LXII (62) odc. To nie żart. Odciski i kartofle

ŻYCIE TO DROGA.

Laudetur Iesus Christus et Maria Mater eius 🙂

W poprzednim odcinku… Repetitio est mater studiorum.
1. Prosta recepta na wygrywanie.
2. Wszystko, co kochasz, będzie Twoim krzyżem.
3. Zawsze pytaj.

Odcinek LXII (62)

1. TEMAT: Odciski i kartofle.
2. TEMAT:  Nie uciekniesz.
3. TEMAT: Nie wiem, co robić.

                                                                                             ***
1. TEMAT: ODCISKI I KARTOFLE.
    Dawno, dawno temu za góram⛰i, za lasami, za siedmioma dolinami w pewnej wiosce o nazwie Błażejów, mały Krzysio (no może nie taki już mały w sensie wieku, bo nastolatek), pojechał do wujka Mirka na wykopki.🥔

    Nic przyjemnego. Bo prawie cały dzień zbierania ziemniaków🥔 w ciągłym pochyleniu. Zakwasy na kolejny dzień pewniejsze niż kłamstwa z ust polityków. Jak trzeba jechać i pomóc, no to trzeba.

    Krzysio jednak świadom tego, co go czeka, bo to nie pierwsze jego wykopki uknuł w swojej główce pewien plan.

    Wiedział, że nie tylko będzie to męczące fizycznie, ale też psychicznie plus denerwowanie się, że niektórzy pomagacze tak trochę bez werwy i zapału będą zbierać. A co za tym idzie Krzysio będzie musiał więcej uzbierać.

    Cóż poradzić? Skoczyć z mostu z tej rozpaczy? Nielada smutek wyrządziłby rodzinie i Panu Bogu z takiego smutnego zakończenie tej historyi. Krzysio nastolatek nie mądry jeszcze, nie za głupi. Wpadł dzięki Bożej pomocy i czytania mądrych książek na pewien pomysł.💡

    Będzie sobie wyobrażał, że każdy kartofel🥔, który wrzuci do wiadra to pomoc dla jednej duszy w czyśćcu cierpiącej albo jakąś inną intencje wtedy wybierał, komu pomoże poprzez schwytanie niewinnego ziemniaczka w swoje ręce.

W jaki sposób zginęło 40 legionistów, męczenników z Sebasty?

Pierwszy raz spotkałem się z takim sposobem zabicia męczenników.

    Historia zaiste skończyła się happy endem jak to bywa w opowieściach. Ziemniaki🥔 zebrane, zakwasy na lędźwiach zdobyte. Ale praca choć trochę łatwiejsza wtedy się stała.

    Jednak to nie koniec opowiadania, bo noc jeszcze długa. Dlatego skorzystajmy z kolejnej opowiastki z życia Krzysia Ptysia.

    Maly Krzyś, choć już trochę większy (w sensie wieku), choć dalej niewielki pod względem wzrostu. Tak Bóg dał Krzysiowi 165cm w kapeluszu stojącego jeszcze na palcach. Nic się na to nie poradzi.

     Mały Krzyś za namową kolegi Romcia wybrał się w podróż o nazwie PIELGRZYMKA. Czyli nie taka jakaś tam wycieczka krajoznawcza, ale akt umartwienia, gdzie celem jest Bóg.

    2008 r. wybrali się wspólnie tylko na 1 dzień, aby zobaczyć, co to takiego ta pielgrzymka jest. Krzysio umordował się niesamowicie idąc z Głuszycy do Świdnicy. A w planach była pielgrzymka w pełnej wersji, full HD. Teraz tylko trailer. Już mały Krzysio myśląc o 2009 r. bał się niezmiernie. Jeśli 1 dzień był katorgą. To jak będzie wyglądało 11 dni?!

