
1 PAŹDZIERNIKA: Św. Tereska od Dzieciątka Jezus, św. Remigiusz, św. Roman Hymnograf.
ŚWIĘTA, KTÓRA JEST ZŁODZIEJKĄ.
„Będę kradła… Dużo rzeczy w Niebie zniknie, bo je wam przyniosę… Będę małą złodziejką, będę brała wszystko, co mi się będzie podobało.” św. Teresa z Lisieux
Żyła krótko, bo 24 lata (1873-1897). Chciałbym pokazać Ci kilka aspektów z Jej życia. Warte to przemyślenia i wykorzystania 😉 Oto św. Tereska od Dzieciątka Jezus i od Najświętszego Oblicza. Wg nowego kalendarza wspominamy 1 października. Wg starego kalendarza wspominamy 3 października.
1. Teresa w wieku zaledwie czterech lat straciła matkę, która zmarła na raka. Rozpieszczana przez ojca i starsze rodzeństwo bywała bardzo charakternym i upartym dzieckiem. Jeszcze jej matka żaliła się do swojej kuzynki mówiąc o Teresie: „Jeśli powie »nie«, nic nie może ją zmusić do ustąpienia. Zamknie się ją na cały dzień w piwnicy. Ona woli raczej tam spać, aniżeli powiedzieć – »tak«. Jeśli co nie jest po jej myśli, może się zdarzyć, że zwija się ze złości, rzuca się po ziemi… gdy sobie uświadomi, że źle zrobiła wszystkich prosi o przebaczenie i czaruje swoim rozbrajającym uśmiechem”. Tereska była też podobno bardzo zaborcza. Później jednak cechy te, paradoksalnie, pomogły jej w drodze do świętości.
Każda moneta ma dwie strony. Podobnie nasze cechy charakteru-dar od Boga. Ogień może dać ciepło lub poparzyć. Podobnie talenty i cechy charakteru. Co dobrego skrywają Twoje wady, grzechy, słabości? Co dobrego w zły sposób wykorzystujesz?
2. Kiedy Teresa miała 15 lat, zapukała do bramy Karmelu, prosząc o przyjęcie. Przełożona jednak, widząc wątłą i bardzo młodą panienkę, nie przyjęła Teresy, obawiając się, że nie przetrzyma ona tak trudnych i surowych warunków życia. Teresa jednak nie dała za wygraną. Udała się z prośbą o pomoc do miejscowego biskupa. Ten jednak zasłonił się prawem kościelnym, które nie zezwala w tak młodym wieku wstępować do zakonu.
W tej sytuacji dziewczyna nakłoniła ojca, by pojechał z nią do Rzymu. Leon XIII obchodził właśnie złoty jubileusz swojego kapłaństwa (1887). Teresa upadła przed nim na kolana i zawołała: „Ojcze święty, pozwól, abym dla uczczenia Twego jubileuszu mogła wstąpić do Karmelu w piętnastym roku życia”. Papież nie chciał jednak uczynić wyjątku. Teresa chciała się wytłumaczyć, ale gwardia papieska usunęła ją siłą.
Następnego roku w wieku 16 lat przyjęto ją do Zakonu. Czemu pomimo starania się i upartości nie wyszło rok wcześniej? Bóg raczy wiedzieć. Ważne, że zrobiła WSZYSTKO, co mogła. Z pewnością Bóg chciał ją nauczyć pokory, czekania, doceniania tego, co otrzymuje itd.
Czy na czymś Ci NAPRAWDĘ zależy? Jeśli nie to współczuję. Jeśli natomiast tak to… pokaż mi swoje czyny. Jeśli Ci NAPRAWDĘ zależy to pokaż co zrobiłeś i jeszcze jesteś w stanie zrobić…
3. Pius XI ogłosił ją, obok św. Franciszka Ksawerego, główną patronką misji katolickich. W roku 1890 bowiem – a więc jeszcze za życia Teresy – klasztor w Sajgonie zamierzał otworzyć w Hanoi drugi klasztor karmelitanek na ziemiach wietnamskich. W tej sprawie zwrócono się do klasztoru macierzystego w Lisieux o pomoc. Siostry zamierzały wysłać pomoc także w personelu. Wśród pierwszych ochotniczek była także siostra Teresa od Dzieciątka Jezus. Ustalenia trwały jednak zbyt długo. Teresa zachorowała i zmarła.
