30 MAJA: Św. Jan Sarkander, św. Joanna D’Arc, św. Zdzisława Czeska, Św. Ferdynand III, Bł. Marta Wiecka
Jan Sarkander, kapłan i męczennik, 1576-1620. Ojciec ze Śląska Cieszyńskiego, mama z Moraw. Kiedy miał 12 lat, stracił ojca (1589) i cały trud utrzymania rodziny spadł na matkę.
Studia uniwersyteckie uwieńczył stopniem doktora. Prawdopodobnie decyzję o wstąpieniu do stanu duchownego podjął po śmierci narzeczonej, Anny Płaheckiej. Przyjął święcenia kapłańskie w wieku 33 lat.
Został aresztowany pod zarzutem udzielania bratu, Mikołajowi, pomocy w ucieczce z więzienia. W więzieniu w Kromieryżu Jan spędził 8 miesięcy. Po uwolnieniu wędrował po różnych parafiach jako wikariusz, wreszcie w roku 1616 został mianowany proboszczem w Holeszowie, oddalonym 10 km od Ołomuńca.
Znany był jako niezłomny obrońca wiary. Gorliwy proboszcz z pomocą nie mniej gorliwych jezuitów zabrał się do odzyskania utraconych owieczek. W ciągu jednego roku zdołał przywrócić Kościołowi katolickiemu 250 odstępców. To ściągnęło na niego prześladowania ze strony husytów i protestantów. Doszło do tego, że urządzano na niego zamachy. Przez pewien czas nie mógł nawet odprawiać Mszy świętej, musiał się ukrywać.
Kiedy w 1618 r. wybuchła wojna trzydziestoletnia, przynaglony przez swoich parafian opuścił Holeszów. Jako pielgrzym udał się do Częstochowy. Spędził tam miesiąc. Kiedy wracał, w Rybniku dowiedział się, że luteranie zajęli kościół w Holeszowie. Udał się przeto do Krakowa, gdzie zamieszkał w jednym z klasztorów. Ponieważ nie przyjęto jego rezygnacji z urzędu proboszcza, wrócił na swoją placówkę.
W 1620 r. uchronił miasto przed grabieżą i spaleniem, wychodząc procesjonalnie naprzeciw nadciągającym wojskom lisowczyków (była to lekka jazda polska, która nie otrzymywała żołdu, a utrzymywała się z łupów wojennych). Posądzony przez protestantów o ich sprowadzenie, 13 lutego 1620 r. został aresztowany i uwięziony; był okrutnie torturowany. Wśród obelżywych słów usiłowano wymusić na proboszczu przyznanie się do zdrady stanu i narodu przez sprowadzenie najeźdźców. Chciano w ten sposób ukuć powód do powszechnego prześladowania katolików.
Kiedy zaś kapłan nie chciał się przyznać do winy, której nie popełnił, zastosowano wobec niego tortury. Wyciągnięto go „na skrzypcach”, tak że pękały na nim ścięgna, a kości wychodziły ze stawów. Potem zaczęto mu palić piersi zapalonymi pochodniami. Po czwartym przesłuchaniu (17 lutego) zarzucono mu wprost, że spowiadał się u niego wielkorządca Moraw, dlatego Jan powinien powiedzieć, jakie tajemnice mu on zawierzył. Ponieważ męczennik stanowczo odmówił, ponownie zaczęto rozciągać jego ciało, przypalać ogniem, głowę ściskać żelazną obręczą, do nóg przywiązywać kamień, by mięśnie i ścięgna naciągnąć aż do zerwania.
Co pewien czas zdejmowano ofiarę i grożono nowymi katuszami, byle zmusić ją do obciążających zeznań. Kiedy odniesiono kapłana do więzienia, był już tylko na pół żywy. Miał jednak zdumiewająco odporny organizm. W więzieniu męczył się jeszcze miesiąc; oddał Bogu ducha 17 marca 1620 roku wskutek odniesionych obrażeń.