   Rok „jak z bicza strzelił” i mały Krzysio wraz z Romciem Riplomciem i innymi pielgrzymami wyruszyli. Jak się można domyślić…. była katorga 😀 W ramach tajemnicy, abyś tylko nikomu na ucho nie powiedział, mały Krzysio oprócz 2009 r. wybrał się potem jeszcze kilkakrotnie na drogę męki. Każda kolejna pielgrzymka inne bóle przynosiła 😀

   Ale ta pierwsza pełnometrażowa naprawdę była trudna. Na ile niezaprawione w boju ciało nie wytrzymało, a na ile intencje, które wziął ze sobą do Częstochowy mały Krzyś, wpłynęły na to, do końca nie wiadomo. Na pewno, wszystko po trochu.

   Mały Krzyś czy doszedł do końca? Dzięki łasce Bożej, a jakże! Mission complete. Czy było ciężko? Bóg wie!, że było. Co pomogło przetrwać?

   Każdy dzień pielgrzymki składaj się 2 albo 3 postojów. Mały Krzysio postanowiłn nie myśleć o kolejnym dniu, o tym jak jeszcze wiele dni do końca, bo by się zapłakał. Odcisk na odcisku. Bąbel na bąblu. Uff jak gorąco. Uff jak ciężko. Krzysio miał w głowie jedną myśl, którą ciągle powtarzał sobie. 

BYLE DO POSTOJU. BYLE DO POSTOJU.

WNIOSKI:
1. Mały Krzyś w sytuacjach, które wymagały DŁUGOTRWAŁEGO wysiłku, a były niecodzienne wykorzystał INTENCJE oraz skupienie się tylko na małych fragmencie drogi. Dzięki temu udało się.

2. Szkoda, że mały Krzyś tych metod nie używa regularnie do dziś. Gdzie wtedy by doszedł?

A Ty jakie rzeczy wiesz, a ich nie stosujesz regularnie?
 A Ty gdzie byś był dziś, gdybyś codziennie je stosował?

                                                                                            ***
2. TEMAT: NIE UCIEKNIESZ.
    W poprzednią niedzielę, czyli I NIEDZIELE WIELKIEGO POSTU na Najświętszej Ofierze (Mszy św.) mogłeś usłyszeć czytanie z Księgi Rodzaju, gdzie Szatan kusił pierwszych ludzi. Natomiast w Ewangelii była mowa o kuszeniu Pana Jezusa na pustyni.

   Zły Duch jest ukazany w Raju i na pustyni. To sugeruje, że NIE MA TAKIEGO MIEJSCA w którym mógłbyś czuć się bezpieczny. Nooo… Jakbym był gdzieś indziej. nNie tutaj. To byłoby mi łatwiej. Tu są fatalne okoliczności. Ludzie nie tacy. Albo, że coś się zepsuło i dlatego jest tak źle.

   Może masz marzenie, co do lepszego miejsca, gdzie mógłbyś UCIEC, SCHRONIĆ SIĘ, PRZENIEŚĆ i mieć święty spokój. Bóg natomiast przez Biblię mówi Ci:

   SPOKÓJ NIE JEST TAM, GDZIE MÓGŁBYŚ UCIEC. Jakieś ciepłe gniazdko. Święty spokój jest tam, gdzie jest ZWYCIĘSTWO DZIĘKI ŁASCE PANA BOGA. 

   To jest jedyny sposób, żeby nie tyle mieć święty spokój, ale mieć w SERCU POKÓJ. Inaczej jak będziesz szukał po swojemu i szukał świętego spokoju to DIABEŁ wypatrzy Ciebie tak czy siak. Jeśli miał wstęp do RAJU, GDZIE NIE BYŁO GRZECHU to co dopiero do mojego serca.

   PROBLEM NIE JEST, GDZIE JESTEŚMY. TYLKO CZY JESTEŚMY Z PANEM BOGIEM. Możesz cały życie uciekać, szukać świętego spokoju, którego nigdy nie znajdziesz ALBO uświęcać się z Bożą pomocą tu gdzie jesteś i przy takich ludziach jacy są. Bo Ci ludzie wokół Ciebie nie zmienią się 😉 Zapomnij. To miejsce raczej też się magicznie nie zmieni. Ale TY MOŻESZ SIĘ ZMIENIĆ!

