CXX (120) ODC. JAK NIE ODKŁADAĆ NA POTEM.
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia 😉
2. Wzrokowa heroina-pornografia.
3. Cenna rada od jednego z najbogatszych ludzi świata – miliardera Warrena Buffeta..
Odcinek CXX (120)
1. TEMAT: Do niej codziennie modlił się św. Ojciec Pio.
2. TEMAT: Prosty sposób na zdyscyplinowanie i systematyczność.
3. TEMAT: Nieważne, co Cię w życiu spotka.
4. TEMAT: Podziękowanie 🙂
***
1. TEMAT: DO NIEJ CODZIENNIE MODLIŁ SIĘ ŚW. OJCIEC PIO.
Już tydzień temu, jeżeli ktoś czytał krótki życiorys św. Gemmy Galgani (lat 25) mógł wywnioskować czemu akurat do Niej codziennie modlił się św. O. Pio.
Polecam raz jeszcze: https://www.
Warto też wspomnieć, że św. Maksymilian Maria Kolbe był na beatyfikacji św. Gemmy i zaczął ją prosić o wstawiennictwo. Natomiast O. Dolindo objawiła się włoska mistyczka.
Od każdego możemy się czegoś nauczyć. Czego nauczył się św. O. Pio od św. Gemmy? Mądre głowy wyliczają co najmniej 2 rzeczy:
1) WALKA O ZBAWIENIE CZŁOWIEKA
Święta Gemma, mimo kruchego zdrowia i młodego wieku, była prawdziwą wojowniczką. Liczne cierpienia przyjmowała w pokorze, ofiarowując je za zbawienie dusz i nawrócenie trwających w grzechu. (Robiła coś POMIMO!, a nie szukała wymówek).
Słynęła przy tym z niezwykle zawziętego temperamentu. Niejednokrotnie wręcz targowała się z Panem Jezusem! Pewnego razu postanowiła ofiarować wyjątkowo bolesne cierpienie fizyczne w intencji nawrócenia jednej ze znanych jej osób. Żarliwie modliła się, błagając Boga o cud. Doświadczyła wówczas lokucji wewnętrznej (slyszenie wewnętrzne), podczas której Pan Jezus wyznał ze smutkiem, iż niemal nie dostrzega nadziei dla tego człowieka. Ten bowiem lekceważył dotąd wiele znaków oraz napomnień.
Usłyszawszy te słowa od samego Jezusa, Gemma jeszcze mocniej się zawzięła. Zaczęła żarliwiej modlić się o wstawiennictwo Matki Bożej, wiedząc, iż Jezus nie odmówi prośbom swojej Matki. W pewnej chwili do drzwi jej izby zapukał ów grzesznik. Otworzyła mu, zaś on ze łzami w oczach zawołał: „Muszę się wyspowiadać. Pomóż mi”. (Coraz bardziej katolicy są „bezzębni”, wycofani i bierni. Słowo „walka” zostało wykreślone ze słownika obecnego katolika).
Święty Ojciec Pio toczył równie zawzięte boje o każdego grzesznika. Nie tylko tego zatwardziałego, ale o każdą duszę, która zdawała się być daleko od Boga. Słynne są historie o świętym z Pietrelciny ciskającym gromy na penitentów w konfesjonale, napominającym, by nie zatajali grzechów (jak ktoś kłamie na spowiedzi św. to wychodzi gorszy z kolejnym grzechem śmiertelnym, a celem jest, aby był przecież lepszy).
Uchodził na niezwykle surowego spowiednika, ale nie zmieniało to faktu, że do jego konfesjonału zawsze ustawiały się tłumy ludzi. On zaś spędzał w nim długie godziny. Zapytany kiedyś przez jednego ze współbraci, dlaczego jest taki surowy dla spowiadających się, odparł z rozbrajającą szczerością: „Wiem, że lepiej być zganionym przez człowieka, tu, na ziemi, niż przez Pana Boga po śmierci”. Dziś, kiedy króluje tchórzostwo, święty spokój, poprawność polityczna i wygodnictwo zaraz byłyby skargi na takiego księdza w kurii i zostałby przeniesiony.
2) SENS CIERPIENIA
Św. Gemma przez większość swojego niedługiego życia zgłębiała sens cierpienia. Rozważała pasję Chrystusa, przeżywając ją niezwykle intensywnie. Gdy po raz pierwszy, jako dziecko, usłyszała o cierpieniu Jezusa, zobaczyła tamte wydarzenia na własne oczy, po czym zemdlała.
Modliła się przed Ukrzyżowanym Chrystusem, by Ten dopuściłją do udziału w Jego cierpieniu jako zadośćuczynienie za grzechy świata. Nosiła stygmaty, głęboko przeżywała – także fizycznie – Triduum Paschalne. Umierając, wyznała, że wszystko, co miała oddała Bogu. Całe życie Gemmy stanowiło usilną próbę zrozumienia istoty cierpienia człowieka.
Ojciec Pio również cierpiał – zarówno fizycznie, jak i duchowo. Bolała go zatwardziałość penitentów, którzy zatajali grzechy, doświadczał także bólu związanego z krwawiącymi stygmatami. Obrazek Gemmy przypominał mu o oddaniu się Bogu tej pięknej i młodej dziewczyny, pragnącej mieć swój udział w Chrystusowej pasji.
(Ty też powinieneś KAŻDE cierpienie, ból ofiarować Bogu Ojcu mówiąc, że to konkretne cierpienie łączysz z Męką Pana Jezusa i boleściami Matki Bożej i ofiarujesz np. za dusze w czyśćcu cierpiące, jako zadośćuczynienie za swojego grzechy, o nawrócenie kogoś w rodzinie itd.)
NIE POZWÓL, ABY TWOJE CIERPIENIE SIĘ ZMARNOWAŁO!
Kto pochował świętego Piotra i świętego Pawła i za ten czyn zginął śmiercią męczeńską? |
MODLITWY UŁOŻONE PRZEZ ŚW. GEMMĘ
Oto ja, u Twych najświętszych stóp, drogi Jezu, trwam, aby w każdej chwili okazywać Ci moją wdzięczność za wszystkie znaki łaskawości, których mi udzieliłeś i których jeszcze chcesz mi udzielać. Ile razy Cię wzywałam, o Jezu, zawsze mnie pocieszałeś, ilekroć uciekałam się do Ciebie, zawsze doznawałam pokrzepienia. Jak mam Ci dziękować, drogi Jezu? Dziękuję Ci, lecz pragnę jeszcze innej łaski. O mój Boże, jeśli taka Twoja wola… (wymienić prośbę). Gdybyś nie był wszechmogący, nie zwracałabym się do Ciebie z tym błaganiem. O Jezu, zmiłuj się nade mną! Niech we wszystkim spełni się Twoja najświętsza wola. Amen.
