LXX (70) odc. Jeśli przechodzisz przez piekło…

„Jeśli przechodzisz przez piekło, idź dalej.” Winston Churchill

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater eius 🙂
GLORIA PATRI ET FILIO, ET SPIRITUI SANCTO

W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Inspirują zwycięzców. Porażki inspirują, jeśli masz patrzenie zwycięzcy.
2. Pomoc w walce grzechami nieczystości.
3. Mayday. Mayday. Mamy problem. Brak miłości.

Odcinek LXX (70)

1. TEMAT: Auschwitz to była igraszka.
2. TEMAT:  Jeden z najczęstszych problemów w związku.
3. TEMAT: Każde wydarzenie jak moneta.

***

1. TEMAT: AUSCHWITZ TO BYŁA IGRASZKA.
    Ucieczka Witolda Pileckiego z Auschwitz nie jest może tak efektowna i sensacyjna, jak chociażby ucieczka Kazimierza Piechowskiego i jego kolegów, ale i tak warto się jej przyjrzeć szczegółowo. Pilecki był bowiem fenomenem, który zasługuje na najwyższy szacunek. Odegrał ogromną rolę w dokumentowaniu niemieckich zbrodni popełnianych na terenie obozu koncentracyjnego, a decyzja o pójściu do Auschwitz na ochotnika to przejaw bezprecedensowego bohaterstwa i odwagi.

     Rotmistrz Witold Pilecki, żołnierz Polskiego Podziemia, dostał się do Auschwitz we wrześniu 1940 roku. „Dostał się” jest w tym wypadku najlepszym określeniem, bowiem dobrowolnie poddał się Niemcom w czasie jednej z masowych łapanek przeprowadzanych na ulicach Warszawy. Wylegitymował się nazwiskiem poszukiwanego przez okupanta Tomasza Serafińskiego. Do Oświęcimia poszedł zatem na ochotnika w celu wykonania śmiertelnie niebezpiecznego zadania. Po Wojnie Obronnej 1939 roku aktywnie działał w organizacjach konspiracyjnych, współtworząc chociażby Tajną Armię Polską. Na jednej z narad padł pomysł wejścia do Auschwitz w celu rozeznania warunków tam panujących oraz długofalowych planów okupanta, który w tym czasie organizował dopiero sieć obozów koncentracyjnych na terenie podbitej Polski.

    W nocy z 22 na 23 września Pilecki był już za drutem kolczastym. Prócz misji dokumentowania niemieckich zbrodni miał zorganizować obozowy ruchu oporu. W przyszłości konspiratorzy mieliby doprowadzić do wybuchu powstania. Pilecki przez ponad dwa lata dokumentował funkcjonowanie kompleksu w Oświęcimiu, cyklicznie wysyłając raporty na zewnątrz. Zapiski Pileckiego wynosili albo więźniowie zwalniani przez Niemców, albo uciekinierzy. W tym czasie rotmistrz tworzył również Związek Organizacji Wojskowych, swoisty obozowy ruch oporu. Obozowa rzeczywistość szybko okazała się straszniejsza, niż mogli to przypuszczać szefowie Tajnej Armii Polskiej – wobec fatalnych warunków oraz ogromnego rygoru organizacja powstania w Auschwitz nie była możliwa.

   W 1943 roku Niemcy przystąpili do masowego uśmiercania więźniów zgromadzonych w Oświęcimiu. Pilecki słusznie założył, że jego misja dobiega końca. Zebrał już potrzebne dane, doskonale wiedział, jak funkcjonuje obóz koncentracyjny i czym grozi dłuższy pobyt w tym miejscu. W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku Pilecki z towarzyszami uciekli przez obozową piekarnię, gdzie najpierw wyłamali drzwi z zawiasów, a następnie zaryglowali je od zewnątrz, utrudniając tym samym wydostanie się ewentualnemu pościgowi. 

    Dowództwu przedstawił raport z pobytu w Auschwitz, sugerując nawet możliwość odbicia więźniów. Nikt nie przystał na szaleńczy plan, który prawdopodobnie nie miałby większych szans powodzenia. Raport Pileckiego dotarł także do przedstawicieli Polskiego Rządu na Emigracji, stając się dramatycznym apelem o pomoc dla wyniszczanej okupacją ojczyzny. Alianci, mimo przynajmniej szczątkowej wiedzy na temat eksterminacji narodów żydowskiego i polskiego nie zareagowali.

   Misja w Auschwitz nie oznaczała końca działalności bohaterskiego żołnierza. Pilecki walczył później w Powstaniu Warszawskim, dostał się do niemieckiego oflagu, a po zakończeniu wojny najpierw otrzymał przydział do 2. Korpusu Polskiego, a następnie brał udział w formowaniu antykomunistycznego podziemia w ramach organizacji „NIE”. W grudniu 1945 roku wrócił do Warszawy. Przez blisko półtora roku dokumentował działalność władzy ludowej. Po raz kolejny jego raporty wysyłano na Zachód.

    8 maja 1947 roku Pilecki został aresztowany przez URZĄD BEZPIECZEŃSTWA. Wraz z nim za kratki trafili jego ludzie. Ruszyło brutalne śledztwoPilecki był bity pięściami, nogą od krzesła, sadzany na odwróconym stołku, pozbawiany snu. Podczas jednego z widzeń rzucił do żony: – Mnie tutaj wykończyli. Oświęcim to była igraszka…

    Po okrutnym śledztwie, w czasie którego był torturowany, postawiono go przed sądem wojskowym, który 15 marca 1948 roku wydał wyrok śmierci. Karę wykonano 25 maja 1948 roku poprzez strzał w potylicę. Ciało Pileckiego złożono w zbiorowej mogile na warszawskiej Łączce, obok innych ofiar reżimu komunistycznego. Jeden z największych bohaterów II wojny światowej został zamordowany jako zdrajca narodu. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych wyrok został zrewidowany, a Pileckiego i jego współpracowników oczyszczono z zarzutów.

     KILKA MYŚLI:
1. Kilka dni temu minęła 80 rocznica ucieczki rotmistrza Witolda Pileckiego z Oświęcimia. Jakim niesamowitym człowiekiem musiał być, że potrafił dobrowolnie pójść do piekła na ziemi, a następnie z niego dobrowolnie wyjść!!!
2. Być może kiedyś też coś o Nim jeszcze napiszę, bo był osobą wierzącą. Lewica i wrogowie Boga, Ojczyzny, wiary itd. nieźle by się wkurzyli, gdyby Bóg zechciał i Witold Pilecki zostałby ogłoszony świętym! Jeśli jest w niebie i taka będzie wola Boża niech tak się stanie!
3. Proszę o to dobrego Boga, aby z tego zła co zrobili nasi wschodni okupanci z prawdziwymi Polakami, którzy ukochali Ojczyznę bardziej niż swoje życie, aby z tego większe dobro wyszło. Aby ich śmierć nie poszła na marne. Aby prawda wyszła na jaw. Aby była dekomunizacja i lustracja w końcu przeprowadzona. „Poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.” J 8,32

Jak to się stało, że akurat Kleparz stał się miejscem

 wybudowania kościoła,
gdzie złożono relikwie św. Floriana?

