XC (90) odc. Chcesz, żeby Bóg Cię zatrzymał ?!
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Bezbożym i nierozumnym jest ten, kto..
2. Traktowały go jak zboczeńca.
3. Żyjesz zbyt bezpiecznie.
Odcinek XC (90)
1. TEMAT: Jeśli chcesz być wielki…
2. TEMAT: Jedna z najprostszych zmian Twojego życia. Psycholodzy tego tricku nienawidzą.
3. TEMAT: Choroba. L4. Szpital. I co dalej?
***
1. TEMAT: JEŚLI CHESZ BYĆ WIELKI…
Są takie osoby w Twoim życiu, którym coś zawdzięczasz. Podpatrujesz ich. Wzorujesz się na nich. Poznajesz ich coraz bardziej i więz jest coraz mocniejsza. Tak mam właśnie ze świętymi. Dlatego staram się o nich mówić w kazaniach, w tym newsletterze. Czasem się zastanawiam czy to ma sens. Czy warto, aż tyle czasu na to poświęcić… Niektórzy to utrudniają…
Jednak, jeśli choć jedna osoba przybliży się do jakiegoś świętego, będę usatysfakcjonowany. I na pewno tą osobą jestem ja sam 😀 Ciągle poznaje kolejnych świętych. A tych co już znam, pogłębiam więź. A budowanie relacji wymaga czasu.
Cieszę się, że ich mam. Bo tak naprawdę czuje się dosyć wyobcowany. Pośród większości, której się nic nie chce. Wiara jest w opłakanym stanie. Zakłamanie level hard. Podkładanie kłód. Wykorzystywanie itd. Oczywiście są wyjątki, ale wyjątki potwierdzają regułę.
Dlatego w takich chwilach jestem bardzo wdzięczny za Pana Jezusa, który czeka na mnie w tabernakulum o każdej porze. Za kochaną mamę Maryję i wielu świętych. Jeszcze bardziej takie chwilę mnie przybliżają do Nich, gdy widzę ruinę Kościoła, której praktycznie nikt (z wyjątkami) się realnie nie przejmuje…
23 września będzie wspomnienie św. Ojca Pio. Jak o Nim coś więcej nie wspomnieć? 😀 Zafascynował mnie darem czytania w ludzkich sercach, swoją surowością w mówieniu prawdy i nie przejmowaniu się opinią ludzką. Mawiał, że „woli pusty kościół niż pełen diabłów.” Gonił ludzi od Komunii Św., gdy chcieli ją przyjąć świętokradzko.
Wyobrażasz sobie takiego przeciętnego kapłana, który tak mówi lub czyni? No nie. Bo liczy się święty spokój, 2 zł na tacy i bycie lubianym.
O. Pio urodził się w dniu i miesiącu moich święceń kapłańskich oraz obecnie posługuję w parafii, gdzie są Jego relikwie. Dziękuję za ten zaszczyt i czuję się zobowiązany do wejścia w jeszcze głębszą relację z Ojcem Pio.
Na obecną chwilę BARDZO podziwiam to wielkie cierpienie jakie przeżywał św. Pio. i przeraża mnie to 🙁 Bo wiem, że jeśli chcę być świętym kapłanem to również muszę iść tą drogą). Innej nie ma.
„Wszyscy mają swój krzyż. Wszyscy proszą, aby był im odjęty. Ale gdyby wiedzieli, jak jest cenny, prosiliby o niego.” św. Pio
Choroby towarzyszyły Mu do końca życia. Zapalenie żołądka, dur brzuszny, omdlenia, bezsenność, wymioty, migreny, astmatyczne zapalenie oskrzeli, kamienie nerkowe, owrzodzenie żołądka, stany zapalne oczu, ucha, gardła, nieżyt nosa, przewlekłe zapalenie ucha środkowego, gruźlica płuc, przepukliny pachwinowe, torbiel, złośliwy guz na uchu, przeciwwysiękowe zapalenie płuc, zapalenie stawów – to nie jest spis treści z podręcznika dla lekarzy internistów, ale lista chorób, które dręczyły Ojca Pio. Aż trudno uwierzyć, że był on jeszcze zdolny do tak dużej duchowej i fizycznej aktywności. A zdolny był rzeczywiście do rzeczy wielkich.
Ile mniej więcej przeszedł km św. Stasiu Kostka, aby wstąpić do jezuitów? Jaki św. Apostoł jest patronem alkoholików, pracujących z pieniędzmi? Który święty jest patronem zdających egzaminy i mających problemu z nauką? Odp. jak zawsze podkreślona, pogrubiona w kalendarzu świętych. |
Boję sie o tej krzyż prosić 🙁 A Ty? Przed czym uciekasz?
Konfesjonał i ołtarz
Katedrą Ojca Pio był konfesjonał – to w nim spędzał długie godziny każdego dnia. Do jego konfesjonału przybywali ludzie z całego świata, nieraz rozbijając namioty w pobliżu kościoła w oczekiwaniu na swoją kolej. A on słuchał, przypominał grzechy, o których penitent zapomniał i z hukiem wyrzucał z konfesjonału tych, którzy chcieli kłamstwem ukryć swoje winy.
Żeby przygotować się do codziennej Mszy św, Ojciec Pio wstawał w środku nocy. Msza św., którą sprawował, trwała ponad dwie godziny, ale ludzie, śledzący każdy gest kapłana, nie zauważali upływającego czasu. A po nim widać było ofiarę, z oczu płynęły łzy, a na czole pojawiały się krople potu. Ci, którzy uczestniczyli w tych liturgiach, nawracali się gwałtownie, sami szlochali i twierdzili później, że nigdy tego wydarzenia nie zapomną.
Oskarżony święty
Takie życie nie mogło minąć niezauważone. Ojca Pio oskarżano o chorobę psychiczną, niemoralne podejście do kobiet, o oszustwa i celowe preparowanie ran. Przez pewien czas Stolica Apostolska zakazała mu publicznego wykonywania posługi kapłańskiej.
JEŚLI CHCESZ BYĆ WIELKI, MUSIĆ WIELE CIERPIEĆ. Oczywiście to musi być przyjęte z miłości do Boga.
10 cytatów na temat cierpiania autorstwa św. O. Pio:
- „Cierpienie jest klejnotem duszy, jest skarbem, który wskazuje nam drogę.”
- „Cierpienie jest jak ziarno kawy, które potrzebuje wrzenia, by uwalniać swoje najlepsze smaki.”
- „Cierpienie jest mostem, który prowadzi nas do Boga.”
- „Cierpienie jest najlepszym mistrzem i nauczycielem, jakiego kiedykolwiek mieliśmy.”
- „Kiedy cierpisz, jesteś blisko Boga.”
- „Cierpienie jest darem, który pozwala nam bliżej zjednoczyć się z męką Chrystusa.”
- „Cierpienie jest symbolem miłości Bożej i sposobem na oczyszczenie duszy.”
- „Cierpienie jest najważniejszym narzędziem, które Bóg używa, aby nas przekształcić.”
- „Cierpienie może być modlitwą, jeśli jesteśmy gotowi je złożyć Bogu.”
- „Cierpienie jest drogą do zbawienia i świętości.”
***
2. TEMAT: JEDNA Z NAJPROSTSZYCH METOD ZMIAN TWOJEGO ŻYCIA. PSYCHOLODZY TEGO TRICKU NIENAWIDZĄ.
Jest jeden bardzo prosty trick. Coache i psycholodzy go nienawidzą. Jedna z najprostszych metod zmiany naszego życia jest przebywanie w środowisku, które już dane nawyki praktykuje. Jeśli przejmujesz się opinią ludzką, musisz znaleźć środowisko, które będzie Ci sprzyjać.
Ludzie, którzy narzekają zarażą Cię narzekaniem. Ludzie, którzy się uśmiechają, zarażą Cię uśmiechem.
Za bardzo przejmujesz się opinią ludzką? Spotykasz osoby, które ciągną Cię w dół? Jest ktoś, kto podcina skrzydła? Chcesz schudnąć? Wygrać z uzależnieniem? Więcej się modlić?
Samemu ciężko. RAZEM RAŹNIEJ I ŁATWIEJ. „Z kim przystajesz, takim się stajesz.” Świetnie znasz TO przysłowie. Jednak nie wprowadzasz go w życie.
Skutkiem ubocznym przebywania z odpowiednimi ludźmi będzie przesiąkanie nawykami, sposobami myślenia i działania tych ludzi.
Zaczniesz się więcej uczyć. Będziesz pewniejszy siebie. Będziesz mniej gadał bzdur i częściej dotrzymywał słowa. Będziesz coraz bardziej szczery ze samym sobą i innymi.
Przestaniesz pozwalać sobie wciskać kit. Część ludzi będzie nazywać Cię aroganckim, bo zaczniesz mówić, to co myślisz.
Poprzez życie w prawdzie zaczniesz obnarzać niekompetencje i brakich innych ludzi, ich wady, jednocześnie akceptując własne.
Coraz więcej ludzi zepsutych wokół Ciebie. Coraz więcej idiotów. W pracy ciężko z takimi wytrzymać. Z szefem również, bo to psychol. Co robić?
Jeśli: „Z kim przystajesz, takim się stajesz”.
