XII odc. Jeśli brak cudów w Twoim życiu…
to znaczy, że brak Ci wiary.
Odc. XII
W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum (Powtarzanie jest matką nauki).
1. Bóg Ci się raczej nie objawi, ale daje znaki.
2. Przygotuj się do kryzysów, które na Ciebie czekają.
3. Najlepszą motywacją jest progres.
Przeczytaj pomału!, pogryź, połknij, przetraw i wciel w życie. Jak szybko przelecisz oczami, po tekście tak jak łapczywie możesz zjeść jedzenie. Zamiast więcej energii tylko będziesz miał niestrawność.
1. TEMAT: Niezwykłe schody.
2. TEMAT: Jaki jest wynik Twojego meczu?
3. TEMAT: Dobry doradca.
1. TEMAT: Niezwykłe schody.
W Santa Fe, w USA znajduje się kaplica sióstr loretanek, a w niej niezwykłe schody, o których mówi się, że są dziełem samego św. Józefa albo przynajmniej genialnego rzemieślnika posłanego przez niego.
Od 1872 r. budowa kaplicy trwała kilka lat i kiedy była już na ukończeniu zdarzyło się nieszczęście. Ktoś zamordował architekta. Po jego śmierci okazało się, że w planach nie ma schematu budowy schodów prowadzących na chór, o czym architekt zwyczajnie zapomniał. Siostry miały nie lada kłopot. Teoretycznie schody można było wybudować, ale ze względu na niewielkie rozmiary kaplicy ich budowa była niewskazana. Każdy ze sprowadzonych architektów tak uważał. W tej sytuacji przygnębione siostry rozpoczęły nowennę do św. Józefa z prośbą o pomoc.
Nie czekały długo. Już następnego dnia po ukończeniu nowenny do furty klasztornej zapukał brodaty staruszek licho ubrany, w dodatku z osiołkiem, który dźwigał skrzynię z narzędziami i osobistymi rzeczami. Przybysz nie przedstawił się, a jedynie powiedział, że dowiedział się o kłopocie sióstr i że jest gotów wybudować schody. Przełożona matka Magdalena pokazała mu prawie ukończoną kaplicę, w której trzeba było wybudować bardzo wąskie schody prowadzące na chór, których budowy po prostu nikt się nie chciał podjąć. Staruszek powiedział, że nie potrzebuje niczyjej pomocy. Nie chciał też, aby mu przeszkadzano, toteż zamknął kaplicę na klucz.
Po trzech miesiącach można było oglądać jego dzieło. Zakonnice i okoliczni mieszkańcy byli zdumieni widokiem schodów w kształcie ślimacznicy, kunsztownie wykonanych, które według praw fizyki powinny były runąć, chociażby pod ciężarem jednej osoby, nie mówiąc o większej liczbie, bo przecież nie zawierały one żadnej podpory. Nie miały słupa, wokół którego by się wiły, ani ściany, na której by się wspierały, ani podpory od dołu. Schody pnąc się w górę, robiły dwa obroty po 360 stopni każdy.
Do tego trzeba dodać fakt, że tajemniczy staruszek do ich budowy nie użył ani jednego gwoździa i ani jednej śrubki. Do spojeń rzemieślnik użył drewnianych czopów. Wykonał także doskonale dopasowane spirale, czyli skręcone szyny drewniane, na których wznosiły się trzydzieści trzy stopnie. Spirale nie zostały wykonane z jednego dużego kawałka drzewa, lecz złożone z wielu mniejszych kawałków. Do tych dziwów dodajmy jeszcze to, że schody wykonano z rzadkiego budulca – drzewa o wielkiej trwałości. Na dodatek okazało się, że w promieniu kilku tysięcy kilometrów od Santa Fe nie rosną drzewa, z których pochodzi drewno użyte przy budowie schodów.
Tymczasem cieśla nie miał ani pomocnika, ani tym bardziej specjalistycznych narzędzi. Miał jedynie, wg relacji matki Magdaleny, parę młotków, dziwacznie wyglądającą piłę i miarę w kształcie dużej litery T oraz dłuto. By było jeszcze ciekawiej, ów rzemieślnik zaraz po skończonej pracy, przepadł jak kamień w wodę. Siostry chciały mu zapłacić za pracę, nie odnaleziono go.
Ja wierzę w cuda. Natomiast jestem zawsze ostrożny w nazywaniu coś cudami itd. Chciałem podać tę ciekawą historię, ponieważ tak jak Kościół Katolicki uznaje jakiś cud, gdy grupa lekarzy stwierdza, że nie da się tego wytłumaczyć w sposób naukowy i np. ktoś trwale wyzdrowiał. Czyli cud opiera się na wierze i rozumie.
Tak w tym przypadku wiele jest zagadkowych kwestii. A do tego te schody do dziś można w tej kaplicy zobaczyć. Niestety od roku 1960 jest w prywatnych rękach i służy jako muzeum (ok. 250 000 osób rocznie ogląda te schody) oraz jako kaplica weselna. Mam nadzieję, że św. Józef pomoże odzyskać tę kaplicę, aby wróciła tam Msza święta. Dla osób wierzących i wątpiących podałem historię niezwykłych schodów, aby zainteresować się bliżej św. Józefem.
Wiem, że każdy ma swój czas. Ja do 17 października 2020 praktycznie w ogóle nie interesowałem się św. Józefem. Nawet mnie Jego osoba odpychała. Mam nadzieję, że te schody będą dla Ciebie początkiem przyjaźni ze św. Józefem. A ten, kto nie chcę uwierzyć, choćby mu się objawił sam Pan Jezus i tak nie uwierzy.
2. TEMAT: Jaki jest wynik Twojego meczu?
Zaczniemy od cytatu jednego z moich ulubionych świętych. Powiedział go św. Jan Maria Vianney. Ten pokorny kapłan, który spowiadał latem 15-16 godzin a zimą 11-13 na dobę potrafił w tym trudnym okresie dokonać duchowej rewolucji we Francji, i nie tylko we Francji. Na tle dziewiętnastowiecznego zeświecczenia i antyklerykalizmu, jego świadectwo było wydarzeniem dosłownie rewolucyjnym. Szacuje się, że mogło się u niego wyspowiadać ponad 1 mln osób (niektórzy będą liczyć już haha ile dziennie musiał spowiadać itd, żeby uzbierać ponad 1 mln osób). Śmiało. Też liczyłem haha.
Fantastyczna postać. Może Cię zainteresuje. Ale dziś tylko Jego cytat. UWAGA! „WARTOŚĆ NASZEJ DUSZY POZNAJEMY PO WYSIŁKU, JAKI ZŁY PODEJMUJE, ABY JĄ ZNISZCZYĆ”. Diabły są od kuszenia nas, aby nam pomóc rozwalić życie, miłość, rodzinę, marzenia. Im bardziej jesteś wartościowy, tym bardziej będziesz atakowany. Jeżeli nie ma żadnych trudmości w Twoim życiu, pokus, grzechów to jakby Zły nie miał o co walczyć u Ciebie.
Diabeł mówi: „Nic tam wartościowego nie ma. Zostawiam go.” Po co ma diabeł kusić kogoś, kto jest już w jego rękach? Diabeł kusi ludzi, którzy chcą wejść na dobrą drogę albo którzy już tą drogą idą. Natomiast, jeżeli jesteś w wielu miejscach atakowany, to może być sygnał, że wielkie dobro chce zniszczyć.
Może się okazać, że jesteś spokojny o swój wynik meczu (będę w niebie, bo jestem dobrym człowiekiem), a prawda może być całkowicie inna, bo diabeł ukołysał Cię do snu. Oczywiście to, że masz pod górę ciągle, niekoniecznie musi wynikać z tego, że to diabły dają Ci kłody pod nogi. Ale o tym w następnym odcinku.
3. TEMAT: Dobry doradca.
Jeśli trochę obserwujemy siebie, to co myślimy, mówimy, robimy, to możemy zauważyć, że ciężko nam być osobą obiektywną. W końcu „nie można być sędzią w swojej sprawie”. Dlatego Pan Jezus wymyślił spowiedź św., że idziemy do księdza (m.in. dlatego, aby na nas obiektywnie popatrzył). Wiem, wiem. Ci, co nie chcą się spowiadać, mogą dopowiedzieć sobie, żeby mieć spokojne sumienie: że to księża wymyślili, że można w lesie się wyspowiadać itd. Przecież nie mam zamiaru Cię przekonywać teraz. Nie chcesz, to nie.
To był tylko przykład, że trudna jest nam zachować obiektywność, jeśli coś dotyczy naszej osoby. Jest w tym dużo emocji, które zaburzają patrzenie. Dlatego często potrafimy lepiej udzielać rad innym niż sobie. Jest natomiast ciekawy sposób, który podaje pan Jacek Pulikowski, aby obejść naszą subiektywną ocenę.
Jeśli masz pewne wątpliwości, nie wiesz czy to, co robisz jest dobre czy złe itd. Zadaj sobie np pytanie: „Gdyby Twój (podstaw jakąś osobę) Tata, syn, córka itd. robiła, to co Ty robisz. Albo podjęła taką i taką decyzję (którą Ty podjąłeś). Chciałbyś, żeby tak postępował? Taką decyzję podjął? Rozumiesz? Omijasz sprytnie swój subiektywizm i patrzysz na siebie z perspektywy trzeciej osoby, nie z pierwszej (ja). „Wychodzisz z siebie” w sposób pozytywny, aby popatrzeć z boku na tę decyzję, zachowanie. Prosta rada. Dla mnie osobiście bardzo pomocna. Może i Tobie się przyda.
W NASTĘPNYM ODCINKU:
1. Masz cohones jak pewien 15-latek?
2. Test na prawdziwą miłość.
3. Czy idę w dobrym kierunku?
Z serca Ci błogosławię i dziękuję, że istniejesz 🙂
Benedicat tibi omnipotens Deus Pater+et Filius+et Spiritus Sanctus+AMEN