Dopiero po 7 dniach udało się katolikom wydobyć ciało Męczennika z więzienia. Ubrano je w szaty liturgiczne i urządzono pogrzeb. Protestanci jednak rozbili pochód. Po długich zabiegach udało się uzyskać zezwolenie na pochowanie Jana Sarkandra w kościele Najświętszej Maryi Panny w Ołomuńcu, w kaplicy św. Wawrzyńca. Do grobu zaczęły napływać pielgrzymki.
Po upływie 100 lat kardynał Wolfgang Schrattenbach rozpoczął proces kanoniczny ks. Jana. Jego ciało znaleziono wówczas w takim samym stanie, w jakim zostało pochowane. Grób Męczennika nawiedzili m.in.: król Jan III Sobieski, cesarz Karol VI i Franciszek I oraz cesarzowa Maria Teresa. Z chwilą rozpoczęcia procesu kościelnego przy jego grobie było już ok. 1200 złożonych darów wotywnych. Był czczony jako patron dobrej spowiedzi i tajemnicy spowiedzi. Św. Jan Paweł II kanonizował go 21 maja 1995 r. w Ołomuńcu w Czechach – mieście męczeńskiej śmierci Jana. Następnego dnia papież odprawił Mszę dziękczynną za kanonizację w Skoczowie, miejscu urodzenia Świętego.
***
Święta Joanna d’Arc, dziewica, męczennica, 1411(1412)-1431, Francja. Rodziców nie było stać na kształcenie dziecka. Dlatego Joanna była analfabetką. Tym większy podziw budzi rola, jaką odegrała w historii Francji. Bulla beatyfikacyjna nazywa ją i jej życie „jednym cudem”.
Od 13. roku życia towarzyszyły jej „głosy” i wizje, w których słyszała nadprzyrodzone głosy, wezwania, nakazy; jawili się jej św. Michał Archanioł, św. Katarzyna męczennica i św. Małgorzata męczennica; od nich Joanna dowiedziała się o tragicznej sytuacji swojej ojczyzny i o swojej misji.
Podjęła dzieło wyzwolenia Francji zajętej przez wojska angielskie. Ogarnięta wiarą, że jest wolą Bożą, by to ona właśnie stanęła na czele narodu i by w jego imieniu poprowadziła wyzwoleńczą wojnę aż do zwycięstwa, przekonała o swojej misji najpierw wuja, Duranta Laxarta. Z nim udała się do komendanta pobliskiego garnizonu w Vaucouleurs. Mieszkańcy tego miasta zebrali pieniądze i zakupili dla niej męską zbroję, oręż i konia. Pod naciskiem opinii mieszkańców dowódca oddał do dyspozycji dziewczęcia swój oddział. Sam też odprowadził Joannę do króla Karola VII, który wówczas przebywał w Chinou. Dziewczę spotkało się na dworze królewskim z jawnym niedowierzaniem.
Po poddaniu Joanny i jej widzeń badaniom duchownych z Poitiers, dziewczynie podarowano zbroję, sztandar z wezwaniem „Jezus i Maryja” i pozwolono jej wyruszyć z kilkutysięcznym oddziałem naprzeciw nieprzyjaciela. W maju 1429 r. w trakcie bitwy o Orlean Joanna (odtąd nazywana także Dziewicą Orleańską) zagrzewała swoich rodaków do walki i przełamała losy prowadzonej wojny. Po tej bitwie w ciągu tygodnia Anglicy opuścili całą dolinę Loary.
Joanna stanęła u szczytu sławy. Zwracano się do niej z prośbami i pismami, król chciał ją podnieść do stanu szlacheckiego i bogato obdarować. Joanna pozostała jednak prostą dziewczyną. Wyrzekając się bogactwa i honorów, prosiła tylko o jedną nagrodę: aby mieszkańcy jej wioski zostali zwolnieni od podatku.
