
XCIX (99) odc. Co tak NAPRAWDĘ OSŁABIA mężczyznę?
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Niezwykły chłopiec.
2. Jak naturalnie podnieść testosteron o 20-40%? O tym jeszcze nie słyszałeś!
3. Zawór bepieczeństwa, aby Ci nie odbiło.
Odcinek XCIX (99)
1. TEMAT: Sekret sukcesu Michaela Jordana ma na imię…
2. TEMAT: Jak przestać jeść słodycze.
3. TEMAT: Niezwykła historia bambusa.
***
1. TEMAT: SEKRET SUKCESU MICHAELA JORDANA MA NA IMIĘ…
Kobe Bryant powiedział o nim, że jest absolutnym mistrzem mentalnej twardości, który pomaga osiągnąć zawodnikom wyniki o których nawet nie marzyli. Dwyane Wade ufał mu bezwarunkowo i słuchał jak wyroczni.
Michael Jordan (sześciokrotny mistrz NBA, dwukrotny złoty medalista olimpijski, Associated Press wybrała go najlepszym koszykarzem XX wieku. W głosowaniu telewizji ESPN grupa dziennikarzy, sportowców i działaczy wybrała Jordana największym sportowcem Ameryki Północnej XX wieku), jego najbardziej znany klient, przez pewien czas płacił mu dodatkowo za to by nie pracował z nikim innym w NBA.
Pierwotnie Jordan zdecydował się jedynie na 30 dni współpracy. Ostatecznie pracowali ze sobą 15 lat!
POZNAJ TIMA GROVERA I JEGO SPOJRZENIE NA ŚWIAT. Myślę, że więcej o tym trenerrze i Jego cv nie trzeba pisać. Wystarczy to, że Michael Jordan współpracował z Nim 15 lat!
JAK WEJŚĆ NA SZCZYT I UTRZYMAĆ SIĘ NA NIM CAŁYMI LATAMI
„Bycie NIEUSTĘPLIWYM oznacza WYMAGANIE OD SIEBIE WIĘCEJ niż ktokolwiek kiedykolwiek mógłby od ciebie wymagać, zdając sobie sprawę z tego, że gdy za każdym razem się zatrzymujesz, wciąż masz niewykorzystany margines sił i możliwości.”
Jeżeli będziesz od siebie wymagał niż inni to żadna presja zewn. Cię nie zmiażdży. Oczywiście to bardzo dużo kosztuje. Ale cenę i tak zapłacisz. Za bycie bylejakim czy KIEDY BĘDZIESZ OD SIEBIE WIĘCEJ WYMAGAŁ NIŻ INNI WYMAGAJĄ.
„Większość ludzi przypomina lwa w klatce. Niegroźni, poskromieni, przewidywalni, czekający na zbliżające się zdarzenia. Jednak ludzka klatka nie jest zbudowana ze szkła i stalowych prętów; stworzyły ją złe porady i niska samoocena, reguły rodem z dupy i masochistyczny sposób myślenia o tym czego to robić nie wolno i o tym co robić się powinno. Uformowały ją lata neurotycznego myślenia, nadmiernego analizowania i zamartwiania się wszystkim tym, co może pójść nie tak. Pozostań w tej klatce wystarczająco długo, a zatracisz wszystkie te instynkty… A jednak one wciąż tam są i czekają aż znajdziesz klucz do klatki (…) Cały ten INSTYNKT KILLERA właśnie czeka na uwolnienie. Co cię zatem zatrzymuje?”
Lew traci wszystkie swoje atuty będąc w klatce. Świat i diabły to właśnie zrobili z większością mężczyzn. Czas znaleźć klucz do klatki albo stać się tak silnym, aby tę klatkę zniszczyć.
„Jeśli naprawdę chcesz być ELITĄ, jeśli naprawdę chcesz być NIEUSTĘPLIWYM, musisz NAUCZYĆ SIĘ odrzucić wszystko to czego cię nauczono, pozbyć się wszystkich tych restrykcji i ograniczeń, całego tego negatywizmu oraz wątpliwości. A jeśli zadanie to wprawia cię w konfuzję, pozwól, że nieco to uproszczę: Masz przestać myśleć. Tyle w tym temacie.”
PRZESTAŃ MÓWIĆ ŹLE NA SWÓJ TEMAT W MYŚLACH. PRZESTAŃ MYŚLEĆ. JAK ZAZWYCZAJ DOBIERA SIĘ DO CIEBIE DIABEŁ? POPRZEZ MYŚLI 😉 WĄTPLIWOŚCI. WYŁĄCZ MYŚLENIE. ZAPLANUJ. POTEM WYŁĄCZ MYŚLENIE I DZIAŁAJ!
„Przestań myśleć. Przestań czekać. Już teraz WIESZ co robić.” Bez komentarza.
„Reaktywność zamiast aktywności. Nadmiar myślenia. Nadmiar analizowania. To właśnie w ten sposób zatracasz swoją NATURALNĄ UMIEJĘTNOŚĆ stawia się WIELKIM. Kiedy nadmiernie skupiasz się na tym co dzieje się wkoło, tracisz kontakt z tym co dzieje się w środku. Myślisz o wszystkim tym co może się nie udać, o wszystkim tym co mogą zrobić inni. Zamiast WIEDZIEĆ że DASZ RADĘ, zajmujesz się myśleniem.”
Nie umniejszając nic kobietą, ale…przez być jak BABA! ZA DUŻO MÓWISZ. ZA DUŻO MYŚLISZ. JESTEŚ JAKO FACET STWORZONY DO DZIAŁANIA. Sam się kastrujesz, kiedy zaburzasz proporcje między myśleniem, a działaniem. A ŚWIAT I DIABŁY BIJĄ BRAWO, ŻE SIĘ DALEJ OSŁABIASZ 🙂
„Michael nie był najlepszym dlatego, że potrafił latać i zdobywać punkty w niemożliwy dla innych sposób. Był najlepszy bo był NIEUSTĘPLIWY jeśli chodzi o wygrywanie i jeśli chodzi o przekonanie, że coś takiego jak 'wystarczająco dobry’ nie istnieje. Niezależnie od tego ile razy wygrał, niezależnie od tego jak wybitnym się stawał, zawsze chciał WIĘCEJ i był absolutnie gotowym by zrobić wszystko co trzeba – a nawet więcej – by to osiągnąć.”
Czy jesteś w jakiejkolwiek dziedzinie życia NIEUSTĘPLIWY? Czy tylko taki tytuł można przypisać Ci w grzechach nieczystości, marudzeniu, marnowaniu czasu lub ciągłym uciekaniu? Albo życiu tylko przeszłością lub marzeniami?
„Większość pracy wykonuje po cichu poza sceną, samotnie, bez szpanu i przyciągania uwagi. WYMIATACZE nie robią rzeczy na pokaz. Nie robią też rzeczy od niechcenia. Prawdziwy WYMIATACZ nigdy nie powie ci ani co zrobi ani co planuje. Dowiesz się kiedy będzie już po wszystkim. On w tym czasie będzie zajmował się już kolejnym wyzwaniem.”
NAJWIĘKSZA MAGIA DZIEJE SIĘ, GDY NIKT NIE PATRZY. MAM DOSYĆ TEGO NADMIARU SŁÓW. NIECH TYLKO BÓG WIE I KTOŚ ZAUFANY O TWOICH PLANACH, A RACZEJ BOŻYCH PLANACH;). Niech inni potem będą zawistni i zazdrośni, że NAGLE stałeś się poza ich zasięgiem, a Ty oglądasz ich w lusterku swojego auta z tablicą rejestracyjną o nazwie Life.
PRESSING
„Wielu chłopaków nie podejmie się finałowego, decydującego rzutu nie dlatego, że obawiają się niepowodzenia, tylko dlatego, że gdy im się uda, będą musieli ten poziom utrzymywać. A dla większości takie wysokie latanie jest zagrożeniem, wolą trzymać się bardziej przyziemnego, znanego im terenu. Im mniejsze oczekiwania tym mniejsza presja… I mniejsze nagrody. Za to bezpieczniej.”
Bezpieczeństwo jest domeną kobiet. Jeśli masz za dużo testosteronu i chcesz go obniżyć. ŚMIAŁO! Wybieraj to co bezpieczniejsze (w domyśle łatwiejsze, bez presji i stresu). Utrzymać poprzeczkę! Najpierw do niej dojdź a potem się będziemy martwić jak ją utrzymać! A nie teraz, kiedy Twoje życie to jeden wielki bałagan.
„Ciągle powtarzam moim zawodnikom: 'PRESJA! PRESJA! PRESJA! Ale większość ludzi od stresu ucieka. Ja biegnę w jego stronę. Stres wyostrza zmysły, testuje cię w sposób bezprecedensowy, zmusza do koncentracji i zmierzenia się z wyzwaniem od którego większość ludzi stroni. Nie da się odnieść sukcesu bez presji i stresu. Poziom twoich osiągnięć determinować będzie to jak stres i presję traktujesz oraz jak sobie z nimi radzisz.”
ŚWIAT, PORĄBANI RODZICE I DIABEŁ WSZYSTKO NA TACY CI DAJĄ. STRES JEST BEEE. WYMAGANIA SĄ BEEE. Lepiej dla Ciebie 😉 Po niewielkiej liczbie zmagań już będziesz o lata świetlne od tych, którzy nigdy nie doświadczyli prawdziwej presji i stresu. PRESJA TO NASZ PRZYJACIEL I ŚWIETNY NAUCZYCIEL. ZAPROŚ DO SWOJEGO POKOJU I NIECH W NIM ZAMIESZKA.
„Możesz kontrolować to co sam na siebie narzucisz ale nie możesz kontrolować tego co ktoś narzuca na ciebie. Tak więc skupiasz się wyłącznie na napędzającej cię PRESJI WEWNĘTRZNEJ. Biegnij w jej stronę, używaj jej i poczuj ją tak, by nikt nigdy nie był w stanie naciskać cię bardziej niż ty siebie.” Chyba lepiej samemu wybierać niż ktoś za Ciebie? 😉 Lepiej samemu dorzucać WIĘCEJ kg na sztangę niż żeby ktoś za Ciebie to nakładaŁ kiedy chce, ile chce i jak chce I PRZEZ TO CIĘ NIEUSTANNIE FRUSTROWAŁ I POKAZYWAŁ JAK JESTEŚ SŁABY.
„Presja rozsadza rury, ale jednocześnie tworzy diamenty. Jeśli przyjmiesz perspektywę negatywną – zmiażdży cię, bo wpadniesz w stan umysłu pod tytułem 'Nie dam rady’. Jednak perspektywa pozytywna polega na tym, że presję traktujesz jak WYZWANIE KTÓRE CIĘ KSZTAŁTUJE; daje ci ona okazję do przekonania się ile jesteś w stanie znieść. Wszyscy redukują stres bo stres zabija. A ja twierdzę, że to gówno prawda! Stres przywraca cię do życia. Pozwól by był twoją motywacją, pozwól by napędzał cię do pracy. Zamiast przed nim uciekać, zacznij go wykorzystywać. Co z tego że nie czujesz się z nim swobodnie? Za to jakie nagrody! Przebij się przez ten dyskomfort. Przeżyjesz. A potem wrócisz po WIĘCEJ.”
Chcesz należeć do HALL OF FAME bycia przeciętniakiem, miernotą, bycie jak większość? To unikaj stresu. Weź pokrętło i obniżaj, obniżaj, obniżaj. CIągłe obniżanie poprzeczki Kościołowi i jakiemukolwiek człowieki nigdy na dłuższą metę nie wyszło na dobre. Słabiaków łatwiej uzależnić i nimi sterować.
„Oczywiście musisz być w stanie odróżniać stres który niesie obietnicę wielkiej nagrody od tego, który powoduje jedynie chaos. Bycie nieprzygotowanym, obijanie się, olewanie umów czy zobowiązań – to właśnie stres bezsensowny.”
Idealny komentarz jaki stres wybierać, a jaki nie.
„Nie każdy ma PRZYWILEJ bycia zestresowanym możliwością osiągnięcia czegoś wyjątkowego. Dlatego ten rodzaj presji musisz utrzymywać non-stop a nie jedynie wtedy gdy postanowisz lekko podciągnąć swój poziom.” – Tim GROVER
Patron Sybiraków to? Odp. jak zawsze podkreślona, pogrubiona w kalendarzu świętych. |
I to się nazywa ZMIANA PATRZENIA 😉 PRZYWILEJ OSIĄGNIĘCIA CZEGOŚ WYJĄTKOWEGO.
„Nie możesz pozwolić odebrać sobie JAJ. A to realnie oznacza akceptowanie presji związanej z braniem odpowiedzialności za dosłownie wszystko co mówisz i robisz.” ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Politycy nie znają takiego pojęcia. Większość doroslych nie zna takiego pojęcia. Bo szkoła, Kościół, państwo w wielu sytuacjach ściąga ODPOWIEDZIALNOŚĆ z człowieka. I oto właśnie chodzi 😉 abyś był słabiutki i bezradny, pokurczony i niedojrzały. A jeszcze jeśli zrzucasz winę na innych to BIEDA.
„Większość jeździ windą zamiast szukać schodów. Chcą łatwiutkich rozwiązań. Nie potrafią poradzić sobie z dyskomfortem, więc szukają skrótów a kiedy nie mogą ich znaleźć, poddają się.” Czy nie jednym z głównych powodów Twojego rzucenia ręcznika na ring życiowy i poddanie się jest właśnie pewien dyskomfort, dłuższy trud? Dlatego jest tak mało świętych. Dlatego jest tak mało wybitnych ludzi. DYSKOMFORT. Albo unikasz albo wykorzystujesz i ROŚNIESZ.
