LXXI (71) Zbliża się kolejna pandemia…
„Boże daj mi jeszcze jedną szansę. Może jednak…?” Joanna Jędrzejczyk
Laudetur Iesus Christus et Maria Mater eius 🙂
GLORIA PATRI ET FILIO, ET SPIRITUI SANCTO
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Auschwitz to była igraszka.
2. Jeden z najczęstszych problemów w związku.
3. Każde wydarzenie jak moneta.
Odcinek LXXI (71)
1. TEMAT: Każdy z nas jest wojownikiem.
2. TEMAT: Kolejna pandemia.
3. TEMAT: Największy przyjaciel lub największy wróg.
***
1. TEMAT: KAŻDY Z NAS JEST WOJOWNIKIEM.
Szukając jakiś ciekawych rzeczy do newslettera natrafiłem na Joannę Jędrzejczyk. Przesłuchałem 1,5 h wywiadu. Niewiele rzeczy mogłoby Ci się przydać. Ale okazało się, że jest dosyć wierząca :D. W wywiadzie był 1 albo 2 takie przebłyski. Bo to były takie niepozorne, dla wielu niedostrzegalne. Myślę. Sprawdzę to. I okazało się, że jest dosyć wierząca 😀
Najpierw przedstawię Jej osiągnięcia, a potem przytoczę kilka cytatów z Jej drugiego wywiadu:
1. Muay thai: Na 70 walk, tylko 5 porażek:
x4 Mistrzostwo Europy
x6 Mistrzostwo Świata, x1 Mistrzostwa Świata
2. Kick-boxing:
x1 Mistrzostwo Europy
x2 Mistrzostwo Świata
3. Boks:
x1 Mistrzostwa Polski
4. MMA:
21 walk w UFC
5xMistrzostwo w UFC (pas mistrzowski w latach 2015-2017)
Będąc szczerym, mam mieszane uczucia co do walk czy też podnoszenia ciężarów przez kobiety np. w dwuboju czy powerliftingu. Część tych kobiet dlatego to robi, bo zabrakło ojca w dzieciństwie. Część robi to, byleby być w centrum uwagi i się dowartościować. Część jest zwiedziona trenerami, telewizją, która nie chce ich dobra tylko pieniędzy, bo dodakowe źródło dochodu. Większy rynek niż tylko sami mężczyźni. To moje zdanie. Możesz mieć inne. 😀 Pewnie są też inne powody.
Czy Asia Jędrzejczyk jest wyjątkiem? Czy ma dar od Boga? Nie wiem. Może ma. Wydaje się, że ma. Ale talenty można też w zły sposób użyć. Celowo o tym piszę, żebyś miał świadomość, że nie jest tak, że Asia jest dosyć wierząca to już będę mówił wszystko o Niej w superlatywach.
Czas na Jej cytaty:
„Nigdy nie korzystałam z porad psychologów. Przez 20 lat byłem tylko ja i moja wiara.”
„Każdy z nas jest wojownikiem. Od pierwszych chwil życia musimy walczyć z otaczającym nas złem i mierzyć się z różnymi przeciwnościami. Musimy walczyć o wszystko Tylko od nas zależy, jak będziemy chcieli to przyjąć. Czy weźmiemy to „na klatę”, czy przyjmiemy na ramiona ten swój krzyż i będziemy go dźwigać, czy po prostu siądziemy pod jego ciężarem i nie ruszymy z miejsca…” Ma rację. Warto walczyć i nieść krzyż 🙂
„Dobra. Przyjmuję to tak jak jest. Uczę się.” Kiedy zaczynała trenować pod MMA. Przyjmować każde wydarzenie takie jakie jest. Kiedy je przyjmuję, dopiero wtedy będę mógł je obrócić na swoją korzyść. Nie mogę czegoś obrócić, wykorzystać, gdy tego nie mam w rękach, nie przyjąłem.
„Zawsze chciałam być najlepsza. I zawsze chciałam czegoś więcej. Pragnęłam dać coś od siebie światu. Chciałam być takim ułamkiem procenta, osobą, która robi coś innego niż wszyscy, coś oryginalnego, i to mi się chyba udało.” Odkryć swoją drogę. Jedni odkrywają ją bardzo szybko. Już od małego możemy powiedzieć, że będzie tym i tym w przyszłości, bo to „widać”. Inni muszą to odkrywać latami. Najważniejsze, aby być na swoim miejscu. A Ty czujesz, że jesteś na swoim miejscu?
„Jeżeli coś sobie założymy, dążmy do tego. Nawet jeśli to zajmie dwa lata – zróbmy to!” Jest problem, bo obiecujemy coś sobie i często tego nie dorzymujemy. Potem czujemy się jak kupa gówna. Zacznij być słowny względem samego siebie!
„Rezygnowałam ze sportu pięć razy i zawsze myślałam sobie: „Trudno, nie wyszło, to nie wyszło. Fajna przygoda, czas napisać kolejną historię”. Nie płakałam nad tym. Oczywiście było mi żal. Ale zawsze się modliłam: „Boże, daj mi jeszcze jedną szansę. Może jednak…?”. I ta szansa zawsze się pojawiała. To nagłe bum! Poszło. I każdemu chcę powiedzieć, że nie byłam w czepku urodzona, nie wszystko mi się układało. Przeszłam naprawdę trudną drogę, żeby być tutaj, gdzie teraz jestem, i cieszę się, że mogę w pełni wyrażać siebie i się realizować.” Mi osobiście chyba najbardziej się ten cytat spodobał 🙂 Bo dotyczy mnie i szansy powrotu do powerliftingu. Czyżby współpraca z nowym trenerem, naprawa wielu rzeczy i praca od zera to jest ta szansa od Boga? Czas pokaże.
„Słuchaj, u każdego coś się dzieje. Jeżeli nie dzieje się dzisiaj, to stanie się jutro. I uwierz mi, że u jednego wyjdzie słońce po jednym dniu, a inni będą musieli czekać kilka lat, by je zobaczyć. Ale warto czekać. Mnie pomaga w tym wiara. Może nie jestem przykładną katoliczką, ale walczę o to, żeby się nią stać.” Zgadzam się 🙂 Czekanie jest cudowne :)) Bardzo je doceniłem, dzięki Bogu. Czekanie w sensie, nie że nic nie robię i czekam. Tylko robię i czekam. Jak potem smakuje! to na co się długo czekało. NIESAMOWITE!
Jak zaczyna każdy dzień? „Mam absolutny wewnętrzny przymus, by zajrzeć do apki „Modlitwa w drodze”. To jest aplikacja, którą odpalam jako pierwszą. Są tam czytania i rozważania na dany dzień. To mi bardzo dużo daje. Wcześniej sięgałam do niej przed snem, ale pomyślałam, że muszę czytać te słowa rano, aby znaleźć chwilę, chociaż pięć minut na bliższą relację z Bogiem, na zastanowienie się nad Jego przesłaniem dla mnie na każdy kolejny dzień. Bo tam zawsze jest sugestia pracy nad sobą i to mi bardzo, bardzo pomaga.” A jak Ty zaczynasz dzień? Gonitwa? W biegu? Telefon z pierdołami? Czy może START z Bogiem? Z Biblią?
„Mnie wiara pomaga przyjmować życie takim, jakim ono jest. Że tak właśnie miało być i trzeba się pogodzić z wolą Bożą.” Wszystko jest wolą Bożą. Przyjmij, podziękuj i do przodu 🙂 FIAT VOLUNTAS TUA.