Nie umiejąc sobie wytłumaczyć jej misji, oskarżono ją o zmowę z diabłem. Jej wizje, głosy, objawienia uznano za opętanie szatańskie. Użycie zaś przez nią wojskowego stroju męskiego uznano za urągające przyzwoitości chrześcijańskiej. Skazano ją na śmierć pod zarzutem czarów i herezji. Jej głosy i objawienia uznano za fałszywe. Oddana w ręce władzy świeckiej, została skazana i spalona na stosie 30 maja 1431 r.
Wyrok wkrótce zakwestionowano. Pod naciskiem opinii publicznej Karol VII ustanowił w 1452 r. komisję, która przeprowadziła proces rehabilitacyjny. Także papież Kalikst III wydał polecenie zbadania przeprowadzonego procesu. 7 lipca 1456 r. Rzym wydał wyrok uniewinniający Joannę oraz określił przeprowadzony proces w Rouen jako sprzeczny z prawem.
Św. Joanna jest patronką Francji, Orleanu, a także telegrafu i transmisji radiowych. Historia św. Joanny d’Arc inspirowała wielu twórców m.in. Szekspira, George’a Bernarda Shaw’a, Friedricha Schillera, Marka Twaina, Paula Claudela, Jeana Anouilha, Bertolda Brechta. Jan Matejko namalował obraz „Dziewica Orleańska (Wjazd Joanny d’Arc do Reims)”, większy niż słynna „Bitwa pod Grunwaldem”.
***
Święta Zdzisława Czeska, 1215-1252 . Bóg obdarzył małżonków czworgiem dzieci, które Zdzisława wzorowo wychowała. Wraz z mężem troszczyła się o ewangelizację okolicznych ziem, na których Kościół był jeszcze słabo zakorzeniony. Nawiązała współpracę z dominikanami i ufundowała dwa konwenty: w Jabłonnem, koło Lemberku, i w Turnowie. Była tercjarką dominikańską i gorliwą uczennicą św. Dominika, oddaną modlitwie i ludziom. Słynęła jako opiekunka ubogich i uzdrowicielka. Kroniki klasztorne przypisują jej wstawiennictwu liczne cudowne uzdrowienia.
Episkopat czeski stawia ją jako wzór dla młodych małżeństw i matek.
Św. Zdzisława wyróżniała się nadzwyczajną zdolnością do poświęcania się innym. Świadczy o tym przede wszystkim jej postępowanie w rodzinie, w której była – zgodnie ze słowami mojego czcigodnego poprzednika Pawła VI – „przykładem małżeńskiej wierności, protektorką życia duchowego rodziny i uczciwości w obyczajach”.
Potwierdza to również jej wielkoduszne zaangażowanie na polu dobroczynności i opieki nad potrzebującymi, zwłaszcza obłożnie chorymi, którymi zajmowała się z wielką troskliwością i czułością.
Żyjąc intensywnie duchowością trzeciego zakonu dominikańskiego, potrafiła uczynić z samej siebie dar, zgodnie ze słowami Jezusa: „Więcej szczęścia jest w dawaniu aniżeli w braniu” (Dz 20, 35). Oto sekret wielkiej sympatii, jaką budziła jej postać już za życia, a także po śmierci i aż po dzień dzisiejszy. Jej przykład wydaje się niezwykle aktualny, zwłaszcza w odniesieniu do wartości rodziny, która – jak uczy św. Zdzisława – musi być otwarta na Boga, na dar życia i na potrzeby ubogich. Nasza święta jest znakomitym świadkiem „ewangelii rodziny” i „ewangelii życia”, którą Kościół głosi ze szczególnym zaangażowaniem.
Zdzisława jest patronką młodych małżeństw i matek. Obchodzący w dniach 29 stycznia, 28 listopada i 16 grudnia swoje imieniny mają tylko tę jedną patronkę. Różne daty, pod którymi wymieniane jest jej imię, to wynik różnych terminów obchodu ku jej czci.
***
Święty Ferdynand III, król, XIII w. Hiszpania. Jego matka pochodziła z Kastylii i była siostrą św. Blanki, matki św. Ludwika IX, króla Francji. Po śmierci króla Kastylii, Henryka I (+ 1217), królową została matka Ferdynanda, Berengaria. Zrzekła się jednak tronu na rzecz syna. Tak więc Ferdynand został królem Kastylii, kiedy miał 19 lat. W 1217 r. odbyła się w Valladolid jego koronacja. W rządach wspierała go mądra matka.
Całe 30 lat panowania Ferdynand poświęcił walce z Arabami, okupującymi sporą część Hiszpanii. Uparcie i konsekwentnie zdobywał na nich miasta: Baezę, Jaen, Martos, Kordobę, Sewillę. Dlatego potomność nadała mu zaszczytny przydomek „zdobywcy Andaluzji”. Na wszystkich terenach zdobytych na Arabach stawiał kościoły i fundował klasztory.
Obdarzony zdolnością rządzenia, przybrał sobie radę złożoną z dwunastu mężów zaufania. Wolał bowiem nie działać zbyt pochopnie. W Sewilli założył stolicę państwa. Położył wielkie zasługi w dziedzinie prawodawstwa hiszpańskiego. Zapoczątkował prace nad kodeksem, które ukończył jego syn, Alfons. Zapisał się chlubnie na polu nauki i sztuk pięknych, był hojny w zapisach na uniwersytety: w Salamance, w Walencji i w Valladolid. Był wzorem chrześcijańskiego męża stanu i rycerza: odważny, mądry, czysty w obyczajach, dla pokonanych – wspaniałomyślny.
Jak piękne było jego życie, tak nie mniej budująca była jego śmierć. W obecności grandów hiszpańskich przyjął Wiatyk i udzielił synowi-następcy błogosławieństwa. Przy odmawianiu Te Deum oddał Bogu ducha dnia 30 maja 1252 roku.
***
Błogosławiona Marta Wiecka, szarytka, 1874-1904. W rodzinie Marty na porządku dziennym były wspólna modlitwa, czytanie pobożnej lektury i dzielenie się treścią niedzielnych kazań. Kiedy tylko mogła, szła na Mszę św. do oddalonego o 12 km kościoła parafialnego w Skarszewach. Także w domu często poświęcała swój czas na modlitwę.
Żaden chory na jej oddziale nie umarł bez pojednania z Bogiem. Uśmiechnięta, pełna cierpliwości i niezwykłej dobroci, niosła ulgę nie tylko cierpiącemu ciału, ale zabiegała też o zdrowie ducha powierzonych jej chorych. Umiała znaleźć czas, by uczyć ich katechizmu i przygotowywać do sakramentów świętych; przykładała dużą wagę do wspólnej modlitwy. Bywało, że do kaplicy szpitalnej przychodziło około czterdziestu chorych, by wraz z nią uczestniczyć w Drodze Krzyżowej.
Pewien człowiek po wyjściu ze szpitala rozgłosił, że s. Marta jest w ciąży z jednym z pacjentów – studentem, krewnym proboszcza. Oskarżona musiała żyć pod brzemieniem plotek i złośliwości ze strony mieszkańców miasta. Stanowcza postawa przełożonej sprawiła jednak, że Marta pozostała w Bochni, aby okazała się jej niewinność. W tym czasie nie zaprzestała pełnienia normalnych obowiązków z tą samą co zawsze dobrocią i usłużnością. Mimo że wiele wycierpiała, potrafiła w ciszy znieść to posądzenie, zdając się całkowicie na Boga.
Mając zaledwie 30 lat, oddała życie za pracownika szpitala, ojca rodziny, którego zastąpiła przy dezynfekcji pomieszczenia po osobie chorej na tyfus. Zaraziwszy się tą chorobą, zmarła 30 maja 1904 roku w Śniatynie.