„WYKONAJ PRACĘ. Codziennie MUSISZ zrobić coś na co nie masz ochoty. CO-DZIEN-NIE. Wymagaj od siebie, nakładaj ciasny pressing na własną apatię, lenistwo i strach. Bo w przeciwnym wypadku, następnego dnia będziesz mieć już dwie rzeczy, których nie chcesz zrobić, a potem trzy, cztery i pięć (…) I jedyne co ci pozostanie to dołowanie się z powodu całego tego burdelu do którego się doprowadziłeś i poza barierą fizyczną dowalisz sobie jeszcze barierę mentalną.” Ciągle nadrabiasz zaległości? Czy już się poddałeś? Gdy będziesz chciał dziś znowu odpuścić, pomyśl, że jutro będzie już więcej do zrobienia przez to że odpuściłeś. Ty masz nigdy nie odpuszczać 😉 Ksiądz odpuszcza i to czasami i tylko w konfesjonale 😉
„Nie wierzę ani w myślenie pozytywne ani w myślenie negatywne. Wizualizowanie sobie czegoś nie oznacza tworzenia tego w rzeczywistości a nadmierne analizowanie teoretycznych problemów prowadzi do strachu i niepokoju. Masz być uzbrojony we właściwe odruchy i instynkty, nie w Xanax.” WYROBIONE CNOTY I NAWYKI. CODZIENNIE WZMACNIASZ NAWYKI DOBRE LUB ZŁE. KARMISZ DOBRE ALBO ZŁE WILKI.
„GROVER mówi wprost: trening, trening, trening, trening. Przygotowanie, przygotowanie, przygotowanie. Nie potrzebujesz pozytywnego myślenia jeśli WIESZ, że jesteś gotowy i/lub, że sobie poradzisz.” DOKŁADNIE. ZAJMIJ SIĘ TRENOWANIEM. A TRENOWANIE ZAJMIE SIĘ POZYTYWNYM MYŚLENIEM.
„Czy robisz TERAZ, CO TRZEBA?” A może czytając ten newsletter uciekasz? I robisz nie to co TERAZ potrzeba? PROSTE PYTANIE. ZADAWAJ JE SOBIE WIELOKROTNIE W CIĄGU DNIA.
„Gdy zaczynasz rozpraszać się myśleniem, wylatujesz z FLOW i wytracasz energię zamiast skupiać się jedynie na tym co masz do zrobienia.” CZAS NA MYŚLENIE DAJ NA MYŚLENIE. A CZAS NA DZIAŁANIE DAJ TYLKO NA DZIAŁANIE. Rozkaz. Wykonać.
„Jak bardzo czegoś chciałeś wychodzi wtedy, gdy w ustach poczujesz gorzki smak niepowodzenia. Ale gdy tylko go poczujesz, będziesz walczyć jak nieboskie stworzenie by goryczy tej się pozbyć. Czy wciąż czujesz ten GNIEW mobilizujący cię do odwrócenia sytuacji na twoją korzyść?” Czy Ty wiesz czego TAK NAPRAWDĘ CHCESZ? Czy ma czymkolwiek Ci NAPRAWDĘ zależy? To pokaż co robisz w tym kierunku 😉
„Nauczyłem się jednego: PRZESTAŃ SIĘ STARAĆ. RÓB. Bierzesz to co inni postrzegają jako coś negatywnego i zamieniasz w pozytyw. Nie strzelasz focha, nie zwijasz się w kulkę by umrzeć w samotności, tylko gapisz się temu prosto w pysk i myślisz sobie: 'Tak czy inaczej, będzie jak chcę.’ A wszystkim powątpiewającym mówisz jedynie: 'Zajmę się tym.” W szkole możesz dostać dobrą ocenę za to tylko, że się starałeś. W ŻYCIU TAK NIE MA 😉 LICZY SIĘ WYNIK. Też żonie powiesz: „Starałem się Ciebie nie zdradzić…ale coś raz nie wyszło. ALE STARAŁEM SIĘ!
„Następnym razem zwróć uwagę na to jak reaguje na kolejny tytuł trener Pat RILEY. Wygląda dosłownie na przygnębionego. Bo on zdaje sobie sprawę co trzeba było zrobić by tam dotrzeć i co będzie trzeba zrobić by to utrzymać.” Nie wiem kto to Pat Riley. I mało mnie to obchodzi. Zdobyć mistrzostwo jest wyczynem. Ale utrzymać je jest ultrawyczynem. WOJNA ZBROJEŃ TRWA. Silniejszy wygra. (Siła może być różnie pojmowana, więc zmień na np. ten, co ma PRZEWAGĘ… WYGRA. Chyba, że liczysz na farta. To licz 😉 Ja wolę liczyć na nieustane zbrojenie się. PRZESTAŃ UDAWAĆ, ŻE NIE WIESZ
„Przestań czekać na to, że ktoś nauczy cię tego co już i tak wiesz. Kupiłeś tę książkę doskonale wiedząc co jest do zrobienia, jednak zwlekałeś aż ktoś ci to powie. Powtarzam zatem: nikt nigdy nie zrzucił wagi siedząc na kanapie z książką o dietach.” „Nie miłujcie słowem i językiem, ale CZYNEM i prawdą.” 1 J 3,18. CO DZIŚ ZROBIŁEŚ, ABY PRZYBLIŻYĆ SIĘ DO SWOJEGO CELU. A ILE PODJĄŁEŚ PRÓB SABOTAŻU, ABY SIĘ NIE UDAŁO?
„Tak więc dokonaj wyboru albo ktoś dokona go za ciebie.” Myślę, że jako bardziej świadomy człowiek już to zauważyłeś 😉
„Gdy tylko dasz sobie przyzwolenie na nadmierne myślenie, pojawiają się teksty takie jak: 'Prześpię się z tym’ czy 'Odłożę to sobie na później’ czy inne z dupy myśli oznaczające realnie: ’Nie UFAM sobie na tyle by podjąć decyzję.’ Mawiają, że dobre rzeczy przydarzają się tym, którzy czekają. Nie – dobre rzeczy przydarzają się tym, którzy pracują. Rozumiem, że pośpiech może być szkodliwy – wszak chodzi o to, żeby być szybkim a nie o to, żeby robić błędy – nie zmienia to faktu, że musisz działać a nie czekać jedynie aż wyniki przyjdą same. Przestań się czaić. Bo w przeciwnym przypadku to czego nie zrobiłeś zacznie nawarstwiać się w takim tempie, że zupełnie cię to przygniecie i nie będziesz w stanie zrobić już niczego.” Sam sobie dokładasz niepotrzebne obciążenie.
„Kiedy ty się czaisz obawiając błędów, ktoś inny popełnia wszystkie możliwe, uczy się z nich i trafia tam gdzie ty rzekomo chcesz.” Albo oglądasz bohaterów w tv, yt i na netlflixie ALBO TY SAM STAJESZ SIĘ BOHATEREM.
„Jeśli celujesz w bycie najlepszym w swoich fachu, nie możesz przejmować się tym, że twoje działania mogą zmartwić parę osób albo zastanawiać się co inni sobie o tobie pomyślą. Mówiąc inaczej, wszelkie emocje idą na bok a pozostaje ci robienie tego co trzeba by być tam gdzie chcesz.” RÓB TO, CO TRZEBA. OPINIA LUDZKA, ZWŁASZCZA TYCH, CO NIC W ŻYCIU NIE OSIĄGNĘLI… DAJ SPOKÓJ. UCIEKAJ OD SEKATORÓW, KTÓRE CHCĄ CI PODCIĄĆ SKRZYDŁA W IMIĘ: „TO DLA TWOJEGO DOBRA.”
„W trakcie, masz nie myśleć o niczym. A jeśli już musisz o czymś myśleć, niech to będzie pozytywne. Masz być chłodny i zrelaksowany, dokładnie taki jakim byłeś nim wszyscy wkoło zaczęli cię zmieniać. Kiedy jesteś mentalnie we właściwym miejscu, ZAWSZE pojawia się uśmiech.” RÓB, CO TRZEBA. POTEM POMYŚL NAD TYM. NIE DWIE RZECZY NA RAZ. Ma być flow.
„Jednym z elementów charakterystycznych wyłącznie dla Mchaela była jego porażająca umiejętność blokowania wszystkiego i wszystkich. Nic go nie ruszało; był jak lód. Niezależnie od tego co się działo – na widowni, w mediach, czy nawet śmierć własnego ojca – gdy tylko wchodził na boisko wyłączał wszystko poza misją ataku i podboju.” Wchodzisz do kościoła na Mszę św. Zostaw wszystko za drzwiami. Chwytasz do ręki różaniec. Niech to tylko się liczy. Jesteś na treningu. Tylko trening. ITD. ITD. Dlaczego tak marne owoce i efekty ma Twoja modlitwa, trening, nauka itd. Bo robisz i myślisz jednocześnie o PRZESZŁOŚCI LUB PRZYSZŁOŚCI. DAJESZ SIĘ ROZPROSZYĆ. PRZESTAJESZ BYĆ SNAJPEREM I KILLEREM, A ZOSTAJESZ ROZPROSZONĄ PANIENKĄ.
„Gdy odczuwasz strach, cofasz się i wznosisz ochronną ścianę. I to ta ściana uniemożliwia ci ruszenie naprzód. WYMIATACZ myśli sobie wtedy: 'Skoro ja się obawiam to jak muszą srać po gaciach tamte patałachy? W końcu mają do czynienia ze mną!” On czuje ENERGIĘ a nie emocje. OGROMNA różnica.” Zmień znowu patrzenie na swoją korzyść. To INTERPRETUJESZ WIERSZ o nazwie ŻYCIE. EMOCJE NIEWAŻNE JAKIE TO ENERGIA, KTÓREJ CZĘSTO CI BRAKUJE. ZATANKUJ DO PEŁNA I JAZDA!
„EMOCJE OSŁABIAJĄ. Są najszybszym sposobem na to, by wylecieć z flow.” Twoje myśli wpływają na twoje emocje. Bądź strażnikiem swoich myśli i wznieść się na poziom mistrzowski.
„Wolisz być tym, który się martwi czy tym, którym się martwią?” Bądź wyrzutem sumienia dla innych. Że można, że da się, że to daje prawdziwe szczęście.
„WYMIATACZ najpierw budzi strach a potem budzi respekt, a to dlatego, że zawsze robi to, czego ludzie najbardziej się boją.” Jak często robisz to, czego się boisz? Jak często robisz to, czego boją się inni? Jak robisz to co inni to jak chcesz miec większe szanse w pracy, w tym co robisz? Jak chcesz być odporniejszy na trudności, aby Cię nie zmiotły z planszy?
„To właśnie czyni z Kobe BRYANTA jednego z najlepszych: ani nie mówi o czym myśli, ani nie mówi co zrobi. Po prostu robi. Sprawia, że boją się jego kolejnych ruchów i że szanują jego umiejętności.” GENIALNE. IM MNIEJ O TOBIE WIEDZĄ, TYM LEPIEJ. CZYNY. A NAJLEPIEJ KIEDY ICH JUŻ DOKONASZ. TO BUDZI SZACUNEK U KAŻDEGO NA DZIELNICY. NAWET JEŚLI BĘDĄ ZAZDROŚNI I BĘDĄ HEJTOWAĆ.
„Fantastycznie jest otrzymać dar, ale to dopiero początek zabawy. Bo nie ma znaczenia co otrzymałeś, tylko to co z nim zrobiłeś (…) Bo jeśli uznasz, że samo posiadanie talentu jest wystarczające, masz ZERO szansy na zrozumienie wielkości czy doskonałości. Stajesz się przeciwieństwem człowieka NIE-DO-ZATRZYMANIA. Bo zatrzymałeś samego siebie.” Nie zatrzymuj samego siebie 😉 Już i tak masz sporo przeciwników i kłód pod nogami 😉
„Nie ma żadnych skrótów i nie ma żadnego farta.” SZUKAJ FARTA, SKRÓTÓW. JA W TYM CZASIE BĘDĘ ROBIŁ TO, CO TRZEBA, ABY BYĆ GDZIE CHCĘ.
„Żadnych skrótów. Jeśli chcesz toczyć boje ze słoniami, najpierw tarzaj się w błocie ze świniami. Dopiero wtedy będziesz gotowy na cięższą wagową kategorię. Nie zaczyna się od słoni, bo niezależnie od tego jak doskonałe są twoje instynkty, zabraknie ci doświadczenia do zbudowania właściwego arsenału. I nawet słonie dostrzegą w tobie zdesperowanego amatora kategorii lekkiej.” MAŁE, NIEUSTANNE ZWYCIĘSTWA. ABYŚ SIĘ UZALEŻNIŁ OD WYGRYWANIA. CIĄGŁY MAŁY PROGRES, CHOĆBY O 1 CM.
„Niezależnie od tego czym się zajmujesz, ciężka praca nie wymaga talentu. Po prostu musisz tego bardzo chcieć.” Jak BARDZO chcesz tego co CHCESZ? Jak BARDZO chcesz nie popełniać tego grzechu?
„Niezależnie od wszystkich tych niesamowitych ruchów Michaela i jego niezapomnianych momentów, wiedział on doskonale, że nic z tego się nie wydarzy jeśli nie będzie znał i powtarzał podstaw. To właśnie te podstawowe ruchy, powtarzane od dziecka ponownie i ponownie i ponownie i ponownie uczyniły wszystkie te cuda możliwymi. Jednak Jordan nie pracował nad tym, żeby robić szpan. On pracował wyłącznie nad tym, by być równym. I pracował nad tym bez wytchnienia. WYMIATACZY nie interesuje natychmiastowa gratyfikacja. Oni inwestują jedynie w zwroty długoterminowe.” ZAJMIJ SIĘ PODSTAWAMI W SPORCIE, NAUCE, RELACJACH, WIĘZI Z BOGIEM. Jak je doprocujesz do bardzo dobrego poziomu, rób następne kroki. Najpierw PODSTAWY, PODSTAWY. Potem szczegóły.
TEN CYTAT MUSIAŁ! WYLĄDOWAĆ W RAMCE, BO JEST WYBORNY.
„Zapytaj siebie szczerze: Co musiałbyś poświęcić by mieć to, czego chcesz? A teraz odpowiedz sobie na to pytanie: Na jakie poświęcenia jesteś gotowy? Jeśli obie te listy się nie pokrywają, nie pragniesz tego wystarczająco mocno. Bo jeśli nie jesteś gotów na ciężką pracę i pełne oddanie, jeśli bycie przeciętnym cię zadowala, to pozwól, że to ja zadam Ci pytanie: DLACZEGO?” |
PROSTE PYTANIA. PROSTE ODPOWIEDZI I WSZYSTKO JASNE. BOLI? PRAWDA BOLI. ALE JAK SMAKUJE!
CO JESTEŚ GOTOWY POŚWIĘCIĆ?
