4 MAJA: Św. Florian, Św. Józef Maria Rubio Peralta.

ŚW. FLORIAN, DOWÓDCA I MĘCZENNIK, 250-304, AUSTRIA.W młodym wieku został dowódcą wojsk rzymskich, stacjonujących w Mantem, w pobliżu Krems (obecnie w północno-wschodniej Austrii). Z miasta tego na pewien czas wyjechał, kiedy cesarze Dooklecjan i Maksymian wydali okrutny rozkaz prześladowania chrześcijan.
4 maja – Wspomnienie św. Floriana, patrona strażaków | Parafia Łukawiec
Zaledwie usłyszał tę smutną wieść, wybrał się natychmiast z powrotem w celu napomnienia i dodania otuchy bojaźliwym wyznawcom chrześcijańskim, a w razie potrzeby, aby im dać dowód na samym sobie, jak za tę wiarę wszystko na świecie poświęcić należy. Kiedy przechodził przez most wiodący do miasta, spotkał się z oddziałem żołnierzy. Z ich ust usłyszał, iż wysłano ich, aby chwytali chrześcijan, gdziekolwiek ich znajdą i wiedli ich przed namiestnika. Pełen odwagi odezwał się do nich: „Czemuż szukacie daleko — patrzcie, oto ja jestem chrześcijaninem; idźcie i oświadczcie to namiestnikowi.“

Został aresztowany wraz z 40 żołnierzami i przymuszony do złożenia ofiary bogom. Wobec stanowczej odmowy wychłostano go i poddano torturom.

Przywiedziono go do obozu rzymskiego w Lorch koło Wiednia. Namiestnik prowincji, Akwilin, starał się groźbami i obietnicami zmusić oficera rzymskiego do odstępstwa od wiary. Kiedy jednak te zawiodły, kazał go biczować, potem szarpać jego ciało żelaznymi hakami.

Przed utopieniem wzniósł oczy ku Niebu i modlił się: „Panie i Boże mój, Tobie zaufałem, Ciebie wyznaję, za Ciebie walczyć będę i Tobie składam ofiarę z życia mojego. Osłoń mnie prawicą Twoją, albowiem Imię Twoje błogosławionem jest tak w Niebie, jako i na ziemi. Dodaj mi siły, abym zniósł męki cierpliwie, utwierdź mnie przytem łaską Swoją, abym był godzien zostać policzonym w grono Świętych i wybranych Twoich.”

Gdy stanęli na moście, uwiązano Florianowi wielki kamień u szyi, a on ich prosił, aby mu użyczyli jeszcze cokolwiek czasu, iżby się mógł pomodlić. Ukląkł zatem do modlitwy i tak się szczerze w niej zatopił, że żaden z żołnierzy nie śmiał mu przerwać. Wtem jeden z niecierpliwszych zuchwalców zaczął wyrzucać towarzyszom, że tyle czasu tracą nadaremno. Sam tedy przybliżył się do Floriana i zepchnął go z mostu w rzekę. I stał się nagle cud, albowiem ów żołnierz w tej chwili zaniewidział zupełnie.

Jego ciało odnalazła Waleria i ze czcią je pochowała. Nad jego grobem wystawiono z czasem klasztor i kościół benedyktynów, objęty potem przez kanoników laterańskich. Do dnia dzisiejszego St. Florian jest ośrodkiem życia religijnego w Górnej Austrii. Św. Florian jest patronem archidiecezji wiedeńskiej.

Ówczesna katedra krakowska była bardzo uboga w relikwie. Każde więc ciało świętego podnosiło znakomicie prestiż kościoła katedralnego. W delegacji odbierającej relikwie miał się znajdować także bł. Wincenty Kadłubek, późniejszy biskup krakowski.

Papież przed podjęciem decyzji udał się na modlitwę do kościoła św. Wawrzyńca za Murami w celu podjęcia decyzji zgodnej z wolą Bożą jakiego świętego relikwie przekazać Polakom. Padło na św. Floriana.

Tak więc w roku 1184 na prośbę księcia Kazimierza Sprawiedliwego, syna Bolesława Krzywoustego, Kraków otrzymał znaczną część relikwii św. Floriana.  

Po drodze konie ciągnące wóz relikwiami zatrzymały się w podkrakowskiej wsi i za żadne skarby nie chciały ruszyć, pomogła dopiero obietnica Kazimierza, że wybuduje w tym miejscu kościół poświęcony św. Florianowi. I tak się stało, kościół p.w. św. Floriana na Kleparzu konsekrował biskup bł. Wincenty Kadłubek. Kiedy w 1528 r. pożar strawił tę część Krakowa, ocalała jedynie ta świątynia. 

Odtąd zaczęto św. Floriana czcić w całej Polsce jako patrona podczas klęsk pożaru, powodzi i sztormów. Kraków jeszcze dzisiaj obchodzi pamiątkę św. Floriana jako święto. Florian jest patronem Austrii i Bolonii oraz Chorzowa, ponadto hutników, strażaków i kominiarzy, a także garncarzy i piekarzy. W Warszawie pod wezwaniem św. Floriana jest katedra warszawsko-praska.

