CVII (107) odc. Czy masz FARTA?
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Szaleniec ma urodziny.
2. Jak dotrzymać postanowień noworocznych? Cz. II.
3. Kolejne lekcje jak zostać królem.
Odcinek CVII (107)
1. TEMAT: Miałeś kiedyś farta? Ale chyba, nie aż takiego 😀
2. TEMAT: Bóg jest niesprawiedliwy?
3. TEMAT: Sekret wielkości św. Maksymiliana Marii Kolbego.
4. TEMAT: PODZIĘKOWANIE.
***
1. TEMAT: MIAŁEŚ KIEDYŚ FARTA? Ale chyba, nie aż takiego 😀
Do napisania tego tematu natchnęła mnie historia, której głównym bohaterem był Pjoter z klasy 5.
Wystąpił w szkolnych zawodach pływackich. Zajął🥉miejsce. Ale… 😀
Startowało 5 osób. Najlepszych nie było w szkole. Część nie umiała pływać. Jednemu wygięła się deska w czasie pływania, drugiemu wypadła. I tak oto Piotruś zajął🥉miejsce. Po usłyszeniu tej zabawnej historii postanowiłem zapytać wujka Google czy w historii nie wydarzyły się równie zabawne, co niezwykłe wydarzenia. I otóż jedną z nich zaraz poznasz 🙂
Prawdopodobnie najbardziej niesamowita olimpijska historia. Nam igrzyska w Salt Lake City z 2002 roku kojarzą się z dwoma medalami Adama Małysza, ale fanom na całym świecie – poza medalami swoich ulubieńców – z nim.
Steven Bradbury wprowadził Australię do świadomości łyżwiarskiego kibica, jednak nigdy nie był to poziom wart olimpijskich medali. Przynajmniej indywidualnie. Wraz z kolegami w latach 1991-94 zdobył trzy medale mistrzostw świata i jeden olimpijski w shorttrackowej sztafecie. Drużynowo- 4 medale. Indywidualnie-kiepsko.
Od tamtej pory zaliczał pasmo niepowodzeń. Nie tylko sportowych, ale momentami wręcz tragicznych. W 1994 roku po igrzyskach w Lillehammer na jednych z wielu zawodów rywal przeciął mu udo łyżwą do tego stopnia, że pozrywał wszystkie mięśnie, a Australijczyk stracił 4 litry krwi. Ledwo przeżył, a powrót do sprawności zajął mu 18 miesięcy.
Na igrzyskach w Nagano w 1998 roku upadł w obu indywidualnych startach, podobnie zresztą jak 4 lata wcześniej. Igrzyska w Salt Lake City miały być jego ostatnimi, ale półtora roku przed nimi połamał dwa kręgi kręgosłupa podczas treningu. Lekarze powiedzieli, że na nich nie wystąpi, ale on doprowadził do swojego startu swoją upartością. Nie trzeba mówić, że w związku z wiekiem (29 lat) i słabszą od rywali kondycją faworytem nie był.
Na 500m i 1500m odpadał dość szybko i tak też wstępnie wyglądało to w zawodach na 1000 metrów. W ćwierćfinale dojechałby czwarty, gdyby nie upadek jednego rywala przed nim. To dało miejsce trzecie, wciąż niegwarantujące awansu. Jeden z zawodników przed nim został jednak zdyskwalifikowany, więc Bradbury wskoczył na drugie, premiowane awansem miejsce. Pierwszy mini cud.
W półfinale jechał z tyłu, wiedząc, że nie jest już w stanie trzymać tempa na tym poziomie i prędzej po raz kolejny na igrzyskach się wywróci niż cokolwiek jeszcze zdziała. „Trzymać się i mieć nadzieję” – to była jego taktyka. I poskutkowała, kiedy trzech z czterech rywali wywróciło się pod koniec wyścigu, a Bradbury wszedł do finału z drugiego miejsca. Mini cud numer dwa. Za dużo szczęścia na raz?
FINAŁ. Kiedy Bradbury po raz kolejny jechał daleko za wszystkimi, na pewno na początku ostatniego okrążenia mógł mieć w głowie, że szczęście się skończyło. Wciąż jechał piąty i nikt się nie wywracał, a zostało tylko ostatni zakręt, na którym wywrócili się… wszyscy!!! Oczywiście poza nim. Mina Bradbury’ego, do którego przez chwilę dochodziło, co właśnie się stało, publiczność, która z kibicowania przeszła w ciszę przemieszaną lekkim buczeniem (w gronie upadających był amerykański faworyt) – to symbol szoku, jaki przeszedł po całym sportowym świecie. I historii „underdoga”, zbyt mocnej nawet dla Hollywood, o której ten świat nigdy nie zapomni.
Srebro w tym biegu zdobył faworyt, Amerykanin Apollo Ohno, który jako pierwszy podniósł się z lodu.
Na taktykę Bradbury′ego omijania dużych kraks miały wpływ przeżycia z wcześniejszych lat jego kariery. Dwukrotnie brał udział w poważnych wypadkach na torze (1994, 2000).
Został pierwszym w historii Australii indywidualnym złotym medalistą igrzysk zimowych.
https://www.thenewdaily.com.
NAGRANIE Z TEGO WYDARZENIA 😀
WNIOSKI:
1. W drodze na szczyt ZAWSZE będą jakieś upadki, podknięcia, nawet czasem nie z Twojej winy. Włącz to do swojego planu, aby nie być zaskoczonym. Niemiłe niespodzianki pojawią się. Nie bądź zdziwionym. Steve miał złamane dwa kręgi, inny łyżwiarz przeciął mu udo. Na dwóch igrzyskach upadał.
2. Bądź uparty. Nie słuchaj lekarzy :D, chyba, że jakiś fachowców. Ale oni też wszystkiego nie wiedzą, bo nie sa Bogiem. Gdyby nie Jego upartość, nie wystartowałbym w ostatnich igrzyskach…
3. Nigdy nie wiesz, co się wydarzy… SZUKAJ OKAZJI. Czy Steve spodziewał się medalu, zwłaszcza złotego?
4. WSZYSTKO JEST PO COŚ. Dzięki temu, że dwa razy na dwóch olimpiadach upadł, wiedział jak się zachować w czasie kraksy oraz przez to jechał z tyłu.
***
2. TEMAT: BÓG JEST NIESPRAWIEDLIWY?
Przez dwa poprzednie odcinki przyglądaliśmy się św. królowi Dawidowi. Czego może nauczyć tak wybitna postać.
Wielokrotnie jest podkreślane, że Pan Jezus wg ciała jest potomkiem króla Dawida. Dla Żydów, którzy bardzo wielką wagę przykładali do geneaologii wielkrotnie jest wspominane w Biblii, kto jest synem kogo. Pan Jezus też jest Żydem. WIELKI KOMPLEMENT powiesz Zbawicielow mówiąc: Panie Jezu, synu Dawida.
To nie przypadek, że pierwszym zdaniem używanym jako Modlitwa Jezusowa jest zdanie: „Jezusie, synu Dawida, ulituj się nade mną”- słowa niewidomego pod Jerychem.
Być może któryś z czytelników, poznając z bliska historię Dawida, mógł się oburzyć. Czemu zginęło niewinne dziecko, a nie winny Dawid. Co to za Bóg? Postarajmy się odpowiedzieć DLACZEGO:
Dlaczego po grzechu Dawida z Batszebą musiał umrzeć ich syn, skoro z Księgi Powtórzonego Prawa 24,16 i Ezechiela 18, 20 wynika, że syn nie miał umierać za winy swego ojca?
Zarówno Dawid, jak i Batszeba żyli już we własnych małżeństwach, gdy popełnili cudzołóstwo, skutkiem czego pojawiło się dziecko. Ta zdrada małżeńska była ciężkim grzechem, który według Prawa Bożego powinien być ukarany śmiercią (2 Sm 11, 1-5; Pwt. 5,18; 22,22). Gdyby więc Bóg pozwolił, żeby sprawę tę załatwili ludzie podlegający Prawu, syn rozwijający się w łonie poniósłby śmierć razem z matką. Bóg postanowił jednak rozstrzygnąć tę sprawę nieco inaczej, do czego jako „Sędzia całej ziemi” oczywiście miał wszelkie uprawnienia (Rdz 18,25).