Czemu została główną patronką misji?! Jeśli nawet na misjach nie była?! Św. Franciszek Ksawery, jezuita jest obok Niej główny patronem misji. Był w Indiach i Japonii. Nie udało Mu się dotrzeć do Chin. Najprawdopodobniej ochrzcił najwięcej ludzi po św. Pawle Apostole. Dlaczego św. Tereska do Niego dołączyła?
Dobrymi chęciami podobno jest piekło wybrukowane. Racja. Tylko, że oprócz św. Tereski znam jeszcze kilka innych świętych np. św. Paweł Manna, którzy wcale na misjach nie byli lub krótko, bo zdrowie im na to nie pozwoliło. Jednak bardzo chcieli wspierać misje. Mogę przypuszczać, że papież wybierając św. Tereskę na patronkę misji chciał ukazać, że misje możemy wspierać na rózne sposoby. Nawet na tych misjach nie będąc, a bardzo chcąc jakoś pomóc.
Przedsiębiorcy nauczyli mnie, aby działać TERAZ. W tej chwili. Z tym co masz i co w tej chwili potrafisz. Święci i Biblia również tego nas uczą. Poza tym mężczyzna jest stworzony do DZIAŁANIA, do TWORZENIA. Jasne. Potrzebny jest namysł. Plan. Ale współczesny mężczyzna za dużo mówi, za dużo myśli, ZA MAŁO DZIAŁA.
5. Teresa Martin nigdy nie była okazem zdrowia. Nie trzeba zatem było długo czekać, by pojawiły się pierwsze niedomagania: najpierw była to poważna choroba gardła, potem – groźna choroba płuc. Teresa nie skarżyła się na pojawiające się dolegliwości, mało tego – im bardziej cierpiała, tym bardziej przepełniała ją radość i pokój ducha. Mimo cierpienia nie zaniedbywała żadnego z codziennych obowiązków – to też powodowało, że siostry nie były świadome jej rzeczywistej kondycji. Gdy szła na wspólną modlitwę, odczuwając zawroty lub silny ból głowy, powtarzała sobie: „Mogę jeszcze chodzić więc muszę spełnić swój obowiązek”.
W Wielki Piątek 1896 roku dostała po raz pierwszy krwotoku z ust. Potraktowała go jako pierwsze zaproszenie Jezusa na spotkanie z Nim w wieczności. Ale i to w żaden sposób nie zmniejszyło jej zwyczajnej aktywności: jak zawsze, pracowała, pokutowała, modliła się. Cieszyła się, że zajmuje pokój w pewnym oddaleniu od pozostałych sióstr, ponieważ te nie słyszały męczących ją ataków gwałtownego kaszlu.
Teresa cierpiała bardzo: zimny pot ją osłabiał; napady kaszlu, które trwały czasem całymi godzinami, przyprawiały ją o duszności. Gangrena toczyła wnętrzności, a dwa lub trzy razy dziennie miała krwotoki; pragnienie, które napój jeszcze wzmagał, paliło jej wnętrzności; doświadczała straszliwych duszności, na które eter nie przynosił ulgi; na koniec kości przebiły skórę do tego stopnia, iż zdawało się jej, że siedzi na żelaznych kolcach, gdy dla ulgi układano ją w pozycji siedzącej.
Ostatnie miesiące były dla niej już bardzo trudne: „Ileż potrzeba mi odwagi, aby zrobić znak krzyża świętego! Mój Boże!… mój Boże zmiłuj się nade mną!… Już tylko to mogę powiedzieć”.
Cierpienie młodej karmelitanki wydawało się nie do zniesienia, a przecież nikt nie słyszał narzekania. „Moja Matko, zapewniam Cię, że kielich pełen jest po same brzegi! Nie myślałam nigdy, że można tyle cierpieć… Nie mogę tego sobie inaczej wytłumaczyć, jak tylko moim niezmiernym pragnieniem ratowania dusz”.
Swoje modlitwy, umartwienia i cierpiania ofiarowywało za kapłanów, za dusze w czyśćcu cierpiące, o nawrócenie grzeszników. ZA CO BARDZO DZIĘKUJĘ.
6. MAŁA DROGA. Św. Tereska słynęła ze małej drogi świętości. Czyli zaufanie do Boga i wkładanie całego serca w najmniejsze obowiązki. Wielkość wykuwa się w szarości dnia codziennego. Tak wiele jest okazji, aby codzienne obowiązki były przesiąknięte dobrymi intencjami, miłością i wiarą. To robi ogomną różnicę!
A jak Ty traktujesz swoje codzienne obowiązki?
7. „Dobry Bóg nie dawałby mi pragnień nierealnych, więc, pomimo że jestem tak małą, mogę dążyć do świętości. Niepodobna mi się stać wielką, powinnam znosić siebie taką jaką jestem… Chcę znaleźć sposób dostania się do nieba, jakąś małą, bardzo prostą i bardzo krótką drogą…”
W swoich duchowych zapiskach, wydanych po jej śmierci jako „Dzieje duszy”, pisała, że chciała być męczennikiem, misjonarzem, doktorem Kościoła. Przed i po śmierci, marzenia i pragnienia się spełniły. Została ogłoszona patronką misji oraz doktorem Kościoła. A męczennikiem może nie była w dosłownym sensie, ale bardzo się wycierpiała. O czym pisałem w punkcie.
A jakie Ty masz marzenia? Czego tak naprawdę pragniesz? Ale tak naprawdę? Oczywiście zly duch daje też złe pragnienia albo złe w przebraniu dobrych. Trzeba być ostrożnym. Jeśli jednak pragnienia są od Boga to po to, aby je zrealizować. Zrealizować Boże marzenia. Przypatrz się tym pragnieniom… Czy je realizujesz?
RESZTA Z ŻYCIA ŚW. TERESKI:
Kiedy miała 4 lata, umarła jej matka. Wychowaniem dziewcząt zajął się ojciec. Teresa po śmierci matki obrała sobie za matkę Najświętszą Maryję Pannę. W pamiętniku zapisała, że w czasie pasterki w noc Bożego Narodzenia przeżyła „całkowite nawrócenie”. Postanowiła zupełnie zapomnieć o sobie, a oddać się Jezusowi i sprawie zbawienia dusz. Zaczęła odczuwać gorycz i wstręt do przyjemności i ponęt ziemskich. Ogarnęła ją tęsknota za modlitwą, rozmową z Bogiem. Odtąd zaczęła się jej wielka droga ku świętości. Miała wtedy zaledwie 13 lat.
Rok później skazano na śmierć głośnego bandytę, który był postrachem całej okolicy, Pranziniego. Teresa dowiedziała się z gazet, że zbrodniarz ani myśli pojednać się z Panem Bogiem. Postanowiła zdobyć jego duszę dla Jezusa. Zaczęła się serdecznie modlić o jego nawrócenie. Ofiarowała też w jego intencji specjalne pokuty i umartwienia. Wołała: „Jestem pewna, Boże, że przebaczysz temu biednemu człowiekowi (…). Oto mój pierwszy grzesznik. Dla mojej pociechy spraw, aby okazał jakiś znak skruchy”. Nadszedł czas egzekucji, lecz bandyta nawet wtedy odrzucił kapłana. A jednak ku zdziwieniu wszystkich, kiedy miał podstawić głowę pod gilotynę, nagle zwrócił się do kapłana, poprosił o krzyż i zaczął go całować. Na wiadomość o tym Teresa zawołała szczęśliwa: „To mój pierwszy syn!”
