XCVI (96) odc. Jak naprawić to czego nie da się naprawić?
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Z Nędzy do wielkich pieniędzy. Rafał B*****a.
2. Jedną z podstawowych przyczyn porażek jest…
3. Atak terrorysty-samobójcy w Polsce.
Odcinek XCVI (96)
1. TEMAT: Jak naprawić coś, czego nie da się naprawić?
2. TEMAT: Pamiętaj o tym.
3. TEMAT: Jak kontrolować emocje?
4. TEMAT: Podziękowanie 🙂
***
1. TEMAT: JAK NAPRAWIĆ COŚ, CZEGO NIE DA SIĘ NAPRAWIĆ?
ODPUSTY... Możesz nie mieć żadnych skojarzeń albo może złe skojarzenia lub kłamliwe opowieści. Zostaw to. Otwórz serce i umysł. ODKRYJ WSPÓLNIE ZE MNĄ KOLEJNY SKARB KOŚCIOŁA o którym coraz mniej się mówi.
A NAWET, JEŚLI TO ZNASZ TO CO Z TEGO? POKAŻ JAK TO WCIELIŁEŚ W ŻYCIE PRZEZ OSTATNI ROK?
Chciałbym, żebyś odkrył DAR ODPUSTÓW. Jest to przypomnienie dla tych, co przyjmują Komunię św., że to NIE WYSTARCZY, aby nie zmarnować życia i zdobyć Niebo. Jest to zachęta dla tych, co nie żyją w łasce uświęcającej, a mogą żyć, aby to robić.
Również z tego daru powinni korzystać, którzy żyją w ciąglych grzechu ciężkim i nie mogą do Komunii św. przystępować.
Upraszczając. Za każdy grzech jest kara. Na tym polega Boża sprawiedliwość. Każde zło trzeba naprawić, zadośćuczynić, wynagrodzić.
Nie wystarczy odmówić pokuty zadanej na spowiedzi św. Jak wielu ludzie będzie zaskoczonych jak umrą!
Jeśli rozruszasz trochę szare komórki to przyznasz rację. Ktoś kradnie 100 000 zł. Idzie do spowiedzi św. Wyznaje to i wiele innych grzechów. Oczywistym jest, że nie wystarczy odprawić pokuty zadanej przez kapłana. To jest taka namiastka pokuty. „Rozgrzewka”. Twoim i moim zadaniem jest teraz naprawa zła po spowiedzi św.
W końcu jednym z warunków dobrej spowiedzi św. jest ZADOŚĆUCZYNIENIE BOGU I BLIŹNIEMU. To nie jest coś nie tak ze spowiedzią św. Że nic nie daje albo niewiele. To my źle z niej korzystamy. Gdyby każdy człowiek naprawiał to co zepsuł po każdej spowiedzi św. w dużej mierze odechciałoby mu się grzeszyć, bo doświadczyłby CIĘŻARU I POWAGI GRZECHU, ZŁA KTÓRE UCZYNIŁ.
Tylko te osoby, które naprawiają to co zepsuli mają świadomość, że NIE WSZYSTKO DA SIĘ NAPRAWIĆ. Jak naprawisz zdradę żony?
Dasz jej kwiatka? Jak naprawisz opuszczonych ileś tam Mszy św? Jak naprawisz zmarnowany czas?
I tu pojawiają się ODPUSTY. Dar miłosierdzia Bożego. Szansa. Pomoc. Nie jesteś w stanie naprawić całkowicie tego, co zepsułeś w wielu przypadkach. Stąd dzięki odpustom jest to możliwe.
Jaki to jest niesamowity dar tak niedoceniany! Jak ktoś nie jest świadomy swoich grzechów, bagatelizuje je i myśli, że pójdzie i tak do Nieba albo że co tam czyściec… Dlatego nie ma się, co dziwić, że dla większości odpusty są zbędne. Niech żałują! TY NIE BĄDZ GŁUPI!
Skąd się wzięły ODPUSTY? Pan Jezus przez swoją Mękę na Krzyżu odkupując świat tak wiele łask pozostawił w NADMIARZE oraz święci na czele z Matką Bożą, że ten nadmiar łask jest przechowywane w Kościele Katolickim jako skarb.
Kościół wierzył w zadośćuczynienie dokonane przez Jezusa Chrystusa, Jego zasługi, a także zasługi Matki Bożej i wszystkich świętych. Te zasługi nazywa się często „skarbcem Kościoła”. Ten skarb jest przekazywany wiernym przez KOściół wiernym odpowiednio usposobionym. W końcu „Nie dawajcie psom tego, co święte, i nie rzucajcie pereł swoich
W odpuście bowiem Kościół, używając swej władzy szafarza owoców odkupienia Chrystusa Pana, nie tylko się modli, lecz wiernym odpowiednio przysposobionym prawomocnie rozdziela skarb zadośćuczynień Chrystusa i Świętych na odpuszczenie kary doczesnej.
Objawienie Boże poucza nas, że grzechy pociągają za sobą kary, a gładzone są przez cierpienie, trudy życia. Katolik popełniający grzech otrzymuje w sakramencie spowiedzi św. odpuszczenie winy, natomiast pozostaje jeszcze tzw. kara doczesna. Darowanie kary doczesnej określa się terminem „odpust”, którego uzyskanie zakłada szczerą wewnętrzną przemianę oraz wypełnienie przepisanych uczynków. Odpust jest cząstkowy lub zupełny, w zależności od tego, czy uwalnia od kary doczesnej w części lub całości.
Odpust możesz ofiarować tylko za siebie albo za jakąś konkretną osobę zmarłą.
Wierny może uzyskiwać odpust cząstkowy lub zupełny tylko za siebie lub ofiarować go za zmarłego, ale za nikogo z żyjących, ponieważ każdy człowiek sam jest w stanie dokonać przemiany swojego życia i wypełnić wymagane do otrzymania odpustu warunki.
Odpust zupełny można uzyskać tylko jeden raz w ciągu dnia, poza pozostającymi w obliczu śmierci, natomiast odpusty cząstkowe można uzyskiwać w ciągu jednego dnia wielokrotnie.
Do uzyskania odpustu zupełnego wymaga się wykonania dzieła obdarzonego odpustem, oraz wypełnienia trzech następujących warunków:
1) Komunia św.
2) modlitwa w intencjach papieża. (UWAGA! Nie chodzi tutaj o modlitwę za Papieża, ale o modlitwę w tych intencjach, w których aktualnie się Papież modli.)
3) Ponadto wymaga się wykluczenia wszelkiego przywiązania do grzechu nawet powszedniego. Jeśli brakuje pełnej tego rodzaju dyspozycji, albo nie zostaną spełnione wyliczone warunki, wtedy odpust będzie tylko cząstkowy.
Wierni mogą uzyskać odpust zupełny wypełniając opisane wyżej warunki i spełniając m.in. następujące dzieła obdarzone odpustem:
a) adoracja Najświętszego Sakramentu trwająca przynajmniej przez pół godziny,
b) pobożne przyjęcie – choćby tylko przez radio – Błogosławieństwa Papieskiego „Urbi et orbi”.
c) nawiedzenie cmentarza w dniach od 1 do 8 listopada połączone z modlitwą – choćby tylko w myśli – za zmarłych (odpust ten może być ofiarowany tylko za dusze w czyśćcu cierpiące),
d) odmówienie różańca w kościele, w rodzinie, we wspólnocie zakonnej (należy odmówić przynajmniej jedną część, jednakże pięć dziesiątek w sposób ciągły, z modlitwą ustną należy połączyć pobożne rozważanie tajemnic, w publicznym odmawianiu tajemnice winne być zapowiadane zgodnie z zatwierdzoną miejscową praktyką, w odmawianiu prywatnym wystarczy, że wierny łączy z modlitwą ustną rozważanie tajemnic),
e) czytanie Pisma św. z szacunkiem należnym słowu natchnionemu przynajmniej 30 min. Kto nie może czytać osobiście, wystarczy, gdy słucha czytającego nawet przez środki audiowizualne,
f) pobożne nawiedzenie Kościoła w Dniu Zadusznym i odmówienie „Ojcze nasz” i „Wierzę” (odpust ten może być ofiarowany tylko za dusze w czyśćcu cierpiące),
g) „Koronka do Miłosierdzia Bożego” odmówiona w kościele lub kaplicy wobec wystawionego lub przechowywanego w tabernakulum Najświętszego Sakramentu,
h) uczestnictwo w Drodze Krzyżowej w kościele,
i) uczestnictwo w Gorzkich Żalach.
j) uczestnictwo we Mszy św. odpustowej.