„Przestań czuć zawiść do ludzi, skoro wypuściłeś szansę z ręki chociaż możliwości mieliście dokładnie takie same. Przecież mógłbyś osiągnąć dokładnie to samo, może nawet więcej. Więc co cię zatrzymuje? Bo nawet jeśli nie możesz zrobić tego dokładnie tak jak oni – a swoją drogą dlaczego miałbyś to robić tak jak oni? – to dlaczego nie robisz tego po swojemu? Od kiedy to ciężka praca zaczęła być umiejętnością? Ciężka praca nie wymaga żadnego talentu i każdy jest do niej zdolny. POJAW SIĘ, HARUJ i SŁUCHAJ. Trzeba WOLI by byś sprawie oddanym, by się udoskonalać, by stawać się lepszym. Szukasz łatwości czy szukasz WIELKOŚCI?” CO SZUKASZ TO ZNAJDZIESZ PRĘDZEJ CZY PÓŹNIEJ 😉 Bo „szukajcie, a znajdziecie” Mt 7,7 Obyś szukał tego, co dobre i prawdziwe 😉
„Zostaw po sobie ślad działaniami, nie słowami czy emocjami. Nie musisz być krzykaczem by być w centrum uwagi. Przypomnij sobie Ojca Chrzestnego, światowej klasy WYMIATACZA – najbardziej cichego człowieka w pomieszczeniu, otoczonego facetami wyczekującymi na to co zrobi czy powie. A nie musiał mówić nic by przekazać wiadomość.” DZIAŁANIE. DZIAŁANIE. DZIAŁANIE. Przestań być tylko komentatorem swojego życia i je oglądać z kanapy. Wbiegnij na boisko i zacznij w końcu żyć.
„Słabsi kompensują sobie własne słabości poprzez bycie lubianymi. WYMIATACZE tego robić nie muszą. Oni oddzielają się od grupy poprzez podnoszenie własnego poziomu. Poza tym – jeśli autentycznie jesteś w pełni skupiony na jednym – na swoim rzemiośle – trudno jest jednocześnie zwracać uwagę na innych ludzi. Nie masz czasu na obiadki, pogaduszki i na całą resztę, która rozprasza twoje jednopunktowe skupienie. Nie zajmujesz się tym czy jesteś lubiany tylko tym, czy jesteś skuteczny. Nienajlepszy sposób zdobywanie przyjaciół i zjednywanie sobie ludzi. Ale jedyny by być naprawdę #1.” LASEROWA KONCENTRACJA. CZYM SIĘ ROZPRASZASZ? TY WYBIERASZ NA CZYM SIĘ KONCENTRUJESZ. CZY słabości, grzechy kompensujesz czymś zamiaSt ROBIĆ, CO TRZEBA, ABYM BYĆ GDZIE CHCESZ? Dziewczyna uważa się za nieatrakcyjną, więc wynagradza to sobie słodyczami. A Ty co robisz?
„Zależy mi wyłącznie na tym, by dostrzeżono moją doskonałość w wykonywanym przeze mnie fachu. I kiedy zarzucają mi, że jestem dupkiem albo skurwysynem – a zarzucają – to jest to dla mnie dowodem na to, że osiągnąłem poziom, którego nie są w stanie ogarnąć. A to skutkuje strachem. Kiedy ich jedyną bronią są hejt i obelgi, wygrałeś, bo znaczy to, że nie mają już innych sposobów, by z tobą rywalizować. A to oznacza, że są zastraszeni, co możesz wykorzystać we właściwym momencie. Bo jedynymi, który nie będą się bali będą inni ludzie twojego pokroju (…)” Jaki jest Twój poziom bycia ojcem, mężem, synem, bratem, księdzem, magazynierem itd? Jaka ocena od 0 do 10? Jeżeli ktoś wytyka Twoja słabe punkty i ma racje. PODZIĘKUJ MU. Pokazał Ci, co trzeba naprawić i wzmocnić. Napraw i wróć silniejszy.
„Im więcej na siebie bierzesz, tym bardzo mocarnym się czujesz.” Każdy chce być silny, ale niewielu chce dzwigać potężne życiowe ciężary.
„Prawdziwą miarą wielkości jednostki jest to, czego nie da się zmierzyć – to co NIENAMACALNE. Wzrost, wagę, siłę czy szybkość – to daje się zmierzyć. Ale nie jesteś w stanie zmierzyć oddania, wytrwałości, instynktu czy serca. I to właśnie tu zaczyna się najważniejsza praca – w zrozumieniu tego co chcesz osiągnąć i zniesieniu wszystkiego tego, co będzie trzeba znieść. (…) Zanim wytrenujesz swoje ciało, musisz wytrenować swój umysł. Nie możesz postawić sobie za cel doskonałości o ile nie przygotowałeś na doskonałość swojego umysłu. To dominacja mentalna czyni cię prawdziwie nieustępliwym.” Dobrze, że Bóg patrzy zwłaszcza na to co niewidoczne dla oczu 😉 „Nie tak bowiem człowiek widzi jak widzi Bóg, bo człowiek patrzy na to, co widoczne dla oczu, Pan natomiast patrzy na serce.” 1 Sm 16,7. Zajmij się swoimi wewnętrznymi, mentalnymi i duchowymi hamulcami, które uniemożliwią Ci posuwanie się do przodu. Ciało pójdzie za umysłem. Nie na odwrót.
„Największe i najważniejsze boje będziesz toczyć ze sobą samym i musisz być swoim najbardziej wymagającym przeciwnikiem. Zawsze wymagaj od siebie WIĘCEJ niż wymagać będą inni. Przestań się oszukiwać a będziesz w stanie sprostać każdemu wyzwaniu z pewnością siebie i głębokim przekonaniem, że jesteś przygotowany na wszystko.” PRZESTAŃ SIĘ OSZUKIWAĆ! PRZESTAŃ SIĘ OKŁAMYWAĆ!
„Życie bywa skomplikowane. Prawda jest zawsze prosta.” Dlatego prawda jest tak niechciana, tak uciszana, tak niebezpieczna.
„Wszystko sprowadza się do pytania: CZY JESTEŚ GOTOWY PODJĄĆ DECYZJĘ O ODNIESIENIU SUKCESU? Będziesz utrzymywał ją bezwzględnie w mocy czy wycofasz się kiedy zrobi się ciężko? Będziesz harował kiedy wszyscy inni się wykruszają? Potrzebujesz życia wolnego od bólu? Czy jesteś w stanie przekroczyć jego granice i oddać się w pełni realizacji swojego postanowienia? To twój WYBÓR. Wynik też zależy od Ciebie.” Jeśli będziesz nadal wycofywał się za każdym razem, gdy będzie trochę ciężej NIGDY NIE BĘDZIESZ SILNIEJSZY. NIGDY PRAKTYCZNIE NIC SENSOWNEGO NIE OSIĄGNIESZ. Tylko frustracja, gniew, zmarnowany czas. Ile jeszcze?
***
2. TEMAT: JAK PRZESTAĆ JEŚĆ SŁODYCZE.
Pewna kobieta przyszła do Gandhiego i poprosiła go, aby przekonał jej małego synka, żeby nie jadł tyle słodyczy. Uważała, że słowa wielkiego człowieka mają większe znaczenie niż jej własne. Gandhi odpowiedział, że musi przygotować się do tego zadania przez 3 miesiące!
Kiedy po tym czasie kobieta ponownie przyszła do Gandhiego ze swoim synem, ten w prostych słowach wyjaśnił dziecku, że nie powinien jeść tyle słodyczy. Cukier nie jest dobry dla zdrowia. Z pewnością będzie silniejszy i większy, jeśli cześciej będzie z niego rezygnować. Chłopiec od razu się zgodził.
Kobieta odciągnęła Gandhiego na bok, żeby się dowiedzieć, dlaczego do tak prostego wyjaśnienia musiał się przygotować aż 3 miesiące! Gandhi odpowiedział: „Żeby być przekonującym, sam musiałem na 3 miesiące zrezygnować z cukru. Tylko w ten sposób mogłem przekonać twojego syna, żeby zrobił to samo.”
Oczywiście. Trzeba mieć argumenty, fakty, sprawdzoną wiedzę i być do czegoś przekonany poprzez użycie rozumu. Jednak jak sam dobrze wiesz. Jesteśmy istotatmi emocjonalnymi. W większości przypadków nie chodzi o argumenty rozumowe. Może to nas denerwować. Ale tak po prostu jest.
Wszystko, co mówimy, ma dużo większe znaczenie, jeśli żyjemy wg własnych rad. Co nasze słowa znaczą dla innych, możemy poznać po oddźwięku, którymi nimi wywołamy.
Abraham Lincoln powiedział: „To, co robisz, mówi tak głośno, że nie mogę usłyszeć twoich słów.”
Jako ksiądz, jeśli nie żyję tak jak mówię z ambonki (z ambony niestety nie przemawiam) to moje słowa będą miały niewielki wpływ na słuchacza. Albo wcale nie poruszą. Albo poruszą tylko w czasie kazania, a po nim będzie tak jak było.
Rodzic chce, żeby jego dziecko czytało książki. Sam musi czytać książki. Tak samo ze sportem i innymi sprawami. Oczywiście to nie da gwarancji, ale zwiększy szansę.
Bo jak dobrze wiesz nie tylko komunikujemy się słowami, ale też na poziomie głębszym. Twój i mój słuchasz po pewnym czasie „wyczują” czy te słowa są płytkie czy mają głębie.
Ten przykład z Gandhim mnie zmusza, abym jeszcze bardziej się nawracał i żył tak jak mówię i był do tego przekonany. Oprócz tego pokazuje jak łatwo jest dużo mówić i to niewiele zmieni. A jak sporo czasu potrzeba, aby coś niewielkiego wcielić w życie. A Ciebie czego ten przykład nauczył?
***
3. TEMAT: NIEZWYKŁA HISTORIA BAMBUSA.
Już kiedyś pisałem o bambusie. https://www.swiatlowmroku.pl/
Dziś kolejne uzupełnienie z lekko innej strony.
Zasadzenie bambusa wymaga długofalowego myślenia i zaufania. Rolnik zakopuje pędy w ziemi. Potem wierzchnią warstwę gleby przykrywa jeszcze dodatkowo sianem.
Każdego ranka podlewa pędy, których nawet nie widzi. Wyrywa chwasty i spulchnia ziemię. A podlewać musi każdego ranka-przez 4 lata. Przez 4 długie lata, w których pędów nie widzi i nie wie, czy jego wysiłek się opłaca. Nie wie nawet, czy pędy te jeszcze żyją.
Wreszcie, pod koniec czwartego roku, pędy przebijają się przez powierzchnię. A potem w ciągu tylko 90 dni rosną całe 20 metrów w górę!
(W poprzednim artykule pisałem, że na początku piątego roku i że ok. 25m)
Co nie zmienia ogólnego wniosku. Przekaz historii o BAMBUSIE jest jasny. DAJ SOBIE CZAS, A EFEKTY PRZYJDĄ.
Nie możesz ciągle zmieniać założeń. Skakać od ściany do ściany. Od skrajności do skrajności. Zmieniać co chwilę kurs Twojej łodzi.
Jedni z nas wiedzą co robić, ale tego nie robią. Inni mają ciągły mętlik.
Na mętlik potrzebna jest modlitwa do Ducha Świętego oraz kartka i długopis. Spisanie plusów i minusów. A następnie podjęcie konkretnego działania. I wtedy się przekonasz czy to dobra droga. Bez sprawdzenia będzie ciężko. Nie zmarnujesz czasu, nawet jeśli będzie to zła droga. Bo będziesz wiedział, że to nie jest na pewno ta, więc coś zyskasz.
A jeśli twierdzisz, i słusznie, że nie masz tyle czasu, żeby każdą drogę sprawdzać. Dlatego potrzeba BARDZO DUŻEJ DAWKI MODLITWY W JEDNEJ, KONKRETNEJ INTENCJI. O znak czy iść tą drogą. Bóg da znak. Spokojnie. Tylko trzeba DUUUUŻO MODLITWY W 1 INTENCJI!
Jeśli natomiast wiesz, co robić, ale nie robisz. To sam widzisz, co przeżywa przez 4 lata hodowca bambusa. Może mieć lęk, niepewność itd. pomimo tego, że powinno po 4 latach „zadziałać”. Jednak robi swoje.
Jeżeli rozum+wiara podpowiada Ci, że to jest dobre i słuszne. RÓB TO! OWOCE MUSZĄ PRZYJŚĆ. I NA PEWNO SZYBCIEJ NIŻ ZA 4 LATA.
RÓB SWOJE. A KIEDY PRZYJDĄ WĄTPLIWOŚCI. ODGOŃ JE! POWIEDZ DO SAMEGO SIEBIE: „OWOCE PRZYJDĄ. DAJ SOBIE CZAS.”
Wątpliwości będą odciągać Cię, aby dalej „codziennie podlewać swojego bambusa.”, bo przecież nic nie widać. A co by było, gdyby hodowca bambusa nie podlewał codziennie, tylko w zależności od tego czy dziś ma motywację czy nie? Czy dziś ma wątpliwości czy nie?
***
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEŃ: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)
DUŻO TYCH ŚWIĘTYCH… MOŻNA NA KILKA DNI ROZBIĆ. WYbrałem dla Ciebie najważniejsze rzeczy z ich życia. Nigdy nie wiesz jakie jedno zdanie z ich życia może być Twoim Game Changerem.
Polecam szczególnie do czytania:
Jeżeli nawet nie interesują Cię, CI wybrani święci poniżej OD A) DO F) to przynajmniej przeczytaj o najpiękniejszej kobiecie na świecie, która jest już po tamtej stronie 😉 (Matka Boża jest poza rankingiem)
25 listopada, sobota: św. Katarzyna Aleksandryjska, dziewica i męczennica.
a) 20 listopada, poniedziałek: św. Rafał Kalinowski. Niezwykła historia obfitująca w różne zwroty akcji.
b) 21 listopada, wtorek: OFIAROWANIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY. Co to za wspomienie i co oznacza?
c) 22 listopada, środa: św. Cecylia. Piękna święta z którą warto się zaprzyjaźnić. Patronka muzyki.
d) 23 listopada, czwartek: bł. Michał Augustyn Pro, jezuita i męczennik-piękna i odważna postawa.
e) 24 listopad, piątek: św. męczennicy wietnamscy, Andrzej Dung-Lac i Towarzysze. Bardzo warto, aby umocnić swoją wiarę.
f) 24 listopada, piątek: św. męczennice Flora i Maria z Kordoby. Sprzeciw wobec islamu.