Trzeba stosować odtrutki. Całe szczęście, że mamy je w zasięgu ręki 😉
Nr 1: Adoracja Najświętszego Sakramentu. Przepraszam za każdy zamknięty kościół w ciągu dnia i uniemożliwienie Ci dostępu do Pana Jezusa-realnie obecnego. Czasem jest otwarty, ale są kraty. Dobre i to. Ale za to też przepraszam. Może, tam gdzie jesteś jest kościół otwarty. KORZYSTAJ! OBECNOŚĆ Z PANEM JEZUSEM ZMIENI CIĘ NIESAMOWICIE. NIE WIERZYSZ? SPRÓBUJ. DAJE GWARANCJE.
Nr 2: Książki, którzy napisali święci. Książki o świętych. Biblia-ale najlepiej z jakimiś komentarzem np. „Złoty Łańcuch” św. Tomasza z Akwinu. Książki, którzy napisali wybitni ludzie z takimi cechami, których Ci brak lub z problemami, które masz, a oni je pokonali. Albo też książki o konkretnych faktach.
Nr 3: Mogą być też podcasty, audiobooki itd. Ale więcej treści zdobędzie się czytając. Chociaż nawet tylko słuchając jednocześnie nasiąkasz sposobem myślenia tych ludzi.
Nr 4: Różaniec i modlitwa do świętych. Oni realnie mogą Ci pomóc.
Nr 5: Odciąć się od toksycznych ludzi. Jeśli nie potrafisz to sami odejdą 😉 jeśli Ty się zmienisz 🙂
Nr 6: Jestem pewny na 10000%, że Bóg kogoś Ci podeślę z realnych ludzi 🙂 „Szukajcie, a znajdziecie.” Mt 7,7
Nawet, jeżeli twierdzisz, że nie masz czasu, siły, chęci na modlitwę to czytaj lub słuchaj. Nasiąkaj tymi treściami. Nawet, jeśli niewiele zapamiętasz, bo nie masz siły na zmiany to samo obcowanie bardzo pomoże.
3. TEMAT: CHOROBA. L4. SZPITAL. I CO DALEJ?
Nocki. Budowa domu🏠. Spłata kredytu. Ciągła gonitwa.🏃♂️ Przemęczenie. Niewyspanie. Pośpiech. Natłok myśli.
Chcesz, żeby Bóg Cię zatrzymał czy Ty się sam zatrzymasz?
Choroba. Szpital. Czyjaś śmierć. Opcji jest sporo. No to jak będzie? Zatrzymasz się?
Chcę, żebyś spojrzał, co się w Twoim życiu POWTARZA. Co jest refrenem piosenki o nazwie „Życie”?
Co jakiś czas ZNOWU się pojawia. Może trochę inne otoczenie. Może trochę inne okoliczności.
Jednak mówisz: Znowuuuuuuuuu to samo.
I po to jest zatrzymanie. Dlaczego Bóg znowu daje Ci ten sam sprawdzian do napisania, a Ty ZNOWU dajesz te same złe odpowiedzi?!
Twoja frustracja narasta. Bóg jest cierpliwy 🙂 Kiedy w końcu zmienisz odpowiedzi i sposób działania?
***
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEŃ: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)
Polecam szczególnie:
a) 18 września św. Stasiu Kostka.
b) 19 września, bł. Gerhard Hirschfelder dla mieszkańców diecezji świdnickiej.
c) 19 września, święty głupek. Zwłaszcza tematy o Nim już napisane jakiś czas temu.
d) 20 września dla miłośników Korei i opisów tortur.
e) 21 września, księga Jonasza zawiera tylko 3 rozdziały. Jest o uciekaniu. Coś dla Ciebie 😉
f) 22 września, św. Maurycy żołnierz rzymski.
***
17 WRZEŚNIA NIEDZIELA: ŚW. ROBERT BELLARMIN, BISKUP-JEZIUTA I DOKTOR KOŚCIOŁA, 1542-1621, ITALIA. Toczono zażarte dyskusje na temat prawd wiary, atakowanych przez protestantów. Św. Robert brał w nich żywy udział. W tych okolicznościach powstał osobliwy styl jego przemówień i pism o zabarwieniu wybitnie apologetycznym.
Sława św. Roberta Bellarmina była tak wielka, że na żądanie papieża Grzegorza XIII przełożeni po 7 latach (1570-1576) przenieśli go do Rzymu. Skromny, ascetyczny, budził podziw swą wiedzą. Jego prace polemizujące z protestantami spowodowały powstanie katedr „antybellarminowskich”.
Papież Klemens VIII wezwał go do Rzymu na swojego doradcę i na egzaminatora biskupów. Papież zlecił mu tak wiele zajęć, że kurialiści byli zdziwieni, jak może im podołać. Był tytanem pracy. Zasłużył sobie na żartobliwy przydomek „tragarza kurii rzymskiej”. W tym samym czasie, w roku 1597, wydał Katechizm, który niebawem ukazał się w 56 językach i doczekał się ponad 400 wydań drukiem.
Św. Robert zrobił wówczas następujące postanowienia: nie gromadzić majątku, nie wspierać krewnych, ale ubogich, być zawsze zakonnikiem. Pozostał tym założeniom wierny do śmierci. Dlatego też nie przyjął wysokiej pensji, ofiarowanej mu przez króla Hiszpanii, Filipa III. Św. Bellarmin umiał przeciwstawić się nawet papieżowi, gdy widział, że tego wymaga chwała Boża. Napisał rozprawkę O głównym obowiązku papieża, w której wylicza 7 źródeł nadużyć. Ta prostolinijność nie wszystkim się podobała. Dlatego zaproponowano św. Bellarminowi biskupstwo w Kapui, co było rodzajem zesłania.
Jako biskup Kapui św. Bellarmin okazał nie tylko gorliwość duszpasterza, ale także niezwykły talent administratora. Za program obrał sobie pracę nad klerem, opiekę nad ubogimi i troskę o liturgię. W ciągu trzech lat odbył trzy razy wizytacje całej diecezji i zwołał trzy synody. Głosił kazania we wszystkie niedziele i święta. Swojemu duchowieństwu starał się być wzorem także jako sługa Boży. Ulubioną jego lekturą były żywoty świętych biskupów, z których pragnął czerpać wzory. W tym też czasie wydał drukiem Wyjaśnienie symbolu dla proboszczów, by dać im materiał do kazań.
Peleryna kardynalska św. Roberta Bellarmina przechowywana jest w Muzeum Towarzystwa Jezusowego Prowincji Polski Południowej w Starej Wsi k. Brzozowa. Jest patronem kanonistów.
Wykład nauki chrześcijańskiej, ułożony z rozkazu Klemensa VIII Papieża – Robert Bellarmin Księgarnia Armoryka (ksiegarnia-armoryka.pl)
Traktat o dobrym przygotowaniu się do śmierci – Święty Robert Bellarmin – Sklep wolnościowy 3DOM
STANĄŁ W OBRONIE KOŚCIOŁA I NARODU.
ZA TO 20 LAT ZESŁANIA
Święty Zygmunt Szczęsny Feliński, arcybiskup, 1822-1895. Wychowany został w atmosferze religijnej i patriotycznej, od najmłodszych lat był czcicielem Matki Bożej. Skończył studia w Moskwie i Paryżu.
W 1857 r. założył Zgromadzenie Sióstr Franciszkanek Rodziny Maryi, któremu zlecił opiekę nad dziećmi oraz ludźmi chorymi i starymi. Jednym z zadań zgromadzenia było organizowanie szkół dla wiejskich dzieci. Zreformował seminarium i Akademię Duchowną w Warszawie, założył schronisko dla biednych dzieci i upowszechnił nabożeństwo majowe ku czci Najświętszej Maryi Panny. W 1864 r., po niespełna półtorarocznej posłudze arcybiskupiej, został przez władze carskie skazany na wygnanie w głąb Rosji za to, że w marcu 1863 r. napisał list do cara Aleksandra II w obronie Kościoła i narodu. Również na wygnaniu, w Jarosławiu nad Wołgą, dawał przykład głębokiej wiary. Po 20 latach zwolniono go, jednakże otrzymał zakaz powrotu na teren swojej archidiecezji. Zamieszkał w Dźwiniaczce (wówczas województwo tarnopolskie, obecnie Ukraina), gdzie mimo podeszłego wieku i wyczerpania wygnaniem podjął pracę wśród ludzi.
Ciało Świętego spoczywa w archikatedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie.
Święta Hildegarda z Bingen, siostra zakonna i doktor Kościoła, 1098-1179. Przygotowując się do życia w zakonie, w Disibodenbergu, Hildegarda otrzymała klasyczne wykształcenie. Dzięki wrodzonym zdolnościom do nauki i umiejętności wykorzystywania zdobytej wiedzy zyskała uznanie. Ważne w jej piśmiennictwie były również dzieła o medycynie, historii naturalnej i lecznictwie. Hildegarda była uważną obserwatorką natury i ludzi. Komponowała również pieśni nieliturgiczne.
Jest patronką esperanto, językoznawców i naukowców.
Święty Jan Macías, dominikanin, 1585-1645, Hiszpania. W dzieciństwie nauczył się czułego nabożeństwa do Matki Bożej. Miał zwyczaj trzykrotnego odmawiania różańca św. w ciągu dnia: za siebie, za grzeszników i za dusze czyśćcowe. Zwyczajowi temu pozostał wierny przez całe życie. Ujrzawszy w pewnej wizji Ojczyznę niebieską, zapragnął udać się do Ameryki Południowej, by czuć się wygnańcem na ziemi.