Jak zakończyła się historia dowcipnisiów oraz św. Józefa M. Rubio?

Odp. podkreślone w kalendarzu świętych.

***

2. TEMAT: JEDEN Z NAJCZĘSTSZYCH PROBLEMÓW W ZWIĄZKU

    To problem z KOMUNIKACJĄ. Nie potrafimy słuchać. Nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Nie rozumiemy się. I potem nie ma się co dziwić, że małżeństwa się rozpadają albo jeśli są to tylko na papierze. Nie ma się co dziwić, że nie mogę się z Bogiem dogadać. W końcu to też budowanie relacji. 

     Moja żona mnie nie rozumie. Mój mąż mnie nie rozumie. Ja mogę sobie mówić. Ale czy mój przekazać dociera do drugiej osoby? Czy ona go rozumie?

     Ratunkiem jest m.in. P.A.R.A.F.R.A.Z.A. Może ją nawet czasem stosowałeś. Ale trzeba to robić REGULARNIE!
Parafraza, czyli powiedzenie własnymi słowami, co ja zrozumiałem. Ktoś coś mówi, a Ty potem mówisz: Czy ja Cię dobrze zrozumiałem? Chodzi Ci oto i oto, i oto? Druga osoba słyszy, że coś do mnie dotarło. I też może stwierdzić czy dotarło właściwie. Tak, dobrze. Albo powie, że nie oto mi chodziło. Dotąd wyjaśniamy, aż dobrze zrozumie druga osoba. Wtedy możemy iść dalej. 

     Problemy w komunikacji pojawiają się, kiedy gadamy, gadamy, gadamy. Nie sprawdzamy czy druga osoba zrozumiała. Pojawiają się potem emocje, bo myśleliśmy, że ona zrozumiała, a nie zrozumiała. Potem krzyk. Jak ja krzyczę. To przestaję słyszeć. Jedna osoba krzyczy. Druga krzyczy. Pokrzyczeliśmy sobie. I myślimy, że sobie pogadaliśmy. NIE! Tylko sobie pokrzyczeliśmy. Nic z tego nie wynika. Osoba krzycząca głuchnie. 

***

3. TEMAT: KAŻDE WYDARZENIE JAK MONETA. 
    Chciałbym, abyś spojrzał na każde Twoje wydarzenie życiowe jak na monetę, która ma dwie strony. Orzeł i reszkę. Sukcesporażka

   ” Porażka tkwi utajona w każdym sukcesie.

 W każdej porażce kryje się sukces.”

Eckhart Tolle

     Porażka i sukces są ze sobą ściśle powiązane, i że jedno nie może istnieć bez drugiego. Często okazuje się, że ludzie, którzy osiągnęli wielki sukces, przeszli wiele porażek i niepowodzeń po drodze. Porażka może być bodźcem do rozwoju i pozwala na uczenie się na własnych błędach, co może przynieść późniejsze sukcesy.

    Warto jednak pamiętać, że porażka i sukces nie są ze sobą równoważne. Porażka może być cenną lekcją, ale nie gwarantuje sukcesu. Sukces z kolei może być wynikiem wielu czynników, nie tylko wcześniej poniesionych porażek. Każde wydarzenie posiada plusy i minusy. Znajdź je i wykorzystaj na swoją korzyść!

***

DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA NIEAMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA:📆

KRÓTKO BYŁ PAPIEŻEM, ALE ZA TO JAKIM!

30 kwietnia NIEDZIELA: Św. Pius V, papież, dominikanin, XV w.  Drogowskazem jego całego życia była najdoskonalsza pobożność chrześcijańska. Rodziców nie było stać na kształcenie syna. Dlatego Antonio zajmował się wypasem owiec. Otrzymał zakonne imię Michał. Wielokrotnie wybierano go na przeora, ponieważ wyróżniał się szlachetnymi obyczajami i prowadził surowe życie

Był naczelnym inkwizytorem na cały Kościół Katolicki. (możesz mieć złe skojarzenia związane z inkwizytorem, dzięki propagandzie, która jest) Pomimo tylu tak zaszczytnych godności kardynał Michał wyróżniał się nadal niezwykłą prostotą i stylem życia.

Po pewnym czasie jednak naraził się papieżowi. Paweł IV był bowiem zwolennikiem rządów twardych i na punkcie prawowierności był nieubłagany. Polecił inkwizytorom, by wobec podejrzanych o sprzyjanie nowinkom byli bezwzględni. Nie można się temu dziwić, gdyż głoszone błędy znajdowały wielu zwolenników także wśród hierarchii kościelnej. Kardynał Ghislieri był natomiast zwolennikiem taktyki przekonywania, upominania i jak najłagodniejszych kar. 

Koronacja papieska odbyła się 17 stycznia, w sam dzień urodzin papieża. Miał on wtedy 62 lata. Pius V od razu przystąpił do wprowadzania w życie uchwał zakończonego 3 lata wcześniej Soboru Trydenckiego. Zwracał baczną uwagę, by do urzędów kościelnych dopuszczać tylko najgodniejszych. Odrzucał stanowczo względy rodzinne, dyplomatyczne czy też polityczne. Wprowadził zakaz opuszczania na dłuższy czas przez biskupów diecezji i parafii przez proboszczów. Nakazał biskupom odbywanie regularnych wizytacji parafii. Dla podniesienia studiów i poziomu moralnego kleru państwa watykańskiego nakazał, by klerycy odbywali studia w Kolegium Rzymskim, które zostało powierzone jezuitom. Nalegał niemniej stanowczo, by każda diecezja miała seminarium dla swoich kleryków. 

Wystąpił stanowczo przeciwko inkwizycji hiszpańskiej, która nie miała nic wspólnego z obroną wiary, a służyła wyłącznie celom politycznym króla Filipa II. Wszechstronnie zaplanowana i konsekwentnie przeprowadzona reforma Kościoła zaczęła bardzo szybko wydawać błogosławione owoce religijnego odrodzenia.

Święty Pius VCenił bardzo modlitwę różańcową i propagował ją wśród duchowieństwa i ludu. W 1569 r. specjalnym dokumentem nadał różańcowi formę, która przetrwała aż do naszych czasów. (Zdrowaś Maryjo składało się wcześniej z połowy czyli do słów módl się…(tamte słowa były zaczerpnięte z Biblii od św. Gabriela Archanioła i św. Elżbiety) resztę słów dodał św. PiuS V w cellu ratowania Europy i ludzkich dusz)

Za jego pontyfikatu książę Juan de Austria, nieślubny syn cesarza Karola V, wystąpił przeciwko Turkom podczas jednej z najkrwawszych bitew morskich pod Lepanto. Zjednoczona flota chrześcijańska odniosła 7 października 1571 roku wspaniałe zwycięstwo. Z 250 galer tureckich 60 zostało zatopionych lub dostało się do niewoli. Z armii tureckiej, liczącej 75 tys. doborowego żołnierza 27 tys. zatonęło, a 5 tys. dostało się do niewoli. Straty chrześcijańskie wyniosły: 12 zatopionych galer i 8 tys. zabitych. Na wieść o zbliżającej się wojnie papież, dominikanin i wielki czciciel Matki Bożej, rozpoczął żarliwe odmawianie modlitwy różańcowej w intencji powstrzymania islamizacji Starego Kontynentu. Po zwycięstwie przypisał je wstawiennictwu Najświętszej Marii Panny Różańcowej i ustanowił w tym dniu jej święto (początkowo obchodzone tylko w kościołach, przy których były Bractwa Różańcowe).

W rok po tym zwycięstwie ciężko zachorował na nerki. Zaopatrzony ostatnimi sakramentami świętymi, ubrany w habit dominikański modlił się: „Panie, powiększaj moje cierpienia, ale z nimi powiększaj cierpliwość”. Zmarł 1 maja 1572 roku w wieku 68 lat.  Pontyfikat Piusa V to początek białej sutanny papieży. Zaczerpnięty z dominikańskiego habitu kolor sutanny do dziś używany jest przez biskupów Rzymu. Był papież 6 lat, ale zrobił niesamowicie dużo. Oby więcej takich świętych papieży!

JAK BÓG ZECHCE TO BEZ GROSZA POWSTANIE COŚ WIELKIEGO

Święty Józef Benedykt Cottolengo, kapłan, Italia, XVIII w. Od najmłodszych lat wyróżniał się wyczuleniem na potrzeby bliźnich. Miał zaledwie 5 lat, kiedy pewnego dnia wziął do ręki laskę, mierzył nią swój dom rodzinny i mówił: „Gdy będę duży, cały dom zapełnię biednymi, chorymi”. W seminarium duchownym miał początkowo pewne trudności, ale pilną pracą doszedł do tego, że studia ukończył ze stopniem celującym. Równocześnie pracował intensywnie nad swoim charakterem. Choć miał wybuchowy temperament, nauczył się niezwykłej łagodności. Był lubiany przez kolegów za poczucie humoru.

W pewnym momencie trafił do jego rąk żywot św. Wincentego a Paulo. Niedługo potem, 2 września 1827 r. był świadkiem śmierci młodej kobiety w szóstym miesiącu ciąży, chorej na gruźlicę. Odmówiono jej przyjęcia do miejskiego szpitala, by nie zaraziła innych. Umieszczono ją więc w nędznym baraku. Tam na ręku Józefa umarła, zostawiając męża i troje drobnych dzieci. Józef postanowił zakupić domek dla chorych i opuszczonych tuż przy kościele.

Dbając o zdrowie powierzonych sobie przez Opatrzność nieszczęśliwych, tym większą miłością i troską otaczał ich potrzeby duchowe. I stała się rzecz zdumiewająca: kapłan, który nie miał przy sobie grosza, wystawił całe pawilony i dawał opiekę setkom potrzebujących. Codziennie nadjeżdżały powozy i wozy z darami i prowiantem. Dla poszczególnych grup-rodzin założył szereg zgromadzeń zakonnych żeńskich i jedno męskie. Matkę Bożą nazywał patronką i opiekunką swoich dzieł. Za swoje najważniejsze osiągnięcie uważał założenie pięciu żeńskich klasztorów kontemplacyjnych i jednego eremu, gdzie zakonnice i pustelnicy nieustannie modlili się za podopiecznych księdza Cottolengo i dobroczyńców dzieła.

Miał przedziwny dar mobilizowania do współpracy ludzi dobrej woli. Jest patronem potrzebujących, chorych, opuszczonych.

Dziś w „Małym Domku Opatrzności” przebywa kilka tysięcy ludzi chorych, potrzebujących opieki i troski drugiego człowieka. Szpital ten utrzymuje się z dobroci ludzi, którzy wspierają to dzieło. Obecnie jest ono największym kompleksem dzieł miłosierdzia na całym świecie, jest miastem ludzi chorych. W tym mieście posługę pełnią różne zakony żeńskie i męskie.

Święta Maria od Wcielenia Guyard-Martin, zakonnica, Francja, XVII w. Wyjechała do Quebecu, gdzie podjęła pracę misyjną. Nauczyła się języka Irokezów, pracowała wśród Indian. Napisała dla nich słowniki i katechizmy. Nazwano ją „Teresą Nowej Francji”. Była mistyczką. Pozostało po niej ponad 12 tysięcy listów, które są jednymi ze świadectw życia kolonii francuskiej w XVII w. na Nowej Ziemi. Patronka urszulanek i Kanady.

Święty Gualfard, Augsburg, XII w. Pracował m.in. przy wyrobie siodeł. Ostatecznie osiadł nad rzeką Adygą nieopodal Werony. Tam, mieszkając w gęstych lasach, prowadził życie pobożne. Po dwudziestu latach odnaleźli go tam myśliwi, którzy sprowadzili go ponownie do Werony. Otworzył więc sklep przy opactwie San Salvatore. Jednak w czasie powodzi ponownie opuścił miasto i zamieszkał w wybudowanej przez siebie pustelni niedaleko kościoła Świętej Trójcy. Jako oblata przyjęli go kameduli z opactwa San Salvatore. Żył bardzo pobożnie, wiele pościł i umartwiał się. Czczony jest jako patron wytwórców siodeł.

Święty Aldobrand, biskup, XII-XIII w. Italia. M.in. wybudował prawie całą katedrę.

PRÓBY MUSZĄ NADEJŚĆ

Święty Józef Marello, biskup, Italia, XIX-XX w. Maryja razem ze św. Józefem stali się dla niego najważniejszymi po Bogu osobami w życiu. Był posłusznym, rozważnym chłopcem, który lubił grać w piłkę i bawić się z innymi dziećmi. Był odpowiedzialny i nad wiek dojrzały, dlatego miejscowy proboszcz powierzył mu prowadzenie katechezy dla jego rówieśników. W wieku dwunastu lat ojciec zabrał go na wycieczkę do Savony, do sanktuarium Matki Bożej Miłosierdzia. Przed wizerunkiem Maryi Józef gorąco się modlił, a zaraz po powrocie do domu poszedł do ojca i powiedział mu, że chce iść do seminarium. Młody seminarzysta od początku wyróżniał się pracowitością i pobożnością. Był przy tym przez wszystkich lubiany. Często był stawiany za wzór do naśladowania. Jednak sielanka seminarium nie trwała długo. Józef wszedł w stan duszy, określany mianem kryzysu czy też próby powołania.

Dynamiczne zmiany, polityka, niekończące się dyskusje, przy tym ojciec marzący o tym, by syn przejął po nim przedsiębiorstwo handlowe – to wszystko spowodowało, że Józef opuścił seminarium.

Zaczął studia handlowe, później techniczne, by móc zostać geometrą. Jednocześnie dał się porwać prądom rewolucyjnym, mającym pomóc, jak mu się wydawało, ludziom najuboższym. Bardzo szybko jednak przejrzał i – jak sam później wyznał – zobaczył, że „w tym świecie, który go zafascynował, w tych wszystkich projektach mających uzdrowić ludzkość, nie było miejsca dla Boga”.

Nastąpił zwrot w jego życiu. Ciężko zachorował na tyfus. Był już bliski śmierci, gdy we śnie ujrzał Maryję, która powiedziała mu, że wyzdrowieje, jeśli wróci na drogę kapłaństwa. Marello postanowił, że jeśli wróci do zdrowia, to wróci także do seminarium. Tak też się stało.

Według Józefa kapłan powinien być jak Chrystus. Nie może być inny. Już jako kleryk w swej regule życia napisał: „Biada klerykowi, który przypuszcza, że dostąpi stanu kapłańskiego bez ducha Jezusa Chrystusa”. Później to wielokrotnie powtarzał. Prawdziwym sensem życia dla kleryka, słuszną pedagogią i podstawą ascezy powinien być „duch Chrystusowy. A kapłan ukształtowany w duchu Chrystusa powinien być czysty, doskonały i wykształcony”. Dlatego powinien poświęcić się przede wszystkim modlitwie, nabrać dystansu do spraw przyziemnych, być gorliwym w głoszeniu chwały Boga, działać dla odkupienia dusz, poświęcać się w duchu pokory i pokuty, i zawsze być gotowym na wezwanie pasterza.

1878 roku dał początek nowemu zgromadzeniu – Oblatom św. Józefa. Eucharystia dla biskupa Marello była centrum życia. W parafiach diecezji Aqui pozostało na długo w pamięci wspomnienie, jak ich biskup celebrował Mszę świętą. To zawsze był najważniejszy element wizyty duszpasterskiej. Była to dla kapłanów prawdziwa lekcja liturgii i skromności. Tak silnie biskup Marello utożsamiał się z ofiarą eucharystyczną.

***
UŚWIĘCENIE PRZEZ PRACĘ

1 maja PONIEDZIAŁEK : Święty Józef, Rzemieślnik (Robotnik). Czcimy go dwukrotnie w ciągu roku: 19 marca – jako Oblubieńca Matki Bożej, a dzisiaj – jako wzór i patrona ludzi pracujących. 1 maja 1955 roku zwracając się do Katolickiego Stowarzyszenia Robotników Włoskich papież Pius XII proklamował ten dzień świętem Józefa rzemieślnika, nadając w ten sposób religijne znaczenie świeckiemu, obchodzonemu na całym świecie od 1892 r., świętu pracy. Odtąd tego dnia także Kościół akcentuje szczególną godność i znaczenie pracy. 

Całe swoje życie św. Józef spędził jako rękodzielnik i wyrobnik w ciężkiej zarobkowej pracy. Ewangelie określają go mianem tektōn (łac. faber), przez co rozumiano wyrobnika – rzemieślnika od naprawy narzędzi rolniczych, przedmiotów drewnianych itp. Były to więc prace związane z budownictwem, z robotą w drewnie i w żelazie. Józef wykonywał je na zamówienie i w ten sposób utrzymywał Najświętszą Rodzinę. Ta właśnie praca stała się równocześnie dla niego źródłem uświęcenia. Był mistykiem nie przez kontemplację, przez uczynki pokutne czy przez dzieła miłosierdzia, ale właśnie przez codzienną pracę. Praca go uświęciła, gdyż wykonywał ją rzetelnie, wypełniał ją cicho i pokornie jako zleconą sobie od Boga misję na ziemi.

Spełniał ją zapatrzony w Jezusa i Maryję. Dla nich żył, dla nich się trudził, dla nich był gotów do najwyższych ofiar. Taki powinien być styl pracy każdego chrześcijańskiego pracownika. Praca ma go uświęcać, ma być źródłem gromadzenia zasług dla nieba, podobnie jak to było w życiu św. Józefa.

Jeśli człowiek traktuje pracę jako swoje posłannictwo, jako zleconą sobie od Boga misję, staje się ona wówczas dla niego środkiem uświęcenia i gromadzenia zasług dla nieba. Kościół wyniósł na ołtarze nie tylko władców, biskupów, papieży i zakonników, ale także zapobiegliwych ojców, dzielne matki, rzemieślników, żołnierzy i rolników.

Smutne jest to, że jeszcze do niedawna 1 maja był Uroczystością (czyli najwyższa ranga) na cześć św. Józefa. Dziś to wspomnienie dowolne!(najniższa ranga) Tzn. że tego dnia w wielu kościoła nie będzie musiał być w ogóle czczony św. Józef.

Święty August Schoeffler, męczennik, XIX w. Francja. 29 maja 1847 r., wyjechał do Wietnamu. Przybył tam gotowy na męczeństwo. Pracował na dwóch placówkach misyjnych. 1 marca 1851 r. został aresztowany. Zawleczono go do Son-Tay i okrutnie torturowano. Ścięto go 1 maja 1851 r.

Pierwsi misjonarze, którzy przynieśli wiarę chrześcijańską do Wietnamu, przybyli tam w 1533 r. Działalność misjonarzy nie spotkała się z przychylnością władz, które wydalały obcokrajowców ze swojego terytorium. Przez kolejne trzy stulecia chrześcijanie byli prześladowani za swoją wiarę. Wielu z nich poniosło śmierć męczeńską.

Jeremiasz, prorok VII w. przed narodzinami Chrystusa, męczennik. Żył w czasach pełnych niepokoju. Gwałtowne przemiany, dokonujące się na starożytnym Bliskim Wschodzie, wstrząsnęły nie tylko losem ludu, do którego należał, ale także jego własnym życiem. Gdy został powołany na proroka, otrzymał zadanie niszczenia zła, a tworzenia dobra – i to nie tylko w samym Izraelu, ale także u innych narodów. Powołując się na młody wiek i brak doświadczenia, wymawiał się przed przyjęciem takiej misji, ale nalegania Boże okazały się silniejsze. Stał się więc rzecznikiem Boga, wyposażonym w szczególny mandat.

Dostrzegał, że zmiany w strukturach nie zdadzą się na nic bez odmiany w sercach. Jego przestrogi nie wypełniają się od razu, dlatego wszyscy kpią sobie z niego i zmuszają do tego, by żałośnie uskarżał się przed samym Panem. Chcąc pozostawić trwałe świadectwo, Jeremiasz kazał spisać przepowiednie. Jego sekretarz Baruch odczytał je ludowi.

PRZEZ CAŁE ŻYCIE WALCZYŁ

2 MAJA WTOREK: Święty Atanazy Wielki, biskup i doktor Kościoła, Aleksandria, IV w. Miał dosyć okazji podziwiać męstwo męczenników oddających swoje życie za Chrystusa nieraz wśród najwyszukańszych tortur.
W młodym wieku podjął życie w odosobnieniu na pustyni egipskiej, gdzie spotkał św. Antoniego Pustelnika, swego mistrza. Od samego początku jego pasterzowaniu towarzyszyły wielkie wyzwania. Cesarz Konstantyn odwołał bowiem z wygnania Ariusza i jawnie zaczął sprzyjać jego zwolennikom.

Wielokrotnie za życia fałszywie oskarżany. Usunięty siłą przez 6 lat ukrywał się wśród znajomych i mnichów na pustyni. 5-krotnie! skazywany na banicje i opuszczenie stolicy biskupiej. Po śmierci św. Grzegorz z Nazjanzu wygłosił ku jego czci wspaniałą mowę. Św. Bazyli nazwał go jedynym obrońcą Kościoła w czasach, kiedy szalał arianizm.

Święty Zygmunt, król i męczennik, VI w. Początkowo rządy Zygmunta były nader pomyślne. Trwało to jednak niestety zbyt krótko. Za poduszczeniem swojej drugiej małżonki król dopuścił się zbrodni. Macocha oskarżyła syna Zygmunta z pierwszego małżeństwa, Sigeryka, że knuje przeciwko niemu zdradę stanu. Król uwierzył niecnej kobiecie, która w ten sposób chciała otworzyć drogę do tronu swemu własnemu synowi, i kazał w swojej obecności Sigeryka zadusić. Gdy jednak pierwszy szał minął, rzucił się na ciało syna i zaczął gorzko płakać.

Podanie głosi, że dla odbycia pokuty za ten mord Zygmunt udał się do klasztoru  w pobliżu Szwajcarii, który sam ufundował, i w charakterze mnicha prowadził tam surowe życie (522). Zbrodnia dokonana na Sigeryku miała niestety także następstwa polityczne. O krew Sigeryka upomniał się jego dziadek, Teodoryk Wielki (+ 526). Wypowiedział on wojnę Burgundii. Zygmunt opuścił więc klasztor i udał się na pole walki. Przegrał wojnę i został zmuszony do ucieczki wraz z żoną i dziećmi. W czasie pościgu sprzymierzony z Teodorykiem król Franków, Klodomir, pochwycił Zygmunta i wraz z rodziną uprowadził do Orleanu. Następnie w miejscowości Culmiers wrzucono wszystkich do studni, co spowodowało ich śmierć w 524 r.

Tradycja zachowała w pamięci Zygmunta jako króla pobożnego. Chętnie porównywano go z królem Dawidem, który dopuścił się zbrodni, ale odpokutował swój grzech. Św. Grzegorz z Tours nazywa Zygmunta męczennikiem; jako taki też odbiera cześć.

W wieku XIV i XV św. Zygmunt należał do najpopularniejszych świętych Europy. Szczególną czcią otacza św. Zygmunta diecezja płocka. W roku 1166 biskup Werner przywiózł do Płocka z Akwizganu jako dar cesarza Fryderyka I część czaszki św. Zygmunta. Św. Zygmunt jest patronem miasta Płocka. W katedrze płockiej ma osobną kaplicę. Jest także patronem Cremony w Lombardii i diecezji Monachium-Fryzynga; wzywany jako orędownik podczas malarii oraz przez chorych na przepuklinę.

***

3 MAJA ŚRODA: UROCZYSTOŚĆ NMP, KRÓLOWEJ POLSKI. GŁÓWNEJ PATRONKI POLSKI. Tytuł Matki Bożej jako Królowej narodu polskiego sięga drugiej połowy XVI wieku. Grzegorz z Sambora, renesansowy poeta, nazywa Maryję Królową Polski i Polaków. Teologiczne uzasadnienie tytułu „Królowej” pojawi się w XVII wieku po zwycięstwie odniesionym nad Szwedami i cudownej obronie Jasnej Góry, które przypisywano wstawiennictwu Maryi.

Wyrazicielem tego przekonania Polaków stał się król Jan Kazimierz, który 1 kwietnia 1656 roku w katedrze lwowskiej przed cudownym obrazem Matki Bożej Łaskawej obrał Maryję za Królową swoich państw, a Królestwo Polskie polecił jej szczególnej obronie. W czasie podniesienia król zszedł z tronu, złożył berło i koronę, i padł na kolana przed wielkim ołtarzem. Zaczynając swoją modlitwę od słów: „Wielka Boga-Człowieka Matko, Najświętsza Dziewico”, ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Królestwa Polskiego. Przyrzekł szerzyć Jej cześć, ślubował wystarać się u Stolicy Apostolskiej o pozwolenie na obchodzenie Jej święta jako Królowej Korony Polskiej, zająć się losem ciemiężonych pańszczyzną chłopów i zaprowadzić w kraju sprawiedliwość społeczną. Po Mszy świętej, w czasie której król przyjął również Komunię świętą z rąk nuncjusza papieskiego, przy wystawionym Najświętszym Sakramencie odśpiewano Litanię do Najświętszej Maryi Panny, a przedstawiciel papieża odśpiewał trzykroć, entuzjastycznie powtórzone przez wszystkich obecnych nowe wezwanie: „Królowo Korony Polskiej, módl się za nami”.

Warto dodać, że Jan Kazimierz nie był pierwszym, który oddał swoje państwo w szczególną opiekę Bożej Matki. W roku 1512 gubernator hiszpański ogłosił Matkę Bożą szczególną Patronką Florydy. W roku 1638 król francuski, Ludwik XIII, osobiście i uroczyście ogłosił Matkę Bożą Wniebowziętą Patronką Francji, a Jej święto 15 sierpnia ustanowił świętem narodowym.

Choć ślubowanie Jana Kazimierza odbyło się przed obrazem Matki Bożej Łaskawej we Lwowie, to jednak szybko przyjęło się przekonanie, że najlepszym typem obrazu Królowej Polski jest obraz Pani Częstochowskiej. Koronacja obrazu papieskimi koronami 8 września 1717 roku ugruntowała przekonanie o królewskości Maryi. Była to pierwsza koronacja wizerunku Matki Bożej, która odbyła się poza Rzymem.

