zakładanie bractw różańcowych. Założył z Marią Ludwiką Trichet zgromadzenie żeńskie pod wezwaniem Bożej Mądrości dla pielęgnowania chorych. Następnie z woli przełożonych został misjonarzem. Wędrował od wioski do wioski, od miasteczka do miasteczka i głosił Ewangelię. Natrafił jednak niespodziewanie na opór miejscowych duszpasterzy, którzy widzieli w misjonarzu intruza, który wchodzi w ich kompetencje.

Udał się więc do Rzymu i u papieża Klemensa XI wyprosił sobie przywilej głoszenia kazań w całej Francji. Zwalczał szczególnie szerzący się jansenizm, w którym widział głównego wroga pobożności chrześcijańskiej (przedstawiciele tego ruchu zaprzeczali wolnej woli uważając, że bez specjalnej łaski Bożej człowiek nie jest w stanie zachować przykazań; ograniczali też możliwość przystępowania do Komunii św.). W czasie swoich wędrówek Ludwik wygłosił około 200 rekolekcji i misji. Każda misja trwała do 5 tygodni: uczył religijnych śpiewów, zapisywał wiernych do bractw: Różańca świętego, Pokutników, 44 Dziewic, Milicji św. Michała i Przyjaciół krzyża. Aby swojemu słowu nadać skuteczność, podejmował w intencji nawrócenia grzeszników wiele pokut, co tym więcej wzruszało i kruszyło serca.

Ludwik miał szczególne nabożeństwo do Matki Bożej. Oddał się Jej w „niewolę miłości” i na wyłączną własność. W Jej ręce złożył nawet wszystkie swoje zasługi, modlitwy, posty, uczynki pokutne, prace apostolskie, całą swoją osobę. Napisał Traktat o prawdziwym nabożeństwie do Matki Najświętszej, w którym szeroko rozwinął i uzasadnił korzyści, jakie daje to całkowite oddanie się Maryi.

Pozostawił po sobie dwa zakony: „Towarzystwo Maryi” i „Zgromadzenie Córek Mądrości (Bożej)”. Jako cel wyznaczył swoim synom i córkom duchowym nauczanie ubogiej młodzieży, nawiedzanie i doglądanie chorych w szpitalach, przytułkach i domach prywatnych, oraz służenie pomocą wszystkim, którzy się do nich o nią zwrócą. Akt oddania siebie Maryi podejmowali później papieże, teologowie, m.in. św. Pius X, Benedykt XV i Pius XI, Stefan kardynał Wyszyński oraz św. Jan Paweł II, który w swoim herbie umieścił zawierzenie Bogurodzicy: „Totus Tuus” – „Cały Twój”. On też w uroczystym akcie powierzył NMP Kościół i świat.

Dzieła św. Ludwika Marii Grignon de Montfort zostały początkowo zapomniane, ale odkryte na nowo w XIX w. – do dziś są wydawane.

LEKARZ, MAMA 4 DZIECI, ODDAŁA ŻYCIE ZA SWOJE DZIECKO

Święta Joanna Beretta Molla, 1922-1962, Italia. Dom, w którym rosła, pełen był miłości i wiary. Dzieci razem z matką codziennie modliły się i chodziły na Mszę św. Jej siostra i dwóch braci wybrało drogę zakonnego powołania. Joanna też miała taki zamiar, ale stan zdrowia jej na to nie pozwalał. Chciała zostać misjonarką.

Po uzyskaniu dyplomu z medycyny i chirurgii w 1949 r. na Uniwersytecie w Pawii, otworzyła klinikę medyczną w Mesero (koło Magenty). W kolejnym roku zrobiła specjalizację z pediatrii na uniwersytecie w Mediolanie, gdzie później prowadziła swoją praktykę lekarską.

24 września 1955 r. Joanna i Piotr wzięli ślub. Byli ludźmi pracowitymi, ale pogodnymi i szczęśliwymi. Cechowała ich rzetelność i uczciwość. Starali się spędzać razem jak najwięcej czasu. Chodzili po górach, jeździli na nartach, lubili koncerty i przedstawienia teatralne. Joanna interesowała się modą, przeglądała nowe żurnale. Była elegancką i zadbaną kobietą. Umiała prowadzić samochód, co w tamtych czasach nie było częste wśród kobiet.

Państwo Molla chcieli mieć dużo dzieci. Rok po ślubie, w 1956 r., urodził się Pierluigi. W 1957 r. przyszła na świat Maria Zita, a dwa lata później – Laura. W 1962 r. miało urodzić się kolejne dziecko.
Święta od codzienności | Niedziela.plWe wrześniu 1961 r., pod koniec drugiego miesiąca ciąży, okazało się, że w macicy Joanny rozwinął się włókniak, który zagrażał rozwijającemu się płodowi i życiu matki. Mimo wskazań medycznych do przerwania ciąży, Joanna zdecydowała się donosić ją do końca. Wiedziała, zwłaszcza jako lekarz, że stan jest poważny. Zdawała sobie sprawę z grożącego niebezpieczeństwa. Od początku stanowczo domagała się ratowania życia dziecka za wszelką cenę. Operacja usunięcia włókniaka udała się, dziecko mogło rosnąć bez przeszkód, ale stan zdrowia matki pogorszył się. Był to trudny czas dla całej rodziny. Mimo gorących modlitw o ocalenie matki i dziecka, Bóg zdecydował inaczej. 20 kwietnia 1962 r., w Wielki Piątek, Joanna przyjechała do szpitala. Nazajutrz rano urodziła zdrową, piękną córeczkę, ale sama znalazła się w agonii. Tydzień później – 28 kwietnia 1962 r. zmarła. Oddała swoje życie za dziecko, by mogło się bezpiecznie urodzić. Miała niecałe 40 lat. Przez siedem lat była mężatką. Pozostawiła męża i czworo małych dzieci. Mąż, rodzina, przyjaciele, ale też pacjenci, którym służyła, zapamiętali ją jako dobrą i delikatną kobietę.

Na uroczystej Mszy św. kanonizacyjnej byli obecni m.in. mąż Joanny i najmłodsza córka – Joanna Emanuela. Relikwie św. Joanny Molla znajdują się w wielu kościołach na całym świecie. W Polsce są też w wielu parafiach, bo święta ta cieszy się u nas dużym kultem np. w Bardo. 

Jest patronką lekarzy, małżeństw, rodzin, dzieci poczętych, matek w stanie błogosławionym, Akcji Katolickiej, a także patronką organizacji zrzeszającej lekarzy ginekologów położników w służbie życiu: MaterCare International.

PIERWSZY MĘCZENNIK I PATRON OCEANII

Święty Piotr Chanel, marysta i męczennik, 1803-1841, FrancjaInteligencja i niezwykła pobożność zwróciły na niego uwagę miejscowego księdza, ojca Trompier, który zajął się jego podstawową edukacją. W seminarium diecezjalnym w Bourg Piotr zdobył serce i szacunek zarówno studentów, jak i profesorów.Święty Piotr Chanel

Po przyjęciu święceń w 1827 r. otrzymał zaniedbaną parafię pod Paryżem. W ciągu zaledwie trzech lat zdołał ją ożywić i uporządkować. Jednak przez cały czas nie opuszczała go myśl o pracy misyjnej. W roku 1831 wstąpił do nowo utworzonego zgromadzenia marystów (Towarzystwa Maryjnego, Societe de Marie), którzy zajmowali się misjami w kraju i za granicą. 

W roku 1836 polecono zgromadzeniu nawracać Nowe Hebrydy. Ku swej radości Piotr został przełożonym małej grupy misjonarzy. Podróż trwała dziesięć miesięcy. Po przybyciu na miejsce przeznaczenia grupa rozdzieliła się. Piotr udał się na wyspę Futuna. Towarzyszył mu tylko jeden brat i człowiek świecki, Anglik nazwiskiem Tomasz Boog. Początkowo przyjęto ich życzliwie. Miejscowy władca Niuliki niedawno zniósł kanibalizm.

Kiedy misjonarze opanowali język i zyskali zaufanie tubylców, władca przeraził się. Zdał sobie sprawę, że przyjęcie chrześcijaństwa prędzej czy później musi doprowadzić do zniesienia jego przywilejów jako najwyższego kapłana i władcy ludu. Kiedy więc nawet jego syn wyraził chęć przyjęcia chrztu, władca wysłał siepaczy, by ucięli misjonarzowi głowę. W ten sposób, 28 kwietnia 1841 roku, w trzy lata po przybyciu, Piotr Chanel został pochwycony i zabity przez tych, których chciał zbawić. Jego śmierć przyspieszyła tylko dzieło chrystianizacji wyspy: w ciągu pięciu miesięcy wszyscy tubylcy zostali nawróceni.

Beatyfikacji sługi Bożego dokonał papież Leon XIII w roku 1889, a kanonizował go papież Pius XII w roku 1954, ogłaszając równocześnie pierwszego męczennika Oceanii patronem tego obszaru. Dla podkreślenia powszechności Kościoła Chrystusowego papież Paweł VI w ostatniej reformie liturgicznego kalendarza (1969) wspomnienie św. Piotra Chanel rozciągnął na cały Kościół, a jego imię wprowadził także do Litanii do Wszystkich Świętych.