***

3. TEMAT: NIE WIEM, CO ROBIĆ.
     Św. Ludwika M. de Montfort:
   „Kto idzie za Maryją, nie błądzi w życiu” – bo gdzie jest światło, tam nie ma ciemności. Maryja jest naszą obroną nie tylko z siłami zła, ale i w codziennej walce z naszymi słabościami, prowadzi najpewniejszą drogą do świętości.

Idąc z Maryją nie pomylisz drogi,
Modląc się do Niej nie stracisz nadziei.
Gdy Ją zawołasz rozproszy twą rozpacz,
Myślą bądź przy Niej a wtedy nie zginiesz.
Gdy Ona strzeże nie musisz się lękać,
Gdy cię prowadzi nie czujesz zmęczenia.

    Raz jeszcze, na nowo chwyć różaniec i zacznij go REGULARNIE odmawiać. A jeśli to jakimś cudem robisz to odmawiał więcej

„Kto modli się mało, otrzymuje mało ,kto modli się dużo ,otrzymuje dużo,
kto modli się bardzo dużo ten staje się świętym.”

św. Maksymilian Maria Kolbe

***

DODATEK Z SZACUNKU, PODZIWU I MIŁOŚCI DLA ŚWIĘTYCH:
DODATEK DLA AMBITNYCH CZYTELNIKÓW:
KARTKA Z KALENDARZA:📆

5 marca NIEDZIELA: Święty Jan Józef od Krzyża, franciszkanin-alkantarzysta (najsurowsza zakon), XVII-XVIII w., Italia. Prowadził szalenie ascetyczny tryb życia. Chociaż pragnął pozostać skromnym bratem zakonnym, w duchu posłuszeństwa 18 września 1677 r. przyjął święcenia kapłańskie.

Był reformatorem zakonu, mistrzem nowicjatu, a następnie prowincjałem. Człowiek wielkiej pokory, umartwienia i roztropności. Był kierownikiem duchowym i spowiednikiem wielu znanych ludzi, także świętych. Z jego rad korzystali kardynałowie, biskupi i osoby świeckie, często zajmujące wysokie stanowiska.

Święty Wirgiliusz z Arles, biskup, VI-VII w., Francja. Ze szczególną pilnością oddawał się studiom patrystycznym pierwszych wieków chrześcijaństwa. Duchem ofiary i łagodnością charakteru pozyskał sobie tak dalece współbraci, że wybrali go na swojego opata.

Wystawił szereg kościołów i klasztorów. Był w przyjaźni z papieżem św. Grzegorzem I Wielkim, który powołał go na swego wikariusza na całą Galię. Prowadząc życie niezmiernie czynne, nie zapomniał także o własnej duszy. Wolny czas poświęcał na modlitwę i uczynki miłosierdzia.

***

6 marca PONIEDZIAŁEK: Święty Olegariusz, biskup, XI-XII w., Hiszpania. Biskup Barcelony i Tarragony. Zatroskony o archidiecezje. Był gorliwym reformatorem. Odbudowywał kościoły.

Święta Róża z Viterbo, dziewica i zakonnica, XIII w., Italia. Jej rodzice zajmowali się rolnictwem. Legenda głosi, że dlatego nadano dziecku takie imię, gdyż było tak piękne, iż miało twarz podobną do róży. Mając 12 lat Róża wstąpiła do III Zakonu św. Franciszka. Już wtedy musiała być bardzo dojrzała w wierze.

Datą przełomową w jej życiu był rok 1250. Zachorowała wtedy śmiertelnie. Spokojna o swoje losy, modliła się żarliwie o powodzenie wyprawy krzyżowej w obronie Ziemi Świętej, na której czele stał św. Ludwik IX, król francuski (również tercjarz franciszkański). Kiedy cudownie wyzdrowiała, postanowiła całkowicie poświęcić się nawracaniu dusz do Boga. Przywdziała habit zakonny, zaczęła oddawać się surowym praktykom pokutnym w intencji nawrócenia grzeszników, a potem z krzyżem w ręku przebiegała ulice miasta, nawołując do pokuty. Swymi wystąpieniami wzbudziła gniew części mieszkańców Viterbo.