Przybył do Peru, gdzie początkowo pracował na farmie przy hodowli bydła, następnie wstąpił do Zakonu Kaznodziejskiego i przywdział habit brata konwersa. Nosząc ów habit, stał się opiekunem ubogich. Sam szukał ich w ich mieszkaniach i wspierał z najczulszą i najdelikatniejszą troskliwością. Dał się poznać w klasztorze św. Marii Magdaleny, a także poza jego murami, jako pełen pokory i miłości. Przez 22 lata pełnił funkcję furtiana, oddając się licznym dziełom miłosierdzia. Podają, że żywił aż do 200 osób dziennie, usługując im na kolanach. Słynął również z niezwykłych umartwień. Podobnie jak św. Marcin de Porres, znosił krzywdy.
Stygmaty św. Franciszka z Asyżu. W roku 1224 św. Franciszek z Asyżu otrzymał dar stygmatów. W jego życiu od dawna szczególne miejsce zajmowała kontemplacja wcielenia Chrystusa. Najprawdopodobniej 14 września 1224 roku, w święto Podwyższenia Krzyża Świętego, kiedy na górze La Verna Franciszek modlił się i kontemplował mękę Chrystusa, doświadczył nadprzyrodzonego spotkania z Chrystusem.
Natychmiast bowiem na jego rękach i nogach zaczęły jawić się znaki gwoździ, jak to na krótko przedtem widział u Ukrzyżowanego, ponad sobą w powietrzu.
Święty Piotr z Arbués, męczennik, 1440-1485, Italia. Doktorat obojga praw. Profesor. Ofiara spisku. ——————->
Święty Marcin z Finojosa, biskup-cysters-opat, 1138(1140)-1213, Hiszpania. Wywierał wielki wpływ na rządy w Kastylii i Aragonii.
Święty Lambert z Liege, biskup i męczennik, 635-705(706), Holandia. Działał na rzecz wyplewienia wierzeń pogańskich i utwierdzenia wiary w północnej Brabancji. Dużo zawdzięcza mu Liege (Leodium), dokąd jego następca, św. Hubert, przeniósł z Maastricht stolicę biskupią. Uzyskawszy dla swego Kościoła prawa immunitetu, Lambert naraził się na spory, których sam stał się ofiarą. Gdy bowiem słudzy biskupa – ale bez jego wiedzy – zabili dwóch ludzi hrabiego Dodo, ten poprzysiągł Lambertowi zemstę i nasłał na niego zbirów. Lambert, zaskoczony w posiadłości pod Liege, początkowo chciał się bronić, potem jednak odmówił walki i modląc się przyjął z rezygnacją śmierć.
W Leodium, gdzie złożono ciało w bazylice wzniesionej na miejscu tragicznej śmierci. Bazylika stała się ośrodkiem żywego kultu, który już w VIII w. rozprzestrzenił się na całą Francję, Holandię, Westfalię i Austrię. Objął także młode chrześcijaństwo na ziemiach polskich. Imię biskupa, znanego z naszej historiografii jako Lambert z Leodium, nosiło kilku biskupów diecezji polskich oraz przedstawicieli dynastii piastowskiej.
DZIĘKUJĘ ZA CHODZENIE W SUTANNIE
Błogosławiony Zygmunt Sajna, kapłan i męczennik, 1897-1946. W czasie wakacji i świąt wyjeżdżał często z grupą najbiedniejszych kleryków, którym jego rodzina pomagała materialnie. W 1924 r. władze duchowne skierowały go jednak na dalsze studia do Rzymu. Studiował prawo na Papieskim Uniwersytecie Gregoriańskim. W związku z chorobą płuc i serca nie ukończył studiów. W 1926 r. wrócił do kraju ze stopniem licencjata z prawa kanonicznego. Leczył się i wypoczywał, pełniąc jednocześnie funkcję kapelana sióstr niepokalanek w Szymanowie. Stan zdrowia poprawił się dopiero po wyjeździe w 1931 r. z Szymanowa do Zakopanego.
Wyróżniała go umiejętność nawiązywania i utrzymywania kontaktów z ludźmi. Doprowadził też 40 młodych, ubogich par do sakramentu małżeństwa, obdarzając je obrączkami ślubnymi i upominkami. Jako proboszcz zasłynął byciem dobrym kaznodzieją i spowiednikiem.
W grudniu 1939 r. ks. Zygmunt wygłosił parę patriotycznych kazań. Potępiał zbrodnie dokonywane na niewinnych ludziach, przypominał o godności człowieka i miłości do Ojczyzny. W styczniu 1940 r., po kazaniu potępiającym niemiecką zbrodnię z 26/27 grudnia 1939 r. dokonaną na bezbronnych mieszkańcach Wawra, Niemcy nałożyli na niego areszt domowy. Nie mógł opuszczać mieszkania, nie wolno mu było chodzić do kościoła. Proponowano mu ucieczkę, ale odmówił. Przebaczył tym z najbliższego otoczenia, którzy na niego donosili.
Z aresztu domowego przeniesiono go do koszar wojskowych, a następnie do przytułku dla starców i kalek w Górze Kalwarii. Cały czas nie rozstawał się ze strojem kapłańskim, brewiarzem i różańcem.
W więzieniu na Pawiaku za to, że był kapłanem, że chodził w sutannie i odważnie głosił Ewangelię, był bity, kopany i torturowany. Mimo zakazu i brutalnego tępienia praktyk religijnych przez strażników, pocieszał więzionych, spowiadał, zachęcał do modlitwy i nadziei. Udzielał też Komunii św., wykorzystując do tego przemycane hostie.
Rankiem 17 września 1940 r. ks. Zygmunt został z grupą ok. 200 osób wywieziony z Pawiaka. Skazańców przewieziono do lasów kampinoskich w Palmirach, gdzie wszystkich rozstrzelano. Świadkowie widzieli wyróżniającego się wzrostem kapłana, w sutannie, który przemawiał i czynił znak krzyża, uspokajając rozpaczających. Wszystkich zakopano w przygotowanych wcześniej dołach.
***
„DZIWAK” NIE ZDĄŻYŁ ZOSTAĆ KSIĘDZEM.
CHOĆ PRZESZEDŁ 1500-2000 KM, ABY NIM ZOSTAĆ.
KŁAMSTWO ZWIĄZANE Z KOMUNIĄ ŚW.
18 WRZEŚNIA PONIEDZIAŁEK: ŚW. STANISŁAW KOSTKA, JEZUITA, 1550-1568. PATRON POLSKI. Był bardzo wrażliwy. W wieku 14 lat razem ze swoim bratem, Pawłem, został wysłany do szkół jezuickich w Wiedniu. Kostkowie przybyli do Wiednia w dzień po śmierci cesarza Ferdynanda, to znaczy 24 lipca 1564 r. Wiedeńska szkoła jezuitów cieszyła się wówczas zasłużoną sławą. Codziennie odprawiano Mszę świętą. Przynajmniej raz w miesiącu studenci przystępowali do sakramentu pokuty i do Komunii. Modlono się przed lekcjami i po nich.
Początkowo Stanisławowi nauka nie szła zbyt dobrze. Nie otrzymał bowiem dostatecznego przygotowania w Rostkowie. Pod koniec trzeciego roku studiów należał już jednak do najlepszych uczniów. Władał płynnie językiem łacińskim i niemieckim, rozumiał również język grecki.
Wolny czas Stanisław spędzał na lekturze i modlitwie. Ponieważ w ciągu dnia nie mógł poświęcić kontemplacji wiele czasu, oddawał się jej w nocy. Zadawał sobie także pokuty i biczował się. Taki tryb życia nie mógł się podobać kolegom, wychowawcy i bratu. Uważali to za rzecz niemoralną, a Stanisława za „dziwaka”. Usiłowali go przekonywać złośliwymi przycinkami „jezuity” i „mnicha”, a potem nawet biciem i znęcaniem skierować na drogę „normalnego” postępowania. Stanisław usiłował im dogodzić, dlatego nawet brał lekcje tańca. Nie potrafił się jednak w tym odnaleźć.
W grudniu 1565 r. ciężko zachorował. Według własnej relacji, był pewien śmierci, a nie mógł otrzymać Komunii świętej, gdyż właściciel domu nie chciał wpuścić kapłana katolickiego. Wówczas sama św. Barbara, patronka dobrej śmierci, do której się zwrócił, w towarzystwie dwóch aniołów nawiedziła jego pokój. Komunii Św. udzielił jeden z aniołów.* Warto wspomnieć, że w wielu miejscach są przekłamania, jakoby to św. Barbara udzieliła Komunii św. Niektórzy to powielają bez złych intencji, bez sprawdzenia źródeł. Inni natomiast, aby mieć argument na wprowadzanie kobiet do udzielania Komunii Św.
Głównym źródłem jest kaplica urządzona w pokoju we Wiedniu, gdzie mieszkał Stanisław. Została urządzona 15 lat po jego śmierci, czyli za życia świadków jego życia. Na obrazie ołtarzowym przestawiającym wizję znajduje się św. Barbara, jednak Komunię św. podaje anioł.
W tej samej chorobie zjawiła mu się Najświętsza Maryja Panna z Dzieciątkiem, które złożyła mu na ręce. Od Niej też doznał cudu uzdrowienia i usłyszał polecenie, aby wstąpił do jezuitów. Stąd też jako jeden z nielicznych świętych (obok m. in.św. Józefa, św. Antoniego z Padwy) przedstawiany jest z Dzięciątkiem Jezus na rękach.
Jezuici jednak nie mieli zwyczaju przyjmować kandydatów bez zezwolenia rodziców, a na to Stanisław nie mógł liczyć. Zdobył się więc na heroiczny czyn: zorganizował ucieczkę, do której się starannie przygotował.