***
19 LISTOPADA NIEDZIELA: ŚW. MECHTYLDA-CYSTERKA Z HACKEBORN, NIEMCY, 1241/1242-1299. Papie
To jej opiece została powierzona Gertruda Wielka, przyjęta do szkoły w 1261 r. jako pięcioletnia dziewczynka. Obie przyszłe święte mistyczki były bardzo zaprzyjaźnione. Drugą słynną zakonnicą, którą prowadziła duchowo mistrzyni Mechtylda z Hackeborn, była jej imienniczka, także przyszła święta, Mechtylda z Magdeburga.
Była jedną z pierwszych propagatorek kultu Najświętszego Serca Jezusowego (podobnie jak św. Gertruda Wielka, wspominana 16 listopada). O swoim nabożeństwie do Serca Pana Jezusa św. Mechtylda powiedziała: „Gdyby trzeba było opisać wszystkie dobrodziejstwa, jakie otrzymałam od kochającego Serca Boga, trzeba by księgi grubszej niż brewiarz używany w Jutrzni”. Pamiętajmy, że w tamtych czasach księgi były kopiowane ręcznie, zajmowały więc objętość znacznie większą niż obecnie.
Zapiski przeżyć duchowych te zostały uporządkowane przez Gertrudę Wielką i zachowane do dzisiaj jako pięciotomowe dzieło Liber specialis gratiae (Księga specjalnej łaski). W ciągu wieków książka ta została przetłumaczona na wiele języków i była czytana przez pokolenia. We Wrocławiu zachował się egzemplarz polskiego przekładu wydanego w 1645 we Lwowie przez Jakuba Gawatha pt. „Zwierciadło Duchowney Łaski To iest Dziwne Cudowney Pannie, Zakonnicy Mechtildzie (…) objawienia”.
Błogosławiona Salomea, dziewica-klaryska, 1211/1212-1268. Była córką księcia małopolskiego z dynastii Piastów – Leszka Białego i Grzymisławy z Rurykowiczów, księżniczki ruskiej. Mając zaledwie 6 lat została zaręczona z księciem węgierskim Kolomanem (bratem św. Elżbiety Węgierskiej), co miało utrwalić pokój między Polską a Węgrami. Salomea poślubiła wkrótce Kolomana, od początku przyrzekając – za zgodą męża – zachowanie dziewictwa.
W 1241 r. Koloman zmarł na skutek ran odniesionych w bitwie z Tatarami nad rzeką Sajo. Po jego śmierci niedoszła królowa Węgier wróciła do Polski. Bolesław Wstydliwy, jej młodszy brat, okazywał jej wielką serdeczność. Salomea nie chciała jednak pozostać na dworze książęcym, postanowiła bowiem poświęcić się życiu zakonnemu. Miała dość meandrów politycznych, pragnęła spokoju i ciszy.
Po śmierci przeniesienie jej relikwii odbyło się bardzo uroczyście, wobec dworu książęcego, z udziałem św. Kingi (żony Bolesława Wstydliwego, czyli bratowej Salomei), a być może także bł. Jolenty, rodzonej siostry Kingi.
***
10 LAT BEZ SAKRAMENTÓW
INŻYNIER, ADIUNKT MATEMATYKI I MECHANIKI BUDOWLANEJ,
PORUCZNIK, MINISTER WOJNY, 10 LAT NA SYBERII,
WYCHOWAWCA BŁ. KSIĘCIA AUGUSTA CZARTORYSKIEGO
20 LISTOPADA PONIEDZIAŁEK: ŚW. RAFAŁ KALINOWSKI, KARMELITA, 1835-1907. W 1855 r. przeniósł się do Mikołajewskiej Szkoły Inżynierii Wojskowej w Petersburgu, gdzie uzyskał tytuł inżyniera. Jednocześnie wstąpił do wojska. Wtedy właśnie przestał przystępować do sakramentów świętych, do kościoła chodził rzadko, przeżywał rozterki wewnętrzne, a także kłopoty związane ze swoją narodowością, służbą w wojsku rosyjskim i zdrowiem.
Wciąż jednak stawiał sobie pytanie o sens życia, szukając na nie odpowiedzi w dziełach filozoficznych i teologicznych. Po ukończeniu szkoły (1855) został adiunktem matematyki i mechaniki budowlanej oraz awansował do stopnia porucznika. W 1859 r. opuścił Akademię i podjął pracę przy budowie kolei żelaznej Odessa-Kijów-Kursk. Po roku przeniósł się na własną prośbę do Brześcia nad Bugiem, gdzie pracował jako kapitan sztabu przy rozbudowie twierdzy. Czując, że zbliża się powstanie, podał się do dymisji, aby móc służyć swoją wiedzą wojskową i umiejętnościami rodakom. Został członkiem Rządu Narodowego i objął stanowisko ministra wojny w rejonie Wilna. W końcu zdecydował się na wyjazd do Warszawy, gdzie chciał podjąć leczenie i miał nadzieje na znalezienie pracy. Z powodów zdrowotnych otrzymał zwolnienie z wojska w maju 1863 r.
Jednocześnie, wspierany modlitwami matki i rodzeństwa, przeżywał nawrócenie religijne, m.in. pod wpływem lektury Wyznań św. Augustyna: nie tylko wrócił do praktyk religijnych, ale przejawiał w nich szczególną gorliwość. Gdy wybuchło powstanie styczniowe, mając świadomość jego daremności, ale zarazem nie chcąc stać na uboczu, gdy naród walczy, przyłączył się do powstania. Sprzeciwiał się niepotrzebnemu rozprzestrzenianiu się walk. W liście do brata pisał: „Nie krwi, której do zbytku przelało się na niwach Polski, ale potu ona potrzebuje”.
Po upadku powstania powrócił do Wilna, gdzie 24 marca 1864 r. został aresztowany i osadzony w więzieniu. W wyniku procesu skazano go na karę śmierci. W więzieniu otaczała go atmosfera świętości. Wskutek interwencji krewnych i przyjaciół, a także z obawy, że po śmierci Polacy mogą uważać Józefa Kalinowskiego za męczennika i świętego, władze carskie zamieniły mu wyrok na dziesięcioletnią katorgę na Syberii.
Podczas pobytu na Syberii oddziaływał na współtowarzyszy swoją głęboką religijnością, zadziwiał niezwykłą wprost mocą ducha, ujmował cierpliwością i delikatnością, wspierał dobrym słowem i modlitwą, czuwał przy chorych, pocieszał i podtrzymywał nadzieję. Dzielił się z potrzebującymi nie tylko skromnymi dobrami materialnymi, ale również bogactwem duchowym. Bolał go fakt, że wielu zesłańców nie posiadało żadnej wiedzy religijnej. Szczególnie chętnie katechizował dzieci i młodzież.
Po ciężkich robotach Józef Kalinowski powrócił do kraju w 1874 r. Uzyskał paszport i wyjechał na Zachód jako wychowawca młodego księcia Augusta Czartoryskiego (beatyfikowanego przez św. Jana Pawła II w 2003 r.). Opiekował się nim przez trzy lata. W lipcu 1877 r., mając już 42 lata, Józef Kalinowski wstąpił do nowicjatu karmelitów w Grazu (Austria), przybierając zakonne imię Rafał od św. Józefa. Na przełomie 1891 i 1892 roku – powstał klasztor ojców wraz z niższym seminarium w Wadowicach.
Wiele godzin spędzał w konfesjonale – nazywano go „ofiarą konfesjonału”. Miał niezwykły dar jednania grzeszników z Bogiem i przywracania spokoju sumienia ludziom dręczonym przez lęk i niepewność. Przeżyty w młodości kryzys wiary (gdy przez ponad 10 lat żył bez sakramentów) ułatwiał mu zrozumienie błądzących i zbuntowanych przeciwko Bogu. Nikogo nie potępiał, ale starał się pomagać. Zawsze skupiony, zjednoczony z Bogiem, był człowiekiem modlitwy, posłuszny regułom zakonnym, gotowym do wyrzeczeń, postów i umartwień.
Zmarł 15 listopada 1907 r. w Wadowicach, w opinii świętości. Jego relikwie spoczywają w kościele karmelitów w Czernej. Patron Sybiraków.
Beatyfikował go św. Jan Paweł II w 1983 r. podczas Mszy świętej na krakowskich Błoniach; kanonizacji dokonał w Rzymie w roku 1991, podczas jubileuszowego roku czterechsetlecia śmierci św. Jana od Krzyża, odnowiciela zakonu karmelitów. Św. Rafał Kalinowski jest patronem oficerów i żołnierzy, orędownikiem w sprawach trudnych.
ZAŁOŻYCIEL TRYNITARZY
Święty Feliks Valois, prezbiter, Francja, XII-zm. 1212. Założyciel zakonu trynitarzy, który w średniowieczu odegrał dużą rolę. Przyćmił go sławą św. Jan z Mathy, współzałożyciel tegoż zakonu, główny inicjator dzieła i jego pierwszy przełożony generalny.
Nauki pobierał pod okiem św. Bernarda w klasztorze Clairvaux. Zamierzał pozostać w zgromadzeniu cystersów. Bernard odwiódł go od tego zamiaru. Ojciec wysłał Feliksa na dwór króla Ludwika VI. Młodzieniec musiał tam brać udział w zabawach dworskich, a mimo tego zachował głębokie życie wewnętrzne i surowe reguły życia zakonnego.
Idąc za powszechnym w tamtym czasie ruchem, także i on udał się na wyprawę krzyżową do Ziemi Świętej. Pod wodzą Ruggera dotarł do Aleppo. Kiedy jednak przekonał się, że w Ziemi Świętej niewiele dokona dla Zbawiciela, powrócił do Francji i zamknął się w pustelni w Cerfroid, w pobliżu Meaux. Przyjął także święcenia kapłańskie, by do życia pustelniczego dołączyć apostolskie. Tak się też stało, gdyż niebawem do mistrza zaczęli coraz liczniej garnąć się uczniowie.
W roku 1194 nawiedził jego pustelnię Jan z Mathy, wówczas profesor na Uniwersytecie Paryskim. Przemyśliwał on nad założeniem nowego zakonu, który zająłby się sprawą wykupu chrześcijan, wziętych przez muzułmanów do niewoli w czasie bitew lub podbojów czy też pirackich wypraw na osiedla chrześcijańskie. Trzeba przyznać, że niewola ta była bardzo ciężka. Muzułmanie traktowali bowiem jeńców jako wrogów i stosowali wszelkie sposoby, by odwieść chrześcijan od wiary w Chrystusa, a skłonić ich do przejścia na islam. Feliks zapalił się do tego projektu. Obaj mężowie różnili się charakterami, przez co wzajemnie się uzupełniali: podczas gdy Jan był człowiekiem czynu, bardzo dynamicznym, Feliks był kontemplatykiem. Kiedy więc pierwszy z nich dał nowemu zakonowi ramy organizacyjne, drugi pogłębił nurt życia wewnętrznego zakonu.
Tak powstał Zakon Przenajświętszej Trójcy od Wykupu Niewolników, znany powszechnie jako trynitarze. Jan z Mathy udał się teraz do Francji, Hiszpanii i Włoch, by propagować ideę i konieczność założenia nowej rodziny zakonnej dla ratowania chrześcijan z muzułmańskiej niewoli.
O św. Feliksie Valois zachowały się legendy, które miały pewien wpływ na autorów jego żywotów oraz na ikonografię. Ponoć kiedy matka nosiła w łonie chłopca, ujrzała Matkę Bożą z Dzieciątkiem, które dźwigało krzyż. Przy boku Dzieciątka stało drugie dziecię, trzymając koronę z lilii. Chłopiec oddał Dzieciątku koronę z lilii, a sam odebrał od Niego krzyż. Kiedy matka nie umiała sobie wytłumaczyć tego snu, ukazał się jej św. Hugo, przed którego właśnie ołtarzem się modliła, i oznajmił jej, że tym dzieckiem będzie jej własny syn, który lilię królów francuskich zamieni na krzyż. Nazajutrz porodziła syna i z wdzięczności dała mu na imię Hugon. Feliks natomiast – to jego imię zakonne.
Inna legenda głosi, że z powodu długotrwałej suszy nastał wielki głód w kraju. Na zamek św. Feliksa szły tłumy wygłodniałych ludzi. Kiedy i tu zabrakło chleba, pobożna piastunka pobłogosławiła rączką dziecka ostatni chleb i stał się cud: chleba wystarczyło dla wszystkich ubogich, którzy przyszli po pomoc. Widząc to, piastunka wyprowadziła dziecię na pole i jego rączką pobłogosławiła ziemię. Wtedy spadł długo oczekiwany deszcz, a po nim nastał wielki urodzaj.
Kiedy zaś pewnej nocy posnęli wszyscy zakonnicy tak, że nikt oprócz św. Feliksa nie wstał o północy na modlitwy, Feliks ujrzał, że na miejscu przełożonego zasiadła Matka Boża, zaś na miejscach zakonników aniołowie – i to oni odmawiali oficjum za zakonników. Matka Boża miała na sobie habit trynitarzy.
Błogosławione dziewice i męczennice Aniela od św. Józefa-przełożona generalna i 18 Towarzyszek. Franciszka Lloret Marti urodziła się w 1875 r. w Hiszpanii. W 1903 r. wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Nauki Chrześcijańskiej. Zgromadzenie zajmowało się nauczaniem katechizmu – zarówno dzieci, jak i dorosłych. Rozpoczynając życie zakonne, przyjęła imię Anieli od św. Józefa.
Po powstaniu w kwietniu 1931 r. w Hiszpanii tzw. Drugiej Republiki, nastąpił okres publicznego zwalczania wierzących. Ograniczano prawa Kościoła, wprowadzono świeckie rozwiązania do ustawodawstwa (np. rozwody). Za tym poszły także fizyczne akty przemocy. Między listopadem 1933 r. a październikiem 1934 r. zamordowano 33 kapłanów i braci zakonnych.
W 1936 r. w Hiszpanii wybuchła wojna domowa. W ciągu kolejnych lat spalono setki kościołów, kolejne dziesiątki zamknięto, konfiskując znajdujące się w nich dobra. W trakcie wojny domowej zamordowano ponad 7 tys. kapłanów i zakonników, w tym 12 biskupów. Świeckich katolików zamordowanych za wiarę nie sposób policzyć.