Pod koniec życia Święta prosiła, by przyjęto ją do klasztoru klarysek w Viterbo. Odmówiono jej ze względu na stan zdrowia. Za radą spowiednika zamieniła swoje mieszkanie na osobisty „klasztor”, gdzie wraz z kilkorgiem przyjaciół poświęcała się modlitwie o uświęcenie ludzkich dusz. Wyczerpana pokutą i apostolstwem, zmarła w wieku niespełna 20 lat, 6 marca 1252 roku. Jej śmierć napełniła bólem mieszkańców całego miasta.

Patronka młodzieży żeńskiej Akcji Katolickiej. Patronuje ona także Viterbo, andaluzyjskiej Alcolei, kolumbijskiemu Santa Rosa de Viterbo, tercjarkom i emigrantom.

***

GODNE PODZIWU.

7 marca WTOREK: Święte męczennice Perpetua i Felicyta, II w., obecna Tunezja. Perpetua w tajemnicy przed ojcem poganinem przyjęła wiarę chrześcijańską i zaczęła do niej przekonywać swych bliskich: brata Saturusa oraz niewolników, m.in.  Felicytę. Obie z Felicytą były młodymi mężatkami.

Oskarżone o bycie chrześcijankami, zostały pojmane i sprowadzone do Kartaginy. Perpetua miała malutkiego synka, w wieku niemowlęcym, którego przynoszono jej do karmienia. W tym samym czasie, będąca w ósmym miesiącu stanu błogosławionego (w „ciąży”) Felicyta, po ciężkim porodzie, przy  grubiańskich uwagach więziennego strażnika, powiła dziewczynkę, którą zaadoptował jeden z chrześcijan. Zgodnie bowiem z prawem rzymskim, matka, mająca w swoim łonie dziecię, nie mogła być stracona przed jego urodzeniem.

Zachowały się autentyczne dokumenty, opisujące powyższe wydarzenia – pamiętnik pisany w więzieniu przez św. Perpetuę oraz relacja naocznego świadka. Mimo próśb ojca, który odwiedzał Perpetuę w więzieniu, kobieta nie wyrzekła się swojej wiary.

Po krótkim procesie wszystkich więźniów skazano na rozszarpanie przez zwierzęta. Tuż przed męczeństwem Perpetua i Felicyta otrzymały chrzest, bowiem w czasie aresztowania były jeszcze katechumenkami. Na arenie wypuszczono na nie dzikie zwierzęta, które nie okazały się zbyt drapieżne. Jedynie dotkliwie poraniły kobiety. Gladiatorzy dobili je więc mieczami. Należy wspomnieć, że te dwie święte miały bardzo trudny wybór: albo wypierają się wiary i przeżyją, albo zginą i osierocą swoje małe dzieci. Dodatkowo. Dodatkowo rodzina św. Perpetuy bardzo namawiała ją do rezygnacji.

Męczeństwo to stało się sławne w całym Kościele. Do dzisiaj liturgia przypomina imiona świętych „bohaterek wiary” Perpetuy i Felicyty w Kanonie Rzymskim (pierwszej Modlitwie Eucharystycznej), który jako jedyny był stosowany w każdej Mszy św. aż do 1969 r. (obecnie jest kilka modlitw eucharystycznych do wyboru). Z tego powodu, że kilka minut dłużej się ją odmawia, praktycznie znikła z Kościoła. Wyjątkowo można ją czasem usłyszeć.

Są patronkami bezpłodnych kobiet.

***

8 marca ŚRODA: Święty Stefan z Obazine, opat, XI-XII w., Francja. Wcześnie stracił ojca i musiał opiekować się matką i braćmi. Obowiązki zdołał pogodzić z nauką i przygotowaniami do kapłaństwa. Kiedy ten cel zrealizował, rozdał swój majątek ubogim i razem z przyjacielem Piotrem podjął życie pustelnicze.

Sława jego świętości sprawiła, że zgromadziło się wokół niego wielu naśladowców.  Mnisi znani byli z wielkiej surowości obyczajów; większość czasu spędzali na modlitwie i rozmyślaniu. Niedaleko Coyroux założyli klasztor dla około 150 sióstr, żyjących w podobny sposób.