Marzenie Teresy spełniło się dopiero po roku. Zaraz przy wejściu do klasztoru uczyniła postanowienie: „Chcę być świętą”. Jej drugim postanowieniem było: „Przybyłam tutaj, aby zbawiać dusze, a nade wszystko, by się modlić za kapłanów”.
Zanim zapadła na śmiertelną chorobę, Teresa była wyjątkowo surowo traktowana przez przełożoną, która uważała, że dziewczyna lekkomyślnie i niepoważnie zgłosiła się do Karmelu. Jej stały uśmiech brała za lekkie traktowanie swojej profesji. Także zakonnica, którą się s. Teresa opiekowała z racji jej wieku i kalectwa, nie umiała zdobyć się na słowo podzięki, ale często ją rugała i mnożyła swoje wymagania. Teresa cieszyła się z tych krzyży, bo widziała w nich piękny prezent, jaki może złożyć Bogu.
Na rok przed śmiercią zaczęły pojawiać się u Teresy pierwsze objawy daleko już posuniętej gruźlicy. Zima w roku 1896/1897 była wyjątkowo surowa, klasztor zaś był nie ogrzewany. Teresa przeżywała prawdziwe tortury. Nękał ją uciążliwy kaszel i duszność. Przełożona zlekceważyła jej stan. Nie oddano jej do infirmerii ani nie wezwano lekarza. Uczyniono to dopiero wtedy, kiedy stan był już beznadziejny. Jeszcze wówczas zastosowano wobec chorej drakońskie środki, takie jak stawianie baniek. Z poranionymi plecami i piersiami musiała iść do normalnych zajęć i pokut zakonnych, nawet do prania. Do infirmerii posłano ją dopiero w lipcu roku 1897, gdzie po kilkunastu tygodniach niezwykłych mąk 30 września 1897 roku zmarła, zapowiedziawszy: „Chcę, przebywając w niebie, czynić dobro na ziemi.”
W roku 1944 Pius XII ustanowił św. Teresę drugą, obok św. Joanny d’Arc, patronką Francji. Jest także patronką misji, choć na misjach nigdy nie była.
****************************************************************************************************************************************
Święty Remigiusz, biskup, 436-530, Francja. Jego matką była św. Cilinia. Pochodził ze znakomitego rodu. Ukończył studia, które były wtedy jeszcze na wysokim poziomie. Mimo braku wieku kanonicznego – miał bowiem dopiero 22 lata – został wybrany i konsekrowany na metropolitę Reims. Było także stolicą królów frankońskich.
Kiedy na tron frankoński wstąpił Chlodwik (Klodwik) I, Remigiusz złożył mu gratulacje i hołd, czym tak pozyskał sobie pogańskiego władcę, że ten przyjął niebawem z jego rąk chrzest. Ta doniosła uroczystość odbyła się w samo Boże Narodzenie. Dlatego św. Grzegorz Wielki nazwał Chlodwika „nowym Konstantynem Francji”. Jest to o tyle prawda, że król ten z gorliwością neofity wprowadził chrześcijaństwo do swojego kraju i narodu.
Francja słusznie została więc nazwana „pierwszą córą Kościoła Rzymskiego”, gdyż wśród narodów i państw germańskich jako pierwsza przyjęła Ewangelię. Kiedy była kolonią rzymską, miała już wyznawców Chrystusa, a nawet męczenników. Jednak jako naród i jako całość przyjęła katolicyzm dopiero za króla Chlodwika. Wielki w tym wkład oraz zasługę ma Remigiusz, który nie szczędził swoich sił, by nie tylko Kościół Chrystusowy do Francji wprowadzić, ale go zorganizować.
************************************************************************************************
Święty Roman Hymnograf, diakon, zm. 560, Syria. Jest uważany za jednego z największych poetów Kościoła greckiego. Napisał ponad 1000 „kontakionów”, czyli hymnów religijnych, liturgicznych, na różne święta. Przypisuje się mu najpiękniejszy utwór poetycki w greckiej literaturze religijnej napisany ku czci Najświętszej Maryi, zwany Akatystem. Święty pisał również wierszowane kazania.