18 lipca 1936 r., w dzień po ogłoszeniu Powstania Narodowego przez generała Franco, siostra Aniela, wówczas już przełożona generalna zgromadzenia, na żądanie władz opuściła wraz 13 współsiostrami i jedną z nowicjuszek dom macierzysty w Mislata. Aby ocalić siostry, Aniela nakazała im przebranie się w cywilne ubrania i przeniosła się z nimi do prywatnego domu na obrzeżach Walencji. Przez cztery miesiące, świadome niebezpieczeństwa, siostry prowadziły życie kontemplacyjne, poświęcały się modlitwie i – w miarę skromnych możliwości – próbowały prowadzić bardziej aktywną działalność zgodną z ich powołaniem.
19 listopada 1936 r. do domu, gdzie przebywały, wpadła lewacka bojówka Czerwonej Milicji. Siostry zostały wypędzono z domu i nakazano im marsz do Picadero de Paterna, miejscowości znajdującej się w odległości 6 km od Walencji. Następnego dnia w nocy zostały rozstrzelane. Świadkowie mówili, że w ostatnich słowach wybaczały swoim oprawcom.
Do tej pory beatyfikowano w sumie około 1000 męczenników z czasów wojny domowej w Hiszpanii; proces jeszcze kilku tysięcy jest w toku. Męczennicy ci nie należeli do żadnego ugrupowania politycznego. Nie zginęli na froncie czy w bitwie, ale szukano ich w domach, aresztowano, więziono i rozstrzeliwano tylko dlatego, że byli chrześcijanami, kapłanami bądź zakonnicami; tylko dlatego, że należeli do Akcji Katolickiej lub do Kościoła.
***
21 LISTOPADA WTOREK: OFIAROWANIE NAJŚWIĘTSZEJ MARYI PANNY. W dawnych czasach istniał wśród Żydów zwyczaj religijny, polegający na tym, że dzieci – nawet jeszcze nie narodzone – ofiarowywano służbie Bożej. Dziecko, zanim ukończyło piąty rok życia, zabierano do świątyni w Jerozolimie i oddawano kapłanowi, który ofiarowywał je Panu. Zdarzało się czasem, że dziecko pozostawało dłużej w świątyni, wychowywało się, uczyło służby dla sanktuarium, pomagało wykonywać szaty liturgiczne i asystowało podczas nabożeństw.
Święta Anna, matka Maryi, przez wiele lat była bezdzietna. Mimo to nie utraciła wiary i ciągle prosiła Boga o dziecko. Złożyła obietnicę, że jeśli urodzi dziecko, odda je na służbę Bogu. Tak zrobiła, choć po tylu latach oczekiwania na upragnione potomstwo musiało to być wielkie poświęcenie z jej strony. Ewangelie nie mówią dokładnie, kiedy miało miejsce ofiarowanie Maryi, ale na pewno na początku Jej życia, prawdopodobnie, gdy Maryja miała trzy lata. Wtedy to Jej rodzice, św. Joachim i św. Anna, przedstawili Bogu przyszłą Królową Świata. Oddali Ją wówczas kapłanowi Zachariaszowi, który kilkanaście lat później stał się ojcem św. Jana Chrzciciela. Według niektórych autorów Maryja pozostała w świątyni około 12 lat.
Skoro obchodzimy uroczyście Poczęcie Jezusa (25 III) i Poczęcie Maryi (8 XII), Narodzenie Jezusa (25 XII) i Narodzenie Maryi (8 IX), Wniebowstąpienie Jezusa i Wniebowzięcie Maryi (15 VIII), to naturalne wydaje się obchodzenie obok święta ofiarowania Chrystusa (2 II) także święta ofiarowania Jego Matki.
Maryja przez całe życie była oddana Bogu – od momentu, w którym została niepokalanie poczęta, poprzez swe narodziny, a potem ofiarowanie w świątyni. Stała się w ten sposób doskonalszą świątynią niż jakakolwiek świątynia uczyniona ludzkimi rękami. Od wieków Maryja była przeznaczona w Bożych planach dla wypełnienia wielkiej zbawczej misji. Upatrzona przez Opatrzność na Matkę Zbawiciela, przez samo to stała się darem dla Ojca. Do swojej misji Maryja przygotowywała się bardzo pilnie i z całym oddaniem – o czym świadczą chociażby jej własne słowa wypowiedziane do Gabriela: „Oto ja, służebnica Pańska” (Łk 1, 38).
Bracia prawosławni opowiadają, że 3-letnia Maryja samodzielnie weszła po 15 wysokich stopniach świątynnych w ramiona arcykapłana Zachariasza, który wprowadził Ją do Świętego Świętych, gdzie sam miał prawo wchodzić tylko raz w roku. W Kościele katolickim dzisiejsze wspomnienie jest świętem patronalnym Sióstr Prezentek, założonych w 1626 r. w Krakowie przez Zofię z Maciejowskich Czeską dla nauczania i wychowania dziewcząt.
W naszych czasach nie ma już zwyczaju ofiarowywania swoich dzieci Bogu na służbę w świątyni. Wszyscy jednak zostaliśmy niejako przedstawieni Bogu przez naszych rodziców w czasie chrztu. Nie powinniśmy zapominać o tamtym wydarzeniu, ale nieustannie odnawiać w swoim życiu chęć poświęcania siebie Bogu i szukania Jego woli.
Święty Gelazy I, papież, V w. Był sekretarza papieży: św. Symplicjusza (+ 483) i św. Feliksa III (+ 492). Został pochowany w bazylice św. Piotra na Watykanie. Sytuacja Kościoła była w owych czasach nader trudna. Zachód zalały plemiona germańskie, podbijając krwawo miejscową ludność i walcząc ze sobą o każdy skrawek Europy. Również ich orientacja religijna nie była ustalona. Większość z nich przyjęła wprawdzie chrześcijaństwo, ale na przykład Wizygoci, Ostrogoci czy Wandalowie byli w większości arianami. Byli wrogo nastawieni wobec Kościoła rzymskiego. Równie trudne były stosunki Rzymu ze Wschodem. Każda prowincja cesarstwa wschodniego była podzielona religijnie i rozdarta na różne orientacje: katolicką, nestoriańską, monofizycką. Cesarze wschodnio-rzymscy i patriarchowie Konstantynopola, niechętni Rzymowi, czynili wszystko, żeby się od Rzymu „uniezależnić”.
Najgłośniejszym jednak echem odbił się w świecie list tego papieża do cesarza Anastazego, w którym papież po raz pierwszy wystąpił z nauką o podwójnej władzy na świecie: duchowej i świeckiej, wewnętrznej i zewnętrznej, papieskiej i cesarskiej. Była to pierwsza próba oddzielenia tych dwóch władz i określenia ich granic, jak też wzajemnej do siebie relacji, tak by się wzajemnie uzupełniały, a nie przeciwstawiały, aby służyły dobru poddanych.
Z postacią św. Gelazego I wiąże się także istnienie Sakramentarza Gelazjańskiego, przypisywanego (mylnie) właśnie temu papieżowi. Księga ta zachowała się w postaci kilku manuskryptów, z których najstarszy – z VIII w. – znajduje się w Bibliotece Watykańskiej. Jest to drugi najstarszy sakramentarz – po sakramentarzu z Werony.
***
22 LISTOPADA ŚRODA: ŚW. CECYLIA, DZIEWICA I MĘCZENNICA. Jedna z najsłynniejszych męczennic Kościoła Rzymskiego. Nie wiemy nawet, kiedy żyła i kiedy poniosła śmierć męczeńską. W pierwszych wiekach nie przywiązywano wagi ani do chronologii, ani do ścisłych danych biograficznych.
Cecylia była dobrze urodzoną Rzymianką. Przyszła na świat na początku III w. Była ponoć olśniewająco piękna. Według starej tradycji z miłości do Chrystusa złożyła ślub czystości, chociaż rodzice obiecali już jej rękę również dobrze urodzonemu poganinowi Walerianowi. W przeddzień ślubu Cecylia opowiedziała narzeczonemu o swym postanowieniu i o wierze chrześcijańskiej. Gdy Walerian chciał ujrzeć anioła, który miał stać na straży czystości Cecylii, ta odpowiedziała: „Ty nie znasz prawego Boga; dopóki nie przyjmiesz chrztu, nie będziesz go mógł ujrzeć”. W ten sposób pozyskała Waleriana dla Chrystusa. Zaprowadziła go w tajemnicy do papieża św. Urbana I. Ten pouczył Waleriana o prawdach wiary i udzielił mu chrztu. Gdy wrócił do domu Cecylii, ujrzał ją zatopioną w modlitwie, a przy niej stojącego w jasności anioła w postaci młodzieńca, który trzymał w ręku dwa wieńce – z róż i lilii. Anioł włożył je na głowę Waleriana i Cecylii, mówiąc: „Te wieńce przez zachowanie czystości zachowajcie nietknięte, bom je wam od Boga przyniósł”.
Walerian przyprowadził do papieża także swego brata, Tyburcjusza. On również przyjął chrzest. Gdy wszedł do mieszkania Waleriana, uderzyła go przedziwna woń róż i lilii. Walerian wyjawił mu znaczenie tego zapachu. Wkrótce potem wybuchło prześladowanie. Skazano na śmierć Waleriana i Tyburcjusza. Kiedy namiestnik-sędzia, Almachiusz, dowiedział się, że Cecylia jest chrześcijanką i że zarówno własny majątek, jak i majątek Waleriana rozdała ubogim, kazał ją aresztować.
Żołnierze, oczarowani jej pięknością, błagali ją, by nie narażała swego młodego życia i wyrzekła się wiary. Cecylia odpowiedziała jednak: „Nie lękajcie się spełnić nakazu, bowiem moją młodość doczesną zamienicie na wieczną młodość u mego oblubieńca, Chrystusa”. Pod wpływem jej odpowiedzi miało nawrócić się 400 żołnierzy, których przyprowadziła do św. Urbana, by udzielił im chrztu.
Sędzia, urzeczony jej urodą, błagał ją również, by miała wzgląd na swoją młodość. Gdy Cecylia nie ustępowała, próbował zmusić ją do wyparcia się wiary stosując męki. Kazał zawiesić ją nad ogniem w łaźni i dusić ją parą. Cecylia zaś cudem Bożym zamiast duszącego dymu czuła orzeźwiający ją powiew wiatru. Rozgniewany namiestnik kazał ją wtedy ściąć mieczem.
Kat wszakże na widok tak pięknej i młodej osoby nie miał odwagi jej zabić. Trzy razy ją uderzył, ale nie zdołał pozbawić jej życia. Płynącą z jej szyi krew zebrali ze czcią chrześcijanie jako najcenniejszą relikwię. Po trzech dniach konania Cecylia oddała Bogu ducha.
Ciało św. Cecylii na polecenie papieża św. Paschalisa I złożono w bazylice jej poświęconej na Zatybrzu. Bazylika ta stoi na miejscu, w którym Cecylia zamieszkała niegdyś ze swym mężem. Wybudowano ją w IV w. Imię św. Cecylii wymieniane jest w Kanonie Rzymskim.
Jest patronką chórzystów, lutników, muzyków, organistów, zespołów wokalno-muzycznych. Legenda bowiem głosi, że grała na organach. Organy wodne były znane wówczas w Rzymie, ale były bardzo wielką rzadkością (otrzymał je np. cesarz Neron w darze ze Wschodu). Nie wiadomo, czy Cecylia mogła grać na organach – prawdopodobne jest jednak, że grała na innym instrumencie. Ówczesne panie rzymskie kształciły się często w grze na harfie.
Błogosławieni męczennicy ormiańscy Salwator Lilli, franciszkanin, i Towarzysze (siedmiu znanych z imienia to Baldji Ohannes, Khodianin Kadir, Kouradji Tzeroum, Dimbalac Wartavar, Ieremias Boghos, David Oghlou i Toros David). Salwator, 1853-1895, Italia. Studia kontynuował w Betlejem i Jerozolimie. Na jego decyzję o wyjeździe miała wpływ m.in. chęć podjęcia działalności misjonarskiej. Posługiwał w kościele Świętego Zbawiciela i w bazylice Grobu Świętego.
W 1880 r. Salwator wyjechał na swoją pierwszą misyjną placówkę, do armeńskiego Marasco (dzisiejsza Turcja), należącego wówczas do kustodii Ziemi Świętej zakonu franciszkańskiego. Tam przez prawie 15 lat prowadził ożywioną działalność apostolską, głównie wśród zamieszkujących te tereny Ormian. Wielu z nich przyprowadził z powrotem na łono Kościoła.
Organizował miejsca pracy, budował szkoły, szpitale i przytułki dla bezdomnych. Nauczał nowoczesnych zasad sanitarnych i higieny osobistej. Z ofiar i funduszy kościelnych nabył ziemię oraz sprzęt niezbędny dla jej uprawy. Po wybuchu cholery w 1891 r. opiekował się jej ofiarami, niejednokrotnie osobiście pielęgnując chorych.
Miejscowość, gdzie posluwiał bł. Salwator znalazła się w centrum terenów objętych straszliwymi prześladowaniami Ormian przez islamskich Turków. Prześladowania te miały wszelkie znamiona ludobójstwa. Są niekiedy nazywane ormiańskim holokaustem. Trwały one już od 1890 r.
Namawiano Salwatora, jak i innych braci franciszkańskich, do opuszczenia – dla własnego bezpieczeństwa – Turcji. Salwator jednak odmówił.
W 1895 r. do rektoratu misji franciszkańskiej wdarł sie oddział wojsk tureckich i zażądał od Salwatora natychmiastowego wyrzeczenia się wiary i przyjęcia islamu. Franciszkanin odmówił. Po trzech dniach wraz z kilkoma innymi osobami aresztowano go i przez dwie godziny gnano w kierunku Marasco. Kiedy zatrzymali się nad napotkanym strumieniem, zażądano od nich po raz kolejny, by wyrzekli się wiary i przyjęli islam. Po raz kolejny zdecydowanie odmówili. Wtedy muzułmańscy oprawcy zadźgali ich bagnetami, a ich ciała spalili.