Kiedy Dawidowi wytknięto winę, przyznał on: „Zgrzeszyłem”. Wtedy prork Natan powiedział do niego: „Bóg zaś pozwala twemu grzechowi przeminąć. Nie umrzesz” (2 Sm 12,13). Dawid dostąpił miłosierdzia ze względu na przymierze, co do Królestwa, które Bóg obiecał. Poza tym Bóg, mogąc czytać w sercu, potrafił ocenić szczerość skruchy Dawida. Doszedł do wniosku, że istnieje podstawa do okazania miłosierdzia jemu i Batszebie.
Nie miały im jednak być oszczędzone wszelkie następstwa popełnionego grzechu. Wystarczy prześledzić dalsze losy króla Dawida. Więc to początkowe oburzenie, które doświadcza czytelnik lub też Paweł J. 😀 wiele lat temu może wynikać m. in. z nieznajomości całej historii o Dawidzie. Powiedziano: „Niemniej dlatego, że przez to niewątpliwie odniosłeś się do Boga bez szacunku, sam syn jednak, który ci się właśnie urodził, bezwzględnie umrze” (2 Sm 12,14).
Bóg wymierzył cios, który między innymi dotknął dziecko, do jakiego nie mieli prawa. Chłopiec zachorował i umarł. Dzisiaj ktoś mógłby skoncentrować się tylko na śmierci dziecka i dojść do wniosku, że wydano zbyt surowy wyrok. Dobrze jest jednak pamiętać, że gdyby cudzołóstwo rozpatrywali człowieczy sędziowie na podstawie Prawa i zostałoby ono przed nimi udowodnione, musieliby ponieść śmierć wszyscy troje: Dawid, Batszeba i syn w jej łonie. W tym świetle pozostawienie dwojga z nich przy życiu było wyrazem miłosierdzia Bożego.
Ponadto nie znamy wszystkich okoliczności. Niemniej jednak możemy Boży sposób załatwienia tej sprawy uznać za słuszny, w pełni ufając, że postąpił On bezstronnie, mądrze i sprawiedliwie. Sam Dawid później przyznał: „Bóg jest doskonały w postępowaniu swoim” (2 Sm 22,31; Hi 34,12; Iz 55,11).
Poświadcza to również reakcja Dawida na usłyszany wyrok Boży. Dopóki dziecko chorowało, Dawid martwił się i pościł. Ale gdy nastąpiła śmierć, zrozumiał, że sprawa została zamknięta (2 Sm 12:, 22-23). Przekonany o słuszności wyroku Bożego, Dawid nawet zaczął pocieszać Batszebę (teraz już swoją legalną żonę), zapewniając ją o trwałości ich związku. Później urodził się im Salomon, który został następcą Dawida.
Bożego sposobu załatwienia tej sprawy nie można uważać za sprzeczny z Księgą Powtórzonego Prawa 24,16 ani z proroctwem Ezechiela 18,20.
W ramach przepisów Prawa rozkazał Bóg: „Ojców nie powinno się skazywać na śmierć z powodu dzieci, a dzieci nie powinno się skazywać na śmierć z powodu ojców. Każdy ma być skazywany na śmierć za własny grzech” (Pwt 24,16). Wytyczne te obowiązywały sędziów izraelskich prowadzących rozprawy. Nie potrafili oni czytać w sercach. Musieli postępować z każdym człowiekiem na podstawie jego zachowania potwierdzonego faktami.
Podobnie w Księdze Ezechiela 18,20 czytamy: „Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego”. Odnosiło się to przede wszystkim do dorosłych. Z kontekstu dowiadujemy się o synu, który był świadkiem niegodziwości popełnionej przez ojca, ale się uchylił od udziału w niej. Trzymał się raczej orzeczeń Bożych i postępował zgodnie z Jego ustawami. Taki syn miał pozostać przy życiu, gdy jego ojciec musiał umierać (Ez 18,14-17).
Nie da się jednak zaprzeczyć, że na dzieciach mogą się odbić konsekwencje postępowania rodziców. Rozrzutni bądź nieobliczalni rodzice potrafią całą rodzinę pogrążyć w ubóstwie. Wyobraźmy też sobie skutki, jakie ponoszą dzieci, gdy któreś z rodziców zostaje skazane na karę więzienia za działalność przestępczą. Nawet nieszczęścia, które Bóg słusznie sprowadzał na Izraelitów za ich podłość, spadały wówczas również na dzieci (Pwt. 28,15, 20-32; Ez 8,6-18; 9,5-10). Z drugiej strony Bóg zalecał swemu ludowi: „Obieraj życie, żebyś pozostał przy życiu, ty i twoje potomstwo, miłując twego Boga, słuchając Jego głosu i lgnąc do Niego, gdyż On jest twoim życiem i długością twoich dni” (Pwt 30,19-20).
Dlatego przeżycia Dawida i Batszeby powinny rodzicom uprzytomnić, że ich postępowanie może bardzo poważnie odbić się na dzieciach. Jeżeli rodzice ‛żyją w bojaźni Imienia Bożego, zajaśnieje dla nich słońce sprawiedliwości’ ku błogosławieństwu całej rodziny (Ml 3,20) ZAWSZE SĄ KONSEKWENCJE GRZECHY. ZAWSZE.
Dlaczego biskup nazwał św. Arnolda, że jest głupcem albo świętym? |
***
3. TEMAT: SEKRET WIELKOŚCI ŚW. MAKSYMILIANA MARII KOLBEGO.
„Z obfitości serca mówią jego usta” Łk 6,39. Przez cytaty autorstwa św. Maxa poznasz Jego myślenie i sposób działania. RUSZAMY!
„Co chwila bądź lepszy. Teraz czas drogi.” Nie można za bardzo się spinać. Jasne. Ale też nie może być drugiej skrajności. OLEWACTWA. Jesteś lepszym ojcem niż 1 stycznia? Jesteś lepszym mężem niż 1 stycznia? Jesteś lepszym katolikiem niż 1 stycznia? Bardziej pomnożyłeś talenty niż 2 tygodnie temy?
„Dobrze spełniać to co ode mnie zależy, a dobrze znosić to, co ode mnie nie zależy – oto jest cała doskonałość i źródło prawdziwego szczęścia na świecie.” Ciężko jest przyjmować pewne rzeczy na które nie mamy wpływu… Choroba genetyczna, wyższe podatki, więcej biurokracji, niesprawiedliwe osądy, pogoda. Jak bardzo możesz lepiej spełniać swoje obowiązki… ale nie chcesz… Będziesz z tego rozliczony.
„Dużo może być wiedzy, ale miłości w życiu nie widać. Tylko ta wiedza, która wypływa z miłości, ma wartość.” Ile jest miłości w tym co mówisz, co robisz?
„Gdy burza spotyka okręt na morzu, okręt nie staje, nie szarpie się, ale spokojnie płynie dalej. Podobnie i my – gdy burza w duszy naszej szaleje, nie szarpmy się, nie traćmy pokoju, ale wpatrzeni w Niepokalaną, z całą ufnością idźmy naprzód!” DO PRZODU. PRESSING. O 1 mm. O 1 cm. Ale do przodu wraz z Maryją-Twoją i moją Mamą.
„Jakiż spokój daje to święte imię „Maryja”! Powtarzajmy je często w głębi duszy. Niech stanie się oddechem naszego serca.” Powtarzaj często w ciągu dnia, samo imię Maryja. To już modlitwa!
„Kolana, a nie rozum albo pióro, dają owoc w pracy, kazaniach, książkach.” |
„Jedynie prawda jest i może być fundamentem szczęścia tak poszczególnych ludzi jak i całej ludzkości.” Szukasz prawdy? Jak się zachowujesz słysząc prawdę o sobie?
„Matko Boska Ostrobramska, nie masz na swym ręku Dzieciątka Jezus, to weź mnie na swoje ręce i przenieś szczęśliwie przez całe życie.” Bez Maryi nie dasz rady.
„Modlitwa i samotność czynią człowieka świętym.” Jakie to proste. Teraz tylko mniej hałasu, mniej telefonu, komputera, tv. Więcej modlitwy, więcej ciszy i samotności.
„Miłość nie spoczywa, ale rozszerza się jak ogień, który pożera wszystko.” Płonie w Tobie boski ogień? Czy tlisz się jak końcówka znicza na cmentarzu?
„Możemy wybudować wiele kościołów. Ale jeśli nie będziemy mieli własnych mediów, te kościoły będą puste.”
„Módl się nie więcej, ale lepiej i ufaj. Modlitwa „zmusza” Boga…” Można źle ćwiczyć, źle odżywiać się i można źle się modlić.
