LXXXIII (83) odc. Co się stanie, jeśli nie będziesz tego robił codziennie…
MÓDL SIĘ O POKORĘ!
„Bóg pysznym się sprzeciwia. Pokornym zaś daje łaskę.” Jk 4,6
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater Eius.
GLORIA PATRI ET FILIO, ET SPIRITUI SANCTO
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Nieznany za życia. Po śmierci Wielki. Św. Charbel.
2. Jak robić to, czego nie chcesz, żeby osiągnąć to, czego chcesz.
3. Pomimo trudności nigdy tego nie rób.
Odcinek LXXXIII (83)
1. TEMAT: Pressing przez całe, dosyć krótkie życie.
2. TEMAT: Najważniejsza chwila dnia.
3. TEMAT:
***
1. TEMAT: PRESSING PRZEZ CAŁE, DOSYĆ KRÓTKIE ŻYCIE.
Chciałem o czymś innym dzisiaj napisać 😀 Jednak trzech świętych, których wspominamy w tym tygodniu, chciałbym coś więcej o Nich napisać albo chociaż jakiś wątek z Nimi związany, a nie tylko tak bardzo skrótowo w kalendarzu. Ruszajmy!
Poznaj pewnego naszego rodaka, który żył pod presją przez większość swojego życia.
August Czartoryski urodził się w Paryżu w 1858 r. Syn księżnej. W domu, z woli ojca, mówiono po polsku, zaś z konieczności mowę uzupełniano francuszczyzną, a wyjątkowo – językiem hiszpańskim. Dlatego August Czartoryski za swoją ojczyznę uważał zawsze Polskę. Młodość spędził zagranicą, częściowo w Polsce. Bawił też na dworze kuzyna króla hiszpańskiego Alfonsa XII i wiele podróżował.
W wieku 6 lat umiera mu chora na gruźlicę mama: spuścizna, którą przekaże synowi. Gdy choroba ukazała swoje pierwsze objawy dla Augusta rozpoczęła się długa, przymusowa pielgrzymka w poszukiwaniu zdrowia, którego nigdy nieodzyska: Włochy, Szwajcaria, Egipt, Hiszpania, były głównymi uzdrowiskami w jego włóczędze. Jednak to nie zdrowie było głównym celem jego poszukiwań: w jego młodzieńczym duchu istniało inne poszukiwanie, bardziej szlachetne, dotyczące jego powołania.
Duży wpływ wywarł na niego jego wychowawca, św. Rafał Kalinowski. Podarował mu na Boże Narodzenie żywoty dwóch świętych: Stanisława Kostki i Alojzego Gonzagi. Książki te św. Kalinowski sprowadził specjalnie dla młodego Czartoryskiego. Najbardziej na jego przyszłość wpłynął św. ks. Jan Bosko, z którym August spotkał się w 1883 r. w Paryżu. W okresie kilku kolejny lat książę August przeżywał, jak wskazują na to liczne dowody, tzw. ciemną noc ducha – swoiste oczyszczenie duszy, stan mistycznego obcowania z Bogiem, który jakby się ukrywał.
Dorastającym młodzieńcem zaczynają interesować się jego ciocie, wujkowie, możne rodziny, szczególnie te, gdzie były panny na wydaniu. August miał okazję poznać bliżej swoją bliską i dalszą rodzinę. Najczęściej powtarzała swoje zaproszenie ciocia Krystyna z Hiszpanii. Częste przejażdżki z ciocią po okolicy, przyjęcia, wieczorne zabawy – wywołały u Augusta niechęć do zgiełku światowego. Do pana Stanisława Rucińskiego, który tymczasowo zajął miejsce św. Kalinowskiego, pewnego dnia August powiedział: „…Wie pan co, już mam tego dosyć! Ciągle tylko bankiety i zabawy. Wychowawca odpowiedział: Paniczu, dopóki jest się młodym, trzeba trochę użyć tego świata. August na to: Człowiek nie został stworzony po to, by tylko się bawić, pić i jeść. Już w młodym wieku powinien obrać sobie jakiś szlachetny cel życia…”.
Praktyki pobożne podtrzymywały Augusta na duchu i pomagały mu tak, że nie dał się oszołomić życiem światowym. Codziennie bowiem odprawiał krótkie rozmyślanie przed krzyżem, uczestniczył we Mszy świętej i często przystępował do Sakramentów. Po wyjeździe Alfonsa XII – dorastające kuzynki troszczyły się o to, by bawić gościa, zabiegać o jego względy, może zdecyduje się wybrać sobie którąś z nich. Po odjeździe Augusta rodzinę ogarnął smutek; wyjazd tak miłego gościa odczuwali wszyscy, nawet wuj Ferdynand. Widzimy w jak wysokich sferach przebywał młody August i miał u wszystkich duże poważanie. August jednak żył w świecie, ale nie dla świata.
Pewnego dnia książę Władysław (ojciec bł. Augusta) widząc, że jego syn wcale nie zajmuje się ciekawostkami artystycznymi i rozrywkami świata, lecz woli odwiedzać kościoły i modlić się, odezwał się do niego: „…To mi się nie podoba. Prowadzisz raczej życie mnicha niż młodzieńca w twoim wieku. Przypomnij sobie, że twój stan nakłada na ciebie obowiązki, od których nie możesz się uwolnić…” Syn zasmucony z powodu ojcowskiego upomnienia, odpowiedział: „…Papo, pragnę was zadowolić we wszystkim; dlatego uczynię, co będzie możliwe, ażeby się poprawić. Ale ojciec mało zadowolony z odpowiedzi, odparł: Tak, tak – zrobisz co będzie możliwe! Czynów pragnę, nie obietnic…”
Był maj, August postanowił odprawić nowennę przed 24 miesiąca poświęconego Wspomożyciele Wiernych, by mu raczyła wyprosić światło.
Po czterech latach rozterek, w roku 1877 August zdecydował się jednak wstąpić do nowicjatu. Po rekolekcjach na Valdocco poprosił księdza Bosko o przyjęcie do Zgromadzenia Salezjańskiego, ale usłyszał odpowiedź: Nasze zgromadzenie nie jest dla księcia! Dlaczego jednak ks. Bosko nie chce go przyjąć? Łzy stanęły mu w oczach.
Nie dawał jednak za wygraną. Olśniła go myśl – gdyby tak zwrócić się w tej sprawie do Rzymu? August znał przywiązanie i uległość ks. Bosko względem Stolicy Apostolskiej; był więc pewien, że o ile Ojciec Święty potwierdzi jego powołanie, to ks. Bosko nie będzie stawiał żadnych trudności. Kiedy jednak na audiencji u papieża Leona XIII August opowiedział o swoim powołaniu, Ojciec Święty ujął się za nim. Słowa: Papież życzy sobie, aby ksiądz Bosko go przyjął były dla świętego z Turynu, który wielokrotnie powtarzał, że papieżowi się nie odmawia, wystarczającą rekomendacją. W 1888 r., u grobu św. Jana Bosko, August złożył profesję zakonną na ręce bł. Michała Rua i został pierwszym polskim salezjaninem.
Po wstąpieniu do Zgromadzenia Salezjańskiego ojciec i rodzina robili wszystko, by skłonić go do wystąpienia. Na pełne wyrzutów listy ojca August odpowiadał zawsze z pokorą, szacunkiem i… odmownie. Relacje z ojcem, który widział w nim spadkobiercę nie tylko majątku i rodowej sławy, ale i ambicji politycznych, coraz bardziej się pogarszały.
Ciocia Iza: „Mnie się zdaje, że ty nie podołasz życiu zakonnemu ze względu na twoje zdrowie. Muszę ci powiedzieć szczerą prawdę; o ile jeszcze żyjesz, to dzięki szczególniejszej opiece i względom, jakie możesz mieć w rodzinie. Tego zaś nigdy nie będziesz miał w życiu wspólnym, zwłaszcza w tak ubogim zakonie, do którego wstąpiłeś. Do tego czeka cię jeszcze nauka: łacina, filozofia, teologia… trzeba się zdobyć na duży wysiłek. W takich warunkach nie pożyjesz długo, ku niepowetowanej stracie rodziny, kraju, a nawet twojego zgromadzenia, któremu żyjąc w świecie, mógłbyś wiele dopomóc. August skromnie odpowiedział: Proszę cioci, ja chętnie umrę. W Piśmie św. jest napisane: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, pozostanie tylko samo; ale jeżeli obumrze, przynosi obfity plon.” Ponieważ niepokój Augusta potęgował się, poszedł do kaplicy, ażeby u stóp Najświętszego Sakramentu szukać w modlitwie ukojenia i światła. W tym bowiem położeniu ludzka siła i zwykła cnota nie wystarczały.
Kleryk August już w nowicjacie był wzorem dobrego zakonnika. Świadczy o tym jego mistrz ks. Juliusz Barberis. Wszyscy budowali się jego głęboką pokorą i doskonałym posłuszeństwem. Przełożeni biorąc pod uwagę jego pochodzenie i stan zdrowia, próbowali czynić względem niego pewne wyjątki co do pożywienia, mieszkania i obowiązków. Ks. Czartoryski protestował przeciw jakiemukolwiek wyróżnieniu i chętnie spełniał to wszystko, co jego młodzi współnowicjusze. Sam sprzątał sobie mieszkanie, przynosił wodę i spełniał inne zajęcia. Niezręczności zaś, wynikające z jego nieprzystosowania do takich czynności, pokrywał żartem i uśmiechem.
Z powodu stwierdzonej gruźlicy, August miał kilka przerw w nauce. Mimo próśb i nalegań rodziny, odmówił opuszczenia klasztoru, bo uważał, że zakonnik powinien umierać w zakonie. Samodzielnie kontynuował studia teologiczne i przygotowywał się do święceń kapłańskich, które ostatecznie przyjął w prywatnej kaplicy 2 kwietnia 1892 r. w San Remo. Mszę św. prymicyjną odprawił następnego dnia w obecności tylko jego drugiej matki z Witoldem, przyrodnim bratem. Rozżalony ojciec nie pojawił się na uroczystości. Po wakacjach wyjechał na stałą placówkę do Alassio na włoskiej Riwierze. Tutaj zastała go śmierć, która przyszła 8 kwietnia 1893 r. Zmarł w fotelu, którym siedział św. Jan Bosko.