PIERWSI ŚWIECCY TERCJARZE FRANCISZKAŃSCY

Błogosławieni Luchezjusz i Buonadonna z Poggibonsi, zm. 1260, Italia. Są jednymi z pierwszych franciszkanów świeckich. Habity tercjarskieBłogosławieni Luchezjusz i Buonadonna z Poggibonsi osobiście wręczył im św. Franciszek z Asyżu. Chociaż niektórzy historycy podważają tę tezę, na pewno są oni pierwszymi tercjarzami franciszkańskimi, którzy dostąpili chwały ołtarzy.

Luchezjusz, ur. 1181 r. Podobnie jak św. Franciszek z Asyżu, w młodości zajmował się kupiectwem i marzył o karierze rycerskiej. Zamieszkał jednak w Poggibonsi i tutaj ożenił się z Buonadonną. Według przekazów, początkowo małżonkowie byli bardzo skąpi. W 1212 r. przeżyli nawrócenie. Pozbyli się wszystkich zgromadzonych bogactw, przeznaczając je na jałmużnę dla ubogich, a swój dom przekształcili w szpital.

W 1221 r. przez Poggibonsi przechodził św. Franciszek z Asyżu. Małżonkowie spotkali się z nim. Poprosili go wówczas, aby przyjął Luchezjusza do zakonu franciszkańskiego, a Buonadonnę – do zakonu klarysek. Jednak św. Franciszek uznał, że aby być w zakonie, nie powinni nadal być małżeństwem. Między innymi sytuacja tej pary spowodowała utworzenie zakonu dla ludzi świeckich, a Luchezjusz i Buonadonna prawdopodobnie zostali jego pierwszymi członkami. 

Po spotkaniu z Biedaczyną z Asyżu, tercjarskie małżeństwo zamieszkało w niewielkim domu, przy którym było pole. Luchezjusz sam je uprawiał, a produkty rolne przekazywał biednym. Pomagał chorym, zdarzało się, że przynosił trędowatych do szpitala św. Jana, który istnieje do dzisiaj. W 1260 r. Luchezjusz i Buonadonna zarazili się jakąś chorobą zakaźną od pielęgnowanych przez siebie chorych i 28 kwietnia 1260 r. zmarli. Biografowie opisują niecodzienne wydarzenie z ich pogrzebu, w czasie którego padał ulewny deszcz – jednakże żadna kropla nie spadła na trumny ani na zgromadzonych ludzi. 

Błogosławiona Hanna Chrzanowska, 1902-1973. Po zdaniu matury wraz z koleżanką zaangażowała się w niesienie pomocy żołnierzom w czasie wojny bolszewickiej. W 1922 r. podjęła studia w nowo otwartej Szkole Pielęgniarstwa w Warszawie, które ukończyła z wysoką oceną. Skorzystała z przyznanego jej rocznego stypendium i wyjechała do Francji, aby tam przypatrzyć się bliżej organizowaniu pomocy chorym.
Błogosławiona Hanna Chrzanowska
Po wybuchu wojny w 1939 r. przyjechała do Krakowa. Jej ojciec zostaje aresztowany przez Niemców i wywieziony wraz z innymi profesorami UJ do obozu, gdzie zmarł. Brat Hanny, Bogdan, zmobilizowany w 1939 r., został zamordowany w Kozielsku. Hanna nie załamała się. Zaangażowała się w działalność charytatywną w Obywatelskim Komitecie Pomocy, któremu przewodniczył ks. abp Adam Stefan Sapieha. Organizowała kwatery, posiłki, szukała miejsc do pracy. Szczególną troską otaczała dzieci, w tym także dzieci żydowskie. Organizowała dla nich kolonie, starała się umieścić sieroty w moralnie dobrze ustawionych rodzinach. Pod koniec wojny śpieszyła z pomocą wysiedlonym z Warszawy. W tym czasie jej życie religijne coraz bardziej się pogłębiało. Nie afiszowała się z tym, ale widać było, że przeżycia, które przeszła, bardzo wpłynęły na jej stan duchowy. Widać też, że jej życie wewnętrzne koncentrowało się przede wszystkim w Eucharystii i niesieniu pomocy bliźniemu w duchu ewangelicznym.

Po zakończeniu wojny i otwarciu Uniwersyteckiej Szkoły Pielęgniarsko-Położniczej w Krakowie zaczęła pracę jako kierownik działu pielęgniarstwa społecznego i domowego, kładąc na wykładach duży nacisk na solidne przygotowanie uczennic do pielęgnowania chorych w warunkach domowych. Wspólnie z uczennicami odwiedzała obłożnie chorych, służąc im radą i pomocą podczas odbywanych praktyk.

Przez krótki czas pełniła funkcję dyrektorki szkoły pielęgniarstwa psychiatrycznego w Kobierzynie. Po niespodziewanej likwidacji tej szkoły przez komunistyczne władze Hanna, której postawa religijna była dla nich przeszkodą, była zmuszona przejść na wcześniejszą emeryturę. Będąc w pełni sił, znając sytuację chorych pozostających w domach, podjęła się zorganizowania opieki nad obłożnie chorymi i opuszczonymi na terenach parafii krakowskich, przy pełnej aprobacie władz kościelnych. Potrafiła zdobyć pomoc materialną dla tej pracy, jak również zwerbować osoby chętne do współpracy: pielęgniarki, znajomych, studentów czy siostry zakonne. Przyuczała rodziny i sąsiadów do prostych posług przy obłożnie chorych.
Błogosławiona Hanna Chrzanowska
Od 1966 r. cierpiała z powodu choroby nowotworowej. Poddała się operacji. Choroba jednak drążyła jej organizm i doprowadziła do śmierci, która nastąpiła 29 kwietnia 1973 r. Kondukt pogrzebowy prowadził kard. Karol Wojtyła.  Wzruszenie budziła wielka liczba chorych na wózkach, którzy chcieli, pełni wdzięczności, odprowadzić swoją opiekunkę na cmentarz. W kazaniu kard. Wojtyła powiedział: „Dziękujemy ci, pani Hanno, że byłaś wśród nas, że byłaś taką, jaką byłaś, z tą twoją wielką prostotą, z tym wewnętrznym żarem, że byłaś wśród nas jakimś wcieleniem Chrystusowych błogosławieństw z kazania na górze, zwłaszcza tego, które mówi: Błogosławieni miłosierni. Dziękujemy Panu Bogu za to życie, które miało taką wymowę, które pozostawiło nam świadectwo tak bardzo przejrzyste, tak bardzo czytelne. Niech twoją nagrodą będzie sam Pan, niech promieniowanie twojej posługi trwa wśród nas i wszystkich nas nieustannie uczy, jak służyć Chrystusowi w bliźnich”.

Obraz z Jej wizerunkiem znajduje się m.in. w kościele pw. Wniebowstąpienia Pana Jezusa w Domanowie, parafia Wierzchosławice, koło Bolkowa. 

***

29 KWIETNIA PONIEDZIAŁEK: ŚW. KATARZYNA ZE SIENY, TERCJARKA DOMINIKAŃSKA, DOKTOR KOŚCIOŁA, PATRON EUROPY, 1347-1380, ITALIA. Była przedostatnim z dwudziestu pięciu dzieci mieszczańskiej rodziny.

Katarzyna już jako kilkuletnia dziewczynka była przeniknięta duchem pobożności. Wspierana Bożą łaską w wieku 7 lat (w 1354 r.) złożyła Bogu w ofierze swoje dziewictwo. Kiedy miała 12 lat, doszło po raz pierwszy do konfrontacji z matką, która chciała, by Katarzyna wiodła życie jak wszystkie jej koleżanki, by korzystała z przyjemności, jakich dostarcza młodość. Katarzyna jednak już od wczesnej młodości marzyła o całkowitym oddaniu się Panu Bogu. Dlatego wbrew woli rodziców obcięła sobie włosy i zaczęła prowadzić życie pokutne.

Święta Katarzyna ze Sieny

Zamierzała najpierw we własnym domu uczynić sobie pustelnię. Kiedy jednak okazało się to niemożliwe, własne serce zamieniła na zakonną celę. Tu była jej Betania, w której spotykała się na słodkiej rozmowie z Boskim Oblubieńcem. Z miłości dla Chrystusa pracowała nad swoim charakterem, okazując się dla wszystkich życzliwą i łagodną, skłonną do usług. W woli rodziców zaczęła upatrywać wolę ukochanego Zbawcy.

Pomimo wielu trudności ze strony rodziny, w 1363 roku wstąpiła do Sióstr od Pokuty św. Dominika (tercjarek dominikańskich) w Sienie i prowadziła tam surowe życie. Modlitwa, pokuta i posługiwanie trędowatym wypełniały jej dni. Jadła skąpo, spała bardzo mało, gdyż żal jej było godzin nie spędzonych na modlitwie. Często biczowała się do krwi. W wieku 20 lat była już osobą w pełni ukształtowaną, wielką mistyczką.

Pan Jezus często ją nawiedzał sam lub ze swoją Matką. Pod koniec karnawału 1367 roku, gdy Katarzyna spędzała czas na nocnej modlitwie, Chrystus Pan dokonał z nią mistycznych zaślubin, zostawiając jej jako trwały znak obrączkę. Odtąd Katarzyna stała się posłanką Chrystusa. Przemawiała odtąd i pisała listy w imieniu Chrystusa do najznakomitszych osób ówczesnej Europy, tak duchownych, jak i świeckich. Skupiła ponadto przy sobie spore grono uczniów – elitę Sieny – dla których była duchową mistrzynią i przewodniczką. 

Katarzyna miała wielu wrogów. Uważano za rzecz niespotykaną, by kobieta mogła tak odważnie przemawiać do kapłanów, biskupów, a nawet do papieży w imieniu Chrystusa, ogłaszać się publicznie Jego posłanką. 

Sienę nawiedziła dżuma. Katarzyna oddała się posłudze zarażonym z heroicznym oddaniem. W nagrodę za to 1 kwietnia 1375 roku otrzymała od Chrystusa stygmaty (jednak nie w postaci ran, lecz krwawych promieni). Podczas licznych konfliktów na terenie Italii i w samym Kościele była
orędowniczką pokoju i mediatorem. Domagała się od kolejnych papieży (najpierw od bł. Urbana V, a potem od Grzegorza XI) powrotu z Awinionu do Rzymu.

Wobec nieskuteczności wysyłanych listów udała się do Awinionu, by skłonić Grzegorza XI do zamieszkania w Wiecznym Mieście. Kiedy papież zdecydował się powrócić, jej pośrednictwu przypisywano to ważne wydarzeni.

Pozostawiła po sobie trzy dzieła, które zawierają jej naukę: „Dialog o Bożej Opatrzności”, „Listy” oraz „Modlitwy”.  Jest patronką Włoch, Rzymu, Sieny oraz pielęgniarek, strażników, strażaków.

***
PAPIEŻ OD RÓŻAŃCA

30 KWIETNIA WTOREK: ŚW. PIUS V, PAPIEŻ-DOMINIKANIN, 1504-1572, 6 LAT BYŁ PAPIEŻEM. Drogowskazem jego całego życia byłaŚwięty Pius V najdoskonalsza pobożność chrześcijańska. Rodziców nie było stać na kształcenie syna. Dlatego Antonio zajmował się wypasem owiec. W wieku 14 lat dzięki pomocy jednego z sąsiadów dostał się na studia do konwentu dominikanów. Mając zaledwie piętnaście lat, w 1520 r., przywdział habit dominikański. Otrzymał zakonne imię Michał. 

Dla zażegnania szerzących się herezji papież Paweł III w roku 1542 wyznaczył w każdej diecezji inkwizytorów rzymskich. Ojciec Michał musiał wyróżniać się niezwykłą gorliwością, skoro został wyznaczony na wikariusza inkwizytora papieskiego na Padwę. Niedługo potem został mianowany inkwizytorem Pawii, a w roku 1546 – na diecezję Como i Bergamo. Wreszcie na propozycję kardynała Piotra Carafy papież mianował o. Michała inkwizytorem na okręg rzymski (1551). Wreszcie w roku 1558 powierzył mu urząd naczelnego inkwizytora na cały Kościół Katolicki.

Pomimo tylu tak zaszczytnych godności kardynał Michał Ghislieri wyróżniał się nadal niezwykłą prostotą i stylem życia. Po pewnym czasie jednak naraził się papieżowi. Paweł IV był bowiem zwolennikiem rządów twardych i na punkcie prawowierności był nieubłagany. Polecił inkwizytorom, by wobec podejrzanych o sprzyjanie nowinkom byli bezwzględni. Nie można się temu dziwić, gdyż głoszone błędy znajdowały wielu zwolenników także wśród hierarchii kościelnej. Kardynał Ghislieri był natomiast zwolennikiem taktyki przekonywania, upominania i jak najłagodniejszych kar. Dzięki temu uwolnił od podejrzenia o herezję kardynała Morone i uwolnił z więzienia arcybiskupa Toledo, Bartłomieja Carranza, podejrzanego również o sprzyjanie herezji. Na wiadomość o tym surowy papież wypominał kard. Ghislieri, że przez swą zbytnią łagodność rozzuchwala błędnowierców. Doszło do tego, że wyrzucał mu wprost, że jest niegodnym kardynalskiej purpury, groził mu nawet uwięzieniem w Zamku Anioła (1559).

Jako papież zwracał baczną uwagę, by do urzędów kościelnych dopuszczać tylko najgodniejszych. Odrzucał stanowczo względy rodzinne, dyplomatyczne czy też polityczne. Zaprowadził także ład w poszczególnych kongregacjach rzymskich i wprowadził kongregacje nowe, jak na przykład kongregację interpretacji uchwał Soboru Trydenckiego i kongregację indeksu. Wprowadził zakaz opuszczania na dłuższy czas przez biskupów diecezji i parafii przez proboszczów. Nakazał biskupom odbywanie regularnych wizytacji parafii. Dla podniesienia studiów i poziomu moralnego kleru państwa watykańskiego nakazał, by klerycy odbywali studia w Kolegium Rzymskim, które zostało powierzone jezuitom. Nalegał niemniej stanowczo, by każda diecezja miała seminarium dla swoich kleryków. Wyznaczył wizytatorów apostolskich, którzy mieli dopilnować, aby uchwały Soboru były przeprowadzone we wszystkich krajach. Jednym z pierwszych posunięć nowego papieża było uzupełnienie kolegium kardynalskiego o ludzi prawych i całkowicie oddanych sprawie Kościoła.

W swoich wysiłkach dla przeprowadzenia reformy nie pominął papież także zakonów. Kiedy humiliaci nie chcieli poddać się zarządzeniom papieskim, zostali zniesieni dekretem w 1571 roku.

Katechezie katolickiej przysłużył się przez zainicjowanie i ogłoszenie Katechizmu Rzymskiego (1566), który miał być dla proboszczów podstawą do wykładu wiary. Zasługą Piusa V była także reforma brewiarza (1568) i mszału (1570). Dla ujednolicenia liturgii łacińskiej papież zniósł zbyt daleko idące na tym polu przywileje liturgii partykularnych kościołów czy też zakonów.

W 1569 r. specjalnym dokumentem nadał różańcowi formę, która przetrwała aż do naszych czasów. Za jego pontyfikatu książę Juan de Austria, nieślubny syn cesarza Karola V, wystąpił przeciwko Turkom podczas jednej z najkrwawszych bitew morskich pod Lepanto. Zjednoczona flota chrześcijańska odniosła 7 października 1571 roku wspaniałe zwycięstwo. Z 250 galer tureckich 60 zostało zatopionych lub dostało się do niewoli. Z armii tureckiej, liczącej 75 tys. doborowego żołnierza 27 tys. zatonęło, a 5 tys. dostało się do niewoli. Straty chrześcijańskie wyniosły: 12 zatopionych galer i 8 tys. zabitych. Na wieść o zbliżającej się wojnie papież, dominikanin i wielki czciciel Matki Bożej, rozpoczął żarliwe odmawianie modlitwy różańcowej w intencji powstrzymania islamizacji Starego Kontynentu. Po zwycięstwie przypisał je wstawiennictwu Najświętszej Marii Panny Różańcowej i ustanowił w tym dniu jej święto (początkowo obchodzone tylko w kościołach, przy których były Bractwa Różańcowe).

W rok po tym zwycięstwie ciężko zachorował na nerki. Zaopatrzony ostatnimi sakramentami świętymi, ubrany w habit dominikański modlił się: „Panie, powiększaj moje cierpienia, ale z nimi powiększaj cierpliwość”Jest patronem Kongregacji Nauki Wiary. Pontyfikat Piusa V to początek białej sutanny papieży. Zaczerpnięty z dominikańskiego habitu kolor sutanny do dziś używany jest przez biskupów Rzymu.

NA JEGO RĘKACH UMIERA MŁODA KOBIETA W 6-TYM MIESIĄCU CIĄŻY

Święty Józef Benedykt Cottolengo, kapłan, 1786-1842, Italia. Urodził się w miasteczku Bra w Piemoncie, gdzie znajduję się cudowny obraz MatkiŚwięci Pańscy: Św. Józef Bendykt Cottolengo Bożej „Od Kwiatów”. Był najstarszym z dwunaściorga dzieci. Dzieciństwo przeżyło tylko sześcioro dzieci, z których troje zostało kapłanami. Józef od najmłodszych lat wyróżniał się wyczuleniem na potrzeby bliźnich. Miał zaledwie 5 lat, kiedy pewnego dnia wziął do ręki laskę, mierzył nią swój dom rodzinny i mówił: „Gdy będę duży, cały dom zapełnię biednymi, chorymi”.

W seminarium duchownym miał początkowo pewne trudności, ale pilną pracą doszedł do tego, że studia ukończył ze stopniem celującym. Równocześnie pracował intensywnie nad swoim charakterem. Choć miał wybuchowy temperament, nauczył się niezwykłej łagodności. Był lubiany przez kolegów za poczucie humoru.

Został mianowany kanonikiem kościoła Bożego Ciała w Turynie (1818). Bazylika została wystawiona w roku 1453 na pamiątkę cudu. Złodziej wykradł z jednego z kościołów Turynu wraz z naczyniami Najświętszy Sakrament. Złożył go do worka i umieścił go na mule. Ten klęknął i mimo bicia nie ruszył ani kroku naprzód. Złodziej zmuszony został w ten sposób pozostawić Najświętszy Sakrament i szybko ratował się ucieczką. Jako proboszcz Józef z całym zapałem zabrał się do pracy duszpasterskiej. Ze szczególnym jednak zapałem oddawał się posłudze ubogim i chorym.