***
23 LISTOPADA, CZWARTEK: BŁ. MICHAŁ AUGUSTYN PRO, JEZUITA I MĘCZENNIK, 1891-1927, MEKSYK.
Jego ojciec był inżynierem górnictwa i dyrektorem kopalni. W domu rodzinnym panowała głęboko katolicka atmosfera i szczere przywiązanie do Kościoła i jego pasterzy. W młodości Michał, który był najstarszym z jedenaściorga rodzeństwa, potrafił być duszą towarzystwa, przez wszystkich lubianym chłopakiem grającym na gitarze. Ale chętnie też wybierał samotne wędrówki i długie godziny zadumy nad swoim życiem. Dużo czasu spędzał na modlitwie. Zdarzyło się, że zbudował sobie pustelnię z kamieni, z której przebywał przez tydzień rozmyślając. Uczył się w dwóch kolegiach jezuickich. Był dobrym i pilnym, ale niezbyt zdolnym uczniem.
Jeszcze jako nastolatek wraz z zaprzyjaźnionymi jezuitami wybrał się do pobliskiego miasta. W tajemnicy założył sutannę jednego z nich i obchodząc okolicę wygłaszał kazania. Mieszkańcy chętnie gościli go obdarowując przy tym jajkami, serem, a nawet papierosami. Jezuici znaleźli go w końcu, ale nie ujawnili mistyfikacji.
Do 1911 r. pomagał ojcu w biurze. Kiedy w sierpniu tego roku jego dwie siostry wstąpiły do zakonu, i on zdecydował się wstąpić do nowicjatu jezuitów. W Meksyku nastał antyklerykalny rząd, który rozwiązał wszystkie zakony. Nowicjuszy przeniesiono wtedy do Kalifornii. Po złożeniu ślubów czasowych Michał wyjechał do Europy, by studiować filozofię i teologię w Hiszpanii i Belgii. Na kapłana wyświęcony został w 1925 r., kiedy to w obliczu antychrześcijańskich nastrojów w wielu częściach świata papież Pius XI ustanowił uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata.
Wszędzie zostawił wspomnienie człowieka dowcipnego i wesołego, zdolnego zabawiać towarzyszy, tymczasem on sam cierpiał wewnętrznie. Cierpiał z powodu wiadomości, jakie napływały o prześladowaniu rodziny, doprowadzonej do nędzy. Jeśli stawał się bardziej wesoły niż zwykle, był to znak, że otrzymał złe wiadomości od najbliższych. W taki sposób reagował. Cierpiał również z powodu silnych i ciągłych dolegliwości żołądka i często musiał się wycofywać z powodu bólu, gdy tymczasem koledzy w dalszym ciągu pokładali się ze śmiechu. Przeszedł trzy operacje. Podczas pobytu w klinice w Brukseli, po trzeciej operacji, dotarła do niego wiadomość o śmierci matki. „Gdy ją otrzymałem – zwierzył się jednemu z towarzyszy – nie wiem, czy byłem pogodny, czy oszołomiony. Nie miałem łez w oczach. Ale gdy pod wieczór zostałem sam, wziąłem krzyż do rąk i rzewnie zapłakałem”. Taki był prawdziwy Pro.
Tabernakula pozostały puste, przestały się świecić lampki przed Najświętszym Sakramentem, zamilkły dzwony… Na ten fakt odpowiedział krzykiem w formie poezji, jaką ułożył: !Senor, vuelve al Sagrario! – „Panie, powróć do tabernakulum!”…
Mimo że po powrocie do ojczyzny w Meksyku nadal panowały antykatolickie rządy, Michał potajemnie odprawiał Msze święte w domach prywatnych, spowiadał, udzielał sakramentów i odwiedzał chorych, bo katolicy pozbawieni zostali przez liberalny reżim możliwości uczestniczenia w Eucharystii i posługi kapłańskiej. Wspomagał chętnie ubogich, organizując dla nich pomoc. Sam dostarczał im żywność, m.in. dźwigał worki z mąką. By uniknąć aresztowania, przebierał się za żebraka lub udawał szalonego. Kiedyś, uciekając przed policją, zauważył mijającą go dziewczynę. Bez zastanowienia wziął ją pod rękę i wyszeptał: „Pomóż mi – jestem księdzem”. W rezultacie ścigający go policjanci nie zwrócili uwagi na „zakochanych”.
Niestety po prawie dwóch latach działań w ukryciu nastąpił niespodziewany obrót spraw. W niedzielę 13 listopada 1927 r. ktoś w nieudanym zamachu bombowym usiłował zabić prezydenta Álvaro Obregón. Ani o. Michał, ani jego bracia nie brali udziału w spisku, ale samochód jednego z nich był taki sam, jak samochód użyty podczas próby zamachu. Nie miało znaczenia, że auto jezuitów kilka dni wcześniej zostało sprzedane. Bracia obawiając się, że zostaną powiązani z tym zamachem, chcieli zbiec do Stanów Zjednoczonych, ale nie zdążyli. 18 listopada 1927 r. policja otoczyła dom, w którym przebywali. Aresztowano Michała wraz z dwoma rodzonymi braćmi: Hubertem i Robertem. 22 listopada osądzono ich i wydano wyrok śmierci (Robert w ostatniej chwili został ułaskawiony).
Następnego dnia o. Michał stanął przed plutonem egzekucyjnym. W jednej ręce ściskał metalowy krzyżyk, który otrzymał w dniu swoich pierwszych ślubów, a w drugiej różaniec. Zanim został rozstrzelany, przebaczył wszystkim i poprosił o chwilę modlitwy, którą odmówił klęcząc i przytulając do piersi krzyż. Potem z różańcem w lewej, a z krucyfiksem w prawej, wyciągnął ręce na kształt krzyża i czekał na śmierć. Gdy padł rozkaz do strzału, zawołał: „Vivo Cristo Rey!” – „Niech żyje Chrystus Król”. Pięć kul utkwiło w jego ciele. Gdy już upadł, jeden z podoficerów strzelił mu w głowę, by mieć pewność, że na pewno nie żyje. Jego brat, Hubert, został zabity tego samego dnia.
Szef miejscowej policji po egzekucji powiedział: „Dobrze wiem, że był niewinny, ale trzeba było zabić kapłana, aby inni się bali”. Pogrzeb Michała Augustyna Pro był początkiem jego kultu. Uczestniczyło w nim – mimo zakazu – około 20 tysięcy wiernych.
Święty Klemens I, papież i męczennik, I w. Był czwartym papieżem po św. Piotrze, Linusie i Klecie. Był synem Faustyna, niewolnikiem pochodzenia żydowskiego. Miał go wyzwolić patrycjusz rzymski, Klemens. Przyszły papież z wdzięczności przybrał sobie jego imię. Według Tertuliana miał być ochrzczony i otrzymać święcenia kapłańskie z rąk Piotra Apostoła – prawdopodobnie znał także św. Pawła. Tradycja przypisuje mu autorstwo listu do chrześcijan w Koryncie, gdzie Kościół był rozdarty wewnętrzną niezgodą. Tamtejsi wierni odmówili swoim pasterzom posłuszeństwa; ci więc odwołali się do papieża. Dokument ten jest zatem świadectwem znaczenia biskupa rzymskiego w I wieku, który był pierwszym wśród biskupów i prezbiterów.
Tradycja chrześcijańska podaje, że Klemens poniósł męczeńską śmierć w 97 lub 101 r. Prawdopodobnie został wygnany z Rzymu do Chersonezu Taurydzkiego (dzisiejszy Krym), gdzie w kopalniach wśród ok. 2000 chrześcijan-skazańców głosił naukę Chrystusową, za co został skazany przez cesarza na śmierć i wrzucony do Morza Czarnego z kotwicą u szyi. W 868 r. św. Cyryl w czasie pobytu w tamtych stronach miał odnaleźć relikwie św. Klemensa I i przywieźć je do Rzymu, gdzie zostały przyjęte z najwyższymi honorami przez papieża Hadriana II i złożone w bazylice S. Clemente. Imię św. Klemensa wymieniane jest w Kanonie Rzymskim. Klemens jest patronem narodów słowiańskich, a także dzieci, górników, kamieniarzy, kapeluszników i marynarzy.
Święty Kolumban Młodszy, opat, 540(543)-615, Irlandia. Był jednym z licznych misjonarzy irlandzkich, którzy pracowali na kontynencie europejskim.
Legenda głosi, że przed urodzeniem syna matka miała sen, że z jej łona wychodzi słońce, które miało oświecić całą ziemię.
Już w młodym wieku pragnął poświęcić się ascezie, ale trudno było mu zapomnieć o pięknych dziewczętach i młodych kobietach, z którymi miał okazję się wielokrotnie stykać. Próbował więc zająć się gramatyką, retoryką i geometrią. Poradził się także pewnej starszej kobiety, która od wielu lat żyła samotnie. Kobieta ta radziła mu zmienić otoczenie i udać się do kraju, w którym kobiety nie są tak piękne i uwodzicielskie, jak w Irlandii.
Kolumban postanowił tak właśnie uczynić. Matka próbowała go odwieść od tego pomysłu. By uniemożliwić mu wyjazd, położyła się pod drzwiami ich domu. Kolumban przeszedł nad nią i odjechał. Nie wyjechał z Irlandii, tylko skierował się do klasztoru. Oddał się pod opiekę św. Sinella z Cleenish (jednego z dwunastu apostołów Irlandii). Pod jego kierownictwem i z jego pomocą napisał komentarz do Psalmów.
Słowa skierowane przez Boga do Abrahama, nakazujące mu opuszczenie swojego kraju i udanie się do ziemi, którą mu wskaże, odczytywał jako swoje. Dlatego, będąc już opatem klasztoru, wyznaczył na miejscu swojego godnego następcę, a sam wziął ze sobą 12 mnichów i udał się z nimi do Galii (590). Wiara chrześcijańska dotarła już na te tereny, ale jej wyznawcom daleko było do chrześcijańskiej moralności. Kolumban więc wraz ze swoimi towarzyszami przemierzał cały kraj, głosząc Ewangelię i dając przykład niezwykłej pokory i miłosierdzia. Misjonarze wszystko mieli wspólne, wzajemnie utwierdzali się w wierze i przekazywali ją innym.
Pozyskawszy życzliwość króla Burgundii, św. Guntrama, założył tu trzy klasztory. Dowiedziawszy się o słynnym opactwie w Lerins, założonym przez św. Honorata (ok. roku 410), udał się tam, by przypatrzeć się życiu tamtejszych mnichów. Na podstawie reformy w Bangor, reguły w Lerins i własnego doświadczenia ułożył własną regułę w 10 rozdziałach (Regula monachorum jest jedyną zachowaną do naszych czasów staroirlandzką regułą monastyczną). Nakazy jej dotyczyły codziennej pracy, czytania świętych tekstów, modlitwy i pokuty. Reguła ta była uzupełniona przez swoisty kodeks karny – Księgę pokutniczą (Regula coenobialis), dopuszczającą także karę chłosty.
Kolumban wymienił w niej wszystkie możliwe winy zakonników oraz określił za nie kary. Dla przykładu: kapłan, który przystępował do ołtarza nieogolony albo z nieobciętymi paznokciami, powinien otrzymać 6 uderzeń, a furtian zaniedbujący swoje obowiązki winien otrzymać 50 uderzeń. Surowa reguła św. Kolumbana Młodszego była popularna w Europie, jednak nie przetrwała wielu lat. Rychło bowiem została zastąpiona przez o wiele łagodniejszą regułę św. Benedykta z Nursji.
Opat Kolumban sam żył w ogromnej ascezie i od swoich współbraci wiele wymagał. Uważał, że także życie innych duchownych, nie wyłączając biskupów, powinno być podporządkowane surowym regułom. Napominał świeckich, a zwłaszcza władców. Był nieustępliwy w sprawach moralności. Jak można przypuszczać, był bardzo apodyktyczny w tej walce o dusze, co nie zjednywało mu przyjaciół. W królestwie św. Guntrama działał przez 20 lat i przyczynił się znacznie do ożywienia życia religijnego w Burgundii.
Popadł w konflikt z konkubiną króla Teodoryka, Brunhildą, której wypominał cudzołóstwo. Skazano go więc na banicję.
Kolumban udał się początkowo do Szwajcarii, gdzie zostawił swojego ucznia, św. Galla, który później przyczynił się do założenia słynnego opactwa St. Gallen. Sam zaś podążył do Włoch, gdzie w odległości 30 km od miasta Piacenza, w Bobbio, założył nowe opactwo św. Piotra. Rozrosło się ono dość szybko. W wieku VII liczyło już 150 mnichów. Przez długi czas promieniowało na całą Italię Północną, jak Monte Cassino na Italię Południową. Tu, w Bobbio. Jest patronem Irlandii, piwowarów i osób chorych psychicznie. Wzywany jest w przypadku powodzi.
***
24 LISTOPADA, PIATEK: ŚW. MĘCZENNICY WIETNAMSCY, ANDRZEJ DUNG-LAC KAPŁAN I TOWARZYSZE. Pierwsi misjonarze, którzy przynieśli wiarę chrześcijańską do Wietnamu, przybyli tam w 1533 r. Ich działalność nie spotkała się z przychylnością władz, które wydalały obcokrajowców ze swojego terytorium. Przez kolejne trzy stulecia chrześcijanie byli prześladowani za swoją wiarę. Wielu z nich poniosło śmierć męczeńską, zwłaszcza podczas panowania cesarza Minh-Manga w latach 1820-1840. Zginęło wtedy od 100 do 300 tysięcy wierzących.
Stu siedemnastu męczenników z lat 1745-1862 św. Jan Paweł II kanonizował w Rzymie 18 czerwca 1988 r. (ich beatyfikacje odbywały się w czterech terminach pomiędzy 1900 i 1951 rokiem). Wśród nich jest 96 Wietnamczyków, 11 Hiszpanów i 10 Francuzów; było to ośmiu biskupów i pięćdziesięciu kapłanów; pozostali to ludzie świeccy. Prawie połowa kanonizowanych (50 osób) należała do Rodziny Dominikańskiej.
Andrzej Dung-Lac, 1795-1839. W wieku 12 lat wraz z rodzicami, którzy poszukiwali pracy, przeniósł się do Hanoi. Tam spotkał katechetę, który zapewnił mu jedzenie i schronienie. Przez trzy lata uczył się od niego chrześcijańskiej wiary. Nauczywszy się chińskiego i łaciny, sam został katechetą. Jako kapłan w parafii Ke-Dam nieustannie głosił Ewangelie. Często pościł, wiele czasu poświęcał na modlitwę.
Dzięki jego przykładowi wielu tamtejszych mieszkańców przyjęło chrzest.