Święta Beata, dziewica i męczennica. Beata pochodziła z Afryki i z grupą Towarzyszy poniosła tam śmierć męczeńską. Nie znamy ani dnia, ani roku ich śmierci, gdyż prześladowań było wiele, a nie zachowały się ich akta męczeńskie – podobnie jak wielu pomordowanych za wiarę.

DŁUGIE, ALE WARTO, bo BÓG MA PLAN 🙂
Święty Jan Boży, zakonnik, Portugalia, XVI w.
 Gdy Jan miał 8 lat, zjawił się w jego domu jakiś pielgrzym wędrujący do Hiszpanii, prosząc o nocleg. Przy wieczerzy gość opowiadał o krajach, które zwiedził. Kiedy następnego dnia opuścił dom, zauważył przy sobie chłopca, który postanowił towarzyszyć kapłanowi w drodze. Uczynił to potajemnie przed rodzicami. Ci, pełni smutku, daremnie poszukiwali go po całej okolicy. Matka niebawem zmarła ze smutku, a ojciec wstąpił do franciszkanów. Nie wiemy, dlaczego kapłan nie odesłał chłopca do domu. Może myślał, że jest mu w domu bardzo źle, a może chłopiec nie chciał wrócić. Po 20 dniach forsownej drogi chłopiec nie mógł już iść dalej. Kapłan więc zostawił chłopca w mieście Oropesa u niejakiego Franciszka Mayorala, zarządcy owczarni pewnego hrabiego. Ten przyjął Jana jak syna i nazwał małego chłopca „Janem otrzymanym od Boga – a Deo„-Janem Bożym.

Chłopiec przeżył w domu opiekuna kilkanaście lat. Przybrani rodzice tak pokochali młodzieńca, że chcieli go uczynić spadkobiercą swojego majątku i zamierzali mu oddać za żonę swoją jedyną córkę. Mając dwadzieścia kilka lat Jan opuścił dom opiekunów. Zaciągnął się do wojska. Zaczęło się typowe życie najemnego żołnierza: włóczęga, zawadiactwo, kieliszek, dziewczęta. Jan był zbyt uczciwy i religijny, by pozwalać sobie na wszystkie wybryki. Niemniej życie jego było w tym okresie bardzo dalekie od doskonałości chrześcijańskiej.

Pewnego dnia Jan został posłany przez oficera z misją zaopatrzenia oddziału w konieczne jedzenie. Pobliski dwór zajmowali jednak Francuzi. Jan postanowił zaskoczyć ich brawurową szarżą. Koń zrzucił go jednak z siodła, tak iż cudem tylko uszedł niechybnej śmierci. Był to pierwszy głos napomnienia z nieba. Innym razem dowódca powierzył Janowi kasę oddziału. Niestety, w nocy Jana ktoś okradł. Podejrzenie padło na Jana. Został skazany na rozstrzelanie. Już zabierano się do egzekucji, kiedy nadjechał dowódca pułku i po zapoznaniu się z całą sprawą nakazał Jana uwolnić, ale wydalił go z wojska. Do końca życia Jan nie mógł sobie wytłumaczyć, jak się to stało, że tak cudownie został uwolniony, dosłownie w ostatnim momencie. W planach Opatrzności miał jeszcze żyć.

Po wielu latach wrócił do rodzinnych stron i dowiedział się o losie swoich rodziców. Uczyniło to na nim ogromne wrażenie. Z wielką skruchą odbył spowiedź z całego życia i udał się z pielgrzymką do Compostelli, do grobu św. Jakuba Apostoła. Pchany żarliwością o zbawienie duszy i chęcią poniesienia męczeńskiej śmierci udał się do Afryki, gdzie naprzeciw Gibraltaru była portugalska twierdza Ceuta. Przez kilka lat pracował tu ciężko przy fortyfikacji Ceuty, wspierając równocześnie pewnego szlachcica, skazanego przez króla na banicję w te strony wraz z rodziną (1533-1535). Okazji jednak do męczeństwa nie było. Arabowie nie byli też skłonni do przyjęcia wiary Chrystusa. Jan wrócił więc do Hiszpanii i przez krótki czas pracował w Gibraltarze. Za zaoszczędzone pieniądze kupił pobożne książki i założył małą księgarnię, by w ten sposób propagować dobrą prasę (1535-1536). Stąd udał się do Grenady. Założył tu księgarnię książek i obrazów religijnych (1538).

20 stycznia 1538 r. odbywał się w Grenadzie odpust ku czci św. Sebastiana. Przybyło mnóstwo ludzi. Kazanie głosił słynny kaznodzieja, św. Jan z AviliKazanie wywarło na Janie wrażenie piorunujące. Ogarnął go ból za stracone dla wieczności lata. Wydał głośny jęk, rzucił się na ziemię, zaczął targać włosy i ubranie na sobie. Drapał sobie twarz, wołając: „Boże! Miłosierdzia!”. W takim też stanie wybiegł na ulicę. Otoczenie myślało, że postradał zmysły. Kilkunastu ludzi pobiegło za nim i rzuciło się na niego jako na szaleńca; związano go, wychłostano dotkliwie i zamknięto w domu dla obłąkanych. Dla Jana zaczęły się dni straszliwej katorgi fizycznej i duchowej. Metoda ówczesnego leczenia tego rodzaju zaburzeń psychicznych polegała bowiem na zamknięciu pacjenta w wilgotnym i zimnym lochu. Przykutego do ściany łańcuchem, bito do utraty przytomności i sił. Tak obchodzono się z Janem przez 40 dni. Jednak ku zdumieniu oprawców Jan nie tylko się nie bronił, ale zachęcał ich jeszcze: „Bijcie, bijcie to przeniewiercze ciało! Niech ponosi karę za swoje winy!” Stawał jednocześnie bardzo stanowczo w obronie swoich towarzyszy. Kiedy więc wypuszczono go na wolność, zaczął usługiwać nieszczęśliwym, by chociaż w części złagodzić ich dolę.

Szybko Jan przekonał się, że sam niewiele zdziała. Za użebrane pieniądze zakupił własny dom, w którym mógł postawić 47 łóżek. W miarę napływu ofiar powiększał szpital i lepiej go zaopatrywał, by chorzy mieli jak największe wygody. Szczególną troską otaczał psychicznie chorych, których traktował z wielką łagodnością i dla których przeznaczył wydzieloną część szpitala. Sam każdego dnia odwiedzał swoich podopiecznych, chorych i ubogich, przewiązywał ich rany, pocieszał, leczył. Nie mniejszą troskliwość okazywał o potrzeby duchowe swoich podopiecznych, zapraszając kapłanów w każdą niedzielę ze Mszą świętą i kazaniem, a nawet z codzienną Komunią świętą. W ciągu dnia przewidział czas na wspólne modlitwy – poranne i wieczorne.

Troska o leki, bieliznę, bandaże, łóżka, opłata służby i wyżywienie całej załogi wymagało od Świętego heroicznego poświęcenia. Codziennie udawał się na miasto i na umówionym placu zbierał żywność i ofiary pieniężne. Najczęściej one nie wystarczały. Wtedy udawał się do domów możnych, błagając o pomoc tymi znamiennymi słowy: „Pomóżcie sobie, wspomagając ubogich i chorych, bowiem błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią”. Kiedy wyczerpał już wszystkie środki i zadłużył się, udał się do miasta Valladolid, gdzie był wtedy dwór królewski. Nie zawiódł się, dostał szczodry zasiłek od najprzedniejszych pań i panów dworu.

Jan wiedział jednak, że ciężaru, który na siebie nałożył, sam nie udźwignie. Nadto trapiła go troska o przyszłość dzieła. Zebrał więc koło siebie gromadkę podobnych szaleńców Bożych i tak założył nową rodzinę zakonną dla obsługi chorych i opuszczonych. Tak powstał zakon Braci Miłosierdzia, zwany u nas bonifratrami. Założycielowi zaś nadał miejscowy arcybiskup przydomek „Jana Bożego” i takim go znamy.

Patron szpitali, chorych, pielęgniarzy i służby zdrowia, a także księgarzy i Grenady.

***

9 marca CZWARTEK: Święta Franciszka Rzymianka, XIV-XV w.  Pan Bóg dał Franciszce troje dzieci, których wychowaniem zajęła się osobiście, nie wyręczając się kobietami obcymi, jak to było wówczas zwyczajem w rodzinach magnackich. Dbała o dom i o służbę, zabiegając nie tylko o ich potrzeby doczesne, ale także wieczne. Troskliwa i zapobiegliwa żona i matka miała jeszcze czas, aby pomyśleć o ubogich w mieście. Zasłynęła z dobroczynności. Zaopatrywała także sąsiednie kościoły w szaty i naczynia liturgiczne. Zadziwiała również dobrocią, życzliwością i pomocą sąsiedzką. Zagoniona w ciągu całego dnia, umiała niejedną godzinę nocy poświęcić na słodką rozmowę z Bogiem.

W czasie epidemii, jaka nawiedziła Rzym w latach 1413-1414, z narażeniem własnego życia usługiwała zarażonym. Po śmierci ostatniego syna, a następnie męża, Franciszka przyjęła habit i zamieszkała przy kościele wraz ze stowarzyszeniem Oblatek Benedyktynek z Góry Oliwnej, które wzięło sobie za cel uświęcenie członkiń przez modlitwę, uczynki pokutne i miłosierdzie. Zmarła w wieku 56 lat.

PIĘKNY ŚWIĘTY 🙂 POLECAM 🙂
Św. Dominik Savio, XIX w., Italia
.
 Już jako pięcioletni chłopiec służył do Mszy św., co wymagało od niego dużego samozaparcia, bo Msze św. sprawowano wówczas tylko rano. Podobno, nie mając zegarka, wiele razy przychodził za wcześnie i modlił się klęcząc przed zamkniętymi drzwiami kościoła. Po Mszy uczył się w szkole prowadzonej przez proboszcza. Gdy zakończył w niej edukację, przeniósł się do kolejnej szkoły, do której musiał codziennie chodzić 8 km pieszo. Mawiał, że w drodze towarzyszą mu Jezus, Maryja i Anioł Stróż.

Mając 7 lat przyjął I Komunię św., co na tamte czasy było niespotykane. Takie oto postanowienie wypisał sobie z tej okazji:

1) będę często spowiadał się i komunikował, ilekroć mi na to zezwoli mój spowiednik,
2) będę święcił dzień święty,
3) moimi przyjaciółmi będą Jezus i Maryja,
4) raczej umrę aniżeli zgrzeszę.

Mając 12 lat, Dominik spotkał św. Jana Bosko. Po jednym z kazań św. Jana Bosko, kiedy mówił o świętości. Chłopiec po kazaniu powiedział: „Czuję potrzebę i pragnienie, aby zostać świętym. Nie myślałem nigdy, że jest to takie łatwe. Muszę zostać świętym. Niech mi ksiądz w tym dopomoże”.

Późną jesienią roku 1856 r. Dominik zaczął odczuwać wysoką gorączkę, gnębił go silny, uporczywy kaszel. Jan Bosko wezwał lekarza. Ten orzekł chorobę płuc, bardzo już zaawansowaną, i polecił, by chłopca natychmiast odesłać do rodzinnych stron. Kiedy Dominik żegnał św. Jana Bosko i kolegów, ze łzami w oczach powiedział: „Ja już tu nie wrócę”.

Dominik zmarł 9 marca 1857 roku, w wieku niespełna 15 lat. Mimo bardzo młodego wieku, pośród zwyczajnych obowiązków codzienności, przebywając między rówieśnikami, Dominik Savio osiągnął świętość. Jej rozumienie zawarł w liście do przyjaciela: „Tu, na ziemi, świętość polega na tym, aby stale być radosnym i wiernie wypełniać nasze obowiązki”.

Patron młodzieży i ministrantów. Po dzieciach z Fatimy najmłodszy ogłoszony święty, który nie jest męczennikiem.

***

10 marca PIĄTEK: Święty Symplicjusz I, papież, V w. Był 15 lat papieżem. Za jego czasów żył ostatni cesarz cesarstwa zachodnio-rzymskiego.

NIESAMOWITE!
Świętych Czterdziestu Męczenników z Sebasty, IV w., Armenia. 
Legion rzymski, do którego należeli, nosił zaszczytny przydomek Fulminatus, czyli Błyskawica. Namiestnik cesarza nakazał legionistom tego garnizonu złożyć ofiarę kadzidła na ołtarzu rzymskiego bożka. Żołnierze chrześcijańscy w liczbie 40 stanowczo odmówili. Jeden z nich, Cyrion, tak się odezwał do namiestnika, Agrykolanusa, gdy wychwalał męstwo tego legionu i jego zasługi: „Jeśli tak mężnie, jak mówisz, walczyliśmy za cesarza ziemskiego, jakże możesz przypuszczać, że postąpimy inaczej wobec naszego najwyższego Pana, jakim jest Bóg?” Aresztowano wszystkich, zaprowadzono do Sebasty, tam w więzieniu bito ich tak, aż powybijano im zęby, a w końcu skazano ich na zamrożenie.

Bohaterscy żołnierze uczynili wówczas wspólny testament, w którym pożegnali się ze swoimi rodzinami i prosili, aby byli pochowani wszyscy razem. Tradycja chrześcijańska zachowała imiona owych 40 żołnierzy. Dnia 4 maja 320 roku zaprowadzono ich do Sebasty (dzisiaj Siwas), kazano im się rozebrać i tak nagich wystawiono na całą noc na trzaskający mróz. Zima wtedy była długa i mroźna. Męczennicy błagali Pana Boga tylko o jedno: aby wszyscy, tak jak czterdziestu ich rozpoczęło mękę, tak zdołali ją razem szczęśliwie zakończyć.

Oprawcy mieli dla siebie przygotowane ciepłe miejsce. Równocześnie zachęcali skazanych, by ratowali swoje życie przez poddanie się woli cesarza. Podanie głosi, że jeden z legionistów faktycznie się załamał i złożył nakazaną ofiarę. Ale w jego miejsce poniósł męczeństwo jeden ze strażników, zachęcony koronami chwały, jakie ujrzał nad głowami męczenników. Tak więc wszyscy 40 ponieśli śmierć dla Chrystusa.

Święty Makary, biskup Jerozolimy, IV w. Miał szczęście gościć u siebie cesarzową św. Helenę, matkę cesarza Konstantyna I Wielkiego. Przybyła ona w pielgrzymce do Jerozolimy w latach 326-327, by nawiedzić miejsca święte. To ona miała odnaleźć drzewo krzyża świętego. Za czasów Makarego zostały wystawione bazyliki: w Betlejem i na Kalwarii.

***

11 marca SOBOTA:  Święty Konstantyn, król, kapłan i męczennik, VI w., Szkocja. Prowadził życie występne. Jednak opamiętał się i rozpoczął żarliwą pokutę. W roku 587 abdykował. Wstąpił do klasztoru irlandzkiego.

Święty Sofroniusz, biskup Jerozolimy, VI-VII w. Zasłynął nie tylko jako kaznodzieja i gorliwy duszpasterz, ale przede wszystkim jako niezłomny obrońca czystości wiary. Był także utalentowanym poetą. Z wielu jego pieśni i wierszy religijnych dochowały się do naszych czasów 22 ody. Zadał sobie trud, by zebrać około 600 cytatów z Ojców Kościoła na dowód, że wszyscy oni uznawali w Panu Jezusie wolę Boską i ludzką.

***

Kto wytrwał to gratuluję 😀 Wszystkim czytelnikom, zwłaszcza, którzy tu dotarli z serca błogosławię:
BENEDICAT TIBI OMNIPOTENS DEUS PATER+ET FILIUS+ET SPIRITUS SANCTUS+AMEN. 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.