W pewnym momencie trafił do jego rąk żywot św. Wincentego a Paulo. Niedługo potem, 2 września 1827 r. był świadkiem śmierci młodej kobiety w szóstym miesiącu ciąży, chorej na gruźlicę. Odmówiono jej przyjęcia do miejskiego szpitala, by nie zaraziła innych. Umieszczono ją więc w nędznym baraku. Tam na ręku Józefa umarła, zostawiając męża i troje drobnych dzieci.

Józef postanowił zakupić domek dla chorych i opuszczonych tuż przy kościele Bożego Ciała. Zaczęli napływać chorzy i bezdomni tak prędko, że trzeba było kupić nowe zabudowania. Do obsługi chorych zgłosiła się pewna młoda wdowa, Maria Nasi Pullini. Józef zgromadził równocześnie zastęp szlachetnych dziewcząt, które także zaofiarowały mu swoją pomoc. Z nich to powstało później pierwsze zgromadzenie sióstr. Wybuchła jednak zaraza cholery. Wtedy zakazano Józefowi gromadzić chorych w mieście, w obawie, by nie roznieśli epidemii. Józef wynajął wówczas szopę na polach Borgo Dora (obecnie część dzielnicy Aurora w Turynie) i tam się przeniósł.

Niedługo zakupił drugi domek i tak z czasem powstał ogromny szpital pod nazwą „Mały Domek Bożej Opatrzności”. Za program Józef obrał sobie słowa św. Pawła Apostoła: „Miłość Chrystusowa przynagla nas” (2 Kor 5, 14). Miłosierny kapłan zaufał Opatrzności i nie zawiódł się. Kiedy 27 kwietnia 1832 r. przeniósł się na Borgo Dora, miał ze sobą kilku chorych. Rychło wszakże zaczęła napływać do niego wszelka nędza ludzka: niewidomi, głuchoniemi, paralitycy, epileptycy itp. Dla każdej z tych chorób i kalectw przeznaczył osobny dom, który nazywał rodziną. Powtarzał za św. Wincentym, że wszyscy kalecy, ułomni i biedni są jego panami. Dbając o zdrowie powierzonych sobie przez Opatrzność nieszczęśliwych, tym większą miłością i troską otaczał ich potrzeby duchowe. I stała się rzecz zdumiewająca: kapłan, który nie miał przy sobie grosza, wystawił całe pawilony i dawał opiekę setkom potrzebujących.

Codziennie nadjeżdżały powozy i wozy z darami i prowiantem. Dla poszczególnych grup-rodzin założył szereg zgromadzeń zakonnych żeńskich i jedno męskie. Matkę Bożą nazywał patronką i opiekunką swoich dzieł. Za swoje najważniejsze osiągnięcie uważał założenie pięciu żeńskich klasztorów kontemplacyjnych i jednego eremu, gdzie zakonnice i pustelnicy nieustannie modlili się za podopiecznych księdza Cottolengo i dobroczyńców dzieła.

W ostatnich dniach swojego pobytu na ziemi, wśród cierpień spowodowanych tyfusem, powtarzał: „Brzydką jest ziemia, piękne jest niebo! Matko moja, Maryjo! Mamo moja, Maryjo!” Przed samym zaś zgonem słyszano powtarzane przez niego słowa psalmu: „Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano: pójdziemy do domu Pana” (Ps 122, 1).

 Ciało jego spoczywa w kryształowej trumnie w bocznej kaplicy kościoła szpitalnego w Borgo Dora. Mnóstwo darów wotywnych dokoła ołtarza świadczy o tym, że proszący nie odchodzą stąd zawiedzeni. Święty Józef Benedykt Cottolengo jest patronem potrzebujących, chorych, opuszczonych.

W ikonografii przedstawiany w sutannie, często wśród biednych lub chorych. Jego atrybutem jest: stuła, krzyż.

Dziś w „Małym Domku Opatrzności” przebywa kilka tysięcy ludzi chorych, potrzebujących opieki i troski drugiego człowieka. Szpital ten utrzymuje się z dobroci ludzi, którzy wspierają to dzieło. Obecnie jest ono największym kompleksem dzieł miłosierdzia na całym świecie, jest miastem ludzi chorych. W tym mieście posługę pełnią różne zakony żeńskie i męskie

ODSZEDŁ Z SEMINARIUM

Święty Józef Marello, biskup, 1844-1895, Italia. „Już w dzieciństwie, jeszcze zanim poznaliśmy tajemnicę Eucharystii, uczono nas Święty Józef Marello nabożeństwa do Matki Bożej. Jestem szczęśliwy, że zostaliśmy tak wychowani” – wspominał później. Maryja razem ze św. Józefem stali się dla niego najważniejszymi po Bogu osobami w życiu.

Był posłusznym, rozważnym chłopcem, który lubił grać w piłkę i bawić się z innymi dziećmi. Był odpowiedzialny i nad wiek dojrzały, dlatego miejscowy proboszcz powierzył mu prowadzenie katechezy dla jego rówieśników. W wieku dwunastu lat ojciec zabrał go na wycieczkę do Savony, do sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia. Przed wizerunkiem Maryi Józef gorąco się modlił, a zaraz po powrocie do domu poszedł do ojca i powiedział mu, że chce iść do seminarium.

Młody seminarzysta od początku wyróżniał się pracowitością i pobożnością. Był przy tym przez wszystkich lubiany. Często był stawiany za wzór do naśladowania.

Jednak sielanka seminarium nie trwała długo. Józef wszedł w stan duszy, określany mianem kryzysu czy też próby powołania. Tymczasem wiosną 1859 roku wybuchła wojna między Piemontem i Austrią. Seminaria zostały zamknięte, a ich budynki zamieniono na szpitale i koszary wojskowe. Klerycy zostali wysłani do domów rodzinnych albo zamieszkiwali na stancjach. Marello zatrzymał się u jednej ze znajomych rodzin w Asti. Dalej uczęszczał na wykłady, które odbywały się w miejscowej kurii. Dynamiczne zmiany, polityka, niekończące się dyskusje, przy tym ojciec marzący o tym, by syn przejął po nim przedsiębiorstwo handlowe – to wszystko spowodowało, że Józef opuścił seminarium.

Zaczął studia handlowe, później techniczne, by móc zostać geometrą. Jednocześnie dał się porwać prądom rewolucyjnym, mającym pomóc, jak mu się wydawało, ludziom najuboższym. Bardzo szybko jednak przejrzał i – jak sam później wyznał – zobaczył, że „w tym świecie, który go zafascynował, w tych wszystkich projektach mających uzdrowić ludzkość, nie było miejsca dla Boga”. Nastąpił zwrot w jego życiu. Ciężko zachorował na tyfus. Był już bliski śmierci, gdy we śnie ujrzał Maryję, która powiedziała mu, że wyzdrowieje, jeśli wróci na drogę kapłaństwa. Marello postanowił, że jeśli wróci do zdrowia, to wróci także do seminarium. Tak też się stało.

Według Józefa kapłan powinien być jak Chrystus. Nie może być inny. Już jako kleryk w swej regule życia napisał: „Biada klerykowi, który przypuszcza, że dostąpi stanu kapłańskiego bez ducha Jezusa Chrystusa”. Później to wielokrotnie powtarzał. Prawdziwym sensem życia dla kleryka, słuszną pedagogią i podstawą ascezy powinien być „duch Chrystusowy. A kapłan ukształtowany w duchu Chrystusa powinien być czysty, doskonały i wykształcony”. Dlatego powinien poświęcić się przede wszystkim modlitwie, nabrać dystansu do spraw przyziemnych, być gorliwym w głoszeniu chwały Boga, działać dla odkupienia dusz, poświęcać się w duchu pokory i pokuty, i zawsze być gotowym na wezwanie pasterza.

Ksiądz Józef nigdy nie pracował w parafii jako wikariusz czy proboszcz. To był jego krzyż. W pewnym momencie życia zapragnął wstąpić do trapistów, by całkowicie oddać się modlitwie. Od tego zamiaru odwiódł go biskup Savio, mówiąc mu, że Bóg żąda od niego czegoś innego.

Ksiądz Marello zorientował się, że może Bóg od niego chce, by ożywił życie zakonne w Piemoncie, tak bardzo niszczone przez nowe prądy. W 1878 roku dał początek nowemu zgromadzeniu – Oblatom św. Józefa. Postawił przed nimi cel – po prostu być zakonnikami. Później wyznaczył im zadanie ewangelizacji i nauczania. W 1889 r. został biskupem sąsiedniej diecezji Aqui. Podczas pasterzowania diecezją przez 6 lat zwizytował każdą parafię. Eucharystia dla biskupa Marello była centrum życia. W parafiach diecezji Aqui pozostało na długo w pamięci wspomnienie, jak ich biskup celebrował Mszę świętą. To zawsze był najważniejszy element wizyty duszpasterskiej. Była to dla kapłanów prawdziwa lekcja liturgii i skromności. Tak silnie biskup Marello utożsamiał się z ofiarą eucharystyczną.

Zmarł 30 maja 1895 roku w Savonie, w tych samych apartamentach, w których więziony był papież Pius VII.

Święty Gualfard, 1070-1127, Niemcy. W 1096 r. pielgrzymował wraz z kupcami. Zatrzymał się m.in. w Weronie. Pracował tam krótko przy wyrobie siodeł. Ostatecznie osiadł nad rzeką Adygą nieopodal Werony. Tam, mieszkając w gęstych lasach, prowadził życie pobożne. Po dwudziestu latach odnaleźli go tam myśliwi, którzy sprowadzili go ponownie do Werony. Otworzył więc sklep przy opactwie San Salvatore. Jednak w czasie powodzi ponownie opuścił miasto i zamieszkał w wybudowanej przez siebie pustelni niedaleko kościoła Świętej Trójcy. Jako oblata przyjęli go kameduli z opactwa San Salvatore. Słynął z daru czynienia cudów, co ściągało do niego wielu okolicznych mieszkańców. Żył bardzo pobożnie, wiele pościł i umartwiał się. Czczony jest jako patron wytwórców siodeł.

Święta Maria od Wcielenia Guyard-MartinŚwięta Maria od Wcielenia Guyard-Martin, urszulanka, 1599-1672, Francja-Kanada. Zgodnie z wolą rodziców, mając 17 lat wyszła za mąż za Claude Martina, właściciela przędzalni jedwabiu. Dwa lata po ślubie zmarł jej mąż, zostawiając ją z kilkutygodniowym synem. Mimo propozycji powtórnego małżeństwa, postanowiła pozostać wdową. 24 marca 1620 roku doświadczenie mistyczne wprowadziło ją w świat, którego wspaniałości nie podejrzewała. Weszła na drogę, która doprowadziła ją aż do najgłębszej zażyłości z Bogiem Trójjedynym, którego wymagania czystości zażądają od niej bolesnych wyrzeczeń.

W kilka lat później, 10-letniego syna – późniejszego benedyktyna – oddała pod opiekę siostrze, a sama wstąpiła do urszulanek. Następnie w 1639 r. wyjechała do Quebecu, gdzie podjęła pracę misyjną. Nauczyła się języka Irokezów, pracowała wśród Indian. Napisała dla nich słowniki i katechizmy. Nazwano ją „Teresą Nowej Francji”. Pozostało po niej ponad 12 tysięcy listów, które są jednymi ze świadectw życia kolonii francuskiej w XVII w. na Nowej Ziemi.

Jest patronką urszulanek i Kanady. 

Święty Aldobrand, biskup, 1164-1247, Italia. 

***

1 MAJA ŚRODA: ŚW. JÓZEFA, ROBOTNIKA (RZEMIEŚLNIKA). Czcimy go dwukrotnie w ciągu roku: 19 marca – jako Oblubieńca Matki Bożej, a dzisiaj – jako wzór i patrona ludzi pracujących. 1 maja 1955 roku zwracając się do Katolickiego Stowarzyszenia Robotników Włoskich papież Pius XII proklamował ten dzień świętem Józefa rzemieślnika, nadając w ten sposób religijne znaczenie świeckiemu, obchodzonemu na całym świecie od 1892 r., świętu pracy. Odtąd tego dnia także Kościół akcentuje szczególną godność i znaczenie pracy. Czcimy także św. Józefa w Niedzielę Świętej Rodziny jako pierwszą niedzielę po Bożym Narodzeniu. Do niedawna była uroczystość opieki św. Józefa przypadająca na 2 niedzielę po Wielkanocy. Została zlikwidowana.

Z bólem serca należy też wspomnieć, że dzisiejsze wspomnienie do niedawna była UROCZYSTOŚCIĄ. Obecnie to wspomnienie dowolne czyli najniższa ranga z możliwych. Jeżeli ksiądz ma ochotę to odprawi tego dnia za wstawiennictwem św. Józefa. Jak nie ma ochoty to nie. Zostawię to bez dalszego komentarza…
Święty Józef, Rzemieślnik

Całe swoje życie św. Józef spędził jako rękodzielnik i wyrobnik w ciężkiej zarobkowej pracy. Ewangelie określają go mianem tektōn (łac. faber), przez co rozumiano wyrobnika – rzemieślnika od naprawy narzędzi rolniczych, przedmiotów drewnianych itp. Były to więc prace związane z budownictwem, z robotą w drewnie i w żelazie. Józef wykonywał je na zamówienie i w ten sposób utrzymywał Najświętszą Rodzinę. Ta właśnie praca stała się równocześnie dla niego źródłem uświęcenia.

Praca go uświęciła, gdyż wykonywał ją rzetelnie, wypełniał ją cicho i pokornie jako zleconą sobie od Boga misję na ziemi. Spełniał ją zapatrzony w Jezusa i Maryję. Dla nich żył, dla nich się trudził, dla nich był gotów do najwyższych ofiar. Taki powinien być styl pracy każdego chrześcijańskiego pracownika. Praca ma go uświęcać, ma być źródłem gromadzenia zasług dla nieba, podobnie jak to było w życiu św. Józefa.

Pismo Święte nie tylko nie potępia pracy, ale ją zaleca i nakazuje, i to we wszelkich odmianach, także gdy chodzi o pracę fizyczną. Księga Przysłów oddaje najwyższe pochwały kobiecie pracowitej i wylicza, jakie pożytki i dobrodziejstwa ma z tego mąż i cały dom (Prz 31, 10-31). Pismo święte natomiast gromi leniwych i ostrzega przed nimi: „Do mrówki udaj się, leniwcze, patrz na jej drogi… w lesie gromadzi swą żywność i zbiera swój pokarm za życia. Jak długo, leniwcze, chcesz leżeć? A kiedyż ze snu powstaniesz?” (Prz 6, 6-9). „Ręka leniwa sprowadza ubóstwo, ręka zaś pilnych wzbogaca” (Prz 10, 4). Św. Paweł wprost pisze: „Gdy byliśmy u was, nakazaliśmy wam tak: kto nie chce pracować, niech też nie je” (2 Tes 3, 10). Przypowieść Pana Jezusa o robotnikach w winnicy (Mt 20, 1-16) i o talentach (Mt 25, 14-30; Łk 19, 11-28) akcentuje, że człowiek za swoją pracę odpowiada nie tylko wobec społeczeństwa, ale także w sumieniu wobec Pana Boga.

Kościół wyniósł na ołtarze nie tylko władców, biskupów, papieży i zakonników, ale także zapobiegliwych ojców, dzielne matki, rzemieślników, żołnierzy i rolników.

W Polsce od kilku lat jest NAJWIĘCEJ SANKTUARIÓW ZARAZ PO MATCE BOŻEJ, POŚWIĘCONYCH ŚW. JÓZEFOWI. Na Dolnym Śląsku sanktuarium znajduje się w Świdnicy, Bolesławowie, Prudniku, Krzeszowie. 

Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu ma swój odpust w zniesioną uroczystość Opieki św. Józefa. Również kościół w Ząbkowicach Śl. był pod wezwaniem Opieki św. Józefa tak jak w Kaliszu.

Jeremiasz, prorok-męczennik, VII w. p. Chr. Żył w czasach pełnych niepokoju. Gwałtowne przemiany, dokonujące się na starożytnym Bliskim Wschodzie, wstrząsnęły nie tylko losem ludu, do którego należał, ale także jego własnym życiem. Wywodził się z rodu kapłańskiego, ale sam był wieśniakiem. Mieszkał w Anatot, w miejscowości oddalonej od Jerozolimy o godzinę drogi. Gdy został powołany na proroka, otrzymał zadanie niszczenia zła, a tworzenia dobra – i to nie tylko w samym Izraelu, ale także u innych narodów. Powołując się na młody wiek i brak doświadczenia, wymawiał się przed przyjęciem takiej misji, ale nalegania Boże okazały się silniejsze. Stał się więc rzecznikiem Boga, wyposażonym w szczególny mandat.

Jak Ozeasz, poniekąd także w jego stylu, wyrzucał mieszkańcom Jerozolimy, że zapomnieli o Panu i źle obchodzą się z braćmi. Przypomniał groźbę, jaką stanowią dla nich nieprzyjaciele z północy, którzy mogą stać się biczem Pańskim, szalejącym nad ziemią Izraela. 
Prorok Jeremiasz
Jego przestrogi nie wypełniają się od razu, dlatego wszyscy kpią sobie z niego i zmuszają do tego, by żałośnie uskarżał się przed samym Panem. Chcąc pozostawić trwałe świadectwo, Jeremiasz kazał spisać przepowiednie. Jego sekretarz Baruch odczytał je ludowi.

Około roku 599 Nabuchodonozor pozwolił swym wasalom na pustoszenie terytorium judzkiego. Jeremiasz wezwał wówczas do opamiętania i roztropnego posłuchu, ale znów naraził się rodakom i został uwięziony, obity kijami i zakuty w dyby. Pod koniec rok 598 pod Jerozolimę nadciągnął sam Nabuchodonozor. W czasie oblężenia Jeremiasz wzywał do wierności ideałom ojców, a królowi wieścił deportację.

Nabuchodonozor po raz wtóry zarządził oblężenie Jerozolimy. Przerwał je na krótko na wieść o zbliżających się wojskach egipskich, a wówczas mieszkańcy miasta, czując się ocalonymi, z powrotem zapędzili w niewolę tych, których w czasie oblężenia uwolnili. Jeremiasz potępił to bezprawie, ale oskarżony o zdradę i defetyzm, został ujęty, obity, a potem wrzucony do wyschniętej studni. Mimo to głosił nadzieję i wieścił nowe przymierze z Bogiem, bardziej duchowe, utrwalone na wieki.