Udał się do Augsburga, gdzie przebywał św. Piotr Kanizjusz, przełożony prowincji niemieckiej. W Augsburgu nie zastał Piotra Kanizjusza, dlatego podążył dalej do Dylingi. W Dylindze jezuici mieli swoje kolegium. Tam Stanisław został przyjęty na próbę.
Wyznaczono mu zajęcia służby u konwiktorów: sprzątanie ich pokoi i pomaganie w kuchni. Stanisław boleśnie przecierpiał tę decyzję. Ufając jednak Bogu, starał się wypełniać swoje obowiązki jak najlepiej. Po powrocie do Dylingi św. Piotr Kanizjusz bał się przyjąć Stanisława do swojej prowincji w obawie przed gniewem rodziców i ich zemstą na jezuitach w Wiedniu. Mając jednak od miejscowych przełożonych bardzo dobre rekomendacje, skierował go wraz z dwoma młodymi zakonnikami do Rzymu z listem polecającym do generała. Droga była długa i uciążliwa. Stanisław z towarzyszami odbywał ją przeważnie pieszo.
Trasa: WIEDEŃ-AUGSBURG-DYLINGA-
28 października 1567 r. dotarł do Rzymu. Został przyjęty do nowicjatu, który znajdował się przy kościele św. Andrzeja. Było z nim wtedy około 40 nowicjuszów, w tym czterech Polaków. Rozpoczął nowicjat pełen szczęścia, że nareszcie spełniły się jego marzenia. Ojciec jednak postanowił za wszelką cenę go stamtąd wydostać. Wykorzystał w tym celu wszystkie możliwości. Do Stanisława wysłał list, pełen wymówek i gróźb. Za poradą przełożonych Stanisław odpisał ojcu, że ten powinien raczej dziękować Bogu, że wybrał jego syna na swoją służbę.
Swoim wzorowym życiem, duchową dojrzałością i rozmodleniem budował całe otoczenie. W pierwszych miesiącach 1568 r. Stanisław złożył śluby zakonne. Miał wtedy zaledwie 18 lat. W prostocie serca w uroczystość św. Wawrzyńca (10 sierpnia) napisał list do Matki Bożej i schował go na swojej piersi. Przyjmując tego dnia Komunię świętą, prosił św. Wawrzyńca, aby uprosił mu u Boga łaskę śmierci w święto Wniebowzięcia. Prośba została wysłuchana. Wieczorem tego samego dnia poczuł się bardzo źle. 13 sierpnia gorączka nagle wzrosła. Przeniesiono go do infirmerii. 14 sierpnia męczyły Stanisława mdłości. Wystąpił zimny pot i dreszcze, z ust popłynęła krew. Była późna noc, kiedy zaopatrzono go na drogę do wieczności. Prosił, aby go położono na ziemi. Prośbę jego spełniono. Przepraszał wszystkich. Kiedy mu dano do ręki różaniec, ucałował go i wyszeptał: „To jest własność Najświętszej Matki”.
Po północy 15 sierpnia 1568 r. przeszedł do wieczności. Relikwie Świętego spoczywają w kościele św. Andrzeja na Kwirynale w Rzymie. Św. Stanisław Kostka jest patronem Polski (od 1671 r.). Oręduje także za studentami i nowicjuszami jezuickimi, a także za polską młodzieżą.
Św. Stanisławowi Kostce przypisuje się zwycięstwo Polski odniesione nad Turkami pod Chocimiem w 1621 r. W tym dniu o. Oborski, jezuita, widział św. Stanisława na obłokach, jak błagał Matkę Bożą o pomoc. Król Jan Kazimierz przypisywał orędownictwu Świętego zwycięstwo odniesione pod Beresteczkiem (1651).
Wg starego kalendarza wspominamy go 13 listopada. Pierwszy błogosławiony jezuita.
Błogosławiony Fidel Fuidio Rodriguez, brat zakonny-marianista i męczennik, 1880-1936. Po ukończeniu studiów zaczął uczyć łaciny i historii, jeżdżąc po różnych szkołach marianistów w całej Hiszpanii. W 1933 r. przełożeni stwierdzili, że nie jest bezpieczne dla niego dalsze przebywanie w Madrycie, gdzie był dość znany. Pojechał więc do Ciudad Real. Tam nauczał nie tylko w szkole marianistów, ale też jako jedyny zakonnik w szkole państwowej.
W więzieniu, nie tracąc dobrego humoru, wykorzystał czas, by przygotować się do śmierci. Wspierał też towarzyszy niedoli. W czasie procesu został uznany za niewinnego, ale gdy opuszczał więzienie, został porwany i rozstrzelany następnego dnia, 18 września 1936 r., w Carrión de Calatrava w Ciudad Real. Jego szczątki zostały pogrzebane dopiero 24 lata po śmierci. Przez ten czas przeleżały na dnie przepaści.
NIE SPRZEDAŁ SWOJEGO KAPŁAŃSTWA
Błogosławiony Józef Kut, prezbiter i męczennik, 1905-1942. Wkrótce po wybuchu wojny parafia ks. Józefa stała się ofiarą brutalnego napadu kolonistów niemieckich z pobliskiej wsi Tarnowa. Wyłamano okna plebanii, dokonano rewizji osobistej obecnych, Józefowi przyłożono bagnet do szyi i kazano wyjść z domu. Tym razem skończyło się na straszeniu i rabunku mienia.
Ks. Józef mógł uniknąć aresztowania, ostrzegano go. Nie skorzystał z okazji. Został wysłany do Dachau. Po przybyciu odmówił podpisania niemieckiej listy narodowościowej. Był bity i szykanowany. Pracował w „komandzie śniegowym”, bez odpowiedniego ubrania i obuwia, prześladowany przez sadystycznego kapo, o nieustannym głodzie.
Niebawem przeziębił się, a jego ciało pokryło się wrzodami. Skierowano go wówczas do obozowego „szpitala”, tzw. rewiru. Wyzdrowiał i po wyjściu z rewiru pracował na plantacjach. Mniej więcej w połowie 1942 r. zaczął słabnąć i chorować. Z trudem potrafił utrzymać w ręku kosz podczas prac w polu. Ostatnią próbę wydostania go z obozu podjęła rodzina. Gestapo miało postawić dwa warunki: wyrzeczenie się posługi kapłańskiej i podpisanie niemieckiej listy narodowościowej. Choć wiedział, że może mu to uratować życie, ks. Józef w ostatnim liście do rodziny dał do zrozumienia, że tego rodzaju warunków przyjąć nie może. Zmarł z głodu.
***
19 WRZEŚNIA WTOREK:NAJŚWIĘTSZA MARYJA PANNA Z LA SALETTE. W sobotę, 19 września 1846 r., Matka Najświętsza ukazała się dwojgu dzieciom jedenastoletniemu Maksyminowi i prawie piętnastoletniej Melanii. Rozpoznali siedzącą kobietę z łokciami opartymi na kolanach i z twarzą ukrytą w dłoniach. Piękna Pani podniosła się i powiedziała do nich po francusku: „Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”. Zrobiła następne kilka kroków w ich kierunku. Nabrawszy pewności, Maksymin i Melania zbiegli ze zbocza na dół. Piękna Pani cały czas płakała. Inny łańcuch podtrzymywał na Jej piersi wielki krucyfiks. Pod ramionami krzyża, po prawej ręce Chrystusa, znajdowały się obcęgi, po lewej – młotek.
Oto, co Piękna Pani powiedziała do pasterzy, najpierw po francusku: „Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę zmuszona puścić ramię mojego Syna. Jest ono tak mocne i ciężkie, że dłużej nie mogę go podtrzymywać. Od jak dawna cierpię z waszego powodu! Chcąc, by mój Syn was nie opuścił, muszę Go nieustannie o to prosić, a wy sobie nic z tego nie robicie. Choćbyście nie wiedzieć, jak się modlili i co robili, nigdy nie zdołacie wynagrodzić trudu, którego się dla was podjęłam.
Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie – i nie chcą mi go przyznać. To właśnie czyni ciężkim ramię mojego Syna! Również woźnice przeklinają, mieszając z przekleństwami imię mojego Syna. To są dwie rzeczy, które czynią tak bardzo ciężkim ramię mego Syna. Jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to w roku ubiegłym na ziemniakach. Wy jednak nic sobie z tego nie robiliście. Przeciwnie, kiedy znajdowaliście zgniłe ziemniaki, przeklinaliście mieszając z przekleństwami imię mojego Syna. Będą się psuły nadal, a tego roku na Boże Narodzenie nie będzie ich wcale”.
Następnie powiedziała do obojga dzieci: „Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą. Czy dobrze się modlicie, moje dzieci?” – „Nie bardzo, proszę Pani!” – odpowiedzieli obydwoje. „Ach! Moje dzieci, trzeba się dobrze modlić wieczorem i rano. Jeżeli nie macie czasu, zmówcie przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś, a jeżeli będziecie mogły – módlcie się więcej. W lecie na Mszę świętą chodzi tylko kilka starszych niewiast. Inni pracują w niedzielę przez całe lato. W zimie, gdy nie wiedzą, co robić, idą na Mszę św. jedynie po to, by sobie drwić z religii.
Objawienia są uznane przez Kościół.
