
19 WRZEŚNIA: NMP z La Salette, Bł. Gerhard Hirschfelder, Św. Józef z Kupertynu, Św. January, Św.Franciszek Maria z Camporosso, Św. Emilia Maria Wilhelmina de Rodat.
NAJŚWIĘTSZA MARYJA PANNA Z LA SALETTE. W sobotę, 19 września 1846 r., Matka Najświętsza ukazała się dwojgu dzieciom jedenastoletniemu Maksyminowi i prawie piętnastoletniej Melanii. Rozpoznali siedzącą kobietę z łokciami opartymi na kolanach i z twarzą ukrytą w dłoniach. Piękna Pani podniosła się i powiedziała do nich po francusku: „Zbliżcie się, moje dzieci, nie bójcie się, jestem tu po to, by wam opowiedzieć wielką nowinę”. Zrobiła następne kilka kroków w ich kierunku. Nabrawszy pewności, Maksymin i Melania zbiegli ze zbocza na dół. Piękna Pani cały czas płakała. Inny łańcuch podtrzymywał na Jej piersi wielki krucyfiks. Pod ramionami krzyża, po prawej ręce Chrystusa, znajdowały się obcęgi, po lewej – młotek.
Oto, co Piękna Pani powiedziała do pasterzy, najpierw po francusku: „Jeżeli mój lud nie zechce się poddać, będę zmuszona puścić ramię mojego Syna. Jest ono tak mocne i ciężkie, że dłużej nie mogę go podtrzymywać. Od jak dawna cierpię z waszego powodu! Chcąc, by mój Syn was nie opuścił, muszę Go nieustannie o to prosić, a wy sobie nic z tego nie robicie. Choćbyście nie wiedzieć, jak się modlili i co robili, nigdy nie zdołacie wynagrodzić trudu, którego się dla was podjęłam.
Dałam wam sześć dni do pracy, siódmy zastrzegłam sobie – i nie chcą mi go przyznać. To właśnie czyni ciężkim ramię mojego Syna! Również woźnice przeklinają, mieszając z przekleństwami imię mojego Syna. To są dwie rzeczy, które czynią tak bardzo ciężkim ramię mego Syna. Jeżeli zbiory się psują, to tylko z waszej winy. Pokazałam wam to w roku ubiegłym na ziemniakach. Wy jednak nic sobie z tego nie robiliście. Przeciwnie, kiedy znajdowaliście zgniłe ziemniaki, przeklinaliście mieszając z przekleństwami imię mojego Syna. Będą się psuły nadal, a tego roku na Boże Narodzenie nie będzie ich wcale”.
Następnie powiedziała do obojga dzieci: „Jeżeli się nawrócą, kamienie i skały zamienią się w sterty zboża, a ziemniaki same się zasadzą. Czy dobrze się modlicie, moje dzieci?” – „Nie bardzo, proszę Pani!” – odpowiedzieli obydwoje. „Ach! Moje dzieci, trzeba się dobrze modlić wieczorem i rano. Jeżeli nie macie czasu, zmówcie przynajmniej Ojcze nasz i Zdrowaś, a jeżeli będziecie mogły – módlcie się więcej. W lecie na Mszę świętą chodzi tylko kilka starszych niewiast. Inni pracują w niedzielę przez całe lato. W zimie, gdy nie wiedzą, co robić, idą na Mszę św. jedynie po to, by sobie drwić z religii.
Objawienia są uznane przez Kościół.
****************************************************************************************************************************************
PIERWSZY BŁOGOSŁAWIONY Z DIECEZJI ŚWIDNICKIEJ
Błogosławiony Gerhard Hirschfelder, kapłan i męczennik, 1907-1942. Urodził się w Kłodzku jako nieślubne dziecko Marii Hirschfelder. Dwa dni po urodzeniu został ochrzczony w kłodzkim kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. W rodzinnym mieście w 1926 r. zdał maturę i udał się na studia teologiczne do Wrocławia.
Przez siedem lat pracował jako wikariusz parafii w Kudowie-Czermnej. Zajmował się tam duszpasterstwem dzieci i młodzieży. Z powodu bezkompromisowej postawy moralnej stał się niewygodnym dla władz narodowosocjalistycznych. Jego nauki cieszyły się dużym zainteresowaniem wśród młodych ludzi. Próbowano go zastraszać: jego kazania były ostentacyjnie notowane, wzywano go na przesłuchania, został także pobity przez bojówkarzy. W kazaniach otwarcie występował przeciw socjalistom, bronił zasad wiary chrześcijańskiej i Krzyża przed bezczeszczeniem. Rozwijał katolickie organizacje młodzieżowe, które miały zapobiec szerzeniu się ideologii narodowosocjalistycznej.
Po kilku latach posługi w Czermnej został przeniesiony do Bystrzycy Kłodzkiej, co miało zapewnić mu większe bezpieczeństwo wobec nasilających się szykan. Mimo to 1 sierpnia 1941 r. został aresztowany przez gestapo. Bezpośrednią przyczyną aresztowania stały się wypowiedziane przez niego podczas kazania słowa, wkrótce po prowokacyjnym zbezczeszczeniu przez faszyzującą młodzież barokowej kapliczki wraz z krzyżem, stojącej przy drodze do wsi Wyszki: „Wer der Jugend den Glauben an Christus aus dem Herzen reißt, ist ein Verbrecher!” („Kto wyrywa młodzieży z serc wiarę w Chrystusa, jest zbrodniarzem!”).
Zmarł na zapalenie płuc 1 sierpnia 1942 r. w obozowym lazarecie, z powodu skrajnego wyczerpania i niedożywienia w Dachau. Urna z jego prochami znajduje się na cmentarzu w Kudowie-Czermnej.
****************************************************************************************************************************************
ŚWIĘTY GŁUPEK
Święty Józef z Kupertynu, franciszkanin, 1603-1663, Italia. W młodości pracował na roli, oddając się poza tym samotnym rozmyślaniom. Do życia zakonnego wedle współczesnych się nie nadawał: dyskwalifikował go brak elementarnego wykształcenia i brak uzdolnień, a także niemrawy, żeby nie powiedzieć głupkowaty wyraz twarzy. Mimo to po kilku daremnych próbach został wreszcie przyjęty do franciszkanów konwentualnych w Grotelli (1625). Ledwo udało mu się zdać egzaminy. W 1628 r. został dopuszczony do święceń i rozpoczął posługiwanie kapłańskie. Wtedy to ujawniły się publicznie jego lewitacje, którym towarzyszyły inne dary mistyczne i które zaczęły ściągać do niego rzesze pobożnych i ciekawskich.
Swoje nawrócenie przypisywał mu Jan Fryderyk Saski, książę Brunszwiku i Lüneburga. Maria Sabaudzka, która była jego „św. Klarą”, utrzymywała z nim ciągłą korespondencję. Dla wielu Józef był żywym odzwierciedleniem św. Franciszka z Asyżu. Teologowie widzieli w nim klasyczny przykład mistyka obdarzonego darem lewitacji, którą stwierdzono u niego co najmniej sto razy.
Jest patronem studentów, zdających egzaminy, mających problemy z nauką oraz lotników i astronautów.
BARDZO GORĄCO POLECAM OBEJRZENIE STAREGO FILMU O NIM: https://youtu.be/
https://youtu.be/ZifazQyJr0g?
oraz bardziej rozbudowane dwa tematy o tym niezwykłym świętym:
https://www.swiatlowmroku.pl/
https://www.swiatlowmroku.pl/
****************************************************************************************************************************************
PRZEZ 40 LAT ŻEBRAŁ DLA ZAKONU I NOSIŁ OTRZYMANE DARY.
NIEZAPŁACONY HARACZ.
Święty Franciszek Maria z Camporosso, kapucyn-brat zakonny, 1803-1866, Italia. Kiedy Jan miał 13 lat, udał się z rodzicami z pielgrzymką do sanktuarium Matki Bożej w Laghetto, w Alpach francuskich. Cudownie uzdrowiony z choroby, która mogła zaważyć na jego życiu, wyróżniał się odtąd serdecznym nabożeństwem do Matki Bożej.
Gorliwy zakonnik korzystał z okazji, że mógł swobodnie stykać się z ludźmi i traktował ten obowiązek jako zlecony sobie przez Opatrzność rodzaj apostolstwa: pocieszał, zachęcał, przypominał o celu życia człowieka, sławił dobroć Bożą, zagrzewał do nabożeństwa do Matki Bożej, a w potrzebie także wspomagał. Czynił to w sposób niezwykle delikatny oraz ujmujący. Najlepszym jednak kazaniem dla otoczenia było jego życie: umartwione, skromne, pełne Boga. Były to czasy powszechnego rozluźnienia obyczajów i obojętności religijnej; wiek ruchów rewolucyjnych, antyreligijnych wystąpień liberalnych rządów. Bywało więc nierzadko, że spotykały go szykany, brutalne wyzwiska, a nawet zniewagi. Przyjmował je z pogodą i przekonaniem, że może w ten sposób upodobnić się do Chrystusa.
Po latach cała Genua znała brata Franciszka. Proszono go o radę, pociechę, modlitwę. Wierzono i rozpowiadano sobie, że dzięki jego modlitwie wielu doznaje niezwykłych łask i uzdrowień. On zaś, kiedy przychodzono mu dziękować, kierował ich w stronę ołtarza Matki Bożej: „Idźcie do Matki Bożej i powiedzcie, że posyła was brat Franciszek”. Zamożnym przypominał słowa św. Pawła Apostoła, że lepiej jest dawać niż brać. Pozostała po nim także liczna korespondencja, którą posługiwał się jako środkiem apostolstwa.