Przypadający na Niego część majątku przeznaczył na cele Zgromadzenia. Oczywiście ojciec był z tego powodu bardzo niezadowolony. Z funduszu ks. Czartoryskiego zakupiono w Valsalice gmach, w którym zorganizowano szkołę dla polskiej młodzieży. Dzięki temu wzmógł się napływ polskiej młodzieży do zakładu w Valsalice. Przybywali chłopcy przede wszystkim z Krakowskiego, ze Śląska i Poznańskiego. W tej właśnie szkole w Valsalice uczył się August Hlond, późniejszy kardynał i Prymas Polski. Koszty utrzymania polskiej młodzieży, pokrywano z funduszów księcia Augusta.
Na swoim obrazku prymicyjnym miał napisane: „Szczęśliwi, którzy mieszkają w domu Twoim, Panie, nieustannie Cię wychwalają. Jeden dzień w przybytkach Twoich lepszy jest niż innych tysiące.” Ps 84, 5;11
Ciało jego przewieziono do Polski i złożono w parafialnej krypcie w Sieniawie, obok grobów rodziny, gdzie pewnego dnia August przeżywał swoją pierwszą Komunię Świętą. Następnie zwłoki przeniesiono do kościoła salezjanów w Przemyślu, gdzie do dziś się znajdują.
PODSUMOWANIE:
1. Relikwie I-stopnia znajdują się m. in. w Wierzchosławicach koło Bolkowa, Dolny Śląsk.
2. Bł. August jest świetnym patronem dla tych osób, które przeżywałą trudności, aby zostać kapłanem. Miej w opiece tych, których rodzina i otoczenie utrudniają zostanie kapłanem.
3. Od najmłodszych lat zmagał się z gruźlicą, która go nie opuszczała. Żył krótko, bo 35 lat. Jednak nie ilość, ale jakość życia się liczy.
4. Myślę, że może być też świetnym patronem dla tych, którzy czują presje ze strony rodziny. Rodzina chce, abyśmy byli kimś kim nie chcemy albo robili to, co chce rodzina a tak naprawdę nie jest to wolą Bożą i nie jest to dla mnie dobre.
5. Z opisu w niewielkim stopniu można był odczuć jaką ciągłą presję odczuwał młody August, aby zajął się polityką, ożenkiem, robieniem tego co robią wszyscy w jego wieku, a zwłaszcza z takiego rodu.
6. Ciągle zniechęcany. Jego siłą i odtrutką były sakramenty, modlitwa zwłaszcza przed Najświętszym Sakramentem. Tylko Bóg może dać Ci taką siłę, aby presja Cię nie złamała.
7. August chciał żyć po Bożemu, a musiał wiele czasu spędzać na rzeczach małoważnych z Jego punktu widzenia. Duchowo się męczył i cierpiał. Jeśli masz takie coś, że nie chciałbyś tego robić, ale musisz. Poproś bł. Augusta, aby pomógł Ci ten trud przyjąć. Aby ta trudność zahartowała Ciebie, nauczyła pokory i cierpienia jak Pan Jezus.
8. Był kapłanem tylko rok. Nie każdy święty nawet dożył momentu, aby choć jedną Mszę św. odprawić! Np. św. Paweł Miki (34-35 lat), św. Stasiu Kostka (18 lat), św. Jan Berchmans (22 lata), św. Alojzy Gonzaga (23 lata), św. Gabriel od Matki Bożej Bolesnej (24 lata). To, co często robimy z czasem możemy nie doceniać. Jak np. odprawianie Mszy św. czy w niej uczestnictwo. Na obrazku prymicyjnym napisał, że woli 1 dzień przebywać z Bogiem niż tysiące bez Boga. Często niedoceniamy 1 dnia, ile może nam dać lub zmienić. Czy musi się coś wydarzyć, żebym bardziej szanował dzisiejszy dzień, który już nigdy nie wróci? Że np. 31 lipca 2023 minie i już taki dzień się nigdy nie powtórzy.
9. Na Jego Mszy św. prymicyjnej (pierwszej Mszy św. odprawianej w życiu) były tylko 2 osoby z jego rodziny. Jeśli wybór Boga nic Cię nie kosztuję tzn. że idziesz złą drogą.
2. TEMAT: NAJWAŻNIEJSZA CHWILA DNIA.
31 lipca wspominamy św. Ignacego Loyolę. Piękna postać. Założyciel jezuitów. Polecam książki Jego autorsta lub książki o Nim. Chciałbym znacznie, znacznie więcej o Nim napisać. Ale nie mogę… Może to będzie okazja, aby jeszcze częściej przez to o Nim pisać. Pisałem o Nim przynajmniej trzykrotnie:
XXX odc. III temat: Odc. XXX Ludzie patrzą na siebie ze zbyt bliskiego dystansu… – ŚWIATŁO W MROKU (swiatlowmroku.pl)
XXXI odc. I temat: Odc. XXXI Życzę Ci kuli armatniej, jeśli trzeba 🙂 – ŚWIATŁO W MROKU (swiatlowmroku.pl)
XXXVI odc. II temat: Odc. XXXVI Czujesz pustkę, ciszę wokół? – ŚWIATŁO W MROKU (swiatlowmroku.pl)
Który święty założył redemptorystów i napisał ok. 160 prac? |
Jedną z najbardziej kojarzonych rzeczy ze św. Ignacym oprócz ćwiczeń duchowych jest CODZIENNY RACHUNEK SUMIENIA.
Zaleca się, aby trwał 15 min. Nie mniej, nie więcej. Jest oczywiście określona struktura. Będąc realistą wiem, że te 15 minut codziennie jest nierealne 😀
Zacznijmy od 3-4 min max. Potem z czasem można metodą małych kroków o kilkanaście sekund dodować, co np. tydzień.
Co z tego, że może wiesz o tym rachunku sumienia. Ale czy robisz? Niesamowity postęp duchowy nastąpi dzięki niemu. Ale też niesamowity zastój powstanie, gdy się go nie robi.
Brak CODZIENNEGO RACHUNKU SUMIENIA jest jednym z głównych powodów, dlaczego wielu współczesnych katolików, księży nie wie z czego się spowiadać, nie pamięta swoich grzechów, albo mówi kilka. Żyją w błogiej, zawinionej nieświadomowści za którą potem zapłacą.
Wyobrażasz sobie jakąś poważną firmę, która NIE LICZY DOKŁADNIE swoich wydatków, przychodów, nie robi podsumowania tygodniowego, miesięcznego, brak jakichkolwiek raportów? Zaraz ta firma padłaby. A to są tylko pieniądze.💰 A jakie mamy luzackie podejście do spraw naszego sumienia od którego stanu zależy CAŁA NASZA WIECZNOŚĆ?
PRZERAŻAJĄCE TO MAŁO POWIEDZIANE! TY NIE BĄDŹ JAK RESZTA!
CEL RACHUNKU SUMIENIA: Poznanie prawdy o Bogu. Poznanie prawdy o sobie. Rachunek pozwala nam nazwać rzeczy po imieniu. Szukanie i odnajdywanie Boga w codzienności.
„Obym poznał Ciebie Panie, obym poznał siebie” św. Augustyn. Brak świadomości jaki jest Bóg. Brak świadomości jaki ja jestem naprawdę powoduję mnóstwo nieszczęść w dłuższej perspektywie.
Wiele współczesnych metod czerpie w jakiś sposób, mniej lub bardziej świadomie z rachunku sumienia. Niestety w oderwaniu od Boga, ze skupieniem się tylko na sobie. Bez chęci wejścia w relację z Bogiem. Tylko wykorzystaniu tego, co Bóg daje, choć Oni to nazywają inaczej energią, wszechświatem itd. itd.
Pragnę Ci przypomnieć, że nie wystarczy być „dobrym” człowiekiem, aby pójść do Nieba.
Po pierwsze definicja „dobry” może być dla każdego różna. Po drugie jak nie robisz rachunku sumienia to możesz żyć w Matrixie i wydaje Ci się, że jesteś dobry. Po trzecie nie ma Nieba świeckiego i Nieba duchowego. Jak wyobrażasz sobie przebywać wieczność z kimś, z kimś nie chciałem mieć do czynienia tutaj na ziemi?
Dlatego rachunek sumienia to ukierunkowanie się nie na siebie, jako forma udoskonalania itd. ale wejście w relację z Bogiem Ojcem.
Wiem, że boisz się wejść w tę relację 😉 dlatego też unikasz rachunku sumienia 😉
Co robimy przez te początkowe 3-4 minuty? Mega to ułatwię i skrócę. Nie od razu w końcu Jedlinę czy Strzegom zbudowano 😉
1. Mówisz: Boże Ojcze pomóż mi popatrzeć na dzień, który minął Twoimi oczami. Proszę o światło Ducha Świętego. Pomóż mi dostrzec w minionych wydarzeniach, spotkanych osobach, moich myślach i emocjach Twoje działanie, Twoją Bożą rękę.
2. MÓWIĘ SŁOWO: DZIĘKUJĘ. „Za wszystko dziękujcie. Taka jest bowiem wola Boga w Chrystusie Jezusie względem was.” 1 Tes 16. Patrzysz na dzień, który minął i pomyśl za co KONKRETNEGO mógłbyś podziękować Bogu! Bogu dziękujemy! Wszystko jest darem. „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” 1 Kor 4,7. Co mnie dobrego dziś spotkało? Moda na wdzięczność jest. FAJNIE. Szkoda, że w większości w ogóle nie ukierunkowana na naszego Ojca. NIe dziękuj za coś, za co nie czujesz wdzięczności. Możesz także podziękować Bogu za to, czego nie straciłeś tego dnia. A jeśli naprawdę wydaje Ci się, że nie masz za co dziękować albo jest tego bardzo mało, możesz zawrzeć z Bogiem umowę: „Panie Boże, daj mi jutro tylko to, za co dzisiaj Ci podziękuję”.