PIERWSZY BŁOGOSŁAWIONY Z DIECEZJI ŚWIDNICKIEJ
Błogosławiony Gerhard Hirschfelder, kapłan i męczennik, 1907-1942. Urodził się w Kłodzku jako nieślubne dziecko Marii Hirschfelder. Dwa dni po urodzeniu został ochrzczony w kłodzkim kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. W rodzinnym mieście w 1926 r. zdał maturę i udał się na studia teologiczne do Wrocławia.
Przez siedem lat pracował jako wikariusz parafii w Kudowie-Czermnej. Zajmował się tam duszpasterstwem dzieci i młodzieży. Z powodu bezkompromisowej postawy moralnej stał się niewygodnym dla władz narodowosocjalistycznych. Jego nauki cieszyły się dużym zainteresowaniem wśród młodych ludzi. Próbowano go zastraszać: jego kazania były ostentacyjnie notowane, wzywano go na przesłuchania, został także pobity przez bojówkarzy. W kazaniach otwarcie występował przeciw socjalistom, bronił zasad wiary chrześcijańskiej i Krzyża przed bezczeszczeniem. Rozwijał katolickie organizacje młodzieżowe, które miały zapobiec szerzeniu się ideologii narodowosocjalistycznej.
Po kilku latach posługi w Czermnej został przeniesiony do Bystrzycy Kłodzkiej, co miało zapewnić mu większe bezpieczeństwo wobec nasilających się szykan. Mimo to 1 sierpnia 1941 r. został aresztowany przez gestapo. Bezpośrednią przyczyną aresztowania stały się wypowiedziane przez niego podczas kazania słowa, wkrótce po prowokacyjnym zbezczeszczeniu przez faszyzującą młodzież barokowej kapliczki wraz z krzyżem, stojącej przy drodze do wsi Wyszki: „Wer der Jugend den Glauben an Christus aus dem Herzen reißt, ist ein Verbrecher!” („Kto wyrywa młodzieży z serc wiarę w Chrystusa, jest zbrodniarzem!”).
Zmarł na zapalenie płuc 1 sierpnia 1942 r. w obozowym lazarecie, z powodu skrajnego wyczerpania i niedożywienia w Dachau. Urna z jego prochami znajduje się na cmentarzu w Kudowie-Czermnej.
ŚWIĘTY GŁUPEK
Święty Józef z Kupertynu, franciszkanin, 1603-1663, Italia. W młodości pracował na roli, oddając się poza tym samotnym rozmyślaniom. Do życia zakonnego wedle współczesnych się nie nadawał: dyskwalifikował go brak elementarnego wykształcenia i brak uzdolnień, a także niemrawy, żeby nie powiedzieć głupkowaty wyraz twarzy. Mimo to po kilku daremnych próbach został wreszcie przyjęty do franciszkanów konwentualnych w Grotelli (1625). Ledwo udało mu się zdać egzaminy. W 1628 r. został dopuszczony do święceń i rozpoczął posługiwanie kapłańskie. Wtedy to ujawniły się publicznie jego lewitacje, którym towarzyszyły inne dary mistyczne i które zaczęły ściągać do niego rzesze pobożnych i ciekawskich.
Swoje nawrócenie przypisywał mu Jan Fryderyk Saski, książę Brunszwiku i Lüneburga. Maria Sabaudzka, która była jego „św. Klarą”, utrzymywała z nim ciągłą korespondencję. Dla wielu Józef był żywym odzwierciedleniem św. Franciszka z Asyżu. Teologowie widzieli w nim klasyczny przykład mistyka obdarzonego darem lewitacji, którą stwierdzono u niego co najmniej sto razy.
Jest patronem studentów, zdających egzaminy, mających problemy z nauką oraz lotników i astronautów.
BARDZO GORĄCO POLECAM OBEJRZENIE STAREGO FILMU O NIM: https://youtu.be/
https://youtu.be/ZifazQyJr0g?
oraz bardziej rozbudowane dwa tematy o tym niezwykłym świętym:
https://www.swiatlowmroku.pl/
https://www.swiatlowmroku.pl/
PRZEZ 40 LAT ŻEBRAŁ DLA ZAKONU I NOSIŁ OTRZYMANE DARY.
NIEZAPŁACONY HARACZ.
Święty Franciszek Maria z Camporosso, kapucyn-brat zakonny, 1803-1866, Italia. Kiedy Jan miał 13 lat, udał się z rodzicami z pielgrzymką do sanktuarium Matki Bożej w Laghetto, w Alpach francuskich. Cudownie uzdrowiony z choroby, która mogła zaważyć na jego życiu, wyróżniał się odtąd serdecznym nabożeństwem do Matki Bożej.
Gorliwy zakonnik korzystał z okazji, że mógł swobodnie stykać się z ludźmi i traktował ten obowiązek jako zlecony sobie przez Opatrzność rodzaj apostolstwa: pocieszał, zachęcał, przypominał o celu życia człowieka, sławił dobroć Bożą, zagrzewał do nabożeństwa do Matki Bożej, a w potrzebie także wspomagał. Czynił to w sposób niezwykle delikatny oraz ujmujący. Najlepszym jednak kazaniem dla otoczenia było jego życie: umartwione, skromne, pełne Boga. Były to czasy powszechnego rozluźnienia obyczajów i obojętności religijnej; wiek ruchów rewolucyjnych, antyreligijnych wystąpień liberalnych rządów. Bywało więc nierzadko, że spotykały go szykany, brutalne wyzwiska, a nawet zniewagi. Przyjmował je z pogodą i przekonaniem, że może w ten sposób upodobnić się do Chrystusa.
Po latach cała Genua znała brata Franciszka. Proszono go o radę, pociechę, modlitwę. Wierzono i rozpowiadano sobie, że dzięki jego modlitwie wielu doznaje niezwykłych łask i uzdrowień. On zaś, kiedy przychodzono mu dziękować, kierował ich w stronę ołtarza Matki Bożej: „Idźcie do Matki Bożej i powiedzcie, że posyła was brat Franciszek”. Zamożnym przypominał słowa św. Pawła Apostoła, że lepiej jest dawać niż brać. Pozostała po nim także liczna korespondencja, którą posługiwał się jako środkiem apostolstwa.
Przed swoją śmiercią Franciszek przepowiedział, że na jego klasztor przyjdą niebawem ciężkie dni. Konwent zostanie skasowany, a zakonnicy rozpędzeni. Radził więc przełożonym, by zapłacić rządowi haracz nałożony w postaci 180 tys. lirów. Zobowiązał się nawet, że sam się o tę sumę postara u dobrodziejów. Nie posłuchano go. Jeszcze w tym samym roku, w grudniu, rząd zniósł klasztor.
W roku 1866 Genuę nawiedziła epidemia cholery. Starzec chętnie poszedłby służyć z pomocą, ale sam był bardzo osłabiony po 40 latach nieustannej wędrówki za kwestą i dźwigania na barkach złożonych darów. Miał więc ofiarować swoje życie Panu Bogu dla ocalenia miasta. Widocznie ofiara jego została przyjęta, gdyż sam padł ofiarą zarazy i w ciągu trzech dni przeniósł się do wieczności. Ku zdziwieniu otoczenia zaraza prawie zaraz wygasła. Franciszek Camporosso pożegnał się z ziemią 17 września 1866 r., w dzień stygmatów św. Franciszka. Do naszych czasów dochowała się fotografia Świętego. Był wzrostu wysokiego, nosił wąsy i brodę.
Święty January, biskup i męczennik, 270-305. kiedy wybuchło prześladowanie chrześcijan za cesarza Dioklecjana, został aresztowany jego diakon Sozjusz. January udał się do więzienia, aby go pocieszyć. Towarzyszyli mu diakoni: św. Festus i św. Dezyderiusz. Wszystkich aresztowano. Kiedy nie chcieli złożyć ofiary bożkom, namiestnik Drakoncjusz skazał ich na pożarcie przez dzikie niedźwiedzie w amfiteatrze.
Powleczono ich do miasta Puteoli. Przeciwko tak okrutnemu wyrokowi zaprotestowali: św. Prokul, diakon, i dwie osoby świeckie – św. Eutyches i św. Akucjusz – wszyscy zostali skazani na śmierć. Ponieważ byli obywatelami rzymskimi, nie mogli ginąć jak January i jego diakoni na arenie, ale zostali wyprowadzeni na rynek i tam ich publicznie ścięto.
Według jednego z podań dzikie zwierzęta nie chciały tknąć św. Januarego i dlatego karę wykonano przez ścięcie mieczem. Gdy ciało męczennika krwawiło po ścięciu głowy, jedna z chrześcijańskich kobiet miała zebrać do flakonika jego krew. Relikwie krwi wędrowały przez różne miejsca, aż ostatecznie dotarły do Neapolu.
Kilkakrotnie w ciągu roku w Neapolu powtarza się tzw. cud św. Januarego. Obok relikwii, blisko czaszki umieszczonej w relikwiarzu, znajdują się dwie hermetycznie zamknięte ampułki z zakrzepłą krwią Januarego. Na oczach pielgrzymów zakrzepła krew Świętego staje się płynna i pulsująca, jakby świeżo wylana. Zjawisko to jest notowane od XIV wieku. Kościół urzędowo o tym zjawisku się nie wypowiedział. Kilkakrotnie zaś ponawiane badania zdają się wskazywać, że fakt ten ma charakter nadprzyrodzony.
Św. January jest patronem Neapolu.
Święta Emilia Maria Wilhelmina de Rodat, zakonnica, 1787-1852, Francja. Wychowywała ją babcia. Uczyła się w misji św. Cyryla, gdzie w wieku 18 lat została nauczycielką. Wcześnie zasmakowała w modlitwie i nauczyła się odwiedzać ubogich. W 1804 r. zdecydowała się zrezygnować z sukcesów ziemskich i oddać się całkowicie na służbę Bogu i ubogim.