Przed swoją śmiercią Franciszek przepowiedział, że na jego klasztor przyjdą niebawem ciężkie dni. Konwent zostanie skasowany, a zakonnicy rozpędzeni. Radził więc przełożonym, by zapłacić rządowi haracz nałożony w postaci 180 tys. lirów. Zobowiązał się nawet, że sam się o tę sumę postara u dobrodziejów. Nie posłuchano go. Jeszcze w tym samym roku, w grudniu, rząd zniósł klasztor.
W roku 1866 Genuę nawiedziła epidemia cholery. Starzec chętnie poszedłby służyć z pomocą, ale sam był bardzo osłabiony po 40 latach nieustannej wędrówki za kwestą i dźwigania na barkach złożonych darów. Miał więc ofiarować swoje życie Panu Bogu dla ocalenia miasta. Widocznie ofiara jego została przyjęta, gdyż sam padł ofiarą zarazy i w ciągu trzech dni przeniósł się do wieczności. Ku zdziwieniu otoczenia zaraza prawie zaraz wygasła. Franciszek Camporosso pożegnał się z ziemią 17 września 1866 r., w dzień stygmatów św. Franciszka. Do naszych czasów dochowała się fotografia Świętego. Był wzrostu wysokiego, nosił wąsy i brodę.
****************************************************************************************************************************************
Święty January, biskup i męczennik, 270-305. kiedy wybuchło prześladowanie chrześcijan za cesarza Dioklecjana, został aresztowany jego diakon Sozjusz. January udał się do więzienia, aby go pocieszyć. Towarzyszyli mu diakoni: św. Festus i św. Dezyderiusz. Wszystkich aresztowano. Kiedy nie chcieli złożyć ofiary bożkom, namiestnik Drakoncjusz skazał ich na pożarcie przez dzikie niedźwiedzie w amfiteatrze.
Powleczono ich do miasta Puteoli. Przeciwko tak okrutnemu wyrokowi zaprotestowali: św. Prokul, diakon, i dwie osoby świeckie – św. Eutyches i św. Akucjusz – wszyscy zostali skazani na śmierć. Ponieważ byli obywatelami rzymskimi, nie mogli ginąć jak January i jego diakoni na arenie, ale zostali wyprowadzeni na rynek i tam ich publicznie ścięto.
Według jednego z podań dzikie zwierzęta nie chciały tknąć św. Januarego i dlatego karę wykonano przez ścięcie mieczem. Gdy ciało męczennika krwawiło po ścięciu głowy, jedna z chrześcijańskich kobiet miała zebrać do flakonika jego krew. Relikwie krwi wędrowały przez różne miejsca, aż ostatecznie dotarły do Neapolu.
Kilkakrotnie w ciągu roku w Neapolu powtarza się tzw. cud św. Januarego. Obok relikwii, blisko czaszki umieszczonej w relikwiarzu, znajdują się dwie hermetycznie zamknięte ampułki z zakrzepłą krwią Januarego. Na oczach pielgrzymów zakrzepła krew Świętego staje się płynna i pulsująca, jakby świeżo wylana. Zjawisko to jest notowane od XIV wieku. Kościół urzędowo o tym zjawisku się nie wypowiedział. Kilkakrotnie zaś ponawiane badania zdają się wskazywać, że fakt ten ma charakter nadprzyrodzony.
Św. January jest patronem Neapolu.
****************************************************************************************************************************************
Święta Emilia Maria Wilhelmina de Rodat, zakonnica, 1787-1852, Francja.
Wychowywała ją babcia. Uczyła się w misji św. Cyryla, gdzie w wieku 18 lat została nauczycielką. Wcześnie zasmakowała w modlitwie i nauczyła się odwiedzać ubogich. W 1804 r. zdecydowała się zrezygnować z sukcesów ziemskich i oddać się całkowicie na służbę Bogu i ubogim.
Przebywając w Villefranche dostrzegła, że sprawą najbardziej naglącą jest nauczanie i wychowanie chrześcijańskie. Próbowała potem życia zakonnego u szarytek w Nevers, u panien adoratorek w Cahors, u sióstr miłosierdzia w Moissac. Nie odpowiadało to jednak jej aspiracjom.
W 1815 r. razem z trzema młodymi dziewczętami poświęciła się nauczaniu ubogich dzieci. Dzieło rozwijało się z początku powoli, z czasem przekształciło się w zgromadzenie zakonne Świętej Rodziny w Villefranche.