„Jest taka modlitwa przed treningiem: „Boże, daj mi ducha walki, silną wolę i czyste serce”. A ja mam swój mały modlitewnik, z którego się modlę tylko przed walkami, i tam jest też między innymi modlitwa do Joanny d’Arc, która mówi, że w ciężkich chwilach trzeba przyjąć wyrok taki, jaki jest. Bez względu na to, czy mamy na niego wpływ, czy nie. A często nie mamy wpływu na to, jak się zachowują inni ludzie, jakie są decyzje organów ścigania, władzy czy instytucji, i raczej tak to powinno wyglądać. Zawsze mam też obrazek Świętego Jana Pawła II, którego proszę o to, żeby dał mi siłę, bo wiesz co, ja jestem z pokolenia JPII. I zawsze mówię: „Pozwól mi być choć w części taką Polką, jakim ty byłeś Polakiem – niosłeś wiarę, reprezentując przy okazji naszą ojczyznę na arenie międzynarodowej. To pozwól mi robić to samo”. Modlitwa przed walkami… Prośba o wstawiennictwo świętych… „Nieustannie się módlcie! W każdym położeniu dziękujcie, taka jest bowiem wola Boża w Jezusie Chrystusie względem was.” 1 Tes 5,17-18
Dlaczego Ivan Merz, młody Chorwat został ogłoszony błogosławionym?
Kto jest patronem spowiedników i osób spowiadających się?
Odp. podkreślone w kalendarzu świętych. |
***
2. TEMAT: KOLEJNA PANDEMIA.
Jedna z najpopularniejszych chorób człowieka XXI w.: ODKŁADANIE NA POTEM. Dotyka każdego, bez wyjątku. Wysokiego i niskiego. Głupiego i mądrego. Starszego i młodszego. Bez względu na kolor skóry, poglądy, wiarę.
Boli Cię głowa? Może być setki jak nie tysiące powodów powodów, dlaczego Cię boli. Podobnie z odkładaniem na potem. W jednym z poprzednich odcinków wypisałem przynajmniej kilkanaście lęków, które mogą być przyczyną odkładania na potem. Jednym z tych lęków może być: LĘK PRZED SUKCESEM.
Chciałbym, żebyś przez chwilę wymieniłem przynajmnie 3 rzeczy, które ciągle odkładasz na potem. Następnie zastanów się co by się stało, gdybyś te rzeczy, które odkładasz zrealizował, zwłaszcza takie „grube ryby”.
Powiem Ci szczerze, że jednym z powodów mojego odkładania na potem jest lęk przed sukcesem 🙁 Dlaczego?
Gdy zacząłbym realizować to co, mam robić oznaczałoby to m.in.: znacznie większe szarpenie się z ludźmi i światem (już teraz będąc zwyczajnym wikariuszem żyję pod pewną presją i ostrzałem), a to mogłoby zwiększyć się x10, x100, x1000 albo i więcej, gdybym robił to, co mam robić. Po ludzku od tego uciekam.
Po drugie, im bardziej wzmocniłbym się poprzez robienie tego, co mam robić tym większe trudności Bóg dałby na moje ramiona. Po ludzku boję się cierpienia i robię autosabotaż.
Po trzecie pomimo tego, że lubię rzucić granatem w ludzi, czyli trafić w ich sumienie, rozum, zburzyć ich wykrzykwione myślenie, obudzić ze snu, przebić ich bankę mydlaną, zniszczyć ich Matrix to jednak lubię spokój i bycie daleko od ludzi. A tego będę raczej pozbawiony, gdy zacznę robić, to co mam robić.
Jednak wiem, że !NAJWAŻNIEJSZA JEST WOLA BOŻA! I muszę prosić Dobrego Boga, aby większa od mojego lęku przed sukcesem była Miłość do Boga i Jego Bożego Planu. Amen.
„W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk (…). Ten zaś, kto się lęka,
nie wydoskonalił się w miłości.” 1 J 4,18ac
***
3. TEMAT: NAJWIĘKSZY PRZYJACIEL LUB NAJWIĘKSZY WRÓG.
Ty i ja mamy nawyki. Ty i ja mamy nawyki, które nas niszczą. Ty i ja mamy nawyki, które nas budują i przynoszą dobro. Na pewno masz jakieś nawyki, których chciałbyś się pozbyć, ale nie potrafisz. Wczoraj dostałem pewnego olśnienia.💡 Szukając jakiś ciekawych treści do newslettera, przesiewając różne rzeczy, aby znaleźć jakąś perełkę, znalazłem to: TRIGGER- po polskiemu WYZWALACZ.
Część z Was na pewno dawno o tym wiedziała z czego składa się każdy nawyk WYZWALACZ–> REAKCJA–>NAGRODA. Co z tego, że to wiedziałem. Co z tego, że o tym czytałem. Ale ponownie: NIE WYKORZYSTAŁEM TEJ WIEDZY! Korzystałem z jakiś metod, spostrzeżeń, ale ich nie łączyłem ze sobą. Brakowało fuzji! A jak ktoś oglądał Dragon Ball to wie, co się dzieje, gdy tworzy się fuzja :)🧨 JEST MEGA MOC. 🧨
Wprowadzałem nowe rzeczy do mojego życia używając codziennego monitoringu, notowania, robiłem metodę małych kroków, zacząłem prosić o więcej pokory, aby sukcesy mnie nie zniszczyły, ale zapomniałem o kolejnym elemencie układanki;/ jakim jest wyzwalacz.
Zobacz. Mam 35 lat. Może jestem stary, może młody. To zależy. Od 4.04.2005 oficjalnie zacząłem ćwiczyć na siłowni. Nie licząc jakiejś choroby, ćwiczyłem każdego tygodnia. Nawet chyba nie robiłem deloadu :D, bo po co :D. Tak to trwało do ok 2019 roku. Potem trochę się posypało. M.in. kontuzje, trudności, aby mieć odpowiednią wagę, zmiana priorytetów, inne podejście do sportu itd. itp.
Co nie zmienia faktu, że ćwiczę ok 17-18 lat. Zależy jak na to patrzeć. Mając duszę wojownika, mając talent do dźwigania, ćwicząc tyle lat zastanawiałem się oprócz wymienonych przyczeń powyżej: Dlaczego tak łatwo mi teraz przychodzi nie ćwiczyć, odpuszczać treningi itd. Przecież tyle lat ćwiczę! To powinien być tak mocny nawyk, że muszę iść na trening, nawet, jeżeli to będą niewielkie ciężary. Co poszło nie tak?!
Stwierdzam, że przez tyle lat!!!! nie wytworzył się we mnie NAWYK trenowania! Szokujące, nieprawdaż? Dla mnie tak. Bo zabrakło w moim trenowaniu WYZWALACZA. Chcę wrócić do sportu z Bożą pomocą, ale jest mi ciężko. Nawet bardzo. Szukam różnych powodów, blokad tego stanu rzeczy.
Jedną z nich jest właśnie brak WYZWALACZA. Dla przypomnienia: Wyzwalacz ZAWSZE poprzedza reakcje w danym nawyku np. stresujesz się i potem sięgasz po słodycze (papierosy). Im częściej się to powtarza w tej właśnie samej kombinacji tym mocniejszy nawyk. U mnie był brak wyzwalacza. Brak wyzwalacza=brak nawyku. Oczywiście wyzwalacz musi bezpośrednio poprzedzać nawyk.
Świetnie to obrazuje przykładowe zdanie: PO TYM JAK usłyszę rano alarm w telefonie, OD RAZU kliknę w przycisk „drzemka”, by pospać dłużej. Tak właśnie tworzy się nawyk. Ten zły.
A dobry? PO TYM JAK wkurzy mnie żona, OD RAZU powiem w myślach: Boże, dodaj mi cierpliwości.
Temat na pewno bardzo ciekawy. Jak dla mnie 🙂 Nawyk jest praktycznie automatyczny. Zużywa bardzo mało energii. Może być Twoim największym przyjacielem i sprzymierzeńcem albo największym wrogiem niszczącym Twoje dobre chęci, pragnienia, marzenia i Boży plan. Od Ciebie zależy ile nawyków będziesz miał po swojej stronie, a ile przeciwko Tobie.
***
DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA NIEAMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA NA TEN TYDZIEN: (TO ŚWIĘCI WYBIERAJĄ NAS. NIE MY ICH)📆
7 maja NIEDZIELA: Najświętsza Maryja Panna, Matka Łaski Bożej. Dziś wspominamy „Matkę Łaski Bożej” lub inaczej Matkę Bożą Łaskawą. Pierwsze sformułowanie jest dobrze znane z Litanii Loretańskiej do Matki Najświętszej. Bezpośrednim sprawcą łaski Bożej jest Jezus Chrystus, nasz Zbawiciel. Maryja jednak, tak jak jest Matką Chrystusa-Zbawiciela, Sprawcy wszelkiej łaski, jest tym samym Matką Łaski Bożej.
W 1921 r. papież Benedykt XV, na prośbę kard. Dezyderego-Józefa Merciera, zezwolił na odprawianie w Belgii oficjum i Mszy o Najświętszej Maryi Pannie, Pośredniczce wszystkich łask, w dniu 31 maja. Stolica Apostolska pozwoliła odprawiać to oficjum i Mszę wielu innym diecezjom i rodzinom zakonnym zgodnie z ich prośbami. Dzięki temu wspomnienie o Najświętszej Maryi Pannie Pośredniczce stało się niemal powszechne.
Jest Ona Matką łaski, ponieważ nosiła w swym czystym łonie prawdziwego Boga i człowieka, a potem wydała dla nas samego Twórcę łaski. Jest Pośredniczką łaski, ponieważ była pomocnicą Chrystusa w uzyskaniu dla nas największej łaski – odkupienia i zbawienia, życia Bożego i chwały bez końca.
W Polsce w wielu kościołach i sanktuariach znajdują się obrazy Matki Bożej Łaskawej. Do najbardziej znanych i otoczonych kultem należą wizerunki w bazylice katedralnej w Kielcach i w kościele jezuitów na Starym Mieście w Warszawie, a także w Krzeszowie.
Błogosławiona Gizela, królowa, ksieni, benedyktynka XI w., Bawaria. Siostra cesarza, św. Henryka II. Była żoną króla Węgier, św.Stefana. Według świadectw kronik Gizela była nie tylko kochaną małżonką św. Stefana, ale także mądrą współrządzącą państwem, które dopiero dźwigało się z pogaństwa. Korzystając z tego, że święty małżonek zajęty sprawami politycznymi dał jej wolną rękę w czynieniu dobra, była szczodrą w rozdawaniu jałmużny i ofiar na cele kościelne.
Po śmierci św. Stefana w 1038 r. Gizela musiała przejść cały szereg udręk i prześladowań ze strony pretendentów do tronu, którzy chcieli przywrócić na Węgrzech pogaństwo. Przy pomocy brata, Henryka II, powróciła w 1045 r. do Niemiec, gdzie wstąpiła do benedyktynek, by tam dopełnić lat swojego życia jako ksieni, przełożona tego opactwa.
***
8 maja PONIEDZIAŁEK : Święty Stanisław, biskup i męczennik, główny patron Polski, PATRON DIECEZJI ŚWIDNICKIEJ.!!! Dał się poznać jako pasterz gorliwy, ale i bezkompromisowy. Pewnym jest, że w swojej rodzinnej wiosce wystawił drewniany kościół pod wezwaniem św. Marii Magdaleny, który dotrwał do XVIII wieku.
W centrum zainteresowania kronikarzy znalazł się przede wszystkim fakt zatargu Stanisława z królem Bolesławem Śmiałym, który zadecydował o chwale pierwszego, a tragicznym końcu drugiego. Trzeba bowiem przyznać, że Bolesław Śmiały, zwany również Szczodrym, należał do postaci wybitnych. Popierał gorliwie reformy Grzegorza VII. Po zawierusze pogańskiej odbudował wiele kościołów i klasztorów. Sprowadzał chętnie nowych duchownych do kraju. Koronował się na króla i przywrócił Polsce suwerenną powagę.
Bolesław był prawie zawsze w kraju nieobecny, gdyż nieustannie brał udział w zbrojnych wyprawach. Te wyprawy były powodem, że w kraju szerzył się rozbój i wiarołomstwo żon, a przez to rozbicie małżeństw i zamęt. Kiedy podczas ostatniej wyprawy na Ruś rycerze błagali króla, aby powracał do kraju, ten w najlepsze całymi tygodniami się bawił. Wtedy rycerze zaczęli go potajemnie opuszczać. Kiedy Bolesław wrócił do kraju, zaczął się okrutnie na nich mścić. Fakt targnięcia się na św. Stanisława w kościele, w czasie odprawiania Mszy świętej, świadczy najlepiej o tym, jak nieopanowany był jego tyrański charakter. Wincenty Kadłubek przytacza ponadto, że Bolesław nakazywał wiarołomnym żonom karmić piersiami swymi szczenięta.
Kiedy król szalał, aby złamać opór, Stanisław jako jedyny – według kroniki Kadłubka – miał odwagę upomnieć króla. Kiedy zaś ten nic sobie z upomnienia nie czynił i dalej szalał, biskup rzucił na niego klątwę, czyli wyłączył króla ze społeczności Kościoła, a przez to samo zwolnił od posłuszeństwa poddanych. Ze strony Stanisława był to akt niezwykłej odwagi pasterza, ujmującego się za swoją owczarnią, chociaż zdawał sobie sprawę z konsekwencji, jakie mogą go za to spotkać.
Autorytet Stanisława musiał być w Polsce ogromny, skoro według podania nawet najbliżsi stronnicy króla Bolesława nie śmieli targnąć się na jego życie. Król miał to uczynić sam. 11 kwietnia 1079 roku Bolesław udał się na Skałkę i w czasie Mszy świętej zarąbał biskupa uderzeniem w głowę. Potem kazał poćwiartować jego ciało. Ówczesnym zwyczajem bowiem ciało skazańca niszczono.
Na wiadomość o dokonanym w tak ohydny sposób mordzie na biskupie, przy ołtarzu, w czasie sprawowania Najświętszej Ofiary, cały naród stanął przeciwko królowi. Opuszczony przez wszystkich, musiał udać się na banicję. Bolesław Śmiały usiłował jeszcze szukać dla siebie poparcia na Węgrzech u św. Władysława. Ten mu jednak odmówił. Zmarł tamże zapewne w 1081 roku. Istnieje podanie, że dwa ostatnie lata król spędził na ostrej pokucie w klasztorze benedyktyńskim w Osjaku, gdzie też miał być pochowany.
Właśnie od procesu kanonizacyjnego św. Stanisława wprowadzona została praktyka „adwokata diabła” (łac. advocatus diaboli), którego zadaniem było wyciąganie na jaw wszystkich niejasności i zarzutów przeciw kanonizacji.
Święta Magdalena z Canossy, dziewica, XVIII-XIX w., Italia. Przeszła różne choroby, których nie udawało się zdiagnozować lekarzom. W tym też czasie dojrzało w niej pragnienie oddania się na wyłączną służbę Bogu. Pewnego razu, leżąc złożona ospą, powiedziała do swego wujka: „Oblubieniec, którego wybrałam, nie będzie przejmował się moją twarzą. Nikt nie musi mnie podziwiać, gdyż postanowiłam wstąpić do zakonu”.
W wieku siedemnastu lat Magdalena była piękną, inteligentną i bogatą młodą damą. Zewsząd była otaczana podziwem i zazdrością. W czasie przygotowań do ślubu jej starszej siostry, za radą spowiednika, udała się na jakiś czas do klasztoru karmelitanek św. Teresy. Dopiero tam odczuła prawdziwą radość z przebywania blisko Boskiego Oblubieńca. Zrozumiała jednocześnie, że pragnie ulżyć ludzkim cierpieniom. Po powrocie do domu nieustannie modliła się o dar rozpoznania swego powołania. Wiele następnych lat zajmowała się domem w Canossie. Objawiły się wówczas jej talenty organizacyjne. Ogromne wrażenie na wszystkich robiła jej niekłamana pobożność, niechęć do wszystkiego, co mogłoby choćby w niewielkim stopniu zagrozić jej czystości.
Były to czasy wielkich podbojów Napoleona I Bonaparte. Podczas jednej z kampanii sam cesarz przybył na zamek w Canossie. Maniery i wdzięk Magdaleny zrobiły na nim wielkie wrażenie. Gdy potknęła się w jego obecności i jeden z oficerów chciał jej pomóc, cesarz zawołał: „Zostaw ją! Nie waż się jej dotknąć, to anioł!” Szczególną uwagę zwracała na wyjątkowość niewidomych, niesłyszących, niepełnosprawnych psychicznie czy niemych. Ujrzała całe piękno, jakie niesie za sobą możliwość troszczenia się o chorych. Przedmiotem jej szczególnego zaangażowania stało się wychowywanie i kształcenie dziewcząt, zwłaszcza ubogich, i kierowanie ich na drogę nauczania. powstało Zgromadzenie sióstr kanosjanek. Wszyscy widzieli szczególną opiekę Boga nad jej dziełami. Z podziwem przyjmowali, że mając w zasięgu ręki wielkie bogactwa – wybrała ubóstwo.Odznaczała się szczególną miłością do Jezusa Ukrzyżowanego. Tajemnicę Jego śmierci i zmartwychwstania nieustannie kontemplowała. Później powstało Zgromadzenie robiące to samo, tylko w stosunku do chłopców.
Święty Bonifacy IV, papież, VII w. Jako pierwszy papież nakazał zamienić pogańską świątynię (Panteon w Rzymie) na kościół (Santa Maria ad Martyres). Wprowadził obowiązkowe święcenia kapłańskie dla zakonników, popierał życie mnisze i zamienił swój dom w Rzymie w klasztor. W czasie jego posługi w Rzymie panował głód, jednak dzięki dobrym stosunkom z cesarzami papież zdołał wynegocjować pomoc. Za jego pontyfikatu zaczęto najprawdopodobniej obchodzić Dzień Wszystkich Świętych w Kościołach Wschodnich, chociaż nie było to jeszcze oficjalne święto. Pochowany w Bazylice św. Piotra.
Święty Benedykt II, papież, VII w. Według Liber pontificalis był papieżem łagodnym, pokornym i szczerze miłującym ludzi ubogich. Rządził Kościołem przez niecały rok. Dobrze zaczęły układać się stosunki z dworem w Konstantynopolu. Wyrozumiałość papież okazał także wobec Makarego, usuniętego patriarchy antiocheńskiego, którego gotów był przywrócić na stolicę, jeśliby potępił monoteletyzm. Odnowił w Rzymie wiele kościołów i przywrócił prawo azylu w kościołach. Pochowano go w bazylice św. Piotra.
***
9 MAJA WTOREK: Święty Jerzy Preca, kapłan, Malta. Urodzony w 1880 r. Już jako kleryk (w latach 1905-1906) organizował spotkania formacyjne dla młodzieży. W 1907 r. założył Towarzystwo Nauki Chrześcijańskiej dla młodych ludzi świeckich, którym po odpowiedniej formacji ascetyczno-teologicznej powierzał prowadzenie katechezy dzieci i dorosłych. Poza Maltą jest dziś ono obecne w Australii, Anglii, Albanii, Kenii, Sudanie i Peru. Organizację tę z czasem zaczęto nazywać „museum„. Do tej nazwy ks. Preca ułożył łaciński akrostych, który stał się hasłem Towarzystwa: Magister utinam sequatur Evangelium universus mundus – „Panie, spraw, aby cały świat podążał za Ewangelią”. W 1910 r. powstała żeńska gałąź Towarzystwa.
Życie jego członków, którzy na co dzień pracowali zawodowo, znamionowała wielka dyscyplina; ubierali się skromnie, co kwadrans odmawiali krótką modlitwę, godzinę dziennie poświęcali na katechizowanie dzieci i dorosłych, a drugą godzinę na własną formację.
Ks. Preca szerzył znajomość Pisma Świętego w przekładzie na język maltański. Był znanym kaznodzieją i spowiednikiem oraz wielkim czcicielem i apostołem miłości Boga objawionej w tajemnicy Wcielenia. Propagował różne formy pogłębionej pobożności. Trudne sprawy swego posługiwania zawierzał opiece Najświętszej Maryi Panny.
21 lipca 1918 r. wstąpił do Trzeciego Zakonu Karmelitańskiego i przyjął imię Franciszek. Zachęcał także wszystkich członków i podopiecznych M.U.S.E.U.M. do noszenia szkaplerza karmelitańskiego. Wielkim nabożeństwem otaczał Matkę Bożą Dobrej Rady.
W roku 1957 członkom założonego przez siebie Towarzystwa zaproponował do prywatnego odmawiania 5 nowych tajemnic różańcowych, które nazwał „tajemnicami światła„. W 2002 r. tę nazwę i niemal niezmienione tematy tajemnic przejął św. Jan Paweł II, wprowadzając je w całym Kościele listem apostolskim Rosarium Virginis Mariae.
Jest pierwszym kanonizowanym Maltańczykiem.
Błogosławiony Jeremiasz z Wołoszczyzny, kapucyn, Mołdawia, XVI w. Przez matkę miał kontakt z włoskimi franciszkanami, którzy pracowali w księstwie. Następnie z lekarzem Lo Jacome wyjechał do Bari. W roku 1578 wstąpił w Neapolu do kapucynów, przyjmując imię proroka – znany jest jako Jeremiasz z Wołoszczyzny (de Valachia).
Przez czterdzieści lat był bratem-laikiem i wykonywał najskromniejsze zajęcia. Równocześnie budował wszystkich pokorą, pogodą ducha, dobrocią, uczynnością.
NAWRÓCONY POPRZEZ DOBRY PRZYKŁAD
Święty Pachomiusz Starszy, pustelnik, III-IV w. Kiedy miał 20 lat, został wzięty do wojska i musiał służyć w legionach rzymskich w pobliżu Teb. Młodych rekrutów traktowano bardzo surowo, by ich w ten sposób zaprawiać do trudów żołnierskich. Doznawali jednak wiele życzliwości i pomocy od miejscowej ludności katolickiej. Donoszono im pożywienie, przynoszono bieliznę i codzienne ubranie. Zdziwiony Pachomiusz dowiedział się, że powodem, dla którego jego dobrodzieje nie chcą przyjąć zapłaty, jest to, że czynią to w imię miłości do Pana Boga. Młody rekrut powoli zaczął zapoznawać się z nauką Chrystusa. Modlił się też do Boga chrześcijan, by go uwolnił od okrutnej służby. Po zwolnieniu z niej przyjął chrzest.
Postanowił oddać się na wyłączną służbę Bożą. Z wolna zaczęli przyłączać się do niego uczniowie. Z czasem (w latach 320-325) powstał duży klasztor. W następnych latach Pachomiusz założył jeszcze 8 podobnych zespołów mniszych. W czasie prześladowania udzielił schronienia św. Atanazemu.
Można nazwać Pachomiusza pierwszym z ascetów, który nie tylko zakładał osady mnichów, ale także napisał dla nich regułę. W Etiopii do dziś pokazują drewniany krzyż, który według podania ma pochodzić od Pachomiusza.
Błogosławiony Alojzy Rabata, karmelita, przeor, XV w., Sycylia. Jako mąż głębokiej modlitwy, gorliwy duszpasterz i kaznodzieja został ugodzony przez grzesznika, niejakiego Antoniego Catalucci, którego upomniał i zachęcał do poprawy życia. Zmarł od zadanych ran. Słynął z uczynków miłosierdzia i przebaczenia. Przed śmiercią przebaczył swemu zabójcy.
Święta Katarzyna Mammolini, dziewica, XV w. Italia. Była wykształcona i utalentowana. W wieku 10 lat została damą dworu Margherity. Na dworze przebywała przez 4 lata. Nie pociągało jej jednak życie dworskie. Czas tam spędzony wykorzystała na naukę łaciny i przepisywania ksiąg oraz muzyki (grała na skrzypcach), tańca i malarstwa (tworzyła miniatury). Znajomość kultury i sztuki bardzo jej się przydała w późniejszym życiu zakonnym.
Podobno odrzuciła propozycję małżeństwa. Mając 18 lat wstąpiła do wspólnoty zakonnej, która wkrótce przeżyła podział – część mniszek wybrała regułę augustiańską, pozostałe – wśród których była Katarzyna – skłaniały się do duchowości franciszkańskiej i reguły św. Klary. Przyzwyczajona do wygód, jakie miała w domu, Katarzyna podjęła surowe życie, wykonując najniższe posługi.
Pozostawiła po sobie pisma ascetyczne (m.in. „Siedem broni duchowych”), poezje i rysunki. Doznawała także silnych pokus szatańskich. Przeżyła kryzys duchowy, była bliska rozpaczy. Pan pocieszył ją, dając jej poznać swą realną obecność w Eucharystii. Katarzyna była tak zachwycona, że nie umiała tego przeżycia opisać słowami. Przeżyła też wizję sądu ostatecznego.
Pochowana została na cmentarzu, ale przy grobie natychmiast zaczęły dziać się cuda. Wkrótce przeprowadzono ekshumację i stwierdzono, że ciało jest nienaruszone i wydobywa się z niego piękny zapach. W Bolonii co roku, w dniach 8-16 marca, obchodzona jest uroczyście oktawa ku czci św. Katarzyny. Jest patronką Bolonii, artystów, malarzy. Wzywana w obronie przed pokusami.
***
CIEKAWE
10 MAJA ŚRODA: Błogosławiony Iwan Merz, Chorwat, XX w. . W rodzinie panował duch liberalizmu z przełomu wieków, nacechowany dystansem do religii i Kościoła. W marcu 1916 roku został wcielony do armii, a następnie wysłany na front włoski w trakcie I wojny światowej. Doświadczenia wojenne bardzo wyraźnie wpłynęły na jego życie. W dniu 5 lutego 1918 roku w swoim dzienniku notował: „Nigdy nie zapomnę o Bogu. Pragnę zawsze być z Nim zjednoczony. To byłoby straszne, gdyby ta wojna niczego mnie nie nauczyła. Muszę rozpocząć życie odnowione w duchu pogłębionego katolicyzmu. Oby tylko Pan zechciał mi pomóc, ponieważ człowiek nic nie może uczynić o własnych siłach”. Dokonał się przełom w jego życiu wewnętrznym; Iwan oddał się całkowicie na służbę Chrystusowi, składając ślub dozgonnej czystości.
Po zakończeniu wojny kontynuował studia, najpierw w Wiedniu, a następnie w Paryżu. W 1922 roku został nauczycielem języka i literatury francuskiej w arcybiskupim gimnazjum klasycznym w Zagrzebiu. W 1923 roku uzyskał stopień doktora na Wydziale Filozoficznym Uniwersytetu Zagrzebskiego.
Swój wolny czas Iwan całkowicie poświęcał wychowaniu młodzieży. Założył Związek Orła Chorwackiego, organizację, której przyświecała dewiza: Ofiara – Eucharystia – Apostolstwo. Był jednym z pionierów ruchu liturgicznego w Chorwacji. Z głębokim zaangażowaniem wprowadzał w swej ojczyźnie Akcję Katolicką. Wielu uważało go za jeden z filarów chorwackiego Kościoła. Zamierzał stworzyć świecki instytut, który poświęciłby się pogłębianiu wiary wśród prostych ludzi, ale tego planu nie udało mu się zrealizować. Z uczestnictwa we Mszy świętej czerpał zapał do prowadzenia apostolatu wśród młodzieży. Jego życie było ewangelicznym „biegiem ku świętości”.
Cichy, pracowity apostoł codziennej służby zmarł 10 maja 1928 roku w Zagrzebiu w wieku 31 lat. Ofiarował swoje życie za młodzież. Św. Jan Paweł II wprowadzając go do grona błogosławionych powiedział: „Błyskotliwy młodzieniec potrafił pomnożyć bogate talenty naturalne, którymi był obdarzony, i odniósł liczne sukcesy ludzkie. O jego życiu można powiedzieć, że było udane. Jednak nie to jest powodem, dla którego zostaje on dziś wpisany w poczet błogosławionych. Tym, co go łączy z innymi błogosławionymi, jest jego sukces w oczach Boga. Wielkim pragnieniem całego jego życia było bowiem «nigdy nie zapominać o Bogu, zawsze pragnąć z Nim się zjednoczyć». W każdym swoim działaniu dążył do doskonałego poznania Jezusa Chrystusa i Jemu pozwalał się zdobyć”. Był człowiekiem żywej wiary, modlitwy i Eucharystii. Pozostawił cenny testament duchowy oraz bogatą spuściznę dzienników, artykułów i rozważań. Jest jednym z najwybitniejszych przedstawicieli Kościoła chorwackiego.
DZIĘKUJEMY ZA POMOC W NAWRÓCENIU DWÓCH PRZYSZŁYCH ŚWIĘTYCH
Święty Jan z Avili, kapłan i doktor Kościoła, Hiszpania, XVI w. Po śmierci rodziców rozdał majątek ubogim. Po przyjęciu święceń kapłańskich zaprosił do stołu na obiad prymicyjny dwunastu żebraków i osobiście im usługiwał.
Pragnął wyjechać na misje do Ameryki, ale arcybiskup Sewilli zlecił mu wędrowne misje ludowe. Przemierzał więc całą Andaluzję, katechizując dzieci i ucząc dorosłych modlitwy, a nade wszystko spowiadał. Ponieważ nie przyjmował ofiar za intencje mszalne, wiódł bardzo ubogi żywot. Podejrzewany o głoszenie herezji, spędził dwa lata w więzieniu inkwizycji, ale ostatecznie oczyszczono go z zarzutów i po licznych interwencjach został uwolniony. Udał się wtedy do Granady, a potem powrócił do Andaluzji. Po 1540 r. poświęcił się dziełu tworzenia sieci kolegiów oraz szkół wyższych. Założył m.in. uniwersytet w Baeza na południu Hiszpanii. Powołał także do istnienia stowarzyszenie życia wewnętrznego.
Do historii przeszedł nie tylko jako misjonarz ludowy, mistyk, wykładowca akademicki i autor dzieł o życiu duchowym, które wysoko cenili m.in. św. Franciszek Salezy i św. Alfons Liguori. Był bowiem porywającym kaznodzieją, a głoszone przez niego nauki doprowadziły do niejednego nawrócenia. Wystarczy przypomnieć św. Jana Bożego, który po wysłuchaniu w Granadzie jego kazania tak gorliwie pokutował i okazywał żal za grzechy, że został uznany za szaleńca. Z kolei wicekról Katalonii tak bardzo był poruszony kazaniem Jana wygłoszonym podczas pogrzebu królowej Izabeli Portugalskiej, że wstąpił do jezuitów – znamy go jako św. Franciszka Borgiasza. Do grona duchowych podopiecznych Jana, z którymi prowadził korespondencję, należeli także święci: Ludwik z Granady, Ignacy Loyola i Teresa z Ávila.
W dniu 31 maja 1970 roku kanonizował go papież Paweł VI, który uważał, że Jan powinien być wzorem do naśladowania dla wszystkich współczesnych księży, cierpiących na kryzys tożsamości. 7 października 2012 r. papież Benedykt XVI ogłosił św. Jana z Avili doktorem Kościoła Katolickiego, wraz ze św. Hildegardą z Bingen.
Święty Antonin z Florencji, biskup, XV w., Italia, dominikanin. Początkowo nie został przyjęty do Zakonu Kaznodziejskiego. Umiał jednak modlitwą i zaufaniem wpłynąć na decyzję przełożonych. Dano mu habit drogą przypadku, a później przyjęto do Zakonu. Całym życiem dowiódł, że w delikatnym ciele może mieszkać wielki duch. Pełnił obowiązki przeora w wielu domach zakonnych, między innymi w Santa Maria sopra Minerva, gdzie kazał umieścić szczątki św. Katarzyny Sieneńskiej we wspaniałym sarkofagu, w którym spoczywają do dziś. Dbając o rozwój młodego pokolenia udostępnił bibliotekę św. Marka studentom. Od tego czasu ta biblioteka uważana jest za pierwszą publiczną bibliotekę w Europie.
Jego wielka roztropność i łatwość rozwiązywania trudności życiowych sprawiły, że zwano go Antoninem Doradcą. Papież Eugeniusz IV powołał go do godności arcybiskupa florenckiego, nie mógł jednak zmusić go do przyjęcia arcybiskupstwa inaczej niż groźbą ciężkiej odpowiedzialności sumienia. Antonin stał się wówczas wzorem odpowiedzialności biskupa. Bulla kanonizacyjna stwierdza, że nie da się opisać, jak dalece był doskonały w roztropności, pobożności, miłosierdziu, słodyczy i żarliwości kapłańskiej. Tak miłował życie klasztorne, że będąc biskupem – zawsze zachowywał w kieszeni klucz od swej opuszczonej celi zakonnej na pamiątkę i w nadziei powrotu.
Jest bardzo zasłużony dla Trzeciego Zakonu Dominikańskiego, o który miał wielkie staranie, troszcząc się o powołania i jego rozwój. Ponieważ papież Pius II pragnął osobiście przewodniczyć pogrzebowi, uroczystości pogrzebowe odroczono o osiem dni. W tym czasie ciało Świętego nie tylko zachowało świeżość, ale wydzielało również piękny, intensywny zapach. Do dziś spoczywa nienaruszone w dominikańskim kościele św. Marka we Florencji.
Błogosławiona Beatrycze d’Este, mniszka, Italia, XIII w. W wieku 6 lat została osierocona przez ojca. Przez całą młodość nie stroniła od zabaw i uciech dworskich. Na wieść o planowanym małżeństwie uciekła z domu i schroniła się w klasztorze benedyktynek w Salarola. Nieco później sama założyła klasztor na górze Gemmola, gdzie przebywała jako skromna mniszka.
***
11 MAJA CZWARTEK: Święty Mamert, biskup, Francja, V w. Zasłynął jako mąż modlitwy, którą zanosił za wiernych swej diecezji, dotkniętych takimi nieszczęściami, jak trzęsienie ziemi, pożar, nieurodzaje. Z myślą o uproszenie urodzajów zainicjował tzw. dni krzyżowe. Podczas nich przez trzy dni (przed uroczystością Wniebowstąpienia Pańskiego) zanoszono błagalne modły połączone z procesjami. Zwyczaj ten przetrwał do naszych czasów – procesje wyruszają na pola, a nabożeństwa odbywają się przy krzyżach przydrożnych.
Jest patronem mamek, juhasów i straży pożarnej oraz orędownikiem w czasie suszy, gorączki i w chorobach piersi. W niektórych krajach zalicza się go do tak zwanych „zimnych świętych”. W Polsce mianem tym określa się świętych Pankracego, Bonifacego i Serwacego, których zwie się także „zimnymi ogrodnikami”, oraz świętą Zofię. W północnych Niemczech, Szwajcarii i Holandii do tej osobliwej grupy świętych zalicza się także Mamerta.
Święty Franciszek de Hieronimo, jezuita, ITALIA, XVII w. Przełożeni, znając jego gorliwość, wysłali go na misje ludowe do diecezji Lecce w Apulii. Nie zawiedli się na nim. Jego praca wydała piękne owoce w licznych nawróceniach. Wobec tego przełożeni zlecili mu tę samą pracę, ale już w samym Neapolu i w jego okolicy. Równocześnie polecili mu kontynuowanie studiów.
Jego kazania wywierały ogromny wpływ na słuchaczy. Mimo że Neapol posiada obszerne kościoły, Franciszek musiał często głosić kazania na placach, gdyż kościoły nie mogły pomieścić tłumów. By zachęcić wiernych do częstej Komunii świętej (zwyczaj wówczas nader rzadki), wprowadził generalną Komunię świętą w każdą trzecią niedzielę miesiąca. Poprzedzała ją nauka oraz Msza święta. Spowiednicy spowiadali w najbliższym kościele i na pobliskich placach.
Czas wolny od pracy apostolskiej Franciszek poświęcał odwiedzaniu ubogich i chorych. Szedł z pomocą wszędzie tam, gdzie była nędza materialna czy moralna. Zdobył sobie również zaszczytny tytuł „apostoła Neapolu” i „ojca ubogich”. Miał także szczególny dar nawracania kobiet upadłych. Zdobywał je dla Chrystusa nie tylko żarliwym, kruszącym serca słowem i pomocą, ale przede wszystkim własną pokutą.
Miał szczególne nabożeństwo do św. Syrusa, lekarza i męczennika. Cuda, jakie sam czynił, osłaniał wstawiennictwem tego właśnie Świętego, którego relikwie zawsze ze sobą nosił.
Święci Odon, Majol, Odylon i Hugon oraz błogosławiony Piotr, opaci kluniaccy, FRANCJA, X-XI w. Kult św. Majola był przez stulecia jednym z najbardziej popularnych we Francji. Św. Odylon okazał się surowym dla siebie samego, ale pełnym dobroci dla drugich. W roku 997 wyprawił się do Paryża i Rzymu. Zetknął się wtedy z panującymi i papieżami. Dwa lata później spotkał się z cesarzową Adelajdą. Potem zaopatrzył ją na śmierć i zredagował jej żywot. Kazał modlić się za dusze zmarłych zwłaszcza w dniu 2 listopada; zwyczaj ten, jako Dzień Zaduszny, z czasem przyjął się w całym Kościele zachodnim.
Przyczynił się też razem z Ryszardem z Saint-Vanne do ustanowienia treuga Dei: zawieszenia broni i ustania wszelkiej wrogości od wieczora w środę do poranka w poniedziałek. Św. Hugon sprawował przez sześćdziesiąt lat rządy w opactwie. Dziewięciu kolejnym papieżom służył cennymi radami i szeroko zakrojoną współpracą. Towarzyszył samym papieżom w ich podróżach po Francji. Bł. Piotr pozostawił interesujące świadectwo średniowiecznego pojmowania świętości. Kazał przetłumaczyć na łacinę Koran.
PRZYSZŁO NIESZCZĘŚCIE, ABY BOGU COŚ OBIECAŁ
Święty Ignacy z Laconi, kapucyn, XVIII w., Italia. Na cześć św. Franciszka z Asyżu rodzice nazywali go często Franciszkiem. Był pasterzem bydła. W wieku 18 lat poważnie zachorował. Ślubował wtedy, że jeśli wyzdrowieje – wstąpi do kapucynów. Zajmował się m.in. tkaniem materiału, z którego wykonywane były habity dla jego współbraci. Był przyjacielem rybaków; uzbieraną jałmużną chętnie dzielił się z ubogimi. Odznaczał się pokorą i miłością do wszystkich.
Na dwa lata przed śmiercią stracił wzrok. Okres ten spędził na ustawicznej modlitwie. Ciało św. Ignacego w nienaruszonym stanie spoczywa w szklanej trumnie, znajdującej się w kaplicy sanktuarium, wzniesionego w Cagliari ku jego czci.
***
NAJPIERW KACI. POTEM MĘCZENNICY
12 MAJA PIĄTEK: Św. Nereusz i Achilles, żolnierze, męczennicy. Byli żołnierzami rzymskimi, przydzielonymi namiestnikowi do wykonywania egzekucji na wyznawcach Chrystusa. Na widok ich odwagi żołnierze nawrócili się i z katów stali się męczennikami. Porzucili służbę wojskową. Zostali umęczeni za wiarę i pochowani na cmentarzu przy Via Ardeatina ok. 304 r.
Święty Pankracy, męczennik, III w. Zachowało się niewiele wiadomości o św. Pankracym, ale dobrze udokumentowany jest jego wczesny kult. W opisach męczeństwa można spotkać informację, że jako sierota miał przybyć ze swoim wujem Dionizym z Frygii do Rzymu, gdzie obaj przyjęli chrzest z rąk papieża św. Marcelina. Wszystkie hagiografie zgadzają się, że Pankracy z wujem zamieszkał w Rzymie (prawdopodobnie na wzgórzu Cellius). Kiedy odmówił oddania czci bożkom, poniósł śmierć na arenie przez ścięcie mieczem w 304 r. – miał wtedy prawdopodobnie zaledwie 8 lub 14 lat. Umierając, miał głośno wzywać imienia Jezus. Jego ciało rzucono psom na pożarcie, ale rzymianka Ottavilla ukryła jego szczątki, a następnie ze czcią pochowała.
Nad jego grobem papież Symmach (+ 514) wybudował bazylikę (w bazylice św. Pankracego za Murami znajduje się relikwiarz głowy Świętego). Kult św. Pankracego szybko dotarł do Anglii i Hiszpanii. Jego relikwie miały znajdować się także w katedrze wawelskiej. Św. Pankracy uważany jest za stróża przysiąg i mściciela krzywoprzysięstwa. Patron dzieci (zwłaszcza przystępujących do I Komunii św.), opiekun rycerstwa, przyzywany podczas wiosennych przymrozków.
Jest także patronem wraz z św. Erazmem bazyliki w Jeleniej Górze.
Święty Leopold Mandić z Hercegnovi, kapucyn, XIX-XX w. Urodził się na terenach obecnej Czarnogóry
Był bardzo niewielkiego wzrostu – liczył zaledwie 135 centymetrów, utykał. Mówił na tyle niewyraźnie, że przełożeni odsuwali go od głoszenia kazań. Pragnął prowadzić dialog z muzułmanami i żydami. Przełożeni powierzyli mu jednak inne zadanie. Uznali, że jego „terenem misyjnym” będzie konfesjonał. Przebywając w ciasnej celi zakonnej, Leopold był po kilkanaście godzin dziennie do dyspozycji wiernych. Służył wszystkim, którzy prosili o pojednanie z Bogiem. Nie tylko udzielał rad i służył jako spowiednik, ale za penitentów ofiarował także swoje cierpienia.
W 1906 r. został skierowany do pracy w klasztorze Świętego Krzyża w Padwie. Przez całe życie zmagał się ze słabościami i chorobami. Zmarł w wieku 76 lat z powodu choroby nowotworowej. Patron tych, którzy się spowiadają jak i spowiedników. Obecnie jego wspomnienie przypada w rocznicę jego narodzin dla ziemi (12 maja).
Błogosławiona Juta z Bielczyn, XIII w., Turyngia. Wzorowała się na św. Elżbiecie, którą podziwiała. Zastanawiając się nad swoją drogą życiową, wybrała się do grobu tej Świętej, by rozeznać swoje powołanie. Według podań poczuła wtedy, że ma założyć rodzinę.
Wkrótce poślubiła rycerza/ Niestety jej małżeństwo nie trwało długo, bo mąż zmarł wkrótce w czasie pielgrzymki (lub wyprawy krzyżowej) do Ziemi Świętej. Zaledwie dwudziestoletnia Juta musiała sama zająć się wychowaniem dzieci. Starała się im wpoić zasady, jakimi sama żyła. Gdy dzieci podrosły, oddała je, jak pisali biografowie, „na służbę Bożą”, czyli prawdopodobnie pod opiekę sióstr zakonnych. Potem rozdała swój majątek ubogim i rozpoczęła żebraczą wędrówkę.
Odwiedzała sanktuaria, kościoły i klasztory. Wzorem św. Elżbiety pielęgnowała chorych, zwłaszcza trędowatych, gdy mogła – wspomagała jałmużną potrzebujących. Związała się z beginkami i należała do kręgu osób skupionych wokół Mechtyldy z Magdeburga. Jej postawa była dla jednych powodem szyderstw, a dla innych kultu.
W 1256 r. krewny zmarłego męża Juty, Anno von Sangerhausen, został wybrany wielkim mistrzem Krzyżaków. Prawdopodobnie na jego zaproszenie Juta przybyła do ziemi chełmińskiej, aby modlitwą i pełnym pokuty życiem wspierać zakon w dziele nawracania pogańskich Prus, Litwy i Jaćwieży. Codziennie udawała się na Mszę św. do katedry w Chełmży. Zmarła 12 maja 1260 r. w Bielczynach k. Chełmży w opinii świętości. Po jej śmierci nastąpił szereg cudów, o których duchowieństwo chełmińskie zebrało zeznania od świadków. W rezultacie już około 1275 r. Juta została ogłoszona błogosławioną.
Wybudowano kaplicę ku jej czci na miejscu dawnej pustelni i ustanowiono ją, wraz z bł. Dorotą z Mątowów, patronką Prus Królewskich. Chociaż w okresie rozbiorów kult Juty zanikł, to powrócił w okresie II Rzeczpospolitej. Bł. Juta została wtedy patronką miasta Chełmży. Bł. Juta patronuje też grudziądzkiemu Centrum „Caritas”. Jej ciało spoczywa w katedrze Świętej Trójcy w Chełmży.
Błogosławiona Imelda Lambertini, dziewica, XIV w. Italia. W wieku 10 lat rodzice oddali ją do klasztoru dominikanek w Bolonii. Jej pobożność i gorliwość w służbie Bożej budowały otaczające ją starsze siostry.
Gdy miała 12 lat, w czasie Mszy św. w uroczystość Wniebowstąpienia modliła się gorąco o połączenie się z Jezusem w Komunii świętej, bo nigdy jeszcze nie przystąpiła do Komunii Św. W pewnym momencie Hostia uniosła się z puszki i zawisła nad głową Imeldy. Kapłan pojął wolę Bożą i podał Imeldzie Komunię. Dziewczynka zmarła w ekstazie po przyjęciu tej pierwszej i ostatniej cudownej Komunii św. Fakt ten jest potwierdzony w martyrologium klasztoru pod datą 12 maja 1333 r. i na jej grobowcu przez napis opisujący ten cud. Przy przeniesieniu jej ciała do nowego klasztoru, dokąd siostry się przeniosły, nie zachowano grobu, ani napisu, widocznych jeszcze w 1582 r.
Święty German, patriarcha Konstantynopola, VII w. Dla upewnienia się, czy jest na dobrej drodze, German wysłał list do papieża św. Grzegorza II w obronie czci obrazów. Papież odpowiedział potwierdzeniem i pochwałą dla patriarchy. Niestety, Besera poparło wielu biskupów wschodnich. Zarządzenie kalifa, namowy Besera i służalczość biskupów – to wszystko skłoniło cesarza do akcji prześladowczej tak świętych obrazów, jak i relikwii Świętych. Rozgorzała walka. Z jednej strony stanęli po stronie cesarza niemal wszyscy zaniepokojeni o swoje posady biskupi, z drugiej strony – tylko garstka wiernych biskupów, mnisi i lud.
