CLXIV (164) odc. JAK WYDOSTAĆ SIĘ Z PROBLEMÓW?

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.

W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Czego nauczyły go trudności?
2. Magiczny trick sukcesu.
3. Historia warta opowiedzenia.

Odcinek CLXIV (164)
1. TEMAT: Załatwiła go jego ambicja.
2. TEMAT: Problemy.
3. TEMAT: Kiedy już będzie za późno.
4. TEMAT: Nowy nr telefonu.

***

1. TEMAT: ZAŁATWIŁA GO JEGO AMBICJA.
Gdy był pan u szczytu popularności, dużo pan mówił o Bogu. Ta pana wiara była medialna. Czy była trochę na pokaz?

   Medialne było wszystko, co mówiłem. Ja cały byłem medialny. I do tego szczery. Miałem dwadzieścia kilka lat, nie wiedziałem co to media, popularność. Ktoś mnie pytał, to odpowiadałem, dziękowałem i szedłem dalej, do swojego życia. Ja tych gazet nie czytałem, mama je wycinała i wklejała do zeszytu. Pamiętam, że czytałem jedną łódzką gazetę. A byłem podobno w każdej.

   Był pan jednak jednym z pierwszych tak popularnych ludzi, który zdecydowanie mówił: wierzę i się nie wstydzę.
 Dla mnie to było naturalne. Natomiast, rzeczywiście nie było to popularne, nikt tak jak ja o tym nie mówił. Bo jeśli człowiek jest odpowiedzialny, to za słowami idzie czyn. Mówienie o wierze wymaga odwagi, bo ludzie mówią wtedy: sprawdzam. Jak ktoś mówi o wierze, nie znaczy, że jest święty, też popełnia błędy.

   Był pan przez mówienie o Bogu hejtowany?
   Czytałem wtedy dużo książek religijnych o świętych. I trafiła mi się taka o Janie Marii Vianneyu On był prześladowany i jak szedł ulicą i rzucali w niego kamieniami, to się cieszył. Mówił: „O, Panie Boże moja wiara jest mocna”. I to mi zostało. Jeśli hejtują mnie, krzyczą, wyśmiewają mnie, znaczy to, że jest dobrze. Że nie upadłem.

   Wyśmiewali?
Były docinki, ale niedużo. A ja też się uodporniłem. Czasem na stadionie ktoś krzyknął: „chodź do kościoła” albo „ej, niedziela jest, byłeś już w kościele?” W Polsce najłatwiej jest śmiać się z wiary i tuszy. Słabe.

   Dziś to by się pan pewnie naczytał w internecie.
   Piłkarz musi być odporny. Osoba popularna w ogóle nie może przejmować się opiniami. Czytam często Tomasza Kempisa „O naśladowaniu Chrystusa”. Tam jest napisane, że jeśli jeden powie o tobie źle, a drugi dobrze, ty i tak jesteś tym samym człowiekiem. Jeśli żyjemy pod opinie innych, to jesteśmy słabi. Byłem przygotowany na zaczepki, ale cieszyłem się życiem. W ogóle nie traciłem czasu na przejmowanie się ocenami, byłem i jestem optymistą.
  
   SPORTOWIEC ROKU

   A kiedy przestał pan przepraszać za to, że żyje? Właśnie tak pan wyglądał na scenie, gdy zostawał Sportowcem Roku (1996 r).
 Przepraszałem, bo nie spodziewałem się. Jechałem do Warszawy, żeby tę galę odhaczyć. Chciało mi się spać, po drodze chyba nawet z 10 minut pospałem na parkingu. Myślałem że wpadnę, posłucham, kto wygrał, i wyjadę. I nagle nie wiedziałem, co robić. Jest piąte miejsce, czwarte… a mnie nie ma. I nagle wzywają mnie na scenę z Renatą Mauer, a potem słyszę, że wygrałem. Przecież ja tych sportowców oglądałem w tv, oni zdobywali medale olimpijskie.

  I mówił pan na tej scenie: „głupio mi, głupio mi”.
Nie przygotowałem sobie żadnej mowy, nie ułożyłem żadnych podziękowań. Wiedziałem, że muszę coś powiedzieć i najlepiej coś mądrego. Szukałem więc szybko w głowie, obiecałem m.in. kibicom, że nie odejdę z Widzewa. To był mój pierwszy tak duży publiczny występ. Za sportowca roku dostałem samochód, mama bała się, że oddam go zaraz na cele charytatywne.

 Citkomania ruszyła na dobre. Był pan pierwszym tak dużym idolem od wielu lat.
 Mama zbierała wszystkie wycinki z gazet na mój temat. Ciarki mi szły, jak ostatnio czytałem te artykuły. Nie miałem świadomości, że byłem aż tak znany, popularny i tak dobry. Wychodziłem na mecze z Borussią Dortmund czy Atletico Madryt jak po swoje, nie bałem się żadnego przeciwnika.

  Dziwi się pan ludziom? W ciemnych czasach polskiej piłki pojawił się taki Marek Citko, zakładał siatki gwiazdom, przyjmował piłkę piętą i w Lidze Mistrzów strzelał gole z połowy boiska.
Z czasem przestałem się dziwić. Pojawiłem się jak meteoryt, który na boisku nie przepraszał, że jest. Próbowałem ośmieszać rywali. Tak się czułem, chciałem pokazać, że jestem lepszy. Adrenalina i stres mnie nakręcały. Nie mogłem się doczekać meczów na Wembley czy w Lidze Mistrzów. Nie myślałem, czy ktoś jest dobry czy nie. W każdym meczu chciałem być najlepszy.

   Mógł pan być Lewandowskim tamtych czasów?
Chciałem zdobywać jak najwięcej. Moim celem była reprezentacja Polski. I owszem, miałem z tyłu głowy, że będę jednym z najlepszych piłkarzy na świecie. Wmówiłem to sobie, widziałem, że to wszystko przychodzi mi łatwo, że mogę okiwać każdego. Oglądałem Maradonę, Laudrupa, tak jak oni chciałem być najlepszy.

   Kto pana załatwił?
   Na pewno moja ambicja, bo nie umiałem odmówić trenerowi reprezentacji, Antoniemu Piechniczkowi, i Widzewa, Franciszkowi Smudzie. Każdemu chciałem pomóc, a nie zdawałem sobie sprawy, jak było groźnie. Noga bolała, ale grałem. Lekarz, u którego byłem, zrobił mi blokadę na Achillesa i nie powiedział mi o tym, a ja przestałem czuć ból. W sumie nie wiem do końca, czyj błąd był największy. Stało się najwidoczniej tak, jak miało się stać. Uważam, że nie ma w życiu przypadku.

  Ale przecież trudno ot tak przejść nad tym do porządku. Kontuzja de facto zakończyła pana karierę.
A może jak nie miałbym kontuzji, może pojechałbym do Anglii, zarabiał miliony funtów, jechał Ferrari, rozbiłbym się i został kaleką. Nie wiemy, co byłoby dla mnie lepsze. Jeżeli mówię, że w swoim życiu zaufałem panu Bogu, to wiem, że on mnie prowadzi i mną się opiekuje. Weźmy Paula Gascoine’a. Zrobił wielką karierę, ale skończył źle.

   Bardzo niepiłkarskie to podejście do życia.
  To prawda. Bardziej martwię się o to, co będzie po śmierci, o swojego ducha niż o ciało.

Jak się nawróciła dumna, pyszna i bezwzlędna córka cesarza Konstantyna Wielkiego?
Patron Portugalii i dusz w czyśćcu cierpiących to: 

Patron osób cierpiących z powodu przepukliny to:
Święty, który napisał księgę o walce z sodomią wśród kleru to:

https://www.swiatlowmroku.pl/category/swieci_02-25/

   Chciał pan jednak zostać najlepszym piłkarzem na świecie. A przygoda z kadrą zakończyła się tylko na 10 meczach i 2 golach.
Ale komu je strzeliłem! Anglia i Brazylia. Jak ktoś chce mi dokuczyć i mówi: „A ile ty pograłeś?” – to odpowiadam, że całe życie stawiałem na jakość, a nie ilość. „Kto jeszcze strzelił gola Anglii i Brazylii” – pytam i kończy się dyskusja.

   W polityce trzeba dużo dyskutować. Po co to panu?
Miałem kiedyś w szkole zeszyt z okładką: Bóg, Honor, Ojczyzna. Jak nudziłem się na lekcjach, to analizowałem: Bóg to wiara, Honor – żeby mieć swoje zasady, i Ojczyzna  – żeby o nią dbać. Zakodowałem to sobie. Interesuję się polityką, oglądam dużo programów, miałem przemyślenia: zadłużenie państwa, spółki wyprzedane za grosze  – nie podobało mi się to.

   OBECNIE MENEDŻER PIŁKARZY

   Pomaga pan za to piłkarzom. Mówił pan o optymizmie, spokojnym życiu. Trudno zatem być menadżerem, walczyć non stop.
To jest ciężka branża. Ale staram się nie być brutalny, nie przepychać się łokciami. I mi się jakoś udaje. Wiem, że opinia o środowisku jest zła. Staram się działać po swojemu. Czy wygram, czy przegram, muszę się z tym dobrze czuć. Są czasami pokusy, żeby zagrać „nie fair”, ale zdrowy rozsądek zwycięża. Poza tym, uważam, że zło i dobro potem do ciebie wracają.

   Stracił pan grunt pod nogami, gdy okazało się, że Jakub Meresiński, z którym chciał pan rządzić Wisłą Kraków, jest oszustem?
   Gruntu nigdy nie tracę, boję się tylko niebios. Jak dostałem tego dzwona, to zastanawiałem się, co pan Bóg chciał mi przez to powiedzieć. Dlaczego wpakowałem się na taką minę. Szybko zacząłem myśleć, jak wyjść z tego układu z twarzą. Starałem się przede wszystkim ratować klub.

   Czym on pana kupił?
Szukałem inwestora do Korony Kielce, długo to trwało, nawet kilka miesięcy. Znałem go z z meczów reprezentacji. Zawsze był na VIP-ach, byliśmy na „cześć”. Potem przypadkowo spotkaliśmy się w hotelu, zapytał mnie czy to prawda, że szukam inwestora. Zapewnił, że ma wszystko, czego potrzebuję. Gdy upadł temat w Kielcach, po kilku tygodniach zadzwonił do mnie. Znał ludzi z Wisły, wyglądał wiarygodnie. Stanąłem z boku, obserwowałem, czy uda mu się kupić klub. I kupił, a potem oszukał nas wszystkich.

  Pan go swoim nazwiskiem uwiarygodnił.
  Na pewno, biorę to na siebie i pierwszy biję się w pierś. Dostałem nauczkę, żeby nikomu już tak nie zaufać. Miałem też na pewno w pewnym momencie „klapki na oczach”, bo bardzo chciałem uczestniczyć w takim sportowym projekcie.

  Powiedział pan kiedyś: „W pewnym momencie, gdy zachłysnąłem się Bogiem, parę osób wykorzystało moją dobroć, moją naiwność, chęć pomocy”.
   Tak było, dawałem pieniądze na przeróżne cele, jakieś inwestycje. Każdego oceniałem po sobie. I zakładałem, że skoro ja nikogo nie oszukam, to inni też tego nie zrobią. A żona zawsze mi mówiła: „Nie oceniaj ludzi po sobie”. Już się tego nauczyłem. Już taki naiwny i dobry nie jestem.

***

2. TEMAT: PROBLEMY.
Problemy ma każdy. I bogaty, i biedny. I Polak, i Amerykanin.

    Miałeś problemy.

    Masz problemy.

    I będziesz miał problemy.

    Takie jest życie. Jedne rozwiązesz. Pojawią się inne.

    Jakie są Twoje obecne problemy?

    – życie na autopilocie, brak satysfakcji?
– praca bez pasji, wypalenie zawodowe, nadgodziny, nienormalny szef, rąbnieci współpracownicy?

    – samotność, toksyczne związki, rozwód?
– brak wiary w siebie, niska samoocena, obawy przed oceną i opinią innych?

   – uzależnienia od social mediów, gier, alkoholu, pornografii, masturbacji, papierosów?
– brak czasu, ciągła gonitwa?

   – łysienie, nadwaga, zadyszka w chodzeniu po schodach, niski poziom testosteronu?
– kredyty, niski zarobki, długi, brak oszczędności?

   – ciągle powtarzające się grzechy?

   BEZ WZGLĘDU NA TO JAKIE MASZ PROBLEMY ALBO JAKIE ZA CHWILĘ SIĘ POJAWIĄ WIEDZ JEDNO

PROBLEM NIE JEST PROBLEMEM.
PROBLEMEM JEST TWOJE PODEJŚCIE DO PROBLEMU.

     Problem, który masz miało/ma tysiące ludzi.

    Problem, który masz rozwiązało juz tysiące ludzi.

    Nie chodzi tylko o to, żeby np. zmienić słowo PROBLEM na WYZWANIE.

    Nie sam problem stanowi największą przeszkodę w życiu, lecz Twoja reakcja na niego. To nie brak pieniędzy, samotność, nadwaga czy brak czasu Cię zatrzymują – zatrzymuje Cię sposób, w jaki myślisz o tych sytuacjach.

   Dwie osoby mogą mieć ten sam problem, ale ich reakcje sprawiają, że jedna przegrywa, a druga rozwija się.

    Sposób, w jaki myślisz, wpływa na to, jak się czujesz. A to, jak się czujesz, wpływa na Twoje działania, które ostatecznie kształtują rezultaty.

   ✅ Myślisz: „To szansa, by stać się silniejszym” → Czujesz się zmotywowany → Działasz → Rośniesz.
❌ Myślisz: „Nie dam rady” → Czujesz się bezsilny → Nie robisz nic → Tkwisz w miejscu.

              JAK ZMIENIĆ PODEJŚCIE?

1️⃣ Przestań obwiniać okoliczności. Zacznij szukać tego, na co masz wpływ.
2️⃣ Zmień pytania. Zamiast „Czemu to mnie spotyka?”, zapytaj: „Czego mogę się nauczyć?”.
3️⃣ Działaj pomimo strachu. Strach nigdy nie zniknie, ale działanie sprawia, że przestaje Cię kontrolować.
4️⃣ Traktuj trudności jak trening. Im więcej wyzwań pokonasz, tym silniejszy się stajesz.

    Przecież chcesz być silniejszy? A jak masz nim się stać nie chwytając do ręki sztangi z życiowym obciążeniem?

 ***

3. TEMAT: KIEDY BĘDZIE JUŻ ZA PÓŹNO.
Jest 
tak wielu ludzi, którzy są uzdolnieni i poprostu nie wykorzystują tego. 

    Nie chcą się już uczyć. Nie chcą się już starać. 

    Tak łatwo BYĆ WIELKIM w dzisiejszych czasach, bo większość ludzi JEST SŁABA.

    Większość ludzi nie chce iść dalej. Bo cierpienie, bo samotność.

    To nie jest w porządku, że nie chcesz sobie pomóc.

    Jest tak wielu przeciętniaków na świecie.

    Ale przyjdzie dzień, kiedy będzie już za późno.

    Będziesz chory, stary leżał w swoim łóżku lub w szpitalu.

    Będziesz próbował zasnąć, ale nie będziesz mógł.

    Będzie to koszmar. Nie sen. Ale rzeczywistość.

    CZEMU ZMARNOWAŁEM SWOJE ŻYCIE?

    CZEMU NIE WYKORZYSTAŁEM OKAZJI?

    Teraz jeszcze masz szansę. Być może po raz ostatni. Czy w końcu ją wykorzystasz?

 ***

4. TEMAT: NOWY NR TELEFONU.
Jak zawsze dziękuję, modlę się za dobrodziejów codziennie i polecam się:

Krzysztof Faron
nr konta 75 1090 2372 0000 0001 4310 3556
Blik nr tel 731017871!!!

Może być tytuł: Newsletter
ALBO INTENCJE MSZY ŚW.

 ***

  KALENDARZ ŚWIĘTYCH:
 Po więcej informacji: https://www.swiatlowmroku.pl/category/swieci_02-25/

 NIEDZIELA 16 LUTEGO: 
– Św. Daniel,
– Bł. Piotr z Castelnau,
– Św. Julianna.
 
PONIEDZIAŁEK 17 LUTEGO:
– SIEDMIU ŚWIĘTYCH ZAŁOŻYCIELU ZAKONU SERWITÓW NMP.

WTOREK 18 LUTEGO: 
 Św. Teotoniusz,
– Św. Flawian,
– Bł. Fra Angelico,
– Św. Konstancja.

ŚRODA 19 LUTEGO:
– Św. Konrad z Piacenzy.

CZWARTEK 20 LUTEGO:
– Św. dzieci z Fatimy (Franciszek i Hiacynta Marto),
– Św. Eleuteriusz,
– Św. Zenobiusz. 

PIĄTEK 21 LUTEGO: 
– Św. Piotr Damiani.

SOBOTA 22 LUTEGO:
– Święto Katedry św. Piotra Apostoła.

Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:        

 BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN. 

                                                           A.M.D.G.
„Idźcie do śś. Maryi i Józefa”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.