W 1835 r. Andrzej Dung został aresztowany po raz pierwszy. Dzięki pieniądzom zebranym przez jego parafian został uwolniony. Żeby uniknąć prześladowań, zmienił swoje imię na Andrzej Lac i przeniósł się do innej prefektury, by tam kontynuować swą pracę misyjną. 10 listopada 1839 r. ponownie go aresztowano, tym razem wspólne z innym kapłanem, Piotrem Thi, którego odwiedził, by się u niego wyspowiadać. Obaj zostali zwolnieni z aresztu po wpłaceniu odpowiedniej kwoty. Okres wolności nie potrwał jednak długo. Po raz trzeci aresztowano ich po zaledwie kilkunastu dniach; trafili do Hanoi. Tam przeszli niezwykłe tortury. Obaj zostali ścięci mieczem 21 grudnia 1839 r. Andrzej był w pierwszej grupie męczenników wietnamskich beatyfikowanych w 1900 r.
Tomasz Tran Van-Thieu, 1820-1838. Był seminarzystą wietnamskim. Po aresztowaniu proponowano mu uwolnienie, gdyby poślubił córkę mandaryna, co oczywiście wymagałoby zmiany wiary. Zniósł mężnie okrutne przymuszanie do odstępstwa od wiary i straszne tortury. Zginął uduszony.
Emanuel le Van-Phung, 1796-1859. Był mężnym katechetą wietnamskim, który odważył się dać schronienie katolickiemu kapłanowi ks. Piotrowi Doan Cong Qui. Odkryto to i obu zgładzono.
Agnieszka (Agnes) Le Thi Thanh, 1781-1841. Jest jedyną kobietą z grona 117 kanonizowanych w 1988 r. męczenników wietnamskich. Była mężatką i matką sześciorga dzieci, które wychowywała po katolicku. W okresie prześladowania chrześcijan udzielała pomocy misjonarzom. Została aresztowana w marcu 1841 r. razem z księdzem, którego ukrywała w swoim domu. Żołnierze splądrowali dom i rozkradli dobytek rodziny. Była torturowana, ale nie wyrzekła się wiary. Oprawcy nie zdążyli wykonać na niej wyroku, ponieważ w więzieniu zaraziła się czerwonką i zmarła.
Biskup Ignacy Delgado dominikanin, Hiszpan, 1761-1833. Pod koniec nauki w seminarium został wysłany na misje do Manili (stolicy Filipin). Od 1790 r. przebywał na misjach w Wietnamie. Szybko nauczył się języka i rozpoczął pracę w seminarium duchownym. W wieku zaledwie 33 lat został mianowany biskupem koadiutorem Wschodniego Tonkinu. Wielką troską otaczał seminarium i kapłanów pracujących w rozległej diecezji. Odwiedził niemal wszystkie placówki, docierając do nich wszelkimi środkami komunikacji, często pieszo. Podczas kolejnej fali prześladowań został aresztowany i przez 3 miesiące przetrzymywany był w małej klatce. Został ścięty.
Ojciec Wincenty Pham Hiêu Liêm, dominikanin, zm. 1733. Naukę w seminarium rozpoczął w 12. roku życia. Dominikanie pomogli mu wyjechać na Filipiny, gdzie od 1738 r. działała legalna uczelnia teologiczna. Został aresztowany ze swoimi dwoma świeckimi pomocnikami. Strasznie bity, był na noc zamykany w klatce. Potem przenoszono go do kolejnych więzień. Został ścięty.
Ojciec Hiacynt Casteñeda Puchasons, dominikanin, Hiszpan, 1743-1773. Początkowo był w Chinach, gdzie został uwięziony i skazany na wydalenie. Powrócił do Makau (europejska kolonia na terenie Chin), skąd został wysłany do Wietnamu. Na terenie nowej misji od początku musiał ewangelizować w ukryciu. Został aresztowany i uwięziony w nieludzkich warunkach.
Dominik Pham Trong Kham, 1780-1859. Urodził się w katolickiej, zamożnej rodzinie urzędniczej. Zdobył wykształcenie i został sędzią. Miał żonę i dzieci. Był tercjarzem dominikańskim. W okresie prześladowań udzielał schronienia misjonarzom (m.in. biskupowi Sampedro). W ramach represji jego dom zniszczono, a jego samego aresztowano. Został ścięty. razem z jednym ze swoich synów, Łukaszem Pham Trong Thìn.
Łukasz Pham Trong Thìn, 1819-1859. Tak jak ojciec był sędzią, a także dominikańskim tercjarzem. Mimo tortur nie dał się zmusić do podeptania krzyża. Został stracony tego samego dnia co jego ojciec.
Biskup Józef Melchór García-Sampedro Suárez dominikanin, Hiszpan, 1821-1858. Od dzieciństwa chciał zostać księdzem. 8 lipca 1858 r. został aresztowany i w klatce przewieziono go do stolicy. Został stracony w Hanoi.
Biskup Walenty Berrio-Ochoa, dominikanin, Hiszpan, 1827-1861. Od dzieciństwa bywał u dominikanów, ponieważ jego ojciec, który był stolarzem, robił meble dla klasztoru. Walenty był ministrantem i już jako 12-latek deklarował, że chce wstąpić do Zakonu Kaznodziejskiego i jechać na misje do Wietnamu. W marcu 1858 r. przybył do Wietnamu i z powodu prześladowań od początku musiał się ukrywać. Biskup Józef Sampedro, sam zagrożony, mianował go swoim zastępcą (korzystając ze specjalnego przywileju). Msza św. z tej okazji była celebrowana potajemnie w nocy z 13 na 14 czerwca 1858 r. Mitra dla nowego biskupa została zrobiona z grubego papieru, a pastorał – z bambusa z końcem owiniętym słomą i okręconym papierem pomalowanym na złoto. Po trzech latach pracy misyjnej biskup Walenty został aresztowany, a tydzień później, 1 listopada, stracony jednocześnie z biskupem Hieronimem Hermosillą OP i o. Piotrem Almato OP.
Święty Protazy, biskup, zm. 356. Był ósmym z kolei biskupem Mediolanu i ósmym także świętym wśród tychże biskupów. Wspomina go wdzięcznie św. Atanazy, co świadczy o przyjaźni, jaką dla niego żywił. Możliwe, że Protazy nie tylko udzielił Atanazemu gościny, ale wstawił się także za nim, gdy ten był prześladowany przez okolicznych biskupów ariańskich i przez władze cesarskie, także błędem arianizmu zarażone. Jak wiadomo, św. Atanazy został skazany na wygnanie za mężne wyznawanie wiary. Niebawem po nim biskupstwo Mediolanu objął św. Ambroży (347).
Święte dziewice i męczennice Flora i Maria z Kordoby, Hiszpania, zm 851. Ok. 849 r. w opanowanej przez saraceńskich Maurów Hiszpanii rozpoczęły się prześladowania chrześcijan, oskarżanych o bluźnierstwo, apostazję, wykroczenia przeciw prawu szariatu. Świadkiem i wspaniałym kronikarzem tych wydarzeń był św. Eulogiusz, wybrany tuż przed męczeńską śmiercią arcybiskupem Toledo.
Flora pochodziła z religijnie mieszanej rodziny. Jej matka była katoliczką, ojcem był natomiast muzułmanin pochodzący z Sewilli. Ojciec zmarł jeszcze w dzieciństwie Flory i to matka wychowała swe córki (Florę i Baldegoto) w wierze katolickiej. W kalifacie hiszpańskim według obowiązującego tam prawa dzieci pochodzące z małżeństw mieszanych nie miały wyboru – musiały być muzułmanami. Decyzję matki Flory należy więc uznać za akt bohaterstwa. Matka i córki musiały wszelako ukrywać wiarę Flory przed starszym bratem Flory – według prawa stanowił on głowę rodziny, a był muzułmaninem.
Taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie. Ok. 845 r. Flora, która już wtedy podjęła osobiste śluby dziewictwa, uciekła wraz z siostrą z domu. Chciała w spokoju i ciszy cieszyć się swoją wiarą i móc otwarcie oddawać cześć Bogu. Niestety, jej brat, osoba dość wpływowa w muzułmańskiej Kordobie, próbując sprowadzić siostry z powrotem do domu zaczął naciskać na lokalną społeczność chrześcijańską, winiąc ją za ucieczkę Flory. Doprowadził do przesłuchań i aresztowań.
Flora nie chcąc narażać braci i sióstr w wierze, zdecydowała się powrócić do domu. Tam brat próbował ją zmusić – groźbami i obietnicami – do wyrzeczenia się wiary. Gdy nie osiągnął zamierzonego skutku, wydał ją w ręce władz. Flora broniła się argumentując, że jest chrześcijanką od urodzenia, a zatem oskarżanie jej o apostazję nie ma podstaw. Oprawcy byli jednak głusi na jej słowa i skazali ją na biczowanie. Karę brutalnie wymierzono, po czym oddano Florę pod kuratelę bratu, który zamknął ją w domu. Wkrótce Flora uciekła ponownie. Zatrzymała się w jednym z chrześcijańskich domów, po czym wraz z siostrą opuściła Kordobę. Przez sześć lat ukrywała się w Martos. Nie znalazła i tam spokoju. Wróciła więc do Kordoby, zdeterminowana, by dalej już się nie ukrywać, ale aby dać jej publicznie świadectwo. Podczas modlitwy o radę w kościele św. Acisclusa spotkała Marię.
Maria pochodziła z mieszanej rodziny. Ojciec, właściciel ziemski w miejscowości Elche, katolik, poślubił muzułmankę, która wkrótce nawróciła się. Małżeństwo i apostazja matki Marii nie zostały przyjęte przychylnie przez muzułmańskie środowisko i rodzina – już z dwojgiem dzieci – musiała opuścić rodzinne ziemie i przenieść się do wioski niedaleko Kordoby.
Matka Marii zmarła młodo i po jej śmierci ojciec zdecydował się na przyjęcie pokutniczego stylu życia. Wysłał na dalsze nauki syna, Walabonsusa, do klasztoru św. Feliksa, a córkę – do konwentu w Cuteclara. Rodzeństwo po paru latach połączyło się.
W 851 r. Walabonsus poniósł z rąk muzułmańskich władców śmierć za wiarę. Maria była świadkiem jego ostatnich dni i godzin. Odważne wyznanie wiary przez brata, w obliczu śmierci, wstrząsnęło nią. Gdy więc spotkała Florę, była gotowa zmienić swoje życie.
Flora i Maria poczuwały się do publicznej obrony swojej wiary. Razem udały się na plac miejski, by przed muzułmańskim sędzią, wobec zgromadzonych, wyznać swoją wiarę i ukazać islam jako wiarę pogańską. Natychmiast je aresztowano i osadzono w więzieniu – z prostytutkami. W więzieniu spotkały także Eulogiusza, który później opisał ich męczeństwo.
Zgodnie z obowiązującym prawem szariatu Flora była apostatką, osobą, która odrzuciła islam. Islam daje apostatom szansę nawrócenia, wyrzeczenia się chrześcijaństwa. Flora odrzuciła wszelkie naciski i propozycje. Przed sądem stanęła zatem oskarżona o apostazję. Została, podobnie jak Maria, skazana na śmierć.
Św. Eulogiusz zapisał słowa ostatniej modlitwy męczennic: „Boże, chroń nas tarczą swej łaski i daj nam siłę trwania w Tobie aż do śmierci, byśmy mogły spłacić krwią naszą dług, jaki zaciągnęłyśmy u Ciebie, gdy Ty przelewałeś swoją Krew za nas na Kalwarii. Dozwól nam umrzeć godnie, w męczeństwie, pod mieczem, dla Ciebie – i uniknąć mąk wiecznego cierpienia, a po opuszczeniu naszych ciał połączyć się z Tobą w wiecznej szczęśliwości”. W 851 r., na placu przed bramą do pałacu kalifa, obie kobiety ścięto.
Ciała męczennic porzucono ku przestrodze na okolicznych polach. Zwierzęta ponoć omijały je jednak z daleka, wrzucono je więc do rzeki Guadalquivir, skąd wiernym chrześcijanom udało się wyłowić ciało Marii. Ciała Flory nie odnaleziono. Relikwie głów obu męczennic umieszczono w bazylice św. Acisclo (dziś czczone są w bazylice San Pedro w Kordobie). Po śmierci Flora i Maria miały pojawić się w Kordobie innej więzionej za wiarę chrześcijance, Sabigotho. Ubrane w nowe szaty męczeńskie, miały jej przepowiedzieć niedługie spotkanie. Tak też wkrótce się stało. Natomiast św. Eulogiusza tym razem po paru dniach zwolniono. Uratowanie zawdzięczał – jak sam twierdził – wstawiennictwu świętych dziewic.
Błogosławiona Maria Anna Sala, marcelinka, 1829-1891, Italia. Po ukończeniu kursów nauczycielskich, pozostawała przez pewien czas w domu rodzinnym, aby opiekować się chorą matką i borykającym się z różnymi kłopotami ojcem. Następnie wstąpiła do zgromadzenia sióstr marcelinek w Mediolanie, stając się wkrótce prawdziwą podporą tego młodego zakonu.
Z zapałem i poświęceniem pracowała jako nauczycielka. Wyróżniała ją zawsze inteligencja, wyrozumiałość i cierpliwość wobec uczniów oraz wielka kultura osobista. Przez szereg lat była cenioną wychowawczynią, nauczycielką i katechetką otwierającą młode serca na słowa Ewangelii i nauczanie Chrystusa. Gorąco kochała dzieci i młodzież.
Pod koniec życia ciężka choroba nowotworowa pozbawiła ją możliwości pracy w szkole, co było jej życiowym powołaniem oraz pasją. Wówczas swoje czynne apostołowanie wśród dzieci i młodzieży była zmuszona zamienić na służenie Panu cierpieniem. Dawała dowody heroicznej wprost cierpliwości i posłuszeństwa oraz pokory. Nie padło z jej ust ani jedno słowo skargi w najgorszych nawet bólach.
***
NAJPIĘKNIEJSZA KOBIETA JAKA CHODZIŁA PO ZIEMI
NIEZIEMSKA X4
NIEZIEMSKO PIĘKNA
NIEZIEMSKO MĄDRA
NIEZIEMSKO ODWAŻNA WOBEC NIESPRAWIEDLIWOŚCI CESARZA
NIEZIEMSKO WYTWAŁA W CIERPIENIU
ODRZUCIŁA CESARZA JAKO MĘŻA
NAWRACA SIĘ KILKUSET ŻOŁNIERZE PRZY JEJ BOHATERSKIM ZNOSZENIU MĄK
PATRONKA OGROMNEJ ILOŚCI ZAWODÓW I OSÓB
25 LISTOPADA, SOBOTA: ŚW. CATHARINA ALEXANDRINA, ZM. 307(312) MAJĄC 18 LAT. Podobnie jak św. Cecylia na Zachodzie, tak św. Katarzyna przede wszystkim na Wschodzie należała do najbardziej znanych świętych. Urodziła się w Aleksandrii, stolicy Egiptu, jako córka króla Kustosa. Była osobą nie tylko bardzo zamożną, ale także wykształconą. Uczyła się u najlepszych nauczycieli i filozofów. Nie stanowiły dla niej tajemnicy filozoficzne systemy Platona, Arystotelesa i ich uczniów. Znała także wielkich poetów – od Homera do Wirgiliusza – oraz wiele języków. Zgłębiła też nauki naturalne, zwłaszcza medycynę. Nie było takiej dziedziny, której by nie objęła swym umysłem. Mając tylko osiemnaście lat, zadziwiała swoją wiedzą najmądrzejszych starców. Słynęła z urody. O jej rękę daremnie ubiegali się najznakomitsi obywatele miasta, a nawet sam cesarz, bo – jak wiele chrześcijanek – złożyła ślub dozgonnej czystości.
Pragnęła aby każdy z pretendentów do jej ręki był od niej bardziej urodziwy, bardziej szlachetny, elokwentny i bogaty. Nie mając nadziei na znalezienie takiego kandydata, matka Katarzyny wysłała ją do świętego chrześcijańskiego pustelnika, który mieszkał poza miastem. Pustelnik powiedział, że zna kogoś takiego, i że Jego mądrość przewyższa wszystko, co Katarzyna może sobie wyobrazić. Tej mądrości nie zdobył – posiada ją odwiecznie.
Wkrótce wybuchło najdłuższe i najbardziej krwawe w dziejach Kościoła prześladowanie chrześcijan – za panowania cesarza Dioklecjana i jego współrządców: Galeriusza Maksymiana i Konstancjusza I. Szczególną nienawiścią do chrześcijan wyróżniał się Maksymian, władca wschodniej części Imperium Rzymskiego. Przybył on osobiście do Aleksandrii, by dopilnować realizacji prześladowczych edyktów. Otwarcie krytykowała prześladowania chrześcijan i postępowania cesarza Maksencjusza lub Maksymina, żonę którego nawróciła na chrześcijaństwo. Imperator był zdumiony jej urodą i śmiałością, a usłyszawszy jej wywody – także mądrością.
Jedną z jego ofiar miała być Katarzyna. Po pojmaniu była przymuszana do złożenia ofiary bogom. Odmówiła, wyznając wiarę w Boga Jedynego. Wówczas cesarz zarządził dysputę między Katarzyną a 50! tamtejszymi filozofami i retorami. Katarzyna pokonała swoich adwersarzy, udowadniając prawdziwość chrześcijaństwa, i doprowadziła wielu z nich do wiary w Chrystusa. Miała wtedy 18 lat.
Cesarz rozgniewany obrotem sprawy skazał ją na tortury: smagano ją żyłami wołowymi tak, że jej ciało było jedną wielką raną. Morzono ją głodem; łamano jej kości. Modlitwa Katarzyny sprawiła, że podczas miażdżenia kołem zstąpił anioł i spowodował, że rozpadło się ono w rękach kata. Na widok jej bohaterstwa w czasie znoszenia mąk nawróciło się 200 żołnierzy na czele z hetmanem wojsk cesarskich oraz żona cesarza. Lud płakał, a ona, jakby kamienna była, żadnego jęku nie wydała, tylko Chrystusa wielbiła. Ostatecznie wykonano wyrok śmierci przez ścięcie prawdopodobnie między rokiem 307 a 312.
Męczeństwo św. Katarzyny musiała być czymś niezwykłym, skoro została ona wyróżniona tak wielką czcią. Ciało jej od setek lat znajduje się na Górze Synaj, przeniesione tam zapewne z Aleksandrii, kiedy Arabowie, a po nich Turcy najechali Egipt. Jest tam klasztor prawosławny i kościół. rowadzi do niego 3000 schodów, wykutych w skale. Klasztor otoczony wysokim murem znajduje się w małej oazie. Obecnie mieszka w nim 15 mnichów. Klasztor posiada bezcenne zabytki manuskryptów i starodruków. Tu właśnie uczony niemiecki Tischendorf odnalazł w roku 1844 najstarszy rękopis Pisma świętego, w języku greckim, który dzisiaj jest największą ozdobą British Museum.
Katarzynie poświęcili swoje arcydzieła najwięksi artyści: Hans Memling, Correggio, Tintoretto, Dawid Aubert, Masolino di Panicale, Jan Provost, Caravaggio i Raffael. Św. Joanna d’Arc zaliczała Katarzynę do swoich trzech głównych patronek.
Św. Katarzyna z Aleksandrii była patronką wielu miast i związków katolickich. Jest patronką zakonu katarzynek; Nowego Targu, Dzierzgonia i Cypru; nauki i uniwersytetów, w tym paryskiej Sorbony; adwokatów i notariuszy, bibliotekarzy, drukarzy, filozofów chrześcijańskich, grzeszników, kolejarzy, kołodziejów, literatów, mężatek, młodych dziewcząt, młynarzy, fryzjerów, modystek, mówców, piekarzy, powroźników, prządek, studentów, szwaczek, uczonych, woźniców, zecerów, zmagających się z bólem gardła i głowy, TRUDNYCH SYTUACJI ŻYCIOWYCH. Popularne też było powiedzenie: „Święta Katarzyna Adwent zaczyna”,„Katarzyny dzień jaki, cały grudzień taki”,
Patronka m. in. parafii pw. Piława Dolna, Jugów, Kudowa-Zdrój, Mysłaków, Nowa Ruda, Ożary, Stary Wielisław. Dała początek: 8 świętym i 12 błogosławionym Katarzynom.
DRUGIE BŁOGOSŁAWIONE MAŁŻEŃSTWO
(wcześniej w XIII w. pierwsi tercjarze franciszkańscy bł. Luchezjusz i Buonadonna)
Błogosławieni małżonkowie Alojzy Quattrocchi i Maria Corsini, Italia. Małżeństwo Quattrocchich jest pierwszą beatyfikowaną parą małżeńską. Wspólna beatyfikacja stała się wyraźnym potwierdzeniem prawdy, że małżeństwo jest drogą do świętości – tak dla mężczyzny jako ojca, jak i dla kobiety w roli matki.
Alojzy Beltrame Quattrocchi, 1880-1951. Po ukończeniu nauki został adwokatem. Obejmował coraz to wyższe, prestiżowe stanowiska w instytucjach państwowych. Zawsze jednak zachowywał dystans do bieżących walk politycznych. W 1939 roku odrzucił propozycję objęcia urzędu adwokata generalnego, a w roku 1948 odmówił startowania w wyborach do senatu. Profesjonalizm i szacunek, jaki zyskał sobie w sferach rządowych, pozwalały mu służyć wielu osobom mądrą radą.
Już od wczesnych lat codziennie uczestniczył z całą rodziną we Mszy świętej. Rodzina wspólnie modliła się także na zakończenie każdego dnia. Dzięki świadectwu Alojzego wielu jego kolegów wróciło do wiary. W życiu rodzinnym szedł drogą codziennego uobecniania zasad Ewangelii, które wraz z żoną wspólnie zaszczepiali dzieciom. Pragnąc pogłębić swoją wiedzę, systematycznie uczęszczał na wieczorowe kursy teologii dla świeckich na Uniwersytecie Gregoriańskim i uczestniczył w spotkaniach poświęconych kulturze religijnej.
Maria Ludwika Corsini, 1884-1985. Wielką rolę w jej wychowaniu, a później w kształtowaniu jej dzieci, odegrali dziadkowie. Ukończyła szkołę handlową. Wyróżniała się nieprzeciętną inteligencją. Już w szkole średniej rozwinęła zdolności pisarskie, które wykorzystała później w publikacjach katolickich. Kiedy w roku 1913 po raz czwarty zaszła w ciążę, wywiązały się komplikacje uważane wówczas za zagrażające życiu matki i dziecka, a lekarz zaproponował jej aborcję. W porozumieniu z mężem stanowczo odrzuciła tę propozycję. Oboje postanowili zaufać oraz poddać się woli Boga i zwrócili się z modlitwą do Matki Bożej. W kwietniu 1914 roku, w ósmym miesiącu ciąży, przyszła na świat, ku ogromnej radości rodziny, wymodlona i wbrew ludzkim kalkulacjom zdrowa druga córka, Enrichetta.
Byli rodzicami czworga dzieci: Filipa (1906 r.), Stefanii (1908 r.), Cezarego (1909 r.) i Enrichetty (1914 r.). W uroczystości beatyfikacji uczestniczyło ich troje dzieci: 95-letni Filip (ksiądz Tarcisio), 92-letni Cezar (ojciec Paolino, trapista), 87-letnia Enrichetta. Brakowało Stefanii (siostry Cecylii, benedyktynki) zmarłej w 1993 r. Enrichetta wybrała życie samotnej konsekrowanej osoby świeckiej.
Liturgiczne wspomnienie błogosławionych małżonków wyznaczono na dzień 25 listopada – w rocznicę zawarcia przez nich sakramentu małżeństwa.
Błogosławiona Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza, nazaretanka, 1842-1902. Rodzice zadbali o wszechstronne wykształcenie swojej córki: oprócz guwernantek miała także nauczycielki muzyki i tańca. Nie troszczyli się natomiast wcale o sprawy wiary i życia wewnętrznego – byli bowiem obojętni religijnie. Franciszka i jej brat Adam żyli w dostatku i wygodzie, „w domu, gdzie Bóg nie był Panem” – jak sama napisała po latach.
Lata jej dzieciństwa naznaczyła ciężka choroba kręgosłupa. Wyjeżdżała na leczenie do najsłynniejszych miejscowości uzdrowiskowych Austrii, Niemiec, Francji i Szwajcarii. Pomimo tego ciągle odczuwała silne bóle, które w miarę upływu czasu przerodziły się w chorobę chroniczną. Nieśmiała, łagodna, ciągle cierpiąca, już w wieku 8 lat pragnęła wstąpić do klasztoru, jednak sprzeciw ojca, który marzył dla niej o karierze artystycznej, opóźnił tę decyzję.
W 1864 w Cannes Franciszka złożyła prywatny ślub czystości i zdecydowanie sprzeciwiła się planom matrymonialnym snutym przez ojca. Jej zamiarem było całkowite poświęcenie się Bogu. Przyrzekła jednak ojcu, że pozostanie z rodziną, dopóki on będzie żył. Adolf Siedliski powrócił przed śmiercią do zaniedbanych praktyk religijnych i umarł pojednany z Bogiem w 1870 r.
Najpierw była tercjarką franciszkańską, potem utworzyła i zorganizowała nowe zgromadzenie zakonne Najświętszej Rodziny z Nazaretu – nazaretanki. Założycielka przybrała imię Maria od Pana Jezusa Dobrego Pasterza. Od tego czasu pochłonięta organizowaniem zgromadzenia, kształtowaniem jego duchowości, wytyczaniem celów i zadań apostolskich – ku zdumieniu wielu osób – odzyskała zdrowie i siły.
Zgromadzenie podjęło pracę w szkołach, sierocińcach, ochronkach, internatach. Służyło moralności i religijnemu odrodzeniu rodziny. Wychodziło też naprzeciw każdej ludzkiej biedzie moralnej i materialnej. Siostry otaczały swą opieką ludzi biednych, chorych, samotnych oraz niepełnosprawnych. Troszczyły się o wychowanie, zwłaszcza o wychowanie religijne, dzieci zaniedbanych. Zajmowały się samotnymi matkami i broniły życia nienarodzonych.
W 1885 roku kierownik Misji Polskiej w Ameryce poprosił Marię, aby zaopiekowała się przebywającymi tam Polakami. Chociaż Zgromadzenie miało wówczas jedynie 22 siostry, Założycielka zabrała połowę z nich na drugi kontynent. Nowe placówki powstały też wkrótce we Francji i Anglii. Siostry pomagały emigrantom w prowadzeniu życia religijnego, zapewniały opiekę chorym w szpitalach, dzieciom w tworzonych przez siebie ochronkach, stały na straży ducha narodowego i ojczystego języka. Obejmowały swą serdeczną troską nie tylko Polonię, ale wszystkich potrzebujących pomocy.
Pozostawiła po sobie „Dziennik duchowy”.
Błogosławiona Elżbieta zwana Dobrą, franciszkanka, 1386-1420, Niemcy. Matka chętnie przekazywała małej Elżbiecie opowieści ewangeliczne. Już w dzieciństwie dziewczynka odznaczała się szczególnym nabożeństwem do męki Chrystusa. W wieku 14 lat wstąpiła do Trzeciego Zakonu św. Franciszka. Pragnąc dalszego rozwoju duchowego, obrała za swojego spowiednika Konrada Kügelina, przełożonego kanoników z Waldsee. Dzięki jego prowadzeniu wraz z kilkoma innymi tercjarkami franciszkańskimi w 1403 r. nabyła dom w Reute na obrzeżach Waldsee. Kobiety pragnęły głębiej realizować swoje franciszkańskie powołanie.
Słynęła z gościnności, z jaką przyjmowała przybywających do niewielkiego klasztoru. Troszczyła się także o ubogich, którzy przychodzili na furtę prosząc o pomoc. Jej miłość do Najświętszego Sakramentu była tak wielka, że przez ostatnich 12 lat życia karmiła się jedynie Komunią świętą. Według zachowanych przekazów, na jej głowie widać było ślady korony cierniowej, a na jej ciele – ślady biczowania. Chociaż stygmaty pojawiały się na jej rękach tylko czasami, Elżbieta zawsze czuła ból tych ran. Kult rozpoczął się jednak dopiero po roku 1623, kiedy to ówczesny przełożony kanoników w Waldsee nakazał otwarcie grobu Elżbiety. Po tym wydarzeniu za jej wstawiennictwem zaczęły się dokonywać liczne cuda.
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.


Jeden komentarz
Pingback: