9 LUTEGO: Św. Apolonia, Bł. Anna Katarzyna Emmerich, Bł. Leopold z Alpandeire, Bł. Marian Szkot, Bł. Euzebia Palomina Yenes.

 ŚW. APOLONIA, DZIEWICA. Pogrom chrześcijan miał miejsce w Aleksandrii pod koniec 248 lub na początku 249 r. Rzucono się na domy chrześcijan, wyznawców Chrystusa wywlekano siłą z ich mieszkań, zabijano, a ich dobytek grabiono. W tych właśnie okolicznościach zginęła św. Apolonia. „Apolonia była już podeszła wiekiem. A jednak poganie, nie patrząc na to, rzucili się na nią, zmiażdżyli jej szczęki i powybijali wszystkie zęby. Następnie tłum rozszalały żądzą krwi rozpalił stos przed miastem i zagroził Świętej, że spali ją żywcem, jeśli nie będzie złorzeczyć Chrystusowi. Na to Święta poprosiła o chwilę do namysłu, a potem gotowa na ofiarę, sama rzuciła się w ogień i spłonęła”.Św. Apolonia z Aleksandrii

Apolonia zdobyła się na ten heroiczny akt z obawy przed tym, by poganie nowymi katuszami i powolną śmiercią na stosie nie złamali jej woli. Nie była to więc śmierć samobójcza, ale bohaterskie oddanie życia za najwyższą wartość, jaką jest wieczne zbawienie. Żar jej miłości do Chrystusa był tak potężny, że stłumił w niej obawę przed męką ognia doczesnego. Równocześnie Apolonia dała poganom piękny przykład, że nie tylko nie lęka się pogróżek, ale sama jest gotowa oddać życie dla sprawy Bożej. Jej heroiczny czyn był także zachętą dla chrześcijan, by dla Chrystusa byli gotowi na wszelkie ofiary.

Kult św. Apolonii rozszerzył się rychło w całym chrześcijaństwie. W Rzymie przy bazylice NMP w Zatybrzu wystawiono jej bazylikę. Ikonografia przedstawia Świętą z obcęgami dla przypomnienia, że zmiażdżono jej usta i wybito zęby. Święta uchodzi jeszcze dotąd za patronkę wzywaną w chorobach zębów i dziąseł, dentystów. Oskar Kolberg przekazał, że w niektórych regionach Polski w wigilię św. Apolonii poszczono, żeby patronka od bólu zębów raczyła je zachować w zdrowiu.

Jej wizerunek w formie obrazu znajduje się m. in. w Wambierzycach.

****************************************************************************************************************************************

13 LAT NIE WSTAWAŁA Z ŁÓŻKA

Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich, augustianka 1774-1824, Niemcy. Pochodziła z ubogiej wiejskiej rodziny. Jako dziecko razem z rodzeństwem (było ich dziewięcioro) wiele pracowała w domu i na gospodarstwie. Do szkoły chodziła tylko przez 4 miesiące. Nauczyła się jednak szyć i zarabiała na utrzymanie jako krawcowaW dzieciństwie wyróżniała ją wielka i szczera pobożność. Już wtedy miała pierwsze wizje. Nie uważała ich za coś nadzwyczajnego. Była przekonana, że podobne wizje mają również inne dzieci. Wielokrotnie chciała wstąpić do klasztoru, ale było to trudne, bo nie miała posagu. Była zbyt uboga.Błogosławiona Anna Katarzyna Emmerich

Klaryski z Münster obiecały, że przyjmą ją, jeśli nauczy się grać na organach. W tym celu Anna Katarzyna zamieszkała u organisty Söntgena w Coesfeld. Nie znalazła jednak czasu na naukę, ponieważ opiekowała się jego liczną i biedną rodziną. Pomagała im we wszystkim, a w końcu oddała im nawet swoje oszczędności.

Gdy miała 24 lata, ujrzała Chrystusa niosącego jej dwa wieńce – jeden z kwiatów, drugi cierniowy. Wtedy na jej głowie pojawiły się bolesne, krwawe rany. Od tego dnia, niczego nie wyjaśniając, zaczęła nosić na głowie opaskę. Potem, po wielu trudach, w 1802 roku, przyjęły ją augustianki w Agnetenbergu. Rok później złożyła śluby zakonne.

Wszystkie swoje obowiązki wypełniała z wielką gorliwością. Dobrowolnie podejmowała się najcięższych i upokarzających zajęć. Jej gorliwość w przestrzeganiu reguły budziła podejrzliwość innych sióstr, które posądzały ją o hipokryzję. W klasztorze bardzo wiele wycierpiała, zarówno ze względu na otaczającą ją wrogość, jak i z powodu słabego zdrowia.

W okresie wojen napoleońskich, w 1811 roku, klasztor został zamknięty. Przeprowadzano wtedy przymusową laicyzację. Anna Katarzyna znalazła schronienie w Dülmen, w domu francuskiego kapłana J.M. Lamberta, który uciekł z Francji w czasach rewolucyjnych prześladowań Kościoła. Wkrótce po opuszczeniu klasztoru bardzo poważnie zachorowała i do końca życia nie podniosła się już z łóżka. W tym czasie otrzymała stygmaty.

Od tej pory zaczęło ją odwiedzać wielu ludzi i zyskała szczerych przyjaciół, takich jak jej lekarz doktor Franz Wesener czy Klemens Brentano, niemiecki poeta i prozaik, który przez 5 lat, począwszy od 1818 roku, codziennie spisywał jej mistyczne wizje, dotyczące szczegółów z życia Jezusa i Maryi. Zostały one opublikowane już po jej śmierci, w 1833 roku.

Anna Katarzyna swoje cierpienia ofiarowywała za nawrócenie grzeszników i za dusze w czyśćcu cierpiące, które często prosiły ją o modlitwę. Była przy tym kobietą całkiem naturalną, nawet wesołą, ale mającą w sobie coś nieokreślonego. „Ona jakby widziała człowieka od środka” – mówili ci, którzy z nią rozmawiali. Przez lata nie przyjmowała żadnych pokarmów, z wyjątkiem Komunii świętej.

Od 2005 roku możemy w Polsce oglądać film „Pasja”, wybitnego reżysera i aktora Mela Gibsona. Obrazy tam przedstawione wiernie oddają wizje Błogosławionej.

Podczas beatyfikacji Anny Katarzyny Emmerich, w dniu 3 października 2004 roku, św. Jan Paweł II powiedział: „Kontemplowała bolesną Mękę naszego Pana Jezusa Chrystusa i doświadczała jej w swoim ciele. Dziełem Bożej łaski jest to, że córka ubogich rolników, żarliwie szukająca bliskości Boga, stała się znaną mistyczką z landu Münster. Jej ubóstwo materialne stanowi kontrast z bogactwem życia wewnętrznego. Zdumiewa nas cierpliwość, z jaką znosiła dolegliwości fizyczne, a także wywiera na nas wrażenie siła charakteru nowej błogosławionej oraz jej wytrwałość w wierze. Siłę czerpała z Najświętszej Eucharystii. Jej przykład sprawił, że serca ubogich i bogatych, ludzi prostych i wykształconych otwierały się i z całą miłością oddawały Jezusowi Chrystusowi. Do dziś głosi wszystkim zbawcze orędzie: dzięki Chrystusowym ranom zostaliśmy uzdrowieni”.

****************************************************************************************************************************************
Błogosławiony Leopold z Alpandeire, brat-kapucyn, 1864-1956, Hiszpania. Urodził się w rodzinie prostych rolników. Ci, którzy go znali,Błogosławiony Leopold z Alpandeire mówili, że był człowiekiem „z sercem na dłoni”. Bóg przygotowywał go stopniowo do swojej służby. W 1894 r., słuchając kazania pewnego kapucyna z okazji beatyfikacji Dydaka z Kadyksu, młody Franciszek Tomasz – takie były jego imiona z chrztu – postanowił wstąpić do zakonu. Dopiero w 1899 r. został przyjęty do kapucynów w Sewilli. Otrzymał habit i imię zakonne Leopold z Alpandeire.

Większość swego życia spędził w Granadzie. Jako ogrodnik, zakrystian i kwestarz, zawsze wierny Bogu, był jednocześnie bliski ludziom. Wstąpił do zakonu, aby uciec od „hałasu świata”, ale posłuszeństwo zaprowadziło go na gwarne ulice miasta i do ludzi. Br. Leopold, podobnie jak pozostali święci kapucyni charakteryzujący się umiłowaniem kontemplacji, żył w nieustannym kontakcie z ludźmi, co nie tylko go nie rozpraszało, ale pomagało oderwać się od siebie samego, brać na siebie troski innych, służyć im i kochać. Był on, jak powiedział jeden z jego gorliwych czcicieli, „oderwany od świata, ale nie oddalony”. Przez pół wieku br. Leopold przemierzał ulice Granady, rozdzielając jałmużnę, pocieszając smutnych, prowadząc ludzi do Boga, ukazując godność codziennej pracy.

Podczas swoich codziennych wędrówek po kweście br. Leopold często był wyszydzany. Pochwały natomiast zawstydzały go, cieszył się z upokorzeń i był świadomy swoich ograniczeń i grzechów. Często powtarzał: „Jestem wielkim grzesznikiem”.

****************************************************************************************************************************************
Błogosławiony Marian Szkot, opat, zm. ok 1088, Irlandia. W roku 1067 opuścił rodzinną wyspę i wraz z dwoma towarzyszami, Janem i Kandydem, udał się z pielgrzymką do Rzymu. Zatrzymali się w drodze na pewien czas w Bamberdze i zamieszkali przez rok w klasztorze na Górze św. Michała. Kiedy ruszyli w dalszą drogę i przybyli do Ratyzbony (Regensburga), pewien mnich irlandzki, imieniem Muirchertach, skłonił ich, by pozostali w jego klasztorze na stałe.

Szczególne zasługi położył na polu kultury średniowiecznej, zakładając w swoim klasztorze skryptorium do przepisywania książek. Sam też zasłynął na tym polu, zostawiając bezcenne odpisy żywotów Ojców Kościoła i teksty Pisma Świętego.

****************************************************************************************************************************************
Błogosławiona Euzebia Palomina Yenes, salezjanka, 1899-1935, Hiszpania. Wzrastała w ubogiej, głęboko wierzącej rodzinie. Miała czworo rodzeństwa. Dwoje z nich umarło w dzieciństwie. Jej ojciec pracował jako robotnik sezonowy w okolicznych posiadłościach ziemskich. Nieraz, gdy przychodziła zima i kończyły się zapasy żywności, musiała żebrać z ojcem o jedzenie dla rodziny. „Było bardzo zimno, ale ja czułam jeszcze ciepło uścisku mojej mamy i słyszałam jej słowa: Wracajcie szybko, bo bardzo się o was niepokoję!” – wspominała po latach. Wracając do domu, często przechodzili przez las. Tam dziewczynka zbierała gałęzie, a ojciec rozpalał ognisko i w garnuszku, który zawsze nosił ze sobą, gotował zupę. Błogosławiona Euzebia Palomina Yenes

Żyli bardzo skromnie w małej chatce przykrytej słomą i pobielanej wapnem. W domu panowała miłość i bieda. Dziewczynka bardzo głęboko przeżyła swoją Pierwszą Komunię świętą. Choć miała zaledwie 8 lat, całym swym dziecięcym sercem oddała się Panu Jezusowi. Pokochała Go tak, jak tylko dziecko potrafi: bezgranicznie i z pełnym oddaniem. Dwa lata później rodzice wysłali ją do bogatych sąsiadów, by służyła im za opiekunkę do dziecka. Do szkoły uczęszczała jedynie przez rok. Ponad wszystko lubiła przyrodę. Biegając po polach, była naprawdę szczęśliwa. Słuchała śpiewu ptaków, wąchała kwiaty, wpatrywała się w chmury.

Gdy miała około 12 lat, udała się ze starszą siostrą Dolores do Salamanki, gdzie zaczęła pracować u zamożnej rodziny jako pomoc domowa. W niedzielne popołudnia uczęszczała do oratorium prowadzonego przez salezjanki. Gdy siostry poznały ją lepiej, zaproponowały jej pracę w domu zakonnym. Euzebia chętnie wykonywała wszystkie powierzone jej obowiązki. Siostry same były bardzo ubogie. W ich otoczeniu poznawała coraz lepiej swoje powołanie.

W dniu 5 sierpnia 1923 roku rozpoczęła nowicjat u salezjanek. „Była prosta, szlachetna i niewinna” – wspominały jej siostry. W początkach tego okresu siostra mistrzyni Serravelle zaproponowała Euzebii jedną z książek do rozmyślania. Euzebia odpowiedziała zaskoczona: „To do rozmyślania potrzeba książki?” „A ty jak rozmyślasz?” – dziwiła się siostra. „O, mnie wystarczy spojrzeć na oliwkę lub inne drzewo, aby rozmyślać o Bogu”. Po dwóch latach formacji, modlitwy i poznawania codziennego życia sióstr, Euzebia złożyła śluby zakonne. Ofiarowała swe młode życie Panu Bogu i Maryi.

Ukochała szczególnie nabożeństwo do Najświętszej Maryi Panny. Lubiła rozważać pisma św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, wielkiego mistyka i czciciela Matki Bożej. Nigdy nie była nauczycielką, ale jej świadectwo i miłość do Boga zaczęła promieniować na otoczenie. Przychodziło do niej wiele osób, by nauczyć się prawdziwego życia. Nieustannie się modliła. Była przepełniona Modlitwą Spotkania, bez względu na to, czym w danej chwili się zajmowała.

Aby ratować ojczyznę od komunizmu i wolność religijną, złożyła Bogu w ofierze swoje życie. Rozpoczął się dla niej okres wielkich cierpień cielesnych i zmagań duchowych. Pewnego razu idąc w pośpiechu do jadalni, przewróciła się, roztrzaskując trzymane w ręku butelki. Upadła na duże kawałki szkła, które poprzecinały jej żyły. Zapadła na zdrowiu. Lekarze byli bezradni. Nikt nie potrafił rozpoznać choroby, która wyniszczała jej organizm. Odpowiedziała wówczas: „Spełniam wolę Bożą”.

Któregoś dnia robotnik kopał u sióstr studnię, do usunięcia został jeden kamień, gdy nagle strumień wody gwałtownie wytrysnął i go zalał. Mężczyzna zaczął tonąć. Zdążył jedynie zawołać: „Ratunku!” Siostra Euzebia, będąc w pobliżu, szybko przybiegła. Nie mając nic innego pod ręką, podała mu krzyż z szyi. Woda przestała wzbierać, a robotnik szczęśliwie wydostał się na powierzchnię. Historie o cudach za jej wstawiennictwem wędrowały po okolicach. Seminarzyści, siostry zakonne, księża, dziewczęta – kto tylko mógł, szukał u niej rady i wsparcia. „Ona słuchała, radziła i odpowiadała na trudne pytania, rozwieszając bieliznę w ogrodzie, obierając ziemniaki w kuchni. (…) Kiedy pytano ją, skąd to wszystko wie, odpowiadała jak kiedyś św. ksiądz Bosko: Śniło mi się”. Ukochała Boga, ukochała wszystko, co jej zsyłał, zwłaszcza cierpienie. Codziennie rozważała tajemnice Męki Pana Jezusa, modliła się na różańcu. W tajemnicy bólu i miłości, powoli żegnała się z ziemskim życiem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.