Nie myśl sobie naiwnie, że tak latwo można uzyskać ODPUST ZUPEŁNY, czyli darowanie WSZYSTKICH KAR U OSOBY ZMARLEJ LUB U CIEBIE.
Najtrudniej jest mieć taką dyspozycję serca, że wyrzekam się grzechu i nie jestem przywiązany do żadnego grzechu, nawet w 0,000001 %!
JEDNAK TRZEBA PRÓBOWAĆ!
Orędownik od chorób skóry, udaru, paraliżu, dny moczanowej, wad wrodzonych, niepłodności? Jak się nazywa patron osób, które z trudem rozpoznają swoje życiowe powołanie? Odp. jak zawsze podkreślona, pogrubiona w kalendarzu świętych. |
Kryterium miary odpustu stanowi wysiłek i gorliwość, z jaką ktoś wykonuje dzieło, do którego odpust jest przypisany. Mianowicie zyskującemu odpust, Kościół przydziela ze swego skarbca tyle darowania kary doczesnej, ile on sam jej otrzymuje przez wykonanie dobrej czynności. Stąd tym więcej będzie darowania, im więcej gorliwości okaże osoba zyskująca odpust. Odpust cząstkowy można uzyskać kilka razy dziennie. Jest kilka sposobów uzyskiwania odpustu cząstkowego: 1. Jeśli w czasie spełniania swoich obowiązków i w trudach życia wznosi myśli do Boga z pokorą i ufnością, dodając w myśli jakiś akt strzelisty, np. „Jezu Chryste, zmiłuj się nad nami”. 2. Jeśli wierny powodowany motywem wiary przyjdzie z pomocą potrzebującym współbraciom, pomagając im osobiście lub dzieląc się z nimi swoimi dobrami.
3. Gdy wierny w intencji umartwiania się, odmówi sobie czegoś godziwego, a przyjemnego dla siebie.
4. Gdy w szczególnych okolicznościach życia codziennego dobrowolnie wyznaje wiarę wobec innych.
Niektóre modlitwy i praktyki, do których przywiązane są odpusty cząstkowe:
a) Anioł Pański,
b) Duszo Chrystusowa,
c) Wierzę w Boga (krótsza i dłuższa wersja),
d) odprawienie Drogi Krzyżowej,
e) nawiedzenie Najświętszego Sakramentu,
f) odwiedzenie Kościoła lub cmentarza z modlitwą za Ojca św. i zmarłych,
g) uczynienie znaku Krzyża św.,
h) Wieczny odpoczynek,
i) Witaj Królowo,
j) Pod Twoją obronę,
k) Litanie zatwierdzone dla całego Kościoła (obecnie 6).
l) słuchanie pobożnie kazania.
Bardzo ważna jest świadomość i intencja. Czynisz coś przypisane odpustem i mówisz w jakiej intencji ten odpust ofiarujesz. Czy zadośćuczynienie za swoje grzechy czy jakieś osoby zmarłej.
Zobacz jak bardzo to pomaga się uświęcać! Jak bardzo poważnie traktujesz wagę grzechu. Jak okazujesz serce pomagając tym, którzy cierpią w czyśćcu! Jaka potem będzie ich wdzięczność za Twoją pomoc!
Ktoś powie. Ciężko spamiętać to wszystko. Wybierz 2-3 praktyki odpustowe i zacznij je wcielać w życie codziennie.
Ja np. przez ostatni czas celowo, więcej razy wchodziłem na chwilę do kościoła, aby nawiedzić Najświętszy Sakrament, czyniłem znak krzyża i odmawiałem Wieczny Odpoczynek. Trzy praktyki odpustowe zastosowałem i za każdym razem ofiarowałem odpust za dusze w czyśćcu cierpiące.
A jakie praktyki odpustowe Ty wybierzesz, aby zdobywać odpusty dla siebie i/lub zmarlych jako ZADOŚĆUCZYNIENIE ZA ZŁO?
2. TEMAT: PAMIĘTAJ O TYM.
W starożytnym Rzymie mieli taką ciekawą metodę. Gdy zwycięski wódz armii wracał z udanej wyprawy wojennej, zdarzało się, że senat urządzał na jego cześć tzw. tryumf.
Było to najwyższe wyróżnienie, jakie mógł otrzymać Rzymianin. Tryumf polegał na tym, że wódz armii i jego żołnierze przejeżdżali miasto, aż do Forum Romanum, przyjmując po drodze hołd ludu.
Sam wódz jechał na rydwanie.
Za jego plecami stał niewolnik trzymający nad głową tryumfatora charakterystyczny wieniec laurowy. Ale niewolnik ten miał jeszcze jedno zadanie.
Raz po raz szeptał wodzowi do ucha kilka słów, które miały mu przypomninać, że mimo iż wrócił właśnie ze zwycięskiej wyprawy, nadal jest zwykłym człowiekiem i ma przed sobą ograniczoną liczbę lat.
MEMENTO MORI. Szeptał niewolnik. Pamiętaj, że umrzesz.
Bardzo lubię starożytny Rzym i Grecję, a także średniowiecze. I to co dobre, chcę wykorzystać.
Jesień. Spadające liście. Ponure dni. Mokre ubrania. Dla niektórych to najgorsza część roku. Spróbuj i w tej porze roku, którą daje Boża Opatrzność coś na + dla siebie dostrzec.
Jest to także miesiąc listopad. Miesiąc szczególnie poświęcony modlitwie za zmarłych, za dusze w czyśćcu cierpiące. Ma to także przypomnieć, że też umrzesz. Jeśli Ty nie będziesz pamiętał o swoich bliskich zmarlych. Podobny los będzie Cię czekał jak Ty odejdziesz stąd. A wtedy docenisz jak cenna jest każda modlitwa, każdy dobry uczynek, każda walka o prawdę, wierność i uczciwość. Lepiej być mądrym teraz, a nie po śmierci.
Jeśli nawet coś tam wiesz i jesteś ciut bardziej świadomy niż przeciętny mężczyzna. Fajnie. Ale co dalej? Na czym polega moc reklam, mediów itd.? Na POWTÓRKACH. Ciągle powtarzają. POwtarzają. Powtarzają.
Dlatego Ty sam musisz być swoim osobistym „niewolnikiem” i powtarzać sobie: Piotrek MEMENTO MORI. Umrzesz. Nabierasz innej perspektywy. Jesteś malutką cząstką historii świata, historii Zbawienia. Przypominanie o śmierci ma CIĘ ZDOPINGOWAĆ. Nie zdołować.
Nie zajmuj się tym. Zostaw to. I TAK UMRZESZ 😀 Nie tędy droga 😉 Ciągle przypominanie o śmierci ma Ci pomóc mądrzej wybierać. NIe ulegać emocjom. Mieć dystans. I być też wdzięcznym, że w ogóle zostałeś powołany do istnienia i będziesz już żyć wiecznie.
Gdybyś 50-100 razy dziennie przez tydzień powtarzał sobie to zdanie: MEMENTO MORI. Twoje życie nabrałoby ostrości, smaku i jakości.
Nazywaj sobie to jak chcesz. Afirmacja, sracja, ble ble. Czym się karmisz, tak potem będziesz funkcjonował.