Przebywając w Villefranche dostrzegła, że sprawą najbardziej naglącą jest nauczanie i wychowanie chrześcijańskie. Próbowała potem życia zakonnego u szarytek w Nevers, u panien adoratorek w Cahors, u sióstr miłosierdzia w Moissac. Nie odpowiadało to jednak jej aspiracjom.
W 1815 r. razem z trzema młodymi dziewczętami poświęciła się nauczaniu ubogich dzieci. Dzieło rozwijało się z początku powoli, z czasem przekształciło się w zgromadzenie zakonne Świętej Rodziny w Villefranche.
***
20 WRZEŚNIA ŚRODA: ŚW. MĘCZENNICY, ANDRZEJ KIM TAE-GON, KAPŁAN I PAWEŁ CHONG HA-SANG I TOWARZYSZE.
Św. Andrzej Kim Tae-gon 1821-1846. Pierwszy kapłan koreański. Jego pradziadek, Pius Kim Chin-hu, z powodu wiary spędził ponad 10 lat w więzieniu, gdzie zmarł, a jego ojciec, bł. Ignacy Kim, zginął w czasie prześladowań w roku 1839. Po chrzcie, który Andrzej przyjął mając 15 lat, przebył kilkaset kilometrów do seminarium w Makao (Chiny). Po sześciu latach zdołał wrócić do swojego kraju poprzez Mandżurię. W tym samym roku przebył Morze Żółte i w Szanghaju w 1845 r. przyjął święcenia kapłańskie. Został skierowany do przygotowania bezpiecznej przeprawy wodnej dla misjonarzy chrześcijańskich, tak aby udało im się ujść straży granicznej. Andrzej został aresztowany i po torturach ścięty niedaleko stolicy swojego kraju, Seulu.
Paweł Chŏng Ha-sang był współpracownikiem i tłumaczem kapłanów. Przez dwadzieścia lat przewodził wspólnocie chrześcijańskiej w Korei. W wieku 44 lat jako kleryk seminarium poniósł śmierć męczeńską, ścięty mieczem 22 kwietnia 1839 r.
Chrześcijaństwo dotarło do Korei podczas japońskiej inwazji w 1592 r., kiedy to ochrzczono zaledwie kilku Koreańczyków (prawdopodobnie dokonali tego katoliccy żołnierze japońscy). Ewangelizacja była utrudniona, ponieważ Korea przez wiele dziesiątków lat całkowicie izolowała się od innych państw. Jedynym kontaktem ze światem była doroczna wyprawa oficjalnej delegacji do Pekinu, z urodzinowymi życzeniami dla chińskiego cesarza. W jednej z takich ekspedycji uczestniczył niejaki Li Sung-Hun. W Chinach spotkał jezuickich misjonarzy, zafascynował się ich nauczaniem, przyjął chrzest, przybierając imię Piotr.
W 1784 roku wrócił do ojczyzny, szmuglując tyle chrześcijańskiej – pisanej po chińsku – literatury, ile tylko zdołał. Ochrzcił pierwszych uczniów. Wokół nich zaczęła gromadzić się potajemnie chrześcijańska wspólnota, która bardzo szybko zaczęła się rozrastać. Sami świeccy, bez udziału nawet jednego duchownego, wprowadzili chrześcijaństwo do swojego kraju i stali się pierwszymi misjonarzami. Wiara umacniała się i szerzyła przez lekturę Biblii i książek katolickich, które tłumaczono z chińskiego na koreański. Kiedy dwanaście lat później udało się na teren Korei przedostać chińskiemu księdzu, zastał on tam już około 4 tys. chrześcijan – żaden z nich dotąd nie widział nigdy kapłana. Siedem lat później chrześcijan w Korei było już prawie 10 tys. Wolność religijną wprowadzono dopiero w 1887 r., po podpisaniu traktatu z Francją. W XIX w. poniosło śmierć męczeńską 3 biskupów katolickich, 10 kapłanów i ponad 10 tys. wiernych. Z nich tylko część dostąpiła chwały ołtarzy.
Wśród męczenników koreańskich była m.in. 26-letnia Kolumba Kim. Została ona umieszczona w więzieniu, gdzie przypalano ją za pomocą gorących narzędzi i rozżarzonych węgli. Wraz ze swoją siostrą, Agnieszką, były trzymane przez dwa dni w jednej celi z osądzonymi już przestępcami, czekającymi na wykonanie wyroku. Obie zostały ścięte. Inny męczennik, 13-letni chłopiec, Piotr Ryou, był tak mocno umęczony, że mógł ściągać z siebie skórę, a następnie rzucać nią w sędziów. Został uduszony. Protazy Chong, 41-letni szlachcic, po uwięzieniu wyparł się wiary i został uwolniony. Wkrótce jednak wrócił, przyznał się ponownie do Jezusa i został zamęczony.
Święty Józef Maria de Yermo y Parres, kapłan, 1851-1904, Meksyk. Swe obowiązki duszpasterskie spełniał z gorliwością i poświęceniem. Był wybitnym kaznodzieją. W szczególny sposób dbał o wychowanie religijne młodzieży. Powierzono mu również kilka odpowiedzialnych urzędów, z których musiał zrezygnować z przyczyn zdrowotnych.
Z pokorą przyjął decyzję nowego biskupa, który przydzielił mu dwie małe parafie na peryferiach miasta: El Calvario i Santo Niño. Poznał wówczas ciężkie warunki życia najuboższych i z myślą o nich wybudował przytułek dla bezdomnych i potrzebujących pomocy.
Mimo wielu upokorzeń i przykrości całe życie poświęcił służbie potrzebującym. Zakładał szkoły, szpitale, przytułki dla starców, sierot i samotnych kobiet. Pod koniec życia pokierował niebezpieczną misją założonego przez siebie zgromadzenia wśród szczepu Tarahumaras, zamieszkującego północne tereny Meksyku.
Błogosławiony Franciszek Martín Fernández de Posadas, dominikanin, 1644-1713, Hiszpania. Jego rodzice byli sprzedawcami owoców. W 1663 roku, po przezwyciężeniu wielu przeciwności, złożył śluby zakonne w zakonie dominikanów.
Obrał sobie za wzór św. Wincentego Ferreriusza i stał się gorliwym kaznodzieją, którego sława obiegła całą Hiszpanię. Był pełen miłosierdzia dla biednych, chorych i więźniów, rozdawał im wszystko, co posiadał. Pokornie znosił krytyki i szyderstwa, których mu nie szczędzono.
Błogosławiona Maria Teresa od św. Józefa, zakonnica, 1855-1938. Urodziła się w niemieckiej rodzinie protestanckiej w miejscowości Sądów, tuż przy obecnej granicy Polski z Niemcami. Za jej życia obszar ten należał geograficznie do Państwa Niemieckiego, a wioska nosiła nazwę Sandow. Jej ojciec, Herman, był tam pastorem protestanckim. Matka, Maria Paulina, także wyznania luterańskiego, żywiła jednak szczególne nabożeństwo do Matki Chrystusa, co spowodowało, że pierwsza córka została ochrzczona jako Anna Maria.
Rozchorowała się i musiała przerwać naukę w szkole. Rodzice posłali ją wraz z siostrą Elizą na wieś do krewnych matki. Tam poczuła się lepiej, chodziła do szkoły i tam też poznała katolicyzm, który zaczął ją stopniowo urzekać. W 1874 r. zmarła matka Anny Marii. Przeprowadziła się wówczas do Kolonii, gdzie została dyrektorką domu dla upośledzonych i chorych psychicznie. Tam, mimo sprzeciwu ojca, postanowiła przejść na katolicyzm. W wieku 33 lat przyjęła chrzest św. w kościele Świętych Apostołów w Kolonii. Uczyniła to pod wpływem lektury Księgi życia św. Teresy od Jezusa. W reformatorce Karmelu Anna Maria znalazła wzór życia, łączącego modlitewnego ducha Karmelu Terezjańskiego z działalnością apostolską. Przy pomocy kilku kobiet, które do niej dołączyły, zakładała ośrodki dla dzieci i ludzi starszych, którzy potrzebowali opieki.
Po trzech latach postanowiła założyć zgromadzenie zakonne i przyjęła w nim imię Marii Teresy od św. Józefa. Od początku zajmowało się ono opieką nad biednymi, zwłaszcza dziećmi. Jego pierwszy dom w Berlinie nazywał się: „Dom dla nie mających domu”. W okresie kulturkampfu państwo pruskie przeszkadzało w zakładaniu klasztorów i rozwijaniu życia zakonnego, matka Maria Teresa postanowiła więc przenieść macierzysty dom zgromadzenia do Rocca di Papa koło Rzymu. Nowicjat dla całego zgromadzenia powstał natomiast w Sittard w Holandii.
W 1912 r. Maria Teresa wyjechała na kilka lat do Stanów Zjednoczonych na fundację nowego klasztoru za oceanem, co uczyniła za swego życia nie tylko w USA, ale i w Kanadzie.
Zakon łączy ducha Karmelu z działalnością w przedszkolach, szkołach, ośrodkach dla młodzieży i osób starszych potrzebujących opieki.