Ponieważ w Germanie widziano głównego opozycjonistę, na niego skierowano ataki: najpierw zaczęto go szkalować, nazywać heretykiem i bałwochwalcą, posypały się pogróżki. Kiedy z boleścią German patrzył, jak sypały się aresztowania, więzienia, deportacje, a nawet wyroki śmierci, kiedy bolał nad niszczeniem wielu zabytkowych wizerunków, nawet łaskami słynących, kiedy zaczęto z pasją niszczyć relikwie Świętych – miał pewnego dnia zawołać: „Jeżeli uspokoi się morze, to mnie jako Jonasza do niego wrzućcie. Ja jednak ustąpić nie mogę”. Tak też się stało. Cesarz skazał czcigodnego starca na wygnanie do klasztoru w Córa, gdzie dokonał on swojego życia w roku 733 (lub 740). Uważano go za męczennika w obronie czci świętych wizerunków i relikwii.
***
13 MAJA SOBOTA: Najświętsza Maryja Panna Fatimska, XX w. W 1916 r. w niewielkiej portugalskiej miejscowości o nazwie Fatima trójce pobożnych dzieci: sześcioletniej Hiacyncie, jej o dwa lata starszemu bratu Franciszkowi oraz ich ciotecznej siostrze, dziewięcioletniej Łucji, ukazał się Anioł Pokoju. Miał on przygotować dzieci na przyjście Maryi.
Pierwsze objawienie Matki Najświętszej dokonało się 13 maja 1917 r. Cudowna Pani powiedziała dzieciom: „Nie bójcie się, nic złego wam nie zrobię. Jestem z Nieba. Chcę was prosić, abyście tu przychodziły co miesiąc o tej samej porze. W październiku powiem wam, kim jestem i czego od was pragnę. Odmawiajcie codziennie różaniec, aby wyprosić pokój dla świata„.
Podczas drugiego objawienia, 13 czerwca, Maryja obiecała zabrać wkrótce do nieba Franciszka i Hiacyntę. Łucji powiedziała, że Pan Jezus pragnie posłużyć się jej osobą, by Maryja była bardziej znana i kochana, by ustanowić nabożeństwo do Jej Niepokalanego Serca. Trzecie objawienie z 13 lipca przedstawiało wizję piekła i zawierało prośbę o odmawianie różańca.
Następnego objawienia 13 sierpnia nie było z powodu aresztowania dzieci. Piąte objawienie 13 września było ponowieniem prośby o odmawianie różańca. Ostatnie, szóste objawienie dokonało się 13 października. Mimo deszczu i zimna w dolinie zgromadziło się 70 tys. ludzi oczekujących na cud. Cudem słońca Matka Boża potwierdziła prawdziwość swoich objawień. Podczas tego objawienia powiedziała: „Przyszłam upomnieć ludzkość, aby zmieniała życie i nie zasmucała Boga ciężkimi grzechami. Niech ludzie codziennie odmawiają różaniec i pokutują za grzechy„.
Sam Ojciec Święty wielokrotnie podkreślał, że opiece Matki Bożej z Fatimy zawdzięcza uratowanie podczas zamachu dokonanego na jego życie właśnie 13 maja 1981 r. na Placu Świętego Piotra w Rzymie.
Święty Serwacy, biskup, IV w., Belgia. Pochodził prawdopodobnie z Armenii. Miał gościć św. Atanazego wygnanego ze swej biskupiej stolicy przez arian. Według świadectwa św. Grzegorza z Tours, Serwacy wiele podróżował. Dwukrotnie miał odwiedzać Rzym (w 366 i 384 r.). Był szczególnym czcicielem Najświętszej Maryi Panny. Dlatego ku Jej czci ufundował i poświęcił dwa kościoły: w Tongres i w Maastricht. Wśród znakomitych osób, które pielgrzymowały do grobu św. Serwacego, byli cesarze Karol Wielki, Henryk III i Maksymilian, a także św. Bernard, św. Norbert i inni.
Św. Serwacego obrali za swojego patrona hutnicy, stolarze oraz uprawiający winorośl. Wzywano go także jako patrona od urodzajów, patrona od gorączki (febry) i reumatyzmu. Orędownik podczas przymrozków, miasta Maastricht w Holandii.
W ludowej tradycji św. Serwacy jest jednym z „zimnych ogrodników”, razem ze św. Pankracym (12 maja) i św. Bonifacym (14 maja). Zimni ogrodnicy i św. Zofia (15 maja) – to ostatnie dni wiosennych przymrozków, które grożą roślinom.
BEZ ZEGARKA NA RĘKU
Święta Maria Dominika Mazzarello, dziewica, XIX w., Italia. Kiedy miała 6 lat, w dniu 24 maja 1843 roku w pobliżu jej domu poświęcono kaplicę pod wezwaniem Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych i św. Wawrzyńca. Jako dziecko wiele razy tam podążała, aby stroić ołtarz i spędzać na modlitwie wolny czas z Tą, która miała ją w przyszłości powołać na współzałożycielkę zgromadzenia zakonnego pod wezwaniem Córek Maryi Wspomożenia Wiernych.
W domu panował klimat głębokiej pobożności. Jednak we znaki dawała się bieda. Pobożna matka pilnie przestrzegała, żeby wszyscy uczestniczyli w niedziele i w święta we Mszy świętej. Odpytywała dzieci, co kapłan mówił na kazaniu, by skłonić je do uwagi. Zaszczepiła w dzieciach serdeczne nabożeństwo do Matki Bożej. Nie pozwalała im oddalać się zbytnio od domu, aby ktoś nie zgorszył ich niewinnych dusz. Podobnie religijny był ojciec. Dzieci zaprawiano także do pracy, która była podstawą utrzymania rodziny.
Za pozwoleniem matki, w towarzystwie ciotecznej siostry, Petroneli, codziennie rano udawała się do miejscowego kościoła na Mszę świętą. W domu nie było zegara. Budziła się więc na wyczucie, często bardzo wcześnie. Kiedy zastawała kościół zamknięty, klękała przed bramą i modliła się. Bywały deszcze i śnieżyce, ale to nie zniechęcało dzielnej dziewczyny. Pokrzepiona Mszą świętą i codzienną Komunią świętą, z całym zapałem oddawała się ciężkiej, fizycznej pracy.
W roku 1860 wybuchła epidemia tyfusu, zabierając liczne ofiary. Została nią dotknięta również rodzina stryja. Za zezwoleniem rodziców Maria Dominika udała się tam, by ich pielęgnować. Wyzdrowieli na szczęście wszyscy, ale zachorowała Maria. Jej stan był już tak dalece beznadziejny, że myślano o jej pogrzebie. Wbrew jednak wszelkim przewidywaniom wyzdrowiała, choć przez całe życie pozostała kaleką. Była tak osłabiona, że męczył ją najmniejszy wysiłek. O ciężkiej pracy w polu nie mogła już marzyć. Miała wówczas 23 lata. By nie być ciężarem dla rodziny, codziennie chodziła do miejscowego krawca, uczyła się u niego i zarabiała. Zaczęła z czasem przyjmować do swego domu ubogie dziewczyny i uczyć je krawiectwa. Niedługo jej mieszkanie okazało się za małe; dzięki pomocy proboszcza wynajęła większe. Swoje podopieczne uczyła nie tylko zawodu, ale także życia chrześcijańskiego.
Św. Jan Bosko wyznał, że od dawna już nosił się z myślą o założeniu żeńskiego zgromadzenia zakonnego do pracy nad dziewczętami. Na zaproszenie proboszcza w 1864 r. przybył do Mornese. Rozpoznał, że tu właśnie powinna rozpocząć się historia nowej rodziny zakonnej.
W 1872 r. odbyły się pierwsze obłóczyny zakonne, których dokonał sam św. Jan Bosko. W roku 1878 r. ułożył on regułę i dał nowej rodzinie zakonnej nazwę Córek Maryi Wspomożenia Wiernych (siostry są zwane powszechnie salezjankami).
Maria zmarła 14 maja 1881 r. Jej beatyfikacji dokonał Pius XI w 1938 r., a kanonizował ją Pius XII w 1951 r. Zgromadzenie salezjanek należy dziś do najprężniej działających zgromadzeń żeńskich. Salezjanki posługuja m.in. w Dzierżoniowie i Pieszycach.
***
Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN.