XCII (92) odc. Podjął decyzję, która zaskoczyła wojskowych

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.

W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1.  Mała dziewczynka zainspirowała przyszłego świętego.
2. Cecha wspólna 98% milionerów.
3. Lęk przed konfrontacją.

Odcinek XCII (92)
1. TEMAT: Święta, która jest złodziejką.
2. TEMAT: Stara góralka i dziwne zakupy.
3. TEMAT: Podjął decyzję, która zaskoczyła wojskowych.

***

1. TEMAT: ŚWIĘTA, KTÓRA JEST ZŁODZIEJKĄ.
   „Będę kradła… Dużo rzeczy w Niebie zniknie, bo je wam przyniosę… Będę małą złodziejką, będę brała wszystko, co mi się będzie podobało.” św. Teresa z Lisieux

    Żyła krótko, bo 24 lata (1873-1897). Chciałbym pokazać Ci kilka aspektów z Jej życia. Warte to przemyślenia i wykorzystania 😉 Oto św. Tereska od Dzieciątka Jezus i od Najświętszego Oblicza. W tym roku obchodzimy Jej 150 urodziny i 100-rocznicę ogłoszenia Ją błogosławioną. Wg nowego kalendarza wspominamy 1 października. Wg starego kalendarza wspominamy 3 października.


1. 
Teresa w wieku zaledwie czterech lat straciła matkę, która zmarła na raka. Rozpieszczana przez ojca i starsze rodzeństwo bywała bardzo charakternym i upartym dzieckiem. Jeszcze jej matka żaliła się do swojej kuzynki mówiąc o Teresie: „Jeśli powie »nie«, nic nie może ją zmusić do ustąpienia. Zamknie się ją na cały dzień w piwnicy. Ona woli raczej tam spać, aniżeli powiedzieć – »tak«. Jeśli co nie jest po jej myśli, może się zdarzyć, że zwija się ze złości, rzuca się po ziemi… gdy sobie uświadomi, że źle zrobiła wszystkich prosi o przebaczenie i czaruje swoim rozbrajającym uśmiechem”. Tereska była też podobno bardzo zaborcza. Później jednak cechy te, paradoksalnie, pomogły jej w drodze do świętości.

       Każda moneta ma dwie strony. Podobnie nasze cechy charakteru-dar od Boga. Ogień może dać ciepło lub poparzyć. Podobnie talenty i cechy charakteru. Co dobrego skrywają Twoje wady, grzechy, słabości? Co dobrego w zły sposób wykorzystujesz? 

     2. Kiedy Teresa miała 15 lat, zapukała do bramy Karmelu, prosząc o przyjęciePrzełożona jednak, widząc wątłą i bardzo młodą panienkę, nieŚwięta Teresa z Lisieux przyjęła Teresy, obawiając się, że nie przetrzyma ona tak trudnych i surowych warunków życia. Teresa jednak nie dała za wygraną. Udała się z prośbą o pomoc do miejscowego biskupa. Ten jednak zasłonił się prawem kościelnym, które nie zezwala w tak młodym wieku wstępować do zakonu.

      W tej sytuacji dziewczyna nakłoniła ojca, by pojechał z nią do Rzymu. Leon XIII obchodził właśnie złoty jubileusz swojego kapłaństwa (1887). Teresa upadła przed nim na kolana i zawołała: „Ojcze święty, pozwól, abym dla uczczenia Twego jubileuszu mogła wstąpić do Karmelu w piętnastym roku życia”. Papież nie chciał jednak uczynić wyjątku. Teresa chciała się wytłumaczyć, ale gwardia papieska usunęła ją siłą.

     Następnego roku w wieku 16 lat przyjęto ją do Zakonu. Czemu pomimo starania się i upartości nie wyszło rok wcześniej? Bóg raczy wiedzieć. Ważne, że zrobiła WSZYSTKO, co mogła. Z pewnością Bóg chciał ją nauczyć pokory, czekania, doceniania tego, co otrzymuje itd. 

     Czy na czymś Ci NAPRAWDĘ zależy? Jeśli nie to współczuję. Jeśli natomiast tak to… pokaż mi swoje czyny. Jeśli Ci NAPRAWDĘ zależy to pokaż co zrobiłeś i jeszcze jesteś w stanie zrobić… 

   3. Pius XI ogłosił ją, obok św. Franciszka Ksawerego, główną patronką misji katolickich. W roku 1890 bowiem – a więc jeszcze za życia Teresy – klasztor w Sajgonie zamierzał otworzyć w Hanoi drugi klasztor karmelitanek na ziemiach wietnamskich. W tej sprawie zwrócono się do klasztoru macierzystego w Lisieux o pomoc. Siostry zamierzały wysłać pomoc także w personelu. Wśród pierwszych ochotniczek była także siostra Teresa od Dzieciątka Jezus. Ustalenia trwały jednak zbyt długo. Teresa zachorowała i zmarła.
      Czemu została główną patronką misji?! Jeśli nawet na misjach nie była?! Św. Franciszek Ksawery, jezuita jest obok Niej główny patronem misji. Był w Indiach i Japonii. Nie udało Mu się dotrzeć do Chin. Najprawdopodobniej ochrzcił najwięcej ludzi po św. Pawle Apostole. Dlaczego św. Tereska do Niego dołączyła?

     Dobrymi chęciami podobno jest piekło wybrukowane. Racja. Tylko, że oprócz św. Tereski znam jeszcze kilka innych świętych np. św. Paweł Manna, którzy wcale na misjach nie byli lub krótko, bo zdrowie im na to nie pozwoliło. Jednak bardzo chcieli wspierać misje. Mogę przypuszczać, że papież wybierając św. Tereskę na patronkę misji chciał ukazać, że misje możemy wspierać na rózne sposoby. Nawet na tych misjach nie będąc, a bardzo chcąc jakoś pomóc. 

     Przedsiębiorcy nauczyli mnie, aby działać TERAZ. W tej chwili. Z tym co masz i co w tej chwili potrafisz. Święci i Biblia również tego nas uczą. Poza tym mężczyzna jest stworzony do DZIAŁANIA, do TWORZENIA. Jasne. Potrzebny jest namysł. Plan. Ale współczesny mężczyzna za dużo mówi, za dużo myśli, ZA MAŁO DZIAŁA.

     5. Teresa Martin nigdy nie była okazem zdrowia. Nie trzeba zatem było długo czekać, by pojawiły się pierwsze niedomagania: najpierw była to poważna choroba gardła, potem – groźna choroba płuc. Teresa nie skarżyła się na pojawiające się dolegliwości, mało tego – im bardziej cierpiała, tym bardziej przepełniała ją radość i pokój ducha. Mimo cierpienia nie zaniedbywała żadnego z codziennych obowiązków – to też powodowało, że siostry nie były świadome jej rzeczywistej kondycji. Gdy szła na wspólną modlitwę, odczuwając zawroty lub silny ból głowy, powtarzała sobie: „Mogę jeszcze chodzić więc muszę spełnić swój obowiązek”.

     W Wielki Piątek 1896 roku dostała po raz pierwszy krwotoku z ust. Potraktowała go jako pierwsze zaproszenie Jezusa na spotkanie z Nim w wieczności. Ale i to w żaden sposób nie zmniejszyło jej zwyczajnej aktywności: jak zawsze, pracowała, pokutowała, modliła się. Cieszyła się, że zajmuje pokój w pewnym oddaleniu od pozostałych sióstr, ponieważ te nie słyszały męczących ją ataków gwałtownego kaszlu.

     Teresa cierpiała bardzo: zimny pot ją osłabiał; napady kaszlu, które trwały czasem całymi godzinami, przyprawiały ją o duszności. Gangrena toczyła wnętrzności, a dwa lub trzy razy dziennie miała krwotoki; pragnienie, które napój jeszcze wzmagał, paliło jej wnętrzności; doświadczała straszliwych duszności, na które eter nie przynosił ulgi; na koniec kości przebiły skórę do tego stopnia, iż zdawało się jej, że siedzi na żelaznych kolcach, gdy dla ulgi układano ją w pozycji siedzącej.

     Ostatnie miesiące były dla niej już bardzo trudne: „Ileż potrzeba mi odwagi, aby zrobić znak krzyża świętego! Mój Boże!… mój Boże zmiłuj się nade mną!… Już tylko to mogę powiedzieć”.

    Cierpienie młodej karmelitanki wydawało się nie do zniesienia, a przecież nikt nie słyszał narzekania. „Moja Matko, zapewniam Cię, że kielich pełen jest po same brzegi! Nie myślałam nigdy, że można tyle cierpieć… Nie mogę tego sobie inaczej wytłumaczyć, jak tylko moim niezmiernym pragnieniem ratowania dusz”.

    Swoje modlitwy, umartwienia i cierpiania ofiarowywało za kapłanów, za dusze w czyśćcu cierpiące, o nawrócenie grzeszników. ZA CO BARDZO DZIĘKUJĘ.
     
     6. MAŁA DROGA. Św. Tereska słynęła ze małej drogi świętości. Czyli zaufanie do Boga i wkładanie całego serca w najmniejsze obowiązki. Wielkość wykuwa się w szarości dnia codziennego. Tak wiele jest okazji, aby codzienne obowiązki były przesiąknięte dobrymi intencjami, miłością i wiarą. To robi ogomną różnicę! 

      A jak Ty traktujesz swoje codzienne obowiązki?

Kto wprowadził w całym Kościele publiczne nabożeństwo różańcowe w październiku?

Patron niewidomych i aktorów to?

Odp. jak zawsze podkreślona, pogrubiona w kalendarzu świętych.

 

    7„Dobry Bóg nie dawałby mi pragnień nierealnych, więc, pomimo że jestem tak małą, mogę dążyć do świętości. Niepodobna mi się stać wielką, powinnam znosić siebie taką jaką jestem… Chcę znaleźć sposób dostania się do nieba, jakąś małą, bardzo prostą i bardzo krótką drogą…”

   W swoich duchowych zapiskach, wydanych po jej śmierci jako „Dzieje duszy”, pisała, że chciała być męczennikiem, misjonarzem, doktorem Kościoła. Przed i po śmierci, marzenia i pragnienia się spełniły. Została ogłoszona patronką misji oraz doktorem Kościoła. A męczennikiem może nie była w dosłownym sensie, ale bardzo się wycierpiała. O czym pisałem w punkcie 5. 

     A jakie Ty masz marzenia? Czego tak naprawdę pragniesz? Ale tak naprawdę? Oczywiście zly duch daje też złe pragnienia albo złe w przebraniu dobrych. Trzeba być ostrożnym. Jeśli jednak pragnienia są od Boga to po to, aby je zrealizować. Zrealizować Boże marzenia. Przypatrz się tym pragnieniom… Czy je realizujesz? 

***

2. TEMAT: STARA GÓRALKA I DZIWNE ZAKUPY.
     Stefan Poźniak-iluzjonista udał się wraz ze swoim trenerem od „magii” Władysławem Kieresem w latach 90-tych na zakopiańskie Krupówki. Władysław podszedł do Pani sprzedającej kurze jaja🥚 i poprosił o jedno. Zapłacił. Tak niefortunnie chwycił swój zakup, że spadło na chodnik. Trzy pary oczu popatrzyły w dół… Z tego jaja coś wystawało. Pan Kieres się schylił, wyciągnął to „coś”. Rozpostarł na blacie przed tą kobietą. Okazało się, że to banknot 50 $.

     Przypominam. Polska lata 90-te. Pan Władek mówi: „Wie Pani co… Jeszcze jedno jajo poproszę.” Zapłacił za jajko. Znowu jajko rozbił. Znowu wystawał banknot. Ponownie rozkłada i jest to znów 50 $. Teraz mówi do niej: „Proszę wybrać kolejne jajko.” Rozbili je i znowu coś wystawało. I znowu banknot 50 $. Na ladzie leżały trzy banknoty 50 $. 💰💰💰

    Pan Kieres poklepał się po tylnej kieszeni spodni i mówi: „Wie pani co… dobrze się składa. Mam sporo gotówki. Poproszę wszystkie jajka.” Chwila milczenia… Góralka odpowiada: „Wie Pan co. Na dzisiaj handel skończony. Zapraszam jutro rano.” 🧨🤣🤣🤣 Kieres i Poźniak udali, że idą do domu. Zaczaili się zza rogu i obserwowali, co się będzie działo. 

    Ta kobieta, co sprzedawała jaja. 🥚🥚Rozbijała jedno po drugim do dużej, aluminiowej miski…

    Cokolwiek, nawet absurdalnego zdarzy się w naszym życiu lub wokół nas, co najmniej trzy razy z rzędu. Nasz umysł natychmiast rozpoznaje w tym tręd i prognozuje jego kontynuacje. Będzie jeszcze pewien czas tak jak dotychczas. 

   Pytanie
1. Czy też sprawdzałbyś jajka jak ta pani? 😀 Jasne, że nie, bo Ty jesteś Pan Mądruś😀
2. Ta historia była bardzo prosta, bo wydarzenia powtórzyły się po sobie od razu + były takie same. Bóg działa w naszym życiu przez wydarzenia, ludzi, myśli itd. Niestety przez zabieganie, braku codziennego rachunku sumienia, brak zapisywania sobie pewnych powtarzających się spraw w zeszycie, brak ciszy, nie zauważamy Bożego działania i Jego sugestii i podpowiedzi.
3. Jeżeli zaczniesz zapisywać sobie codziennie do zeszytu wydarzenia, myśli, słowa usłyszane każdego dnia po pewnym czasie zauważysz powtarzające się tematy. Bez tego niestety o to, o wiele trudniej lub to się znacznie wydłuży.
4. Jakie myśli, podobne wydarzenia powtórzyły się w Twoim życiu przynajmniej 2 albo nawet 3-krotnie w ostatnim czasie?

 ***

3. TEMAT: PODJĄŁ DECYZJĘ, KTÓRA ZASKOCZYŁA WOJSKOWYCH.

      Podczas II Wojny Światowej Amerykańskie wojsko napotkało spory problem. Wróg regularnie zestrzeliwał niepokojącą ilość ich samolotów bombowych, które wysyłali na misje.

       Dlatego dowódcy zwrócili się o pomoc do znanego statystyka i matematyka,  Abrahama WaldaMiał on ustalić w których miejscach w kadłubie samolotów trzeba dodać opancerzenie, tak aby maszyny przetrwały grad ostrzału artylerii przeciwnika.

       Abraham przeanalizował miejsca najczęstszych trafień i podjął decyzję, która zaskoczyła wojskowych, ale była krótka i GENIALNA – polecił dodanie dodatkowego pancerza wszędzie, tylko nie tam, gdzie zaobserwował trafienia.

      Dlaczego?

      Intuicyjnie wydaje się, że powinno być odwrotnie, prawda? Dodajmy dodatkowe opancerzenie tam, gdzie bombowce są najczęściej trafiane.

      Brzmi logicznie, ale to duży błąd.

       Abraham uniknął go w swojej analizie i nie pozwolił się wciągnąć jednej z najczęstszych iluzji naszego umysłu – tzw. błędowi selekcji.

      Teraz proszę skup się – to będzie trochę wbrew intuicji, ale jak uda Ci się to zrozumieć, to zobaczysz jak przeciwdziałać sposobowi myślenia, który jest odpowiedzialny za większość Twoich błędnych decyzji.

       Otóż Abraham odkrył, że są 2 grupy bombowców:

       te, które wróciły do bazy i które analizowano, żeby zobaczyć gdzie były trafiane,
       oraz te, które nie wróciły, bo zostały trafione i zestrzelone.

       Przeanalizowanie tych zestrzelonych było niemożliwe, bo nie wróciły do bazy. Jedyna więc analiza pochodziła od samolotów z pierwszej grupy – czyli tych, które przetrwały i w jednym               kawałku wróciły do bazy.

       Analiza trafień tych samolotów, które przetrwały pokazywała miejsca, w które bombowiec może być trafiony i nadal bez problemów dolecieć do bazy.

       Za to brak powracających samolotów, które miały uszkodzenia w zupełnie innych miejscach, doprowadził matematyka do              wniosku, że to właśnie przez trafienia w tamte miejsca wróg zestrzeliwał samoloty.

      Więc, aby zwiększyć ich szansę przetrwania, to właśnie te miejsaca trzeba wzmocnić.

      Rozumiesz?

      Jeśli nie, przeczytaj proszę jeszcze raz, bo od tego zależy czy uwolnisz się od iluzji, czy w niej zostaniesz.

      Nie bez powodu wojsko zatrudniło do tej analizy wybitnego statystyka.

      Abraham nie przyglądał się w swojej analizie tylko samolotom, które przetrwały.

     Wziął też pod uwagę  te, które zestrzelił wróg i dopiero kiedy porównał mentalnie czym te 2 grupy się RÓŻNIŁY  – doszedł do prawidłowego wniosku.

     Podobnie jest w Twoich codziennych dociekaniach – często ulegasz błędowi selekcji i patrzysz tylko na przypadki, którym coś się udało:

     ludzi sukcesu, milionerów i ich nawyki

     zwyczaje zdrowych i długowiecznych osób

     najlepsze inwestycje

     najbardziej dochodowe fundusze inwestycyjne

     modele biznesowe i posunięcia największych firm itp.

     święci.

     Przyglądając się tylko temu, co je łączy bardzo prosto dojdziesz do błędnych wniosków – jak przy tamtych bombowcach.

     Bo nie bierzesz wtedy pod uwagę tego, co łączy przypadki, którym się NIE udało i co różni te 2 grupy.

     Przykład?

     Wyobraź sobie, że jesteś dziennikarzem i analizujesz pewien region słynący z ludzi sukcesu. Mieszka w nim 1000 dorosłych osób i aż 100 spośród nich osiągnęło wybitny sukces – stali się milionerami, olimpijczykami i celebrytami.

     Analizujesz więc te 100 wybitnych osób i po 2 latach intensywnych wywiadów z nimi, ze zdumieniem odkrywasz co ich łączy. Okazało się, że:

    aż 70 z nich wstaje rano PRZED godz. 6:00
a tylko pozostałe 30 PO godz. 6:00.

    Okazało się więc, że wstawanie przed godz. 6:00 rano łączy zdecydowaną większość ludzi sukcesu – aż 70%. To nie może być przypadek. W tym musi tkwić jakiś czynnik sprzyjający sukcesowi.

    Szukasz logicznego wyjaśnienia i dodajesz do tego wniosku różne hipotezy w stylu: wstając wcześniej przed wyjściem do pracy jest więcej czasu na np. poranny sport, który później może zwiększać produktywność w samej pracy.

   Jako dziennikarz piszesz teraz książkę, 📕w której przedstawiasz te hipotezy i namawiasz do wstawania przed 6:00 rano, bo tak robi zdecydowana większość ludzi sukcesu, więc to z dużym prawdopodobieństwem pomoże także Tobie.

   Wszystko brzmi logicznie i sensownie. Jest poparte wnikliwą analizą aż 100 ludzi sukcesu. Książka staje się bestsellerem. Zyskujesz sławę. Twoje odkrycie obiega świat.

   Witaj w świecie pop-rozwoju osobistego!

    A gdzie leży prawda?

    Jak wspomnieliśmy przy bombowcach – żeby do niej dojść, musiałbyś przyjrzeć się także drugiej grupie – czyli tutaj osób, które NIE odniosły żadnego sukcesu.

    Załóżmy, że im się przyjrzałeś i odkryłeś, że wśród pozostałych 900 osób z tego regionu, które nie odniosły sukcesu, absolutnie WSZYSCY także wstają przed godz. 6:00.

    Nie było nikogo więcej, kto wstawałby po godz. 6:00.

    To oznacza, że te 30 osób, które wcześniej analizowałeś, które wstawały po godz. 6:00 i odniosły sukces… były jedynymi.

    A to KOMPLETNIE zmienia proporcje.

   Zobacz: teraz wiesz, że w Twojej grupie 1000 osób było:

   900 osób, które wstawały przed 6:00 i nie odniosły sukcesu

  70 osób, które wstawały przed 6:00 i odniosły sukces

   30 osób, które wstawały po 6:00 i wszystkie odniosły sukces

   Z tego wynika, że to we wstawaniu PO godz. 6:00, a nie przed, ukryty jest klucz do sukcesu, bo w analizowanym regionie ABSOLUTNIE KAŻDY kto wstaje później, go odnosi.

   Natomiast u osób, które wstają wcześniej sukces odniosło tylko 70/900 osób, czyli ok, co siódma.

   Widzisz to?

   Przyglądając się samym tylko osobom, które odniosły sukces doszedłeś do kompletnie błędnego wniosku, że warto wstawać przed 6:00. Mimo, że w rzeczywistości tylko co siódma osoba, która tak robiła, go odniosła.

   A kiedy uwzględniłeś  także grupę osób, której nie udało się odnieść sukcesu, wyszło coś zupełnie odwrotnego – warto wstawać po 6:00 bo to statystycznie daje Ci 100% szansę na sukces.

   I niestety – ogromna większość informacji z rozwoju osobistego, pochodzi z analiz tego pierwszego typu.

   Czyli samo tylko „Zobaczmy co łączy X (np. ludzi sukcesu)”.

   Kiedy jak widziałeś to nie w częściach wspólnych tych pierwszych, a w różnicach między jedną, a drugą grupą tkwią prawdziwe klucze do sukcesu. I żeby dojść do tych różnic, trzeba wziąć pod uwagę także bombowce, które nie dolatują, firmy, które upadają, inwestycje, które przynoszą straty i ludzi, którzy nie odnieśli sukcesu.

    A tego się najczęściej nie robi…

   Stąd tak wiele informacji i porad, które mogłeś czytać czy słyszeć nie ma nic wspólnego z tym, co faktycznie się sprawdza, a co nie.

   Dlatego tak często mogłeś nie widzieć żadnych większych i trwałych rezultatów w swoim życiu.

   Jeśli chcesz być bogatyprzyjrzyj się bogatym i biednym.
   Jeśli chcesz być świętym przyjrzyj: się świętym i tym, którzy są daleko od Boga.
   Jeśli chcesz być wysportowany: przyjrzyj się sportowcom oraz otyłym i zaniedbanym ludziom.

   Patrz szerzej.👀 Zobacz zło i dobro. Nie tylko jedno z nich. Patrz jak jest naprawdę. Nie tylko wybiórczo.

***

DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:

DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEŃ: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)

WAŻNE WSPOMNIENIA:
a) 2 października poniedziałek: Aniołów Stróżów. Koronka do Aniołów Stróżów.
b) 7 października sobota: NMP Różańcowej.

Polecam szczególnie do czytania:
a) 3 października wtorek: św. Franciszka Borgiasza, jezuity, który nawraca się na pogrzebie.
b) 5 października czwartek: bł. Bartolo Longo, kapłan Szatana.

***
RESZTA Z ŻYCIA ŚW. TERESKI:

1 PAŹDZIERNIKA NIEDZIELA:ŚW. TERESKA OD DZIECIĄTKA JEZUSA, KARMELITANKA, 1873-1897, FRANCJA. Kiedy miała 4 lata, umarła jej matka. Wychowaniem dziewcząt zajął się ojciec. Teresa po śmierci matki obrała sobie za matkę Najświętszą Maryję Pannę. W pamiętniku zapisała, że w czasie pasterki w noc Bożego Narodzenia przeżyła „całkowite nawrócenie”. Postanowiła zupełnie zapomnieć o sobie, a oddać się Jezusowi i sprawie zbawienia dusz. Zaczęła odczuwać gorycz i wstręt do przyjemności i ponęt ziemskich. Ogarnęła ją tęsknota za modlitwą, rozmową z Bogiem. Odtąd zaczęła się jej wielka droga ku świętości. Miała wtedy zaledwie 13 lat.

Rok później skazano na śmierć głośnego bandytę, który był postrachem całej okolicy, Pranziniego. Teresa dowiedziała się z gazet, że zbrodniarz ani myśli pojednać się z Panem Bogiem. Postanowiła zdobyć jego duszę dla Jezusa. Zaczęła się serdecznie modlić o jego nawrócenie. Ofiarowała też w jego intencji specjalne pokuty i umartwienia. Wołała: „Jestem pewna, Boże, że przebaczysz temu biednemu człowiekowi (…). Oto mój pierwszy grzesznik. Dla mojej pociechy spraw, aby okazał jakiś znak skruchy”. Nadszedł czas egzekucji, lecz bandyta nawet wtedy odrzucił kapłana. A jednak ku zdziwieniu wszystkich, kiedy miał podstawić głowę pod gilotynę, nagle zwrócił się do kapłana, poprosił o krzyż i zaczął go całować. Na wiadomość o tym Teresa zawołała szczęśliwa: „To mój pierwszy syn!”Teresa z Lisieux – Wikicytaty

Marzenie Teresy spełniło się dopiero po roku. Zaraz przy wejściu do klasztoru uczyniła postanowienie: „Chcę być świętą”. Jej drugim postanowieniem było: „Przybyłam tutaj, aby zbawiać dusze, a nade wszystko, by się modlić za kapłanów”.

Zanim zapadła na śmiertelną chorobę, Teresa była wyjątkowo surowo traktowana przez przełożoną, która uważała, że dziewczyna lekkomyślnie i niepoważnie zgłosiła się do Karmelu. Jej stały uśmiech brała za lekkie traktowanie swojej profesji. Także zakonnica, którą się s. Teresa opiekowała z racji jej wieku i kalectwa, nie umiała zdobyć się na słowo podzięki, ale często ją rugała i mnożyła swoje wymagania. Teresa cieszyła się z tych krzyży, bo widziała w nich piękny prezent, jaki może złożyć Bogu.

Na rok przed śmiercią zaczęły pojawiać się u Teresy pierwsze objawy daleko już posuniętej gruźlicy. Zima w roku 1896/1897 była wyjątkowo surowa, klasztor zaś był nie ogrzewany. Teresa przeżywała prawdziwe tortury. Nękał ją uciążliwy kaszel i duszność. Przełożona zlekceważyła jej stan. Nie oddano jej do infirmerii ani nie wezwano lekarza. Uczyniono to dopiero wtedy, kiedy stan był już beznadziejny. Jeszcze wówczas zastosowano wobec chorej drakońskie środki, takie jak stawianie baniek. Z poranionymi plecami i piersiami musiała iść do normalnych zajęć i pokut zakonnych, nawet do prania. Do infirmerii posłano ją dopiero w lipcu roku 1897, gdzie po kilkunastu tygodniach niezwykłych mąk 30 września 1897 roku zmarła, zapowiedziawszy: „Chcę, przebywając w niebie, czynić dobro na ziemi.”

 W roku 1944 Pius XII ustanowił św. Teresę drugą, obok św. Joanny d’Arc, patronką Francji. 
Święty Remigiusz udziela chrztu Chlodwikowi
Święty Remigiusz, biskup, 436-530, Francja. Jego matką była św. Cilinia. Pochodził ze znakomitego rodu. Ukończył studia, które były wtedy jeszcze na wysokim poziomie. Mimo braku wieku kanonicznego – miał bowiem dopiero 22 lata – został wybrany i konsekrowany na metropolitę Reims. Było także stolicą królów frankońskich.

Kiedy na tron frankoński wstąpił Chlodwik (Klodwik) I, Remigiusz złożył mu gratulacje i hołd, czym tak pozyskał sobie pogańskiego władcę, że ten przyjął niebawem z jego rąk chrzest. Ta doniosła uroczystość odbyła się w samo Boże Narodzenie. Dlatego św. Grzegorz Wielki nazwał Chlodwika „nowym Konstantynem Francji”. Jest to o tyle prawda, że król ten z gorliwością neofity wprowadził chrześcijaństwo do swojego kraju i narodu.

Francja słusznie została więc nazwana „pierwszą córą Kościoła Rzymskiego”, gdyż wśród narodów i państw germańskich jako pierwsza przyjęła Ewangelię. Kiedy była kolonią rzymską, miała już wyznawców Chrystusa, a nawet męczenników. Jednak jako naród i jako całość przyjęła katolicyzm dopiero za króla Chlodwika. Wielki w tym wkład oraz zasługę ma Remigiusz, który nie szczędził swoich sił, by nie tylko Kościół Chrystusowy do Francji wprowadzić, ale go zorganizować.

Święty Roman Hymnograf, diakon, zm. 560, Syria. Jest uważany za jednego z największych poetów Kościoła greckiego. Napisał ponad 1000 „kontakionów”, czyli hymnów religijnych, liturgicznych, na różne święta. Przypisuje się mu najpiękniejszy utwór poetycki w greckiej literaturze religijnej napisany ku czci Najświętszej Maryi, zwany Akatystem. Święty pisał również wierszowane kazania.

***

2 PAŹDZIERNIKA PONIEDZIAŁEK: ŚWIĘTYCH ANIOŁÓW STRÓŻÓW. Aniołowie są duchami stworzonymi przez Boga dla Jego chwały i pomocy ludziom. Ci, którym Bóg zleca opiekę nad ludźmi, są nazywani Aniołami Stróżami. Opieka ta trwa przez całe nasze ziemskie życie. Każdy z nas ma swojego, „osobnego” Anioła Stróża. Pismo Święte nie pozostawia wątpliwości co do istnienia aniołów, posłańców Bożych, którzy uczestniczą w dziejach zbawienia człowieka.
Anioł Stróż
Wśród świętych, którzy wyróżniali się szczególnym nabożeństwem do Aniołów Stróżów, należałoby wymienić: św. Cecylię (+ w. III), św. Franciszkę Rzymiankę (+ 1440) i bł. Dalmacjusza, dominikanina z Gerony (+ 1341), którzy mieli szczęście często przestawać ze swoim Aniołem Stróżem, jak głoszą ich żywoty. Św. Stanisława Kostkę, naszego rodaka, patrona Polski, który z rąk anioła miał otrzymać cudownie Komunię świętą, gdy był w drodze do Dyllingen. Św. Franciszek Salezy, który miał zwyczaj pozdrawiać Anioła Stróża w każdej miejscowości, do której przybywał oraz św. Jan Bosko, którego Anioł Stróż kilka razy uratował od niechybnej śmierci w czasie czynionych na niego zamachów, kiedy posyłał mu tajemniczego psa ku obronie.

Także św. O. Pio bardzo mocno odznaczał się kultem do Aniołów Stróżów a także papież Jan XXIII, który jeszcze jako nuncjusz apostolski przed każdym ważnym spotkaniem prosił swego Anioła Stróża o pomyślny przebieg rozmowy i jej dobre owoce.

Niech dzisiejsze wspomnienie uświadomi nam, że Aniołowie Stróżowie realnie istnieją, opiekują się nami, chroniąc przed złem i prowadząc ku dobru, a wiara w nich nie jest zarezerwowana tylko dla dzieci. Nie zapominajmy o częstej modlitwie do naszych duchowych opiekunów.

http://ostatniapomoc.pl/koronka-do-aniolow-strozow/

***
NAWRACA SIĘ NA POGRZEBIE
WICEKRÓL ZOSTAJE JEZUITĄ

3 PAŹDZIERNIKA WTOREK: ŚW. FRANCISZKA BORGIASZA, JEZUITY-GENERAŁA, 1510-1572, HISZPANIA. W młodości otrzymał bardzo dobre wykształcenie. Gdy miał dziesięć lat, umarła jego ukochana matka. Zaopiekował się nim i zadbał o jego wykształcenie wuj, arcybiskup Saragossy.
Już jako młodzieniec Franciszek miał ochotę zamienić wspaniałe komnaty pałacowe na klasztorną celę, ale ojciec wysłał go jako pazia na dwór cesarza Karola V do Valladolid, gdzie, mimo okazji do złego, Franciszek zachował czystość. Podczas służby ożenił się z Eleonorą de Castro Melo e Menezes, która słynęła nie tylko z urody, ale i z niezwykłej zacności duszy.

O pobożności całej rodziny niech świadczy fakt, że ilekroć usłyszeli dzwonek towarzyszący kapłanowi idącemu do umierającego, zrywali się wraz z dziećmi, we dnie czy w nocy, i odprowadzali księdza z Ciałem Pańskim na miejsce. Często uczestniczył we Mszy świętej, przystępował do spowiedzi św. i Komunii św. i dużo pracował. W rzadkich godzinach wypoczynku zajmował się śpiewem i muzyką, niekiedy myślistwem, unikał gier w karty i kostki, bo jak mawiał, „tracimy przez to trzy kosztowne rzeczy: czas, pieniądze i sumienie”.

W 1539 r. podczas sejmu w Toledo niespodzianie zmarła młoda cesarzowa Izabela Portugalska. Uchodziła ona za dobrą, szlachetną i najpiękniejszą z kobiet swoich czasów. Miała zaledwie 36 lat i cieszyła się powszechną miłością dla swej szlachetności i dobroci. Franciszek towarzyszył z urzędu jej ciału do grobu w Grenadzie. Wielkie wrażenia na nim zrobiły zmiany, jakie poczyniła śmierć na twarzy cesarzowej. Postanowił odtąd służyć Bogu i wstąpić do zakonu, gdyby przeżył żonę. Później nieraz wspominał, że śmierć cesarzowej Izabeli powołała go do nowego życia.

Niezwłocznie po pogrzebie pośpieszył do Toledo, aby zrezygnować z pełnienia urzędu, ale cesarz nie chciał się pozbyć swego najwierniejszego towarzysza i mianował go wicekrólem Katalonii. Franciszek Borgiasz w latach 1539-1543 rządził mądrze i sprawiedliwie i był dla wszystkich wzorem zacności. Co dzień odmawiał różaniec, spowiadał się, przystępował do Komunii w każdą niedzielę i święto, biczował się, a sypiał tylko cztery do pięciu godzin na dobę.

Gdy umierała jego żona Eleonora, klęcząc u stóp Ukrzyżowanego, prosił Boga o jej zdrowie i życie. Usłyszał wtedy głos: „Jeśli koniecznie żądasz, aby małżonka twoja dłużej żyła, niech się stanie wola twoja, ale wiedz, że to nie wyjdzie jej na dobre”. „Panie – odpowiedział zapłakany Franciszek – jakże bym miał żądać, abyś spełnił wolę moją? Niech się zawsze i wszędzie dzieje wola Twoja! U nóg Twych składam moje, mej żony i mych dzieci życie i wszystko, co tylko posiadam. Rozporządzaj wszystkim według upodobania”.
W 1548 r. żona Franciszka umarła, mając tylko 35 lat. Wypełnił on wtedy powzięte po śmierci cesarzowej Izabeli postanowienie – wstąpił do zakonu jezuitów.Święty Franciszek Borgiasz

Na wieść o tym, że papież Juliusz III chce mu ofiarować kapelusz kardynalski, uciekł z Rzymu i wrócił do Hiszpanii, gdzie w roku 1551 przyjął święcenia kapłańskie.W małej celce kolegium w Ognate przeżył kilka następnych lat na modlitwie i pokucie, pełniąc najniższe posługi. Codzienne zastanawiał się nad sobą i robił rachunek sumienia, co doprowadziło do takiej pokory, że uważał się za największego grzesznika na świecie. Swoje listy podpisywał wtedy „Franciszek grzesznik”. W okolicy działał jako misjonarz. Tam, gdzie przychodził, zbierały się tysiące ludzi, by go słuchać i doznać od niego pociechy. Później św. Ignacy wysłał go na dwa lata, by był kaznodzieją i spowiednikiem przy dworze portugalskim. Cieszył się tam zaufaniem najwyższych dostojników i magnatów. Pięć razy papież ofiarował mu godność kardynalską, on jednak za każdym razem odpowiadał: „Nie dlatego zrzuciłem gronostaje książęce, aby przywdziać arcykapłańską purpurę!”

Wybrano go na generała zakonu. Przyjął tę godność, mówiąc: „Prosiłem Boga o krzyż, ale przyznaję się, że o takim jak ten nie myślałem”. Rządził z niezwykłą mądrością. Zakon liczył wtedy już około stu trzydziestu domów i trzech i pół tysiąca członków, dlatego Franciszek musiał odbywać częste i męczące podróże. Wzmocnił organizacyjnie zakon, kładąc podstawy pod jego potęgę. To on przyjął do nowicjatu Stanisława Kostkę. Był również spowiednikiem św. Teresy z Avila.

W 1572 r. z polecenia papieża św. Piusa V Franciszek, mimo złego samopoczucia, objechał wraz z kardynałem Alessandrim dwory hiszpański, francuski i portugalski, aby namówić te państwa do wyprawy przeciw Turkom. Ta mediacja doprowadziła do powstania koalicji państw chrześcijańskich, która pokonała wielką flotę turecką pod Lepanto.

Ponadto w Rzymie głosił kazania, uczył dzieci, a w czasie zarazy w 1566 r. ratował chorych. jest patronem Portugalii, a także orędownikiem, do którego zwracają się zagrożeni trzęsieniem ziemi. 

PREMIER ZOSTAJE BISKUPEEM

Święty Chrodegang z Metzu, arcybiskup 712-766, Holandia. Jako szlachcic został jego prywatnym sekretarzem, później ministrem, a w 737 roku – premierem.Święty Chrodegang Mimo zaszczytnych funkcji prowadził życie pobożne i ascetyczne. Nosił włosiennicę, pościł, a wielu ubogich żyło wyłącznie dzięki jego jałmużnie. W 742 roku Chrodeganga mianowano biskupem Metzu; w tym czasie sprawował jeszcze funkcje publiczne. Nie przestał ich sprawować na wyraźne życzenie następcy Karola Młota – Pepina Krótkiego, który tak bardzo cenił sobie jego rady, że obiecał zapobiec wyświęceniu Chrodeganga na biskupa, jeśli ten zrezygnuje z funkcji premiera.

Pełnił także funkcję legata papieskiego na królestwo frankońskie. Najbardziej znany jest z nadania kanonikom swojego kościoła katedralnego reguły życia wspólnego – Regula Canonicorum. Jej opublikowanie było odpowiedzią na głęboki kryzys moralny duchowieństwa VIII w. Wywarła ona wielki wpływ na rozwój życia kanoniczego głównie poprzez to, że zainspirowała życie wspólnotowe wśród duchowieństwa diecezjalnego, a także zachęcała duchowieństwo do solidnej edukacji. Szczególną popularność zyskała w monastycyzmie irlandzkim.

Troszczył sie o sprowadzanie relikwii świętych do podległych mu kościołów. W swojej diecezji wprowadził do liturgii ryt rzymski i śpiew gregoriański. Rozpropagowaniu tego ostatniego miało służyć też założenie słynnej szkoły śpiewu w Metzu. Stamtąd rytuał i śpiew rzymski rozprzestrzeniły się na całą Europę. Zasłynął także jako kontynuator myśli św. Benedykta i propagator życia wspólnego wśród duchowieństwa. Tradycja podaje, że był mężczyzną przystojnym, uprzejmym, troskliwie opiekującym się najuboższymi. Wykazywał duże zdolności językowe. Odegrał dużą rolę w życiu politycznym swojego kraju.

WYMODLONY SYN U ŚW. JÓZEFA
CODZIENNIE ODPRAWIAŁ DROGĘ KRZYŻOWĄ

Błogosławiony Kolumban Józef Marmion, benedyktyn, 1.04.1858-1923, Irlandia. Byl jednym z największych XX-wiecznych nauczycieli życia duchowego. Jego słowa i nauki były drukowane w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy w wielu językach. Sięgali do nich papieże: św. Pius X (1903-1914), Benedykt XV (1914-1922) i Pius XII (1939-1958). Kolumban w swych tekstach odznaczał się wiernością nauce katolickiej, wyrazistością stylu i bogactwem myśli, dlatego zaliczany jest do ojców duchowych chrześcijańskiej Europy.

Dzień narodzin (prima aprilis) objawiał się w jego charakterze. Zawsze był pełen radości. Sam często o tym mówił: „Urodziłem się pod znakiem prawdziwych wygłupów”.

Jego matka była z pochodzenia Francuzką. Wcześniej śmierć zabrała jej dwóch synów, dlatego razem z mężem błagali św. Józefa, by zesłał im kolejnego chłopca. Gdy przyszedł na świat – z wdzięczności poświęcili go Bogu i dali mu imię Józef. Jego ulubionym zajęciem w tym czasie było łowienie ryb w morzu.
Od najmłodszych lat otaczał szczególnym kultem Matkę Bożą. W 1874 roku wstąpił do seminarium diecezjalnego w Dublinie. Tam budował swoją duchowość wokół tajemnicy męki Pańskiej. Prawdopodobnie wtedy nabrał zwyczaju codziennego rozważania stacji Drogi Krzyżowej. Pozostał temu zwyczajowi wierny do końca swoich dni. Pragnąc opanować wrodzoną nadmierną wesołość, upodobał sobie ćwiczenia w milczeniu.

Nie mogąc studiować na terenie Wielkiej Brytanii, gdyż katolikom zabraniano zdobywania wyższego wykształcenia (Irlandia wywalczyła niepodległość w lipcu 1921 roku), Kontynuował naukę w Rzymie.Ukończył ją z najlepszą oceną i złotym medalem. W tym samym roku powrócił do Irlandii i został wikariuszem w Dundrum. Po drodze do domu wstąpił do klasztoru benedyktynów w Maredsous. To, co tam przeżył, zaważyło na jego przyszłości. Całkowite oderwanie od świata, piękna liturgia, nieustanne modlitwy i całkowite posłuszeństwo Bogu i przełożonym – wywarły na nim tak wielkie wrażenie, że obiecał opatowi, że jak tylko będzie to możliwe, powróci i przywdzieje habit benedyktyński. Nie było to jednak takie proste.

Został mianowany wykładowcą filozofii, greki i francuskiego w swoim dawnym seminarium (1882-1886). Równocześnie pełnił obowiązki kapelana w klasztorze redemptorystek i w więzieniu kobiecym. Po 5 latach biskup zgodził się, aby został benedyktynem. W zakonie przyjął imię Kolumban na cześć wielkiego irlandzkiego świętego. Posłuszeństwo i pokora pomogły mu pokonać trudności surowego życia we wspólnocie i odnaleźć pokój wewnętrzny.Błogosławiony Kolumban Józef Marmion

Głosił Ewangelię w pobliskich parafiach. Zaczęło się niepozornie. Ojciec Kolumban słabo sobie radził z francuskim, ale miejscowy proboszcz nie miał wyboru, a potrzebował kaznodziei. Po zakończeniu rekolekcji przyszedł do klasztoru i powiedział opatowi: „Jeszcze nigdy nie miałem w mojej parafii takiego kaznodziei; nikt dotąd tak bardzo nie poruszył słuchaczy!” Tak zaczęła się misja Kolumbana jako kaznodziei i przewodnika duchowego. Wielu ludzi, zarówno świeckich, jak i duchownych, zaczęło szukać u niego pokrzepienia i rady.

Dał się poznać jak wybitny kaznodzieja w Belgii, Francji i na Wyspach Brytyjskich. Otoczył opieką mnichów anglikańskich, którzy wyrazili pragnienie przejścia na katolicyzm. Jego troska o dobro i bezpieczeństwo podopiecznych przejawiła się przede wszystkim w trudnych latach I wojny światowej. Z narażeniem życia przeprowadził młodych mnichów z okupowanej przez Niemców Belgii (opactwo nie mogło zapewnić utrzymania wszystkim mnichom) do Irlandii.

Z tym okresem wiąże się zabawna historia. Gdy Kolumban chciał przedostać się przez granicę do Anglii, nie posiadając paszportu, został złapany. Próbował się jakoś wytłumaczyć, ale wszelkie argumenty nie przynosiły oczekiwanego skutku, więc w końcu powiedział: „Jestem Irlandczykiem, a Irlandczycy nie potrzebują paszportów – chyba że udają się do piekła, a ja nie zamierzam”. Dzięki temu przekroczył granicę.

Swoją duchowość zbudował wokół osoby Jezusa Chrystusa, zwracając szczególną uwagę na posłuszeństwo i modlitwę. Wzorem dla niego był św. Paweł Apostoł. Troszczył się o to, by zakonnicy posiedli rzetelną wiedzę teologiczną i zakorzeniali swe życie wewnętrzne w nieustannej modlitwie. Popularność swych dzieł tłumaczył prosto: „Przyczyną takiego sukcesu jest to, że w owych pracach nie ma praktycznie niczego, co pochodziłoby ode mnie”.

***
TWÓRCA PIERWSZEJ SZOPKI BETLEJEMSKIEJ I JASEŁEK
PIERWSZY STYGMATYK

4 PAŹDZIERNIKA ŚRODA: ŚW. FRANCISZEK Z ASYŻU, 1182-1226, ITALIA. Nazywał sie Jan Bernardone. Urodził się w bogatej rodzinie kupieckiej. Jego rodzice pragnęli, by osiągnął on stan szlachecki, nie przeszkadzali mu więc w marzeniach o ostrogach rycerskich. Nie szczędzili pieniędzy na wystawne i kosztowne uczty, organizowane przez niego dla towarzyszy i rówieśników. Jako młody człowiek Franciszek odznaczał się wrażliwością, lubił poezję, muzykę. Ubierał się dość ekstrawagancko. Został okrzyknięty królem młodzieży asyskiej. W 1202 r. wziął udział w wojnie między Asyżem a Perugią. Przygoda ta zakończyła się dla niego niepowodzeniem i niewolą. Podczas rocznego pobytu w więzieniu Franciszek osłabł i popadł w długą chorobę.

W Spoletto miał sen, w którym usłyszał wezwanie Boga. Powrócił do Asyżu. Postanowił zamienić swoje bogate ubranie z żebrakiem i sam zaczął prosićŚwięty Franciszek z Asyżu przechodzących o jałmużnę. To doświadczenie nie pozwoliło mu już dłużej trwać w zgiełku miasta. Oddał się modlitwie i pokucie. Kolejne doświadczenia utwierdziły go w tym, że wybrał dobrą drogę. Pewnego dnia w kościele św. Damiana usłyszał głos: „Franciszku, odbuduj mój Kościół”. Wezwanie zrozumiał dosłownie, więc zabrał się do odbudowy zrujnowanej świątyni. Aby uzyskać potrzebne fundusze, wyniósł z domu kawał sukna. Ojciec zareagował na to wydziedziczeniem syna. Pragnąc nadać temu charakter urzędowy, dokonał tego wobec biskupa. Na placu publicznym, pośród zgromadzonego tłumu przechodniów i gapiów, rozegrała się dramatyczna scena między ojcem a synem. Po decyzji ojca o wydziedziczeniu Franciszek zdjął z siebie ubranie, które kiedyś od niego dostał, i nagi złożył mu je u stóp, mówiąc: „Kiedy wyrzekł się mnie ziemski ojciec, mam prawo Ciebie, Boże, odtąd wyłącznie nazywać Ojcem”. Po tym wydarzeniu Franciszek zajął się odnową zniszczonych wiekiem kościołów. Zapragnął żyć według Ewangelii i głosić nawrócenie i pokutę. Z czasem jego dotychczasowi towarzysze zabaw poszli za nim.

24 lutego 1208 r. podczas czytania Ewangelii o rozesłaniu uczniów, uderzyły go słowa: „Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski” (Mt 10, 10). Odnalazł swoją drogę życia. Zrozumiał, że chodziło o budowę trudniejszą – odnowę Kościoła targanego wewnętrznymi niepokojami i herezjami. Nie chcąc zostać uznanym za twórcę kolejnej grupy heretyków, Franciszek spisał swoje propozycje życia ubogiego według rad Ewangelii i w 1209 r. wraz ze swymi braćmi udał się do Rzymu. Papież Innocenty III zatwierdził jego regułę. Odtąd Franciszek i jego bracia nazywani byli braćmi mniejszymi. Wrócili do Asyżu i osiedli przy kościele Matki Bożej Anielskiej, który stał się kolebką Zakonu. Franciszkowy ideał życia przyjmowały również kobiety. Już dwa lata później, dzięki św. Klarze, która była wierną towarzyszką duchową św. Franciszka, powstał Zakon Ubogich Pań – klaryski.

Franciszek wędrował od miasta do miasta i głosił pokutę. Wielu ludzi pragnęło naśladować jego sposób życia. Dali oni początek wielkiej rzeszy braci i sióstr Franciszkańskiego Zakonu Świeckich (tercjarstwu), utworzonemu w 1211 r.

W 1219 r. wraz z krzyżowcami dotarł do Egiptu i tam spotkał się z sułtanem Melek-el-Kamelem, wobec którego świadczył o Chrystusie. Sułtan zezwolił mu bezpiecznie opuścić obóz muzułmański i dał mu pozwolenie na odwiedzenie miejsc uświęconych życiem Chrystusa w Palestynie, która była wtedy pod panowaniem muzułmańskich Arabów.

W 1220 r. Franciszek wrócił do Italii. Na Boże Narodzenie 1223 r., podczas jednej ze swoich misyjnych wędrówek, w Greccio zainscenizował religijny mimodram. W żłobie, przy którym stał wół i osioł, położył małe dziecko na sianie, po czym odczytał fragment Ewangelii o narodzeniu Pana Jezusa i wygłosił homilię. Inscenizacją owego „żywego obrazu” dał początek „żłóbkom”, „jasełkom”, teatrowi nowożytnemu w Europie.

14 września 1224 r. w Alvernii, podczas czterdziestodniowego postu przed uroczystością św. Michała Archanioła, Chrystus objawił się Franciszkowi i obdarzył go łaską stygmatów – śladów Męki Pańskiej. W ten sposób Franciszek, na dwa lata przed swą śmiercią, został pierwszym w historii Kościoła stygmatykiem.

Zachorował na oczy, próby leczenia nie przynosiły skutku. Odszedł z psalmem 141 na ustach, wcześniej wysłuchawszy Męki Pańskiej według św. Jana. W chwili śmierci miał 45 lat. W dwa lata później został ogłoszony świętym. Jest patronem wielu zakonów, m. in.: albertynów, franciszkanów, kapucynów, franciszkanów konwentualnych, bernardynek, kapucynek, klarysek, koletanek; tercjarzy; Włoch, Asyżu, Bazylei; Akcji Katolickiej; aktorów, ekologów, niewidomych, pokoju, robotników, tapicerów, ubogich, więźniów.

PRZYNAJMNIEJ DWA WĄTKI Z JEGO ŻYCIA BĘDĘ CHCIAŁ JESZCZE KIEDYŚ PORUSZYĆ, ABY TERAZ NIE PRZEDŁUŻAĆ.

Parafie pw. św. Franciszka z Asyżu znajdują się m.in. w Świebodzicach, Wałbrzychu i Dusznikach-Zdrój.

***
KAPŁAN SZATANA MODLI SIĘ NA RÓŻAŃCU

5 PAŹDZIERNIKA CZWARTEK: BŁ. BARTŁOMIEJ LONGO, 1841-1926, ITALIA. W wolnym czasie z pasją oddawał się muzyce. Ponieważ nie stać go było na opłacanie nauczyciela gry na fortepianie i na flecie, żył tak bardzo skromnie, że zapadł na zdrowiu. Na uniwersytecie w Neapolu zaraził się duchem laickim, jaki wówczas był w modzie na tym uniwersytecie, i sam także zaczął występować przeciwko Kościołowi. Obojętny religijnie, oddał się modnym w owym czasie praktykom spirytystycznym. Przyjął nawet „święcenia kapłańskie” organizowane na wzór katolickich, jako kapłan Szatana, który miał mu się pokazywać pod imieniem św. Michała.

Na szczęście Longo miał przyjaciela, profesora Wincentego Pepe, człowieka głębokiej wiary. Ten powoli przekonał Longo, że jest na złej drodze, na której nie osiągnie ani szczęścia doczesnego, ani wiecznego. Profesor zapoznał Longo z pewnym dominikaninem, który w dyskusji rozjaśnił mu wiele wątpliwości, jakie napotykał w wierze katolickiej. Powoli Bartolo stawał się na nowo katolikiem praktykującym.

W roku 1864 Longo otrzymał doktorat z prawa i powrócił do domu. Był jednak już wtedy zupełnie innym człowiekiem. Oddał się modlitwie i uczynkom miłosierdzia. Odrzucił dwa razy proponowane mu małżeństwo, by wypełnić to, co proroczo przepowiedział mu Emanuel Ribera, kapłan-redemptorysta: „Pan żąda od ciebie wielkich rzeczy. Jesteś przeznaczony do wysokiego zadania”. Porzucił więc zawód adwokata i złożył ślub dozgonnej czystości. Powrócił do Neapolu, gdyż tu widział o wiele szersze pole dla swojej apostolskiej pracy. Związał się z księżną Marianną de Fusco, która hojną ręką będzie odtąd wspierać wszystkie jego dzieła. Ta uczyniła Longo również administratorem swoich majątków w okolicach Pompei (1872).

Tu dopiero zapoznał się z religijnym opuszczeniem tamtejszej ludności. Natychmiast zabrał się do pracy. Odwiedzał osobiście poszczególne miejscowości, uczył katechizmu. Ze szczególną gorliwością szerzył nabożeństwo różańca świętego. Pewnego dnia siostra Maria Concetta de Litala ofiarowała panu Longo bardzo zniszczony obraz Matki Bożej Różańcowej, malowany na płótnie. Bartolo odnowił go w roku 1876 i umieścił, za zezwoleniem proboszcza, w kościółku parafialnym w Pompei. Matka Boża za ten skromny gest odpowiedziała hojnie łaskami. Wieść o cudownym obrazie zaczęła rozchodzić się coraz szerzej. Napływali pielgrzymi ze wszystkich stron. Niebawem kościółek okazał się za mały i zbyt skromny. Longo, zachęcony przez biskupa miasta Nola, do którego diecezji należała wtedy Pompeja, zabrał się do budowy okazałej świątyni.

Przy kościele założył sierociniec, który oddał pod opiekę założonych przez siebie „Córek Różańca z Pompei”. Założył także w pobliżu Instytut Dzieci Więźniów dla opieki nad dziećmi więźniów. Był bowiem przekonany, że synowie i córki tych, którzy minęli się z prawem, są także narażone – przez zły przykład – na podobny los. Do prowadzenia tego zakładu zaprosił Braci Szkół Chrześcijańskich. Tysiące wychowanków tego instytutu wyrosło na dobrych obywateli i na wzorowych katolików. Zaczął wydawanie czasopism Różaniec i Nowa Pompeja.

Bartolo Longo musiał wiele w życiu dla Maryi wycierpieć. Rzuciła się do walki z nim cała masoneria i sfora liberałów. W gazetach opluwano go, nazywano szalbierzem, obskurantem. „Kawaler Maryi” cieszył się, że może dla swojej Pani cierpieć i tym goręcej szerzył Jej chwałę. Dla dopełnienia zasług Pan Bóg nie szczędził swojemu słudze także i fizycznych cierpień. Znosił je z poddaniem się woli Bożej. Jakby w nagrodę zabrała Maryja swojego „kawalera” w miesiącu różańca, 5 października 1926 roku, w 85. roku życia.

WARTO PO RAZ KOLEJNY W ŻYCIU LUB PO RAZ PIERWSZY BEZ PRZERYWANIA ODMÓWIĆ NOWENNĘ POMPEJAŃSKĄ. 
www.pompejanska.rosemaria.pl

A jeśli to za dużo to chociaż odmów 9-dniową nowennę rozwiązującą węzły:
Pomódl się z wiarą, a potem zaczniij przecierać oczy ze zdumienia 🙂
https://lagiewniki.franciszkanie.pl/aktualnosci/nowenna-do-maryi-rozwiazujacej-wezly-tekst-i-sposob-odmawiania/

Błogosławiony Albert Marvelli, 1918-1946, Italia. Wzorował się na bł. Piotrze Jerzym Frassatim. Mając siedem lat mawiał: „Och, gdybym mógł go naśladować!” W ich domu powstało coś w rodzaju centrum pomocy ubogim i cierpiącym. Albert podziwiał swoich rodziców, czemu dawał wyraz w swoim Dzienniku. O ojcu pisał: „Nigdy nie zapomnę przykładnego jego życia, przeżytego pogodnie i świątobliwie, również w chwilach bolesnych i większego niepokoju. Był chrześcijaninem w pełnym tego słowa znaczeniu, bez kompromisów, bez względów ludzkich, bez ostentacji”. Z kolei matkę wspominał tak: „Matka, na podobieństwo Chrystusa, jest wszystkim dla wszystkich, względem członków rodziny, obcych i ubogich. Nikt, kto pukał do naszych drzwi, nie został odesłany z pustymi rękami. Również, kiedy nie może i oszczędza, zawsze coś znajdzie dla ubogich. Czasami, przekonując się osobiście o prawdziwej inwazji ubogich z wieloma potrzebami, nie wie, co ma czynić, ale nie chce ich odesłać pozbawionych ani pomocy materialnej, ani przede wszystkim duchowej”.

Chętnie uprawiał sport – kolarstwo, piłkę nożną, pływanie, tenis i wspinaczkę górską. Uważał, że sport pomaga mu pracować nad charakterem i przezwyciężać lenistwo. Najbardziej lubił jazdę na rowerze. Pokonywał nim dalekie odległości, jeżdżąc m.in. do Bolonii, Arezzo, Florencji.

Pisał w Dzienniku: „Wyznaczyłem sobie cel, żeby osiągnąć go, za wszelka cenę, z pomocą Boga. Cel wzniosły, wspaniały, cenny, upragniony od dawna, ale aż dotąd nigdy nie osiągnięty. Być świętym, apostołem, pracowitym, czystym, mocnym. Nie być leniwym ani przez chwilę. Może to jest zarozumiałość? Może wierzę, że jestem tak mocny, by to mi się powiodło? Och, Panie, wiesz o tym, że nic z siebie nie mogę. Jestem najnędzniejszym na tej ziemi. Ufam całkowicie w Twoją pomoc i z mej strony będę próbował ofiarować możliwie większe zaangażowanie. Chcę osiągnąć ten cel nie żeby być lepszym od innych, nie żeby patrzeć z pogardą na grzeszników, ale tylko dla Twojej większej chwały, by być pokornym sługą dusz, by doprowadzić je do Ciebie, by być jak św. Franciszek, uwielbiać Boga i czynić trochę dobra z pomocą niebiańskiej, tak bardzo dobrej, Dziewicy Maryi. (…) Mój program streszcza się w jednym słowie: święty”.Błogosławiony Albert Marvelli

Gdy Albert miał 15 lat, na zapalenie opon mózgowych zmarł jego ojciec. Ukończył gimnazjum, w którym uczył się bardzo dobrze. Był odpowiedzialny, obowiązkowywyróżniał się pobożnością i pielęgnowaniem cnót miłosierdzia, wielkoduszności, czystości, sprawiedliwości i przyjaźni wobec kolegów, wśród których był przyszły reżyser Federico Fellini. Dla wielu z tych chłopców był prawdziwym autorytetem.

Chciał się uczyć w Akademii Morskiej, ale nie został przyjęty z powodu słabego wzroku. W latach 1936-1941 studiował na wydziale inżynierii mechanicznej na uniwersytecie w Bolonii. Tam wstąpił do Federacji Włoskich Studentów Katolickich (F.U.C.I.), do której należał m.in. Aldo Moro (późniejszy premier Włoch).

Po zakończeniu studiów pracował przez kilka miesięcy w fabryce Fiata w Turynie, ale w tym samym roku został powołany do służby wojskowejMiał dobry wpływ na żołnierzy, którzy przy nim wyzbyli się złych nawyków i złagodnieli. Na wojnie było też jego dwóch braci. W 1943 roku właśnie w Treviso dowiedział się, że jego młodszy brat Rafaello poległ na froncie rosyjskim. Po przejściu Włoch na stronę aliantów został zwolniony z wojska i we wrześniu 1943 roku wrócił do zniszczonego działaniami wojennymi Rimini.

Pomagał rannym, chorym, głodnym i ewakuującym się mieszkańcom Rimini. Na początku 1944 r. w obawie przed deportacją do Niemiec rozpoczął pracę w paramilitarnej niemieckiej organizacji „Todt”, w czym pomogła mu znajomość języka niemieckiego. Nikt nie podejrzewał go w tym czasie o chęć kolaboracji z faszystami, bo dzięki przynależności do tej organizacji udało mu się ocalić wielu Włochów od zagłady w obozach koncentracyjnych i od deportacji do Niemiec. Nie bacząc na ryzyko, otwierał zapieczętowane wagony i wypuszczał więźniów na wolność. Sam jako świetnie wykształcony inżynier miał być wywieziony, ale pociąg, którym jechał, został ostrzelany, dlatego udało mu się zbiec.

Latem 1946 r. miał ochotę założyć rodzinę, ale jego oświadczyny nie zostały przyjęte. 5 października 1946 r., gdy jechał rowerem na wiec wyborczy, potrąciła go wojskowa ciężarówka. Zmarł tego samego dnia, mając zaledwie 28 lat. Na nagrobnej płycie umieszczono napis: „Albert Marvelli, robotnik Chrystusa”.

Albert pozostawił po sobie wspomniany wyżej Dziennik, opublikowany kilka lat po jego śmierci. Pisał w nim spontanicznie i nieregularnie od śmierci swojego ojca w 1933 r. do 23 sierpnia 1946 r. W ciągu trzynastu lat zapisał zaledwie 57 stron. Ważniejsze od notatek było dla niego realne działanie i modlitwa, o czym świadczą jego słowa: „Gdzie nie dochodzi się z działaniem, przychodzę z modlitwą. Dzięki modlitwie mam do mojej dyspozycji wszechmoc Boga. (…) Modlitwa jest największym pocieszeniem we wszystkich pokusach, we wszystkich niebezpieczeństwach”.
Napisał tam także swój program, któremu był wierny do końca życia. Jego punkty były następujące:

  1. Rano modlitwa i, jeżeli to możliwe, rozmyślanie.
  2. Codzienne nawiedzenie kościoła i, jeżeli to możliwe, przystąpienie do sakramentów. O, gdybym mógł codziennie przystąpić do Komunii świętej.
  3. Codziennie odmówić różaniec.
  4. W żadnym wypadku nie szukać okazji do złego.
  5. Wieczorem modlitwa, rozmyślanie, rachunek sumienia.
  6. Pokonać największe niedoskonałości: lenistwo, nieumiarkowanie w jedzeniu, niecierpliwość, ciekawość i inne.
  7. W każdej trudności uciekać się do Jezusa. Jeżeli nie zachowam któregoś z tych punktów, nałożę sobie pokutę.

Błogosławiony Franciszek Ksawery Seelos, redemptorysta, 1819-1867, Niemcy. Z lektury listów misjonarzy redemptorystów, publikowanych na łamach katolickiego czasopisma „Syjon”, dowiedział się o tysiącach emigrantów z Niemiec pozbawionych opieki duchowej w Stanach Zjednoczonych. Postanowił wtedy wstąpić do redemptorystów i zostać misjonarzem w USA. Jego prośba została przyjęta.Błogosławiony Franciszek Ksawery Seelos

Po kilku miesiącach został wikariuszem w parafii św. Filomeny w Pittsburghu w Pensylwanii. Proboszczem i przełożonym wspólnoty był wtedy św. Jan Neumann, o którym Franciszek napisał: „Wprowadził mnie do aktywnego życia misyjnego, (…) był moim kierownikiem duchowym i spowiednikiem”. Przez sześć lat wraz ze św. Janem prowadzili bogatą działalność misyjną. Potem o. Franciszek Ksawery został mianowany przełożonym wspólnoty oraz mistrzem nowicjatu redemptorystów.

Miał pogodne usposobienie, był zawsze uśmiechnięty, interesował się losem potrzebujących i opuszczonych, zwłaszcza emigrantów. Dzięki łatwości nawiązywania kontaktów i znajomości kilku języków szybko stał się spowiednikiem i przewodnikiem duchowym wielu wiernych różnych narodowości. Jego konfesjonał był otwarty dla wszystkich – białych i czarnych. Przychodzili do niego penitenci nawet z bardzo daleka. Był dobrym kaznodzieją: mówił w prosty, zrozumiały dla wszystkich sposób. Dlatego jego homilie, oparte na Piśmie świętym, trafiały do ludzi prostych i wykształconych. Ważnym elementem jego pracy była katechizacja dzieci. Uważał, że właśnie taka działalność.

W czasie wojny secesyjnej 1863 r. uzyskał od prezydenta Abrahama Lincolna zwolnienie seminarzystów z poboru do wojska. W 1860 r., gdy biskup Michael O’Connor opuścił diecezję, chciał, żeby jego miejsce zajął o. Franciszek Ksawery. Jednak on uważał, że się do tego nie nadaje. Napisał nawet list do papieża Piusa IX prosząc, „by oszczędził mu tego ciężaru”. Był bardzo zadowolony, gdy inny kapłan został mianowany biskupem w Pittsburghu.

We wrześniu 1867 r. odwiedzał, nie szczędząc sił, chorych na żółtą febrą. W ten sposób zaraził się tą chorobą.
Błogosławiony Rajmund z Kapui
Błogosławiony Rajmund z Kapui, generał dominikanów, 1330-1399, Italia. W sierpniu 1373 r. wziął udział w kapitule we Florencji, która m.in. badała sprawę Katarzyny ze Sieny, a następnie został przydzielony przez przełożonego generalnego na kierownika duchowego i spowiednika tej Świętej, której początkowo nie ufał. Kolejne sześć lat sprawiło, że zmienił zdanie i stał się jej przyjacielem, spowiednikiem, powiernikiem i biografem.

Gdy w 1374 r. miasto nawiedziła dżuma, Rajmund wraz z Katarzyną opiekował się chorymi. Gdy i on zachorował, to właśnie ona zajęła się nim i wymodliła mu uzdrowienie. Był z nią również w Pizie, gdy otrzymała stygmaty. Następne lata działał razem z Katarzyną, towarzyszył jej w podróżach, był jej tłumaczem i pomagał w działaniach na rzecz powrotu papieża Grzegorza XI z Awinionu do Rzymu.

Postanowił przeprowadzić odnowę i reformę swojego zakonu tak, jak zrobili to wcześniej franciszkanie. Jego wkład był tak wielki, że nazywano go drugim założycielem Zakonu Kaznodziejskiego.
Święty Brunon

***

6 PAŹDZIERNIKA, PIĄTEK: ŚW. BRUNON KARTUZ, OPAT, 1030-1101, NIEMCY. Powołał go do siebie biskup Reims, Manasses I, by prowadził mu szkołę katedralną. Pozostał tu 20 lat (1056-1075). Z jego szkoły wyszło wielu wybitnych mężów owych czasów. W roku 1075 arcybiskup Reims mianował Brunona swoim kanclerzem. Kiedy Brunon wystąpił przeciw niemu z powodu symonii, stracił urząd, majątek i musiał opuścić miasto. Wrócił do Reims w 1080 r., gdzie zaproponowano mu biskupstwo; nie przyjął jednak tej godności.

Założył kartuzję koło Grenoble a następnie w Kalabrii. Jest patronem kartuzów.

Błogosławiony Jakub (Dydak) Alojzy de San Vitores, prezbiter i męczennik, 1627-1672, Hiszpania. Rodzice pragnęli dla niego kariery wojskowej, ale San Vitores wybrał drogę powołania. Odznaczał się gorliwością w życiu duchownym i wielkimi zdolnościami. Uważał, że jego powołaniem jest służba wśród nieznających Chrystusa, co zostało potwierdzone wysłaniem go na misję decyzją ówczesnego generała zakonu Goswina Nickela. Wcześniej jednak posłano go do pracy nauczycielskiej na uniwersytetach w Toledo, Madrycie i Alcali.

W 1660 roku pożegnał ojczyznę i udał się do Meksyku. W 1662 r. dostał się na Filipiny, gdzie pełnił obowiązki magistra nowicjatu, prefekta studiów i profesora teologii, a równocześnie pracował apostolsko wśród tubylców. W 1666 roku jego misja na Filipinach dobiegła końca. NastępnymBłogosławiony Jakub (Dydak) Alojzy de San Vitores przystankiem na jego drodze była wyspa Guam na Marianach. Ojciec San Vitores wykorzystał swoje wpływy na dworze królewskim, aby przekonać króla Filipa IV i królową Marię Annę Austriacką do ustanowienia tam misji – w ten sposób stał się ojcem Kościoła na wyspie. To również on nadał nazwę archipelagowi Marianów – na cześć regentki Hiszpanki Marii Anny i Maryi Dziewicy.

2 kwietnia 1672 roku wódz Guam, Mata’pang, który był apostatą, kazał zamordować o. San Vitoresa za ochrzczenie swojej córki podczas jego nieobecności (choć prawdopodobnie za zgodą matki dziecka, które było umierające). Dokładne motywacje tej decyzji nie są jednak znane. Ponoć chiński czarownik rozpuścił pogłoskę, że woda święcona powoduje śmierć niemowląt, ponieważ przenosi europejskie choroby. Egzekucja zakonnika spowodowała odwet władz hiszpańskich i zaostrzyła trwającą wówczas wojnę pomiędzy Hiszpanią a Chamorro (ludnością rdzenną wyspy Guam). Ojcu San Vitoresowi towarzyszył w feralnej misji młody katechista Piotr Calungsod (kanonizowany w 2012 r.), który miał możliwość ucieczki, jednak nie zostawił kapłana samego. Został zamordowany jednocześnie z o. San Vitoresem, który w ostatnich chwilach udzielił mu rozgrzeszenia.

Błogosławiony Innocenty z Berzo, kapucyn, 1844-1890, Italia. Jego rodzina była biedna. Był wymagający przede wszystkim wobec siebie. Uczył, by powściągać swój język, bo słowem można bardzo zranić. Był dobrym kaznodzieją i spowiednikiem. Był podziwiany za swój modlitewny zapał i umiejętność medytacji, zwłaszcza nad Męką Pańską. Był chorowity, a ostatnie miesiące swego życia spędził w Bergamo.

Święta Maria Franciszka od Pięciu Ran Pana Jezusa, dziewica, 1715-1791, Italia. Jeszcze przed jej narodzeniem dwóch ludzi przewidziało jej świętość: byli to franciszkanin, św. Jan Józef od Krzyża, i św. Franciszek de Geronimo. Jej ojciec był człowiekiem chciwym i porywczym, matka z kolei odznaczała się szczególną pobożnością i cierpliwością – zwłaszcza wobec męża, który nękał ją i jej córkę. Anna Maria nierzadko, z rozkazu ojca, pracowała do całkowitego niemal wyczerpania sił.

Kiedy miała 16 lat, ojciec próbował zmusić ją do małżeństwa z bogatym młodzieńcem. Anna Maria jednak odmówiła i 8 września 1731 wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka, do klasztoru św. Piotra z Alkantary. Tam przyjęła imię Marii Franciszki od Pięciu Ran Pana Jezusa. Był to wyraz jej nabożeństwa do Maryi, św. Franciszka i męki Chrystusa Pana.

Liczne akty pokuty nakładała na nią rodzina, współsiostry, a nawet spowiednicy, którzy w ten sposób chcieli wystawić na próbę jej świętość.  W jej pogrzebie uczestniczył wielki tłum wiernych, którzy, chcąc zdobyć relikwie za wszelką cenę, przypuścili szturm na kondukt pogrzebowy. Do interwencji zmuszony został korpus Straży Królewskiej. Za wstawiennictwem zmarłej miało dziać się wiele cudów. W jej parafialnym kościele do dziś stoi krzesło, na którym siadają kobiety pragnące potomstwa. Współpatronka Neapolu.

***

Matka Boża Różańcowa Tarnopolska7 PAŹDZIERNIKA, SOBOTA: NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY RÓŻAŃCOWEJ. Dzisiejsze wspomnienie zostało ustanowione na pamiątkę zwycięstwa floty chrześcijańskiej nad wojskami tureckimi, odniesionego pod Lepanto (nad Zatoką Koryncką) 7 października 1571 r. Sułtan turecki Selim II pragnął podbić całą Europę i zaprowadzić w niej wiarę muzułmańską. Ówczesny papież – św. Pius V, dominikanin, gorący czciciel Matki Bożej – usłyszawszy o zbliżającej się wojnie, ze łzami w oczach zaczął zanosić żarliwe modlitwy do Maryi, powierzając Jej swą troskę podczas odmawiania różańca. Nagle doznał wizji: zdawało mu się, że znalazł się na miejscu bitwy pod Lepanto. Zobaczył ogromne floty, przygotowujące się do starcia. Nad nimi ujrzał Maryję, która patrzyła na niego spokojnym wzrokiem. Nieoczekiwana zmiana wiatru uniemożliwiła manewry muzułmanom, a sprzyjała flocie chrześcijańskiej. Udało się powstrzymać inwazję Turków na Europę.

Zwycięstwo było ogromne. Pius V, świadom, komu zawdzięcza cudowne ocalenie Europy, uczynił dzień 7 października świętem Matki Bożej Różańcowej i zezwolił na jego obchodzenie w tych kościołach, w których istniały Bractwa Różańcowe. Klemens XI, w podzięce za kolejne zwycięstwo nad Turkami odniesione pod Belgradem w 1716 r., rozszerzył to święto na cały Kościół. W roku 1883 Leon XIII wprowadził do Litanii Loretańskiej wezwanie „Królowo Różańca świętego – módl się za nami”, a w dwa lata później zalecił, by w kościołach odmawiano różaniec przez cały październik.

Święta Justyna z Padwy, dziewica i męczennica, zm. 304. Należała do najznakomitszych mieszkanek Padwy, a jej rodzina była jedną zŚwięta Justyna z Padwy najzamożniejszych w mieście. Justyna przyjęła chrzest z rąk pierwszego biskupa Padwy – Prosdocyma, który również został zaliczony w poczet świętych. Złożyła prywatny ślub czystości i nigdy nie wstydziła się imienia Chrystusa Pana, mając świadomość, że jest to jedyne imię, w którym człowiek może być zbawiony.

Kiedy wybuchło prześladowanie chrześcijan za cesarza Dioklecjana, została pojmana i zaprowadzona przed namiestnika, który równocześnie sprawował najwyższą władzę sądowniczą w prowincji Włoch, Maksymiana Galeriusza. Nakazano jej wyrzec się wiary w Jezusa, a kiedy odmówiła i gdy zawiodły wszelkie próby, by odwieść ją od wiary Chrystusowej, została skazana na śmierć przez ścięcie mieczem. Karę wykonano 7 października 304 roku. Według legendy miał to być miecz dopiero co wykuty, jeszcze gorący, co dodatkowo miało upokorzyć dziewczynę, ponieważ takimi mieczami zabijano niewolników jako pierwsze ofiary. Justyna z pokojem w sercu oddała swoje życie i swoją duszę Jezusowi, dziękując, że przyjął jej ofiarę – i z modlitwą na ustach zakończyła swoją ziemską drogę.

Obecnie ciało św. Justyny znajduje się pod głównym ołtarzem bazyliki, w której to spoczywają także ciała św. Prosdocyma, a także św. Łukasza Ewangelisty.

Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:        
 BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.