Ojcze nasz, Zdrowaś Maryjo, Chwała Ojcu
O mój Boże ukrzyżowany, oto ja trwam u Twych stóp, nie odrzucaj mnie teraz, bo przyznaję, że jestem grzeszna. W przeszłości bardzo Cię obrażałam, mój Jezu, ale obiecuję nie czynić tego więcej. Przed Tobą, mój Boże, wyznaję wszystkie moje winy… wiem, że nie zasługują na odpuszczenie, ale proszę… miej wzgląd na Twoje cierpienia i spójrz, jak wielką wartość ma ta krew, która wypłynęła z Twoich żył. Mój Boże, zamknij oczy na moje występki i otwórz je na Twoje nieskończone zasługi, a skoro chciałeś umrzeć za moje grzechy, przebacz mi je wszystkie, abym nigdy więcej nie czuła ich ciężaru, którego nie dam rady dźwigać. Pomóż mi, mój Jezu, bo pragnę za wszelką cenę stać się dobrą: zgładź, wyniszcz, zniwecz wszystko, co jest we mnie niezgodne z Twoją wolą. Proszę Cię, abyś mnie oświecił, bym mogła żyć w Twoim świętym świetle.
Nie idź przez życie sam! Zaprzyjaźnij się ze Świętymi!
***
2. TEMAT: PROSTY SPOSÓB NA ZDYSCYPLINOWANIE I SYSTEMATYCZNOŚĆ.
Nie wszystko co proste musi być genialne, ale wszystko co genialne musi być proste. |
Często Twoje życie nie zmienia się, bo za dużo myślisz, za dużo mówisz, za dużo czytasz. Co za dużo to niezdrowo.
CZY WPROWADZASZ W ŻYCIE TO CO CZYTASZ, SŁYSZYSZ?
Oprócz tego możesz lekceważyć proste metody, myśląc: TO NIE MOŻE BYĆ TAK ŁATWE! PRZECIEŻ KAŻDY TAK BY ROBIŁ!
Ja o tej banalnej metodzie kiedyś czytałem, ale JEJ NIE WPROWADZIŁEM W ŻYCIE 😀
Skupiłem się bardziej na metodzie o której kiedyś pisałem I TEMAT: https://www.
Za tydzień dowiemy się co tam u Fabiana klasa V. Czy dalej stosuje tę metodę POWER LIST o której wspominałem w 97 odcinku. Czy odpuścił itd. Dla przypomnienia ostatnio, kiedy o nim pisałem, jeszcze stosował metodę, czyli 9 miesięcy.
Wróćmy jednak do innej ciekawej metody. Wymyślił ją komik Jerry Seinfeld.
Zależy Ci na czymś, co chcesz robić codziennie np. różaniec, spacer, cardio, czytanie książki, czas dla dzieci itd.
Jednak nie dajesz rady. Zaczynasz. PRZERYWASZ. Zaczynasz. PRZERYWASZ. I TAK W KÓŁKO.
CO ROBISZ?
1) KUPUJESZ PLANER, KALENDARZ. NAJLPIEJ TAKI NA ŚCIANĘ. IM WIĘKSZY, TYM LEPSZY. ABY WIDAĆ BYŁO CAŁY ROK.
2) KUPUJESZ/WYCIĄGASZ Z PIWNICY CZERWONY, GRUBIUSIEŃKI MARKER.
3) WYBIERASZ JEDNĄ CZYNNOŚĆ NA KTÓREJ OBECNIE NAJBARDZIEJ CI ZALEŻY.
4) Jak się już domyśliłeś. ZAZNACZASZ GRUBIUSIEŃKIM, CZERWONYM MAKEREM KRZYŻYK, JEŻELI ZROBIŁEŚ TO, CO MIAŁEŚ ZROBIĆ. Nie zrobiłeś. Nie ma krzyżyka.
5) Podstawowa zasada to: „nie przerwać łańcucha”.
Jak to u mnie wygląda? Jeśli o niej piszę 😀 to albo mam zamiar ją wykorzystać, albo już robię :D.
Zacząłem ją robić 🙂 Będę szczery. Nie używam czerwonego markera. Nie mam kalendarza takiego, żeby było widać od razu 365 dni.
MAM DWA KALENDARZA, KTÓRE DOSTAŁEM W PREZENCIE. Nie mam czerwoneg markera. I miałem wybór. Albo kupuję kalendarz i marker, co oddala mnie od działania. Albo ZACZYNAM Z TYM CO. MAM. W CZASIE DROGI ULEPSZĘ TO.
Wolałem wybrać 2 kalendarze oraz ołówek 🙂 DZIAŁAĆ TRZEBA OD RAZU. Wybrałem dwie priorytetowe rzeczy, które chcę robić codziennie, bo MAM DWA KALENDARZE :D. Gdybym miał 1. To tylko 1 priorytet wybrałbym.
Jedną z czynności, którą wybrałem jest 6000 kroków dziennie. U mnie z tym bywało różnie. W dodatku dosyć kiepsko. A dla zdrowia mądre głowy polecają 8000 dziennie. Dodatkowo chcę schudnąć plus ponownie mądre głowy powiedzialy, że jak się mało człowiek rusza jednego dnia to od razu spada dosyć mocno wrażliwość insulinowa, a u mnie z nią nienajlepiej. Zaufałem tej informacji. Zacząłem najpierw od realnego pułapu. Z czasem doda się kroki.
Póki co 7 dni zaliczonych :D. Zobaczymy, co dalej.
KILKA ZALET TEJ METODY:
1) Przerzuca uwagę z samego ćwiczenia na zachowanie ciągłości tych krzyżyków.
2) Widzisz na planerze swoje postępy lub ich brak.
3) Dodaje poczucie winy. Szkoda przerwać łańcuszek, szczególnie jeśli tak brutalnie rzuca się to w oczy dzięki wielkim czerwonym krzyżykom.
4) Łańcuszek to wzorzec a nasz mózg uwielbia wzorce – oraz nie cierpi, kiedy wzorzec zostaje przerwany.
5) Bardzo prosta, energooszczędna i tania w wykonaniu.
A TY CO CODZIENNIE ZACZNIESZ MONITOROWAĆ NA KALENDARZU?
3. TEMAT: NIEWAŻNE, CO CIĘ W ŻYCIU SPOTKA.
Człowiek się nieustannie zmienia. Nie tylko na poziomie biologi, ale także charakteru, wiary, umysłu itd. Albo wzmacniamy coś albo uczymy się czegoś nowego.
Każdy z nas przeżył, przeżywa jakieś trudności. Każdy z nas mógł mieć lepsze dzieciństwo. Każdy z nas popełnił jakieś grzechy, błędy za które musi płacić.
U mnie takim przełomem był 5-letni pobyt w Ząbkowicach Śląskich. Od tamtego momentu, nie tylko wiedziałem, ale też tak się w końcu zacząłem modlić, aby Pan Bóg przez wstawiennictwo Maryi z każdej konkretnej trudnej, „złej” rzeczy większe dobro wyciągnął. I cokolwiek mnie od tamtego momentu spotyka, ja zaraz się już tak modlę. Oczywiście też tak z KONKRETNYMI wydarzeniami z przeszłości zrobiłem modląc się.
Ale jak to wielokrotnie już mówiłem w wielu miejscach: „BIADA MI, gdybym po roku czasu nie był lepszym księdzem.” Dzięki łasce Bożej jestem w takim momencie życia, że nie tylko modlę się, aby Pan Bóg z konkretnego zła większe dobro wyciągnął, ALE…
JA JESTEM DUMNY 😀 CIESZĘ SIĘ 😀 z wszelkich moich słabości, lęków, trudnych sytuacji z przesżłości.
Nie wiem z czego Ty jesteś dumny w swoim życiu. Nie wiem z czego się cieszysz. Ale chyba to nie zacierasz rąk z powodu kłopotów?
O ile przez te kilka lat modląc się, aby Bóg z konkretnych sytuacji większe dobro wyciągnął, wiedziałem, że dużo mogą mnie te sytuacje nauczyć i tego potem doświadczałem. Czy jednak czułem z tego radość? Raczej nie. Bo to bolało. Bo to bardzo dużo kosztowało mnie.
OBECNIE JESTEM AUTENTYCZNIE DUMNY Z RÓŻNYCH RAN, KTÓRE MI ZADANO, LĘKÓW, KTÓRE MIAŁEM I MAM ITD.
DLACZEGO? Bo to świetne paliwo 🙂 Mogę to wykorzystać do jęczenia, marudzenia, użalania się itd. I to paliwo zmarnuję. Albo dzięki temu mam paliwo do wykorzystania do tych czynności, które nie robię regularnie, a wiem że powinienem 🙂 Oczywiście motywacja nie jest idealna i mam tego świadomość. Ale w międzyczasie będę motywację oczyszczał. Póki co wykorzystam, to co mam.
Ty też MASZ ZAWSZE WYBÓR: |
A TY CO ZROBISZ ZE SWOIMI LĘKAMI I ZRANIENIAMI, PRZYKRYMI WYDARZENIEMIA Z ŻYCIA?
Si gloriari oportet, qu infirmitatis me sunt, gloriabor.
4. TEMAT: PODZIĘKOWANIE.
Dziękuję jak zawsze za KAŻDĄ ZŁOTÓWKĘ WYSŁANĄ OD SERCA 🙂
Jeśli chciałbyś podarować mi jakikolwiek grosz, aby wesprzeć moją działalność duszpasterską jako Newsletter, byłbym zaszczycony i wdzięczny.
Za każdego dobrodzieja modlę się. Bardzo doceniam za każdy wysłany od serca grosz. Nawet nie wiesz jak Ci jestem wdzięczny.
Dlatego, jeśli chcesz, wyślij dziś, jutro lub w inny dzień na moje konto lub blikiem jakąkolwiek wpłatę jaką uznasz za słuszną. Czy to ze względu, że korzystasz z darmowych treści, czy może dlatego, że któreś bardzo Ci pomogły, czy dlatego, że mnie lubisz 😀 czy z jakiegokolwiek innego powodu, DZIĘKUJĘ!
Oczywiście jak ktoś nie chce, nie ma problemu. 🙂 I tak dalej będę raz w tygodniu do KAŻDEGO wysyłał kolejny odcinek newslettera.
Krzysztof Faron |
***
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEŃ: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)
DUŻO TYCH ŚWIĘTYCH… MOŻNA NA KILKA DNI ROZBIĆ. WYbrałem dla Ciebie najważniejsze rzeczy z ich życia. Nigdy nie wiesz jakie jedno zdanie z ich życia może być Twoim Game Changerem.
Warto przeczytać:
a) 14 kwietnia, niedziela: św. Ludwina. Przez 38 lat praktycznie nie wychodziła z łóżka.
b) 15 kwietnia, poniedziałek: św. Cezary Bus. Kilka czynników sprawiły, że się nawrócił. Jakie? Przeczytaj 😉
c) 17 kwietnia, środa: św. Katarzyna Tekakwitha, córka wodza Mohawków. Piękna historia 😉 POLECAM!
d) 19 kwietnia, piątek: św. Ekspedyt, dowódca wojskowy. Patron, aby nie odkładać na później. BARDZOOOO POLECAM!!!
TO JEST DUMA BYĆ KATOLIKIEM.
MIEĆ W GRONIE TAKIEGO ODWAŻNEGO I WIERNEGO BOGU ŚW. MĘCZENNIKA
14 KWIETNIA NIEDZIELA: ŚW. WALERIAN, MĘCZENNIK. Był bratem św. Tyburcjusza. Obaj zginęli śmiercią męczeńską w II lub na początku III wieku. Miał być poganinem, za którego miała być wydana św. Cecylia. Taka była wola jej rodziców. Ona jednak pragnęła poświęcić swe życie Bogu. W dniu zaślubin powiedziała o tym pragnieniu Walerianowi, przez co doprowadziła do jego nawrócenia. Zaprowadziła go do papieża św. Urbana I, który pouczył go i ochrzcił. Walerian z kolei powrócił do domu swych rodziców i nawrócił swego brata, Tyburcjusza. Od tej pory bracia zaczęli pełnić liczne dzieła miłosierdzia, m.in. grzebali ciała chrześcijańskich męczenników. Zostali przyłapani na tej pracy przez jednego z prefektów, który kazał im złożyć ofiarę pogańskim bogom. Gdy oni odmówili, wyprowadzono ich poza Rzym, skatowano i ścięto mieczem.
JEDNA Z NAJPIĘKNIEJSZYCH DZIEWCZYN W MIEŚCIE PRZEZ 38 LAT PRAKTYCZNIE NIE WYCHODZIŁA Z ŁÓŻKA
Święta Ludwina (Ludmiła), dziewica, 1380-1433, Holandia. Była dziewiątym dzieckiem. Należała do najurodziwszych dziewcząt miasta. O jej rękę ubiegało się wielu. Chrystus chciał ją jednak mieć wyłącznie dla siebie. Kiedy dziecko miało zaledwie 7 lat, złożyło ślub dozgonnej czystości.
Kiedy miała 15 lat, w czasie zabawy na lodzie, upadła tak nieszczęśliwie, że uszkodziła sobie kość pacierzową. To był początek jej Golgoty, trwającej długich 38 lat. Przez tak długi czas Ludwina nie opuszczała łóżka, a życie jej było jednym, powolnym konaniem. Od leżenia powstały bolesne odleżyny. Ciało pokryło się jedną raną. Gnijąca i cuchnąca flegma, wydobywająca się z ran, odstraszyła od chorej nawet najodważniejszych. Lekarze nie mogli rozeznać się w chorobie. Stosowali eksperymentalne zabiegi, które nie tylko nie pomagały i nie przynosiły żadnej ulgi, ale wręcz przeciwnie – zaostrzały sytuację.
Początkowo nieszczęśliwa Ludwina usiłowała jeszcze chodzić, czołgając się na rękach i kolanach po ziemi. Potem i na to zabrakło sił. Paraliż tak ją obezwładnił, że poruszała tylko głową i lewą ręką. Zgangrenowane wnętrzności wydawały ustami, uszami i nosem cuchnącą ropę z krwią. W ranach zalęgło się robactwo. Na domiar złego nie było komu koło chorej chodzić, a przecież potrzebowała stałej opieki. Najęto wreszcie do posługi kobietę, która nie tylko nie była pomocą dla Ludwiny, ale często lżyła ją, pluła na jej twarz, a nawet posuwała się do rękoczynów.
To morze cierpienia fizycznego i duchowego początkowo doprowadzało Ludwinę do rozpaczy. Buntowała się, narzekała na swój los, pragnęła śmierci jako wybawienia. Dopiero gdy pewnego dnia odwiedził ją spowiednik i przypomniał mękę i śmierć Pana Jezusa, otworzył jej oczy na wartość i sens cierpienia. Odtąd cicho i bohatersko zaczęła znosić swój los. W swoim cierpieniu jednoczyła się z męką Pana Jezusa tak, że powoli nawet pokochała swoje cierpienia. Uznała w nich szczególny rodzaj swojego apostolstwa. Już nie błagała ani o zdrowie, ani o śmierć, ale by cierpieniem mogła nawrócić jak najwięcej grzeszników, przynieść ulgę duszom w czyśćcu cierpiącym, być ofiarną żertwą dla umęczonego Oblubieńca.
W tej długiej agonii Bóg nawiedzał ją duchowymi pociechami, wizjami, a nawet ekstazą. W ostatnich latach żyła podobnie jak św. Mikołaj z Flüe – wyłącznie Komunią świętą. Rychło też sława jej świętości obiegła okolicę. Przychodzono do niej tłumnie, polecano się jej modlitwie, proszono o rady. Dary, jakie jej składano, oddawała ubogim. Tomasz a Kempis pisze w jej żywocie, że na wiadomość o pewnej ubogiej wdowie posłała jej przez znajomą osobę 8 franków. Okazało się jednak, że te franki mimo robionych wydatków zawsze pozostawały nieuszczuplone. Dzięki temu wdowa mogła zaopatrzyć swój dom i spłacić wszystkie długi. Na pamiątkę przechowywano ten woreczek, zwany „sakiewką Bożą”. Ludwina miała także dar przepowiadania. Tuż przed śmiercią zjawił się jej Pan Jezus z piękną koroną, w której jednak brakowało kilka klejnotów. Rzekł do niej: „Córko, potrzeba je jeszcze dopełnić”. W kilka dni potem na Ludwinę napadli bandyci, ograbili ją doszczętnie i pobili.
Gdy ubierano ją do trumny, zauważono na jej ciele zamiast koszuli ostrą włosiennicę.
***
15 KWIETNIA PONIEDZIAŁEK: ŚW. ANASTAZJA I BAZYLISSA, MĘCZENNICE, ZM. 67(68). Uczennice apostolskie, matrony rzymskie nawrócone na chrześcijaństwo przez nauczanie świętych Apostołów Piotra i Pawła. Po ich męczeńskiej śmierci, odnalazły ich ciała i pochowały potajemnie pod osłoną nocy. Za to skazano je na tortury (obcięto im języki i kończyny) i ścięcie. Poniosły śmierć za czasów Nerona. Są patronkami cenzorów, wzywane w bólach głowy.
NAWRACA SIĘ DZIĘKI CHOROBIE, POBOŻNYM LUDZIOM, CZYTANIU ŻYCIORYSU ŚWIĘTYCH ORAZ SPOWIEDNIKOWI
Święty Cezary Bus, kapłan, 1544-1607, Francja. Pochodził z rodziny włoskiej, która przed stu laty osiedliła się we Francji. Jako młodzieniec poszedł w ślady starszego brata, kapitana gwardii króla Karola IX, i wstąpił do wojska. Prowadził życie światowe, jak jego towarzysze.
Zapadł jednak na ciężką chorobę. To zbliżyło go do Pana Boga. Zaczął myśleć poważniej o życiu i jego celu. Opatrzność pomogła mu w tym również przez prostych, ale szlachetnych i głęboko religijnych ludzi. Należeli do nich: krawiec Ludwik Guyot, który został potem zakrystianem katedry w Cavaillon, oraz cicha, oddana dobroczynności niewiasta, Antonina Reveillade. Ta ostatnia była analfabetką, dlatego prosiła często Busa, by czytał jej żywoty Świętych. W miarę rozczytywania się w nich, Bus odkrywał nowy świat. Reszty dokonał jego spowiednik, jezuita Piotr Peguet.
Dzięki nim został kapłanem. Miał wtedy 42 lata. Gorliwy kapłan przekonał się na sobie, że główną przyczyną obojętności religijnej wśród wielu katolików jest ignorancja religijna, posunięta zbyt często do religijnego analfabetyzmu. Postanowił więc oddać się cały na służbę nauczania prawd wiary zarówno dzieci, jak i młodzieży i starszych. Za zezwoleniem biskupów Aix i Awinionu chodził od wioski do wioski, przemierzał ulice miast, uczył z ambon i podczas długich godzin spowiadania.
Z czasem przyłączyli się do niego współpracownicy. Założył z nimi nową rodzinę zakonną pod nazwą „Kapłanów Nauki Chrześcijańskiej”. Zwano ich powszechnie doktrynariuszami. Niestety, Cezary przeżył bolesny rozłam w tej nowej rodzinie. Jego towarzysz, Romillon, nie był za składaniem ślubów, chciał, by była to wspólnota bardziej luźna. Przeciągnął na swoją stronę pewną liczbę zwolenników. W ten sposób powstały dwa odłamy: jeden z główną siedzibą w Awinionie (Bus), drugi w Aix (Romillon).
Powstało równocześnie zgromadzenie sióstr dla nauczania prawd wiary kobiet i dziewcząt. Przybrały nazwę „Sióstr Nauki Chrześcijańskiej”. Instytut istnieje do dziś, liczy kilkadziesiąt sióstr.
16 KWIETNIA WTOREK: ŚW. MARIA BERNADETTA SOUBIROUS, 1844-1879, FRANCJA. Była córką ubogiego młynarza. Kiedy miała 11 lat, przyjęła ją do siebie krewna, u której pasała owce. 11 lutego 1858 r. – po raz pierwszy Bernadecie objawiła się Matka Boża nad rzeką Gave, w pobliżu groty Massabielle. Wezwała ją do modlitwy różańcowej oraz do czynów pokutnych w intencji nawrócenia grzeszników. W ciągu pół roku Matka Boża objawiła się Świętej 18 razy. Wizje te dały początek słynnemu sanktuarium w Lourdes.
W tym samym roku Bernadetta zapadła na obustronne zapalenie płuc. Wyzdrowiała, ale postanowiła wstąpić do zakonu. Chciała się po prostu ukryć, by ujść oczu ciekawych. Wstąpiła do sióstr „od miłości i nauczania chrześcijańskiego”.
