LXXXVI (86) odc. Czy f********* jest niezbędna do sukcesu?
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
GLORIA PATRI ET FILIO, ET SPIRITUI SANCTO
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Bądź tym, który dokończy dzieło.
2. Jeśli chcesz szybko zniszczyć swój związek…
3. Wykrywacz kłamstwa.
Odcinek LXXXVI (86)
1. TEMAT: Mała Arabka i poderżnięte gardło.
2. TEMAT: Czy fizyczność jest niezbędna do sukcesu?
3. TEMAT: Wieczny głód.
***
1. TEMAT: MAŁA ARABKA I PODERŻNIĘTE GARDŁO.
Maria Baouardy była dzieckiem wymodlonym w betlejemskiej grocie. Urodziła się 5 stycznia 1846 r. w I’billinie, w ówczesnej Palestynie. Jej matką była Libanka, a ojciec pochodził z Damaszku. Obydwoje należeli do Kościoła katolickiego obrządku greckomelchickiego.
Przeżywali dramat utraty dwanaścioro kolejnych chłopców, którzy umierali jako małe dzieci. Mariam rodzi się po pieszej pielgrzymce rodziców do Betlejem i ich gorącej modlitwie w Bazylice Narodzenia Pańskiego. Rodzice składają Matce Bożej ślub, że jeśli urodzi im się córka, to dadzą jej na imię Mariam i ofiarują do kościoła wosk świecowy o wadze równej córce w wieku trzech lat. Dwa lata po narodzinach Mariam w 1848 r. przyszedł na świat jej brat Boulos, jednak zaraz po jego narodzinach umierają oboje rodzice. A brata nigdy nie zobaczy 🙁
Mariam jako sierota zostaje oddana pod opiekę swego stryja w Abellin. W wieku 8 lat przenosi się ona wraz z całą rodziną stryja do Egiptu, w okolice Aleksandrii. Z całą stanowczością odmawia tam ślubu z bratem swej matki. Na znak związania ze swym jedynym Oblubieńcem – Jezusem Chrystusem, obcina sobie włosy i rzuca je na tacę przygotowanych jej prezentów zaręczynowych. Jej decyzja budzi gniew, niezrozumienie i niechęć jej opiekunów. Zostaje ona zdegradowana do roli służącej w domu swego stryja. W opuszczeniu, samotności i wielkim upokorzeniu rodzi się w jej sercu pragnienie zobaczenia młodszego brata.
Przez jednego ze służących jej stryja wybierającego się w okolice Nazaretu pragnie przekazać swemu bratu list, w którym zaprasza go odwiedzin. Służący będąc muzułmaninem namawia Mariam do wyparcia się Chrystusa i przejścia na islam. Jej stanowcza i odważna odmowa powoduje oburzenie wyznawcy Allaha, który podcina jej gardło i porzuca w jednej z ciemnych ulic miasta. Jako ślad tamtych wydarzeń do końca jej ziemskiego życia pozostała na gardle zabliźniona rana o długości 10 cm i szerokości 1 cm. Jeden z lekarzy w Pau po wnikliwym zbadaniu rany w raporcie z 24 czerwca 1875 r. stwierdził, iż nie ulega żadnej wątpliwości, że przecięta była arteria tętnicza. Jeden z lekarzy w Marsylii badając Mariam stwierdził, że „choć jest ateistą, to Bóg musi istnieć, bowiem nie mogła ona przeżyć w żaden naturalny sposób”.
Od tego wydarzenia ukrywała się przed rodziną. Przeniosła się do Jerozolimy, a potem do Bejrutu, gdzie straciła wzrok, a później na nowo go odzyskała. Mariam koniecznie chciała wstąpić do klasztoru, ale z braku jakiegokolwiek posagu i wykształcenia nie była chętnie widzianą kandydatką.
Wyjeżdża ona do Francji, gdzie w wieku 19 lat zostaje przyjęta do sióstr św. Józefa w Marsylii. Jednak zakonnice, widząc, że jest obdarzona wieloma charyzmatami duchowymi… odesłały ją do domu. Po dwóch latach w czerwcu 1867 r. wstępuje do Karmelu w Pau. Po odbyciu nowicjatu wraz z grupą innych sióstr w 1870 r. zostaje wysłana do Indii (miejscowość Mangalore) w celu założenia nowego klasztoru. 21 listopada 1871 r. składa tam śluby wieczyste. W 1872 r. powraca ona do klasztoru w Pau skąd po trzech latach zostaje wysłana do Betlejem w celu założenia Karmelu w swej ojczystej ziemi. Umiera 26 sierpnia 1878 r. w Betlejem. Trwałym znakiem jej obecności w Betlejem jest klasztor sióstr karmelitanek na Wzgórzu Dawida, który po dziś dzień jest znakiem mocy Boga Trójjedynego, a także owocem wstawiennictwa Matki Najświętszej i św. Józefa oraz całkowitego zaangażowania i ofiarowania palestyńskiej Błogosławionej.
Mariam często w swoim życiu przypominała sobie scenę z dzieciństwa, kiedy to grzebiąc w ogrodzie martwe ptaszki usłyszała w swym sercu słowa: „Wszystko na ziemi przemija. Kim jesteśmy? Niczym, jedynie prochem, a Bóg jest tak wielki i dobry. On jest Miłością, a nie jest miłowany! Jeśli oddasz mi swe serce, ja pozostanę z tobą na zawsze”. Doświadczenie to wyznaczało jej późniejsze wybory i kształtowało życie tak bardzo otwarte na Ducha Świętego.
Maria od Jezusa Ukrzyżowanego najbardziej krzewiła nabożeństwo do Ducha Świętego. Modliła się do Niego i zachęcała do tego innych. O Jego roli przypomniała nawet bł. Piusowi IX. Pisała:
„Świat i zgromadzenia zakonne gonią za nowościami, zapominając o prawdziwym nabożeństwie do Ducha Świętego. Dlatego tyle jest błędu, rozbicia, nie ma pokoju i światła na świecie. Nie wzywa się światła tak, jak należy, a to światło pozwala nam poznać prawdę. Nawet w seminariach się to lekceważy…”.
Warto dodać, że święta bardzo kochała Matkę Bożą. Wspomina, że gdy została wyrzucona z domu muzułmanina z poderżniętym gardłem, widziała Maryję. Potem znalazła się pod Jej troskliwą opieką. Maryja troszczyła się o nią i gotowała jej najsmaczniejszą zupę. Dała jej wiele rad: „Mariam, pamiętaj, zadowalaj się zawsze tym, co niezbędne. Nie proś o więcej. Bóg zawsze da ci to, co niezbędne, ale nie jesteś w stanie pochłonąć całego oceanu”.
Cytaty Małej Arabki:
„Ja” – jest tym, co gubi świat. Ci, którzy mają własne „ja”, niosą wszędzie ze sobą smutek, lęk… Nie można mieć jednocześnie Boga i własnego „ja”. (…) Ten, który nie ma własnego „ja”, posiada wszystkie cnoty i pokój i radość.*
„Trzeba ćwiczyć się w pokorze. Duszy, która ma pokorę, Bóg przebacza każdy grzech. Pan mówi: Daj mi kapłana, zakonnika, który ma pokorę, niczego mu nie odmówię.”
MODLITWA ŚW. MAŁEJ ARABKI:
„Duchu Święty, natchnij mnie, Miłości Boża,
pochłoń mnie, na właściwą drogę zaprowadź mnie.
Maryjo, Matko, spójrz na mnie, z Jezusem błogosław mi.
Od wszelkiego złego, od wszelkiego złudzenia,
od wszelkiego niebezpieczeństwa zachowaj mnie. Amen”.
Wymodlona przez rodziców. Wiele wycierpiała się przez swoje życie. Żyła tylko albo aż 32 lata. Odważna. Oddana Matce Bożej i Duchowi Świętemu. Nazywa się ją patronką intelektualistów, pomimo tego, że była analfabetką. Może też być patronką Odnowy w Duchu Świętym, aby jej członkowie szli naprawdę za Duchem Świętym.
Wspomnienie w Polsce przypada 25 sierpnia. Na świecie 26 sierpnia.
2. TEMAT: CZY FIZYCZNOŚĆ JEST NIEZBĘDNA DO SUKCESU?
Czy każdy mężczyzna musi mieć 50 cm w bicepsie, wyciskać 200 kg na klatę jedną ręką oraz gnąć w dłoniach podkowy? To zależy 😀
W sumie każdy wie, że sport uprawiany amatorską przynosi mnóstwo korzyści:
– kształtuje charakter,
– uczy walki,
– uczy pokonywania swoich słabości, lęków i demonów,
– uczy cierpliwości i wytrwałości,
– uczy samodyscypliny
– mam więcej energii,
– lepiej śpię,
– mogę dłużej żyć,
– mogę mieć lepszą jakość życia,
– rzadziej będę odwiedzał lekarzy z NFZ,
– itd. itd.