Niestety śluby króla Jana Kazimierza nie zostały od razu spełnione. Dopiero po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1918 r. Episkopat Polski zwrócił się do Stolicy Apostolskiej o wprowadzenie święta dla Polski pod wezwaniem „Królowej Polski”. Papież Benedykt XV chętnie przychylił się do tej prośby (1920). Biskupi umyślnie zaproponowali Ojcu świętemu dzień 3 maja, aby podkreślić nierozerwalną łączność tego święta z Sejmem Czteroletnim, a zwłaszcza z uchwaloną 3 maja 1791 roku pierwszą Konstytucją polską.

26 sierpnia 1956 roku Episkopat Polski dokonał aktu odnowienia ślubów jasnogórskich, które przed trzystu laty złożył król Jan Kazimierz. Prymas Polski był wtedy w więzieniu. Symbolizował go pusty tron i wiązanka biało-czerwonych kwiatów. Po sumie pontyfikalnej odczytano ułożony przez prymasa akt odnowienia ślubów narodu. W odróżnieniu od ślubowań międzywojennych, akt ślubowania dotykał bolączek narodu, które uznał za szczególnie niebezpieczne dla jego chrześcijańskiego życia. 5 maja 1957 r. wszystkie diecezje i parafie oddały się pod opiekę Maryi. Finałem Wielkiej Nowenny było oddanie się w święte niewolnictwo całego narodu polskiego, diecezji, parafii, rodzin i każdego z osobna (w roku 1965), tak aby Maryja mogła rozporządzać swoimi czcicielami dowolnie ku ich większemu uświęceniu, dla chwały Bożej i dla królestwa Chrystusowego na ziemi.

Dnia 3 maja 1966 roku prymas Polski, kardynał Stefan Wyszyński, w obecności Episkopatu Polski i tysięcznych rzesz oddał w macierzyńską niewolę Maryi, za wolność Kościoła, rozpoczynające się nowe tysiąclecie Polski.
W 1962 r. Jan XXIII ogłosił Maryję Królowę Polski główną patronką kraju i niebieską Opiekunką naszego narodu.

Wiele parafii jest pod wezwaniem Królowej Polski m.in. w Świdnicy, Głogowie, Świebodzinie, Zamościu, Polkowicach, Brzegu Dolnym.

Święty Piotr Cudotwórca, biskup, IX w., Konstantynopol. Musiał wyróżniać się wśród mnichów talentami ducha, skoro zwrócił na niego uwagę patriarcha Konstantynopola i mianował go metropolitą Koryntu. Piotr jednak stanowczo odmówił. Kiedy jednak zawakowało biskupstwo w Argos, w historycznej stolicy dawnej Sparty na Peloponezie, ponaglony, zgodził się wreszcie je przyjąć. Nie zaprzestał jednak wieść nadal życia pokuty i modlitwy.

W owych latach prawdziwą plagą dla ludności wybrzeży greckich byli piraci arabscy. Piotr nieraz stawał w jej obronie, a jeńców wykupywał z niewoli. Dla daru cudów, jaki otrzymał od Pana Boga, dano mu zaszczytny przydomek „Cudotwórcy”. Wśród wielu cudów przytacza się opowieść o tym, jak w czasie głodu z jednego korca rozmnożył mąkę dla wszystkich, którzy jej wtedy potrzebowali.

Święty Teodozy Peczerski, opat, XI w., koło Kijowa Pod jego mądrymi rządami klasztor pęczniał od mnichów, gdyż stale napływali nowi kandydaci. Nowością dotąd na Rusi niespotykaną było to, że opat nadał klasztorowi regułę pisaną, której autorem był patriarcha Konstantynopola, Aleksy Studyta (1025-1043). Reguła ta stała się odtąd obowiązująca dla wszystkich klasztorów ruskich.

***
TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS, A NIE MY ICH.

4 MAJA CZWARTEK:Święty Florian, żołnierz, męczennik, III w., Dolna Austria. W młodym wieku został dowódcą wojsk rzymskich, stacjonujących w Mantem, w pobliżu Krems (obecnie w północno-wschodniej Austrii). Podczas prześladowania chrześcijan przez Dioklecjana został aresztowany wraz z 40 żołnierzami i przymuszony do złożenia ofiary bogom. Wobec stanowczej odmowy wychłostano go i poddano torturom. Przywiedziono go do obozu rzymskiego w Lorch koło Wiednia. Namiestnik prowincji, Akwilin, starał się groźbami i obietnicami zmusić oficera rzymskiego do odstępstwa od wiary. Kiedy jednak te zawiodły, kazał go biczować, potem szarpać jego ciało żelaznymi hakami, wreszcie uwiązano kamień u jego szyi i zatopiono go w rzece Enns. Miało się to stać 4 maja 304 roku. Jego ciało odnalazła Waleria i ze czcią je pochowała. Nad jego grobem wystawiono z czasem klasztor i kościół benedyktynów. Do dnia dzisiejszego St. Florian jest ośrodkiem życia religijnego w Górnej Austrii. Św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.

W roku 1184 na prośbę księcia Kazimierza Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego, Kraków otrzymał znaczną część relikwii św. Floriana od papieża Lucjusza III. Papież przed podjęciem decyzji udał się na modlitwę do kościoła św. Wawrzyńca za Murami w celu podjęcia decyzji zgodnej z wolą Bożą jakiego świętego relikwie przekazać Polakom. Padło na św. Floriana.

Ówczesna katedra krakowska była bardzo uboga w relikwie. Każde więc ciało świętego podnosiło znakomicie prestiż kościoła katedralnego. W delegacji odbierającej relikwie miał się znajdować także bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski.

Po drodze konie ciągnące wóz relikwiami zatrzymały się w podkrakowskiej wsi i za żadne skarby nie chciały ruszyć, pomogła dopiero obietnica Kazimierza, że wybuduje w tym miejscu kościół poświęcony św. Florianowi. I tak się stało, kościół p.w. św. Floriana na Kleparzu konsekrował biskup bł. Wincenty Kadłubek. Kiedy w 1528 r. pożar strawił tę część Krakowa, ocalała jedynie ta świątyniaOdtąd zaczęto św. Floriana czcić w całej Polsce jako patrona podczas klęsk pożaru, powodzi i sztormów. Florian jest patronem Austrii i Bolonii oraz Chorzowa; ponadto hutników, strażaków i kominiarzy, a także garncarzy i piekarzy. W Warszawie pod wezwaniem św. Floriana jest katedra warszawsko-praska.

TAKICH KAPŁANÓW NAM TRZEBA!

Święty Józef Maria Rubio Peralta, jezuita, Hiszpania XIX-XX w. Jego dziadek ze strony matki powiedział kiedyś o nim: „Ja umrę, lecz ten, kto będzie żył, zobaczy, że to dziecko zostanie wielkim człowiekiem i wiele uczyni dla Boga”. Po lekcjach chętnie czytał żywoty świętych.