***
21 WRZEŚNIA CZWARTEK: ŚWIĘTO ŚW. MATEUSZA, APOSTOŁA I EWANGELISTY. Lewi, syn Alfeusza” (Mk 2, 14; Łk 5, 27), dopiero później w innych miejscach wymieniane jest imię Mateusz. Prawdopodobnie Chrystus powołując Lewiego nadał mu imię Mateusz. Imię to nie należy do często spotykanych w Piśmie świętym. Pochodzi ono z hebrajskiego Mattaj lub Mattan
Mateusz był Galilejczykiem. Jego pracą było pobieranie ceł i podatków w Kafarnaum, jednym z większych handlowych miasteczek nad jeziorem Genezaret. Pobierał tam opłaty za przejazdy przez jezioro i przewóz towarów.
W Palestynie pogardzano celnikami właśnie z tego powodu, że ściągali opłaty na rzecz Rzymian. Ich pracę rozumiano jako wysługiwanie się okupantom. Celnicy słynęli również z żądzy zysku, nieuczciwie czerpali korzyści z zajmowanego stanowiska. Uważano ich za grzeszników i pogan. Przebywający wśród celników stawał się nieczysty i musiał poddawać się przepisowym obmyciom. Z tego środowiska wywodził się Mateusz. Wydaje się, że był nawet kierownikiem i naczelnikiem celników w Galilei.
Po Wniebowstąpieniu Chrystusa Mateusz przez jakiś czas pozostał w Palestynie. Apostołował wśród nawróconych z judaizmu. Dla nich też przeznaczył napisaną przez siebie księgę Ewangelii. Pierwotnie Ewangelia według św. Mateusza była napisana w języku hebrajskim lub aramejskim; nie wiadomo, kto i kiedy przetłumaczył ją na język grecki. Nie zachowały się żadne ślady oryginału, tylko grecki przekład.
Św. Mateusz przekazał wiele szczegółów z życia i nauki Jezusa, których nie znajdziemy w innych Ewangeliach: np. rozbudowany tekst Kazania na Górze, przypowieść o kąkolu, o ukrytym skarbie, o drogocennej perle, o dziesięciu pannach. On jeden podał wydarzenie o pokłonie Magów i rzezi niewiniątek, o ucieczce do Egiptu, a także wizję sądu ostatecznego. Udał się później między pogan. Ojcowie Kościoła nie są zgodni dokąd. Wyliczają Etiopię, Pont, Persję, Syrię i Macedonię. Najbardziej prawdopodobna jest jednak Etiopia.
Św. Mateusz uznawany jest za patrona alkoholików, księgowych, pracowników kantorów, celników, urzędników podatkowych i straży granicznej. Tak, jak inni autorzy Ewangelii, jest wzywany jako orędownik rodzin.
Jonasz, prorok. Postać znana z kart Starego Testamentu, żył po śmierci proroka Elizeusza. Był piątym z kolei prorokiem zaliczanym do grona tzw. proroków mniejszych. O jego życiu opowiada m.in. Księga Jonasza. Bóg posłał go, aby głosił wiarę narodu izraelskiego oraz nawracał na drogę skruchy i prawdy mieszkańców asyryjskiej stolicy – Niniwy. Obawiając się wypełniać polecenia Boga, Jonasz wsiadł na statek płynący w przeciwną stronę.
Trwający trzy dni pobyt Jonasza we wnętrzu wielkiej ryby oraz jego cudowne uratowanie jest pierwowzorem trwającej trzy dni śmierci Chrystusa i Jego cudownego zmartwychwstania.
WŁÓCZNIA ŚW. MAURYCEGO
22 WRZEŚNIA PIĄTEK: ŚW. MAURYCY I TOWARZYSZE, MĘCZENNICY. Św. Maurycy był jednym z dowódców rzymskiej Legii Tebańskiej, w której żołnierzami byli chrześcijanie. Legion ten, dowodzony przez trzech świętych: centuriona (setnika) Maurycego, campiductora (chorążego) Eksuperiusza i senatora (stratega) Kandyda, stacjonował w Agaunum (dziś St-Maurice w Szwajcarii).
Około 290 roku przed jedną z bitew zażądano, aby żołnierze złożyli pogańskim bogom ofiarę. Na to nie pozwalało im sumienie. Św. Maurycy wraz z legionistami, w liczbie około 6 tysięcy, stanowczo odmówił, mówiąc: „Jesteśmy gotowi walczyć za ojczyznę, gdzie tylko zajdzie tego potrzeba. Jesteśmy również gotowi modlić się do Pana Boga o zwycięstwo. Jednak składać ofiar bożkom nie możemy, gdyż byłoby to bałwochwalstwem”. Wtedy cesarz Maksymilian nakazał otoczyć legion i zdziesiątkować go. Legion nie poddał się. Wybito wszystkich, do ostatniego żołnierza, wśród nich Maurycego, Eksuperiusza i Kandyda.
W roku 961 relikwie św. Maurycego przewieziono do Ratyzbony (Regensburga), a stąd do Magdeburga. Cześć św. Maurycego szerzył szczególnie gorliwie św. Lambert (+ ok. 705) oraz św. Uldaryk (+ 973), biskup Magdeburga. Stąd też Maurycy odbierał szczególną cześć w cesarstwie niemieckim. Podczas koronacji cesarze otrzymywali do rąk włócznię św. Maurycego. W grocie włóczni, wedle legendy, tkwił gwóźdź z krzyża Chrystusowego. Kopię tej włóczni podarował cesarz Otto III królowi Bolesławowi Chrobremu podczas zjazdu gnieźnieńskiego w roku 1000. Gest ten był uznaniem niezależności księcia polskiego i przyzwoleniem na koronację. Kopia ta, będąca pierwszym polskim insygnium koronacyjnym, znajduje się w skarbcu wawelskim (do naszych czasów zachował się sam grot włóczni).
Św. Maurycy jest patronem m. in. żołnierzy.
Błogosławieni Tomasz Sitjar, jezuita, i Towarzysze, męczennicy, Hiszpania. W 1932 r. rząd republikański w Hiszpanii zadekretował zniesienie jezuitów w tym kraju. W związku z tym ich domy formacyjne i kolegia zostały przeniesione do innych krajów europejskich. Jednak nie wszyscy jezuici opuścili Hiszpanię. Ci, którzy zostali, utworzyli nieformalne małe wspólnoty. Po wybuchu wojny domowej około 660 jezuitów znalazło się w „strefie czerwonej”. Stu jedenastu z nich zginęło śmiercią gwałtowną w 1936 r., a pięciu – w pierwszej połowie następnego roku.
M.in. tacy jezuici ponieśli śmierć męczeńską:
Tomasz Sitjar Fortiá, 1866-1936 umierał z różańcem w ręku.
Narcyz Basté Basté, 1866-1936. Zakładał szkoły dzienne i wieczorowe, robotnicze akademie literackie, grupy teatralne i biblioteki. Jako jeden z pierwszych organizował wczasy dla robotników i kolonie dla ubogich dzieci. Nie zapomniał również o drużynie piłkarskiej, w której wyrosną słynni w Walencji zawodnicy. Zamierzał jeszcze powołać szkołę sztuk i rzemiosł, ale okoliczności polityczne stanęły na przeszkodzie. Udało mu się jednak otworzyć szkoły handlowe, stolarskie, ślusarskie, modelowania i rysunku. W instytucjach przez niego założonych młodzież robotnicza otrzymywała świetne przygotowanie do zawodu, otwierała się na świat kultury i wartości ludzkich, a równocześnie uczyła się dawać świadectwo chrześcijańskie.
Jan Chrzciciel Ferreres Boluda, 1861-1936. Zmarł na skutek więziennych udręk.
Luis Campos Gorriz, 1905-1936. Świecka osoba. Rozstrzelany za to, że był wybitną postacią Akcji Katolickiej.
Święty Feliks IV, papież, V-VI w. Był wierny Kościołowi i został wypędzony przez króla Ostrogotów. Zasłynął jako wielki znawca pism św. Augustyna, które wykorzystał do odrzucenia semipelagianizmu. Pod koniec jego pontyfikatu na wzgórzu Monte Cassino powstał klasztor założony przez św. Benedykta z Nursji. Zawdzięczamy bazylikę św. Kosmy i Damiana. Jest wspominany jako strażnik zgodności wiary z Ewangelią i Tradycją Kościoła.
Błogosławieni Dionizy Pamplona, pijar, i Towarzysze, męczennicy, Hiszpania. Wojna domowa.
Pijarzy:
Dionizy Pamplona Polo, 1868-1936. Gdy 25 lipca prowadzono go tam na rozstrzelanie, powiedział do swych współbraci: „Zobaczymy się znowu w niebie”.
Franciszek Carceller Galindo, 1901-1936. Duszpasterzował jako nauczyciel i wychowawca, zajmując się szczególnie ubogą i opuszczoną młodzieżą. W więzieniu trzymano go ponad miesiąc. Traktował ten czas jako przygotowanie na godne przyjęcie „największej łaski, którą jest męczeństwo”.
Alfred Parte Saiz, 1899-1936. Oprawcom sam oświadczył, że jest kapłanem i zakonnikiem.
Błogosławiony Jan Maria od Krzyża Mendez, sercanin i męczennik, 1891-1936, Hiszpania. Starał się przede wszystkim rozbudzić u parafian życie eucharystyczne i nabożeństwo do Matki Najświętszej. Wierni, zbudowani jego ujmującą pobożnością, nazywali go świętym kapłanem. On sam umocnił się w przekonaniu, że ściślej zjednoczy się z Bogiem żyjąc w zakonie. W 1922 r., za zgodą swojego biskupa, wstąpił do nowicjatu karmelitów.
Kłopoty ze zdrowiem zmusiły go do opuszczenia Karmelu, ale nie osłabiły pragnienia życia w zakonie. W 1925 r. wstąpił do sercanów w Noveldzie i rok później złożył u nich śluby, ponownie wybierając imię Jan Maria od Krzyża.
23 lipca 1936 r. przybył do tego miasta i znalazł się w pobliżu podpalanego przez milicjantów kościoła de los Santos Juanes. Z wielką odwagą napiętnował wobec sprawców ten „odrażający czyn”. Natychmiast został aresztowany i osadzony w więzieniu. Gdy po miesiącu wyprowadzano go na rozstrzelanie, szedł z radością, bo uważał, że to najlepszy los, gdy człowiek może oddać życie za Chrystusa.
Święty Ignacy z Santhià, kapucyn, 1681-1770, Italia. Mając osiem lat, stracił ojca. Przygarnął go wówczas pewien kapłan. Długo pracował jako spowiednik. W 1731 r. mianowano go mistrzem nowicjatu. Gdy jeden z jego uczniów, który pracował na misjach w Kongo, stracił wzrok, uprosił sobie, aby schorzenie przeszło na niego. Znacznie później lekarze z Turynu zdołali go jednak wyleczyć. W czasie wojny sukcesyjnej (1740-1748) Ignacy był kapelanem wojskowym. Potem już stale przebywał w Turynie. Długie godziny spędzał na klęczkach przed tabernakulum.
Święty Emmeran, biskup-męczennik, 605-652, Francja. Teodon IV, władca Bawarii, zatrzymał jednak w Ratyzbonie. Jego działalność na tym terenie przyniosła wspaniałe owoce. Przerwało ją tragiczne wydarzenie. Oto Uta, córka księcia, uwiedziona została przez pewnego hrabicza, a potem, przerażona konsekwencjami, razem z hrabiczem wszystko wyznała biskupowi. Ten ostatni wziął wtedy winę na siebie, za co dosięgła go okrutna mściwość Lautberta, brata Uty. Emmeran zginął po wielu męczarniach.
Błogosławiona Bernardyna Maria Jabłońska, albertynka, 1878-1940. Do szkoły nie chodziła, pisać i czytać nauczył ją domowy nauczyciel. W wieku 18 lat po spotkaniu św. Brata Alberta Chmielowskiego wstąpiła do albertynek. Została główną kucharką w Miejskim Domu Kalek. W jej zapiskach można przeczytać: „Dopełniajmy pracy Jezusa, Jego trudów, cierpień, miłości, cichości, łez, a szczególnie Jego miłosierdzia nad nędzami duszy i ciała bliźnich”.
Siłę siostra Bernardyna odnajdywała w Eucharystii. W dzień zajęta sprawami Zgromadzenia i ubogich, nie miała czasu na dłuższą modlitwę, więc wynagradzała Panu Bogu, trwając nocą godzinami przed Najświętszym Sakramentem. To umiłowanie Jezusa w Eucharystii przekazała swoim siostrom, zachęcając je do częstej adoracji.
23 WRZEŚNIA SOBOTA: ŚW. LINUS, PAPIEŻ I MĘCZENNIK. Był bezpośrednim następcą św. Piotra. Po podpaleniu 2/3 Rzymu przez Nerona i zrzuceniu winy na chrześcijan św. Linus musiał wszystko budować od nowa.
Miał wprowadzić w Kościele zwyczaj, do dnia dzisiejszego zachowany w niektórych rejonach i praktykowany do dziś w Mszy św. klasycznej, że niewiasty uczestniczą w liturgii, mając głowy nakryte zasłoną. Trzymał się w tym zarządzenia, jakie wprowadzał już św. Paweł Apostoł: „Każda niewiasta, która się modli albo prorokuje z odkrytą głową, hańbi swoją głowę” (1 Kor 11, 5). Być może Apostoł miał na myśli to, by niewiasty nie zwracały na siebie zbytniej uwagi i nie wprowadzały roztargnienia. Był bowiem powszechny wówczas zwyczaj, że nosiły wyszukane fryzury i zdobiły swoje włosy kosztownościami (1 Tm 2, 9-10). Na ten szczegół zwraca uwagę również św. Piotr Apostoł (1 P 3, 3-5).
Św. Linus miał przyjąć chrzest z rąk św. Piotra i przez Apostoła miał być wyznaczony na następcę. Jego imię wymienia się w Kanonie Rzymskim.
Św. Ojciec Pio (25.05.1887-23.09.1968), kapucyn, stygmatyk.
POWIESZONO GO NA KAPŁAŃSKIEJ STULE
Błogosławiony Józef Stanek, pallotyn i męczennik, 1916-1944. Był ósmym, najmłodszym dzieckiem Józefa i Agnieszki, którzy zajmowali się rolnictwem. W 1923 r. rodzinę nawiedziła tragedia. Epidemia tyfusu w ciągu dziewięciu miesięcy pochłonęła życie obojga rodziców i dwóch dziadków. Opiekę nad Józefem przejęło starsze rodzeństwo, w szczególności 34-letnia najstarsza siostra Stefania i brat Wendelin.
Ksiądz Józef przybrał pseudonim „Rudy”. Rozpoczął szeroką i wszechstronną pracę duszpasterza i kapelana. Odprawiał Msze św. polowe i spowiadał. Często odwiedzał polowe szpitale, niosąc duchową pomoc i nadzieję walczącym i rannym. Nosił rannych, docierając do najbardziej wysuniętych pozycji powstańczych. Pomagał walczącym żołnierzom i ludności cywilnej odkopywać zasypanych.
Wielu rannych uratował od niechybnej śmierci, zwłaszcza w ostatnich dniach Powstania na przyczółku czerniakowskim, jednym z regionów Warszawy znajdującym się jeszcze w ręku powstańców. Chociaż miał możliwość uratowania życia, przeprawiając się pontonem na drugi brzeg Wisły, nie skorzystał z niej. Oddał przeznaczone dla niego miejsce rannemu żołnierzowi.
23 września 1944 r. działania zostały przerwane. Nastąpiła ewakuacja rannych i ludności cywilnej. W pertraktacjach wziął udział kapelan „Kryski” – Józef Stanek „Rudy”. Rozmowy nie dały jednak rezultatów. Powstańcy nie przyjęli niemieckich warunków. Ks. Józef Stanek został zatrzymany przez Niemców jako zakładnik.
Ściągnął na siebie specjalną nienawiść Niemców między innymi za to, że polecił powstańcom, na własną odpowiedzialność, przed poddaniem niszczyć broń. Każdego bowiem schwytanego powstańca z bronią w ręku rozstrzeliwano. Ks. Józef nie chciał także, aby broń dostała się w ręce hitlerowców i służyła zabijaniu Polaków.
Dla ks. Józefa Niemcy przygotowali specjalny rodzaj śmierci. Bity, popychany przez hitlerowskich siepaczy, został odprowadzony pod szubienicę – wystającą z muru żelazną belkę. Podchodził do niej spokojnie, z powagą i majestatem. W sąsiedztwie Niemcy pędzili – jak się okazało do niewoli, obozów koncentracyjnych i obozów zagłady – opuszczającą płonącą Warszawę ludność cywilną i ukrywających się wśród niej żołnierzy AK.
Chcieli im pokazać, jaki los spotyka „głównego bandytę Powstania”. Zarzucono mu pętlę na szyję (ponoć była to jego stuła). Ks. Stanek, w czarnej sutannie, choć bez oznak Armii Krajowej, wyprostował się i w ostatnich chwilach życia, spod szubienicy, błogosławił przechodzących żołnierzy i ludność cywilną, których wcześniej spowiadał i podnosił na duchu. Powieszono go na zapleczu magazynu przy ulicy Solec. W kieszeni sutanny znajdował się kapłański brewiarz.
Błogosławiona Emilia Tavernier Gamelin, wdowa, siostra zakonna Opatrzności, 1800-1851, Kanada. W wieku 4 lat, po śmierci matki, została zaadoptowana przez ciotkę Józefinę. Wykształcenie otrzymała u sióstr Notre-Dame, u których przebywała aż do śmierci ojca w 1814 r. 4 czerwca 1823 r. wyszła za mąż za Jana Chrzciciela Gamelin, pięćdziesięcioletniego ziemianina. Z małżeństwa urodziło się troje dzieci, z których dwoje umarło zaraz po urodzeniu. W 1827 r. zmarł również mąż Emilii, a w 1828 r. ich trzecie dziecko.
Sama i bez zobowiązań rodzinnych, Emilia poświęciła się całkowicie ubogim i potrzebującym, włączając się w działalność Stowarzyszenia Panien Miłosierdzia. 4 marca 1828 r. otworzyła pierwszy przytułek dla starszych i ubogich kobiet. Niosła pomoc ofiarom epidemii z 1832 i 1834 r. oraz wojny domowej w latach 1837-1838.
25 marca 1843 r. biskup Montrealu Ignacy Bourget dokonał obłóczyn Emilii i jej siedmiu współpracownic. W rok później, 29 marca 1844 r., pierwsze siostry złożyły śluby zakonne, a Emilia została wybrana na przełożoną generalną nowego zgromadzenia zakonnego, nazwanego Siostrami Opatrzności. Pod kierunkiem Emilii instytut rozwijał się błyskawicznie: powstawały nowe domy, do których stopniowo przyjmowano i otaczano opieką sieroty, staruszki, chorych i starszych kapłanów, a także osoby chore umysłowo.
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.