Bądź jak wódz zwycięskiej armii rzymskiej, który każdego dnia słyszy: MEMENTO MORI.
***
3. TEMAT: JAK KONTROLOWAĆ EMOCJE?
Ludzie myślą praktycznie cały czas. To zarazem błogosławieństwo i przekleństwo.
Czasami myślimy właściwie i adekwantnie do sytuacji w której się znajdujemy. Niestety zbyt często nasze myśli są błędne. I tylko z rzadka sobie to UŚWIADAMIAMY.
Jak Mateusz Borek komentujący mecz piłki nożnej nastawia Cię do pewnych piłkarzy, na coś bardziej kładzie akcent, coś innego Ci pokazuje.
Ty robisz to samo. Jesteś KOMENTATOREM swojego życia i czasem też cudzego.
DODAJESZ NARRACJĘ DO SWOJEGO ŻYCIA. NA BIEŻĄCO. BEZ USTANKU.
Rzadko zwracasz uwagę na swojego prywatnego komentatora w głowie jakim jest dialog wewnętrzny:
Na czym SKUPIASZ SIĘ, JAKICH SŁÓW I ZDAŃ UŻYWASZ, JAKIE SĄ ZAWARTE TAM EMOCJE.
„A co człowiek sieje, to i żąć będzie.” Ga 6, 7
Każdego dnia przez Twoją głowę przepływa dziesiątki tysięcy słów i zdań.
JEDNĄ Z CECH PRAWDZIWEGO MĘŻCZYZNY JEST PANOWANIE NAD EMOCJAMI. Mamy z tym ogromny problem. Ile grzechów, ile sytuacji za które potem żałowaliśmy… Nie mogłem się powstrzymać… Emocje wzięły góre. Chcesz nad tym w końcu panować? Zapraszam dalej:
JEŚLI WYĆWICZYSZ STEROWANIE MYŚLAMI TO NAUCZYSZ SIĘ W DUŻYM STOPNIU STEROWAĆ TAKŻE SWOIMI EMOCJAMI.
O TYM CO ROBISZ, A CZEGO NIE ROBISZ, PRZESĄDZAJĄ W PRZEWAŻAJĄCEJ MIERZE EMOCJE.
JEŚLI ZACZNIESZ STEROWAĆ MYŚLAMI—> ONE WPŁYNĄ NA EMOCJE—> A EMOCJE WPŁYNĄ NA TWOJE ZACHOWANIE.
Skupmy się na 3 aspektach:
1) JAKICH SŁÓW UŻYWASZ MÓWIĄC DO SIEBIE W GŁOWIE.
2) JAKIE PYTANIA SOBIE ZADAJESZ.
3) JAKIE EMOCJE SĄ ZAWARTE W SŁOWACH, KTÓRE UŻYWASZ W SWOJEJ GŁOWIE.
Niektórzy czytelnicy zorientują się, że w ogóle coś do siebie mówią. To już będzie plus. Nawet, jeśli słyszałeś nie raz o dialogu wewnętrznym. Pytanie czy zauważasz wszystkie swoje myśli i je wykorzystujesz na swoją korzyść.
Ale spokojnie. TRENING CZYNI MISTRZA. A raczej MĄDRY TRENING CZYNI MISTRZA 😉
1) Zacznij do siebie mówić w 3 osobie. Krzysiu weź się ogarnij. Zrób to i to w końcu. Mów tak do siebie. Używasz słów, które użyłbym do swojego przyjaciela. Oczywiście, kiedy trzeba potrzepać to sobą trzepiemy. Kiedy trzeba łagodniej to łagodniej. Ale obserwujesz owoce. „Po owocach ich poznacie.” Mt 7,20
Oprócz tego warto chociaż na jakiś czas pewnych słów, które źle na Ciebie wpływają NIE UŻYWAĆ. Np. ciągle chodzisz zmęczony. Wiadomo. Nie masz zamiaru siebie okłamywać, że nie jesteś zmęczony. Trzeba poszukać przyczyn. Ale też nie strzelaj sobie samobója. Wykasuj słowo: „jestem zmęczony.”
O tym wiedzą najlepsi sportowcy i biznesmani. Pewnych słów nie mówią wcale. Bo Twoje uszy to słyszą i sam sobie szkodzisz.
Gdy jesteś ciągle zmęczony. Nie mów! jestem zmęczony zwłaszcza sobie. Twój słownik takiego wyrazu nie posiada.
2) PYTANIA. Zadawaj sobie WŁAŚCIWE PYTANIA. Biegaczka narciarska Kristin Stromer Steira kończyła ważne zawody na 4 miejscu. Zdarzało się to tak wiele razy. Media z tego powodu okrzyknęły ją zawodniczką, która zawsze ląduje poza podium.
Jakiego pytanie lepiej, żeby nie zadawała? Dlaczego zawsze zajmuję 4 miejsce? Odpowiedź byłaby uzasadnieniem tego faktu (jestem nie dość silna, mam za słaby instynkt zwycięzcy). Zamiast tego może lepiej spróbować pytać: co muszę zrobić, żeby następnym razem być numer jeden? I obserwować jaki to da efekt?
3) Już jakiś czas temu pogodziłem się z tym, że jesteśmy istotami emocjonalnymi. Fakty faktami. Rozum rozumem. Ale najczęściej to emocje grają pierwsze skrzypce ;/ Więc nie obrażajmy się, że tak jest. Wykorzystajmy to na swoją korzyść!
Kiedy w końcu zaczniesz dostrzegać jakie słowa do siebie mówisz. Następnym krokiem będzie zwócenie uwagi jakie emocje kryją się za tymi słowami. Jakie emocje sprzedajesz samemu sobie.
„Niemal wszyscy nasi konkurenci przeprowadzają teraz zwolnienia grupowe albo restrukturyzację, ale my robimy coś diametralnie innego. Zbieramy wszystkich naszych najzdolniejszych pracowników i mówimy im, że jeśli przetrwamy ten okres recesji, to tylko dzięki rozwojowi.” Steve Jobs
JAKIE EMOCJE CHCESZ W SOBIE WZBUDZIĆ? JAKICH SŁÓW MUSISZ UŻYĆ, ABY TAKA EMOCJA SIĘ POJAWIŁA?
4. TEMAT: PODZIĘKOWANIE
Dziękuję za KAŻDĄ ZŁOTÓWKĘ WYSŁANĄ OD SERCA 🙂 Ktoś zawsze coś podeśle po każdym newsletterze. Może nie jest to dużo osób, ale dziękuję każdemu.
Jeśli chciałbyś podarować mi jakikolwiek grosz, aby wesprzeć moją działalność duszpasterską jako Newslleter, byłbym zaszczycony i wdzięczny. Każdy odczuwa inflację i nietylko. Obecnie ja również mam trochę kłopotów nie tylko finansowych, ale również tych dotyczących pieniędzy.
Za każdego dobrodzieja modlę się. Bo każdy grosz jest dla mnie bardzo cenny.
Krzysztof Faron |
Dlatego, jeśli chcesz, wyślij dziś, jutro lub w inny dzień na moje konto lub blikiem jakąkolwiek wpłatę jaką uznasz za słuszną. Czy to ze względu, że korzystasz z darmowych treści, czy może dlatego, że któreś bardzo Ci pomogły, czy dlatego, że mnie lubisz 😀 czy z jakiegokolwiek innego powodu, DZIĘKUJĘ!
Oczywiście jak ktoś nie chce, nie ma problemu. 🙂 I tak dalej będę raz w tygodniu do KAŻDEGO wysyłał kolejny odcinek newslettera.
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEŃ: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)
DUŻO TYCH ŚWIĘTYCH… MOŻNA NA KILKA DNI ROZBIĆ. WYbrałem dla Ciebie najważniejsze rzeczy z ich życia. Nigdy nie wiesz jakie jedno zdanie z ich życia może być Twoim Game Changerem.
WAŻNE WSPOMNIENIA:
Polecam szczególnie do czytania:
a) 30 października poniedziałek: bł. Dominik Collins. Od żołnierza do gubernatora, a następnie… Budujący świadectwo jego męczeńskiej śmierci.
b) 3 listopada piątek: św. Marcin de Porres. Skarb.
c) 3 listopada piątek: bł. Rupert Meyer. Poznał osobiście Hitlera. Powiedział: „Możecie mnie zgładzić, ale prawda musi być wypowiedziana”.
PAMIĘTAJ:
a) 1 listopada środa: UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH. Nasze myśli kierują się ku Niebu. Prosimy wszystkich świętych o pomoc. Mamy tego dnia imieniny. Jeśli nie ma Cię na Mszy św. jest to grzech śmiertelny i uniemożliwia przyjęcie Komunii Św. OBOWIĄZKOWA MSZA ŚW. Możliwość uzyskania odpustu. Więcej w opisie.
b) 2 listopada czwartek: DZIEŃ ZADUSZNY. Wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. Nasze myśli kierują się ku CZYŚĆCU. Poczekalnia do Nieba, gdzie trzeba odpokutować zło popełnione na ziemi. Jeśli w ogóle dostaniemy szansę. A po drugie czy zła nie będzie tyle, że nie udźwigniemy tego. Możliwość uzyskania odpustu od 1 do 8 listopada. Więcej w opisie.
***
PRAWA RĘKA ŚW. JANA BOSKO
29 PAŹDZIERNIKA NIEDZIELA: BŁ. MICHAŁ RUA, SALEZJANIN-WIKARIUSZ GENERALNY, 1837-1910, ITALIA. Gdy się urodził, czworo z jego rodzeństwa już nie żyło. Kiedy Michał miał 8 lat, zmarł jego ojciec. W pobliżu fabryki na Valdocco św. Jan Bosko rozpoczął właśnie swoje dzieło pod nazwą Oratorium. Michał chętnie do niego uczęszczał wraz ze swoim bratem, Alojzym. Pełnił rolę asystenta św. Jana Bosko, kiedy chłopcy zbierali się w niedziele i w święta.
Zaraz po święceniach kapłańskich św. Jan Bosko uczynił księdza Rua kierownikiem naukowym wszystkich szkół salezjańskich. Około 300 uczniów uczęszczało wtedy do gimnazjum, drugie tyle chodziło do szkół zawodowych i wieczorowych, wreszcie ponad 1000 osób w niedziele i w święta – do trzech oratoriów: św. Franciszka, św. Alojzego i do nowo otwartego oratorium Anioła Stróża. Zadaniem księdza Rua było czuwanie nad programami nauki, nad nauką młodzieży, kontakt z nauczycielami i wychowawcami, dostarczanie dla oratoriów odpowiednich gier i staranie się o kapłanów dla posługi duchowej.
Kiedy miał 30 lat, bardzo poważnie zachorował, lekarze byli bezradni. Wtedy św. Jan Bosko powiedział do swojego wychowanka: „Nie chcę, żebyś umarł. Musisz mi jeszcze pomóc w tylu sprawach”. Ks. Michał wyzdrowiał i podjął dalej na długie lata pracę u boku Założyciela.
Współpracował ze św. Janem Bosko w założeniu żeńskiej rodziny zakonnej Córek Maryi Wspomożycielki Wiernych, powołanych do życia w roku 1872. Pomagał w zorganizowaniu pierwszej wyprawy misyjnej do Ameryki Południowej (1875), w założeniu czasopisma dla wszystkich dzieł salezjańskich (1877) – był więc „prawą ręką” św. Jana Bosko. Od roku 1884 św. Jan Bosko był tak wyczerpany pracą, że nie mógł prowadzić tak wielu instytucji. Dlatego, za zezwoleniem papieża Leona XIII, wyznaczył swoim wikariuszem generalnym i zastępcą księdza Rua. To na jego rękach św. Jan Bosko zmarł 31 stycznia 1888 roku.
W momencie śmierci św. Jana Bosko ks. Rua objął opiekę nad 64 placówkami i ok. 700 współbraćmi. Swoim następcom zostawił natomiast 341 domów w 30 krajach i ok. 4000 członków.
Michał Rua przyjmował pierwszych Polaków do zgromadzenia. Otworzył także pierwsze domy w Polsce (Miejsce Piastowe w roku 1892 i Oświęcim w roku 1898). Sam też dwa razy odwiedził naszą Ojczyznę: w roku 1901 i 1904. Jest patronem Suwałk i Szczecina.
Św. Felicjan, męczennik II-III w. Martyrologium rzymskie wspomina męczeńską śmierć Felicjana w Kartaginie razem ze 124 towarzyszami. Być może współmęczennicy ponieśli śmierć podczas tego samego prześladowania, ale w różnych miejscowościach. Nazywani są oni męczennikami afrykańskimi. Męczeństwo miało miejsce prawdopodobnie na początku III w. za czasów Septymiusza Sewera, który w 202 r. zakazał chrześcijanom gromadzenia się. W tej sytuacji sprawowanie liturgii groziło uczestnikom śmiercią.
Kartagina była w czasach cesarstwa rzymskiego stolicą senackiej prowincji Afryka Prokonsularna, która stała się ośrodkiem silnie rozprzestrzeniającego się na północy kontynentu starożytnego chrześcijaństwa.
***
OD ŻOŁNIERZA, PRZEZ GUBERNATORA DO JEZUITY
MÓGŁ UDAWAĆ PRZEJŚCIE NA ANGLIKANIZM
KACI NIE CHCIELI GO ZABIĆ
30 PAŹDZIERNIKA PONIEDZIAŁEK: BŁ. DOMINIK COLLINS, BRAT-JEZUITA I MĘCZENNIK, 1566-1602, IRLANDIA. W tym czasie królową Anglii i Irlandii była Elżbieta I, a anglikanizm ustanowiony został jako oficjalna religia. Dwudziestoletni Dominik udał się do Francji, gdzie zaciągnął się do wojska księcia Mercoeur, walczącego przeciwko hugenotom w Bretanii. Przez ponad dziewięć lat służył w Lidze Katolickiej, a że był sumienny w wypełnianiu swoich obowiązków, systematycznie awansował, aż do stopnia wojskowego gubernatora regionu.
Pod koniec lat dziewięćdziesiątych szesnastego stulecia trafił nad Zatokę Biskajską w Hiszpanii, gdzie po przyznaniu mu emerytury król Filip II umieścił go w garnizonie w La Coruña. Jednak kariera wojskowa przestała interesować Dominika, który więcej czasu poświęcał teraz na życie duchowe. Podczas Wielkiego Postu w 1598 r. jako spowiednik żołnierzy trafił do jego oddziału kolega Irlandczyk – jezuita Thomas White, któremu Dominik zwierzył się z pragnienia życia religijnego. Wiedział już, że jego powołaniem jest bycie bratem zakonnym u jezuitów. Wyznał więc Thomasowi, że przez dziesięć miesięcy doświadczał niepokoju, który ustąpił dopiero, gdy zetknął się z nim – gorliwym kapłanem.
Został przyjęty do nowicjatu w Santiago de Compostela, po półrocznej próbie w kolegium jezuitów. Wykazał się wtedy wielkim poświęceniem. Nie uciekł, jak wielu innych, przed zarazą, która dotknęła kolegium, ale został, by opiekować się chorymi, pocieszać ich w ostatnich godzinach życia. W ten sposób przekonał nieufnych wobec siebie przełożonych i zdołał ukończyć nowicjat. Raport na jego temat wysłany do Rzymu brzmiał: „Człowiek to rozsądny, o wielkiej sile fizycznej, dojrzały, roztropny i towarzyski, choć skłonny do zapalczywości i uparty”.
W 1601 r. król Hiszpanii Filip III podjął decyzję o wysłaniu wojsk na pomoc rebelii, która rozpoczęła się w Irlandii. Wraz z wojskiem wyruszył w rodzinne okolice Dominik. Zdziesiątkowane przez sztorm oddziały dotarły do Castleheaven 1 grudnia 1601 r. Rozpoczęły się, zakończone klęską, walki. 17 czerwca 1602 r. zakutych w kajdany jezuitów uwięziono i poprowadzono na przesłuchanie. Obiecano im wielkie nagrody za wyrzeczenie się wiary katolickiej, a gdy nie chcieli tego zrobić, zostali poddani bestialskim torturom. Mimo prób perswazji ze strony części rodziny, by udawał konwersję w celu uratowania życia, Dominik pozostał niezłomny.
Dowodzący wojskiem angielskim Georges Carew chciał zmusić go do wyrzeczenia się wiary katolickiej i złamać jego wierność wobec Ojca Świętego. Gdy w ciągu ponad 4 miesięcy uwięzienia nie udało mu się osiągnąć tego celu, Dominik został przewieziony do Youghal na egzekucję. Na miejscu kaźni zawołał: „Bądź pozdrowiony, Krzyżu Święty, którego tak bardzo pragnąłem!” Powiedział także do zgromadzonych mieszkańców, że przybył do Irlandii, by bronić rzymskiego Kościoła katolickiego, jedynego miejsca, w którym Bóg obdarza zbawieniem. Był przy tym bardzo pogodny. Angielski oficer powiedział: „On tak traktuje śmierć, jak ja ucztę”. Collins usłyszał go i odpowiedział: „W tej sprawie będę gotów umrzeć nie raz, ale tysiące razy”.
Po tak odważnym i pełnym wiary świadectwie kaci nie chcieli dokonać egzekucji. Przymuszono do jej wykonania pewnego rybaka, który prosił skazańca o przebaczenie. Dominik udzielił mu go z uśmiechem. Na koniec zawołał: „Panie, w Twoje ręce powierzam ducha mego”.
Błogosławiona Benwenuta Bojani, tercjarka dominikańska, 1255-1292, Italia. Była siódmą córką włoskiego szlachcica. Rodzice przyjęli ją z radością, chociaż od kilku lat czekali na syna – nadali jej imię, które oznacza „dobrze, że przyszłaś”. Po niej narodziło się trzech chłopców, z których jeden był potem dominikaninem. Benwenuta została tercjarką dominikańską. Podejmowała surowe umartwienia, znosiła wiele cierpień, ofiarowując je za nawrócenie grzeszników. Nadmierne pokuty były przyczyną choroby. Wtedy Benwenuta ślubowała pielgrzymkę do grobu św. Dominika Guzmana, założyciela Zakonu, którego była członkiem. Kiedy tam odzyskała zdrowie, naśladowała św. Dominika jeszcze gorliwiej.
***
ANIELSKA CIERPLIWOŚĆ
WYKORZYSTAŁ CZAS JAK NAJLEPIEJ POTRAFIŁ,
POMIMO TEGO, ŻE BYŁ ZWYKŁYM PORTIEREM
31 PAŹDZIERNIKA WTOREK: ŚW. ALFONS RODRIGEZ, BRAT-JEZUITA, 1533-1617, HISZPANIA. Do pierwszej spowiedzi św. i Komunii świętej przygotował go św. Piotr Faber, jeden z pierwszych towarzyszy św. Ignacego Loyoli. W wieku 14 lat został przyjęty do kolegium jezuitów w Alcali. Po roku musiał je jednak opuścić, ponieważ zmarł jego ojciec i trzeba było zająć się administracją przedsiębiorstwa tekstylnego, które prowadził.
W 1560 r. Alfons ożenił się z Marią Suarez. Po 7 latach szczęśliwego życia jego żona zmarła (1567). Zmarło także ich dwoje dzieci. Rozgorzało w nim pielęgnowane od młodości pragnienie kapłaństwa. Postanowił je wreszcie wypełnić. Sprzedał przedsiębiorstwo i rozpoczął studia na uniwersytecie w Walencji. Okazało się jednak, że po tylu latach przerwy w nauce miał zbyt wiele zaległości. Miał już bowiem 39 lat. Musiał zrezygnować ze studiów. Alfons jednak nie poddał się. Wstąpił do jezuitów w charakterze brata zakonnego.
Przez kolejnych 36 lat pełnił funkcję furtiana. Skazany na dobrowolne „więzienie” przy furcie, starał się wykorzystać cenny czas na modlitwę. Nie wypuszczał z rąk różańca. Z modlitwą łączył ducha pokuty. Przez całe lata walczył nieustannie z dręczącymi go pokusami. Zwalczał je postami, czuwaniami, biczowaniem ciała. W poczuciu posłuszeństwa spełniał najsumienniej wszystkie rozkazy i polecenia.
Wyróżniał się wielką cierpliwością. Do furty przychodzili różni ludzie: potrzebujący i włóczędzy. Św. Alfons umiał zawsze zdobyć się na życzliwe i uprzejme słowo. Kolegium jezuitów było duże, więc też i liczba interesantów znaczna. Klerycy, przebywający tu na studiach, budowali się anielską dobrocią furtiana. Wśród nich był także św. Piotr Klawer, późniejszy apostoł Murzynów amerykańskich, który z bratem Alfonsem zawarł serdeczną przyjaźń.
Umarł mówiąc: „Mój Jezusie”.
W pogrzebie skromnego brata zakonnego wziął udział wicekról, biskup i duchowieństwo, zakonnicy i tłumy ludu. Największe poruszenie wywołał szereg idących na eksponowanym miejscu w procesji osób, które Alfons uzdrowił swoją modlitwą.
ODRZUCIŁ PRZEKUPSTWO I POCHLEBSTWO
Święty Wolfgang, benedyktyn-biskup Ratyzbony, 924-994. Cesarz najpierw uczynił go swoim kanclerzem po św. Brunonie I Wielkim. Z tym urzędem była związana metropolia. Opuścił jednak nagle zamek i wstąpił do benedyktynów w Einsiedeln. Bezpośrednią przyczyną rezygnacji z honorów, jakie go czekały, był oburzający widok, którego był codziennie świadkiem, obserwując, jak karierowicze czynili, co tylko było w ich mocy, by swoich przeciwników zepchnąć na bok i zająć ich miejsce. Nie przebierali przy tym w środkach: pochlebstwo i przekupstwo było na porządku dziennym.
Zawarł przyjaźń ze św. Ulrykiem, biskupem Augsburga, który często bywał w klasztorze. On też udzielił Wolfgangowi święceń kapłańskich. Zapewne za poradą tego biskupa Wolfgang udał się w charakterze misjonarza na Węgry. Jego żywot głosi, że chociaż Wolfgang opuścił mury opactwa, to jednak nie porzucił ducha św. Benedykta.
Dał początek opactwom w Niemczech o nowym duchu i gorliwości. Opactwu benedyktyńskiemu w Regensburgu zostawił także cenną bibliotekę. Mimo wielu trudności przekonał cesarza Ottona I, aby zgodził się na ustanowienie biskupstwa w Pradze. Poparł go w tym książę czeski, Bolesław II (973). Kiedy czyniono mu wymówki, że przez to okroił znacznie własną diecezję i pozbawił się płynących z tego powodu dochodów, zawołał: „Wolę poświęcić siebie samego i to, co jest moje, byle tylko Kościołowi zapewnić rozwój!”
Dobry pasterz osobiście nawiedzał swoją owczarnię, zachęcał i pobudzał do gorliwości kapłanów, sam świecąc w tym najpiękniejszym przykładem. Niezmordowanie głosił Ewangelię. Chciał, by możliwie we wszystkich miastach były szkoły parafialne. Książę Bawarii, Henryk, powierzył Wolfgangowi wychowanie swoich synów: św. Henryka, późniejszego cesarza, i Brunona, późniejszego biskupa Augsburga. Wolfgang miał także pewien wpływ na wychowanie córek księcia Ludwika Bawarskiego: bł. Gizeli, późniejszej małżonki św. Stefana, króla Węgier, i bł. Brygidy, opatki w Regensburgu.
W owym czasie pogańscy Węgrzy najechali na Niemcy i poczynili wielkie spustoszenie także w diecezji regensburskiej. Kiedy zaś w 987 roku wybuchła zaraza, Wolfgang ponownie okazał się ojcem dla swoich owieczek: nakazał otworzyć wszystkie spichlerze i rozdać zapasy, by nakarmić głodnych.
Zmarł w drodze do Salzburga, w Pupping, w pobliżu Linzu, w wieku 70 lat, kiedy odprawiał Mszę świętą.
Jest patronem Bawarii i Ratyzbony oraz diecezji w Ratyzbonie. Patronuje pasterzom, marynarzom, rejestratorom, węglarzom, stolarzom, rzeźbiarzom, niewinnym więźniom, bydłu.
Jest orędownikiem przy udarze mózgu, dnie moczanowej i paraliżu. Modlą się do niego wierni z problemami: stóp, czerwonki, choroby skóry, przepływu krwi, choroby oczu i niepłodności oraz wad wrodzonych.
3-KROTNIE PRÓBOWAŁ ZOSTAĆ KAPUCYNEM
Św. Anioł z Acri, kapucyn, 1669-1739, Italia. Wcześnie został osierocony przez ojca. Zaopiekował się nim wówczas brat matki, ksiądz Domenico Errico. Wuj oczekiwał, że Łukasz zdobędzie zawód i będzie wspierał swoją owdowiałą matkę. Jednak młody Falcone już w wieku 19 lat postanowił wstąpić do kapucynów. Rodzina była temu przeciwna, więc pewnie nie zmartwiła się widząc, że Łukasz już po kilkunastu dniach wrócił do domu. I to rozczarowany, bo – jak twierdził – w zakonie nie znalazł takiego ubóstwa, jakiego oczekiwał.
Jednakże nie mógł znaleźć sobie miejsca w domu i postanowił wrócić do zakonu. Z pokorą przyszedł ponownie do klasztoru kapucyńskiego w Acri, by znów prosić o przyjęcie w szeregi braci. Niestety i tym razem dał posłuch podszeptom diabelskim i uległ pokusom, niepewności, zwątpieniom. Znowu wrócił do domu. Dopiero tam zrozumiał, że nie powinien tak łatwo poddawać się; wreszcie zaczął gorąco modlić się o rozeznanie swojej drogi. Kiedy zrozumiał, że jego miejscem jest jednak Zakon Braci Mniejszych Kapucynów, odważył się po raz trzeci zapukać do furty klasztornej. O zgodę na ponowne rozpoczęcie nowicjatu tym razem musiał zwrócić się do przełożonego generalnego. Wbrew oczekiwaniom niektórych, zgodę taką uzyskał.
Podobne wątpliwości miał jeszcze wiele razy i musiał stawić czoła wielu pokusom, jednak zdołał je wszystkie pokonać. Kapucyni opowiadają, że pewnego dnia, gdy młody brat Falcone był szczególnie zgnębiony, w czasie obiadu czytano akurat życiorys br. Bernarda z Corleone, współbrata zmarłego 30 lat wcześniej w opinii świętości, który żarliwie modlił się o Boże zmiłowanie. Po posiłku brat Anioł padł w swojej celi pod krucyfiksem i zapłakał, wołając: „Panie, pomóż mi! Już nie mam sił”. Usłyszał wtedy głos: „Postępuj tak, jak brat Bernard z Corleone!” Odtąd wiedział już, na kim ma się wzorować. Zaczął dokład czytać biografię Bernarda i naśladować go, zwłaszcza w modlitwie i pokucie.
Jako kapłan rozpoczął działalność apostolską, z entuzjazmem i przekonaniem zachęcając wiernych do naśladowania męki Chrystusa.
Szybko zasłynął jako charyzmatyczny kaznodzieja i świetny spowiednik. Był poszukiwanym kierownikiem duchowym, zwłaszcza kapłanów i osób konsekrowanych. Mówiono, że był bardzo surowy na ambonie, za to w konfesjonale łagodny i miłosierny. Przez 35 lat głosił Ewangelie w różnych miejscowościach na południu Włoch, dlatego nazwano go Apostołem Kalabrii.
Święty Anioł z Acri może być patronem wszystkich, którzy z trudem rozpoznają swoje życiowe powołanie. Jego życie pokazuje bowiem, że do świętości dochodzi się dzięki łasce Bożej poprzez wytrwałą pracę nad sobą.
***
ODMÓW TEGO DNIA LITANIE DO WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH
1 LISTOPADA ŚRODA: UROCZYSTOŚĆ WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH. Wspominamy bowiem dzisiaj wszystkich tych, którzy żyli przed nami i wypełniając w swoim życiu Bożą wolę, osiągnęli wieczne szczęście przebywania z Bogiem w niebie. Kościół wspomina nie tylko oficjalnie uznanych świętych, czyli tych beatyfikowanych i kanonizowanych, ale także wszystkich wiernych zmarłych, którzy już osiągnęli zbawienie i przebywają w niebie. Widzi w nich swoich orędowników u Boga i przykłady do naśladowania.
Wstawiennictwa Wszystkich Świętych wzywa się w szczególnie ważnych wydarzeniach życia Kościoła. Śpiewa się wówczas Litanię do Wszystkich Świętych, która należy do najstarszych litanijnych modlitw Kościoła i jako jedyna występuje w księgach liturgicznych (w liturgii Wigilii Paschalnej; ponadto także w obrzędzie poświęcenia kościoła i ołtarza oraz w obrzędzie święceń).
Przyszli kapłani podczas święceń kapłańskich leżą krzyżem i śpiewana jest litania do Wszystkich Świętych. Podobnie u przyszłego biskupa, a także na konklawe.
W pierwszych wiekach chrześcijaństwa w Kościele nie wspominano żadnych świętych. Najwcześniej zaczęto oddawać cześć Matce Bożej. Potem kultem otoczono męczenników, nawiedzając ich groby w dniu narodzin dla nieba, czyli w rocznicę śmierci. W IV wieku na Wschodzie obchodzono jednego dnia wspomnienie wszystkich męczenników. Z czasem zaczęto pamiętać o świątobliwych wyznawcach: papieżach, mnichach i dziewicach.
W 935 r. Jan XI rozszerzył je na cały Kościół. W ten sposób lokalne święto Rzymu i niektórych Kościołów stało się świętem Kościoła powszechnego.
ODPUST: Od południa dnia Wszystkich Świętych i przez cały Dzień Zaduszny w kościołach i kaplicach publicznych można uzyskać odpust zupełny, ale tylko jeden raz. Warunki zyskania odpustu są następujące:
1) pobożne nawiedzenie kościoła lub kaplicy,
2) odmówienie „Ojcze nasz” i „Wierzę w Boga”,
3) dowolna modlitwa w intencjach Ojca św.,
4) Spowiedź i Komunia św.
W dniach 1-8 listopada można także pozyskać odpust zupełny za nawiedzenie cmentarza pod wyżej wymienionymi warunkami
***
2 LISTOPADA, CZWARTEK: WSPOMNIENIE WSZYSTKICH WIERNYCH ZMARŁYCH. Kościół wspomina dzisiaj w liturgii wszystkich wierzących w Chrystusa, którzy odeszli już z tego świata, a teraz przebywają w czyśćcu. Przekonanie o istnieniu czyśćca jest jednym z dogmatów naszej wiary.
Obchód Dnia Zadusznego zainicjował w 998 r. św. Odylon (+ 1048) – czwarty opat klasztoru benedyktyńskiego w Cluny (Francja). Praktykę tę początkowo przyjęły klasztory benedyktyńskie, ale wkrótce za ich przykładem poszły także inne zakony i diecezje. W XIII w. święto rozpowszechniło się na cały Kościół zachodni. W wieku XIV zaczęto urządzać procesję na cmentarz do czterech stacji.
W 1915 r. papież Benedykt XV na prośbę opata-prymasa benedyktynów zezwolił, aby tego dnia każdy kapłan mógł odprawić trzy Msze święte: w intencji poleconej przez wiernych, za wszystkich wiernych zmarłych i według intencji Ojca Świętego.
Za pobożne odwiedzenie cmentarza w dniach od 1 do 8 listopada i jednoczesną modlitwę za zmarłych można uzyskać odpust zupełny.
PROROCTWA O NASTĘPNYCH PAPIEŻACH ?!
Święty Malachiasz, biskup, 1094-1148, Irlandia. Dawał przykład swoim ascetycznym życiem biskupom i kapłanom Irlandii. Zakładał klasztory i zakonnikom – według dawnego zwyczaju w Irlandii – powierzał parafie, a nawet diecezje. Zwolennicy reform czynili starania, by Malachiasz zasiadł na tronie prymasów Irlandii. Niestety źli ludzie uniemożliwili to. Choć nieformalnie zarządzał Irlandią pod względem duchowym.
Św. Bernard z Clairvaux nazywa św. Malachiasza biskupem-prorokiem. Do naszych czasów nie przechowało się jednak żadne z jego proroctw. Być może powaga św. Bernarda zaważyła na tym, że Malachiaszowi zaczęto przypisywać przepowiednię o ostatnich papieżach. Odnaleziono ją dopiero w roku 1595. Odkrywca tego proroctwa, benedyktyn Arnold Wion, pisze przy opublikowaniu tych przepowiedni, że przypisywano je św. Malachiaszowi. Zawiera ono 112 krótkich zdań, które mają jakoby streszczać rządy kolejno po sobie następujących papieży. Chociaż niektóre z nich są zadziwiająco trafne, trudno coś o nich jak i o ich autorze powiedzieć.
***
3 LISTOPADA PIĄTEK: ŚW. MARCIN DE PORRES, BRAT-DOMINIKANIN, 1569-1639, PERU. Był nieślubnym dzieckiem Mulatki i hiszpańskiego szlachcica- późniejszego gubernatora Panamy. Otrzymał chrzest w tym samym kościele i przy tej samej chrzcielnicy, przy której siedem lat wcześniej została ochrzczona św. Róża z Limy.
Kiedy jednak ojciec został gubernatorem Panamy, wyrzekł się syna i jego matki. Oddał go matce w Limie, zaś nieślubną córkę zostawił pod opieką stryja. Płacił jednak na utrzymanie syna, by ten mógł ukończyć szkoły. Marcinowi odpowiadały bardziej zajęcia praktyczne, dlatego przerwał studia medyczne i farmaceutyczne, aby podjąć zawód fryzjera.
Rychło jednak porzucił ten fach i zgłosił się do dominikańskiego klasztoru w Limie. Miał wtedy zaledwie 15 lat. Spotkał go jednak zawód: był mulatem, a jego ojciec był nieznany, dlatego dominikanie według ówczesnego zwyczaju nie mogli go przyjąć. Młodzieniec bardzo nad tym bolał. Zgodził się być tercjarzem dominikańskim, a nawet spełniać najniższe posługi, aby tylko pozostać w Zakonie. Kiedy ojciec dowiedział się o tym, oburzony, chciał syna wyrwać z klasztoru. Nie mógł bowiem znieść, że syn gubernatora jest sługą w klasztorze. Marcin pozostał jednak niewzruszony. Dominikanie widząc w nim tak wielki skarb, przyjęli go wreszcie do zakonu w charakterze brata zakonnego i pozwolili mu złożyć śluby.
Wyróżniał się nie tylko pokorą i posłuszeństwem zakonnym, ale również niezwykłą pobożnością. Świecił wszystkim przykładem umiłowania Eucharystii. Nie mając czasu w ciągu dnia, długie nocne godziny poświęcał na adorację Najświętszego Sakramentu. Często się biczował, by wynagrodzić Panu Bogu za grzechy ludzkie, a grzesznikom wyjednać nawrócenie. Zatapiał się często w rozważaniu Męki Pańskiej.
Po porady przychodzili do niego liczni petenci – nawet sam arcybiskup Limy często radził się go w trudnych sprawach.
Głównym zajęciem brata Marcina był szpitalik klasztorny. Marcin leczył nie tylko braci zakonnych, ale także ludzi spoza klasztoru, gdyż szpitalik ten był równocześnie szpitalem miejskim. Ze szczególną miłością pielęgnował zgłaszających się licznie chorych Indian. Sam żebrząc, wspierał ludzi ubogich, wykupywał z niewoli Murzynów (obliczono nawet, że były okresy, w których rozdawał ubogim tygodniowo około 2000 dolarów,a około 160 osób otrzymywało od niego odzież). Gdy zabrakło mu pieniędzy na wykup niewolników, zaproponował przeorowi, by jego samego sprzedał i w ten sposób uzyskał potrzebne pieniądze.
Swoją miłością obejmował ludzi i zwierzęta, dlatego nazywa się go niekiedy św. Franciszkiem Ameryki. Utrzymywał w domu swojej siostry schronisko dla kotów i psów. Dokarmiał także głodne myszy. Legenda głosi, że pewnego dnia rozmnożyło się tak wielkie mnóstwo myszy w klasztorze, że przełożony zaczął bratu Marcinowi z tego powodu czynić gorzkie wyrzuty. Wtedy Marcin wyprowadził je na zewnątrz, a one posłusznie poszły za nim i więcej do klasztoru nie powróciły. Nazywano go więc żartobliwie „adwokatem myszy”.
Odznaczał się również darem mądrości, Był wrażliwy na cudzą nędzę i cierpienia. Sam ubogi, hojnie ubogim pomagał. Gdy pewnego dnia obładowany żywnością wracał do klasztoru przez las, napadła go banda. Kiedy zaprowadzono go do herszta, pozdrowił go uprzejmie bez cienia lęku i poprosił o odpoczynek. Herszt zdziwiony zapytał, czy nie wie, kogo ma przed sobą. Marcin odrzekł: „Wiem, bo wiele o tobie słyszałem. Dlatego tym bardziej cię proszę, byś złożył ofiarę dla moich głodnych”. Zaskoczony herszt dał mu trzos pieniędzy i puścił go wolno.
Jest patronem telewizji, szkół i fryzjerów Peru. Ponadto św. Marcin jest patronem obu Ameryk oraz pielęgniarek, robotników. Uznawany jest także za patrona zgody na tle rasowym, sprawiedliwości społecznej i ludzi o rasie mieszanej. Wzywany bywa też w przypadku plagi myszy i szczurów.
Święty Hubert, biskup, 655-727, Belgia. Odziedziczył diecezję prawie pogańską. Jako misjonarz musiał więc wytrwale nawiedzać miasta i wioski. Gdy był jeszcze młodzieńcem i paziem króla francuskiego Dietricha III (Teodoryka), miał w czasie polowania ujrzeć jelenia z krzyżem w rogach, który powiedział mu, by zostawił pogaństwo i uciechy tego świata, i by oddał się na służbę Bożą. Z powodu tego św. Hubert jest czczony do dziś jako patron myśliwych. Przypisywano mu także opiekę nad dotkniętymi wścieklizną. Według podania, miał być jako biskup przypadkiem raniony w rękę przez sługę. Kiedy powstała gangrena, stała się ona przyczyną jego śmierci. Św. Huberta czczono powszechnie również jako patrona chorych na epilepsję i lunatyków. Jest także patronem sportowców. Jest patronem z bierzmowania św. Jana Pawła II.
3-KROTNIE ZATRZYMANY PRZEZ NSDAP I WYPUSZCZANY
POZNAŁ OSOBIŚCIE HITLERA
Błogosławiony Rupert Mayer, jezutia, 1876-1945, Niemcy. W 1912 roku osiedlił się w Monachium i mieszkańcom tego miasta poświęcił resztę swojego życia. Był duszpasterzem i opiekunem ludzi, którzy przybywali tam licznie w poszukiwaniu pracy i stawali się łatwym łupem wyzyskiwaczy. Założył wraz z dwoma kapłanami Zgromadzenie Sióstr Świętej Rodziny wspierające najuboższych, a w szczególności kobiety pracujące. Jego posługę w tym mieście przerwała I wojna światowa. Po jej wybuchu Rupert Mayer został kapelanem wojskowym i starał się być aniołem stróżem żołnierzy walczących na froncie Polski, Francji i Rumunii. Został odznaczony najwyższym medalem niemieckiej wojskowości: Krzyżem Żelaznym pierwszego stopnia. Znany był z odwagi, gdyż pozostawał wraz z żołnierzami na pierwszej linii frontu w czasie bitew. W 1916 r., chroniąc własnym ciałem towarzysza walki, w wyniku wybuchu granatu stracił lewą nogę.
Po I wojnie światowej w tym okresie swojej posługi kapłańskiej głosił 70 kazań i konferencji miesięcznie. Wprowadził w życie nowatorski pomysł odprawiania niedzielnych Mszy świętych na dworcu głównym w Monachium – dla wygody pasażerów.
W 1919 roku poznał osobiście Hitlera i ocenił go jako „wyjątkowego mówcę i podżegacza, który nie przywiązuje zbytniej wagi do prawdy”. Niemalże natychmiast też zaangażował się w walkę z ideologią narodowo-socjalistyczną. W 1923 roku przybył na spotkanie nazistów w słynnej piwiarni Bürgerbraukeller, gdzie witany był entuzjastycznymi brawami przez tłumy oczarowane przez Hitlera. Był już wówczas znanym i szanowanym kapłanem i myślano, że zamierza przyłączyć się „do sprawy”. On jednak w pierwszych słowach przemówienia stwierdził, że nie można być jednocześnie katolikiem i nazistą. Czynił to otwarcie, narażając się na represje. Swoją niezgodę na tezy głoszone przez Hitlera wyrażał także na spotkaniach NSDAP, próbując walczyć ze szkodliwymi przekonaniami u samego ich źródła. Był główną postacią katolickiego ruchu oporu w Trzeciej Rzeszy w Monachium.
Po 1933 roku i przejęciu przez nią władzy wydano Rupertowi Mayerowi zakaz głoszenia kazań. Jego jednak obowiązywało głównie posłuszeństwo wobec przełożonych zakonnych, a ci popierali jego działalność i zostawili mu wolną rękę. Zakazu więc nie posłuchał.
Po raz pierwszy został na krótko aresztowany w 1937 roku, ale wykonanie kary czasowo odroczono, licząc się z jego popularnością. Na prośbę przełożonych przestał głosić kazania, ale gdy tylko posłyszał opinię Gauleitera (przywódcy NSDAP na określonym terenie), że kapłanów wystarczy postraszyć więzieniem, a zaprzestaną swej działalności wywrotowej – powrócił do głoszenia.
Został ponownie aresztowany 5 stycznia 1938 roku. Podczas jednego z przesłuchań powiedział: „Możecie mnie zgładzić, ale prawda musi być wypowiedziana”.
Hitlerowcy wiedzieli jednak, że zanim zabiją jego, muszą zabić jego sławę. Kiedy więc stan zdrowia Ruperta Mayera gwałtownie się pogorszył na skutek obozowych warunków życia – wypuścili go i internowali w benedyktyńskim opactwie w Ettal. W ten sposób przynajmniej uniknęli rozsławienia go jako męczennika.
Zasłabł podczas celebracji Eucharystii w dniu Wszystkich Świętych 1945 roku. Stracił mowę podczas głoszonego przez siebie kazania – nagle zatrzymał się na słowie „Pan!”, kilkakrotnie je powtórzył i osunął się. W kilka godzin później zmarł w szpitalu. Bezpośrednią przyczyną jego śmierci był atak serca.
„Tam, gdzie Bóg i Jego prawa nie są honorowane, tam prawa człowieka są gwałcone”. Tak mówił na homilii podczas Mszy św. beatyfikacyjnej św. Jan Paweł II o bł. Rupercie.
***
„OKO PAPIEŻA”
4 LISTOPADA SOBOTA: ŚW. KAROL BOROMEUSZ, KARDYNAŁ, 1538-1584, ITALIA. Ojciec Karola wyróżniał się prawością charakteru, głęboką religijnością i miłosierdziem dla ubogich. To miłosierdzie będzie dla Karola, nawet już jako kardynała, ideałem życia chrześcijańskiego. Bardzo poważnie traktował powierzone sobie obowiązki, a sumy, jakie przynosiły mu skumulowane godności i urzędy, przeznaczał hojnie na cele dobroczynne i kościelne. Sam żył ubogo jak mnich.
Wkrótce stał się pierwszą po papieżu osobą w Kurii Rzymskiej. Praktycznie nic nie mogło się bez niego dziać. Papież ślepo mu ufał. Nazywano go „okiem papieża”. Dzięki temu udało się mu uporządkować wiele spraw, usunąć wiele nadużyć. Nie miał względu na urodzenie, ale na charakter i przydatność kandydata do godności kościelnych. Dlatego usuwał bezwzględnie ludzi niegodnych i karierowiczów. Takie postępowanie zjednało mu licznych i nieprzejednanych wrogów.
W 1564 r. otworzył wyższe seminarium duchowne (jedno z pierwszych na świecie). Był fundatorem przytułków: dla bezdomnych, dla upadłych dziewcząt i kobiet, oraz kilku sierocińców. Kiedy za jego pasterzowania wybuchła w Mediolanie kilka razy epidemia, nakazał otworzyć wszystkie spichlerze i rozdać żywność ubogim. Skierował także specjalne zachęty do duchowieństwa, aby szczególną troską otoczyło zarażonych oraz ich rodziny. Podczas zarazy w 1576 r. niósł pomoc chorym, karmiąc nawet 60-70 tysięcy osób dziennie; zaopatrywał umierających; oddał cierpiącym wszystko, nawet własne łóżko. W czasie zarazy ospy, która pochłonęła ponad 18 tysięcy ofiar, zarządził procesję pokutną, którą prowadził idąc ulicami Mediolanu boso. W 1572 r. na konklawe był poważnym kandydatem na papieża.
Ulubioną rozrywką Karola w młodości było polowanie i szachy. Był także estetą i znał się na sztuce. Grał pięknie na wiolonczeli. Z tych rozrywek zrezygnował jednak dla Bożej sprawy, oddany bez reszty zbawieniu powierzonych sobie dusz. Wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do Męki Pańskiej. Dlatego nie rozstawał się z krzyżem. Tkliwą miłością darzył też sanktuaria maryjne.
Największą zasługą Karola był jednak Sobór Trydencki. Dopiero kiedy przystąpił do działania, sobór mógł szczęśliwie dokończyć obrady. W dziedzinie karności kościelnej wprowadzono dekrety: nakazujące biskupom i duszpasterzom rezydować stale w diecezjach i parafiach, wprowadzono stałe wizytacje kanoniczne, nakazano zakładanie seminariów duchownych – wyższych i niższych, wprowadzono do pism katolickich cenzurę kościelną, jak też indeks książek zakazanych, wreszcie wprowadzono regularną katechizację. Większość z tych uchwał wyszło z wielkiego serca kapłańskiego Karola Boromeusza. On też był inicjatorem utworzenia osobnej kongregacji kardynałów, która miała za cel przypilnowanie, by uchwały soboru były wszędzie zastosowane.
Opiekun bibliotekarzy, boromeuszek, instytutów wiedzy katechetycznej, proboszczów i profesorów seminarium.
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.