Jako wikariusz, w ciągu zaledwie dziewięciu miesięcy zyskał sobie opinię świętego. Zawsze przed świtem udawał się do kościoła na modlitwę. Chętnie też uczył katechizmu dzieci. Wszyscy podziwiali jego surowy i pełen wyrzeczeń tryb życia; cechowało go miłosierdzie wobec chorych i biednych, dzielił się z innymi tym, co posiadał.

Uczył kleryków łaciny, filozofii i teologii pastoralnej w madryckim seminarium oraz był notariuszem diecezjalnym. Jednocześnie przez trzynaście lat był kapelanem bernardynek. Uchodził za znakomitego spowiednika. Jakby mało było mu tych wszystkich funkcji, uczył religii ubogie dzieci w szkołach niedzielnych, opiekował się kloszardami, a także prowadził rekolekcje. Często spędzał noce na modlitwie. Ci, którzy widzieli go odprawiającego Mszę św., mówili, że „sprawia wrażenie, jakby z kimś rozmawiał”.

W tym czasie był kapłanem diecezjalnym, ale jak sam mówił – „jezuitą z zamiłowania”. Dlatego 11 października 1906 r. wstąpił do nowicjatu jezuitów w Grenadzie. Po ślubach wieczystych Madryt stał się jego domem.
Dewiza ojca Rubio brzmiała: „Czynić to, czego Bóg pragnie, i pragnąć tego, co Bóg czyni”, a sposób postępowania z ludźmi charakteryzuje żartobliwe powiedzenie św. Franciszka Salezego, które o. Rubio uczynił także swoim: „Więcej much złapać można dzięki kropli miodu niż za pomocą beczki octu”. Pewnie dlatego ludzie garnęli się do niego. Jego charakterystyczna postać w sutannie, z lekko pochyloną głową, była wszystkim znana, tak jak i jego dobroć. Ponieważ żył zgodnie z tym, co głosił, a jego kazania były wolne od retoryki, wierni chętnie go słuchali. Organizował i głosił liczne misje ludowe w małych miejscowościach wokół Madrytu. Spotkały go jednak nieprzyjemności, gdy próbował założyć stowarzyszenie „uczniów św. Jana”. Często w trudnościach powtarzał, że „Nie pragnę niczego innego, jak tylko pełnić najświętszą wolę Bożą”.

Józef Maria pełnił swą posługę duszpasterską w najuboższych dzielnicach Madrytu, wśród robotników. Wychował wielu chrześcijan, z których niektórzy ponieśli potem śmierć męczeńską w czasie prześladowań religijnych w Hiszpanii. Był charyzmatycznym kaznodzieją, znakomitym kierownikiem duchowym i spowiednikiem. Aby się u niego wyspowiadać, czekano w wielogodzinnych kolejkach. Przy tym nikogo nie wyróżniał, traktował jednakowo arystokratów i biedaków. 

Pewnego dnia w okresie karnawału grupa dowcipnisiów wezwała go do domu publicznego, ażeby udzielił choremu sakramentu ostatniego namaszczenia. Jeden z nich leżał w łóżku i udawał umierającego. Pozostali, rozbawieni, chcieli sfotografować tę scenę. Oniemieli jednak ze zdziwienia, gdy po przyjściu o. Rubio okazało się, że „chory” naprawdę nie żyje. Wydarzenie to wywarło tak wielkie wrażenie, że dwie osoby z owej grupy wkrótce wstąpiły do zakonu.

Józef Maria wiedział, czym są okresy Bożej oschłości i tymi słowami zachęcał do trwania przy Panu w tym trudnym czasie: „Wystarczy samo milczenie. Chociażbyś odczuwał, że twoje serce jest nie wiem jak puste i oschłe, a nawet gdyby cię z tego powodu ogarniały pokusy i niepokój się zakradał, niczego się nie lękaj i trwaj w swojej własnej adoracji, bo to wystarczy i trzeba to uznać za wspaniały czyn w oczach Bożych”.

2 maja 1929 r. pożegnał się z bliskimi, siedząc w fotelu, powiedział: „Teraz odchodzę” i zmarł na atak serca. W całym Madrycie mówiono: „Umarł święty!” Tysiące osób wzięło udział w jego pogrzebie.

***

5 MAJA PIĄTEKŚwięty Stanisław Kazimierczyk, kapłan, XV w. Przełożeni zlecili mu pełnienie urzędu oficjalnego kaznodziei i spowiednika, a w klasztorze – funkcji mistrza nowicjatu, lektora i zastępcy przełożonego. Powierzonym obowiązkom poświęcił się bez reszty. Był przy tym wierny regule i przepisom zakonnym. „Dla wielu był przewodnikiem na drogach życia duchowego” – powiedział o nim św. Jan Paweł II. Prowadził intensywne życie kontemplacyjne, a zarazem jako znakomity kaznodzieja skutecznie oddziaływał na swoich słuchaczy.

Często oddawał część własnego pożywienia potrzebującym. Wiele czasu spędzał na modlitwie, żywił gorące nabożeństwo do Męki Pana Jezusa, czcił Matkę Najświętszą i uważał się za Jej „wybranego” syna. Szczególną pobożnością otaczał swojego patrona, pielgrzymował do jego grobu w katedrze wawelskiej raz w tygodniu.

Pochowano go pod posadzką kościoła Bożego Ciała, zgodnie z jego pokorną prośbą, aby wszyscy go deptali.

Święty Anioł, kapłan i męczennik, XIII w. Anioł urodził się w 1185 r. w żydowskiej rodzinie w Jerozolimie. Jego matka przeszła na chrześcijaństwo i ochrzciła swoje dzieci – bliźniaków Anioła i Jana. Rodzice wcześnie zmarli, a bracia po ukończeniu 18 lat wstąpili do klasztoru na Górze Karmel.

Wkrótce zaczął podróżować po Palestynie. Stał się bardzo szybko sławny za sprawą cudownych uzdrowień, które miały miejsce za jego wstawiennictwem. Właśnie rosnąca popularność sprawiła, że postanowił powrócić do Karmelu.

Chociaż krótko tam przebywał, dał się poznać jako znakomity kaznodzieja i został wysłany na Sycylię do walki z herezją katarską. Św. Anioł chciał nawrócić katarskiego rycerza Berengariusza, który żył w związku kazirodczym. Jednak próby namówienia go do zmiany życia nie skończyły się dobrze. Spowodowały tak wielką złość rycerza, że napadł on na karmelitę przed kościołem świętych Filipa i Jakuba w Licata, zadając mu tak poważne rany, że św. Anioł zmarł cztery dni później, 5 maja 1225 r., wybaczając swojemu oprawcy.

W Polsce relikwie św. Anioła przechowywane były w krakowskim kościele na Skałce. Jego wizerunki znajdują się w pokarmelitańskim kościele Najświętszej Krwi Pana Jezusa w Poznaniu, w kościele św. Teresy w Przemyślu i w pokarmelickich stallach w bydgoskiej katedrze. Jest patronem miasta Licata. Jego wstawiennictwu przypisywano uratowanie Neapolu przed dżumą w 1656 roku.

KRÓTKIE I BARDZO TRUDNE ŻYCIE

Błogosławiony Sulprycjusz Nuncjusz, XIX w., Italia. Gdy miał ledwie kilka lat, zmarli jego rodzice; zajęła się nim babcia, Anna Rozaria. Kiedy jednak i tę niebawem zabrała śmierć, dziewięcioletniego chłopca wziął do siebie wuj, Dominik Luciani. Krewny nieuczciwie wykorzystywał chłopca, angażując go do najcięższych prac. Kiedy chłopiec miał 14 lat, z powodu nadmiernej pracy nadwyrężył sobie nogę, tak że pękła mu kość w stopie. Musiał przeleżeć w szpitalu trzy miesiące (1831).

Po powrocie ze szpitala nie zamieszkał już u okrutnego wuja, ale udał się do Neapolu w poszukiwaniu krewnego, Franciszka Sulprycjusza. Tu przypadkowo napotkał Feliksa Wochingera, który polubił chłopca jak własnego syna. Niestety, rana zaczęła się boleśnie odnawiać. Chłopak udał się ponownie do szpitala dla nieuleczalnie chorych, gdyż był to szpital przeznaczony dla najuboższych. Kiedy zacny Wochinger odwiedził go i zorientował się, w jak prymitywnych warunkach przebywają tam chorzy, zabrał ze sobą Sulprycjusza do domu w pobliżu Neapolu (1834).

Lekarze nie poznali się na chorobie. Młodzieniec znosił niewysłowione bóle z heroiczną pogodą ducha oraz poddaniem się woli Bożej. Ucięto mu nogę, ale bóle nie ustały. W takim stanie zmarł 5 maja 1836 roku, mając zaledwie 19 lat.

Przez pięć dni niezliczone tłumy wiernych, zgromadzone na tym pustkowiu, ściągały z różnych stron, by modlić się przez jego orędownictwo. Malarz Maldarelli wykonał jego wierny portret. Ciało zabalsamowano i umieszczono w kryształowej trumnie.

Jest to pierwszy robotnik wyniesiony do chwały ołtarzy. Ciężka praca od dziecka, znoszona z poddaniem się woli Bożej, sieroca niedola i cierpienia ostatnich lat otworzyły mu drogę do chwały wybranych.

Błogosławiona Maria Katarzyna Troiani, klaryska, ITALIA, XIX w. Gdy miała niecałe 6 lat, została sierotą i oddano ją na wychowanie do sierocińca przy klasztorze klarysek w Ferentino. Przyjęła habit zakonny z rąk św. Róży z Viterbo.

W Kairze poświęciła się pracy z ubogimi i porzuconymi dziećmi, w Clot-Bey koło Kairu objęła szkołę, a później małe kolegium, do którego uczęszczały ubogie dzieci Egipcjan i Anglików. Gdy w 1865 r. macierzysty klasztor klarysek z Ferentino we Włoszech podjął decyzję o definitywnej rezygnacji z kontynuowania misji w Egipcie, s. Maria Katarzyna postanowiła zostać w Egipcie i założyć nowe zgromadzenie.

Nic jej jednak nie zrażało. 30 czerwca 1868 roku Kongregacja Rozkrzewiania Wiary wydała dekret zatwierdzający Instytut Franciszkanek Misjonarek Egiptu.

Działała aktywnie przeciw niewolnictwu. Po śmierci ks. Mikołaja Olivieriego, który wykupywał murzyńskie dzieci sprzedawane w niewolę na rynku w Kairze, misjonarki kontynuowały jego dzieło. W ich klasztorze znalazło schronienie 748 afrykańskich dzieci uratowanych w ten sposób. Maria Katarzyna – nazywana „Białą Mamą” – zajmowała się również, wraz z siostrami, wyszukiwaniem porzuconych na śmietnikach miast noworodków.

Uratowały one w ten sposób życie ponad 1570 niemowlętom. Wszystkim uratowanym siostry starały się zapewnić szkołę, zawód, pracę, a przede wszystkim godną przyszłość. Na wiadomość o jej śmierci mówiono: „odeszła Święta”. 

***

6 MAJA SOBOTA: ŚWIĘTO Święci Apostołowie Filip i Jakub. Wzmianka, że Filip pochodził z miasta Andrzeja i Piotra, wskazuje, że wszyscy trzej Apostołowie musieli się znać poprzednio, że znał go dobrze także św. Jan Apostoł, który te szczegóły przekazał. Filip musiał się cieszyć specjalnym zaufaniem Pana Jezusa, skoro poganie proszą go, aby im dopomógł w skontaktowaniu się z Chrystusem.

Filip miał apostołować również w Scytii – a więc w okolicach Donu i Dniepru. Byłby to więc pierwszy Apostoł Słowian. Potem miał przenieść się do Frygii (Mała Azja) i w jej stolicy, Hierapolis, ponieść męczeńską śmierć za panowania Domicjana (81-96) przez ukrzyżowanie, a potem ukamienowanie. Według świadectw greckich wraz ze św. Filipem miała być pochowana w Hierapolis również jego siostra Marianna i dwie córki Apostoła.
Filip jest patronem Antwerpii oraz pilśniarzy i czapników. Przedstawiany z krzyżem i pastorałem oraz zwojem.

Jakub, zwany Młodszym lub Mniejszym (dla odróżnienia od drugiego Apostoła Jakuba, zwanego także Starszym – przy czym starszeństwo oznacza tu kolejność włączenia do grona Apostołów), był synem Kleofasa i Marii (Mk 15, 40), rodzonym bratem św. Judy Tadeusza, krewnym Jezusa. 

W katalogach Apostołów jest wymieniany na jednym z ostatnich miejsc – co oznacza, że przyłączył się do grona Apostołów najpóźniej. Pochodził z Nazaretu. Jego matka miała na imię Maria (była spokrewniona ze św. Józefem), a jego ojcem był Alfeusz, zwany również Kleofasem. Po zmartwychwstaniu Jezusa Jakub wyróżniał się wśród Apostołów jako przewodniczący gminy chrześcijańskiej w Jerozolimie. 

Podczas kamienowania pewien folusznik (rzemieślnik produkujący tkaniny) doskoczył do Apostoła i uderzył Jakuba w głowę pałką. Euzebiusz dodaje, że przedtem strącono Jakuba ze szczytu świątyni. Św. Jakub jest patronem dekarzy. Przedstawiany z halabardą.

***

Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.                    

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.