Ukamienowany w egipskim Tafnes przez rodaków.

Zgodnie z Katechizmem Kościoła Katolickiego (nr 61), „patriarchowie i prorocy oraz inne postacie Starego Testamentu byli i zawsze będą czczeni jako święci we wszystkich tradycjach liturgicznych Kościoła”. Najbardziej znanymi postaciami Starego Testamentu, uznawanymi za osoby święte, są – oprócz Jeremiasza – także Abraham, Mojżesz, Dawid, Eliasz i Elizeusz oraz Jozue, ponadto często również Adam i Ewa.

Święty August Schoeffler, kapłan-męczennik, tercjarz dominikański, 1822-1851, Francja. 
Zaraz po święceniach kapłańskich wyjechał do Wietnamu. Przybył tam gotowy na męczeństwo. Pracował na dwóch placówkach misyjnych. 1 marca 1851 r. został aresztowany. Zawleczono go do Son-Tay i okrutnie torturowano. Ścięto go 1 maja 1851 r.

Pierwsi misjonarze, którzy przynieśli wiarę chrześcijańską do Wietnamu, przybyli tam w 1533 r. Działalność misjonarzy nie spotkała się z przychylnością władz, które wydalały obcokrajowców ze swojego terytorium. Przez kolejne trzy stulecia chrześcijanie byli prześladowani za swoją wiarę. Wielu z nich poniosło śmierć męczeńską, zwłaszcza podczas panowania cesarza Minh-Manga w latach 1820-1840. Zginęło wtedy od 100 do 300 tysięcy wierzących. 

 ***
JEDYNY OBROŃCA WIARY W CZASACH HEREZJI ARIANIZMU
4 – KROTNIE WYGNANY

2 MAJA CZWARTEK: ŚW. ATANAZY, BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA, 295-373. Posiadał wszechstronne wykształcenie. Jego młodość przypadła na krwawe prześladowanie Dioklecjana i Galeriusza. Miał dosyć okazji podziwiać męstwo męczenników oddających swoje życie za Chrystusa nieraz wśród najwyszukańszych tortur.

W młodym wieku podjął życie w odosobnieniu na pustyni egipskiej, gdzie spotkał św. Antoniego Pustelnika, swego mistrza. Jako autor listu św. Aleksandra do biskupów, w którym błędy Ariusza poddał szczegółowej analizie i krytyce, został zaproszony na Sobór Nicejski (325), na którym zajaśniał niezwykłą wymową i wiedzą teologiczną tak dalece, że można powiedzieć, iż przyczynił się w głównej mierze do potępienia przez ojców soboru Ariusza. Święty Atanazy Wielki

Od samego początku jego pasterzowaniu towarzyszyły wielkie wyzwania. Cesarz Konstantyn odwołał bowiem z wygnania Ariusza i jawnie zaczął sprzyjać jego zwolennikom. W tym czasie przeciwnicy Atanazego oskarżyli go przed cesarzem. Atanazy udał się więc do Nikomedii, gdzie wtedy urzędował cesarz, i zbił wszystkie zarzuty przeciwników. Cesarz żegnał go z wielkimi honorami (332).

Przeciwnicy ponownie oskarżyli Atanazego, tym razem o to, że przyczynił się do potajemnego zamordowania ariańskiego biskupa Arseniusza. Kiedy Atanazy zażądał kategorycznie sądu, zorganizowano go na synodzie w Cezarei Palestyńskiej, gdzie została wykazana niewinność Atanazego. Z tej okazji cesarz Konstantyn wystosował nawet do Atanazego list pochwalny.

Ariusz dzięki poparciu cesarza zdołał w tym czasie pozyskać bardzo wielu biskupów na Wschodzie. Sześćdziesięciu z nich zebrało się na synodzie w Tyrze (335). Atanazy omalże nie został na miejscu zabity. Ratował się ucieczką, ale cesarz skazał Atanazego na banicję do Trewiru w Galii. Daremnie w obronie Atanazego pisał do cesarza listy św. Antoni Pustelnik. Dopiero śmierć cesarza w 337 r. przywróciła udręczonemu obrońcy Kościoła wolność.

Wrogowie ponownie wnieśli przeciwko Atanazemu skargę, tym razem do papieża, św. Juliusza I, o to, że nieprawnie objął stolicę biskupią. Atanazy zwołał wówczas synod do Aleksandrii, który wykazał jego niewinność. Przeciwnicy, korzystając z poparcia cesarza ariańskiego, Konstansa I (337-350), wymogli depozycję Atanazego; na jego miejsce wszedł biskup ariański, Grzegorz. Atanazy ponownie musiał ratować się ucieczką (338).

Udał się wówczas do Rzymu. Papież św. Juliusz I zwołał dla rozpatrzenia sprawy synod do Rzymu. Wobec zebranych 50 biskupów została ponownie wykazana niewinność Atanazego. Papież wystosował list do biskupów Egiptu, Grzegorza obłożył klątwą i zdjął z urzędu (340). Cesarz poparł papieża i wydał zarządzenie namiestnikowi Egiptu, aby Atanazego przyjął z należnymi mu honorami. Kiedy ten powrócił na swoją stolicę, witały go takie tłumy, że – jak pisze św. Grzegorz z Nazjanzu – przypominało to wylew Nilu.

Znów niestety Atanazy nie zaznał pokoju. Cesarz Konstancjusz II przeszedł jawnie na stronę arian. Cesarz nalegał, by papież, św. Liberiusz I, uczynił to samo. Kiedy zaś ten wyraził stanowczy sprzeciw, także papieża skazał na wygnanie jako heretyka. Atanazy był właśnie wraz ze swoim klerem w katedrze, kiedy wszedł do niej wysłannik cesarski i ogłosił jego depozycję. Atanazy usunięty siłą przez 6 lat ukrywał się wśród znajomych i mnichów na pustyni.

Po śmierci Konstancjusza II tron objął Julian Apostata. Na początku swoich rządów wydał dekret o uwolnieniu z więzień i banicji wszystkich prawowitych biskupów. Atanazy powrócił więc na swoją stolicę. Niebawem jednak cesarz zaczął jawnie sprzyjać poganom, a prześladować chrześcijan. Zachował się list Juliana Apostaty do namiestnika Egiptu, Egicjusza, z nakazem usunięcia Atanazego nie tylko ze stolicy biskupiej, ale i z Egiptu. Ponownie więc biskup musiał ratować się ucieczką.

Cesarz jednak uwikłał się w wojnę z Persami. Przegrał ją i podczas niej zginął. Jego następca, Jan, był szczerze oddany katolikom. Atanazy po raz czwarty wrócił do Aleksandrii. Niestety, po roku umarł cesarz Jan. Po raz piąty Atanazy dekretem cesarskim został zmuszony opuścić swoją owczarnię. Tym razem jednak lud stanowczo opowiedział się za swoim pasterzem i zmusił cesarza do odwołania wyroku banicji.

Św. Grzegorz z Nazjanzu wygłosił ku jego czci wspaniałą mowę. Św. Bazyli nazwał go jedynym obrońcą Kościoła w czasach, kiedy szalał arianizm. 

Św. German I (VII/VIII w.) przeniósł ciało św. Atanazego do kościoła Mądrości Bożej (Hagia Sofia) w Konstantynopolu w czasie najazdu Arabów. Król Baldwin w XII w. podarował ramię Świętego mnichom z Monte Cassino, a jego ciało przeniesiono do kościoła benedyktynek w Wenecji. Od 1806 roku relikwie Atanazego znajdują się w kościele św. Zachariasza. Jego czaszka znajduje się w opactwie benedyktynów w Valvanera, natomiast w rzymskim kościele pw. św. Atanazego znajduje się część jego ramienia.

ZLECIŁ ZADUSZENIE WŁASNEGO SYNA

Święty Zygmunt, król i męczennik, po 472-523. Był synem Gundobalda, króla Burgundii (+ 516). Jeszcze za życia ojca rządził częścią państwa. Był arianinem. Pod wpływem nauk św. Awita, biskupa Vienne, przeszedł na katolicyzm (po 501 r.).

Początkowo rządy Zygmunta były nader pomyślne. Trwało to jednak niestety zbyt krótko. Za poduszczeniem swojej drugiej małżonki król dopuścił się zbrodni. Macocha oskarżyła syna Zygmunta z pierwszego małżeństwa, Sigeryka, że knuje przeciwko niemu zdradę stanu. Król uwierzył niecnej kobiecie, która w ten sposób chciała otworzyć drogę do tronu swemu własnemu synowi, i kazał w swojej obecności Sigeryka zadusić. Gdy jednak pierwszy szał minął, rzucił się na ciało syna i zaczął gorzko płakać.

Podanie głosi, że dla odbycia pokuty za ten mord Zygmunt udał się do klasztoru w Agaunum, w pobliżu Szwajcarii, który sam ufundował, i w charakterze mnicha prowadził tam surowe życie (522). Pisze o tym św. Grzegorz z Tours (+ 594).