Sam równie dobrze możesz dopisać inne korzyści z uprawiania sportu.
Osoba prawdziwie wierząca może bać się dbać o zdrowie i ciało, bo widzi jaki kult zdrowia i ciała szerzy się w świecie, zapominając o duszy i zbawieniu.
Możesz być mężczyzną, który pełni rolę ojca, matki. Pracujesz od rana do wieczora. Nie masz, kiedy się zatrzymać. Masz dosyć. Ale musisz nachrzaniać jak górnik w kopalni, jak kowal w kuźni. To kiedy zadbać o zdrowie i uprawiać jakiś sport?
Póki jesteś młody, dasz JAKOŚ radę. Ale dług, który zaciągasz będzie trzeba spłacić. Organizm upomni się o swoje. Pojawi się szpital. Choroba. A wtedy nie będziesz mógł pracować lub mniej plus trzeba będzie opłacać lekarstwa itd. To co zarobiłeś wcześniej wydasz na leczenie plus dodatkowo jeszcze.
Możliwe, że to wiesz. ALE teraz NIE MAM WYJŚCIA. M.A.S.Z. W.Y.J.Ś.C.I.E. Zacznij się więcej modlić do Ducha Świętego (jakaś nowenna) co masz robić, aby z tego koła chomikowego wyjść. Odmów chociaż Nowennę Rozwiązującą Węzły w jednej intencji. Odmów nowennę do św. Filomeny, aby pomogła w sprawach finansowych.
NIE MAM CZASU SIĘ MODLIĆ. No to trudno… Lokomotywa się wykolei. Mleko sie wkrótce wyleje…
Rozumiem trudną sytuację. Ale, dzięki Bogu możesz jakoś z tego wyjść.
Wszyscy chcą mieć zdrowie, ale niewielu o nie dba. Ja szczerze mówiąc też bardzo zawaliłem sobie zdrowie. Za mało jem. Za mało śpię. Za późno chodzę spać. I to trwa bardzo długo. Gdyby mi nie zależało, aby więcej się modlić, aby lepiej i więcej się uczyć. To możliwe, że ten stan trwałby jeszcze dłużej. Jeszcze motywuję mnie zło, które jest wszędzie. Źli ludzie. Diabeł itd.
Jak będę słaby fizycznie z własnej winy to im ułatwię zniszczenie mnie. A kapłanów coraz mniej… Zwłaszcza z powołania. Wiem, co muszę poprawić w związku ze zdrowiem. Pewnie Ty też po części wiesz. No to módlmy się o Bożą pomoc, aby się tym w końcu zająć. Krok za krokiem. Kiedy je ogarniemy. Wówczas będzie się myśleć, co dalej. Obecnie czas na działanie. Amen.
Kto jest patronem m.in. chorych na nerwice i choroby skóry? |
***
3. TEMAT: WIECZNIE GŁODNY.
Są ludzie, którzy są głodni medali, sukcesów, nowej wiedzy itd. Możliwe, że jesteś jednym z nich. Ambitnym człowiekiem, który nie chce być przeciętnym. Wydaję mi się, że ciężko coś osiągnąć w życiu, zwłaszcza epickiego, gdy brakuje głodu.
Gdy głód jest zaspokojony już nie jem albo znacznie mniej. Podobnie w sporcie, biznesie itd. Zastanawiam się, co zrobić, aby być ciągle głodnym. Aby za bardzo się nie najeść, ale też nie być za bardzo głodnym, bo wtedy tylko o tym będę myślał. Jak pojawią się jakieś refleksje to możliwe, że o tym napiszę. 😀
Dlaczego nie chce mi się ćwiczyć, a kiedyś to robiłem? Dlaczego potrzebuję schudnąć, ale ciężko się do tego zabrać? Dlaczego tak mało się modlę, a wiem że warto więcej? Dlaczego nie uczę się regularnie języka obcego? Itd. Itd.
Oczywiście. Może być tysiące innych powodów. Zaniedbane zdrowie. Za późno chodzę spać. Zmiana priorytetów życiowych. Itd. itd. Pewnie. Warto byłoby przemyśleć sprawę, co powoduję że jestem najedzony czymś innym, a przez to brak głodu do tej konkretnej sprawy, którą powinienem się zająć.
Są też osoby, które ten głód mają tak mocny, że obecnie nie muszą się martwić. Ale z czasem może pojawić się blokada, najedzenie, przejedzenie. Sam straciłem głód do trenowania. Mam głód nauki języków obcych. Ale boję się, że go stracę…
Po części wiem, czemu straciłem głód do trenowania. Ale i tak najważniejsze jest serce. Jedynym pomysłem jaki mam, aby mieć głód do dobrych rzeczy oprócz oczywiście usuwanie różnych przeszkód jest MODLITWA O GŁÓD. Abym wiecznie był głodnym. Zacznę się o to modlić. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. 🙂
***
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEN: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)
***
20 SIERPNIA NIEDZIELA: ŚW. BERNARD Z CLAIRVAUX, OPAT-CYSTERS I DOKTOR KOŚCIOŁA, 1090-1153, FRANCJA. Ojciec marzył dla syna o karierze na dworze księcia Burgundii. W Boże Narodzenie Bernardowi miało się pojawić Dziecię Boże i zachęcać chłopca, aby poświęcił się służbie Bożej.
Kiedy Bernard miał 17 lat, umarła mu matka. Zwrócił się wówczas do Maryi, by mu zastąpiła matkę ziemską. Będzie to jeden z rysów charakterystycznych jego ducha: tkliwe nabożeństwo do Bożej Matki. Mając 22 lata wstąpił do surowego opactwa cystersów w Citeaux, pociągając za sobą trzydziestu towarzyszy młodości. Niedługo potem również jego ojciec wstąpił do tego opactwa. Żywoty Bernarda głoszą, że wśród niewiast powstała panika, iż nie będą miały mężów, bo wszystko, co było najszlachetniejsze, Bernard zabrał do zakonu.
Nadmierne pokuty, jakie Bernard zaczął sobie zadawać, tak dalece zrujnowały jego organizm, że był już bliski śmierci. Kiedy tylko poczuł się nieco lepiej, wraz z 12 towarzyszami został wysłany przez św. Stefana, opata, do założenia nowego opactwa w pobliżu Aube, w diecezji Langres, któremu Bernard od pięknej kotliny nadał nazwę Jasna Dolina (Clara Vallis – Clairvaux). Jako pierwszy opat tegoż klasztoru otrzymał święcenia kapłańskie. Miał wówczas 25 lat. W tym opactwie pozostał przez 38 lat jako opat. Stąd też rozpowszechniał dzieło św. Roberta (+ 1110) i św. Stefana (+ 1134) przez założenie 68 nowych opactw, toteż słusznie nadano mu tytuł współzałożyciela zakonu cystersów. Bernard nadał mu bowiem niebywały dotąd rozwój w całej Europie. Co więcej, oprócz nowych kandydatów w szeregi jego synów duchowych zaczęli się zaciągać także zwolennicy reformy z wielu opactw benedyktyńskich.
Zasłynął także jako myśliciel, teolog i kontemplatyk. Umiał łączyć życie czynne z mistyką. Mając do dyspozycji na rozmowę z Bogiem tak mało czasu w ciągu dnia, poświęcał na nią długie godziny nocy. Założył około trzystu fundacji zakonnych, w tym także cysterską fundację w Jędrzejowie. Wywarł wpływ na życie Kościoła swej epoki. Był jedną z największych postaci XII wieku.
Bernard zasłynął także swymi pismami. Jest ich wiele: od drobnych rozpraw teologicznych, poprzez utwory ascetyczne, kończąc na listach i kazaniach. Z traktatów najważniejsze to: O łasce i wolnej woli, O stopniach pokory i pychy, Księga o miłowaniu Boga, Pięć ksiąg do papieża Eugeniusza III. Z jego kazań najpiękniejsze to komentarze do Pieśni nad pieśniami (1136) i O Najświętszej Maryi Pannie.
Bernard wyróżniał się także nabożeństwem do Męki Pańskiej. Na widok krzyża zalewał się obfitymi łzami. Bracia zakonni widzieli nieraz, jak czule rozmawiał z Chrystusem ukrzyżowanym. Dla wyrażenia swojej miłości do NMP nie tylko pięknie o Niej pisał, ale często Ją pozdrawiał w Jej świętych wizerunkach. Powtarzał wówczas radośnie Ave, Maria! Legenda głosi, że raz z figury miała mu odpowiedzieć Matka Boża na to pozdrowienie słowami: Salve, Bernardzie! Ikonografia często przedstawia go w tej właśnie sytuacji. Nadzwyczajny dar wymowy zjednał mu tytuł „doktora miodopłynnego.”
Patron pszczelarzy. wzywany jako opiekun podczas klęsk żywiołowych, sztormów oraz w godzinie śmierci.
Samuel, prorok. Był nie tylko prorokiem. Lektura Pierwszej Księgi Samuela pokazuje, że był także wodzem, politykiem, kapłanem, sędzią, orędownikiem i nazirejczykiem. Przyczynił się do wyniesienia na tron Saula, któremu też potem przepowiedział upadek. Po zniszczeniu Szilo stał się patriotycznym wędrownym piewcą. Usunął się wówczas do Rama i tam po pewnym czasie namaścił młodego Dawida na króla.
Błogosławiony Alojzy od Świętego Sakramentu (Jerzy Häfner), karmelita bosy i męczennik, 1900-1942, Niemcy. Nie odpowiadał na pozdrowienia „Heil Hitler”, czym naraził się miejscowym nazistom.
Od kiedy w 1938 r. otrzymał od władz hitlerowskich zakaz nauczania w szkole, zajęcia z religii i przygotowania dzieci do Pierwszej Komunii Świętej i bierzmowania prowadził po kryjomu. Z odwagą wypowiadał się krytycznie na temat nazistowskich rządów. W sierpniu 1941 r. udzielił na łożu śmierci ostatniego namaszczenia funkcjonariuszowi NSDAP, który wcześniej odszedł od Kościoła katolickiego. Po ogłoszeniu tego faktu w następną niedzielę, 31 października 1941 r., na mszy św., został aresztowany pod zarzutem podburzania ludności i mimo starań wikariusza diecezji würzburskiej Franza Miltenbergera przebywał w więzieniu.
Umieszczono Go w Dachau. 20 sierpnia 1942 r. o godz. 7.20 zmarł z wycieńczenia, po długotrwałym maltretowaniu przez SS-manów i morzeniu głodem.
Błogosławiony Władysław Mączkowski, prezbiter i męczennik, 1911-1942. Został wikariuszem w parafii pw. św. Wita we wsi Słupy. Zapamiętano go tam jako kapłana obdarzonego wewnętrzną siłą, charyzmatem słowa. Ceniono jego talent kaznodziejski, zwłaszcza podczas kazań pasyjnych. Wielu przychodziło do niego jako cenionego spowiednika, a księża szukali w nim swego kierownika duchowego.
Był uważany przez współwięźniów za przykład cichego i ofiarnego zapomnienia o sobie. Wniósł w miejsce obozowego upodlenia i poniżenia człowieka jasność wiary i dobroć. Podnosił na duchu załamanych, kierując ich myśl ku miłosierdziu Boga. W tych warunkach wielokrotnie, ku zdumieniu współwięźniów, okazywała się jego heroiczna miłość bliźniego, gdy – sam umierając z wycieńczenia – niósł pomoc cierpiącym albo dzielił się z nimi swoją głodową porcją chleba. Mówił do więźniów o śmierci jako o radosnym spotkaniu z Chrystusem. Zmarł 20 sierpnia 1942 roku z głodu i wskutek znęcania się nad nim przez strażników.
21 SIERPNIA: PONIEDZIAŁEK: ŚW. PIUS X, 1835-1914. Józef Sarto urodził się w rodzinie wiejskiego listonosza jako drugi z dziesięciorga dzieci. Aby uczyć się w gimnazjum Codziennie musiał przebiegać codziennie 14 km (po 7 km tam i z powrotem do domu). Trwało to przez 4 lata (1846-1850).
Wyróżniał się tam jako doskonały kaznodzieja. Dlatego zapraszano go chętnie z kazaniami z różnych okazji. Swoje kazania przygotowywał bardzo starannie, każde z nich zapisując. Budował wiernych pobożnością i gorliwością kapłańską. Opiekował się ubogimi. Po 9 latach (1858-1867) biskup przeznaczył go na proboszcza do Salvano. Tu zajął się szczególnie katechizacją dzieci, uczeniem chóru śpiewu liturgicznego i biednymi. Sam będąc wiele razy głodny jako chłopiec, umiał zrozumieć głód innych. Był tak szczodry dla ubogich, że siostra częstokroć z płaczem skarżyła się mu, że nie ma co do garnka włożyć, a wstydzi się brać w sklepie na kredyt.
Jako biskup umiał być kochającym i życzliwym dla wszystkich ojcem, ale bywał także stanowczy, kiedy tego wymagała chwała Boża. Sam przyświecał swojemu duchowieństwu przykładem modlitwy, ubóstwa i gorliwości kapłańskiej. Jako patriarcha Wenecji mawiał do swoich kapłanów: „Głosicie wiele dobrych kazań. Niektóre zdradzają ogień najcudowniejszej wymowy i przewyższają nawet aktorów gestami i grą twarzy. Ale bądźmy szczerzy. Co mają z tego nasi biedni rybacy? Ile z tego rozumieją służące, robotnicy portowi i tragarze? Można dostać zawrotu głowy od tych hamletycznych salw huraganowych, ale serce, bracia, serce pozostaje puste. Proszę was, bracia, mówcie prosto oraz zwyczajnie, żeby i najprostszy człowiek was zrozumiał. Mówcie z dobrego i pobożnego serca, wtedy traficie nie tylko do uszu, ale i do duszy waszych słuchaczy”.
W 1903 r. został wybrany na papieża. Wybór przyjął zalany łzami. Obrał hasło: odnowić wszystko w Chrystusie (instaurare omnia in Christo). Z całą energią zwalczał współczesne błędy. Największym niebezpieczeństwem był modernizm – prąd, który obalał niemal wszystkie dogmaty. W encyklice Pascendi dominici gregis z 8 września 1907 r. modernizm został uroczyście potępiony, a kapłani zostali zobowiązani do składania przysięgi antymodernistycznej. Dziś już nie składa się przysięgi antymodernistycznej, a modernizm szaleje na niespotykaną dotąd skale.
Pius X bywa nazywany papieżem dzieci. Kochał je i pragnął, by jak najwcześniej spotkały się z Panem Jezusem, zanim diabeł zajmie jego miejsce. Po wydaniu dekretu o wczesnej Komunii świętej otrzymał moc listów od dzieci. Jest on czczony jako patron esperantystów.
Błogosławiony Brunon Zembol, franciszkanin-reformat, brat zakonny i męczennik, 1905-1942. Od roku 1933 pracował w klasztorze w Sądowej Wiszni koło Lwowa, gdzie był kucharzem, organistą i ogrodnikiem, zaś od 1937 roku – w klasztorze w Chełmie Lubelskim.
Po wybuchu II wojny światowej pomagał uciekinierom i pacjentom miejscowego szpitala.
Pod koniec marca 1942 r. władze obozowe skazały go na karę wrzucenia do basenu z lodowatą wodą. Na skutek nieludzkiego traktowania br. Brunon zmarł 21 sierpnia 1942 roku w opinii świętości.
CHCIAŁA ZOSTAĆ SIOSTRĄ ZAKONNĄ…
Błogosławiona Wiktoria Rasoamanarivo, 1848-1894, Madagaskar. W plemieniu Howasów odgrywała doniosłą rolę. Jej matka była córką pierwszego ministra królowej Ranawalony (1832-1852), a ojciec – bliskim krewnym głównodowodzącego wojskiem.
Mając szesnaście lat, zapragnęła wstąpić do zakonu, ale wydano ją za krewnego o imieniu Radriaka (Ratsimatakodriaka). Na jej żądanie ślub odbył się według obrządku katolickiego. Mąż okazał się apodyktyczny, a nawet brutalny. Znosiła to cierpliwie, bez uskarżania się. Nie przystała też na namowy krewnych, którzy radzili jej odejść od męża. Gdy był bliski śmierci, pojednała go z Bogiem i sama ochrzciła.
Zobowiązana do uczestniczenia w życiu dworskim, w otoczeniu kalwińskim świeciła wzorem wierności dla Kościoła. Pozyskała sobie tym szacunek wielu osób. Gdy w 1883 r. Howasi wojowali z Francuzami, a misjonarzy wydalono, odważnie broniła swych współwyznawców, oskarżonych o zdradę kraju, i podtrzymywała ich na duchu. W 1886 r. mogła się już cieszyć z powrotu jezuitów. Wiele czyniła też na rzecz potrzebujących. Zmarła po ciężkiej chorobie 21 sierpnia 1894 r.
22 SIERPNIA WTOREK: NAJŚWIĘTSZA MARYJA PANNA KRÓLOWA. Wspomnienie Maryi Królowej zostało wprowadzone do kalendarza liturgicznego przez papieża Piusa XII encykliką Ad caeli Reginam (Do Królowej niebios), wydaną 11 października 1954 r., w setną rocznicę ogłoszenia dogmatu o Niepokalanym Poczęciu Maryi. Już w czasie Soboru Watykańskiego I w roku 1869 biskupi francuscy i hiszpańscy prosili o to święto.
Jednym ze źródłem naszej wiary w królowanie Maryi jest podanie ustne, które objawia się w zwyczajnym nauczaniu Kościoła i w pismach jego Ojców. Tu mamy już świadectwa wprost, a jest ich bardzo wiele. Św. Efrem (+ 373) już 1600 lat temu tak pisze o Maryi: „Dziewico czcigodna, Królowo i Pani”, „po Trójcy jest Panią wszystkich”, „jest Panią wszystkich śmiertelnych”. Samego siebie nazywa „sługą Maryi”. Św. Piotr Chryzolog (+ 451), również doktor Kościoła, nazywa Matkę Bożą „Panią” (Domina). W dawnej terminologii oznaczało to słowo godność władcy i króla.
Od XIV w. ulubionym tematem artystów staje się scena „koronacji” Maryi przez Pana Jezusa i Boga Ojca. W VIII w. jako forma walki z obrazoburcami przyjął się zwyczaj prywatnego koronowania obrazów i figur Matki Bożej, zwłaszcza słynących szczególnymi łaskami. Od XVII w. zwyczaj ten stał się urzędowo zastrzeżony Stolicy Apostolskiej. Początkowo koronacje te były zastrzeżone jedynie w stosunku do cudownych obrazów włoskich. Wkrótce jednak rozszerzono je na cały świat. Pierwszym obrazem, który doczekał się zaszczytu papieskiej koronacji, był obraz Matki Bożej w zakrystii bazyliki św. Piotra w Rzymie (1631). W Polsce tego zaszczytu dostąpił jako pierwszy obraz Matki Bożej Łaskawej w Warszawie (1651), a następnie obraz Matki Bożej Częstochowskiej w roku 1717.
Do najdawniejszych i najbardziej popularnych modlitw Kościoła należą „Pod Twoją obronę” (Sub Tuum præsidium) i „Witaj, Królowo” (Salve Regina) oraz Litania Loretańska, gdzie ostatnie wezwania wychwalają Matkę Bożą jako Królową. Maryja jest królową, ponieważ Jej Syn Pan Jezus jest Królem.
Święci męczennicy Agatonik i Towarzysze. Cesarz Maksymian należał do najkrwawszych prześladowców Kościoła. Do Nikomedii, która była wówczas jego stolicą, sprowadzano wyznawców Chrystusa z całej Małej Azji i z okolic. Cesarz skazywał ich na tortury, by zmusić ich do wyparcia się wiary, a w końcu wszystkich karał śmiercią. Szacuje się, że w latach rządów tego tyrana śmierć w Nikomedii poniosło do kilkunastu tysięcy męczenników.
Nie znamy bliższych danych o św. Agatoniku i o jego Towarzyszach. Wiemy tylko, że zostali pochowani w Konstantynopolu, w kościele wzniesionym ku ich czci. Jeżeli w stolicy cesarstwa rzymskiego wzniesiono św. Agatonikowi i jego Towarzyszom osobny kościół, wynikałoby z tego, że albo należeli oni do ludzi znakomitszych, albo musieli wycierpieć szczególne męki.
Błogosławiony Franciszek Dachtera, kapłan i męczennik, 1910-1942. Po maturze w 1928 r. wstąpił do seminarium duchownego w Gnieźnie. W wolnym czasie lubił wyjeżdżać z harcerzami na obozy i tam opiekować się dziećmi i młodzieżą.
Powołano go na kapelana wojskowego 62. Pułku Piechoty Wielkopolskiej, wchodzącego w skład 15. Dywizji Piechoty. Po wybuchu wojny wyruszył w stopniu kapitana na front. 17 września 1939 r. dostał się do niewoli. Przez pół roku więziony był w oficerskim obozie jenieckim w Oflagu IX A/Z Rotenburgu koło Fuldy jako jeniec nr 176. Po tym czasie Niemcy przenieśli go pod zarząd obozów koncentracyjnych. Zawieziono go najpierw 24 kwietnia 1940 r. do Buchenwaldu, gdzie pracował niewolniczo w kamieniołomach. Mimo iż podupadł na zdrowiu, nie załamał się. Z Buchenwaldu 7 lipca 1942 r. trafił do Dachau.
Początkowo pracował na plantacji, przy wyniszczających pracach ziemnych i rolniczych, ale w grudniu 1942 r. prof. Karl Klaus Schilling, jeden z niemieckich lekarzy-zbrodniarzy, prowadzących na więźniach badania pseudomedyczne, wybrał go na jedną ze swoich ofiar. Czterokrotnie zarażano go malarią i testowano na nim rozmaite syntetyczne specyfiki, w różnych dawkach i stężeniach. W rezultacie zachorował na żółtaczkę, zaatakowana i znacznie uszkodzona została wątroba i śledziona. Strasznie cierpiał. Poza eksperymentalnymi specyfikami nie dostawał żadnych lekarstw. Przez ostatnie pół roku żył bez środków znieczulających, w nieustannym bólu.
Przed śmiercią zdołano mu udzielić sakramentów. Zmarł 22 sierpnia 1944 r. Bezpośrednią przyczyną zgonu był prawdopodobnie zastrzyk z trucizny.
23 SIERPNIA ŚRODA: ŚWIĘTA RÓŻA Z LIMY, 1586-1617. Ze względu na jej nadzwyczaj delikatną cerę nazywano ją Różą. Od młodości odznaczała się głęboką wiarą i pobożnością. Jako dziecko złożyła Bogu ślub dozgonnej czystości.
Rodzice za wszelką cenę chcieli ją wydać za bogatego człowieka. Róża jednak dość wcześnie postanowiła, że będzie starała się całkowicie przypodobać Chrystusowi i dlatego przygotowywała się do życia pełnego wyrzeczeń i medytacyjnej modlitwy. Dlatego też zdecydowanie odmawiała zgody na ślub, przez co wiele wycierpiała – zwłaszcza od matki, która ją prosiła, błagała, groziła, a nawet maltretowała. Róża ofiarowała te cierpienia Chrystusowi.
W 20 roku życia wstąpiła do Trzeciego Zakonu św. Dominika. Jako tercjarka nadal pozostawała w domu rodzinnym, zajmując osobny domek z ogródkiem. Zwiększyła swoje posty i umartwienia, modlitwy, czuwania, surowe pokuty i wyrzeczenia. Wielu zaczęło ją uważać za nienormalną. Była pogardzana. Bóg obdarzał ją jednak nowymi łaskami, głównie darem modlitwy.
Róża żyła niezwykle surowo. Przez cały Wielki Post nie jadła nawet chleba, lecz – jak przekazała tradycja – dziennie jadła tylko pięć pestek cytryny. Znosiła wiele cierpień i prześladowań złego ducha, różne choroby, obelgi i oszczerstwa ze strony otoczenia. Dotykał ją często bezwład członków, omdlenia, ataki słabości. Ona jednak błagała o miłosierdzie Boga dla grzeszników i łaskę przebaczenia.
Za patronkę swoich dążeń do świętości obrała sobie św. Katarzynę Sieneńską, również dominikańską tercjarkę. Zgłębiała tajemnicę jej życia i świętości, na niej wzorowała swoją miłość. Róża w swym życiu wiele wycierpiała. Przeżyła śmierć rodziców, samotność, opuszczenie, oschłości i najrozmaitsze doświadczenia wewnętrzne. To wszystko mocno nadwerężało jej siły.
Przez piętnaście lat doświadczała zupełnego opuszczenia. Nie odczuwała żadnego pociągu do modlitwy, żadnej pociechy ani poczucia bliskości Boga. Dzień i noc prześladowały ją myśli, że Bóg ją odrzucił.
Patronka Ameryki, Filipin i Antyli.
Błogosławiony Władysław Findysz, kapłan i męczennik, 1907-1964. Dzieciństwo przygotowało go do prób, które Pan Bóg zaplanował dla niego w przyszłości. Gdy miał zaledwie pięć lat, śmierć zabrała mu ukochaną matkę, a w niedługim czasie także troje spośród rodzeństwa.
Przywiązywał dużą wagę do formacji wewnętrznej i zachowywania praktyk ascetycznych. Był przy tym skromny i pełen szacunku dla ludzi. Praca w Nowym Żmigrodzie przypadła na burzliwy okres najnowszych dziejów Polski. W czasie okupacji hitlerowsko-sowieckiej ks. Władysław niósł pomoc potrzebującym, zrozpaczonych podnosił na duchu, a błądzących upominał. Był świadkiem prześladowania Polaków, Żydów i przedstawicieli innych narodów. Najtrudniejszy był ostatni okres okupacji, kiedy został wysiedlony. Parafia została bez pasterza. Po zakończeniu wojny, w 1945 roku, wrócił do Nowego Żmigrodu, by zająć się pracą nad odnową moralną mieszkańców i odbudową materialną parafii. Wierni zagrożeni propagandą ateistyczną znajdowali w jego posłudze pomoc i oparcie.
Organizował katolickie pogrzeby ofiar wojny i pomoc materialną dla poszkodowanych, bez względu na narodowość i wyznanie. Dzięki temu wiele rodzin łemkowskich uniknęło wysiedlenia w ramach Akcji „Wisła”. Brał udział w odbudowie miasteczka. Katechizował dzieci i młodzież, najpierw w szkole, dopóki władze komunistyczne pozwalały, a potem poza nią. Wiernie i z oddaniem realizował swe obowiązki. Jego gorliwa działalność duszpasterska naraziła go szybko na prześladowania ze strony władz komunistycznych. Śledzono go, nagrywano kazania. Wielokrotnie odmawiano mu wydania przepustki na pobyt w strefie nadgranicznej, uniemożliwiając tym samym posługę kapłańską wśród mieszkających tam parafian. Był też nieustannie inwigilowany przez funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa.
Donieśli na Niego ludzie, którzy poczuli się urażeni listami, w których zachęcał ich do pojednania się z Bogiem i Kościołem. Tym, którzy żyli w związkach niesakramentalnych, oferował pomoc w doprowadzeniu ich do ołtarza. Oskarżony o złamanie dekretu o ochronie wolności sumienia i wyznania, w 1963 roku został aresztowany. Przewieziono go na komendę w Rzeszowie, gdzie był przesłuchiwany, a w jego mieszkaniu przeprowadzono rewizję. Był już wtedy ciężko chory – rozpoznano raka przełyku. Postawiono mu zarzut zmuszania do praktyk religijnych. Wkrótce odbył się pokazowy proces. Skazano go na karę dwóch i pół roku więzienia. Mimo złego stanu zdrowia przez kilka miesięcy był więziony.
Komuniści sprawę ks. Findysza wykorzystali dla zastraszenia innych niepokornych księży. W obronie uwięzionego kapłana, wymagającego natychmiastowego leczenia, interweniowały władze diecezji przemyskiej. Prokuratura odrzucała kolejne prośby i apele. Do gwałtownego pogorszenia zdrowia ks. Władysława przyczyniły się fizyczne i psychiczne tortury. Miesiące spędzone w uwłaczających ludzkiej godności warunkach i brak opieki lekarskiej wpłynęły na radykalne pogorszenie stanu jego zdrowia. Kiedy 29 lutego 1964 roku, po uchyleniu aresztu przez Sąd Najwyższy, opuszczał więzienie, był skrajnie wyczerpany. Nie rokowano mu powrotu do zdrowia. Zmarł 21 sierpnia tego roku w Nowym Żmigrodzie.
Komuniści nawet po jego śmierci nie dali mu spokoju. Przez wiele lat nie można było wszcząć procesu beatyfikacyjnego. Wśród parafian pozostała jednak żywa pamięć o jego posłudze. Wyróżniał się w ich przekonaniu jako wzór wypełniania obowiązków pasterskich, a zwłaszcza jako obrońca wiary i moralności chrześcijańskiej. Dopiero zmiana sytuacji politycznej po 1989 roku pozwoliła podjąć starania o beatyfikację ks. Władysława, które rozpoczęto w 2000 roku.
Już 20 grudnia 2004 roku Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych wydała dekret o męczeństwie ks. Findysza, ponieważ zmarł on w wyniku cierpień zadanych mu w więzieniu z powodu nienawiści do wiary (in odium fidei).
Święty Filip Benicjusz, 1233-1285, serwita-generał zakonu, Italia. Wiele podróżował jako kaznodzieja i wizytator swego zakonu. Zjeździł Italię, był we Francji i Niemczech. W 1271 r. wysunięto jego kandydaturę na stolicę Piotrową. Jego życie, pełne uczynków miłości okazywanej zwłaszcza biednym i chorym, znamy dobrze dzięki pismom Piotra z Todi, jego następcy na urzędzie generalskim.
Błogosławiony Bernard z Offidy, kapucyn, 1604-1694, Italia. Pochodził z ubogiej rodziny. Chętnie odwiedzał chorych, niosąc im pociechę i umocnienie. Wzorował się w swym życiu zakonnym na współbracie, św. Feliksie z Cantalice (1515-1587). Obowiązki kwestarza pełnił z pogodą ducha. Jego dewizą były słowa: „Bracie Bernardzie, bądź pogodny, chleb i inne dary są dla klasztoru, obelgi zaś dla ciebie”. Kiedy w wieku 84 lat został zwolniony z wykonywania obowiązków, całymi godzinami na leżąco adorował Najświętszy Sakrament. Przyjąwszy namaszczenie chorych i Wiatyk, powiedział do przełożonego: „Ojcze gwardianie, proszę o błogosławieństwo i o pozwolenie pójścia do nieba”.
***
DZIĘKUJĘ ZA ODWAGĘ I ŚMIERĆ MĘCZEŃSKĄ
24 SIERPNIA CZWARTEK: ŚW. BARTŁOMIEJ, APOSTOŁ I MĘCZENNIK. Aramejskie słowo Bartolmaj znaczy tyle, co „syn Tolmaja”. W Biblii zamiennie używa się wraz z imieniem Natanael. Wyraz Natanael jest imieniem hebrajskim i znaczy tyle, co „Bóg dał” – byłby więc odpowiednikiem greckiego imienia Teodoros czy łacińskiego Deusdedit oraz polskiego Bogdan.
Szczegółowo zaś opisuje pierwsze spotkanie Natanaela z Chrystusem (J 1, 35-51), którego był naocznym świadkiem. To Filip, uczeń Pana Jezusa, późniejszy Apostoł, przyprowadził Natanaela do Chrystusa i dlatego zawsze w wykazie Apostołów Natanael znajduje się tuż za Filipem.
O Natanaelu św. Jan Ewangelista wspomina jeszcze raz – brał on udział w cudownym połowie ryb na jeziorze Genezaret po zmartwychwstaniu Chrystusa (J 21, 2-6).
Po śmierci Jezusa Bartłomiej wyruszył w świat nauczać. Najprawdopodobniej dotarł do Indii, gdzie podobno znaleziono na to dowody w postaci ewangelii wg św. Mateusza spisanej w języku hebrajskim. Niektóre źródła wskazują również, że działał na terenie Likoanii, Mezopotamii i Etiopii. Pseudo-Hieronim zaś twierdzi, że św. Bartłomiej apostołował w Arabii Saudyjskiej.
Najprawdopodobniej swoją misję realizował również w Armenii. W mieście Albanopolu dokonał cudu w najokazalszej pogańskiej świątyni, w której diabeł pod postacią bożka (Astarota) przepowiadał ludności przyszłość. Gdy Bartłomiej przekroczył próg świątyni, posąg zamilkł. Apostoł uleczył też wielu chorych i opętanych, w tym uwolnił od szaleństwa córkę króla Polymiusza. Doprowadził do nawrócenia dwór królewski, ludność całego miasta i mieszkańców dwunastu innych armeńskich miast. Święty ochrzcił szczęśliwie nawróconych, wyświęcił kapłanów i utworzył Kościół Chrystusowy. Król Polymiusz stał się pierwszym biskupem w kraju.
Niestety pogańscy kapłani – pozbawieni władzy i wpływów – namówili króla Astiagesa (brata Polimpiusza) do zemsty na Świętym. Bartłomieja zwabiono podstępem, schwytano i na rozkaz Astiagesa odarto ze skóry, a następnie powieszono na krzyżu i wystawiono na widok publiczny. Apostoł, nawet będąc ukrzyżowanym, w wielkim bólu nadal głosił Słowo Boże. Widząc to, Astiages kazał ściąć głowę Świętego.
Stąd też został uznany za patrona introligatorów, tynkarzy, górników, krawców, rolników, rzeźników, garbarzy, właścicieli winnic, piekarzy, pasterzy, szewców, sztukatorów oraz siodlarzy. Niesie otuchę chorym na nerwice, konwulsje oraz choroby skóry. Jako przypuszczalną datę śmierci Apostoła podaje się rok 70.
W diecezji świdnickiej znajduje się parafia pw. św. Bartłomieja w Topoli oraz Kudowie-Zdrój.
W Polskich Łąkach koło Świecia znajduje się Jego sanktuarium.
Błogosławiona Poznańska Piątka, męczennicy. 5 młodych wychowanków poznańskiego oratorium salezjańskiego – tzw. Poznańska Piątka. Stracono ich 24 sierpnia 1942 r. w Dreźnie po dwuletnim uwięzieniu.
Czesław Jóźwiak, ur. 1919. Cechy przywódcze współgrały w nim z ogromną życzliwością i gotowością niesienia pomocy. Organizował zawody sportowe, występował w przedstawieniach, śpiewał w chórze, gromadził wokół siebie młodszych chłopców, by opowiadać im historie z „Trylogii” Henryka Sienkiewicza.
W kampanii wrześniowej walczył w batalionie niedaleko Koronowa, uczestniczył także w bitwie na Bzurą (9-22 września 1939 r.).
Edward Kaźmierski, ur. 1919. Z powodu trudnej sytuacji materialnej rodziny w wieku 17 lat przerwał naukę i podjął pracę jako „chłopiec na posyłki” w sklepie, a później jako pomocnik w warsztacie samochodowym, gdzie przyuczał się do zawodu ślusarsko-mechanicznego. Udzie
Po wybuchu wojny, mimo starań, nie został przyjęty do wojska. Wziął wówczas udział w demonstracjach młodzieży, domagającej się zorganizowania obrony Poznania. Zaangażował się w działalność konspiracyjną.
Edward Klinik, ur. 1919. Bardzo spokojny, wręcz nieśmiały, dzięki przyjaźniom zawartym w oratorium w Poznaniu stał się bardziej otwarty i bezpośredni. Jako jedyny z piątki był uczniem szkoły salezjańskiej.
Franciszek Kęsy, ur. 1920. Często chorował, był delikatny, wrażliwy, ale też bardzo wesoły, a jego szczególną pasją był sport. Chętnie występował w oratoryjnych przedstawieniach. W oratorium był animatorem życia religijnego. Wiara zawsze miała dla niego bardzo duże znaczenie. Codziennie służył do Mszy św. i przystępował do Komunii św., wieczorami odmawiał różaniec. Nie krył, że chce zostać salezjaninem, choroba przeszkodziła mu jednak we wstąpieniu do niższego seminarium w Lądzie.
Jarogniew Wojciechowski, ur. 1922. Jego ojciec był alkoholikiem. Pozostawił rodzinę, gdy chłopak miał 11 lat. W oratorium na Wronieckiej był ministrantem, grał na fortepianie, na wyjazdach opiekował się młodszymi kolegami.
Po zajęciu Poznania Niemcy zamknęli oratorium i wprowadzili obowiązek pracy.
Gestapo obserwowało- i 23 września 1940 r. Czesław został aresztowany. Wraz z nim gestapo aresztowało jego przyjaciół.
Początkowo zawieziono ich do siedziby gestapo. Już pierwszego dnia, oskarżając ich o założenie w oratorium nielegalnej organizacji, okrutnie ich skatowano. Czesław został następnie przewieziony do obozu koncentracyjnego Posen – Fort VII. Wychowanków oratorium przesłuchiwano w więzieniu przy ul. Młyńskiej. Tam w wyniku obrażeń odniesionych podczas torturowania, bicia, maltretowania – Czesław jako przywódca grupy był najbardziej katowany – został skierowany do więziennego szpitala.
Wszyscy więźniowie morderczo pracowali w mieście: zaprzęgano ich nawet do wozów. Przez cały okres, w czasie wielomiesięcznych przesłuchiwań młodzi chłopcy, przywódcy poznańskiej katolickiej młodzieży, zachowywali niezwykły spokój i niespotykaną pogodę ducha.
W KONĆU KAŻDY MIROSŁAW MA SWOJEGO PATRONA
Błogosławiony Mirosław Bulesić, kapłan i męczennik, 1920-1947, Chorwacja. Towarzyszył delegatowi biskupa, który przybył udzielić bierzmowania w parafii. W obawie przed akcjami antykatolickimi uroczystość odbyła się godzinę wcześniej niż publicznie ogłoszono, dzięki czemu wierni zdążyli w spokoju wrócić do domów. To rozgniewało komunistów – ich zbrojne bojówki wtargnęły na plebanię i zniszczyły co tylko mogły. W końcu oprawcy rzucili się na ks. Miroslava i dotkliwie go pobili. Następnie jeden z atakujących przewrócił kapłana na podłogę i zadał mu kilka ciosów nożem w szyję. Kapłan zmarł w ciągu kilku chwil, mając zaledwie 27 lat.
Błogosławiona Maria od Wcielenia (Vincenta Rosal), siostra zakonna Betlejemitka Córka
Gdy rząd w Gwatemali rozpoczął prześladowania katolików, w 1877 r. przeniosła się do Kostaryki, gdzie założyła dwie szkoły i doczekała się licznych powołań. W 1886 r. rozpoczęła działalność w Ekwadorze. Tam też zmarła 24 sierpnia 1886 r. po upadku z konia.
Święta Emilia de Vialar, siostra zakonna od Objawienia św. Józefa, 1797-1856, Francja. Jej matka była córką barona i znanego lekarza w Paryżu. Ojciec oddał ją do zakładu sióstr w Paryżu, gdzie także odbywała naukę. Kiedy powróciła do domu, matka już nie żyła, a domem zawiadywała despotyczna macocha. Wiele razy dochodziło więc do konfliktów pomiędzy pierworodną córką a ową kobietą. W sercu Emilii rozgrywał się dramat: z jednej strony pociągał ją świat ze wszystkimi przyjemnościami, a z drugiej strony łaska Boża ciągnęła ją nieodparcie ku wyższym ideałom.
W roku 1816 odbywały się w jej miejscowości misje. To one zadecydowały o tym, że Emilia postanowiła oddać się na wyłączną służbę Panu Bogu i bliźniemu. Miała wówczas zaledwie 19 lat. Zaczęła przyjmować do domu rodzinnego ubogich i potrzebujących, starców i opuszczonych. Macocha wyśmiewała to postępowanie i dokuczała Emilii. Ojciec milczał, nie chciał bowiem zrażać sobie doskonałej administratorki, a z drugiej strony kochał swoją córkę. Trwało to przez kilkanaście lat.
Rychło wokół niej skupiły się dziewczęta o podobnych ideałach. Tak powstała nowa rodzina zakonna Sióstr od Objawienia św. Józefa. Taką nazwę Emilia przyjęła dla upamiętnienia sceny ewangelicznej, kiedy to anioł uspokoił we śnie św. Józefa o cudownym poczęciu Maryi.
W tym czasie w Algierze wybuchła epidemia. Do miejscowego szpitala potrzebna była pomoc. Brat Emilii, Augustyn de Vialar, który był wówczas konsulem francuskim, zaprosił siostrę, aby przysłała swoje córki duchowe. Siostry rychło zyskały tak wielki szacunek wśród muzułmanów, że nazywano je „białymi marabutkami”. Marabutami nazywali oni ascetów muzułmańskich. Fundacje w Algierze zaczęły się mnożyć: Boufaric, Algier, Bona, Konstantyna, Tunis otworzyły młodemu zgromadzeniu swoje podwoje. Siostry prowadziły szpitale, przytułki i szkoły.
Po cierpieniach, jakich Emilia doznała w Algierze, jeszcze boleśniejsze wydarzenia spotkały ją w samej Francji. Doszło do tego, że musiała zlikwidować dom macierzysty w Gaillac i kilka innych. Dom generalny przeniosła do Tuluzy. Szczególnie miłe przyjęcie zgotował jej i jej córkom duchowym św. Eugeniusz Mazenod w Marsylii. Pod jego opieką dzieło nadal pięknie się rozwijało.
Emilia zmarła w opinii świętości 24 sierpnia 1856 roku w Marsylii po 59 latach pracowitego życia.
25 SIERPNIA PIĄTEK: ŚW. LUDWIK IX, KRÓL FRANCJI, 1214-1270. Był synem Ludwika VIII i św. Blanki Kastylijskiej. Mając 12 lat wstąpił na tron po śmierci ojca. Do czasu osiągnięcia przez niego pełnoletności, rządy sprawowała jego matka, św. Blanka.
Był wybitną osobowością. Wzorowy mąż i opiekun licznej rodziny. Jako polityk zręczny i rozważny, doprowadził Francję do rozkwitu. W ciągu 40 lat swoich rządów podniósł kraj politycznie i gospodarczo. Wydał także zarządzenie przeciwko lichwie i prostytucji. Popierał instytucje dobroczynne i zakony. Żywoty jego są zgodne w tym, że sam usługiwał chorym i rozdawał jałmużny ubogim. Osobiście żył bardzo skromnie, mnożył uczynki pokutne, czym ściągnął na siebie zarzut, że jest „królem mnichów”. Miał żywo w pamięci słowa matki, wypowiedziane do niego jeszcze w latach młodości: „Synu, wolałabym cię widzieć na marach niż w grzechu”. Odegrał poważną rolę w fundacji Sorbony. Był mecenasem sztuki, co najbardziej upamiętnia sławna kaplica Sainte-Chapelle w Paryżu.
Ludwik to ostatni z wielkich i świętych średniowiecznych władców, wśród których wymienia się: św. Wacława, męczennika (+ 929), św. Edwarda, wyznawcę (+ 1066), św. Włodzimierza (+ 1015), św. Henryka II, cesarza (+ 1024), św. Olafa (+ 1030), św. Stefana (+ 1038), św. Eryka (+ 1060), św. Kanuta II (+ 1086), św. Władysława (+ 1095) i św. Ferdynanda (+ 1252). Wszyscy oni zasłużyli się zaprowadzeniem lub rozszerzeniem wiary Chrystusowej w swoich krajach.
Jest patronem kilku żeńskich zgromadzeń zakonnych noszących jego imię. Ponadto drukarzy, fryzjerów, hafciarek, introligatorów, kamieniarzy, krawców, piekarzy, pielgrzymów, niewidomych, rybaków, tkaczy i uczonych.
Święty Józef Kalasanty, kapłan, założyciel pijarów, 1556(1557)-1648, Hiszpania. W 1592 r. towarzyszył kardynałowi Markowi Colonnie w podróży do Rzymu.
Do Hiszpanii już nigdy nie powrócił. Związał się wkrótce z bractwem młodych kapłanów, którzy za cel swojej pracy apostolskiej uznali nauczanie religii wśród ludu i dzieci. Józef spostrzegł jednak, że praca prowadzona tylko dorywczo i okazyjnie, uzależniona od dobrej woli jednostek oraz ich wolnego czasu, dawała niewiele. Dlatego postanowił sam prowadzić katechizację w zakresie mniejszym, ale zorganizowanym i stałym.
W 1597 r. otworzył pierwszą prywatną bezpłatną szkołę w Europie. Założył ją na Zatybrzu, w najuboższej dzielnicy Rzymu. Dziełu swojemu dał nazwę „Szkół Pobożnych”. Zamierzał osiągnąć cel podwójny: przez bezpłatną naukę pociągnąć do siebie młodzież najuboższą, a więc i najbardziej zaniedbaną. Nauczanie zaś tak przepoić nauką i życiem chrześcijańskim, by młodzież, wychodząca z jego szkół, była wierząca. Zdarzało się, że dzieci trzeba było najpierw nakarmić chlebem, a nieraz dać im dach nad głową. Do tak rozległej akcji Józef potrzebował ludzi dobrej woli, wspomagających go bezpośrednią współpracą. Powstało więc nowe zgromadzenie zakonne pod nazwą „Zgromadzenie Pawłowe dla Ubogich Matki Bożej od Szkół Pobożnych” (popularnie zwane pijarami). Swoją rodzinę zakonną nazwał „Pawłową” ku czci papieża, Pawła V, któremu oddał pod opiekę swoje dzieło. Był to rok 1617.
Jeszcze za życia Założyciela pijarzy otworzyli dom i szkołę w Ołomuńcu, w Czechach (1631) i w Warszawie (1642). Jego następne lata wypełniły cierpienia fizyczne i duchowe. Znaleźli się ludzie, którzy pozazdrościli mu sławy, a równocześnie chcieli nowemu dziełu narzucić własne idee i programy. Przez nieuczciwą propagandę zdołali pozyskać sobie większość w zakonie. Ciemną postacią był tu przede wszystkim o. Mariusz, pijar, który stanął na czele opozycji przeciwko Założycielowi. Te kłótnie sprzyjały interesom kierowników szkół i szkółek prywatnych, którzy w pijarach ujrzeli groźnego rywala, mogącego pozbawić ich zarobku. Oni także podnieśli niemniej krzykliwą wrzawę przeciwko Józefowi.
Poddał się tym wydarzeniom z cichością i pokorą. Cierpiał bardzo nie dla własnej miłości i ambicji, ale z żalu, że tak wiele ubogiej młodzieży zostanie pozbawionej nauki Bożej i oświaty. Zmarł jako 92-letni starzec w dniu 25 sierpnia 1648 r. Pozostawił po sobie ok. 5000 listów, będących bogatym źródłem wiedzy o nim samym i o jego dziele. W 1948 roku, w 300-lecie śmierci św. Józefa Kalasancjusza, papież Pius XII ogłosił go patronem wszystkich katolickich szkół podstawowych.
Józef Kalasancjusz w swojej szkole wychowawczej kładł wielki nacisk na spowiedź św. Wiedział dobrze, jak wielkie kryją się w nim wartości. Sakrament ten bowiem zmusza człowieka do zastanowienia się nad sobą, do żałowania swoich win i do poprawy życia. W czasach, kiedy kara fizyczna była w szkołach powszechnie stosowana, Józef zniósł ją u siebie całkowicie. Gdyby zaś była ona konieczną, doradzał, by była zawsze proporcjonalnie mniejsza od winy. Pod żadnym pretekstem nie pozwalał też przyjmować jakichkolwiek wynagrodzeń. Szkoły pijarów były bezpłatne. Opłacano jedynie w miarę możliwości wyżywienia.
Istota systemu nauczania i wychowania pijarskiego zawierała się w haśle, jakie Założyciel zostawił swoim duchowym synom: Pobożność i nauka. Do Polski pijarów zaprosił w 1642 r. król Władysław IV. Największą chwałą okrył zakon w Polsce ks. Stanisław Konarski (+ 1773), autor pism, które miały na celu przeprowadzenie reform w Polsce. Z jego inspiracji po kasacie jezuitów w 1773 roku powstała Komisja Edukacji Narodowej, pierwsze w świecie ministerstwo oświaty i wychowania. Pijarzy zainicjowali w naszej Ojczyźnie kult Serca Pana Jezusa. Założyli bractwo Najświętszego Serca Pana Jezusa, zatwierdzone przez papieża Klemensa XI w 1705 r.
Święta Maria od Jezusa Ukrzyżowanego (Mała Arabka), siostra zakonna, 1846-1878.
PIERWSZA BŁOGOSŁAWIONA ARGENTYNKA
Błogosławiona Maria del Transito od Jezusa Sakramentalnego, dziewica, 1821-1885, Argentyna. Po śmierci matki w 1858 r. wstąpiła do Trzeciego Zakonu św. Franciszka, w którym doskonaliła się w modlitwie i praktykach ascetycznych. Jednak pragnieniem jej serca było całkowite poświęcenie się Bogu i dlatego w 1859 r., składając profesję w Trzecim Zakonie, dobrowolnie złożyła także ślub dozgonnego dziewictwa. Rozważała też możliwość utworzenia zgromadzenia zajmującego się wychowaniem biednych i porzuconych dzieci. Przez rok, od marca 1873 r. do kwietnia 1874 r., przebywała w klasztorze karmelitanek w Buenos Aires, a następnie do 1875 r. – u wizytek w Montevideo. Obydwa klasztory musiała jednak opuścić z powodu kłopotów ze zdrowiem.
Gdy w Argentynie powstało nowe zgromadzenie, Maria podjęła próbę współpracy z jego założycielką Matyldą Porres. Szybko jednak przekonała się, że dzieło, o którym myślała, powinno mieć całkowicie odmienny charakter. Korzystając z pomocy franciszkanina o. Porreca, opracowała regułę własnego zgromadzenia. 8 grudnia 1878 r. wraz z dwoma towarzyszkami założyła Zgromadzenie Sióstr Tercjarek Misjonarek Franciszkanek Argentyńskich.
OBIECAŁA MARYI I DOTRZYMAŁA SŁOWA
Błogosławiona Maria Troncatti, salezjanka, 1883-1969, Italia. Jeszcze w szkole zetknęła się z ideą misyjną Kościoła i zapragnęła wyjechać na misje. Mogła zrealizować to marzenie dopiero w wieku 21 lat. Chciała być jak misjonarze ks. Jana Bosko. Napisała więc list do ks. Rua, przełożonego generalnego salezjanów, i prosiła o przyjęcie do zgromadzenia. Maria wstąpiła do zgromadzenia Córek Maryi Wspomożycielki.
Pracowała w domach sióstr we Włoszech. Dotykały ją różne choroby, m.in. tyfus. Jej powołanie stanęło pod znakiem zapytania, a o misjach nie mogła nawet myśleć. Gdy wybuchła I wojna światowa, była w Varazze. Zrobiła kurs sanitariuszki i pracowała w szpitalu wojskowym. W tym czasie miasto nawiedziła powódź. Siostra Maria wraz z inną siostrą omal nie utonęły. Wtedy obiecała Maryi Wspomożycielce, że jeśli ją uratuje i jeśli jej 20-letni brat szczęśliwie wróci z wojny, pojedzie na misje. Jej brat rzeczywiście wrócił z wojny, a ona nie utonęła – napisała więc podanie o zgodę na wyjazd na misje. Zgoda nadeszła dopiero po siedmiu latach. Wyjechała w wieku prawie 40 lat do pracy w Ekwadorze.
W dżungli Amazonii, gdzie miała pracować przez kolejne 44 lata. Szybko zyskała szacunek Shuarów. Rozpoczęła trudną pracę ewangelizacyjną i wychowawczą, niestrudzenie podróżowała po dżungli. Była pielęgniarką, chirurgiem, ortopedą, stomatologiem, anestezjologiem. Choć miała tylko kurs pielęgniarski, nazywano ją „lekarzem”. Opiekowała się chorymi, zwalczała śmiercionośne epidemie, zakładała internaty dla dzieci Shuarów, odwiedzała rodziny Shuarów na misji i w dżungli, ewangelizowała, rozwiązywała problemy Indian i kolonistów, zwalczała ubóstwo, prowadziła katechezę dla Shuarów i osadników, podejmowała wszystko, co stanowiło promocję edukacji, założyła szpital i kierowała nim.