Kościół nie wyniósł Bernadetty na ołtarze ze względu na głośne objawienia Maryi, ale ze względu na osobistą świętość Bernadetty. Wiele cierpiała z powodu astmy. Doświadczały ją bardzo siostry, gdyż znacznie różniła się od nich wykształceniem i prostymi obyczajami. Sławna w świecie – w klasztorze chciała być ostatnia i cieszyła się z wszelkich upokorzeń. Zwykła powtarzać: „O Jezu, daj mi swój krzyż… Skoro nie mogę przelać swojej krwi za grzeszników, chciałabym cierpieć dla ich zbawienia”. Na najwyższą pochwałę zasługuje to, że podczas gdy Lourdes i jej imię było na ustach całego świata, kiedy tysięczne tłumy codziennie nawiedzały to święte miejsce, sama Bernadetta żyła w ukryciu, nie dawała żadnych wywiadów, uważając po prostu, że jej misja się skończyła, a rozpoczęła swoją misję Matka Boża.
W czasie procesu kanonizacyjnego (1919) stwierdzono, że ciało Bernadetty mimo upływu czasu pozostało nienaruszone. W 1925 roku (rok święty) papież Pius XI ogłosił Marię Bernadettę błogosławioną w obecności ostatniego z jej braci.
KILKUKROTNIE NIE PRZYJĘLI GO KARTUZI
TRAPIŚCI RÓWNIEŻ NIE PRZYJĘLI
CYSTERSI NA KRÓTKO, POTEM GO WYDALILI
Święty Benedykt Józef Labre, 1748-1783, Francja. Najstarszy z piętnaściorga rodzeństwa. Jego rodzice byli wieśniakami, żyli skromnie, ale zależało im na kształceniu dzieci. Od młodości pokazywał, kim będzie w przyszłości. Stronił bowiem od zabaw chłopięcych, a lubił zatapiać się w modlitwie. W szesnastym roku życia zamierzał wstąpić do kartuzów, ci jednak go nie przyjęli, pomimo ponawianych kilkakrotnie z jego strony próśb. Poznali zapewne, że odpowiada mu zupełnie inny tryb życia. Zgłosił się więc do trapistów, ale i ci go nie przyjęli. Wreszcie po latach poszukiwań i niepewności znalazł schronienie u cystersów w Sept-Fons, gdzie też otrzymał habit zakonny (1769). Miał wówczas 21 lat. Niebawem został jednak wydalony. Mistrz nowicjatu napisał o nim, że jest za mało święty, zbyt roztargniony i jako zakonnik niepewny.
Jednak nie zrezygnował tak łatwo. Udał się do Włoch w nadziei, że tam znajdzie dla siebie odpowiednią rodzinę zakonną. W Asyżu wstąpił do III Zakonu św. Franciszka. Kiedy był już w Piemoncie (północne Włochy), w mieście Chieri napisał pożegnalny list do rodziny. Tu też rozstrzygnęły się jego losy. W czasie modlitwy otrzymał nadprzyrodzone światło i usłyszał głos: „Twoim powołaniem jest cały świat. Klasztorem twoim ulice i drogi. Masz być pielgrzymem Bożym”. Wyzbył się więc wszystkiego, co miał, i w jednej szacie, z workiem na plecach udał się w dalszą drogę. Wziął ze sobą tylko Nowy Testament, brewiarz, który odmawiał codziennie, i książkę Tomasza à Kempis „O naśladowaniu Chrystusa”. Na piersi nosił krzyż, a w ręku trzymał różaniec. Spał najczęściej pod gołym niebem. Jadł, co mu miłosierna ręka podała. Bywało, że cały dzień nie miał nic w ustach.
Znano go we Włoszech, we Francji, w Hiszpanii, w Szwajcarii i w Niemczech. Celem jego wędrówek, które traktował jako pokutę za winy swoje i świata, były sanktuaria. Tam się modlił i pokutował. Ostatnie sześć lat swego tułaczego życia spędził w Rzymie, mieszkając w ruinach Koloseum. Był znany z dobroci, miłości i daru modlitwy.
16 kwietnia 1783 roku znaleziono go na schodach kościoła Matki Bożej dei Monti. Był zupełnie wyczerpany. Zmarł tego samego dnia w komórce, której mu litościwie użyczył pewien rzeźnik. Żywot św. Benedykta Józefa napisał jego własny spowiednik, ks. Marconi, profesor Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie. Opublikował go w rok po śmierci Benedykta. Można tam znaleźć opis ponad 100 cudownych uzdrowień, jakie w pierwszych miesiącach po zgonie zdarzyły się przy jego grobie.
***
BLIZNY NA TWARZY I POWAŻNIE USZKODZONY WZROK
17 KWIETNIA ŚRODA: ŚW. KATARZYNA TEKAKWITHA, CÓRKA WODZA MOHAWKÓW, 1656-1680, USA-KANADA. Zwana także „Genowefą Nowej Francji”. Urodziła się w osadzie wiejskiej należącej do jednego z najbardziej wojowniczych plemion irokeskich. Tekakwitha jest imieniem, które Katarzyna otrzymała od swojego ludu, gdy się urodziła. W języków Mohawków oznacza ono: „ona porządkuje sprawy” albo „ta, która wszystko czyni w należytym ładzie”. Ojciec Katarzyny był naczelnikiem osady, poganinem. Matka pochodziła z plemienia Algonkinów znad Zatoki św. Wawrzyńca i była chrześcijanką. Została porwana przez Irokezów i uratowana od losu branki przez ojca Tekakwithy, któremu później również urodziła syna. Swe praktyki religijne spełniała potajemnie, ale dzieciom opowiadała o Bogu.
Gdy Katarzyna miała cztery lata, jej rodzice i brat zachorowali na ospę i zmarli. Po mamie został jej różaniec. Ona co prawda przeżyła tę chorobę, ale pozostały jej blizny na twarzy i poważnie uszkodzony wzrok. Sierotę adoptowała ciotka Karitha i jej mąż Jowanero, który został wodzem Żółwi. W 1666 r. pięć plemion irokeskich zawarło pokój z Francuzami. Mohawkowie do układów nie przystąpili, dlatego dowódca wojsk kolonialnych, hrabia de Tracy, zorganizował przeciw nim ekspedycję karną. Plemię ukryło się w puszczy.
W roku 1667 misjonarze z zakonu jezuitów – Bruyas, Fremin i Pierron – dotarli do plemienia z misją pokojową. To właśnie dzięki nim Katarzyna zetknęła się po raz pierwszy z chrześcijaństwem i przyjęła jego prawdy z wielkim entuzjazmem. Usiłowano ją wydać za mąż. Dzielnie opierała się tym próbom, a w końcu wyznała, że pragnie przyjąć chrzest.
Kiedy ukończyła 18 lat, poprosiła o to o. Jacquesa de Lamberville, chociaż żyła wśród ludzi wrogo nastawionych do wiary chrześcijańskiej. Mimo protestów opiekunów, przyjęła chrzest w dniu 5 kwietnia 1667 r., biorąc za patronkę Katarzynę ze Sieny. Odtąd nazywano ją Kateri. Indiańska dziewczyna stała się nieustraszonym katolikiem, chociaż była obiektem narastającej pogardy i kpin niechrześcijańskiej ludności ze swojej wioski.
Szydzono z jej nawrócenia, odmowy pracy w niedziele i niechęci do zawarcia małżeństwa. Ale to nie osłabiło jej wiary. Pewnego dnia młody wojownik postanowił przestraszyć Katarzynę i nakłonić ją do porzucenia nowej wiary. Ozdobiony barwami wojennymi, podniósł maczugę i zamachnął się, tak jakby chciał ją zabić. Dziewczyna myślała, że wkrótce umrze, ale zamknęła oczy i nie poruszyła się z miejsca. Jej odwaga spowodowała, że młody wojownik opuścił maczugę i odszedł.
W uroczystość Zwiastowania Pańskiego w 1679 r. złożyła ślub czystości.
Lubiła strugać drewniane krzyżyki, których wystrugała tysiące, by w ten sposób Jezus stał się bardziej znany wśród Indian. Rozdawała je potem ludziom, wieszała na drzewach, zostawiała przy jeziorach i na polach. Podczas zimowego sezonu łowieckiego, gdy wraz z mieszkańcami wioski znalazła się z dala od niej, zrobiła na drzewie małą, drewnianą kapliczkę z wyrzeźbionym krzyżem i tam spędzała czas na modlitwie, klęcząc na śniegu. Katarzyna kochała różaniec i zawsze nosiła go na szyi. Nazywana była lilią plemienia Mohawków.
Indianie, Francuzi i misjonarze podziwiali jej wyjątkową pobożność. Zajmowała się uczeniem dzieci modlitwy i religii, opieką nad chorymi i starcami, aż do momentu, gdy sama śmiertelnie zachorowała.
Zmarła mając zaledwie 24 lata. Była to Wielka Środa. „Jesos konoronkwa”, czyli „Kocham Cię, Jezu” – to były jej ostatnie słowa. Piętnaście minut po jej śmierci – na oczach dwóch jezuitów i tubylców, zgromadzonych w jej pokoju – blizny z jej twarzy zniknęły bez śladu.
Patronuje ekologom, działaczom ochrony środowiska, wygnańcom, ludziom, którzy utracili rodziców, ludziom mieszkającym na obczyźnie i ludziom wyśmiewanym z powodu pobożności.
Błogosławiony Baptysta Spagnoli, generał zakonu, karmelita, 1447-1516, Italia. Nie będąc genialnym poetą, był jednak bardzo wybitnym stylistą łacińskim, naśladującym Wergiliusza. Jego eklogi (utwór utrzymany w stylu klasycznym, o tematyce duszpasterskiej) stawiano w Europie przez kolejnych 150 lat jako najdoskonalszy wzór stylistyczny. Jego teksty cytowali Shakespeare, Boswell i Nashe. Przyjaźnił się z wieloma wybitnymi przedstawicielami piętnastowiecznego renesansu. Z wieloma z nich korespondował.
W 1464 r. złożył profesję zakonną. Pełnił wiele posług w zakonie, nie zaniedbując przy tym pracy literackiej. Napisał ponad 50 tysięcy wersów łacińskich. Wypełniał także wiele powierzonych mu przez papieży misji dyplomatycznych. Wsławił się wielką miłością Kościoła, którego reformie całkowicie się poświęcił. Sześciokrotnie był wikariuszem generalnym swojej kongregacji, a w 1513 r. został wybrany przełożonym generalnym całego Zakonu. Wykorzystywał swoją znajomość z uczonymi do tego, by przyprowadzić ich do Chrystusa.
***
18 KWIETNIA CZWARTEK:
ODMÓWILI FRANCISZKANIE I JEZUICI
Święty Ryszard Pampuri, bonifrater-brat, 1897-1930, Italia. Był dziesiątym z jedenaściorga rodzeństwa. Osierocony jako dziecko, był wychowywany przez krewnych – rodzinę wiejskiego lekarza. W czasie studiów medycznych odbył służbę wojskową w armii włoskiej. Był to okres I wojny światowej. Przerażał go bezsens działań wojennych. Pisał wtedy: „Co za marnowanie ludzkiego życia. Tylu rannych, tylu połamanych…”. Z wielkim poświęceniem pielęgnował rannych. Za tę służbę został odznaczony brązowym medalem odwagi. W okresie pobytu w wojsku poważnie chorował. Po ukończeniu studiów i stażu podjął pracę jako lekarz.
Jego jedynym marzeniem było służyć Chrystusowi, pomagając chorym i cierpiącym. Do misjonarki w Egipcie pisał: „Módl się, aby pycha, egoizm lub jakakolwiek zła namiętność nie zdołała mnie powstrzymać przed tym, aby widzieć zawsze w moich chorych cierpiącego Jezusa, Jego pielęgnować i Jego pocieszać. Dopóty ta myśl we mnie żyje, jakże piękna i owocna będzie dla mnie praktyka mojego zawodu”.
Jeszcze w czasie studiów został tercjarzem franciszkańskim, jednak do I zakonu nie został przyjęty z powodu problemów zdrowotnych. Odmówili mu także jezuici. W stanie świeckim żył radami ewangelicznymi. Aktywnie udzielał się w swojej parafii, opiekując się młodzieżą i organizując rekolekcje. Przez chorych był bardzo ceniony. Wielu pacjentom pomagał też materialnie. Siły czerpał z codziennej Mszy św. i częstej adoracji.
W wieku 30 lat, odpowiadając na wewnętrzne przynaglenie, wstąpił do zakonu braci św. Jana Bożego – bonifratrów. Przyjął imię Ryszard, z wdzięczności dla kapłana, którym Pan Bóg posłużył się dla wskazania mu tej drogi, ks. Riccardo Beretty. Mediolańskie gazety odnotowały, że pacjenci żałowali bardzo porzucenia praktyki przez „świętego doktora”, jak go nazywano.
Ryszard jednak również jako zakonnik kontynuował pełną miłosierdzia i cierpliwości posługę lekarską. Mając zaledwie 33 lata, zmarł na gruźlicę. Jest patronem lekarzy.
Pod wezwaniem św. Ryszarda Pampuri jest warszawski klasztor bonifratrów. Imię Świętego nosi też znajdująca się przy klasztorze jadłodajnia dla ubogich.
Święty Galdin, kardynał, biskup Mediolanu, zm. 1176, Italia. Wierny papieżowi Aleksandrowi III, wraz ze swoim pasterzem udał się na dobrowolną banicję, kiedy cesarz niemiecki, Fryderyk I Barbarossa, najechał miasto (1162). Był także stanowczo przeciwny narzuconemu przez cesarza antypapieżowi, Wiktorowi IV. W nagrodę za okazaną wierność papież Aleksander III po powrocie z wygnania (1165) w roku 1166 mianował Galdina kardynałem
Kiedy Galdin przybył do Mediolanu, wyszło mu na spotkanie całe miasto, witając go jako swojego pasterza i legata papieskiego. Po uwolnieniu od wojsk cesarskich zawiązała się w mieście liga, która miała nie dopuścić do ich ponownego wejścia. Do tej ligi przyłączyło się szereg miast Lombardii.
Trzeba było teraz zabliźniać rany. Na skutek wojny z cesarzem zostało zniszczonych wiele kościołów i klasztorów, które trzeba było odbudować. Zaistniała jeszcze większa potrzeba zajęcia się ludźmi pozbawionymi dachu nad głową. Namnożyło się nędzy i różnych chorób. Galdin zorganizował pomoc dla bezdomnych, zakładał schroniska i przytułki-szpitale. Był w stałym kontakcie z zakonami i z osobami pobożnymi, które umiał wciągnąć do pomocy duszpasterskiej i charytatywnej.
Niemniej troskliwie dbał o czystość wiary. Dlatego zwalczał herezję katarów, która w tym czasie powstała i znalazła w Lombardii wielu zwolenników.
Śmierć zastała Galdina na posterunku, kiedy na ambonie głosił Ewangelię. Napisano o nim, że był godnym następcą św. Ambrożego i wielkim poprzednikiem św. Karola Boromeusza.
Błogosławiona Maria od Wcielenia, karmelitanka, 1566-1618, Francja. Oddano ją na wychowanie do klarysek, u których odkryła swoje powołanie do życia zakonnego. Powołania tego nie zmieniło całe jej późniejsze życie. Z posłuszeństwa wyszła za mąż za Piotra Acarie, zamożnego i wysoko postawionego człowieka, a przy tym płomiennego chrześcijanina. Urodziła mu sześcioro dzieci. Jej trzy córki wstąpiły do klasztoru karmelitanek, a syn został księdzem. Była wzorową żoną i matką. Wykonując zwyczajne prace domowe i znosząc cierpliwie różne przeciwności, osiągnęła szczyty życia mistycznego.
Razem z piętnastoma innymi osobami Piotr zorganizował akcję oporu w Paryżu. Bezlitosny głód, który towarzyszył oblężeniu miasta, dał madame Acarie okazję do pokazania swojej hojności. Po rozwiązaniu Ligi Piotr musiał opuścić Paryż. Barbara pozostała jednak w mieście, aby móc zatroszczyć się o fortunę ich dzieci, zabezpieczoną wcześniej przez męża. W dodatku była doświadczana fizycznym cierpieniem po upadku z konia. Bardzo wymagająca rehabilitacja upośledziła ją do końca życia.
U progu siedemnastego wieku madame Acarie słynęła ze swej prawości, nadprzyrodzonych darów i ogromnej hojności wobec ubogich i chorych w szpitalach. Do jej posiadłości przybywały największe postaci ówczesnego Paryża, m.in. św. Wincenty a Paulo i św. Franciszek Salezy, który był jej kierownikiem duchowym przez pół roku.
Pod wpływem pism św. Teresy Wielkiej, a potem jej wizji, madame Acarie odkryła wezwanie do ufundowania karmelitańskich klasztorów we Francji. W 1602 r. powołała do życia – wraz z innymi zamożnymi damami – pierwszy klasztor w Paryżu, na Rue St. Jacques. Dzieło bardzo szybko rozszerzało się; w ciągu kolejnych 15 lat powstało jeszcze 13 innych fundacji.
Po śmierci męża w 1613 r., wstąpiła do klasztoru w Amiens, stając się w nim zwykłą siostrą i przyjmując imię Marii od Wcielenia.
***
19 KWIETNIA PIĄTĘK: ŚW. EKSPEDYT, DOWÓDCA RZYMSKI, MĘCZENNIK, ZM. 303. W roku 274 cesarz Marek Aureliusz prowadził wojnę z Markomanami (dzisiejsze Czechy) wśród najstraszliwszej posuchy, utrudniającej walkę. Chcąc ubłagać zwycięstwo, złożył cesarz wraz z wojskiem ofiary bogom pogańskim. Od tego uchylił się jednak chrześcijański Legion XIII, któremu dowodził św. Ekspedyy, który gorącymi modły wyprosił u prawdziwego Boga obfity deszcz, podczas gdy grad i błyskawice tak oślepiły nieprzyjaciela, że poniósł klęskę. Cud ten uwidoczniono na kolumnie Antoryńskiej w Rzymie. Cesarz z wdzięczności za jawny dowód opieki Boskiej wydał edykt na pochwałę chrześcijan. Zaś bohaterski legion z Mitileny obdarzył tytułem „Legii Piorunującej” (Fulminante). Ów dowódca stał się nie tylko symbolem zwycięstwa, ale i moralności żołnierskiej. Święty Ekspedyt prowadził budujące życie, którym pociągał drugich do Boga.
W r. 285 zasiadł na tronie rzymskim cesarz Dioklecjan. Ten za namową swego zięcia, Galeriusza, rozkazał, aby żołnierze jego dworu złożyli ofiarę bogom. Nadto wydał edykt nakazujący zniszczenie wszystkich kościołów i spalenie ksiąg świętych. Nikt nie miał odwagi sprzeciwić się temu. Znalazł się jednak nieustraszony wyznawca Chrystusa, tj. św. Expedyt, który zerwał rozkaz cesarski z muru i zniszczył go publicznie. Za to został umęczony i ścięty w armeńskiej Melitenie wraz z pięciu towarzyszami (Hermogenem, Kajuszem, Arystonikiem, Rufusem i Galatasem) w roku 303.
W dniu w którym postanowił się nawrócić diabeł przybrawszy postać wrony (lub węża) namawiał go do wstrzymania się z decyzją do następnego dnia (cras), ale św. Ekspedyt zmiażdżył go stopą, mówiąc że dzisiaj (hodie) chce zostać chrześcijaninem. Te dwa wyrazy „Dziś” i „Jutro” mają głębokie znaczenie i zawierają tę naukę, że nie powinniśmy odkładać do jutra tego, co może dziś uświęcić naszą duszę. „Dziś” niech grzesznik powstanie z grzechu, bo jutro może być za późno. „Dziś” sprawiedliwy niech się pomnaża w łasce, „Dziś” wszyscy wzrastajmy z każdą chwilą w miłości Bożej, której jeden akt więcej wart niż tysiące światów, a w niebie niczego nie będziemy żałować, jak tylko tego, żeśmy na ziemi za mało kochali Boga. Dlatego można go nazwać nieoficjalnym patronem, aby nie odkładać spraw na potem.
Święty XI godziny-(biblijnie) ostatniej godziny
Ekspedyt (expeditus) – to imię pochodzenia łacińskiego, oznaczające: – wolny, lekko ubrany, lekkozbrojny, szybki, zwinny, prędki. Polska wersja tego imienia brzmi: Wierzyn.
Pomocy tego świętego doznają wszyscy wzywający go z ufnością w ciężkich, trudnych i ZWŁASZCZA PILNYCH sprawach, np.: procesach, zgubach, rozlicznych cierpieniach, burzach, zarazach, pożarach, powodziach itp. Pomaga on również w nawracaniu grzeszników, jednaniu zwaśnionych, łagodzi spory rodzinne. Wspiera w przedsięwzięciach potrzebnych – choć na pozór prawie nieziszczalnych. Jest wiele dowodów w historii na skuteczność jego wstawiennictwa w wypadkach beznadziejnych. Popularnie zwany jest też „Świętym XI godziny”, bo wysłuchuje także i tych, co się w ostatniej swej chwili uciekają do niego w potrzebie.
Do św. Ekspedyta wzdychają przed egzaminami włoscy studenci, ludzie niesłusznie pozwani przed sąd i pozostający w trudnościach finansowych. Proszą go o pomoc aktorzy starający się o rolę, a także ci, którym ogromna trema przeszkadza przed występem. Św. Ekspedyt uznawany jest za najlepszego orędownika przy poszukiwaniu pracy.
Jest patronem kupców, handlarzy, żeglarzy, nawigatorów, podróżników, studentów, młodzieży, wojska, osób egzaminowanych oraz osób zdających na prawo jazdy, szybkich rozwiązań, spraw niemożliwych, SPRAW PILNYCH, wzywany przeciw zwłoce i proszony o sukces w procesach sądowych oraz o rozwiązanie problemów finansowych.
GDZIE GO SPOTKASZ?
Jego wizerunek jest rzadko spotykany. Znajduje się m.in. w dwóch kościołach jeleniogórskich – w Cieplicach i Sobieszowie.W warszawskiej bazylice p.w. Najświętszego Zbawiciela znajduje się boczny ołtarz. Od niedawna jego figura znajduje się w sanktuarium św. Rity w Głębinowie koło Otmuchowa.
Minikapliczka znajduje się w Lewinie Brzeskim (patrz zdjęcie). Dwie rodziny w Strzegomiu mają figurkę św. Ekspedyta w domu. Ci ludzie, których przygotowywałem do bierzmowania, mieli rekolekcje oraz byłem po kolędzie mieli szansę otrzymać obrazek z wizerunkiem tego świętego.
ŚW. LEON IX PAPIEŻ, 1002-1054. Pełnił obowiązki kapelana cesarskiego na dworze Konrada II. Mając 24 lata został biskupem w Toul. Od razu zabrał się do reformy kleru diecezjalnego i zakonnego. Nie była to sprawa łatwa. Przełożeni byli wtedy mianowani przez cesarzy i panów świeckich, którzy nie zawsze liczyli się z przydatnością kandydatów, dbając o to, by mieć na tych stanowiskach ludzi sobie oddanych. Bruno swoim taktem i zabiegami umiał jednak tak pokierować sprawami, by urzędy duchowne były obsadzane ludźmi godnymi.
Jego pontyfikat trwał zaledwie 5 lat. Były to jednak lata prawdziwie błogosławione. W tym czasie zreformował życie duchownych oraz kurię rzymską i papieską. Zapoczątkował trwałe reformy, które miały uniezależnić Kościół od cesarzy niemieckich, a także usunąć symonię (handel godnościami) i nikolaityzm (małżeństwa i konkubinaty kleru). Na duchownych, którzy otrzymali urzędy drogą przekupstwa lub symonii, nałożono wysokie kary. Biskupów symoniackich złożono z urzędu. Takie reformistyczne synody przeprowadził papież w Rzymie, Pawii, w Liege, w Trewirze, w Toul, w Reims, uczestnicząc w nich osobiście.
Synod w Rzymie (9-15 kwietnia 1049 r.) zaostrzył kary nakładane na kapłanów nie zachowujących celibatu, a wiernym odradzał korzystania z posług żonatych księży. Na synodzie w Reims (3-4 października 1049 r.) dla papieża zastrzeżono tytuł universalis Ecclesiae primas apostolicus.
***
20 KWIETNIA SOBOTA: ŚW. AGNIESZKA Z MONTEPULCIANO, 1268-1317, DOMINIKANKA, ITALIA. Miała być bardzo pobożnym dzieckiem. Od najwcześniejszych lat pragnęła wstąpić do klasztoru, czemu rodzice byli przeciwni. Dopiero niezwykłe wydarzenie skłoniło ich do oddania 9-letniej córki do szkoły klasztornej. Tym wydarzeniem był atak kruków, które nadleciały do dziewczynki znad domu schadzek w Montepulciano.
Agnieszka miała wtedy zapowiedzieć, że w tym miejscu powstanie kiedyś klasztor. Szkołę klasztorną, do której oddano Agnieszkę, prowadziły franciszkanki zwane del Sacco – od workowatych habitów. Jako czternastoletnia dziewczyna Agnieszka postanowiła zostać zakonnicą.
Za zezwoleniem Stolicy Świętej w wieku lat 15 stanęła na czele grupy zakonnic i założyła z nimi nowy klasztor w Procero (Viterbo). Wybrana wbrew własnej woli na przełożoną tego klasztoru, wsławiła go swoją mądrością, pobożnością i darami nadprzyrodzonymi. Pod kierownictwo duchowe przeoryszy, młodej wiekiem, ale dojrzałej doskonałością chrześcijańską, zaczęły zgłaszać się licznie nowe kandydatki.
Na wiadomość o tym mieszkańcy Montepulciano zaprosili ją do siebie. Powróciła więc i stała się matką nowej gałęzi dominikańskiej. Nowy klasztor Santa Maria Novella stanął w tym samym miejscu, gdzie niegdyś istniał dom schadzek. Matka Agnieszka nadała mu regułę św. Augustyna, a później przyłączyła klasztor do rodziny dominikańskiej. Św. Katarzyna ze Sieny będzie widziała w niej dla siebie wzór do naśladowania.
Kiedy w roku 1377 przybyła do jej relikwii z pielgrzymką, zawołała: „Matko nasza, Agnieszko, chwalebna!” Wielkim uczuciem miłości Agnieszka otaczała Dzieciątko Jezus oraz Dziewicę Maryję. Umocniona darami Ducha Świętego, stała się jasną lampą modlitwy i miłości, a dzięki swojemu męstwu oraz autorytetowi podtrzymywała ducha obywateli w dążeniu do jedności i pokoju.
Jej nienaruszone ciało w 1435 r. zostało sprowadzone do kościoła dominikańskiego w Orvieto, gdzie przechowywane jest do dnia dzisiejszego. Przez ponad 300 lat pozostawało ono nienaruszone. Później umieszczono jej doczesne szczątki w woskowej figurze, pozostawiając na widoku tylko jej ręce i stopy, z których wypływał pachnący olejek.
Pierwszą i najwcześniejszą biografię św. Agnieszki (Legenda s. Agnetis) napisał po pięćdziesięciu latach od jej śmierci bł. Rajmund z Kapui, generał dominikanów, kierownik duchowy św. Katarzyny ze Sieny, a wcześniej spowiednik sióstr w Montepulciano.
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.
A.M.D.G.
„Idźcie do śś. Maryi i Józefa”