3. MÓWIĘ SŁOWO: PRZEPRASZAM. Proponuję, aby np. skupić się tylko na słowach, które wypowiedziałem. Albo tylko na moich myślach. Albo tylko na moich czynach. Z czasem można dać te 3 rzeczy. A nawet 4 np. jeszcze intencje. Czemu coś zrobiłem albo nie zrobiłem.
Ale lepiej tylko nad jedną rzeczą skupić się przez nawet kilka tygodni i dopiero potem dodać kolejną metodą małych kroków.
Jeśli coś dobrego powiedziałem, podziękować za to Bogu, że mi się udało i proszę, aby jutro też mi się udało z Bożą pomocą. Powiedziałem coś złego, przeprosić Boga i prosić, aby następnym razem było inaczej i wyciągasz wnioski.
4. MÓWIĘ SŁOWO: PROSZĘ. Przepraszam będzie od razu wypływało z tego jak przejrzę konkretne sytuację. Warto też zadawać pytanie: Boże, czego chciałeś mnie nauczyć przez to wydarzenie, tą osobę.
Na koniec Ojcze nasz.
Uwagi:
1) Warto zapisywać sobie wnioski w jakimiś notesie.
2) Można wpisywać jedno postanowienie, które z Bożą pomocą będziemy realizować następnego dnia.
3) Nie robić tego zaraz przed spaniem, tylko wcześniej.
***
3. TEMAT: NIE DAWAŁ ZA WYGRANĄ.
Trzecia postać, którą wspominamy w tym tygodniu to Czcigodny św. Jan Maria Vianney (8.05.1786-4.08.1859), patron kapłanów. Proboszcz małej wioski o nazwie Ars liczące 230 osób. Spędził w niej jako proboszcz 41 lat! Kilka razy chciał ją opuścić, bo chciał żyć w samotności na modlitwie oraz ze względu na swoją grzeszność mówiąc, że nie nadaje się na proboszcza.
Uważał, że jest złym proboszczem. Miał dar czytania w ludzkich sercach jak św. O. Pio. Spowiadał po wiele godzin dziennie. Nie mamy dokładnych danych, ale mniej więcej przez całe swoje życie mógł mieć ok. 1 mln spowiedzi św.! Męczennik konfesjonału.
W okresie rządów rewolucji w szkołach francuskich mogli uczyć tylko świeccy nauczyciele, którzy złożyli przysięgę wierności rządzącym. Ponieważ brakowało takich nauczycieli, dlatego wiele szkół było zamkniętych. Janek mógł rozpocząć naukę czytania i pisania dopiero wtedy, gdy miał siedemnaście lat.
Już od wczesnych lat młodzieńczych Janek prowadził głębokie życie modlitwy. Każdego dnia ofiarowywał Bogu całego siebie, każdą swoją pracę, wszystkie swe myśli, uczucia, każdy swój krok i każdy odpoczynek. Już jako dojrzały kapłan mówił: „O, jak to pięknie, gdy się rzecz każdą czyni z Bogiem!… Jeśli pracujesz z Bogiem, On pracę twą pobłogosławi, On nawet uświęca wszystkie kroki twoje. Wszystko będzie policzone: każde umartwienie wzroku, każde odmówienie sobie jakiejś przyjemności – wszystko będzie zapisane. A więc, duszo moja, każdego ranka składaj się Bogu w ofierze”.
Od 1806 r. młodzieniec rozpoczął naukę na plebanii w Ecully. Początki były bardzo trudne, ponieważ Janek, mimo wrodzonej inteligencji i dużej wrażliwości, nie miał wyrobionego umysłu, a co za tym idzie – zdolności zapamiętywania. Było to poważnym utrudnieniem w studiowaniu teologii i łaciny. Szczególnie ciężko przyswajał sobie słówka oraz deklinacje i koniugacje języka łacińskiego.
Pomimo wielkich trudności Janek nie dawał za wygraną. Prosił o światło Ducha Świętego i z wielkim uporem całymi godzinami pochylał się nad książką przy słabym świetle lampki. Mimo braku postępów w nauce Janek na początku nie ulegał zniechęceniu, ale z jeszcze większą gorliwością przykładał się do studium. W miarę jednak upływu czasu, gdy chłopak się zorientował, że jego wysiłki nie przynoszą żadnych efektów, zniechęcił się. Zaczął myśleć o rezygnacji z dalszej nauki i o powrocie do domu rodzinnego. Jednak ks. Balley przekonał go, by nie ulegał tej pokusie, ale podtrzymywał swe pragnienie, aby jako kapłan mógł jak najwięcej ludzkich dusz doprowadzić do zbawienia.
Janek siłą woli przezwyciężał zniechęcenie, ale kłopoty z nauką i zapamiętywaniem nie ustępowały. Wspominał później, że „w niedobrej swej głowie niczego pomieścić nie mógł”. Aby wyprosić u Boga zdolność zapamiętywania, udał się, w pieszej pielgrzymce o chlebie i wodzie, do grobu św. Franciszka Regis w La Louvesc, oddalonym o 100 km od Ecully. Dotarł tam wycieńczony z głodu, ale szczęśliwy, gdyż mógł przedstawić swoje prośby Bogu przez wstawiennictwo św. Franciszka. Po powrocie z pielgrzymki zorientował się, że jego pamięć się nieco polepszyła. Otrzymał łaskę, ale w ograniczonym zakresie.
W drugim półroczu 1812 r. ks. Balley wysyła już 26-letniego Jana Marię do małego seminarium w Verrieres, aby przez rok studiował tam filozofię. Nauka w seminarium szła mu lepiej, niż się spodziewał, ale i tak należał do najsłabszych studentów. Stało się to dla niego źródłem wielu upokorzeń. Wszystkie swoje cierpienia ofiarowywał Jezusowi w długich chwilach spędzanych przed Najświętszym Sakramentem. Na modlitwie zawierzał siebie Najświętszej Maryi Pannie, składając ślub całkowitego oddania się na Jej służbę.
Po ukończeniu filozofii z bardzo słabym wynikiem Jan Maria rozpoczął w 1813 r. studia teologiczne w Seminarium św. Ireneusza w Lyonie. Wszystkie wykłady odbywały się tam w języku łacińskim, który Jan Vianney słabo rozumiał. Po pierwszym nieudanym egzaminie przełożeni ocenili, że Vianney nie nadaje się do kapłaństwa, i zwolnili go z seminarium. Było to najboleśniejsze doświadczenie w jego życiu.
Wrócił załamany na plebanię w Ecully. Ksiądz Balley nie zgodził się z decyzją władz seminaryjnych. Był przekonany, że Jan Maria Vianney ma powołanie, i dlatego – za zgodą kurii biskupiej – sam podjął się przygotować go do święceń kapłańskich. Po roku intensywnej nauki Jan Maria zdał kanoniczny egzamin na probostwie w Ecully. Egzaminatorzy byli zdumieni jego jasnymi i dokładnymi odpowiedziami. Wikariusz generalny, ks. Courbon, przy podpisywaniu dokumentu zezwalającego na święcenia kapłańskie Jana Marii Vianneya powiedział: „Kościołowi potrzebni są kapłani wyróżniający się pobożnością„.
Podczas wręczania mu nominacji biskup powiedział: „Jest to mała parafia, w której nie ma wiele miłości Boga: ty im ją przyniesiesz”.
Z błahych powodów mieszkańcy opuszczali niedzielną Mszę św., bez żadnych skrupułów w niedzielę pracowali na roli. Nie pamiętam, ile dokładnie ale ok. 7 lat! zajęło św. kapłanowi nawrócenie 230 osób, aby nie pracowały w niedziele! Lubię ten przykład, kiedy sam chciałbym, aby nawrócenia przychodziły szybko.
Sposobów nawrócenia parafii ks. Vianney uczył się bezpośrednio od Jezusa, adorując Go codziennie w Najświętszym Sakramencie. Każdego dnia przed wschodem słońca udawał się do kościoła, aby u stóp tabernakulum modlić się o nawrócenie swoich parafian. Często płakał rzewnymi łzami, powtarzając: „O Boże mój, pozwól mi nawrócić moją parafię: zgadzam się przyjąć wszystkie cierpienia, jakie zechcesz mi zesłać w ciągu całego mego życia”. Ksiądz Vianney nie tylko modlił się za swoich parafian, ale również za nich pościł i pokutował.
Całymi godzinami modlił się, czytał książki, a później pisał i uczył się napisanych tekstów kazań na pamięć. Zwłaszcza w początkach kosztowało go to wiele czasu i trudu, gdyż miał problemy z zapamiętywaniem. Wszystko to czynił w obecności Jezusa ukrytego w Najświętszym Sakramencie. W miarę upływu lat nauczył się mówić bardziej spontanicznie, podając proste przykłady z codziennego życia.
Zdawał sobie sprawę z tego, że największym nieszczęściem dla człowieka jest grzech i trwanie w grzechu, ponieważ ostateczną jego konsekwencją jest odrzucenie Boga na wieki i wieczność piekła.
W parafii Ars zaczęto szemrać, że proboszcz jest nietolerancyjny, stanowczo za surowy i niepotrzebnie wtrąca się do ich prywatnego życia. Niezadowolenie rosło, ponieważ wielu parafianom, którzy nie chcieli zerwać z grzesznymi zwyczajami, ks. Vianney nie udzielał rozgrzeszenia.
Zaczęli rozsiewać plotki, że ks. Vianney prowadzi rozpustne życie, pisali anonimowe listy pełne obelg i oszczerstw, rozlepiali afisze o tej samej wymowie, urządzali kocią muzykę przed oknami plebanii, posunęli się także do oskarżenia ks. Vianneya o to, że jest ojcem dziecka, które urodziła niezamężna dziewczyna mieszkająca w sąsiedztwie plebanii. Pod koniec swojego życia ks. Jan Vianney powiedział: „Gdybym wiedział w chwili przybycia do Ars, jakie czekały tam na mnie cierpienia, umarłbym w jednej chwili”.
Im bardziej był atakowany, z tym większą ufnością oddawał się w ręce Boga, z serca przebaczał swoim wrogom i modlił się o ich nawrócenie. „Pozwoliłem wszystko na siebie mówić i tym sposobem doprowadziłem do tego, że wreszcie ludzie zamilkli”. „Sądziłem – mówił – że nadejdzie chwila, kiedy kijem gnany będę z Ars, ksiądz biskup mnie zasuspenduje i osadzą mnie na resztę dni moich w więzieniu… Widzę wszakże, żem nie zasłużył na tę łaskę”.
Poprzez to duchowe cierpienie Chrystus formował ks. Jana Vianneya. Doprowadził go do takiej pokory, że ten zaczął się cieszyć, gdy nim gardzono. Jedyną odpowiedzią ks. Vianneya na wszelkie kalumnie było milczenie i modlitwa za oszczerców oraz przykład życia.
„Gdy się miłuje – mówił – cierpienie przestaje być cierpieniem. Im więcej od krzyża uciekasz, tym więcej cię przywala… Trzeba się modlić o umiłowanie krzyżów: wtedy stają się one słodkimi. Sam doświadczyłem tego przez cztery czy pięć lat: ciężko mnie spotwarzano, silnie mi się sprzeciwiano; Bóg świadkiem, że nie brakło mi krzyżów, miałem ich więcej prawie, niżem mógł udźwignąć, ale zacząłem modlić się o umiłowanie cierpienia i uczułem się szczęśliwy. Odczułem, że tylko w ukochaniu cierpienia znajduje się prawdziwe szczęście... Wszystkie nasze nędze stąd pochodzą, że nie miłujemy krzyża. (…) Daleko więcej czynimy dla Boga, gdy spełniamy coś, co nie sprawia nam przyjemności i upodobania”.
Święty Jan Maria Vianney uświadamia nam, że cierpienie nie ofiarowane Bogu jest siłą niszczącą człowieka – dlatego powinniśmy każdy nasz krzyż, każde duchowe i fizyczne cierpienie ofiarować Chrystusowi, gdyż tylko wtedy stanie się ono dla nas źródłem wielkich łask i Bożego błogosławieństwa.
Święty dar sakramentu kapłaństwa Pan Jezus składa w serca powołanych przez Niego słabych i grzesznych ludzi. Dlatego sprawą najwyższej wagi jest, aby wierni codziennie modlili się za kapłanów o ich wytrwanie w powołaniu i świętość ich życia. Z upadku kapłana cieszy się tylko diabeł oraz ludzie przez niego zniewoleni.
Proboszcz musiał spowiadać po kilkanaście godzin na dobę. Nie miał wtedy czasu na przygotowywanie kazań, „przykładał się bowiem jedynie do modlitwy. Wychodził bezpośrednio z konfesjonału na ambonę (…)” – pisze świadek tych wydarzeń.
„Jeśli kapłan, widząc znieważanie Boga i ginące dusze, milczy – biada mu! Jeśli nie chce się potępić, winien w razie jakiegoś nieporządku w swej parafii podeptać wzgląd ludzki i obawę, że będzie wzgardzony czy znienawidzony”.
„Przyczyną upadku kapłana jest brak skupienia podczas Mszy św.!”
Św. Vianney radzi, aby każdy po przyjęciu Komunii świętej mówił tak: „ofiaruję Ojcu Twego umiłowanego Syna wraz ze wszystkimi zasługami Jego męki i śmierci w intencji (podajesz intencję).
Jestem bardzo zafascynowany św. Janem. Z powodu Jego trudności z nauką, zaangażowaniu w kapłaństwo i nawracanie dusz. Uwielbiam Go. Kocham Go. Pierwszą książkę📔 o świętym, którą przeczytałem była właśnie książka o św. Janie Marii.♥
Wg mnie jednym z głównych powodów, dlaczego jest coraz mniej ludzi w kościele, kapłaństwo jest pogardzane a Kościół w środku coraz bardziej zepsuty jest brak albo niewielka ilość tego, co robił św. Jan Maria Vianney.
Księża zaczynają być fachowcami od wszystkiego, tylko nie od duszy. Próbują przyciągnąć ludzi wszelkimi możliwymi sposobami. Niech próbują. Na chwilę ich tylko zatrzymają, a potem takie wydarzenia jak pseudoepidemia albo jakieś inne kryzysy zaraz obnażą biedę duchową katolików i księży.
(MODLITWA+POST+UMARTWIENIA) X DUŻA DAWKA X KAŻDY DZIEŃ X Z PEŁNYM ZAANGAŻOWANIEM= NAWRÓCENIA MNÓSTWA DUSZ
Jakie to wszystko proste. Niestety brakuje tych, którzy będą to realizować. Może Ty i ja będziemy wyjątkiem? Czas do roboty…
P.S. POLECAM KAZANIA W FORMIE YT LUB KSIĄŻKOWEJ ŚW. JANA MARII VIANNEYA.
***
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEN: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)
***
30 LIPCA NIEDZIELA: ŚW. PIOTR CHRYZOLOG, BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA, 380-450. MetropolitA Rawenny, wówczas stolicy Zachodniego Cesarstwa. Był doradcą cesarzowej Galli Placydii oraz jej synów. Na jego kazania przychodził cały dwór cesarski. Jako biskup stolicy cesarskiej miał duży wpływ na kierunek rządów cesarzy. Zachował się list Piotra z napomnieniem do upartego mnicha, aby trzymał się nauki Kościoła. Budowniczy kościołów, gorliwy duszpasterz i wybitny kaznodzieja.
Wygłaszane mowy zjednały mu przydomek „Złotousty” – po grecku „Chryzolog”. W ten sposób Kościół zachodni chciał podkreślić, że jak Wschód miał swojego Jana Złotoustego (+ 407), tak Zachód ma swojego Piotra Złotoustego. Wprawdzie daleko Piotrowi do sławy, jakiej zażywał tak za życia, jak i po śmierci na Wschodzie św. Jan Złotousty, za to liczbą zostawionych kazań Piotr imponuje. Około 715 r. zebrał je wszystkie biskup Feliks w liczbie 376. Do najgłośniejszych należało kazanie o zabawach i swawolnych tańcach. Ze względu na te kazania papież Benedykt XIII w 1729 r. zaliczył Piotra Chryzologa do grona doktorów Kościoła.
Błogosławieni męczennicy Brauliusz Maria Corres i Fryderyk Rubio, kapłani i bonifratrzy, i Towarzysze, 1936, Hiszpania.
W czasie hiszpańskiej wojny domowej w 1936 r. zginęło 98 bonifratrów. Opiekowali się oni chorymi i opuszczonymi. Dla milicji wystarczyło, że byli zakonnikami i że nie chcieli wyrzec się swojej wiary, aby móc ich wymordować.
Milicjanci wkroczyli do domu formacyjnego bonifratrów w Talavera de la Reina (w prowincji Toledo). Po południu rozstrzelali czterech zakonników, m.in. ojca Fryderyka (Karola) Rubio Alvareza, kapelana domu. Kilka dni później, 29 lipca, w Esplugentes pod Barceloną zginął kolejny zakonnik. W Calafell (nieopodal Tarragony) bonifratrzy prowadzili szpital, mieli tam też swój nowicjat. 23 lipca 1936 r. wtargnęli tam milicjanci, którzy zmusili zakonników do zdjęcia habitów i zabronili im spełniania jakichkolwiek praktyk religijnych. Zapowiedzieli równocześnie, że 30 lipca darują im wolność. Zakonnicy od razu wyczuli, że w tym dniu czeka ich śmierć. I rzeczywiście tak się stało. Rankiem kapelan wspólnoty odprawił jeszcze potajemnie Mszę św. dla zakonników i nowicjuszy jako pokrzepienie na męczeństwo.
Po południu wywieziono piętnastu z nich na peryferie i rozstrzelano. Zginął wtedy m.in. ojciec Brauliusz Maria (Paweł) Corres Diaz de Cerio, który od pięciu lat był w Calafell mistrzem nowicjuszy i kapelanem. 4 sierpnia 1936 r. zamordowany został brat Gonsalwus, który posługiwał w hospicjum św. Rafała w Madrycie.
W klasztorze w Ciempozuelos (prowincja madrycka) odbywało formację zakonną i zawodową także siedmiu bonifratrów z Kolumbii. Gdy rozgorzała wojna domowa, mieli z polecenia przełożonych wrócić do swego kraju. Z koniecznymi dokumentami wyruszyli z Madrytu do Barcelony, aby tam wsiąść na statek. Zostali jednak aresztowani i 9 sierpnia rozstrzelani w Barcelonie; są pierwszymi beatyfikowanymi męczennikami Kolumbijczykami. W sierpniu zginęli jeszcze dwaj bonifratrzy w podmadryckiej miejscowości Valdemoro.
1 września rewolucyjni milicjanci aresztowali wszystkich dwunastu zakonników opiekujących się chorymi w Carabanchel Alto. Po kilku godzinach zamordowano ich pod Madrytem. Ginęli z okrzykiem: Niech żyje Chrystus Król! W lipcu aresztowano zakonników posługujących w hospicjum psychiatrycznym w Ciempozuelos (Madryt). Osadzono ich w więzieniu San Anton i na różne sposoby dręczono. Gdy szli na rozstrzelanie, pozdrawiali się słowami: „Do zobaczenia w niebie”. Piętnastu z nich zginęło 28 listopada w podmadryckiej miejscowości Paracuellos del Jarama. Dwa dni później w tej samej miejscowości zginęło kolejnych sześciu bonifratrów.