Przeznaczyła w nim sale dla rodzin Shuarów, organizowała kursy pielęgniarskie dla dziewcząt Shuarów i kolonistów, zapoczątkowała wśród Indian kursy przygotowania do życia w rodzinie i przygotowania do małżeństwa. 25 sierpnia 1969 r. udała się na lotnisko w Sucúa, by małym samolotem polecieć na rekolekcje. Krótko po starcie samolot spadł na pogranicze dżungli. Na jej grobie postawiono biały krzyż z napisem: „S. Maria Troncatti, Córka Maryi Wspomożycielki, niezrównany świadek dobroci Chrystusa, 1883-1969”.
26 SIERPNIA SOBOTA: NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY CZĘSTOCHOWSKIEJ. Wśród bardzo licznych w Polsce sanktuariów Jasna Góra ma swoje pierwsze i uprzywilejowane miejsce. Rocznie nawiedza ją od miliona do dwóch milionów pielgrzymów.
Na Jasnej Górze wielokrotnie modlili się polscy królowie i książęta, m.in. Kazimierz Jagiellończyk (1448 i 1472), św. Kazimierz królewicz (1472), Zygmunt I Stary (1510 i 1514), Stefan Batory (1581), Zygmunt III Waza (1616, 1620, 1630), Władysław IV (1621, 1633, 1638, 1642, 1644, 1646), Jan Kazimierz (1649, 1656, 1658, 1661), Michał Korybut Wiśniowiecki (1669, 1670), Jan III Sobieski (1676, 1683), August II Sas (1704), August III Sas (1734).
Dzisiejsza uroczystość powstała z inicjatywy bł. Honorata Koźmińskiego, który po upadku powstania styczniowego starał się zjednoczyć naród wokół Królowej Polski – Maryi. Wraz z ówczesnym przeorem Jasnej Góry, o. Euzebiuszem Rejmanem, wyjednał on u św. Piusa X ustanowienie w 1904 r. święta Matki Bożej Częstochowskiej. Papież Pius XI rozciągnął w 1931 r.
Pierwszym i najdawniejszym dokumentem, informującym o cudownym obrazie, jest łaciński rękopis, który znajduje się w archiwum klasztoru: Translatio tabulae Beatae Mariae Virginis quam Sanctus Lucas depinxit propriis manibus (Przeniesienie obrazu Błogosławionej Maryi Dziewicy, który własnymi rękami wymalował św. Łukasz). W rękopisie tym czytamy:
Autorem obrazu jest św. Łukasz Ewangelista. Na prośbę wiernych wymalował wizerunek Maryi z Dzieciątkiem na blacie stołu, przy którym siadywała. Cesarz Konstantyn kazał przenieść obraz z Jerozolimy do Konstantynopola i umieścić w świątyni. Tam obraz zasłynął cudami. Urzeczony cudownym obrazem książę ruski Lew, pozostający w służbie cesarza, uprosił Konstantyna o darowanie mu obrazu, który też przeniósł do swojego księstwa i kazał go bogato ozdobić. Obraz znowu zasłynął cudami. W czasie wojny prowadzonej na Rusi przez Ludwika Węgierskiego obraz ukryto w zamku bełskim. Po poddaniu się zamku Ludwikowi, namiestnik króla, książę Władysław Opolczyk zajął obraz. W czasie oblegania zamku przez Litwinów i Tatarów strzała wpadła do zamku i ugodziła w prawą stronę wizerunku. Wtedy nieprzyjaciół otoczyła mgła, która przeraziła wrogów. Książę wypadł na nich z wojskiem i ich rozgromił. Kiedy chciał wywieźć obraz do swojego księstwa, mimo dużej liczby koni obraz nie ruszał z miejsca. Wtedy książę uczynił ślub, że wystawi kościół i klasztor tam, gdzie umieści obraz. Wtedy konie lekko ruszyły i zawiozły obraz na Jasną Górę. Tam umieścił go w kaplicy kościoła, gdzie obraz ponownie zajaśniał cudami.
10 LAT CZEKAŁA
Błogosławiona Maria od Aniołów Ginard Marti, siostra zelatorka i męczennica, 1894-1936, Majorka. By wspomóc rodzinę, z dwiema starszymi siostrami zajmowała się haftem i robieniem damskich kapeluszy. Opiekowała się także licznym młodszym rodzeństwem, udzielając im lekcji oraz ucząc katechizmu. Gdy miała ok. 18 lat, postanowiła wstąpić do klasztoru św. Bartłomieja w miejscowości Inca, gdzie mniszką była jedna z sióstr matki. Klasztor należał do żeńskiej gałęzi XIV-wiecznej eremickiej kongregacji hieronimitów. Rodzice przekonali ją jednak, by wstrzymała się z decyzją na pewien czas – była potrzebna w domu. Poddała się ich woli. Oświadczył się jej wówczas pewien mężczyzna, ale odmówiła mu.
Dopiero po dziesięciu latach, w 1921 r. Aniela mogła wstąpić do nowicjatu sióstr zelatorek kultu eucharystycznego w Palma de Mallorca. Zajmowała się pieczeniem chleba eucharystycznego, wyszywaniem ornatów, przygotowywaniem dzieci do pierwszej Komunii św.
Gdy w 1936 r. wybuchła w Hiszpanii wojna domowa, s. Maria od Aniołów przebywała w Madrycie. Przed Najświętszym Sakramentem poszukiwała wsparcia i ofiarowała swoje życie, jeśli taka miała być wola Boża, w męczeństwie – za zwycięstwo Chrystusa na ziemi. 20 lipca 1936 r. siostry, w świeckich ubraniach, opuściły konwent. Maria od Aniołów ukryła się wraz z jedną ze współsióstr w mieszkaniu pewnej rodziny w Madrycie. Stamtąd, wręcz naprzeciwko swego konwentu, obserwowała dewastację kościoła i klasztoru, zniszczenie obiektów sakralnych i świętych obrazów. 25 sierpnia 1936 r., lewacka bojówka wpadła do domu, gdzie ukrywała się s. Maria od Aniołów. Została aresztowana, przetrzymywano ją w budynku galerii Sztuk Pięknych. Następnego dnia została zamordowana w pobliżu parku Dehesa de la Villa w Madrycie, strzałem w głowę.
Święta Teresa od Jezusa Jornet e Ibars, Mała Siostra Opuszczonych Ubogich, 1848-1897, Hiszpania. Wstąpiła do klarysek (1870). Inne były wobec niej plany Boże. Z powodu słabego zdrowia musiała opuścić klasztor. Wróciła więc do Argensola i na życzenie wuja (założyciela) stanęła na czele stowarzyszenia pań nauczycielek chrześcijańskich. Te jednak przyjęły jej nominację na przełożoną za obrazę dla siebie. Traktowały ją bowiem jako dezerterkę, a jej decyzję jako lekkomyślną niewiedzę świadczącą o tym, że sama nie wie, czego chce. Została więc zmuszona do tego, by rozstać się z dziełem.
Tymczasem w Huesca pewien kapłan, Saturnin Lopez Novoa, założył nowe zgromadzenie zakonne do opieki nad kalekami i starcami. Pojawienie się Teresy przyjął jako prawdziwy dar Boży. Okazała ona tak wiele zapału, że została wybrana na przełożoną generalną (1872). Zgromadzenie otrzymało nazwę Małych Sióstr Opuszczonych Ubogich. Pod roztropną ręką Teresy dzieło zaczęło szybko się rozrastać.
Zostawiła jednak po sobie wspaniałe dzieło: ponad 1200 sióstr i 103 przytułki w Hiszpanii, na Kubie i w Ameryce Południowej.
Święta Joanna Elżbieta Bichier des Ages, siostra zakonna Córka Krzyża, 1773-1838, Francja. W czasie rewolucji francuskiej straciła ojca (1792). Została też pozbawiona większości rodzinnego majątku. W swoim domu przechowywała kapłanów i w ukryciu pomagała im w pracy duszpasterskiej. W 1797 roku przybył do jej domu także św. Andrzej Hubert Fournet, któremu oddała się pod duchowe kierownictwo. Za jego radą Joanna założyła zgromadzenie zakonne, którego celem była opieka nad chorymi i dziećmi. Zgromadzenie otrzymało nazwę Córek Krzyża (1807).
Bóg błogosławił dziełu, bo jeszcze za życia Założycielki zgromadzenie liczyło 99 placówek w 23 diecezjach Francji i 663 siostry.
Matka Joanna przyświecała siostrom gorliwością i zachowaniem obserwancji zakonnej. W 1815 roku musiała się poddać operacji, po której została kaleką. Nieszczęście i związane z nim konsekwencje znosiła z poddaniem się woli Bożej. Przykuta do fotela, całe godziny spędzała na rozważaniu tajemnicy Męki Pańskiej i Eucharystii.
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.