„Muszę być świętym jak największym.” A Ty co musisz? Jakie masz cele?
„Największa ofiara – to ofiara z własnej woli.” Najtrudniej jest przyjmować krzyże od Boga. Łatwiej samu krzyż sobie nakładać, bo to JA wybieram. A tu Bóg wybiera.
„Nie każde poznanie jest pożyteczne. Dużo ludzi poświęca się naukom, jak przyrodoznawstwu. A jednak nie można powiedzieć, że wszyscy się zbawili, mimo dużego poznania dzieł Bożych.” Potrzebna jest wiara, która zmienia patrzenie.
„Niepokalana wielu uczyniła świętymi (wszystkich, co do Niej się uciekali). Brak nabożeństwa do Niej jest złym znakiem.” Ile czasu poświecasz Maryi, Twojej Matce każdego dnia?
„Skupienie jest początkiem nawrócenia.” Odklejenie. Fruwanie myślami to zły kierunek.LASEROWA KONCENTRACJA.
„Wierzyć – to oświetlać to, co ukryte.” Jest ciemno w Twoim życiu? Módl się o więcej wiary.
„Spróbuj uciekać się do Niej, jak małe dziecię do ukochanej najlepszej Matki, choćby tylko wzywając Jej świętego Imienia „Maryja” ustami czy sercem w trudnościach życia, ciemnościach i słabościach ducha, a przekonasz się, co może Maryja i kim jest Jej Syn, Jezus Chrystus.” ŻYCZĘ CI, ABYŚ DOŚWIADCZYŁ DOTYKU RĘKI MARYI I JEJ SYNA.
„Żadnej prawdy nikt nie może zmienić – może tylko szukać jej, znaleźć ją i uznać, by do niej życie dostosować.” Szukasz prawdy czy ją sam tworzysz dla swoich potrzeb?
„Diabły są lepszymi teologami niż my. A jednak, chociaż w rzeczach Bożych niejedno mogą więcej wiedzieć – są diabłami. Jest to wiedza, która nic nie pomoże.” WIEDZIEĆ, A ROBIĆ…
„Wiedza nadyma i o tyle jest pożyteczna, o ile służy miłości.” „Po owocach ich poznacie” Mt 7,20.
4. TEMAT: PODZIĘKOWANIE
Dziękuję KOLEJNJNYM OSOBOM, KTÓRE PODESŁAŁY 💰na moje konto. Za każdy grosz BARDZO DZIĘKUJĘ! Pamiętam w modlitwie 🙏o tych, którzy wspomogli mnie.
Ponawiam APEL: Jeśli chciałbyś podarować mi jakikolwiek grosz, aby wesprzeć moją działalność duszpasterską jako Newslleter, byłbym zaszczycony i wdzięczny. Każdy odczuwa inflację i nietylko. Obecnie ja również mam trochę kłopotów nie tylko finansowych, ale również tych dotyczących pieniędzy.
Krzysztof Faron |
Dlatego, jeśli chcesz, wyślij dziś, jutro lub w inny dzień na moje konto lub blikiem jakąkolwiek wpłatę jaką uznasz za słuszną. Czy to ze względu, że korzystasz z darmowych treści, czy może dlatego, że któreś bardzo Ci pomogły, czy dlatego, że mnie lubisz 😀 czy z jakiegokolwiek innego powodu, DZIĘKUJĘ!
Oczywiście jak ktoś nie chce, nie ma problemu. 🙂 I tak dalej będę raz w tygodniu do KAŻDEGO wysyłał kolejny odcinek newslettera.
***
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEŃ: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)
DUŻO TYCH ŚWIĘTYCH… MOŻNA NA KILKA DNI ROZBIĆ. WYbrałem dla Ciebie najważniejsze rzeczy z ich życia. Nigdy nie wiesz jakie jedno zdanie z ich życia może być Twoim Game Changerem.
Polecam szczególnie do czytania:
a) 19 stycznia, piątek: św. Sebastian, męczennik.
b) 20 stycznia, sobota: św. Mariusz, męczennik.
MOŻLIWOŚĆ UZYSKANIA ODPUSTU ZUPEŁNEGO. Oprócz wypełnienia 3 tych samych warunków, należy wykonać jeszcze czynność nadaną odpustem https://www.
1) W roku jubileuszu 800 lecia wybudowania przez św. Franciszka z Asyżu pierwszej szopki bożonarodzeniowej za nawiedzenie kościoła franciszkańskiego oraz modlitwę przy figurce Jezusa będzie można uzyskać odpust. Można będzie go uzyskać od 8 grudnia 2023 roku do 2 lutego 2024 roku.
***
14 STYCZNIA NIEDZIELA: ŚW. FELIKS Z NOLI, KAPŁAN, ZM. 260, ITALIA. Informacje na jego temat znamy z pism jego rodaka, św. Paulina z Noli (353-431), który zawdzięczał mu swoje nawrócenie i napisał na jego cześć kilka poematów. Był Syryjczykiem, synem legionisty rzymskiego Hermiasa, który osiedlił się w Noli, na południe od Neapolu. Tam urodzili się jego synowie. Feliks poświęcił się służbie Bożej, a jego brat obrał po ojcu zawód legionisty-żołnierza.
Kiedy Feliks przyjął święcenia kapłańskie, wybuchło prześladowanie wyznawców Chrystusa za panowania Decjusza. Biskup Noli, Maksym (późniejszy święty), opuścił wówczas potajemnie diecezję, cały ciężar jej prowadzenia oddając w ręce Feliksa. Ten wkrótce został aresztowany i uwięziony. Był torturowany. Jego poranione ciało wleczono po ostrych muszlach i skorupach. Udało mu się jednak ujść z więzienia. Ukrywał się przez pewien czas w wyschniętej studni.
Po śmierci Decjusza powrócił. Ponieważ jednak skonfiskowano mu majątek rodzinny, żył z pracy swoich rąk. Po śmierci schorowanego Maksyma został wybrany na biskupa Noli, ale odmówił przyjęcia godności, proponując na to stanowisko Kwintusa. Chociaż zmarł śmiercią naturalną, określany był mianem męczennika przez św. Grzegorza z Tours; św. Augustyn nazywał go jednak wyznawcą.
Grób Feliksa w Cimitile pod Noli stał się szybko ośrodkiem pielgrzymkowym. Nad tym grobem został uzdrowiony św. papież Damazy, o czym zaświadczył w poemacie napisanym na cześć świętego Feliksa. Jest patronem miasta Nola i opiekunem zwierząt domowych. Św. Feliksa wzywa się, aby chronił przed krzywoprzysięstwem, kłamstwami, fałszywymi świadkami i chorobami oczu.
APOSTOŁ CHIN PIERWSZY EUROPEJCZYK U DALAJ LAMY
Błogosławiony Odoryk z Pordenone, franciszkanin-arcybiskup Pekinu, 1265-1331, Italia. Był wymagający wobec siebie, prowadził ascetyczny tryb życia, chodził boso, w połatanym habicie, nosił włosiennicę. Po przyjęciu święceń kapłańskich rozpoczął przygotowania do pracy misyjnej w Chinach.
W 1296 r. udał się z podróżą na Bliski Wschód, a po powrocie do Włoch – w 1317 r. wyruszył na Daleki Wschód. Dotarł do Chin, przemierzając po drodze m.in. Indie, Celjon, Sumatrę i Jawę. W Pekinie podjął współpracę z innym franciszkaninem, arcybiskupem Janem z Montecorvino. Pełniąc już tę funkcję, odwiedził Tybet i jako pierwszy Europejczyk dotarł do siedziby Dalaj Lamy. Uzyskał zgodę chana na osiedlenie się franciszkanów w Turkiestanie. Po powrocie do Europy pragnął przekonywać papieża do wysłania kolejnych misjonarzy do Chin. Niestety, poważnie zachorował.
Opowieść Odoryka z podróży spisał w Padwie Wilhelm z Solagna. Relacja ta znana jest pod tytułem Itinerarium albo Liber de mirabilibus mundi lub Descriptio terrarum. Jest ona jednym z najcenniejszych źródeł do poznania ówczesnych pojęć geograficznych, etnografii, obyczajów, wierzeń religijnych, stosunków handlowych i innych zjawisk na Dalekim Wschodzie XIV w. Przedstawiono ją papieżowi. Pierwotnie relacja była napisana w nieporadnej łacinie. Poprawek dokonał w ok. 10 lat później Henryk z Kłodzka. Potem tłumaczono ją na kilka języków.