***
31 LIPCA PONIEDZIAŁEK: ŚW. IGNACY LOYOLA, (przed 23.10.1491-31.07.1556)
RATOWAŁA KAPŁANÓW
I PRZEZ TO BARDZO CIERPIAŁA
Błogosławiona Zdzisława Cecylia Schelingowa, zakonnica, 1916-1955, Słowacja. Dzieciństwo upłynęło jej w wielodzietnej, głęboko religijnej rodzinie rolników. Siedem lat później pracę w jej parafii rozpoczęły siostry ze Zgromadzenia Świętego Krzyża. Młoda Cecylia zafascynowała się ich świadectwem życia. Zapragnęła też wstąpić do zakonu. Po wstąpieniu do zakonu i zrobieniu odpowiednich kursów zaczęła pracować w szpitalu w Humennej. Swoje obowiązki wypełniała sumiennie i z oddaniem. Wkrótce zaproponowano jej pracę w szpitalu państwowym w Bratysławie. W centrum życia stawiała spotkanie z Jezusem we Mszy świętej. Często modliła się i spisywała swoje refleksje, z których powstał zbiór Notatki duchowe.
W tym czasie w Czechosłowacji rozpoczął się okres brutalnych prześladowań Kościoła przez komunistów. Tysiące księży trafiło do więzień i obozów pracy, likwidowano zgromadzenia zakonne, zamykano kościoły. Wierni pozbawieni duszpasterzy nie mogli przyjmować sakramentów. Zdzisława opiekowała się uwięzionymi kapłanami, którzy przebywali na leczeniu w bratysławskim szpitalu.
W 1952 roku na jej oddział został przywieziony z więzienia kapłan, ciężko pobity przez policję. Pilnujący go strażnik powiedział siostrze Zdzisławie, że po powrocie do więzienia stanie on przed sądem i zostanie wywieziony na Syberię na pewną śmierć. Świadoma podejmowanego ryzyka, Zdzisława dosypała strażnikowi środka nasennego do herbaty i pomogła kapłanowi uciec ze szpitala. Po kilku dniach próbowała pomóc w ucieczce grupie innych więźniów (3 kapłanom i 3 seminarzystom), ale plan się nie powiódł. Została aresztowana i poddana wyjątkowo brutalnym torturom, o których wiadomo dzięki świadectwu współwięźniów. Wszystkie cierpienia przyjmowała z wiarą, w przekonaniu, że cierpi za Chrystusa i jego kapłanów.
W dniu 17 czerwca 1952 roku została skazana za zdradę stanu na 12 lat więzienia i 10 lat pozbawienia praw cywilnych. Skierowano ją do zakładu karnego w Rimawskej Sobocie. Po roku została przeniesiona do więzienia o zaostrzonym rygorze w Pardubicach. Zachorowała na gruźlicę i raka. Śmiertelnie chora, ostatnie trzy miesiące życia spędziła na wolności. Po wyjściu z więzienia nie mogła zamieszkać w domu zakonnym.
Święty Justyn de Jacobis, biskup-misjonarz św. Wincentego a Paulo, 1800-1860, Italia. Stał się znanym spowiednikiem i kaznodzieją. Wykazał się także zdolnościami administracyjnymi, likwidując długi klasztoru i rozpoczynając renowację powierzonych mu budynków. Chętnie podjął się pomocy chorym w czasie epidemii cholery, która zdziesiątkowała miasto w latach 1836-1837.
W 1839 r. został apostolskim prefektem Abisynii i sąsiednich terytoriów (dziś Erytrea i Etiopia). Miejscowa ludność dzieliła się na wyznawców islamu, chrześcijańskiego Kościoła koptyjskiego i różnych odmian pogaństwa. Misjonarz nauczył się trzech lokalnych języków, żył i ubierał się jak Abisyńczyk. Na początku ukrywał fakt bycia księdzem katolickim, bo groziła za to natychmiastowa egzekucja, i publicznie nie odprawiał Mszy św. ani nie odmawiał brewiarza. Dostosował się do liturgicznego koptyjskiego kalendarza świąt i uroczystości.
Prowadził dyskusje, rozpoczął nauczanie katechizmu dla dzieci. Wraz z dwoma współbraćmi stopniowo zdobywał zaufanie mieszkańców tamtych terenów. Udało mu się nawrócić paru księży koptyjskich. Nie próbował zmieniać ich przyzwyczajeń, w szczególności rytu, czym różnił się od innych misjonarzy. Założył szkołę i seminarium w Guala. W 1849 r. został potajemnie wyświęcony na biskupa i otrzymał prawo udzielania sakramentów w etiopskim rycie koptyjskim. Mimo trudności do 1853 r. Justynowi udało się wyświęcić 20 nowych kapłanów. Pod opieką miał już ok. 5 tysięcy katolików. Na nowo otworzył także szkołę w Guala. Niestety nowy władca abisyński, Teodor II, w 1860 r. rozpoczął kolejne prześladowania katolików. Justyn został aresztowany. Przetrzymywano go przez kilka miesięcy w więzieniu, po czym wypędzono do regionu Halai w południowej Erytrei.
Błogosławiony Michał Oziębłowski, kapłan i męczennik, 1900-1942. Jego rodzina była bardzo pobożna. Gdy Michał był już nastolatkiem, zmarł jego ojciec. Odtąd to Michał, jako najstarszy syn, wziął na siebie troskę o utrzymanie i wykształcenie rodzeństwa. Pod jego wpływem jedna z sióstr, Władysława, wstąpiła do zakonu. Mimo ciężkich warunków materialnych, a nawet kłopotów z nauką, rozpoczął naukę w gimnazjum. W 1922 r. wstąpił do seminarium duchownego w Warszawie. Niestety, dwa lata później z powodu gruźlicy musiał przerwać studia. Choroba rozwijała się. W latach 1930-1934 Michał leczył się w Otwocku. Jednak później został wyświęcony na kapłana.
Potrafił dotrzeć do nie bardzo przychylnej Kościołowi miejscowej ludności. Otoczył opieką młodzież, a wśród niej ministrantów. Niósł pomoc duchową i materialną biednym, chorym, opuszczonym. Po wybuchu II wojny światowej pozostał wraz ze swoim proboszczem ks. Michałem Woźniakiem (również błogosławionym) w Kutnie. W okolicy rozegrała się bitwa nad Bzurą, a przez Kutno przetaczały się oddziały wojska. Księża udzielali umierającym Wiatyku, grzebali zabitych, pomagali rannym. Z olejami świętymi i Najświętszym Sakramentem chodzili po ulicach miasta. W tych dniach Michał uratował od śmierci niemieckiego lotnika, który spadł wraz z samolotem koło Kutna.
Po zajęciu miasta przez Niemców obaj kapłani dalej prowadzili posługę duszpasterską. 16 września 1939 r. zostali aresztowani jako zakładnicy. Przetrzymywano ich w lokalnym więzieniu do 11 listopada 1939 r. Zabroniono używania kościoła parafialnego do celów liturgicznych. Świątynię zamieniono na tymczasowe więzienie dla jeńców. Mimo to księża odprawiali w kościele Msze św. i nabożeństwa, udzielali pomocy uchodźcom i więźniom. Na jesieni 1941 r. rozeszły się plotki o przygotywanej akcji aresztowania duszpasterzy katolickich. Ostrzeżenia otrzymali także duszpasterze w Kutnie. Nie skorzystali z możliwości ucieczki i pozostali w parafii.
Obydwu księży Michałów wywieziono do obozu przejściowego dla księży w Lądzie, zorganizowanego w murach byłego opactwa cystersów z XVII wieku. Tu mieli kolejną możliwość ucieczki: chciał ich wykupić bogaty mieszczanin z Kutna. I tym razem jednak stanowczo odmówili. Po kilkunastu dniach przewieziono ich do obozu koncentracyjnego w Dachau. Pomagał, w miarę możliwości, starszym kolegom-kapłanom, dzielił się z nimi chlebem, zmarzniętemu współwięźniowi oddał sweter, udzielał posług nakazanych swoim powołaniem. W tajemnicy odprawiał Msze św. Pisał do domu listy, okazywał miłość matce, cieszył się, że rodzeństwo daje sobie radę na gospodarstwie, gratulował siostrze z okazji ślubu. Niebawem zapadł jednak na zapalenie płuc. Organizm wyniszczony zimnem, głodem i ciężką pracą, nie wspomagany lekarstwami, nie był w stanie uporać się z ciężką chorobą. Po dziewięciu miesiącach zmarł 31 lipca 1942 r.
***
BARDZO PŁODNY PISARZ.
SZUKAJ KSIĄŻEK AUTORSTWA TEGO ŚWIĘTEGO!
1 SIERPNIA WTOREK: ŚW. ALFONS MARIA LIGUORI, BISKUP I DOKTOR KOŚCIOŁA, ZAŁOŻYCIEL REDEMPTORYSTÓW, 1696-1787, Italia Jego ojciec marzył dla niego o karierze urzędniczej. W rodzinnym pałacu Alfons miał doskonałych nauczycieli. Wykazywał także od dziecka niezwykłą pilność do nauki i duże zdolności. Kiedy miał zaledwie 17 lat, był już doktorem obojga praw. Ojciec planował Alfonsowi odpowiednie małżeństwo. Wybrał mu nawet córkę księcia, Teresinę. Ta jednak wstąpiła do zakonu i niebawem zmarła. Alfons po kilku latach praktyki adwokackiej, zniechęcony przekupstwem w sądownictwie, ku niezadowoleniu ojca postanowił spełnić swoje marzenia. Przed obrazem Matki Bożej w Porta Alba złożył swoją szpadę i rozpoczął studia teologiczne (1723).