Zbrodnia dokonana na Sigeryku miała niestety także następstwa polityczne. O krew Sigeryka upomniał się jego dziadek, Teodoryk Wielki (+ 526). Wypowiedział on wojnę Burgundii. Zygmunt opuścił więc klasztor i udał się na pole walki. Przegrał wojnę i został zmuszony do ucieczki wraz z żoną i dziećmi. W czasie pościgu sprzymierzony z Teodorykiem król Franków, Klodomir, pochwycił Zygmunta i wraz z rodziną uprowadził do Orleanu. Następnie w miejscowości Culmiers wrzucono wszystkich do studni, co spowodowało ich śmierć w 524 r.

Tradycja zachowała w pamięci Zygmunta jako króla pobożnego. Chętnie porównywano go z królem Dawidem, który dopuścił się zbrodni, ale odpokutował swój grzech. Św. Grzegorz z Tours nazywa Zygmunta męczennikiem; jako taki też odbiera cześć. W wieku XIV i XV św. Zygmunt należał do najpopularniejszych świętych Europy.

Szczególną czcią otacza św. Zygmunta diecezja płocka. W roku 1166 biskup Werner przywiózł do Płocka z Akwizganu jako dar cesarza Fryderyka I część czaszki św. Zygmunta. Św. Zygmunt jest patronem miasta Płocka. W katedrze płockiej ma osobną kaplicę. Jest także patronem Cremony w Lombardii i diecezji Monachium-Fryzynga. Wzywany jako orędownik podczas malarii oraz przez chorych na przepuklinę.

 ***
GŁÓWNI PATRONI POLSKI: MATKA BOŻA, ŚW. STANISŁAW I ŚW. WOJCIECH.
PATRONI DRUGORZĘDNI: ŚW. ANDRZEJ BOBOLA, ŚW. STASIU KOSTKA

3 MAJA PIĄTĘK: NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY KRÓLOWEJ POLSKI. Tytuł Matki Bożej jako Królowej narodu polskiego sięga drugiej połowy XVI wieku. Teologiczne uzasadnienie tytułu „Królowej” pojawi się w XVII wieku po zwycięstwie odniesionym nad Szwedami i cudownej obronie Jasnej Góry, które przypisywano wstawiennictwu Maryi.
Maryja w wizerunku jasnogórskim - Królowa Polski
Wyrazicielem tego przekonania Polaków stał się król Jan Kazimierz, który 1 kwietnia 1656 roku w katedrze lwowskiej przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej obrał Maryję za Królową swoich państw, a Królestwo Polskie polecił jej szczególnej obronie. W czasie podniesienia król zszedł z tronu, złożył berło i koronę, i padł na kolana przed wielkim ołtarzem. Zaczynając swoją modlitwę od słów: „Wielka Boga-Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico”, ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Królestwa Polskiego. Przyrzekł szerzyć Jej cześć, ślubował wystarać się u Stolicy Apostolskiej o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, zająć się losem ciemiężonych pańszczyzną chłopów i zaprowadzić w kraju sprawiedliwość społeczną. Po Mszy świętej, w czasie której król przyjął również Komunię świętą z rąk nuncjusza papieskiego, przy wystawionym Najświętszym Sakramencie odśpiewano Litanię do Najświętszej Maryi Panny, a przedstawiciel papieża odśpiewał trzykroć, entuzjastycznie powtórzone przez wszystkich obecnych nowe wezwanie: „Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”.

Warto dodać, że Jan Kazimierz nie był pierwszym, który oddał swoje państwo w szczególną opiekę Bożej Matki. W roku 1512 gubernator hiszpański ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Florydy. W roku 1638 król francuski, Ludwik XIII, osobiście i uroczyście ogłosił Matkę Bożą Wniebowziętą Patronką Francji, a Jej święto 15 sierpnia ustanowił świętem narodowym.

Choć ślubowanie Jana Kazimierza odbyło się przed obrazem Matki Bożej Łaskawej we Lwowie, to jednak szybko przyjęło się przekonanie, że najlepszym typem obrazu Królowej Polski jest obraz Pani Częstochowskiej. Koronacja obrazu papieskimi koronami 8 września 1717 roku ugruntowała przekonanie o królewskości Maryi. Była to pierwsza koronacja wizerunku Matki Bożej, która odbyła się poza Rzymem.

Niestety śluby króla Jana Kazimierza nie zostały od razu spełnione. Dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem „Królowej Polski”. Papież Benedykt XV chętnie przychylił się do tej prośby (1920). Biskupi umyślnie zaproponowali Ojcu świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić nierozerwalną łączność tego święta z Sejmem Czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną 3 maja 1791 roku pierwszą Konstytucją polską.

W przygotowaniu do tysięcznej rocznicy chrztu Polski (966-1966), w czasie uroczystej „Wielkiej Nowenny”, na apel prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego, cała Polska ponownie oddała się pod opiekę Najświętszej Maryi, Dziewicy-Wspomożycielki. 26 sierpnia 1956 roku Episkopat Polski dokonał aktu odnowienia ślubów jasnogórskich, które przed trzystu laty złożył król Jan Kazimierz. Prymas Polski był wtedy w więzieniu. Symbolizował go pusty tron i wiązanka biało-czerwonych kwiatów. Po sumie pontyfikalnej odczytano ułożony przez prymasa akt odnowienia ślubów narodu. W odróżnieniu od ślubowań międzywojennych, akt ślubowania dotykał bolączek narodu, które uznał za szczególnie niebezpieczne dla jego chrześcijańskiego życia. 5 maja 1957 r. wszystkie diecezje i parafie oddały się pod opiekę Maryi. Finałem Wielkiej Nowenny było oddanie się w święte niewolnictwo całego narodu polskiego, diecezji, parafii, rodzin i każdego z osobna (w roku 1965), tak aby Maryja mogła rozporządzać swoimi czcicielami dowolnie ku ich większemu uświęceniu, dla chwały Bożej i dla królestwa Chrystusowego na ziemi.

Dnia 3 maja 1966 roku prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, w obecności Episkopatu Polski i tysięcznych rzesz oddał w macierzyńską niewolę Maryi, za wolność Kościoła, rozpoczynające się nowe tysiąclecie Polski.

Jest wiele parafii pod tym wezwaniem. W diecezji świdnickiej: Głuszyca, Świebodzice, Świdnica, Mrowiny, Przyrzeczyn-Zdrój, Stronie Śląskie.

Święty Piotr Cudotwórca, biskup, 850-922. Musiał wyróżniać się wśród mnichów talentami ducha, skoro zwrócił na niego uwagę patriarcha Konstantynopola i mianował go metropolitą Koryntu. Piotr jednak stanowczo odmówił. Kiedy jednak zawakowało biskupstwo w Argos, w historycznej stolicy dawnej Sparty na Peloponezie, ponaglony, zgodził się wreszcie je przyjąć. Nie zaprzestał jednak wieść nadal życia pokuty i modlitwy. Dla swoich podwładnych był prawdziwym ojcem. Szczególną opieką otoczył ubogich swojej diecezji.

W owych latach prawdziwą plagą dla ludności wybrzeży greckich byli piraci arabscy. Piotr nieraz stawał w jej obronie, a jeńców wykupywał z niewoli. Kiedy wybuchł głód, nakazał rozdać wszystkie zapasy potrzebującym.  Dla daru cudów, jaki otrzymał od Pana Boga, dano mu zaszczytny przydomek „Cudotwórcy”. Wśród wielu cudów przytacza się opowieść o tym, jak w czasie głodu z jednego korca rozmnożył mąkę dla wszystkich, którzy jej wtedy potrzebowali.

Święty Teodozy Peczerski, opat, 1009-1074 , Ukraina. Jego rodzina była dobrze sytuowana. Jako młodzieniec, pragnąc życia doskonalszego, został uczniem św. Antoniego, ascety ruskiego, który miał swoją pustelnię koło Kijowa. Kiedy jednak Antoni opuścił to miejsce, aby samemu na pustkowiu prowadzić życie bogobojne, Teodozy pozostał wraz z jego uczniem, igumenem, czyli przełożonym klasztoru, Barlaamem. Po jego śmierci Teodozy został głową zakonnej wspólnoty (1062). Pod jego mądrymi rządami klasztor pęczniał od mnichów, gdyż stale napływali nowi kandydaci.

Nowością dotąd na Rusi niespotykaną było to, że opat nadał klasztorowi regułę pisaną, której autorem był patriarcha Konstantynopola, Aleksy Studyta (1025-1043). Reguła ta stała się odtąd obowiązująca dla wszystkich klasztorów ruskich. Dlatego Teodozego zwykło się nazywać „św. Benedyktem Rusi”. Z biegiem lat Ławra Peczerska koło Kijowa stała się największym ośrodkiem mnichów.