Odoryk nie wyzdrowiał. Wycieńczony trudami życia i podróży, zmarł.
Błogosławiony Piotr Donders, redemptorysta, 1809-1887, Holandia-Surinam-Indonezja. Ze względu na trudną sytuację materialną, nie mógł chodzić do szkoły – musiał pracować w fabryce. Jednak dzięki pomocy duchownych z parafii, Piotr w wieku 20 lat mógł rozpocząć naukę w seminarium. Przełożeni skierowali go do pracy na misjach w holenderskiej kolonii w Surinamie (Ameryka Południowa). Jego praca polegała na docieraniu do pracowników plantacji położonych wzdłuż rzek, głoszeniu im Ewangelii i sprawowaniu sakramentów. W swoich listach wielokrotnie dawał wyraz oburzeniu z powodu brutalnego traktowania ludności afrykańskiej, zmuszanej do niewolniczej pracy. W ciągu ośmiu lat ochrzcił około 1200 osób.
Podczas epidemii w 1851 r., angażując się w pomoc cierpiącym, sam padł ofiarą choroby. Zanim wrócił do zdrowia, podjął na nowo wysiłki duszpasterskie. W 1856 r. został przeniesiony do Batavi (Indonezja), gdzie mieszkało około 600 trędowatych. Z krótkimi przerwami pracował wśród nich do końca życia. Sam próbował ich leczyć, nie mogąc liczyć na pomoc ze strony władz. Dzięki nieustannym wysiłkom udało mu się poprawić warunki życia swoich podopiecznych.
Swą uwagę skierował w stronę Indian Surinamu. Nauczył się ich języków, a potem zaczął przekazywać im prawdy wiary. W roku 1883 wikariusz apostolski, chcąc mu ulżyć w ciężkich obowiązkach, przeniósł go do Paramirabo, a następnie do Coronie. Jednak dwa lata później Piotr wrócił do Batavi. W grudniu 1886 r. zaczął chorować.
***
PIERWSZY MĘCZENNIK CHIŃSKI
15 STYCZNIA PONIEDZIAŁEK: ŚW. FRANCISZEK DE CAPILLAS, DOMINIKANIN, 1607-1648, HISZPANIA, I TOWARZYSZE, MĘCZENNICY CHIŃSCY. W lutym 1632 r. wysłano go do Manilii na Filipinach, gdzie otrzymał święcenia kapłańskie. W tym mieście został przez następnych 9 lat. Miejscowy klimat, choroby i orientalny gwar prawdopodobnie przygotowywały go do jeszcze bardziej wymagającej misji.
W tym czasie w Hiszpanii zrodziło się pragnienie szerzenia wiary, zainicjowane przez św. Ludwika Bertranda, Filipa de las Casas i św. Franciszka Ksawerego. Wielkim echem odbiły się wieści o męczeństwie bł. Alfonsa Navarette w Japonii. Być może w takiej atmosferze, chcąc się wzorować na współczesnych świętych, w 1642 roku – na własną prośbę – Franciszek Capillas został wysłany na misję w Chinach wraz z Franciszkiem Diazem.
Prześladowania tak zdziesiątkowały miejscowych kapłanów, że jedynym księdzem, który ich tam przywitał, był Jan Garcia.
Franciszek Capillas od razu rozpoczął posługę i w latach 1644-1646 udało mu się rozwinąć misję i ustanowić świeckich dominikanów w Chinach. Jeden ze świadków jego działalności tak wspominał tamte dni: „Kiedy o. Capillas był w drodze, było w nim tak gorące pragnienie pomagania duszom, że wspinaczka po stromych górach była mu niby przechadzka po poziomej drodze”.
13 listopada 1647 r. w czasie inwazji Tatarów został posłany z sakramentami do umierającego chrześcijanina. W drodze schwytali go żołnierze i uznali za szpiega, a następnie aresztowali. Do aresztu prowadzono go za linę uwiązaną wokół jego szyi. Osadzono go w więzieniu o najgorszej reputacji. Był wielokrotnie torturowany w czasie przesłuchań. W zamian za wyrzeczenie się wiary obiecywano mu wolność. On jednak pozostał wierny i nawet w więzieniu głosił współtowarzyszom Ewangelię. Przebywał tam 2 miesiące.
Wykonano na nim egzekucję poprzez ścięcie. Papież Benedykt XIV ogłosił go protomęczennikiem chińskim – pierwszym świętym, który wylał krew za Chiny – 16 września 1748 roku.
JEST GŁUPCEM ALBO ŚWIĘTYM
ZAŁOŻYCIEL WERBISTÓW
Święty Arnold Janssen, kapłan, 1837-1909, Niemcy. Jego ojciec często wskazywał na potrzebę głoszenia Ewangelii na całym świecie. Jako młodzieniec, Arnold interesował się naukami przyrodniczymi. Po odbyciu studiów zdobył uprawnienia nauczyciela w tej dziedzinie. Jako ksiądz został skierowany do uczenia w szkole w Bocholt. Wstąpił także do fraterni kapłańskiej w Trzecim Zakonie Dominikańskim.
Po 12 latach zaczął wydawać biuletyn, w którym wskazywał, co Niemcy mogą uczynić dla sprawy rozwoju misji. Biuletyn ten stał się szybko popularnym miesięcznikiem katolickim. Wiedział, że w tym czasie nie było w Niemczech żadnego zakonu, który przygotowywał i wysyłał misjonarzy. O swoich planach rozmawiał z biskupem Roermondu, Paredisem. Biskup po spotkaniu miał powiedzieć: „Ten człowiek chce zbudować dom dla misjonarzy, a nie ma ani grosza. Jest głupcem – albo świętym”.
8 września 1875 r., z trójką kandydatów, bardzo niewielką sumą pieniędzy i zrujnowanym zajazdem, który udało mu się kupić w Steyl w Holandii, założył pierwsze seminarium. Datę tę przyjmuje się też za początek werbistów. Początki były trudne – pierwsi kandydaci rozmyślali się i odchodzili. Z czasem jednak zaczęło się zgłaszać coraz więcej nowych osób. Wkrótce Arnold wysłał dwóch pierwszych braci na misje do Chin – byli to św. Józef Freinademetz i Jan Anzer. Był także współzałożycielem Sióstr Służebnic Ducha Świętego (8 grudnia 1889 r.) oraz Sióstr Służebnic Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji (8 września 1896 r.). W 1878 roku przyjął dla braci współpracowników jako podstawę do formacji Regułę Trzeciego Zakonu św. Dominika.
Między 1889 a 1909 r. dzieło Arnolda rozszerzyło się na Argentynę, Togo, Brazylię, Nową Gwineę, Chile, USA, Japonię, Paragwaj i Filipiny. Zmarł w Steyl (w Holandii) po ciężkiej chorobie, dotknięty wcześniej częściowym paraliżem.
PATRON PAULINÓW
Święty Paweł z Teb, pustelnik, 228-341, Egipt. Urodził się w Tebach – starożytnej stolicy faraonów. Za jego czasów Teby były już tylko małą wioską. Biegle władał greką i egipskim. Wcześnie stracił rodziców i odziedziczył po nich pokaźny majątek. Gdy miał ok. 20 lat, w 250 r. rozpoczęły się prześladowania Decjusza. Dowiedziawszy się, że jego szwagier-poganin, chcący przejąć jego bogactwa, planuje wydać go w ręce prześladowców, Paweł porzucił wszystko, co posiadał, odszedł na pustkowie i zamieszkał w jaskini. Prześladowanie trwało krótko, bo zaledwie dwa lata, ale Paweł tak dalece zasmakował w ciszy pustyni, że postanowił tam pozostać na zawsze. Jako pustelnik spędził samotnie 90 lat!
Kiedy był bliski śmierci, odwiedził go św. Antoni, pustelnik. Nagość swego ciała od znoju i chłodu chronił Paweł jedynie palmowymi liśćmi. Legenda ta znalazła swoje odbicie w herbie zakonu paulinów, którzy obrali sobie św. Pawła Pustelnika za swojego głównego patrona.
Miał oddać Bogu ducha, spoczywając na rękach św. Antoniego. Kiedy ten był w kłopocie, jak wykopać grób dla przyjaciela, według podania miały zjawić się dwa lwy i ten grób wykopać. Dwa lwy znalazły się dlatego również w herbie paulinów. Zakon paulinów czci św. Pawła jako swego patrona. Czcią darzą go także piekarze i tkający dywany.
PIERWSZY WYŚWIĘCONY SALEZJANIN W KOLUMBII
Błogosławiony Alojzy Variara, salezjanin, 1875-1923, Italia-Kolumbia. Na kursie filozofii w Valsalice zetknął się z salezjaninem Michelem Unią, który odwiedził tamtejszą wspólnotę i opowiadał o swojej działalności wśród trędowatych w Kolumbii. Alojzy zapragnął udać się na misje. Został wybrany przez księdza Unię jako jedyny spośród 188 kandydatów. Salezjanie prowadzili szpital w Agua de Dios. Żyło tam 620 trędowatych i mniej więcej tyle samo zdrowych członków ich rodzin.
Bardzo szybko spostrzegł, że w leprozoriach nie ma dobrowolnych mieszkańców. Wszystkich sprowadzono tam siłą. Przybywali tam jak na zesłanie. Wcześniej pijaństwo i samobójstwa były rzeczą powszechną. Salezjanie wprowadzili porządek i przede wszystkim podchodzili do tych ludzi z miłością chrześcijańską. Aby ulżyć ich ciężkiej doli, Alojzy zorganizował najpierw grupę grajków, a potem założył dla nich szkołę muzyczną, teatr i stowarzyszenia religijne. Arcybiskup Bogoty Herrera y Restrepo, który udzielił mu święceń kapłańskich był pełen podziwu dla jego zaangażowania apostolskiego. Wszyscy byli zdumieni, że wciąż był zdrowy. Trędowaci tak o nim mówili: „Jest wzorem cnoty, aniołem, człowiekiem niezwykłym, godnym podziwu i szacunku u wszystkich”.
Już jako kapłan Alojzy zajął się przede wszystkim młodymi ludźmi. Wybudował dla nich w Agua de Dios schronisko nazwane na cześć Apostoła trędowatych „Michele Unia”. Założył także Zgromadzenie Córek Najświętszych Serc Jezusa i Maryi, które miało na celu opiekę nad młodzieżą. Reguła zgromadzenia przewidywała przyjmowanie do nowicjatu także dziewcząt trędowatych. Alojzy zachęcał siostry, „by uczynić ze swojej choroby rodzaj apostolstwa, oddać własne życie Bogu do dyspozycji”.
Jednak nad nowym zgromadzeniem zebrały się ciemne chmury. Działalność ks. Alojzego spotkała się z niezrozumieniem i oporami ze strony miejscowych przełożonych, którzy uważali, że ten rodzaj pracy odbiega zbytnio od charyzmatu salezjańskiego. W związku z tym władze zgromadzenia wyznaczyły mu inne zadania.
Cechował go nadzwyczajny zapał apostolski i heroizm w posłudze trędowatym. Odznaczał się wielką pokorą i posłuszeństwem wobec przełożonych. Poświęcił się Bogu jako ofiara miłości i wynagrodzenia Najświętszemu Sercu Jezusa. Duchem tej wynagradzającej ofiary przepoił założone przez siebie zgromadzenie. Potrafił rozpoznać żywą obecność Pana w Kościele. Przybliżał swym życiem Jezusa chorym, ubogim i potrzebującym. Zgromadzenie przez niego założone otrzymało prawa papieskie dopiero w 1964 roku. Liczyło wówczas setki członkiń, posługujących chorym i cierpiącym na całym świecie.
Św. Jan Paweł II podczas jego beatyfikacji w dniu 14 kwietnia 2002 roku w Rzymie mówił: „Z Włoch (…) przybył do Kolumbii salezjanin, wierny naśladowca Jezusa miłosiernego i opiekun udręczonych. Od pierwszych chwil pobytu w tym kraju swe młode siły i liczne talenty poświęcił służbie trędowatym. Pierwszy salezjanin wyświęcony na kapłana w Kolumbii, zdołał skupić wokół siebie grupę konsekrowanych niewiast, a wśród nich trędowate albo córki trędowatych, które z powodu choroby nie zostały przyjęte do zgromadzeń zakonnych”.
***
16 STYCZNIA WTOREK: ŚW. MARCELI I, PAPIEŻ I MĘCZENNIK, 255-309.
Dużo przykrości doznał ze strony tzw. lapsi – chrześcijan, którzy w czasie prześladowań wyrzekli się wiary, a potem powracając do Kościoła nie chcieli poddać się wymaganym warunkom pokuty. Większość wspólnoty Kościoła rzymskiego wypowiedziała posłuszeństwo Marcelemu I z powodu rozbieżności w kwestii prawa do cofania lub przedłużania pokuty. Doszło do przelewu krwi i cesarz Maksencjusz (ok. 279-312) oskarżył papieża Marcelego I o wywołanie publicznych niepokojów. Obito go rózgami, a następnie zesłano na wygnanie. Zmuszono go, by został pasterzem bydła. Po wielu udrękach zakończył swoje życie w nędzy.
Św. Marceli jest patronem Raciborza oraz stajennych. Według panującej opowieści, w dzień Świętego – 16 stycznia 1241 roku – Tatarzy oblegli miasto Racibórz. Wówczas pojawił się na obłokach św. Marceli. Oddziały przelękły się tego niezwykłego widoku i odstąpiły od miasta. Wdzięczni mieszkańcy ufundowali figurę świętego papieża w kaplicy i na miejskim placu. Aż do roku 1871 dzień 16 stycznia obchodziło miasto jako swoją patronalną uroczystość z procesją po ulicach miasta. Obecnie, od 2010 r., w czasie obchodzonych w czerwcu Dni Raciborza, na Placu Dominikańskim odbywa się Jarmark św. Marcelego.
Święci Berard i Towarzysze, pierwsi męczennicy franciszkańscy, zm. 1220, Maroko. W 1219 roku podczas drugiej kapituły generalnej zakonu św. Franciszek z Asyżu wysłał sześciu braci w podróż misyjną do północnej Afryki, aby głosili Ewangelię muzułmanom. W tym gronie było czterech kapłanów – Berard z Carbio, Witalis, Piotr i Otto – oraz dwaj bracia zakonni – Akursjusz i Adjut. Witalis, przełożony braci, w trakcie podróży zachorował i musiał pozostać w Hiszpanii.
Pozostali bracia podczas próby głoszenia Ewangelii w meczecie w Sewilli zostali aresztowani i zaprowadzeni przed oblicze emira. Starali się nakłonić go do przyjęcia chrztu, ten jednak nakazał ich ściąć. Wkrótce zmienił jednak zdanie i pozwolił im kontynuować podróż. Misjonarze dotarli do Maroka. Chociaż spośród nich tylko Berard znał język arabski, odważnie głosili Ewangelię. Stanęli przed obliczem sułtana Miramolina, próbując także jego przekonać do przyjęcia chrztu. Władca nakazał im opuszczenie kraju. Ponieważ bracia nie podporządkowali się rozkazowi, zostali uwięzieni w Marrakeszu. Poprzez groźby i tortury nakłaniano ich do wyrzeczenia się wiary. Próby te pozostały nieskuteczne.
16 stycznia 1220 roku sułtan, w przypływie gniewu, ściął pięciu braci franciszkanów swoim bułatem. W ten sposób stali się oni pierwszymi męczennikami zakonu założonego przez św. Franciszka, jeszcze za jego życia. Ich ciała przewieziono do Koimbry w Portugalii. W ich pogrzebie brał udział pewien pobożny kapłan, znany dziś powszechnie jako św. Antoni z Padwy.
CZYTAJĄC ŻYCIORYSY ŚWIĘTYCH,
ZAPALIŁ SIĘ DO ICH NAŚLADOWANIA
Święty Honorat, biskup, zm. 429(430), Francja. Czytając żywoty świętych, zapalił się do ich naśladowania. Nie umiejąc jednak zachować miary w zadawanych sobie pokutach, nabawił się ciężkiej choroby. Gdy wrócił do zdrowia, zamieszkał na jednej z dwóch Wysp Leryńskich (Lerins) u wybrzeży Francji w pobliżu Cannes. Wyspa ta potem otrzymała nazwę Wyspy św. Honorata. Niebawem koło mistrza zaczęli gromadzić się uczniowie. W taki to sposób powstał jeden z najsłynniejszych w średniowieczu ośrodków życia zakonnego. Klasztor w Lerins dał Kościołowi ok. 70 świętych. Żywot Honorata spisał św. Hilary z Arles.