Pragnąc życia doskonalszego, marzył o zakonie. Zamierzał najpierw wstąpić do teatynów, potem do filipinów albo do jakiejś kongregacji misyjnej. Nie mógł się jednak zdecydować. Z zapałem oddał się więc pracy apostolskiej wśród młodzieży rzemieślniczej i robotniczej. Gromadził ją w dni wolne od pracy, grał z nimi na gitarze i śpiewał ułożone przez siebie pieśni, uczył prawd wiary. Zasłynął też jako doskonały kaznodzieja. Po trzech latach nadludzkiej pracy musiał udać się na wypoczynek do Amalfi. Nie przestał tam jednak pracować. Zetknął się z rodziną Sióstr Nawiedzenia. Zajął się nimi i przekształcił je na Kongregację Zbawiciela. Był to młody zakon kontemplacyjny. W przyszłości będzie on stanowił żeńską gałąź redemptorystów.
Alfons zauważył, że tamtejsi górale nie mają dostatecznej opieki duszpasterskiej. Dojrzała więc w nim myśl utworzenia zgromadzenia męskiego, które oddałoby się pracy wśród najbardziej opuszczonych oraz zaniedbanych. Tak powstało dzieło „Najświętszego Odkupiciela” (redemptorystów). Był to rok 1732.
Z Rzymu podążył do Loreto, by w tym sanktuarium uprosić sobie błogosławieństwo u Matki Bożej. Pomimo wieku, z młodzieńczym zapałem zabrał się do pracy: wizytował, przemawiał, spowiadał, odwiedzał kapłanów i zagrzewał ich do gorliwości, reformował klasztory, budził nowe powołania kapłańskie i zakonne. Wszystkie dochody, jakie mu pozostawały dzięki nader skromnemu życiu, oddawał ubogim i fundacjom nowych placówek swojej kongregacji. Kiedy nastał głód, sprzedał sprzęty i naczynia domu biskupiego, aby za to kupić chleb dla głodujących. Jako biskup nie tylko nie zmienił surowego trybu życia, ale go nawet obostrzył, twierdząc, że teraz musi pokutować za swoich wiernych. Sypiał mało, jadł tylko zupę, chleb i jarzyny, nosił włosiennicę i kolczasty łańcuch, biczował się często do krwi.
Nadmierne trudy, wiek i surowy tryb życia wyniszczyły jego organizm tak, że poczuł się zmuszony prosić papieża o zwolnienie z obowiązków pasterza diecezji. Paraliż kręgosłupa był dla niego bolesnym krzyżem. Po 13 latach pasterzowania powrócił więc do swoich duchowych synów (1775). Wskutek zatargu politycznego rozdzielono redemptorystów na dwie odrębne grupy. Papież ustanowił nad redemptorystami, zamieszkałymi na terenie Państwa Kościelnego, osobnego przełożonego, a redemptorystów neapolitańskich pozbawił wszelkich przywilejów. Założyciel bolał nad tym, ale znosił to cicho, z poddaniem się woli Bożej. Do tych cierpień przyczyniły się cierpienia fizyczne: reumatyzm, skrzywienie kręgosłupa i inne. Pochylony do ziemi, nie mógł już chodzić i został przykuty do fotela. Bóg doświadczył go także falą udręk moralnych: pokus, oschłości i skrupułów.
Bł. Pius IX osobiście nawiedził grób św. Alfonsa (1849) i przy jego relikwiach odprawił Mszę świętą. Z tej okazji jako wotum ofiarował swój pierścień. Podobny pierścień ofiarował Jan XXIII w 1960 roku na wieść o kradzieży, jakiej dokonano w kaplicy św. Alfonsa. Pius IX ogłosił św. Alfonsa doktorem Kościoła (1871), a papieże Benedykt XV, Pius XI i Pius XII w publicznych wypowiedziach oddali mu najwyższe pochwały.
Św. Alfons Liguori był ekspertem w tym, co dzisiaj nazywane jest teologią pastoralną. W swojej kapłańskiej pracy wygłosił ponad 500 misji i rekolekcji. Najwięcej jednak zasłużył się Kościołowi Chrystusa jako pisarz, jeden z najpłodniejszych, jakich znają dzieje chrześcijaństwa. Do dzieł, które mu zjednały największą sławę, należą: Teologia moralna, Uwielbienia Maryi, które zdobyły aż 324 wydania w różnych językach; rekordową popularność osiągnęła mała książeczka Nawiedzenie Najśw. Sakramentu i Najśw. Maryi Panny, która doczekała się ponad 2000 wydań w różnych językach. Łącznie wymienia się 160 tytułów prac, napisanych przez św. Alfonsa, których liczba wydań sięgnęła 17 125 w 61 językach! Św. Alfons pisał dla wszystkich: dla kapłanów, kleryków, zakonników, spowiedników, wiernych. Dzieła jego obejmują teologię dogmatyczną, moralną i ascetyczną. 26 kwietnia 1950 roku papież Pius XII ogłosił św. Alfonsa patronem spowiedników i profesorów teologii moralnej. Nauczanie duchowe św. Alfonsa zdominowało życie chrześcijańskie Italii XVIII w. Jest patronem zakonu redemptorystów; adwokatów, osób świeckich, spowiedników, teologów, zwłaszcza moralistów..
Święty Etelwold, biskup, 912-984, Anglia. Jego wkład w dzieło odnowy kościelnej w Anglii był ogromny. Odnawiał i reformował opactwa. Zainicjował nowy styl w przyozdabianiu rękopisów oraz przepisywanie tropów i innych zapisów muzycznych. Zawdzięczamy mu też tłumaczenie Reguły benedyktyńs
UCIEKŁ, ALE WRÓCIŁ
Błogosławiony Aleksy Sobaszek, kapłan i męczennik, 1895-1942. Był zdolnym studentem i władze kościelne sprawiły, że wiedzę teologiczną pogłębiał także na uczelniach niemieckich w Münster i we Fryzyndze. Nie zaprzestawał douczania się – studiował filozofię i pedagogikę na Uniwersytecie Poznańskim. Był również prefektem gimnazjum w Szamotułach i Rogoźnie, gdzie zyskał opinię wybitnego nauczyciela i opiekuna młodzieży.
Wybuch II wojny światowej spowodował, że na krótko opuścił swoją parafię. Po dwóch tygodniach wrócił i podczas Mszy św., ze łzami w oczach, prosił parafian o przebaczenie i zapewniał, że ich już nigdy nie opuści. Słowa dotrzymał. Miał możliwość wyjazdu do swojego brata mieszkającego w Niemczech, ale nie skorzystał z tej szansy.
Gestapo przyszło po niego 6 października 1941 r., podczas gdy sprawował Mszę św. pogrzebową. Aleksy nie przerwał Mszy św. Niemcy poczekali i zatrzymali go po zakończeniu pogrzebu, nie pozwalając mu już wejść na plebanię. Przewieziono go do obozu koncentracyjnego w Dachau. Zachowały się jego listy obozowe wyrażające ufność w wolę Bożą i świadomość cierpienia z Chrystusem oraz konieczność cierpliwego znoszenia cierpień dla Niego. Katorżnicze życie obozowe, praca ponad siły i głód szybko wyniszczały. Aleksy przetrwał 9 miesięcy. 25 lipca 1942 r. przeniesiono go do rewiru dla chorych. Dostał krwawej biegunki i 1 sierpnia 1942 r. odszedł do Pana.
POMIMO WIEKU DAŁ PRZYKŁAD WIARY
Eleazar, uczony w Piśmie. Postać Eleazara znamy z tekstów Starego Testamentu (2 Mch 6, 18-31). Miał już 90 lat, gdy Antioch IV Epifanes, chcąc siłą wprowadzić u Żydów obyczaje pogańskie, próbował zmusić go do publicznego spożycia wieprzowiny. Eleazar odmówił zdecydowanie, a kawał mięsa, wkładany mu siłą do ust, ostentacyjnie wypluł. Wzięto go wówczas na mękę, a potem, gdy zdecydowanie odmówił także symulowania, zsieczono i torturowanego zamęczono. Stało się to być może w obecności tyrana w Jerozolimie lub – co bardziej prawdopodobne – w Antiochii.
Tak dał heroiczny przykład męstwa, wierności i bojaźni Bożej, którą głośno wyznał. Stał się autentycznym męczennikiem Starego Testamentu. Chrześcijaństwo, rychło wzbogacone własnymi męczennikami, nie mogło tej analogii nie dostrzec, dlatego uczczono go homiliami Ojców oraz wspomnieniami liturgicznymi.
***
2 SIERPNIA ŚRODA: NAJŚWIĘTSZA MARYJA PANNA, KRÓLOWA ANIOŁÓW, ODPUST PORCJUNKULI. U stóp Asyżu wznosi się bazylika Matki Bożej Anielskiej, wybudowana w XVI wieku. W samym centrum tej renesansowej świątyni znajduje się skromny kościółek benedyktyński z IX wieku, zwany Porcjunkulą. Pierwotny tytuł tego kościoła brzmiał – Najświętszej Maryi Panny z Doliny Jozafata.
Według bowiem podania kapliczkę mieli ufundować pielgrzymi wracający z Ziemi Świętej. Mieli oni przywieźć grudkę ziemi z grobu Matki Bożej, który sytuowano w Dolinie Jozafata w Jerozolimie. Nazwę Matki Bożej Anielskiej prawdopodobnie nadał świątyni św. Franciszek z Asyżu. Legenda głosi, że słyszano często nad kapliczką głosy anielskie i dlatego dano jej tę nazwę. Na początku XIII w. kapliczka znajdowała się w stanie ruiny. Odbudował ją św. Franciszek zimą 1207/1208 roku i tu zamieszkał. Tu również w roku 1208 lub 1209 w uroczystość św. Macieja Apostoła (wtedy było to 24 lutego) Franciszek wysłuchał Mszy św. i usłyszał słowa Ewangelii:
„Idźcie i głoście: Bliskie już jest królestwo niebieskie. (…) Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie. Nie zdobywajcie złota ani srebra, ani miedzi do swych trzosów. Nie bierzcie na drogę torby ani dwóch sukien, ani sandałów, ani laski” (Mt 10, 6-10).
Franciszek wziął te słowa do siebie jako nakaz Chrystusa. Zdjął swoje odzienie, nałożył na siebie habit, przepasał się sznurem, udał się do kościoła parafialnego św. Jerzego w Asyżu i zaczął na placu nauczać. Jeszcze w tym samym roku zgłosili się do niego pierwsi towarzysze. Kiedy zebrało się już 12 uczniów Franciszka, nazwali się braćmi mniejszymi. Za cel obrali sobie życie pokutne i głoszenie Chrystusa, nawoływanie do pokuty i zmiany życia.
11 kwietnia 1909 roku św. Pius X podniósł kościół Matki Bożej Anielskiej w Asyżu do godności bazyliki patriarchalnej i papieskiej. Nazwa Porcjunkula również była znana już za czasów św. Franciszka i być może przez niego została wprowadzona. Etymologicznie oznacza tyle, co kawałeczek, drobna część. Może to odnosić się do samej kapliczki, która była bardzo mała, jak również do posesji przy niej leżącej, także niewielkiej.
Maryja jako Matka Boża jest Królową także aniołów. Już Ewangelie zdają się wskazywać na służebną rolę aniołów wobec Maryi: tak jest w scenie zwiastowania, tak jest przy ukazaniu się aniołów pasterzom; tak jest wtedy, gdy anioł informuje Józefa, że ma uciekać z Bożym Dzieciątkiem do Egiptu.
Z czasem możliwość odpustu rozszerzona. Początkowo, tylko za nawiedzenie tego kościoła i spełnienie konkretnych warunków. Obecnie: Każdy, kto w dniu 2 sierpnia nawiedzi swój kościół parafialny, spełniając zwykłe warunki (pobożne nawiedzenie kościoła, odmówienie w nim Modlitwy Pańskiej i wyznania wiary oraz sakramentalna spowiedź i Komunia św. wraz z modlitwą w intencjach papieża – nie za papieża, ale w intencjach, w których on się modli; ponadto wykluczone przywiązanie do jakiegokolwiek grzechu), zyskuje odpust.
Błogosławiony August Czartoryski, salezjanin, 1858-1893.
Święty Piotr Faber (Favre), jezuita, 1506-1546, jezuita. Wychowywał się w skromnej rodzinie wieśniaczej, ale od najwcześniejszych lat przejawiał chęć do nauki. W kolegium św. Barbary zetknął się z młodym szlachcicem z Nawarry, Franciszkiem Ksawerym. Poszukując odpowiedzi na swe wątpliwości, spotkał potem także starszego o 15 lat Ignacego z Loyoli. Udzielał mu korepetycji, a z czasem został jego duchowym synem.
Po zatwierdzeniu przez Pawła III jezuitów, stał się wędrowcem i nieustannym posłańcem w sprawach delikatnych, wymagających szczególnych umiejętności. Najpierw swe trudne misje spełniał w środkowej i północnej Italii. Potem przebywał w Niemczech, gdzie protestanci atakowali wiarę katolicką. Z Niemiec przeniósł się do Hiszpanii. Stamtąd powrócił do krajów niemieckich – do Moguncji i Kolonii, a także do Lovanium. Znad Renu raz jeszcze wypadło mu wędrować do Hiszpanii. W 1544 r. przebywał także w Portugalii. Wszędzie zjednywał sobie przyjaciół, przemawiał, pertraktował, prowadził dyskusje. Przede wszystkim udzielał ćwiczeń duchownych, a wedle zgodnej opinii wielu – czynił to po mistrzowsku. Wywarł w ten sposób wielki wpływ na duchownych, zakonników, dostojników kościelnych i świeckich.
Pozostawił po sobie wiele listów oraz osobiste zapiski, zebrane w tzw. Memoriale. Było to świadectwo jego głębokiego życia wewnętrznego, także bogactwa jego charyzmatów – między innymi nieustannego, poufałego obcowania z aniołami.
Święty Piotr Julian Eymard, kapłan, 1811-1868, Francja. Od najmłodszych lat wyróżniał się szczególnym nabożeństwem do Eucharystii. Przy pierwszej Komunii świętej złożył Panu Jezusowi przyrzeczenie, że będzie kapłanem, aby mógł szerzyć wśród wiernych kult Najświętszego Sakramentu. Ojciec jednak po stracie kilkorga dzieci stanowczo sprzeciwiał się oddaniu ostatniego dziecka na służbę Kościołowi. Dlatego syn-jedynak mógł wypełnić swoje plany dopiero po śmierci ojca.
Piotr wstąpił do seminarium w Grenobli. Musiał je jednak opuścić z powodu choroby. Nigdy nie udało mu się do końca od niej uwolnić. Po okresowej poprawie stanu zdrowia udało mu się dokończyć studia. Święcenia kapłańskie otrzymał 20 lipca 1834 roku, gdy miał 23 lata. Był przyjacielem św. Jana Marii Vianneya. Zaraz po święceniach został proboszczem parafii. Parafie były w owych czasach religijnie obojętne i bardzo zaniedbane moralnie. Kiedy gorliwy pasterz zorientował się, że jego nawoływania i zachęty odnoszą mały skutek, przerażony odpowiedzialnością za powierzone sobie dusze, potajemnie opuścił parafię i wstąpił do misyjnego zgromadzenia marystów. Nie wysłano go jednak, jak tego gorąco pragnął, na misje, ale przez 17 lat sprawował w niedawno założonej rodzinie zakonnej funkcje: przełożonego domów, prowincjała i generalnego asystenta.
Z wolna dojrzała w nim myśl, by dla podniesienia pobożności i religijności założyć zgromadzenie zakonne, które wzięłoby sobie za główny cel szerzenie nabożeństwa do Najświętszej Eucharystii. Po naradzie ze swoim spowiednikiem i innymi poważnymi osobami opuścił więc zgromadzenie marystów, osiadł w willi w Paryżu, która była kiedyś własnością słynnego katolickiego pisarza, Chateubrianda, i skupił przy sobie grupę oddaną pięknemu dziełu. Zatwierdzone zostało nowe zgromadzenie zakonne – kapłanów od Najświętszego Sakramentu (eucharystów lub ejmardystów). Założył podobne zgromadzenie żeńskie.
Z czasem domy obu zgromadzeń zaczęły przeżywać liczne trudności, m.in. finansowe. Miłość do Eucharystii szerzył niezmordowanie słowem i czynem. W jego klasztorach odbywała się nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu. Założył także bractwo Najświętszego Sakramentu, do którego zapisywał wszystkich ludzi dobrej woli. Był również apostołem częstej Komunii świętej.
Miłość i cześć dla Eucharystii szerzył także piórem. Zostawił w rękopisie dzieło, obejmujące dwa grube tomy, o Najświętszym Sakramencie. Drukiem wydał także dwie broszury: Miesiąc Maryi i Miesiąc św. Józefa; nie wyobrażał sobie, by ktoś oddawał cześć Panu Jezusowi, a nie miłował Jego Matki i ziemskiego Opiekuna. Za Patronkę swoich wszystkich dzieł obrał Matkę Bożą od Najświętszego Sakramentu. Pozostawił po sobie także sześć tomów listów i dziewięć tomów medytacji.
Święty Euzebiusz z Vercelli, biskup, 283-371, Italia. Spod jego ręki wyszli w ten sposób: św. Honorat, jego następca; św. Gaudencjusz, pierwszy biskup Nowary; św. Eksuperancjusz, pierwszy biskup Tortony; św. Eustazjusz, pierwszy biskup Aosty; św. Eulogiusz, pierwszy biskup Ivrei. Św. Ambroży (+ 397), biskup pobliskiego Mediolanu, przekazał, że Euzebiusz założył w Vercelli pierwszy w Europie klasztor. Miał założyć także klasztor żeński przy udziale swojej siostry, św. Euzebii, co w owych czasach było zupełną nowością na Zachodzie. Bardzo dzielnie bronił wiary katolickiej przeciwko Arianom przez co bardzo cierpiał i był na banicji.
Zzostawił po sobie kilka pism. Wśród nich tłumaczenie na język łaciński z języka greckiego komentarza do Psalmów Euzebiusza z Cezarei.
Święty Stefan I, papież, III w. Był to czas względnego spokoju, lata pomiędzy prześladowaniami Decjusza i Waleriana. Cechowały go natomiast namiętne spory wewnątrzkościelne.
Błogosławiona Joanna z Azy, Kastylia, XII w. Była córką wielkiego marszałka Kastylii Don Garcia. Wyszła za mąż za Feliksa Guzmana, któremu urodziła czworo dzieci. Syn Antoni został kapłanem diecezjalnym i poświęcił życie służbie chorym. Manes również został kapłanem, a Kościół uznaje go za błogosławionego. Dominik, założyciel zakonu dominikanów, uznany został za świętego. Czwartym dzieckiem Feliksa i Joanny była córka, której imienia ani dalszych losów niestety nie znamy.
Joanna była cnotliwa, rozważna i pełna współczucia dla biednych. Niewiele wiadomo o jej życiu poza tym, że wychowała synów na świętych ludzi, a własną pobożnością i przykładem troski o najuboższych umacniała dzieci w wierze. Jedna z legend dominikańskich głosi, że kiedy Joanna była w ciąży z Dominikiem, miała proroczy sen, w którym zobaczyła psa z palącą się pochodnią w pysku. Pochodnia zataczała okręgi wokół kuli ziemskiej, rozpalając na niej ogień. Sen ów miał oznaczać, że dziecko, które się z niej narodzi, będzie wielkim człowiekiem, dzięki któremu ogień Bożej miłości zapłonie na ziemi.
Według innej legendy Joanna z Aza słynęła z troski o biednych, których hojnie obdarowywała jałmużną. Pewnego razu oddała im beczułkę doskonałego wina, którą jej mąż składował w piwnicy. Jeszcze tego samego dnia Feliks Guzman wrócił do domu z towarzyszami i poprosił o wino z piwnicy na ucztę. Wiedząc, że w piwnicy nie została już ani kropla wina, Joanna sama zeszła na dół spełnić prośbę męża. Tam padła na kolana i modliła się do Boga: „Panie Jezu, nawet jeśli nie jestem godna, abyś wysłuchał mnie ze względu na moje zasługi, wysłuchaj mnie ze względu na służbę mojego syna, który jest Twoim kapłanem”. I tak też się stało. Mężowi Joanny i jego towarzyszom nie zabrakło tej nocy wina.
***
PIERWSZA EUROPEJSKA-CHRZEŚCIJANKA
3 SIERPNIA CZWARTEK: ŚW. LIDIA. Lidia to postać znana z kart Nowego Testamentu. Mieszkała w Filippi, w Macedonii. Była zapewne osobą zamożną, bowiem purpura – tkanina, którą sprzedawała – stanowiła towar luksusowy. Kiedy św. Paweł przybył do miasta, w którym mieszkała, Lidia była poganką skłaniającą się ku monoteizmowi. Spotkawszy Apostoła, przyjęła chrzest.
Z mieszkańcami Filippi św. Paweł zawarł wielką przyjaźń, którą przypieczętował osobnym Listem; wchodzi on w skład ksiąg Nowego Testamentu. Apostoł chwali w nim nie tylko gorliwość tamtejszych chrześcijan, ale także ich niezwykłą ofiarność, jakiej nigdzie nie napotkał (Flp 4, 15). W tych słowach kryje się chyba również wyraźna pochwała dla św. Lidii, która pierwsza udzieliła Apostołowi gościny i zapewne nadal hojnie go wspierała w jego potrzebach.
Błogosławiony Augustyn Kazotić, biskup-dominikanin, 1260-1323, Chorwacja. Zakończył budowę katedry, przywrócił zgodę między diecezjami.
4 SIERPNIA PIĄTEK: ŚW. JAN MARIA VIANNEY, KAPŁAN (1786-1859).
Błogosławiony Henryk Krzysztofik, kapucyn i męczennik, 1908-1942. Studiował w Holandii i Rzymie. Został rektorem seminarium i wikariuszem w swoim lubelskim klasztorze. Często głosił kazania, spowiadał, obejmował duszpasterską opieką siostry zakonne, był poszukiwanym kierownikiem duchowym. W pamięci osób, które go znały, zachował się jako człowiek pełen ognia i miłości.
Gestapo, w ramach akcji likwidacji lubelskiego duchowieństwa, aresztowała kapucynów z lubelskiego klasztoru. 8 kapłanów i 15 kleryków uwięziono na Zamku Lubelskim. Tam o. Henryk zdołał zorganizować, dzięki kontaktom ze strażnikami, dodatkowe racje żywności. Pozyskał też hostie i wino. Dzięki temu w przepełnionej więziennej celi codziennie była odprawiona Eucharystia. Bracia gromadzili się wokół taboretu, który teraz pełnił rolę ołtarza, na którym zamiast kielicha stała zwykła szklanka.
Umarł z głodu i wyczerpania 4 sierpnia 1942 r. Jego ciało Niemcy spalili w obozowym krematorium. Potem już żaden z braci i kleryków kapucyńskich nie zginął w niemieckich obozach śmierci.
Święty Rajner, biskup-kameduła, XII w. Zasłynął tam ze swej pasterskiej gorliwości. Gdy w lecie 1180 r. przebywał w sprawach majątkowych na górze Massarion, niedaleko Splitu, napadło na niego kilku górali słowiańskich i zabiło go kamieniami.
5 SIERPNIA SOBOTA: NAJŚWIĘTSZA MARYJA ŚNIEŻNA. Dzisiaj wspomnienie dotyczy rocznicy poświęcenia bazyliki Najświętszej Maryi Panny „Większej” w Rzymie. Przymiotnik ten wynika z faktu, że jest to pierwszy i największy kościół rzymski poświęcony Maryi. Jest to także jedna z pierwszych na świecie świątyń poświęconych Matce Bożej. Kościół tak dalece ją wyróżnia, że należy ona do czterech tzw. bazylik większych Rzymu, które każdy pielgrzym nawiedzał w roku świętym, jeśli pragnął uzyskać odpust zupełny. Należą do nich: bazylika laterańska św. Jana (będąca katedrą biskupa Rzymu), bazylika św. Piotra na Watykanie, bazylika św. Pawła za Murami i właśnie bazylika Matki Bożej Większej.
W Bazylice tej czci się Matkę Bożą Śnieżną. Według tradycji, w 352 r. Maryja ukazała się papieżowi Liberiuszowi i rzymskiemu patrycjuszowi Janowi, nakazując im budowę kościoła w miejscu, które im wskaże. 5 sierpnia, w okresie upałów, Wzgórze Eskwilińskie pokryło się śniegiem – tam zbudowano świątynię. W ciągu wieków wielu papieży tę bazylikę upiększało i powiększało. W bazylice znajdują się relikwie żłóbka betlejemskiego i starożytny obraz Matki Bożej.
Jest piękny zwyczaj, że co roku w uroczystość Matki Bożej Śnieżnej (5 sierpnia) właśnie w kaplicy Matki Bożej z kopuły zrzuca się płatki białych róż, przypominające płatki śniegu. Są one również symbolem niezliczonych łask, jakie wyprasza sobie tu lud rzymski. Obraz jest uważany za cudowny. Jest też koronowany koronami papieskimi. Lud rzymski nazywa go Salus Populi Romani – Ocaleniem Ludu Rzymskiego, gdyż w Rzymie panuje powszechne przekonanie, że ten obraz wiele razy ratował Wieczne Miasto. Był bowiem dawny zwyczaj, że – na wzór Arki Przymierza – w czasach klęsk i niebezpieczeństw obnoszono ten obraz po ulicach Rzymu. Obraz Matki Bożej Większej stał się prototypem dla wielu innych obrazów Matki Bożej tak dalece, że mamy dzisiaj setki (w Polsce kilkadziesiąt) sanktuariów, w których znajdują się kopie tego obrazu. Wiele z nich (w Polsce kilkanaście) doczekało się koronacji koronami papieskimi. Można powiedzieć, że jest to najczęściej spotykany w świecie wizerunek Maryi.
Święty Oswald, król i męczennik, 604-642. Syn króla Northumbrii. Gdy Brytowie wywołali powstanie, w którym poległ jego ojciec, Oswald musiał uciekać do Szkocji. Tam zapoznał się z wiarą i przyjął chrzest. Po śmierci Edwina tron objął Caedwall. Wymordował on braci Oswalda: Osryka i Eanfryda, by w ten sposób pozbyć się rywali. Tyran jednak rządził krajem zaledwie przez rok. Wezwany bowiem przez swoich zwolenników, w 634 r. Oswald wszedł do Northumbrii i pod Hewenfeld zwyciężył Caedwalla, który padł na polu walki. Podanie głosi, że przed bitwą wystawił drewniany krzyż i przy nim skupił swoich rycerzy, modląc się o zwycięstwo krzyża nad pogaństwem.
Po wstąpieniu na tron Oswald wprowadził chrześcijaństwo do Northumbrii. Gorliwie w tej misji wspierali go zakonnicy z wyspy Iona. Wyróżniał się wśród nich św. Aidan, mianowany biskupem. Dla utrwalenia wiary Oswald założył drugi klasztor w Lindisfarne o regule św. Kolumbana. Król sprowadzał z różnych stron kapłanów i zakonników, stawiał kościoły i fundował ośrodki parafialne. Przysłużył się Anglii także tym, że zjednoczył w swoim kraju skłócone dzielnice. Za małżonkę obrał sobie Cyneburgę, córkę Cynegilda, panującego nad Wessexami. Zdołał go także pozyskać dla wiary.
Na pół pogańscy panowie poczuli się zagrożeni. W nowej religii upatrywali niebezpieczeństwo, że zostaną pozbawieni dotychczasowej władzy na korzyść króla. Dlatego zmówili się z królem sąsiedniej Mercji, Pendą, i wypowiedzieli wojnę Oswaldowi. W bitwie pod Maserfield (Shropshire) 5 sierpnia 642 r. Oswald poległ w wieku zaledwie 38 lat. Jego ciało porąbano na kawałki, a głowę zawieszono na żerdzi. Po 8 latach w tej części Anglii na nowo zapanowało pogaństwo. Na szczęście nie miało to trwać długo, gdyż Northumbria powróciła niebawem na łono Kościoła. Posiew krwi króla-męczennika nie był daremny. Kult św. Oswalda rozpowszechnili po Europie mnisi irlandzcy. Ze czcią zebrali sprofanowane szczątki króla i rozmieścili je w swoich klasztorach. Oswald stał się bohaterem eposów, zwłaszcza w Niemczech. Jest patronem angielskiej rodziny królewskiej, krzyżowców i żniwiarzy.
Błogosławiony Fryderyk Janssoone, franciszkanin-kapelan wojskowy, 1838-1916, Flandria (kawałek Belgii, Holandii i Francji). Urodził się jako trzynaste dziecko bardzo bogobojnych rodziców. Studia przerwał, aby wspomagać owdowiałą matkę. Pracował wówczas jako wędrowny agent-sprzedawca. Gdy matka zmarła, podjął na nowo studia.
W czasie wojny prusko-francuskiej był kapelanem wojskowym. Potem zarządzał konwentem w Bordeaux. W roku 1876 wysłano go do Ziemi Świętej. Został tam wikarym Kustodii. W tym charakterze w roku 1881 udał się do Kanady, aby zbierać jałmużny. Tam już pozostał do śmierci, Kanadę uznając za swoją drugą ojczyznę. Pracował przede wszystkim w sanktuarium Notre-Dame-du-Cap, które w roku 1909 uznano za sanktuarium narodowe. Tam też rozpoznano w nim męża nieprzeciętnej cnoty.
***
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.