***

4 MAJA SOBOTA: ŚW. FLORIAN, DOWÓDCA I MĘCZENNIK, 250-304, AUSTRIA.W młodym wieku został dowódcą wojsk rzymskich, stacjonujących w Mantem, w pobliżu Krems (obecnie w północno-wschodniej Austrii). Z miasta tego na pewien czas wyjechał, kiedy cesarze Dooklecjan i Maksymian wydali okrutny rozkaz prześladowania chrześcijan.
4 maja – Wspomnienie św. Floriana, patrona strażaków | Parafia Łukawiec
Zaledwie usłyszał tę smutną wieść, wybrał się natychmiast z powrotem w celu napomnienia i dodania otuchy bojaźliwym wyznawcom chrześcijańskim, a w razie potrzeby, aby im dać dowód na samym sobie, jak za tę wiarę wszystko na świecie poświęcić należy. Kiedy przechodził przez most wiodący do miasta, spotkał się z oddziałem żołnierzy. Z ich ust usłyszał, iż wysłano ich, aby chwytali chrześcijan, gdziekolwiek ich znajdą i wiedli ich przed namiestnika. Pełen odwagi odezwał się do nich: „Czemuż szukacie daleko — patrzcie, oto ja jestem chrześcijaninem; idźcie i oświadczcie to namiestnikowi.“

Został aresztowany wraz z 40 żołnierzami i przymuszony do złożenia ofiary bogom. Wobec stanowczej odmowy wychłostano go i poddano torturom.

Przywiedziono go do obozu rzymskiego w Lorch koło Wiednia. Namiestnik prowincji, Akwilin, starał się groźbami i obietnicami zmusić oficera rzymskiego do odstępstwa od wiary. Kiedy jednak te zawiodły, kazał go biczować, potem szarpać jego ciało żelaznymi hakami.

Przed utopieniem wzniósł oczy ku Niebu i modlił się: „Panie i Boże mój, Tobie zaufałem, Ciebie wyznaję, za Ciebie walczyć będę i Tobie składam ofiarę z życia mojego. Osłoń mnie prawicą Twoją, albowiem Imię Twoje błogosławionem jest tak w Niebie, jako i na ziemi. Dodaj mi siły, abym zniósł męki cierpliwie, utwierdź mnie przytem łaską Swoją, abym był godzien zostać policzonym w grono Świętych i wybranych Twoich.”

Gdy stanęli na moście, uwiązano Florianowi wielki kamień u szyi, a on ich prosił, aby mu użyczyli jeszcze cokolwiek czasu, iżby się mógł pomodlić. Ukląkł zatem do modlitwy i tak się szczerze w niej zatopił, że żaden z żołnierzy nie śmiał mu przerwać. Wtem jeden z niecierpliwszych zuchwalców zaczął wyrzucać towarzyszom, że tyle czasu tracą nadaremno. Sam tedy przybliżył się do Floriana i zepchnął go z mostu w rzekę. I stał się nagle cud, albowiem ów żołnierz w tej chwili zaniewidział zupełnie.

Jego ciało odnalazła Waleria i ze czcią je pochowała. Nad jego grobem wystawiono z czasem klasztor i kościół benedyktynów, objęty potem przez kanoników laterańskich. Do dnia dzisiejszego St. Florian jest ośrodkiem życia religijnego w Górnej Austrii. Św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.

Ówczesna katedra krakowska była bardzo uboga w relikwie. Każde więc ciało świętego podnosiło znakomicie prestiż kościoła katedralnego. W delegacji odbierającej relikwie miał się znajdować także bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski.

Papież przed podjęciem decyzji udał się na modlitwę do kościoła św. Wawrzyńca za Murami w celu podjęcia decyzji zgodnej z wolą Bożą jakiego świętego relikwie przekazać Polakom. Padło na św. Floriana.

Tak więc w roku 1184 na prośbę księcia Kazimierza Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego, Kraków otrzymał znaczną część relikwii św. Floriana.  

Po drodze konie ciągnące wóz relikwiami zatrzymały się w podkrakowskiej wsi i za żadne skarby nie chciały ruszyć, pomogła dopiero obietnica Kazimierza, że wybuduje w tym miejscu kościół poświęcony św. Florianowi. I tak się stało, kościół p.w. św. Floriana na Kleparzu konsekrował biskup bł. Wincenty Kadłubek. Kiedy w 1528 r. pożar strawił tę część Krakowa, ocalała jedynie ta świątynia. 

Odtąd zaczęto św. Floriana czcić w całej Polsce jako patrona podczas klęsk pożaru, powodzi i sztormów. Kraków jeszcze dzisiaj obchodzi pamiątkę św. Floriana jako święto. Florian jest patronem Austrii i Bolonii oraz Chorzowa, ponadto hutników, strażaków i kominiarzy, a także garncarzy i piekarzy. W Warszawie pod wezwaniem św. Floriana jest katedra warszawsko-praska.

Święty Józef Maria Rubio Peralta, jezuita, 1864-1929, Hiszpania. Pochodził z chłopskiej rodziny. Był najstarszym z dwunastki dzieci Francisca i Mercedes. Jego dziadek ze strony matki powiedział kiedyś o nim: „Ja umrę, lecz ten, kto będzie żył, zobaczy, że to dziecko zostanie wielkim człowiekiem i wiele uczyni dla Boga”.

Po lekcjach chętnie czytał żywoty świętych
Święty Józef Maria Rubio
W pierwszej parafii Chinchón, do której został posłany 1 listopada 1887 r. jako wikariusz, w ciągu zaledwie dziewięciu miesięcy zyskał sobie opinię świętego. Zawsze przed świtem udawał się do kościoła na modlitwę. Chętnie też uczył katechizmu dzieci. Wszyscy podziwiali jego surowy i pełen wyrzeczeń tryb życia. Cechowało go miłosierdzie wobec chorych i biednych, dzielił się z innymi tym, co posiadał.

24 września 1889 r. mianowano go administratorem parafii Estremera w Madrycie. Został też wykładowcą łaciny, filozofii i teologii pastoralnej w madryckim seminarium oraz notariuszem diecezjalnym. Jednocześnie przez trzynaście lat był kapelanem bernardynek. Uchodził za znakomitego spowiednika. Jakby mało było mu tych wszystkich funkcji, uczył religii ubogie dzieci w szkołach niedzielnych, opiekował się kloszardami, a także prowadził rekolekcje. Często spędzał noce na modlitwie. Ci, którzy widzieli go odprawiającego Mszę św., mówili, że „sprawia wrażenie, jakby z kimś rozmawiał”.

W tym czasie był kapłanem diecezjalnym, ale jak sam mówił – „jezuitą z zamiłowania”. Dlatego 11 października 1906 r. wstąpił do nowicjatu jezuitów w Grenadzie. W tym czasie głosił misje ludowe i rekolekcje. 

Dewiza ojca Rubio brzmiała: „Czynić to, czego Bóg pragnie, i pragnąć tego, co Bóg czyni”, a sposób postępowania z ludźmi charakteryzuje żartobliwe powiedzenie św. Franciszka Salezego, które o. Rubio uczynił także swoim: „Więcej much złapać można dzięki kropli miodu niż za pomocą beczki octu”. Pewnie dlatego ludzie garnęli się do niego. Jego charakterystyczna postać w sutannie, z lekko pochyloną głową, była wszystkim znana, tak jak i jego dobroć. Ponieważ żył zgodnie z tym, co głosił, a jego kazania były wolne od retoryki, wierni chętnie go słuchali. Organizował i głosił liczne misje ludowe w małych miejscowościach wokół Madrytu. Spotkały go jednak nieprzyjemności, gdy próbował założyć stowarzyszenie „uczniów św. Jana”. Został wtedy poddany kontroli policyjnej, gdyż zarzucano mu tworzenie nowego zgromadzenia zakonnego. Z tego powodu przełożeni jezuitów zabronili mu tej działalności. Pogodził się z tą decyzją, mówiąc: „Nie pragnę niczego innego, jak tylko pełnić najświętszą wolę Bożą”.

Pełnił swą posługę duszpasterską w najuboższych dzielnicach Madrytu, w szczególności w La Ventilla, wśród robotników. Zachęcał również do utworzenia „tajnej ligi” osób żyjących w świecie i dążących do doskonałości; propagował tym samym formę konsekracji, która potem przerodziła się w instytuty świeckie. Wychował wielu chrześcijan, z których niektórzy ponieśli potem śmierć męczeńską w czasie prześladowań religijnych w Hiszpanii. Był charyzmatycznym kaznodzieją, znakomitym kierownikiem duchowym i spowiednikiem. Aby się u niego wyspowiadać, czekano w wielogodzinnych kolejkach. Przy tym nikogo nie wyróżniał, traktował jednakowo arystokratów i biedaków. 

Pewnego dnia w okresie karnawału grupa dowcipnisiów wezwała go do domu publicznego, ażeby udzielił choremu sakramentu ostatniego namaszczenia. Jeden z nich leżał w łóżku i udawał umierającego. Pozostali, rozbawieni, chcieli sfotografować tę scenę. Oniemieli jednak ze zdziwienia, gdy po przyjściu o. Rubio okazało się, że „chory” naprawdę nie żyje. Wydarzenie to wywarło tak wielkie wrażenie, że dwie osoby z owej grupy wkrótce wstąpiły do zakonu.

Józef Maria wiedział, czym są okresy Bożej oschłości i tymi słowami zachęcał do trwania przy Panu w tym trudnym czasie: „Wystarczy samo milczenie. Chociażbyś odczuwał, że twoje serce jest nie wiem jak puste i oschłe, a nawet gdyby cię z tego powodu ogarniały pokusy i niepokój się zakradał, niczego się nie lękaj i trwaj w swojej własnej adoracji, bo to wystarczy i trzeba to uznać za wspaniały czyn w oczach Bożych”.

Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:        

 BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN. 

                                    A.M.D.G.                                               
                      „Idźcie do śś. Maryi i Józefa”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.