Święty Józef Maria Rubio Peralta, jezuita, 1864-1929, Hiszpania. Pochodził z chłopskiej rodziny. Był najstarszym z dwunastki dzieci Francisca i Mercedes. Jego dziadek ze strony matki powiedział kiedyś o nim: „Ja umrę, lecz ten, kto będzie żył, zobaczy, że to dziecko zostanie wielkim człowiekiem i wiele uczyni dla Boga”.

Po lekcjach chętnie czytał żywoty świętych
Święty Józef Maria Rubio
W pierwszej parafii Chinchón, do której został posłany 1 listopada 1887 r. jako wikariusz, w ciągu zaledwie dziewięciu miesięcy zyskał sobie opinię świętego. Zawsze przed świtem udawał się do kościoła na modlitwę. Chętnie też uczył katechizmu dzieci. Wszyscy podziwiali jego surowy i pełen wyrzeczeń tryb życia. Cechowało go miłosierdzie wobec chorych i biednych, dzielił się z innymi tym, co posiadał.

24 września 1889 r. mianowano go administratorem parafii Estremera w Madrycie. Został też wykładowcą łaciny, filozofii i teologii pastoralnej w madryckim seminarium oraz notariuszem diecezjalnym. Jednocześnie przez trzynaście lat był kapelanem bernardynek. Uchodził za znakomitego spowiednika. Jakby mało było mu tych wszystkich funkcji, uczył religii ubogie dzieci w szkołach niedzielnych, opiekował się kloszardami, a także prowadził rekolekcje. Często spędzał noce na modlitwie. Ci, którzy widzieli go odprawiającego Mszę św., mówili, że „sprawia wrażenie, jakby z kimś rozmawiał”.

W tym czasie był kapłanem diecezjalnym, ale jak sam mówił – „jezuitą z zamiłowania”. Dlatego 11 października 1906 r. wstąpił do nowicjatu jezuitów w Grenadzie. W tym czasie głosił misje ludowe i rekolekcje. 

Dewiza ojca Rubio brzmiała: „Czynić to, czego Bóg pragnie, i pragnąć tego, co Bóg czyni”, a sposób postępowania z ludźmi charakteryzuje żartobliwe powiedzenie św. Franciszka Salezego, które o. Rubio uczynił także swoim: „Więcej much złapać można dzięki kropli miodu niż za pomocą beczki octu”. Pewnie dlatego ludzie garnęli się do niego. Jego charakterystyczna postać w sutannie, z lekko pochyloną głową, była wszystkim znana, tak jak i jego dobroć. Ponieważ żył zgodnie z tym, co głosił, a jego kazania były wolne od retoryki, wierni chętnie go słuchali. Organizował i głosił liczne misje ludowe w małych miejscowościach wokół Madrytu. Spotkały go jednak nieprzyjemności, gdy próbował założyć stowarzyszenie „uczniów św. Jana”. Został wtedy poddany kontroli policyjnej, gdyż zarzucano mu tworzenie nowego zgromadzenia zakonnego. Z tego powodu przełożeni jezuitów zabronili mu tej działalności. Pogodził się z tą decyzją, mówiąc: „Nie pragnę niczego innego, jak tylko pełnić najświętszą wolę Bożą”.

Pełnił swą posługę duszpasterską w najuboższych dzielnicach Madrytu, w szczególności w La Ventilla, wśród robotników. Zachęcał również do utworzenia „tajnej ligi” osób żyjących w świecie i dążących do doskonałości; propagował tym samym formę konsekracji, która potem przerodziła się w instytuty świeckie. Wychował wielu chrześcijan, z których niektórzy ponieśli potem śmierć męczeńską w czasie prześladowań religijnych w Hiszpanii. Był charyzmatycznym kaznodzieją, znakomitym kierownikiem duchowym i spowiednikiem. Aby się u niego wyspowiadać, czekano w wielogodzinnych kolejkach. Przy tym nikogo nie wyróżniał, traktował jednakowo arystokratów i biedaków. 

Pewnego dnia w okresie karnawału grupa dowcipnisiów wezwała go do domu publicznego, ażeby udzielił choremu sakramentu ostatniego namaszczenia. Jeden z nich leżał w łóżku i udawał umierającego. Pozostali, rozbawieni, chcieli sfotografować tę scenę. Oniemieli jednak ze zdziwienia, gdy po przyjściu o. Rubio okazało się, że „chory” naprawdę nie żyje. Wydarzenie to wywarło tak wielkie wrażenie, że dwie osoby z owej grupy wkrótce wstąpiły do zakonu.

Józef Maria wiedział, czym są okresy Bożej oschłości i tymi słowami zachęcał do trwania przy Panu w tym trudnym czasie: „Wystarczy samo milczenie. Chociażbyś odczuwał, że twoje serce jest nie wiem jak puste i oschłe, a nawet gdyby cię z tego powodu ogarniały pokusy i niepokój się zakradał, niczego się nie lękaj i trwaj w swojej własnej adoracji, bo to wystarczy i trzeba to uznać za wspaniały czyn w oczach Bożych”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.