Święta Joanna z Balneo, kamedułka, zm. 1105, Italia. Martyrologium Rzymskie wskazuje na wspaniały przykład posłuszeństwa i pokory, jaki po sobie pozostawiła. Kiedy zmarła w opinii świętości, rozbrzmiały klasztorne dzwony.
***
17 STYCZNIA ŚRODA: ŚW. ANTONI (WIELKI) OPAT, 251-356, EGIPT. Miał zamożnych i religijnych rodziców, których jednak wcześnie stracił (w wieku 20 lat). Po ich śmierci, kierując się wskazaniem Ewangelii, sprzedał ojcowiznę, a pieniądze rozdał ubogim. Młodszą siostrę oddał pod opiekę szlachetnym paniom, zabezpieczając jej byt materialny. Sam zaś udał się na pustynię w pobliżu rodzinnego miasta. Tam oddał się pracy fizycznej, modlitwie i uczynkom pokutnym. Podjął życie pełne umartwienia i milczenia. Nagła zmiana trybu życia kosztowała go wiele wyrzeczeń, a nawet trudu.
Jego żywot, spisany przez św. Atanazego, głosi, że Antoni musiał znosić wiele jawnych ataków ze strony diabłów, które go nękał, jawiąc mu się w różnych postaciach. Doznawał wtedy umacniających go wizji nadprzyrodzonych.
Początkowo Antoni mieszkał w grocie. Około 275 r. przeniósł się na Pustynię Libijską. Dziesięć lat później osiadł w ruinach opuszczonej fortecy Pispir na prawym brzegu Nilu. Miał dar widzenia rzeczy przyszłych. Słynął ze świętości i mądrości. Walki wewnętrzne, jakie ze sobą stoczył, stały się później ulubionym tematem malarzy.
Jego postawa znalazła wielu naśladowców. Sława i cuda sprawiły, że zaczęli ściągać uczniowie, pragnący poddać się jego duchowemu kierownictwu. Po wielu sprzeciwach zdecydował się ich przyjąć i odtąd oaza Faium na pustyni zaczęła zapełniać się rozrzuconymi wokół celami eremitów (miało ich być około 6000). Wśród pierwszych uczniów Antoniego znalazł się św. Hilarion.
W 311 r. Antoni gościł w Aleksandrii, wspierając duchowo prześladowanych przez cesarza Maksymiana chrześcijan. Wybrał się do Teb, gdzie odwiedził św. Pawła Pustelnika. Dla ustalenia, po czyjej stronie jest prawda w związku z herazją ariańską, św.Antoni udał się do Aleksandrii, gdzie biskupem był wówczas św. Atanazy. Po rozmowach z nim stał się żarliwym obrońcą czystości wiary wśród swoich uczniów.
Cieszył się wielkim poważaniem. Korespondował m.in. z cesarzem Konstantynem Wielkim i jego synami. Zachowane listy Antoniego do mnichów zawierają głównie nauki moralne – szczególny nacisk kładzie w nich na poszukiwanie indywidualnej drogi do doskonałości, wsparte lekturą Pisma Świętego.
Jest patronem zakonu antoninów (powstałego w XII w. dla obsługi pielgrzymów przybywających do grobu św. Antoniego), dzwonników, chorych, hodowców trzody chlewnej (według legendy uzdrowił niewidome prosię), koszykarzy, rzeźników, szczotkarzy i ubogich. Orędownik w czasie pożarów. W ciągu wieków wzywano go podczas epidemii oraz chorób skórnych. Ku czci św. Antoniego Pustelnika wyrabiano krzyżyki w formie tau. Ku jego czci poświęcano również ogień, by chronił bydło od zarazy zwanej „ogniem”.
***
18 STYCZNIA CZWARTEK: ŚW. MAŁGORZATA WĘGIERSKA, DOMINIKANKA, 1242-1270, WĘGRY. Córka króla Węgier. Jej rodzonymi siostrami były: św. Kinga (+ 1292) i bł. Jole(a)nta (+ 1298), a ciotkami – św. Elżbieta Węgierskiej (+ 1231) i bł. Salomea (+ 1268). Jej dziadek po kądzieli był cesarzem bizantyjskim. Jeszcze przed swoim narodzeniem została przez rodziców ofiarowana Bogu za ocalenie ojczyzny od najazdu Tatarów.
Gdy chciano ją później zwolnić ze zobowiązań, aby mogła wyjść za mąż, odmówiła. Rodzina usiłowała ją bowiem za wszelką cenę wydać za księcia kaliskiego, Bolesława Pobożnego, następnie za Ottokara II, króla czeskiego, wreszcie za króla Neapolu, Karola Andegaweńskiego. Wszystkie te ponętne propozycje stanowczo odrzuciła. Co więcej, w obecności prymasa Węgier i innych dostojników państwa uroczyście potwierdziła stanowczą wolę pozostania w zakonie, korony ziemskie oddając za koronę niebieską.
Chociaż pochodziła z tak znakomitej rodziny, nie wstydziła się prac fizycznych, służebnych. Budowała wszystkich umiłowaniem ubóstwa, rezygnując chętnie nawet z rzeczy najpotrzebniejszych, czyniąc to z miłości do Chrystusa. Prowadziła życie surowe. Potrafiła połączyć ze sobą gorliwe starania o przywrócenie pokoju i niezwykłe męstwo w znoszeniu niesprawiedliwych podejrzeń z wielką miłością w stosunku do sióstr, dla których pragnęła spełniać najniższe posługi. Ogromną miłością do tajemnicy Eucharystii oraz męki Odkupiciela. Wyróżniała się również nabożeństwem do Ducha Świętego i Najświętszej Maryi Panny.
Wyspę Lepri nazwano wyspą św. Małgorzaty i tak do dzisiaj się ona nazywa. Do grobu Małgorzaty spieszyły tłumy Węgrów. Obecnie grób ten jest zachowany, ale pusty, ponieważ szczątki Małgorzaty przeniesiono w 1782 r. do klasztoru klarysek w Pozsony (obecnie Bratysława), po kasacie klasztoru w Budapeszcie. Proces beatyfikacyjny wymienia ok. 300 niezwykłych łask, otrzymanych za wstawiennictwem św. Małgorzaty.
Błogosławiona Regina Protmann, katarzynka, 1552-1613. Wyróżniała się urodą, bystrością umysłu, mądrością, roztropnością. Była wrażliwa na potrzeby i cierpienia bliźnich. Kiedy na Warmii wybuchła dżuma, 19-letnia Regina, pobudzona łaską Bożą, opuściła dom rodzinny, by poświęcić się służbie Bogu i ludziom. Przez 12 lat wraz z towarzyszkami, które pociągnęła za sobą, oddawała się cichej pracy charytatywnej przy parafii. Żyła w wielkim ubóstwie. Dawała współsiostrom przykład gorliwego realizowania charyzmatu, opiekując się chorymi po domach, ucząc dzieci zasad chrześcijańskiego życia oraz podstaw czytania i pisania, a także troszcząc się o szaty liturgiczne w kościele.
W 1583 r. założyła nowe zgromadzenie zakonne. Nową wspólnotę zakonną powierzyła św. Katarzynie Aleksandryjskiej, patronce kościoła parafialnego w Braniewie. Siostrom katarzynkom, bo tak je nazywano, jako główne zadanie wskazała posługę chorym, zarówno w domach prywatnych, jak i w przytułkach, oraz wychowanie dzieci i młodzieży. Z biegiem lat zgromadzenie rozwijało swój apostolat, inspirowane jej przykładem i czułą opieką. Regina sama starała się żyć heroicznie, wierna dewizie: „Jak Bóg chce”, a Jego wolę uczyniła swoim codziennym chlebem.
***
19 STYCZNIA PIĄTEK: ŚW. JÓZEF SEBASTIAN PELCZAR, BISKUP PRZEMYSKI, 1842-1924. Urodził się w rodzinie średniozamożnych rolników. Jeszcze przed urodzeniem został ofiarowany Najświętszej Maryi Pannie przez swoją pobożną matkę. Od 6 roku życia był ministrantem w kościele parafialnym. Oddawał się głębokiemu życiu wewnętrznemu i zgłębiał dzieła ascetyków. Zaowocowało to jego pracą zatytułowaną Życie duchowe, czyli doskonałość chrześcijańska. Przez dziesiątki lat służyła ona zarówno kapłanom, jak i osobom świeckim.
Był wykładowcą teologii pastoralnej i prawa kościelnego w seminarium przemyskim, a w latach 1877-1899 był profesorem i rektorem Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obok zajęć uniwersyteckich był również znakomitym kaznodzieją. Odznaczał się gorliwością i szczególnym nabożeństwem do Najświętszego Sakramentu, do Serca Bożego i Najświętszej Maryi Panny, czemu dawał wyraz w swej bogatej pracy pisarskiej i kaznodziejskiej. Podczas pobytu w Krakowie blisko związany był z franciszkanami konwentualnymi, mieszkał przez siedem lat w klasztorze przy ul. Franciszkańskiej. Wówczas wstąpił do III Zakonu św. Franciszka, a profesję zakonną złożył w Asyżu, przy grobie Biedaczyny.
W trosce o najbardziej potrzebujących oraz o rozszerzenie Królestwa Serca Bożego w świecie założył w Krakowie w 1894 r. Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego (sercanek).
Jako gorliwy arcypasterz dbał o świętość diecezji. Był mężem modlitwy, z której czerpał natchnienie i moc do pracy apostolskiej. Ubodzy i chorzy byli zawsze przedmiotem jego szczególnej troski. Jego rządy były czasem wielkiej troski o podniesienie poziomu wiedzy duchowieństwa i wiernych. Przeprowadził także reformę nauczania religii w szkołach podstawowych.
Jako jedyny biskup w tamtych czasach, pomimo zaborów, odważył się w 1902 roku zwołać synod diecezjalny po 179 latach przerwy, aby oprzeć działalność duszpasterską na mocnym fundamencie prawa kościelnego. Wśród tych wszechstronnych zajęć przez cały czas prowadził także działalność pisarską. Posiadał rzadką umiejętność doskonałego wykorzystywania czasu. Każdą chwilę umiał poświęcić dla chwały Bożej i zbawienia dusz. Był ogromnie pracowity, systematyczny i roztropny w podejmowaniu ważnych przedsięwzięć, miał doskonałą pamięć. Oszczędny dla siebie, hojnie wspierał wszelkie dobre i potrzebne inicjatywy.
18 maja 2003 r. św. Jan Paweł II kanonizował Józefa Sebastiana Pelczara razem z bł. Urszulą Ledóchowską. Powiedział wtedy:
Dewizą życia biskupa Pelczara było zawołanie: „Wszystko dla Najświętszego Serca Jezusowego przez niepokalane ręce Najświętszej Maryi Panny”. To ono kształtowało jego duchową sylwetkę, której charakterystycznym rysem jest zawierzenie siebie, całego życia i posługi Chrystusowi przez Maryję.
Do założonego przez siebie Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego pisał: „Pośród pragnień Serca Jezusowego jednym z najgorętszych jest to, by Najświętsza Jego Rodzicielka była czczona od wszystkich i miłowana, raz dlatego, że Ją Pan sam niewypowiedzianie miłuje, a po wtóre, że Ją uczynił Matką wszystkich ludzi, żeby Ona swą słodkością pociągała do siebie nawet tych, którzy uciekają od świętego Krzyża, i wiodła ich do Serca Boskiego”.
APOSTOŁ I PATRON FINLANDII
Św. Henryk z Uppsali, zm. 1160, Anglia-Szewcja-Finladnia. Pochodził prawdopodobnie z Anglii. Do Szwecji przybył w roku 1153, towarzysząc legatowi papieskiemu, Mikołajowi z Albano, późniejszemu papieżowi Hadrianowi IV. Musiał wyróżniać się niezwykłymi zdolnościami organizacyjnymi i gorliwością apostolską, skoro został wybrany biskupem ówczesnej stolicy Szwecji, Uppsali. Jako biskup Uppsali zaczął najpierw budować katedrę w tymże mieście. Dokończył ją później św. Eryk IX (+ 1160), król i główny patron Szwecji. Ci dwaj mężowie współpracowali ze sobą nad umocnieniem Kościoła katolickiego w tym kraju. Wspólnie wyprawili się z królem szwedzkim na krucjatę do pogańskiej Finlandii. Po zwycięstwie nad nimi Henryk pozostał w Finlandii, gdzie podjął działalność misyjną i organizowanie Kościoła. Sprowadzał misjonarzy i budował świątynie.
Zginął na zamarzniętej tafli jeziora Kyulo, zamordowany przez wieśniaka imieniem Lalli, którego już wcześniej za zabójstwo obłożył kanoniczną klątwą. Być może przyczyną męczeńskiej śmierci biskupa była również chęć grabieży ze strony na pół jeszcze pogańskiego Fina. Podanie bowiem głosi, że bandyta nie mogąc zdjąć z palca biskupa pierścienia, odrąbał mu palec.
Do Polski kult św. Henryka z Uppsali wprowadził król Zygmunt III Waza (+ 1632), gdy u Stolicy Apostolskiej wyjednał przywilej, by w liturgicznym kalendarzu polskim znaleźli miejsce także święci Szwecji, jego ojczyzny. Św. Henryk jest patronem Finlandii.
Święty Mariusz, męczennik, zm. 270. Po nawróceniu się na chrześcijaństwo rozdał majątek ubogim i przybył z Persji do Wiecznego Miasta, aby odwiedzić groby Apostołów. Przyjechał z rodziną: żoną Martą oraz z synami Audifaksem i Abakukiem. W Rzymie starał się pomagać prześladowanym współwyznawcom. Z kapłanem Janem miał pochować 260 męczenników przy Via Salaria. Zostali schwytani i torturowani (mieli być rozciągani, przypalani ogniem i szarpani żelaznymi hakami, a w końcu poobcinano im kończyny). Wszyscy czworo dali świadectwo wiary i nie oddali hołdu pogańskim bożkom. Zginęli śmiercią męczeńską: Mariusz z synami zostali ścięci przy via Cornelia pod Rzymem, a Martę utopiono w studni lub stawie w Ninfa (dziś Santa Ninfa), niedaleko Rzymu. Nie wolno było robić pochówku. Było to zakazane prze prawo rzymskie wobec skazańców, aby była dodatkowa kara: utrata czci. Dlatego narażali swoje życie chowając zmarłych.
Ich ciała odnalazła rzymianka Felicyta i pogrzebała je w dniu 20 stycznia (rok nie jest pewny) w swoim gospodarstwie w Buxus (obecnie Boccea na terenie Rzymu). Powstał tam kościół, który w okresie średniowiecza był miejscem pielgrzymkowym.
W IX w. w Rzymie wzniesiono osobny kościół ku czci św. Mariusza. Dziś z tego kościoła pozostały tylko ruiny.
Święty Kanut Laward, książe Danii i męczennik. ok. 1096-1131. Syn króla duńskiego Eryka (Henryka) Ejegoda. Książę otrzymał imię po zamordowanym 10 lat wcześniej bracie ojca – Kanucie IV (Świętym). W czasie pielgrzymki do Ziemi Świętej w drodze zmarli oboje rodzice chłopca. Przebywał więc u jarla (księcia) Zelandii, Skjalma Hvide, potem na dworze księcia saskiego Lotara, późniejszego cesarza Niemiec. Tam też przyswoił sobie obyczaje, strój i kulturę, jaką wówczas promieniował dwór cesarski. Wtedy też zaprzyjaźnił się z księciem Pomorza, Warcisławem. Po powrocie do kraju wraz ze swoim wujem, Nielsem, wyruszył przeciwko Obodrzycom. Następne dwa lata spędził jako jarl Południowej Jutlandii. Tu wyróżnił się roztropnością w rządach i rycerskością, ukrócił panoszący się rozbój i zabezpieczył Szlezwik od napadów ze strony morza. Hojnymi darowiznami wspierał kościoły.
Poddani jednak szybko pokochali swojego nowego pana, bowiem Kanut okazał się być władcą bardzo rycerskim, honorowym, sprawiedliwym, ale też niezwykle energicznym i zdecydowanym.
Z władcą Obodrzyców, Henrykiem Gotszalkiem, Kanut zawarł pokój, a gdy ten umarł, od cesarza otrzymał lenno nad Obodrzycami. Stał się w ten sposób niezależnym, niemal udzielnym władcą. Budziło to coraz większą niechęć u króla Danii, Nielsa, który marzył o zjednoczeniu pod swoim berłem całej Danii. Z racji swego pochodzenia, a także wzrastającej potęgi, Kanut miał sięgnąć po przynależną mu duńską koronę, a do tego nie chciano za wszelką cenę dopuścić. Na początku roku 1131 w porozumieniu z krewnym Kanuta, Henrykiem Skadelaarem, wciągnięto Kanuta w zasadzkę i zamordowano go w lesie pod Rigsted. Śmierć ukochanego księcia wywołała wojnę domową w Danii. Jego grób otoczono religijną czcią.
Patron Zelandii i Danii.
Błogosławieni Jakub Sales, Wilhelm Saltemouche i inni, męczennicy jezuiccy. Ponieśli śmierć po podziale chrześcijaństwa (wskutek reformacji) w XVI w. Są wśród nich:
Jakub Sales i Wilhelm Saltemouche – zginęli we Francji 7 lutego 1593 r.
Ignacy de Azevedo i 39 Towarzyszy – zginęli podczas podróży morskiej do Brazylii 15 i 16 lipca 1570 r.
Jakub Bonnaud i 22 Towarzyszy – zabici podczas rewolucji francuskiej między 2 a 5 września 1792 r. we Francji.
Józef Imbert i Jan Cordier – zginęli w Rochefort w 1794 r.
Jakub Sales, 1556-1593, Francja. Już jako dziecko garnął się chętnie do modlitwy. Mając 7 lat codziennie uczestniczył w Mszy św.
Na jesieni 1592 r. gubernator miasta Aubenas, który sam kilka lat wcześniej wypędził stamtąd hugenotów, poprosił prowincjała jezuitów o skierowanie do niego jezuity, który wygłosiłby rekolekcje w Adwencie i mógłby wystąpić przeciwko hugenotom. Posłany został Jakub Sales wraz z Wilhelmem Saltemouche. Ich misja przebiegała na tyle pomyślnie, że gubernator poprosił o przedłużenie ich pobytu aż do Wielkanocy. Niestety, wieczorem 5 lutego 1593 r. do domu, w którym przebywali, wdarli się hugenoci. Jezuici zostali postawieni przed sądem, składającym się wyłącznie z kalwinów. Na jego czele stał Piotr Labat, który poniósł kilka tygodni wcześniej porażkę w dyspucie z Jakubem Salesem.
Przez cały dzień, aż do poranka 7 lutego, trwała dyskusja na temat obecności Chrystusa w Najświętszym Sakramencie.
Rankiem 7 lutego obaj jezuici zostali wyprowadzeni na plac. Jakubowi złamano ramię, a następnie ugodzono go sztyletem. Wilhelm, któremu zaoferowano możliwość ucieczki, postanowił pozostać ze swym towarzyszem; Zginął od osiemnastu ran zadanych sztyletami. Ciała męczenników przeciągnięto po ulicach miasta, a następnie wyrzucono poza jego mury z zabudowań zniszczonego kościoła. Pochowano je w ogrodzie, ale kalwini nadal je bezcześcili. Dopiero po dwóch latach pewna kobieta ufundowała jezuitom nowy kościół i tam przeniesiono szczątki męczenników.
Święty Makary Wielki, opat, ok. 300-390, Egipt. Pochodził z biednej, pobożnej rodziny z Górnego Egiptu. W młodości był pasterzem. Już wtedy pragnął zostać mnichem, ale rodzice zmusili go do zawarcia małżeństwa z kobietą, która zmarła kilka dni po ślubie. Niedługo potem rozstali się z tym światem jego rodzice. Makary miał wtedy około 30 lat. Poszedł za radą pustelnika, zamieszkał w pustelni Skete (na pograniczu Libii). Jego surowość życia i dar czynienia cudów szybko stały się znane. Wokół niego gromadziło się wielu uczniów, których przyzwyczajał do mniszego trybu życia i osadzał ich w pustelniach. Ludzie z bardzo daleka przybywali do niego po radę. Ok. 340 roku został niemal siłą, przez jednego z biskupów, zmuszony do przyjęcia kapłaństwa. Chodziło o to, żeby pozostałym mnichom zapewnić stały udział we Mszy św. i możliwość przyjmowania Komunii św.
Walczył z herezją szerzoną przez arian, za co został zesłany na jedną z egipskich wysp. Szybko jednak został uwolniony, bo nawrócił wszystkich mieszkańców tej wyspy na chrześcijaństwo i za jego przyczyną miały tam miejsce liczne cuda.
Z powodu mądrości i świętości życia Makarego nazwano Wielkim. Poza kilkoma modlitwami pozostawił po sobie prawdopodobnie 7 pouczeń, dwa listy i 50 homilii. Uważany jest za szczególnego orędownika wyganiającego złe moce.
Za to, że mu wypomniał okrucieństwo wobec niewinnych chrześcijan, miał zostać przeszyty strzałami. „Dioklecjan kazał żołnierzom przywiązać go na środku pola do drzewa i zabić strzałami z łuków.
Tyle strzał tedy utkwiło w nim, że podobny był do jeża, a żołnierze przypuszczając, że już nie żyje, odeszli” – zapisał bł. Jakub de Voragine OP w swojej średniowiecznej „Złotej legendzie”.
Na pół umarłego odnalazła go pewna niewiasta, Irena, i swoją opieką przywróciła mu zdrowie. Św. Sebastian, gdy tylko powrócił do sił, miał ponownie udać się do cesarza i zwrócić mu uwagę na krzywdę, jaką wyrządzał niewinnym wyznawcom Chrystusa. Wtedy Dioklecjan kazał go zatłuc pałkami, a jego ciało wrzucić do Cloaca Maxima. Wydobyła je stamtąd i pochowała ze czcią w rzymskich katakumbach niewiasta Lucyna.
bazylika św. Sebastiana za Murami (San Sebastiano fuori le Mura), gdzie spoczywają jego relikwie.
Poniósł śmierć męczeńską na arenie. Patron garncarzy.
Dał się poznać jako gorliwy kapłan i nauczyciel, a przede wszystkim – jako troskliwy opiekun biednych. Był słabego zdrowia i często musiał się leczyć. W marcu 1687 r., po długiej i pełnej przygód podróży, przybył na polecenie generała zakonu do Rzymu, gdzie pozostał już do końca życia. Miał z sobą jedynie brewiarz, trochę chleba i strój zakonny.Przez 33 lata pobytu w Wiecznym Mieście troszczył się o materialne i duchowe potrzeby biednych, chorych, opuszczonych, samotnych, więźniów i ich rodziny. Pomimo swej pokory i unikania rozgłosu nawiązał kontakty z wieloma wpływowymi osobistościami kurialnymi, zawsze jednak po to, by lepiej służyć potrzebującym. Z wdzięczności ustawił w Koloseum pierwsze w historii trzy krzyże, przed którymi jeszcze dzisiaj odprawiana jest Droga Krzyżowa. W ten sposób Anioł wyraził wielkie umiłowanie krzyża jako największego znaku miłości Bożej.
Zmarł 20 stycznia 1720 r. jako powszechnie szanowany ojciec ubogich, a jego pogrzeb – z udziałem kardynałów, biskupów, arystokracji i wielkiej rzeszy zwykłych ludzi – był wspaniałym hołdem złożonym mu w dowód wdzięczności.
Święta Eustachia Calafato, klaryska, 1434-1491, Italia. Ojciec pragnął, by córka wyszła za pewnego kupca, jednak ta chciała oddać życie Chrystusowi. W wieku 15 lat udała się do klasztoru klarysek w Messynie, jednak rodzina wymusiła na niej powrót do domu. Jej bracia zagrozili, że jeśli opuści dom, spalą klasztor. Jednak pod wpływem uporu i zdecydowania Szmaragdy (takie imię miała ze chrztu św.), ustąpili i pozwolili jej wstąpić do klarysek. Przyjęła tam imię Eustachia.W 1457 r., widząc zbyt rozluźnioną dyscyplinę w klasztorze, założyła nową fundację Santa Maria Accomandata. Zaprowadziła tam surową regułę, została przełożoną nowej wspólnoty. Dołączyły do niej jej dwie siostry – Małgorzata i Franciszka – oraz ich matka, Matylda. Wkrótce Eustachia musiała przenieść klasztor do Montevergine z powodu wielkiego napływu kandydatek do wspólnego, surowego życia.
Żywiła szczególne nabożeństwo do Najświętszego Sakramentu i Matki Bożej. Jej klasztor był miejscem schronienia podczas trzęsień ziemi.
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.